Podkast amerykański

Łukasz Pawłowski i Piotr Tarczyński o Stanach Zjednoczonych - komentujemy to, co się dzieje w amerykańskiej polityce, przypominamy ważne wydarzenia historyczne, a co jakiś czas omawiamy jakieś ważne zjawisko społeczne czy trapiący Amerykę problem. Nowy odcinek w każdą sobotę.

Czytajcie nasze książki:
Piotr: "Rozkład. O niedemokracji w Ameryce": https://bit.ly/40x9OYn
Łukasz: "Stany Podzielone Ameryki": https://bit.ly/3Yrz7s4

Jeśli chcecie nas wspierać, zapraszamy na http://patronite.pl/podkastamerykanski


Odcinki od najnowszych:

214. Odcinek świąteczny, czyli co nas zaciekawiło w mijającym roku i co polecamy pod choinkę
2024-12-21 07:00:00

Świąteczny odcinek „Podkastu amerykańskiego” nieco odmienny od typowych. Zaczynamy od kilku mniej oczywistych wydarzeń i zjawisk, które szczególnie przykuły naszą uwagę w mijającym roku: od wzrostu majątku i wpływów Elona Muska oraz grupy miliarderów powołanych do gabinetu przyszłego prezydenta, przez propozycje zwołania konwencji konstytucyjnej dla zaradzenia bolączkom amerykańskiego systemu politycznego, po pytania o to jak otoczenie starzejącego się Joego Bidena ograniczało dostęp do prezydenta i czy tę samą metodę zastosuję otoczenie Donalda Trumpa. A w części drugiej świąteczne polecajki – filmy i książki do obejrzenia w wolnym czasie – od historii tygodnika „New Yorker”, przez historię upadku „amerykańskiego marzenia”, po książkowy niezbędnik, w który powinien zaopatrzyć się każdy, kto planuje podróż do Teksasu. W przypadku tego ostatniego mamy też wersję dla zabieganych – serial dokumentalny nakręcony na podstawie książki.  Życzymy wszystkiego dobrego w czasie świątecznej przerwy i do usłyszenia!

Świąteczny odcinek „Podkastu amerykańskiego” nieco odmienny od typowych. Zaczynamy od kilku mniej oczywistych wydarzeń i zjawisk, które szczególnie przykuły naszą uwagę w mijającym roku: od wzrostu majątku i wpływów Elona Muska oraz grupy miliarderów powołanych do gabinetu przyszłego prezydenta, przez propozycje zwołania konwencji konstytucyjnej dla zaradzenia bolączkom amerykańskiego systemu politycznego, po pytania o to jak otoczenie starzejącego się Joego Bidena ograniczało dostęp do prezydenta i czy tę samą metodę zastosuję otoczenie Donalda Trumpa.

A w części drugiej świąteczne polecajki – filmy i książki do obejrzenia w wolnym czasie – od historii tygodnika „New Yorker”, przez historię upadku „amerykańskiego marzenia”, po książkowy niezbędnik, w który powinien zaopatrzyć się każdy, kto planuje podróż do Teksasu. W przypadku tego ostatniego mamy też wersję dla zabieganych – serial dokumentalny nakręcony na podstawie książki. 

Życzymy wszystkiego dobrego w czasie świątecznej przerwy i do usłyszenia!

