in Recordery, Testy

Nadal poszukuję dla siebie sprzętu, który zaspokoi moje subiektywne potrzeby. Jestem podkasterem i niekoniecznie potrzebuję wysokiej jakości audiofilskiej, ale kilka zwykłych ułatwień, które przydadzą się w różnych warunkach. W domu przy komputerze i na wyjeździe, w terenie, bez prądu w gniazdku sieciowym.

Dużo dobrego słyszałem o Olympus LS-100 i obejrzałem porównanie Olympusa LS-100 z Zoom H4n. To zachęciło mnie do zakupu, bo Olympus wypada znacznie lepiej jeśli chodzi o limiter. To taka funkcja, która nie pozwala na przesterowanie nagrania, do którego dość łatwo może dojść w urządzeniach Zoom H-2, Zoom H-4 i Zoom H-5.

Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Parametry znakomite, jakość jak zwykle zbyt duża, ale na zapas nie ma co narzekać. Metalowa obudowa, piękny, kolorowy wyświetlacz, intuicyjne przyciski i pokrętła, ergonomiczny kształt są dużym atutem tego urządzenia.

Pierwsze moje wątpliwości wzbudziła bateria, która jest dedykowana. Oryginalny akumulator nie jest tak wygodny jak zwykłe paluszki, które można kupić wszędzie. W przypadku wyjazdu i braku możliwości ładowania urządzenia z gniazdka to może być duży problem. Postanowiłem więc przetestować czas pracy recordera na tej w pełni naładowanej baterii. Ładowała się ponad 2 godziny.

Podłączyłem dwa mikrofony do gniazd XLR i włączyłem nagrywanie w jakości 44,1/16 na kartę SD 32 GB. I tu pierwsze zaskoczenie. Podczas nagrania zazwyczaj mam słuchawki na uszach aby słyszeć nagranie w trakcie jego wykonywania. Wiem dzięki temu jak mniej więcej będzie to nagranie słychać. Czy mikrofony dobrze zbierają dźwięk no i czy nagranie nie przerwało się, bo na przykład bateria się wyładowała. Podłączyłem słuchawki do gniazda słuchawkowego i … słabo, cichutko. Próbuję podkręcić „Volume” i dalej cicho.

Na wyświetlaczu pojawia się informacja, że jeśli chcę zrobić głośniej to muszę zmniejszyć głośność nagrywania poniżej poziomu „6”. No … na prawdę, ale ok. Wykonuję instrukcję, rzeczywiście robi się w słuchawkach trochę głośniej, ale ciągle za cicho. Dyskwalifikacja? No raczej, bo słuchałem nagrywania w domu, a w terenie to byłby już spory problem.

No ale jak już zacząłem test wytrzymałościowy to go dokończę. Nagrywanie trwało ponad 5 godzin. Niestety kolejny problem. Po rozładowaniu baterii urządzenie zgasło tak jak się spodziewałem ale to co się nagrało to jest totalne nieporozumienie. Po ponownym uruchomieniu widzę dwa nagrania. Jedno ma 3 godziny a drugie 27 minut, a gdzie moje ponad 5 godzin nagrania, które podglądałem w trakcie? To drugi powód do dyskwalifikacji. Nie dlatego, że 3 godziny to za mało, ale dlatego, że skoro to urządzenie płata takie figle to prawdopodobnie inne usterki pojawią się nieoczekiwanie. Muzyk, któremu się coś nie nagra może to nagranie zrobić jeszcze raz, ale ja jeśli nie nagram rozmowy to już mogę nie mieć możliwości jego powtórzenia.

Jeszcze jedna wada związana jest z wyświetlaczem. Wprawdzie ładny, kolorowy, ale wygasza się w trakcie nagrania, żeby oszczędzać baterię. Ok. Jednak ten rodzaj wyświetlacza wygasza się zupełnie. Nic na nim wtedy nie widać, zostaje tylko zapalona lampka „REC”. Startowanie nagranie też nie jest zbyt łatwe. Najpierw trzeba w menu wybrać funkcję recorder, potem określić folder do zapisu i dopiero przycisnąć czerowny guzik.

Niestety jeszcze jedna niedogodność, o której wspominał generalcontrol na swoim teście. Jeden mikrofon podłączony do XLR słyszany jest tylko w jednej słuchawce.

Jak dla mnie zupełnie wystarczy dyskwalifikacji.

Przy okazji stworzyłem w miarę encyklopedyczną stronę tego urządzenia na Wikiradiu. Zapraszam do edytowania 🙂

Jeśli masz pytania to pisz w komentarzu, postaram się odpowiedzieć.