213. Stolica bez prawa głosu, czyli historia Waszyngtonu, część 2
2024-12-14 07:00:00

Proszę sobie wyobrazić, że setki tysięcy mieszkańców Polski, Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii tracą nagle prawo do głosowania w wyborach parlamentarnych. Trudno byłoby to uznać za demokratyczne rozwiązanie. A tymczasem w Stanach Zjednoczonych – kolebce nowoczesnej demokracji – mieszkańcy stolicy są właśnie w takiej sytuacji. Wesprzyjcie nas na ➡︎ https://patronite.pl/podkastamerykanski Dopiero od 60 lat mają wpływ na wybór prezydenta i to na mocy specjalnej poprawki do konstytucji. Dopiero od 50 lat mogą wybierać burmistrza i radę miasta. Ale i tak władze lokalne są w swoich poczynaniach ograniczone i każda ich decyzja może zostać zawetowana przez Kongres. Kongres, który co prawda ma swoją siedzibę w Dystrykcie Kolumbii, ale w którym mieszkańcy Dystryktu Kolumbii nie mają prawa głosu. Od dekad rodowici waszyngtończycy walczą o zmianę tego stanu rzeczy. Najprostszym sposobem byłoby uczynienie z D.C. 51 stanu, ale na to dziś nie chcą się zgodzić przede wszystkim Republikanie (choć kiedyś takich oporów nie mieli). Amerykanie w innych częściach kraju też nie są nastawieni entuzjastycznie. Pojawiają się więc inne propozycje – m.in. przyznania D.C. jednego zamiast dwóch senatorów lub powrotu niemal całego Dystryktu do macierzy, czyli stanu Maryland. Dlaczego to niekoniecznie dobre rozwiązanie? Argumenty zwolenników stworzenia nowego stanu są oczywiste – obecny stan rzeczy jest niesprawiedliwy: waszyngtończycy płacą podatki jak wszyscy (a nawet wyższe), ale nie mają prawa do reprezentacji. Tym samym stolica USA nie spełnia postulatu, który powołał ten kraj do życia: „No taxation without representation”. Jakie argumenty mają przeciwnicy reform? W tym odcinku opowiadamy o najnowszej historii Dystryktu Kolumbii – nie tylko o zmianach architektonicznych i demograficznych, ale właśnie o wieloletniej walce setek tysięcy Amerykanów o te same prawa, jakie mają ich rodacy w innych częściach kraju.

Proszę sobie wyobrazić, że setki tysięcy mieszkańców Polski, Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii tracą nagle prawo do głosowania w wyborach parlamentarnych. Trudno byłoby to uznać za demokratyczne rozwiązanie. A tymczasem w Stanach Zjednoczonych – kolebce nowoczesnej demokracji – mieszkańcy stolicy są właśnie w takiej sytuacji.

Wesprzyjcie nas na ➡︎ https://patronite.pl/podkastamerykanski

Dopiero od 60 lat mają wpływ na wybór prezydenta i to na mocy specjalnej poprawki do konstytucji. Dopiero od 50 lat mogą wybierać burmistrza i radę miasta. Ale i tak władze lokalne są w swoich poczynaniach ograniczone i każda ich decyzja może zostać zawetowana przez Kongres. Kongres, który co prawda ma swoją siedzibę w Dystrykcie Kolumbii, ale w którym mieszkańcy Dystryktu Kolumbii nie mają prawa głosu.

Od dekad rodowici waszyngtończycy walczą o zmianę tego stanu rzeczy. Najprostszym sposobem byłoby uczynienie z D.C. 51 stanu, ale na to dziś nie chcą się zgodzić przede wszystkim Republikanie (choć kiedyś takich oporów nie mieli). Amerykanie w innych częściach kraju też nie są nastawieni entuzjastycznie. Pojawiają się więc inne propozycje – m.in. przyznania D.C. jednego zamiast dwóch senatorów lub powrotu niemal całego Dystryktu do macierzy, czyli stanu Maryland. Dlaczego to niekoniecznie dobre rozwiązanie?

Argumenty zwolenników stworzenia nowego stanu są oczywiste – obecny stan rzeczy jest niesprawiedliwy: waszyngtończycy płacą podatki jak wszyscy (a nawet wyższe), ale nie mają prawa do reprezentacji. Tym samym stolica USA nie spełnia postulatu, który powołał ten kraj do życia: „No taxation without representation”. Jakie argumenty mają przeciwnicy reform?

W tym odcinku opowiadamy o najnowszej historii Dystryktu Kolumbii – nie tylko o zmianach architektonicznych i demograficznych, ale właśnie o wieloletniej walce setek tysięcy Amerykanów o te same prawa, jakie mają ich rodacy w innych częściach kraju.

212. Ułaskawienie Huntera Bidena
2024-12-07 07:11:49

Niecałe dwa miesiące przed odejściem ze stanowiska Joe Biden ogłosił, że ułaskawia swojego syna, Huntera Bidena „za naruszenia prawa które popełnił lub które mógł popełnić w okresie 1 stycznia 2014 do 1 grudnia 2024”. Wcześniej wielokrotnie zapewniał, że tego nie zrobi, ba, że nawet tego nie rozważa. Zastanawiamy się nie nad tym, dlaczego Biden to zrobił – bo to oczywiste – ale co to ułaskawienie oznacza: dla wiary Amerykanów w ich system sprawiedliwości; dla Partii Demokratycznej i dla Donalda Trumpa, który od dawna twierdził, że wymiar sprawiedliwości jest upolityczniony. Czy Biden swoją decyzją – i jej uzasadnieniem – nie przyznał Trumpowi racji? Jak Demokraci mają teraz zapewniać, że chcą „chronić demokrację”, „niezależności wymiaru sprawiedliwości” itd., kiedy ich prezydent łamie dane słowo i wykorzystuje swoje prerogatywy w tak nieetyczny sposób? Jak reagować na nieetyczne i oburzające działania Trumpa, kiedy druga strona zawsze będzie mogła zagrać kartą „Hunter Biden”? Mówimy też o samej procedurze ułaskawień, która zawsze budziła kontrowersje: czy to wtedy, gdy obejmowała Konfederatów, czy zamożnych darczyńców, kumpli, współpracowników, krewnych i znajomych, a wreszcie byłego prezydenta Richarda Nixona, który dostał od Geralda Forda bezprecedensowy podarunek.

Niecałe dwa miesiące przed odejściem ze stanowiska Joe Biden ogłosił, że ułaskawia swojego syna, Huntera Bidena „za naruszenia prawa które popełnił lub które mógł popełnić w okresie 1 stycznia 2014 do 1 grudnia 2024”. Wcześniej wielokrotnie zapewniał, że tego nie zrobi, ba, że nawet tego nie rozważa.

Zastanawiamy się nie nad tym, dlaczego Biden to zrobił – bo to oczywiste – ale co to ułaskawienie oznacza: dla wiary Amerykanów w ich system sprawiedliwości; dla Partii Demokratycznej i dla Donalda Trumpa, który od dawna twierdził, że wymiar sprawiedliwości jest upolityczniony. Czy Biden swoją decyzją – i jej uzasadnieniem – nie przyznał Trumpowi racji?

Jak Demokraci mają teraz zapewniać, że chcą „chronić demokrację”, „niezależności wymiaru sprawiedliwości” itd., kiedy ich prezydent łamie dane słowo i wykorzystuje swoje prerogatywy w tak nieetyczny sposób? Jak reagować na nieetyczne i oburzające działania Trumpa, kiedy druga strona zawsze będzie mogła zagrać kartą „Hunter Biden”?

Mówimy też o samej procedurze ułaskawień, która zawsze budziła kontrowersje: czy to wtedy, gdy obejmowała Konfederatów, czy zamożnych darczyńców, kumpli, współpracowników, krewnych i znajomych, a wreszcie byłego prezydenta Richarda Nixona, który dostał od Geralda Forda bezprecedensowy podarunek.

211. Miasteczko na bagnach, czyli początki Waszyngtonu
2024-11-30 07:00:00

Nie ma miasta Waszyngton – istniało, ale już go nie ma. Jest Dystrykt Kolumbii, który był kwadratem o boku 10 mil, ale już nim nie jest. Chwali się dziś słynnym planem urbanistycznym Pierre’a L’Enfanta, ale on sam nazywał Waszyngton „żałosną wioską” w której kongresmeni, wracający z pracy nocą, taplali się we wszechobecnym błocie.  Dziś opowiemy Państwu o tym, jak Amerykanie budowali swoją stolicę. Dlaczego w ogóle powstał osobny dystrykt federalny? Dlaczego stolica nie mogła pozostać w Filadelfii albo Nowym Jorku? Dlaczego przez tak długi czas Waszyngton był brudną, ciemną mieściną w której nikt nie chciał mieszkać? Posłuchajcie opowieści o chciwych deweloperach i spekulantach, o korupcji, układach i układzikach, upartych famerach, chciwych dorożkarzach i skąpych kongresmenach. No i komarach. A do tego kanał zgrozy, rzeczka Gęsiawka, kamienny ogryzek Pomnika Waszyngtona i cmentarz w ogrodzie generała Lee.

Nie ma miasta Waszyngton – istniało, ale już go nie ma. Jest Dystrykt Kolumbii, który był kwadratem o boku 10 mil, ale już nim nie jest. Chwali się dziś słynnym planem urbanistycznym Pierre’a L’Enfanta, ale on sam nazywał Waszyngton „żałosną wioską” w której kongresmeni, wracający z pracy nocą, taplali się we wszechobecnym błocie. 

Dziś opowiemy Państwu o tym, jak Amerykanie budowali swoją stolicę. Dlaczego w ogóle powstał osobny dystrykt federalny? Dlaczego stolica nie mogła pozostać w Filadelfii albo Nowym Jorku? Dlaczego przez tak długi czas Waszyngton był brudną, ciemną mieściną w której nikt nie chciał mieszkać? Posłuchajcie opowieści o chciwych deweloperach i spekulantach, o korupcji, układach i układzikach, upartych famerach, chciwych dorożkarzach i skąpych kongresmenach. No i komarach.

A do tego kanał zgrozy, rzeczka Gęsiawka, kamienny ogryzek Pomnika Waszyngtona i cmentarz w ogrodzie generała Lee.

210. Ale ekipę żeście zmontowali, czyli nowy gabinet Donalda Trumpa
2024-11-23 07:00:00

Pierwsze nominacje były zaskakujące – zaskakujące swoją normalnością: szefowa kampanii Susie Wiles na szefową gabinetu Białego Domu, senator Marco Rubio na sekretarza stanu itp. A potem się zaczęło: Pete Hesgeth, prowadzący program śniadaniowy w Fox News na szefa Departamentu Obrony; Tulsi Gabbard, była Demokratka, znana z szerzenia prorosyjskiej propagandy, na szefową wywiadu; Robert F. Kennedy Junior, czołowy antyszczepionkowiec Ameryki na sekretarza zdrowia; Elon Musk i Vivek Ramaswamy na szefów niezidentyfikowanego jeszcze bytu „DOGE”, Departamentu Efektywności; no i „wisienka” na tym torcie, nominacja na prokuratora generalnego dla Matta Gaetza, kongresmena z Florydy, znanego z tego, że nafurany koksem sypia z nieletnimi i przechwala się tym kolegom z Kongresu. Czy to test lojalności dla Republikanów w Senacie? Nominacje te wzbudziły zdziwienie nawet wielu Republikanów, którzy z jednej strony nie chcą narazić się nowemu prezydentowi, z drugiej jednak wiedzą, że te kandydatury są co najmniej osobliwe. Jedna z nich już przepadła: Gaetz się wycofał, ale każdy kolejny nominat na stanowisko prokuratora generalnego będzie miał tę zaletę, że nie będzie Gaetzem – a więc może chodzi też o to, żeby zawiesić poprzeczkę naprawdę nisko? Przyglądamy się temu gabinetowi osobliwości i zastanawiamy się o co tu chodzi. Czy to są osoby niekompetentne? A może właśnie mające doskonałe kompetencje do tego, co z administracją państwową chce zrobić Trump? Czy celem jest reforma czy rewolucja? Czy w tym szaleństwie jest metoda? Posłuchajcie.

Pierwsze nominacje były zaskakujące – zaskakujące swoją normalnością: szefowa kampanii Susie Wiles na szefową gabinetu Białego Domu, senator Marco Rubio na sekretarza stanu itp. A potem się zaczęło: Pete Hesgeth, prowadzący program śniadaniowy w Fox News na szefa Departamentu Obrony; Tulsi Gabbard, była Demokratka, znana z szerzenia prorosyjskiej propagandy, na szefową wywiadu; Robert F. Kennedy Junior, czołowy antyszczepionkowiec Ameryki na sekretarza zdrowia; Elon Musk i Vivek Ramaswamy na szefów niezidentyfikowanego jeszcze bytu „DOGE”, Departamentu Efektywności; no i „wisienka” na tym torcie, nominacja na prokuratora generalnego dla Matta Gaetza, kongresmena z Florydy, znanego z tego, że nafurany koksem sypia z nieletnimi i przechwala się tym kolegom z Kongresu.

Czy to test lojalności dla Republikanów w Senacie? Nominacje te wzbudziły zdziwienie nawet wielu Republikanów, którzy z jednej strony nie chcą narazić się nowemu prezydentowi, z drugiej jednak wiedzą, że te kandydatury są co najmniej osobliwe. Jedna z nich już przepadła: Gaetz się wycofał, ale każdy kolejny nominat na stanowisko prokuratora generalnego będzie miał tę zaletę, że nie będzie Gaetzem – a więc może chodzi też o to, żeby zawiesić poprzeczkę naprawdę nisko?

Przyglądamy się temu gabinetowi osobliwości i zastanawiamy się o co tu chodzi. Czy to są osoby niekompetentne? A może właśnie mające doskonałe kompetencje do tego, co z administracją państwową chce zrobić Trump? Czy celem jest reforma czy rewolucja? Czy w tym szaleństwie jest metoda? Posłuchajcie.

209. J. Edgar Hoover, część 2: Najpotężniejszy człowiek w kraju
2024-11-16 07:46:55

Kontynuujemy opowieść o Hooverze i jego długiej, długiej, długiej karierze na stanowisku dyrektora FBI. Opowiemy o tym, jak z pogromcy rabusiów bankowych Hoover zmienił się w tropiciela faszystów i w jaki sposób FBI schwytało siatką nazistowskich sabotażystów; jaką rolę odegrał Hoover w polowaniu na komunistów i czemu nienawidził Martina Luthera Kinga. Dowiecie się czym było COINTELPRO i w jaki sposób grupka wykładowców uniwersyteckich ujawniła jeden z największych sekretów FBI. Opowiemy w jaki sposób J. Edgar Hoover przetrwał kolejne zmiany prezydentów? Dlaczego nie zwolnił go Truman, który obawiał się „amerykańskiego gestapo”? Jak wyglądała jego relacja z braćmi Kennedy? Co ukrywał w kwestii zamachu na JFK w Dallas? Co dostał na 70. urodziny od Lyndona Johnsona? I jak naprawdę wyglądała jego przyjaźń z Richardem Nixonem? Posłuchajcie drugiej części opowieści o najpotężniejszym człowieku Ameryki.

Kontynuujemy opowieść o Hooverze i jego długiej, długiej, długiej karierze na stanowisku dyrektora FBI. Opowiemy o tym, jak z pogromcy rabusiów bankowych Hoover zmienił się w tropiciela faszystów i w jaki sposób FBI schwytało siatką nazistowskich sabotażystów; jaką rolę odegrał Hoover w polowaniu na komunistów i czemu nienawidził Martina Luthera Kinga.

Dowiecie się czym było COINTELPRO i w jaki sposób grupka wykładowców uniwersyteckich ujawniła jeden z największych sekretów FBI.

Opowiemy w jaki sposób J. Edgar Hoover przetrwał kolejne zmiany prezydentów? Dlaczego nie zwolnił go Truman, który obawiał się „amerykańskiego gestapo”? Jak wyglądała jego relacja z braćmi Kennedy? Co ukrywał w kwestii zamachu na JFK w Dallas? Co dostał na 70. urodziny od Lyndona Johnsona? I jak naprawdę wyglądała jego przyjaźń z Richardem Nixonem?

Posłuchajcie drugiej części opowieści o najpotężniejszym człowieku Ameryki.

208. Zwycięstwo Trumpa czy przegrana Harris? Analizujemy wyniki i szukamy odpowiedzi
2024-11-09 11:00:28

Wiemy, że macie dość kampanii wyborczej, wszyscy już mają, ale to jasne, że nie możemy zignorować tego, co się wydarzyło we wtorek. Tylko co się właściwie wydarzyło? Czy Donald Trump odniósł przytłaczające zwycięstwo, powiększył swoje poparcie we wszystkich segmentach elektoratu, stworzył nową, republikańską koalicję i zapoczątkował zwrot w prawo na długie lata, jak wygrana Reagana w roku 1980? A może to Kamala Harris i Demokraci odnieśli klęskę, nie byli w stanie zmobilizować swojego elektoratu? Nie brakuje oczywiście takich, którzy już wszystko wiedzą, mają gotową odpowiedź, wiedzą dlaczego Trump pokonał Harris, a w ogóle wiedzieli to już dawno temu i to wszystko jest „bardzo proste”. Sęk w tym, że wcale nie jest. Im bardziej patrzymy na dane, tym więcej dostajemy odpowiedzi – czasem pozornie sprzecznych. Czy Harris przegrała po poszła za bardzo w prawo, próbowała zabiegać o umiarkowanych Republikanów i zraziła do siebie partyjną lewicę? A może właśnie poszła zbyt w lewo, w „ideologię woke” i „politykę tożsamości”? Czy Demokraci naprawdę nie mieli przekazu ekonomicznego? Czy rzeczywiście aborcja nie jest istotna? Co z „gender gap”, różnicą między tym jak głosują kobiety i mężczyźni? A może winę ponosi Joe Biden, który postanowił ubiegać się o reelekcję, mimo że większość Amerykanów wyraźnie tego nie chciała? Że mimo fatalnego występu w debacie, jeszcze przez miesiąc upierał się, że może pokonać Trumpa? Czy gdyby odbyły się normalne prawybory, Demokraci mieliby większe szanse Zapraszamy na nasze powyborcze dywagacje.

Wiemy, że macie dość kampanii wyborczej, wszyscy już mają, ale to jasne, że nie możemy zignorować tego, co się wydarzyło we wtorek. Tylko co się właściwie wydarzyło? Czy Donald Trump odniósł przytłaczające zwycięstwo, powiększył swoje poparcie we wszystkich segmentach elektoratu, stworzył nową, republikańską koalicję i zapoczątkował zwrot w prawo na długie lata, jak wygrana Reagana w roku 1980? A może to Kamala Harris i Demokraci odnieśli klęskę, nie byli w stanie zmobilizować swojego elektoratu?

Nie brakuje oczywiście takich, którzy już wszystko wiedzą, mają gotową odpowiedź, wiedzą dlaczego Trump pokonał Harris, a w ogóle wiedzieli to już dawno temu i to wszystko jest „bardzo proste”. Sęk w tym, że wcale nie jest. Im bardziej patrzymy na dane, tym więcej dostajemy odpowiedzi – czasem pozornie sprzecznych.

Czy Harris przegrała po poszła za bardzo w prawo, próbowała zabiegać o umiarkowanych Republikanów i zraziła do siebie partyjną lewicę? A może właśnie poszła zbyt w lewo, w „ideologię woke” i „politykę tożsamości”? Czy Demokraci naprawdę nie mieli przekazu ekonomicznego? Czy rzeczywiście aborcja nie jest istotna? Co z „gender gap”, różnicą między tym jak głosują kobiety i mężczyźni?

A może winę ponosi Joe Biden, który postanowił ubiegać się o reelekcję, mimo że większość Amerykanów wyraźnie tego nie chciała? Że mimo fatalnego występu w debacie, jeszcze przez miesiąc upierał się, że może pokonać Trumpa? Czy gdyby odbyły się normalne prawybory, Demokraci mieliby większe szanse

Zapraszamy na nasze powyborcze dywagacje.

Donald Trump wygrywa [ODCINEK SPECJALNY]
2024-11-06 12:38:35

Choć mówiliśmy, że możliwa jest wygrana każdego z dwojga kandydatów, wszystko wskazywało na to, że będzie to wynik bardzo wyrównany – tymczasem niespodzianka: sondaże znowu nie wychwyciły czegoś związanego z Trumpem i niedoszacowały skali jego poparcia. W kluczowych stanach były prezydent pokonał wiceprezydentkę Kamalę Harris. Republikanie odbili też Senat i są na dobrej drodze do utrzymania większości w Izbie Reprezentantów. Zastanawiamy się, co się wydarzyło, kto jest winien – i szykujemy się do następnego rozkładowego odcinka.

Choć mówiliśmy, że możliwa jest wygrana każdego z dwojga kandydatów, wszystko wskazywało na to, że będzie to wynik bardzo wyrównany – tymczasem niespodzianka: sondaże znowu nie wychwyciły czegoś związanego z Trumpem i niedoszacowały skali jego poparcia.

W kluczowych stanach były prezydent pokonał wiceprezydentkę Kamalę Harris. Republikanie odbili też Senat i są na dobrej drodze do utrzymania większości w Izbie Reprezentantów. Zastanawiamy się, co się wydarzyło, kto jest winien – i szykujemy się do następnego rozkładowego odcinka.

„Polityka na ekranie” – nasza sekcja na American Film Festival [ODCINEK SPECJALNY]
2024-11-04 07:32:00

Za chwilę dzień wyborów, ale 5 listopada zaczyna się też we Wrocławiu American Film Festival z którym od paru lat współpracujemy. Będziecie mogli się tam z nami spotkać przy następujących okazjach: 7.11, czwartek, godz. 19:30, Klub Proza Czytanie Ameryki: spotkanie z Piotrem na temat książki Willa Sommera “Uwierz w plan”. 9.11, sobota, godz. 15:00, KNH2 Fakty czy akty? Spotkanie z Łukaszem i Piotrem na temat kina politycznego w USA 9.11, sobota, godz. 19:00, Klub Proza Czytanie Ameryki: spotkanie z Łukaszem na temat “Stanów podzielonych Ameryki” 10.11, niedziela, godz. 11:00, KNH2 spotkanie Podkastu amerykańskiego: pytania, odpowiedzi, nieciekawe ciekawostki, moc atrakcji A w dniach 9-10.11, w sobotę i niedzielę będziemy zapowiadać filmy z naszej sekcji Polityka na ekranie, w czasie której pokażemy Wam sześć ciekawych, nieoczywistych filmów w których amerykańska polityka ogrywa kluczową rolę: Twarz w tłumie (A Face in the Crowd), reż. Elia Kazan, 1957 Przeżyliśmy wojnę (The Manchurian Candidate), reż. John Frankenheimer, 1962 Ten najlepszy (The Best Man), reż. Franklin Schaffner, 1964 Sieć (Network), reż. Sidney Lumet, 1976 Chwała w ukryciu (Secret Honor), reż. Robert Altman, 1984 Fakty i akty (Wag the Dog), reż. Barry Levinson, 1997 Zapraszamy!

Za chwilę dzień wyborów, ale 5 listopada zaczyna się też we Wrocławiu American Film Festival z którym od paru lat współpracujemy. Będziecie mogli się tam z nami spotkać przy następujących okazjach:

7.11, czwartek, godz. 19:30, Klub Proza

Czytanie Ameryki: spotkanie z Piotrem na temat książki Willa Sommera “Uwierz w plan”.

9.11, sobota, godz. 15:00, KNH2

Fakty czy akty? Spotkanie z Łukaszem i Piotrem na temat kina politycznego w USA

9.11, sobota, godz. 19:00, Klub Proza

Czytanie Ameryki: spotkanie z Łukaszem na temat “Stanów podzielonych Ameryki”

10.11, niedziela, godz. 11:00, KNH2

spotkanie Podkastu amerykańskiego: pytania, odpowiedzi, nieciekawe ciekawostki, moc atrakcji


A w dniach 9-10.11, w sobotę i niedzielę będziemy zapowiadać filmy z naszej sekcji Polityka na ekranie, w czasie której pokażemy Wam sześć ciekawych, nieoczywistych filmów w których amerykańska polityka ogrywa kluczową rolę:

Twarz w tłumie (A Face in the Crowd), reż. Elia Kazan, 1957

Przeżyliśmy wojnę (The Manchurian Candidate), reż. John Frankenheimer, 1962

Ten najlepszy (The Best Man), reż. Franklin Schaffner, 1964

Sieć (Network), reż. Sidney Lumet, 1976

Chwała w ukryciu (Secret Honor), reż. Robert Altman, 1984

Fakty i akty (Wag the Dog), reż. Barry Levinson, 1997


Zapraszamy!

207. Closing statement, czyli koniec kampanii prezydenckiej
2024-11-02 07:30:00

Wybory prezydenckie już 5 listopada. A właściwie ostatni dzień wyborów, bo Amerykanie mogą oddawać głosy – pocztą i osobiście – już od kilku tygodni. Kto wygra? Tego Państwu nie powiemy, bo ani sondaże stanowe, ani tym bardziej ogólnokrajowe, ani nawet wymyślne modele statystyczne nie są nam w stanie tego powiedzieć. Ostatni model opublikowany przez „The Economist” ocenia szanse obu stron równo na 50 procent. Być może pracownie sondażowe popełniają błąd i w rzeczywistości Kamala Harris lub Donald Trump są niedoszacowani. Jeśli jednak ktoś Państwu mówi, że potrafi przewidzieć wynik opiera się co najwyżej na swoich przeczuciach, nie na danych. Nie robimy więc żadnych przewidywań, ale opowiadamy o tym jak Trump i Harris kończą ten kampanię – ten pierwszy wiecem w nowojorskiej Madison Square Garden, ta druga wiecem przed Białym Domem w Waszyngtonie. Oba przemówienia różniły się pod wieloma względami – tonem wypowiedzi, językiem, diagnozą stanu kraju i propozycjami reform. Po obu jednak kandydaci musieli się tłumaczyć nie tyle z tego co sami mówili, ale co powiedzieli ich polityczni stronnicy. Wśród Demokratów nastroje jakby nieco przytłumione. Wśród Republikanów pewność zwycięstwa i przekonanie, że ewentualna porażka na pewno będzie wynikiem oszustw. Jedno jest pewne – jeśli Donald Trump przegra, nie zaakceptuje wyniku. Według najnowszych sondaży aż 4 na 10 Amerykanów obawia się wybuchu przemocy i próby odwrócenia wyników. A jeśli Harris przegra? Większość Amerykanów twierdzi, że – w odróżnieniu od Trumpa – porażkę zaakceptuje, ale czy nastroje się uspokoją? Mniej więcej 9 na 10 wyborców każdej z partii uważa, że ta druga jest zagrożeniem dla demokracji. Odpowiedź jest więc oczywista – koniec kampanii nie oznacza końca, ani nawet złagodzenia politycznej polaryzacji.

Wybory prezydenckie już 5 listopada. A właściwie ostatni dzień wyborów, bo Amerykanie mogą oddawać głosy – pocztą i osobiście – już od kilku tygodni. Kto wygra? Tego Państwu nie powiemy, bo ani sondaże stanowe, ani tym bardziej ogólnokrajowe, ani nawet wymyślne modele statystyczne nie są nam w stanie tego powiedzieć. Ostatni model opublikowany przez „The Economist” ocenia szanse obu stron równo na 50 procent. Być może pracownie sondażowe popełniają błąd i w rzeczywistości Kamala Harris lub Donald Trump są niedoszacowani. Jeśli jednak ktoś Państwu mówi, że potrafi przewidzieć wynik opiera się co najwyżej na swoich przeczuciach, nie na danych.

Nie robimy więc żadnych przewidywań, ale opowiadamy o tym jak Trump i Harris kończą ten kampanię – ten pierwszy wiecem w nowojorskiej Madison Square Garden, ta druga wiecem przed Białym Domem w Waszyngtonie. Oba przemówienia różniły się pod wieloma względami – tonem wypowiedzi, językiem, diagnozą stanu kraju i propozycjami reform. Po obu jednak kandydaci musieli się tłumaczyć nie tyle z tego co sami mówili, ale co powiedzieli ich polityczni stronnicy.

Wśród Demokratów nastroje jakby nieco przytłumione. Wśród Republikanów pewność zwycięstwa i przekonanie, że ewentualna porażka na pewno będzie wynikiem oszustw. Jedno jest pewne – jeśli Donald Trump przegra, nie zaakceptuje wyniku. Według najnowszych sondaży aż 4 na 10 Amerykanów obawia się wybuchu przemocy i próby odwrócenia wyników. A jeśli Harris przegra? Większość Amerykanów twierdzi, że – w odróżnieniu od Trumpa – porażkę zaakceptuje, ale czy nastroje się uspokoją? Mniej więcej 9 na 10 wyborców każdej z partii uważa, że ta druga jest zagrożeniem dla demokracji. Odpowiedź jest więc oczywista – koniec kampanii nie oznacza końca, ani nawet złagodzenia politycznej polaryzacji.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie