Sofizmaty
Sofizmaty, logika, fallacy, zdrowy rozsądek etc.
27 - Artyści i polityka
2024-02-03 23:14:20
Ignacy Paderewski jako studium przypadku. Artyści często wypowiadają się w kwestiach wykraczających ich dziedzinę wiedzy. Czy artyści tacy jak muzyk Paderewski słusznie wypowiadali się w kwestiach politycznych? Agnieszka Lis: www.agnieszkalis.pl https://www.facebook.com/Agnieszka.Lis.Pisarka/ https://www.facebook.com/groups/232591423844651/ https://www.instagram.com/agnieszka.lis.pisarka/ https://pl.wikipedia.org/wiki/Agnieszka_Lis
Ignacy Paderewski jako studium przypadku. Artyści często wypowiadają się w kwestiach wykraczających ich dziedzinę wiedzy. Czy artyści tacy jak muzyk Paderewski słusznie wypowiadali się w kwestiach politycznych?
Agnieszka Lis:
www.agnieszkalis.pl
https://www.facebook.com/Agnieszka.Lis.Pisarka/
https://www.facebook.com/groups/232591423844651/
https://www.instagram.com/agnieszka.lis.pisarka/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Agnieszka_Lis
Agnieszka Lis:
www.agnieszkalis.pl
https://www.facebook.com/Agnieszka.Lis.Pisarka/
https://www.facebook.com/groups/232591423844651/
https://www.instagram.com/agnieszka.lis.pisarka/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Agnieszka_Lis
26 - Definicja
2024-02-01 15:24:49
W dyskusji ważne jest zdefiniowanie terminów, które będą używane. Np. zanim zacznie się rozmawiać o sztucznej inteligencji trzeba zdefiniować termin "inteligencja". Darek Użycki książka "Wiesz, kim jestem!" https://wieszkimjestem.pl/ książka "Czy jesteś tym, który puka?" do pobrania na blogu: https://dariuszuzycki.com/ Artykuł Darka o sztucznej inteligencji https://dariuszuzycki.com/autorefleksja/ile-inteligencji-w-ai/
W dyskusji ważne jest zdefiniowanie terminów, które będą używane. Np. zanim zacznie się rozmawiać o sztucznej inteligencji trzeba zdefiniować termin "inteligencja".
Darek Użycki
książka "Wiesz, kim jestem!"
https://wieszkimjestem.pl/
książka "Czy jesteś tym, który puka?" do pobrania na blogu:
https://dariuszuzycki.com/
Artykuł Darka o sztucznej inteligencji
https://dariuszuzycki.com/autorefleksja/ile-inteligencji-w-ai/
Darek Użycki
książka "Wiesz, kim jestem!"
https://wieszkimjestem.pl/
książka "Czy jesteś tym, który puka?" do pobrania na blogu:
https://dariuszuzycki.com/
Artykuł Darka o sztucznej inteligencji
https://dariuszuzycki.com/autorefleksja/ile-inteligencji-w-ai/
25 - Co daje popełnianie błędów?
2024-01-05 15:47:51
Podkast Sofizmaty stworzyłem po to aby nagrywać informacje o błędach w rozumowaniu, błędach w dyskusji itd. Czy jednak da się nie popełniać takich błędów? Raczej nie, ale można zmniejszyć ich ilość. Dziś jednak chciałbym się zająć kwestią tego czy popełnienie takiego błędu coś nam daje? Czy zawsze jest złe? Niektóre błędy jak np. błąd kosztów utopionych może sprawić, że będziemy robić coś pozytywnego. Np. zapłacenie z góry za rok na siłownię może sprawić, że będziemy czuli się zmuszeni chodzić, aby nie stracić tych pieniędzy. Oczywiście ten błąd może mieć także negatywne konsekwencje. Nie o tym jednak chciałbym dzisiaj mówić. Nie o błędach, które mogą przynieść pozytywne rezultaty. Chciałbym dzisiaj powiedzieć co nam daje popełnianie błędów w dyskusji. Gdy mówię błąd mam na myśli nieświadomy błąd. Chodzi o sytuację gdy przedstawiamy swoją argumentację wierząc, że jest logiczna. Gdy rozmawiamy z kimś inteligentnym oraz mającym wiedzę zostaniemy wtedy skorygowani. Moglibyśmy odebrać to negatywnie, bo nikt nie lubi być korygowany. Jednak daje nam to przynajmniej dwie pozytywne rzeczy. Po pierwsze wiemy, że popełniliśmy błąd i od tego momentu jesteśmy mądrzejsi. Po drugie zapamiętamy to na dłużej. Teraz może przykład. W nauce języka obcego jedną z najlepszych metod jest rozmowa. Gdy mówimy w obcym języku, którego jeszcze nie opanowaliśmy do końca to wypowiadamy zdania w sposób jaki wydaje nam się właściwy. Dobry nauczyciel skoryguje nas wtedy i powie nam jak poprawnie powinno brzmieć takie zdanie. Im więcej będziemy mówić tym częściej będziemy korygowani, szczególnie na początku. Teraz odwróćmy tą sytuację to my jesteśmy nauczycielem języka. Gdy nasz student powie coś źle nie będziemy się z niego śmiać, ale z szacunkiem go skorygujemy. Tak samo powinniśmy postąpić w każdej innej dyskusji. Gdy ktoś powie coś błędnego to prawdopodobnie tej osobie wydaje się, że to było logiczne. Błędem z naszej strony byłoby uznanie tego kogoś za wroga. Oczywiście są ludzie, którzy celowo stosują sofizmaty, ale w większości wypadków ludzie mówią to w co naprawdę wierzą. Podsumowując. Nie bój się mówić nawet gdy nie jesteś pewny, że masz rację. Powiedz co myślisz, jak rozumujesz i poczekaj na argumenty drugiej strony. Później jeżeli okaże się, że nie miałeś racji przemyśl kontrargumenty, które usłyszałeś. Jeżeli jesteś po drugiej stronie i to ty słyszysz błędne argumenty to postaraj się z szacunkiem wyjaśnić, dlaczego twój rozmówca się myli. Dobre rzeczy, które wynikają z tego, że powiemy coś błędnego jest taka, że ktoś nas skoryguje, a więc staniemy się mądrzejsi oraz taka, że na dłużej to zapamiętamy. Dokładnie tak samo działa to przy nauce języka obcego.
Podkast Sofizmaty stworzyłem po to aby nagrywać informacje o błędach w rozumowaniu, błędach w dyskusji itd. Czy jednak da się nie popełniać takich błędów? Raczej nie, ale można zmniejszyć ich ilość. Dziś jednak chciałbym się zająć kwestią tego czy popełnienie takiego błędu coś nam daje? Czy zawsze jest złe?
Niektóre błędy jak np. błąd kosztów utopionych może sprawić, że będziemy robić coś pozytywnego. Np. zapłacenie z góry za rok na siłownię może sprawić, że będziemy czuli się zmuszeni chodzić, aby nie stracić tych pieniędzy. Oczywiście ten błąd może mieć także negatywne konsekwencje. Nie o tym jednak chciałbym dzisiaj mówić. Nie o błędach, które mogą przynieść pozytywne rezultaty. Chciałbym dzisiaj powiedzieć co nam daje popełnianie błędów w dyskusji.
Gdy mówię błąd mam na myśli nieświadomy błąd. Chodzi o sytuację gdy przedstawiamy swoją argumentację wierząc, że jest logiczna. Gdy rozmawiamy z kimś inteligentnym oraz mającym wiedzę zostaniemy wtedy skorygowani. Moglibyśmy odebrać to negatywnie, bo nikt nie lubi być korygowany. Jednak daje nam to przynajmniej dwie pozytywne rzeczy. Po pierwsze wiemy, że popełniliśmy błąd i od tego momentu jesteśmy mądrzejsi. Po drugie zapamiętamy to na dłużej.
Teraz może przykład. W nauce języka obcego jedną z najlepszych metod jest rozmowa. Gdy mówimy w obcym języku, którego jeszcze nie opanowaliśmy do końca to wypowiadamy zdania w sposób jaki wydaje nam się właściwy. Dobry nauczyciel skoryguje nas wtedy i powie nam jak poprawnie powinno brzmieć takie zdanie. Im więcej będziemy mówić tym częściej będziemy korygowani, szczególnie na początku.
Teraz odwróćmy tą sytuację to my jesteśmy nauczycielem języka. Gdy nasz student powie coś źle nie będziemy się z niego śmiać, ale z szacunkiem go skorygujemy. Tak samo powinniśmy postąpić w każdej innej dyskusji. Gdy ktoś powie coś błędnego to prawdopodobnie tej osobie wydaje się, że to było logiczne. Błędem z naszej strony byłoby uznanie tego kogoś za wroga. Oczywiście są ludzie, którzy celowo stosują sofizmaty, ale w większości wypadków ludzie mówią to w co naprawdę wierzą.
Podsumowując. Nie bój się mówić nawet gdy nie jesteś pewny, że masz rację. Powiedz co myślisz, jak rozumujesz i poczekaj na argumenty drugiej strony. Później jeżeli okaże się, że nie miałeś racji przemyśl kontrargumenty, które usłyszałeś. Jeżeli jesteś po drugiej stronie i to ty słyszysz błędne argumenty to postaraj się z szacunkiem wyjaśnić, dlaczego twój rozmówca się myli. Dobre rzeczy, które wynikają z tego, że powiemy coś błędnego jest taka, że ktoś nas skoryguje, a więc staniemy się mądrzejsi oraz taka, że na dłużej to zapamiętamy. Dokładnie tak samo działa to przy nauce języka obcego.
Niektóre błędy jak np. błąd kosztów utopionych może sprawić, że będziemy robić coś pozytywnego. Np. zapłacenie z góry za rok na siłownię może sprawić, że będziemy czuli się zmuszeni chodzić, aby nie stracić tych pieniędzy. Oczywiście ten błąd może mieć także negatywne konsekwencje. Nie o tym jednak chciałbym dzisiaj mówić. Nie o błędach, które mogą przynieść pozytywne rezultaty. Chciałbym dzisiaj powiedzieć co nam daje popełnianie błędów w dyskusji.
Gdy mówię błąd mam na myśli nieświadomy błąd. Chodzi o sytuację gdy przedstawiamy swoją argumentację wierząc, że jest logiczna. Gdy rozmawiamy z kimś inteligentnym oraz mającym wiedzę zostaniemy wtedy skorygowani. Moglibyśmy odebrać to negatywnie, bo nikt nie lubi być korygowany. Jednak daje nam to przynajmniej dwie pozytywne rzeczy. Po pierwsze wiemy, że popełniliśmy błąd i od tego momentu jesteśmy mądrzejsi. Po drugie zapamiętamy to na dłużej.
Teraz może przykład. W nauce języka obcego jedną z najlepszych metod jest rozmowa. Gdy mówimy w obcym języku, którego jeszcze nie opanowaliśmy do końca to wypowiadamy zdania w sposób jaki wydaje nam się właściwy. Dobry nauczyciel skoryguje nas wtedy i powie nam jak poprawnie powinno brzmieć takie zdanie. Im więcej będziemy mówić tym częściej będziemy korygowani, szczególnie na początku.
Teraz odwróćmy tą sytuację to my jesteśmy nauczycielem języka. Gdy nasz student powie coś źle nie będziemy się z niego śmiać, ale z szacunkiem go skorygujemy. Tak samo powinniśmy postąpić w każdej innej dyskusji. Gdy ktoś powie coś błędnego to prawdopodobnie tej osobie wydaje się, że to było logiczne. Błędem z naszej strony byłoby uznanie tego kogoś za wroga. Oczywiście są ludzie, którzy celowo stosują sofizmaty, ale w większości wypadków ludzie mówią to w co naprawdę wierzą.
Podsumowując. Nie bój się mówić nawet gdy nie jesteś pewny, że masz rację. Powiedz co myślisz, jak rozumujesz i poczekaj na argumenty drugiej strony. Później jeżeli okaże się, że nie miałeś racji przemyśl kontrargumenty, które usłyszałeś. Jeżeli jesteś po drugiej stronie i to ty słyszysz błędne argumenty to postaraj się z szacunkiem wyjaśnić, dlaczego twój rozmówca się myli. Dobre rzeczy, które wynikają z tego, że powiemy coś błędnego jest taka, że ktoś nas skoryguje, a więc staniemy się mądrzejsi oraz taka, że na dłużej to zapamiętamy. Dokładnie tak samo działa to przy nauce języka obcego.
24 - Teorie spiskowe
2023-09-16 19:36:53
Jak należy rozumieć sformułowanie "teoria spiskowa"? Czy teorie spiskowe można rozróżniać na podstawie prawdopodobieństwa, tego że są prawdziwe? Darek Użycki książka "Wiesz, kim jestem!" https://wieszkimjestem.pl/ książka "Czy jesteś tym, który puka?" do pobrania na blogu: https://dariuszuzycki.com/ książka wspomniana w audycji Sławomir Mrożek - Małe listy https://lubimyczytac.pl/ksiazka/60551/male-listy
Jak należy rozumieć sformułowanie "teoria spiskowa"? Czy teorie spiskowe można rozróżniać na podstawie prawdopodobieństwa, tego że są prawdziwe?
Darek Użycki
książka "Wiesz, kim jestem!"
https://wieszkimjestem.pl/
książka "Czy jesteś tym, który puka?" do pobrania na blogu:
https://dariuszuzycki.com/
książka wspomniana w audycji
Sławomir Mrożek - Małe listy
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/60551/male-listy
Darek Użycki
książka "Wiesz, kim jestem!"
https://wieszkimjestem.pl/
książka "Czy jesteś tym, który puka?" do pobrania na blogu:
https://dariuszuzycki.com/
książka wspomniana w audycji
Sławomir Mrożek - Małe listy
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/60551/male-listy
23 - Procrastination Bias
2023-08-22 13:03:41
Procrastination bias to po polsku błąd poznawczy prokrastynacji. Słowo bias oznacza swego rodzaju skrzywienie. To tak jakbyśmy patrzyli na świat przez szkła, które go zniekształcają. Prokrastynacja czyli odkładanie spraw na później jest właśnie spowodowana takim zniekształceniem. Podejmujemy decyzje o tym aby odłożyć zadania, bo wewnętrznie wydaje nam się, że to słuszna decyzja. Właśnie na tym polega ten błąd poznawczy i to właśnie on prowadzi do błędnej decyzji, aby odłożyć zadanie. W książce “Solving the Procrastination Puzzle” autor (Timothy A. Pychyl) przedstawia przykład: “Do rzeźnika przychodzi klient i widzi tabliczkę: Dziś regularne ceny, ale jutro wszystko za darmo. Klient więc odkłada zakup i przychodzi kolejnego dnia. Jednak właściciel sklepu wskazuje na tabliczkę: Dziś regularne ceny, ale jutro wszystko za darmo”. Jak to działa w praktyce? Wyobraź sobie, że pracujesz na 3 zmiany i że do twoich obowiązków należy także sprzątanie. Pewnego dnia nie chce ci się sprzątać. Myślisz sobie, mój zmiennik też ma obowiązek sprzątać, a więc on posprząta. Oczywiście zmiennik będzie miał dwa razy więcej pracy bo będzie musiał posprzątać po sobie i po tobie. Możemy sobie wyobrazić sytuację, gdy każdy z trzech zmienników nie posprzątał, a kupa śmieci rośnie. Jak ten przykład ma się do naszej prokrastynacji? My jesteśmy jak ten pracownik robiący na zmiany i zrzucający pracę na swoich zmienników. Jedyna różnica polega na tym, że to my jesteśmy tymi zamiennikami. Pracownik, który musi sprzątać po poprzednik zmianach czuje, że to niesprawiedliwe. Prawdopodobnie czujesz to samo. Ja poniedziałkowy nie zrobił nic i teraz ja wtorkowy mam dwa razy więcej pracy. Może zostawię to wszystko i zajmie się tym ja środowy. Po pracy czeka nas odpoczynek. Ale to przyszłość, bo teraz muszę pracować. To tak jakby ktoś zaproponował ci 1000 zł teraz lub 1000 za tydzień. Oczywiste jest, że wolimy te pieniądze od razu. Z pracą i relaksem na pierwszy rzut oka jest podobnie. Relaks teraz wydaje nam się lepszy niż relaks po pracy. Zauważmy jednak, że z pieniędzmi często jest tak, że suma odebrana później jest większa. Cierpliwość popłaca. Możemy np. wydać teraz 1000 zł lub je odłożyć i po pewnym czasie mieć 1000 zł plus odsetki. Jak to się ma do prokrastynacji. Relaks przed wykonaniem pracy i relaks po jej wykonaniu wydaje się taki sam. Jednak relaks przed to odpoczynek ze świadomością ile jeszcze trzeba zrobić. Gdy tymczasem relaks po wykonanej pracy to relaks z poczuciem dobrze spędzonego czasu i ze świadomością, że praca jest już wykonana. Oczywiście nie można tego zmierzyć, ale chyba zgodzicie się, że taki relaks gdy robota jest już wykonana jest lepszy. Może nawet dwa razy lepszy. Podsumowując. Procrastination bias to błąd poznawczy polegający na prokrastynacji, która wynika z błędnej oceny rzeczywistości. Wydaje nam się, że odkładając pracę zyskujemy. Rzeczywiście zyskujemy, ale jednocześnie gromadzimy więcej pracy na później i ostatecznie za stres w przyszłości płacimy relaksem w teraźniejszości. https://www.goodreads.com/book/show/18079767-solving-the-procrastination-puzzle https://www.youtube.com/watch?v=6a7NdW4sFIU
Procrastination bias to po polsku błąd poznawczy prokrastynacji. Słowo bias oznacza swego rodzaju skrzywienie. To tak jakbyśmy patrzyli na świat przez szkła, które go zniekształcają. Prokrastynacja czyli odkładanie spraw na później jest właśnie spowodowana takim zniekształceniem. Podejmujemy decyzje o tym aby odłożyć zadania, bo wewnętrznie wydaje nam się, że to słuszna decyzja. Właśnie na tym polega ten błąd poznawczy i to właśnie on prowadzi do błędnej decyzji, aby odłożyć zadanie.
W książce “Solving the Procrastination Puzzle” autor (Timothy A. Pychyl) przedstawia przykład: “Do rzeźnika przychodzi klient i widzi tabliczkę: Dziś regularne ceny, ale jutro wszystko za darmo. Klient więc odkłada zakup i przychodzi kolejnego dnia. Jednak właściciel sklepu wskazuje na tabliczkę: Dziś regularne ceny, ale jutro wszystko za darmo”. Jak to działa w praktyce?
Wyobraź sobie, że pracujesz na 3 zmiany i że do twoich obowiązków należy także sprzątanie. Pewnego dnia nie chce ci się sprzątać. Myślisz sobie, mój zmiennik też ma obowiązek sprzątać, a więc on posprząta. Oczywiście zmiennik będzie miał dwa razy więcej pracy bo będzie musiał posprzątać po sobie i po tobie. Możemy sobie wyobrazić sytuację, gdy każdy z trzech zmienników nie posprzątał, a kupa śmieci rośnie. Jak ten przykład ma się do naszej prokrastynacji?
My jesteśmy jak ten pracownik robiący na zmiany i zrzucający pracę na swoich zmienników. Jedyna różnica polega na tym, że to my jesteśmy tymi zamiennikami. Pracownik, który musi sprzątać po poprzednik zmianach czuje, że to niesprawiedliwe. Prawdopodobnie czujesz to samo. Ja poniedziałkowy nie zrobił nic i teraz ja wtorkowy mam dwa razy więcej pracy. Może zostawię to wszystko i zajmie się tym ja środowy.
Po pracy czeka nas odpoczynek. Ale to przyszłość, bo teraz muszę pracować. To tak jakby ktoś zaproponował ci 1000 zł teraz lub 1000 za tydzień. Oczywiste jest, że wolimy te pieniądze od razu. Z pracą i relaksem na pierwszy rzut oka jest podobnie. Relaks teraz wydaje nam się lepszy niż relaks po pracy. Zauważmy jednak, że z pieniędzmi często jest tak, że suma odebrana później jest większa. Cierpliwość popłaca. Możemy np. wydać teraz 1000 zł lub je odłożyć i po pewnym czasie mieć 1000 zł plus odsetki. Jak to się ma do prokrastynacji.
Relaks przed wykonaniem pracy i relaks po jej wykonaniu wydaje się taki sam. Jednak relaks przed to odpoczynek ze świadomością ile jeszcze trzeba zrobić. Gdy tymczasem relaks po wykonanej pracy to relaks z poczuciem dobrze spędzonego czasu i ze świadomością, że praca jest już wykonana. Oczywiście nie można tego zmierzyć, ale chyba zgodzicie się, że taki relaks gdy robota jest już wykonana jest lepszy. Może nawet dwa razy lepszy.
Podsumowując. Procrastination bias to błąd poznawczy polegający na prokrastynacji, która wynika z błędnej oceny rzeczywistości. Wydaje nam się, że odkładając pracę zyskujemy. Rzeczywiście zyskujemy, ale jednocześnie gromadzimy więcej pracy na później i ostatecznie za stres w przyszłości płacimy relaksem w teraźniejszości.
https://www.goodreads.com/book/show/18079767-solving-the-procrastination-puzzle
https://www.youtube.com/watch?v=6a7NdW4sFIU
W książce “Solving the Procrastination Puzzle” autor (Timothy A. Pychyl) przedstawia przykład: “Do rzeźnika przychodzi klient i widzi tabliczkę: Dziś regularne ceny, ale jutro wszystko za darmo. Klient więc odkłada zakup i przychodzi kolejnego dnia. Jednak właściciel sklepu wskazuje na tabliczkę: Dziś regularne ceny, ale jutro wszystko za darmo”. Jak to działa w praktyce?
Wyobraź sobie, że pracujesz na 3 zmiany i że do twoich obowiązków należy także sprzątanie. Pewnego dnia nie chce ci się sprzątać. Myślisz sobie, mój zmiennik też ma obowiązek sprzątać, a więc on posprząta. Oczywiście zmiennik będzie miał dwa razy więcej pracy bo będzie musiał posprzątać po sobie i po tobie. Możemy sobie wyobrazić sytuację, gdy każdy z trzech zmienników nie posprzątał, a kupa śmieci rośnie. Jak ten przykład ma się do naszej prokrastynacji?
My jesteśmy jak ten pracownik robiący na zmiany i zrzucający pracę na swoich zmienników. Jedyna różnica polega na tym, że to my jesteśmy tymi zamiennikami. Pracownik, który musi sprzątać po poprzednik zmianach czuje, że to niesprawiedliwe. Prawdopodobnie czujesz to samo. Ja poniedziałkowy nie zrobił nic i teraz ja wtorkowy mam dwa razy więcej pracy. Może zostawię to wszystko i zajmie się tym ja środowy.
Po pracy czeka nas odpoczynek. Ale to przyszłość, bo teraz muszę pracować. To tak jakby ktoś zaproponował ci 1000 zł teraz lub 1000 za tydzień. Oczywiste jest, że wolimy te pieniądze od razu. Z pracą i relaksem na pierwszy rzut oka jest podobnie. Relaks teraz wydaje nam się lepszy niż relaks po pracy. Zauważmy jednak, że z pieniędzmi często jest tak, że suma odebrana później jest większa. Cierpliwość popłaca. Możemy np. wydać teraz 1000 zł lub je odłożyć i po pewnym czasie mieć 1000 zł plus odsetki. Jak to się ma do prokrastynacji.
Relaks przed wykonaniem pracy i relaks po jej wykonaniu wydaje się taki sam. Jednak relaks przed to odpoczynek ze świadomością ile jeszcze trzeba zrobić. Gdy tymczasem relaks po wykonanej pracy to relaks z poczuciem dobrze spędzonego czasu i ze świadomością, że praca jest już wykonana. Oczywiście nie można tego zmierzyć, ale chyba zgodzicie się, że taki relaks gdy robota jest już wykonana jest lepszy. Może nawet dwa razy lepszy.
Podsumowując. Procrastination bias to błąd poznawczy polegający na prokrastynacji, która wynika z błędnej oceny rzeczywistości. Wydaje nam się, że odkładając pracę zyskujemy. Rzeczywiście zyskujemy, ale jednocześnie gromadzimy więcej pracy na później i ostatecznie za stres w przyszłości płacimy relaksem w teraźniejszości.
https://www.goodreads.com/book/show/18079767-solving-the-procrastination-puzzle
https://www.youtube.com/watch?v=6a7NdW4sFIU
22 - Analfabeci i literaci
2023-08-14 10:04:19
Autorem pierwszej nowoczesnej techniki wykonywania cięcia cesarskiego był włoski położnik Eduardo Porro. 147 lat temu w 1876 włoski położnik Eduardo Porro wprowadził cięcie połączone z amputacją trzonu macicy. Szanse matki na przeżycie wzrastały do 60%. Pięć lat później Ferdynand Kehrer ulepszył tą metodę. Ludzie potrafiący pisać mogą przekazać swoje odkrycia kolejnym pokoleniom. Analfabeci też to potrafią, ale wyłącznie ustnie. Przekazywanie ustne jest synchroniczne, bo obie strony muszą zarezerwować na to czas. Przekazywanie pisemne jest asynchroniczne, bo przekazujący wiedzę i korzystający z niej robią to w czasie, który jest wygodny dla każdej ze stron.
Autorem pierwszej nowoczesnej techniki wykonywania cięcia cesarskiego był włoski położnik Eduardo Porro. 147 lat temu w 1876 włoski położnik Eduardo Porro wprowadził cięcie połączone z amputacją trzonu macicy. Szanse matki na przeżycie wzrastały do 60%. Pięć lat później Ferdynand Kehrer ulepszył tą metodę.
Ludzie potrafiący pisać mogą przekazać swoje odkrycia kolejnym pokoleniom. Analfabeci też to potrafią, ale wyłącznie ustnie. Przekazywanie ustne jest synchroniczne, bo obie strony muszą zarezerwować na to czas. Przekazywanie pisemne jest asynchroniczne, bo przekazujący wiedzę i korzystający z niej robią to w czasie, który jest wygodny dla każdej ze stron.
Ludzie potrafiący pisać mogą przekazać swoje odkrycia kolejnym pokoleniom. Analfabeci też to potrafią, ale wyłącznie ustnie. Przekazywanie ustne jest synchroniczne, bo obie strony muszą zarezerwować na to czas. Przekazywanie pisemne jest asynchroniczne, bo przekazujący wiedzę i korzystający z niej robią to w czasie, który jest wygodny dla każdej ze stron.
21 - Polityczna poprawność
2023-07-31 22:18:46
Chciałbym się dziś zająć terminem “polityczna poprawność”. Co oznacza ten termin? Jaka jest historia jego użycia? Czy należy się stosować do wymagań politycznej poprawności? Zacznijmy od samego terminu. Dlaczego ten termin składa się z dwóch słów? Czy nie wystarczy powiedzieć po prostu “poprawność”? Wg słownika “poprawny” to (1) zgodny z faktami i logiką, (2) zgodny z konwenansem i (3) zgodny z normami. Mi najbliższa jest ta pierwsza definicja. Nagrywając swoje odcinki ja chcę, aby moje wypowiedzi były poprawne czyli zgodne z faktami i logiką. Czy mi się to udaje to już wy oceńcie. Ta druga i trzecia definicja są do siebie dość podobne, bo konwenanse to normy zachowania w jakimś środowisku. Czyli “zgodny z konwenansem” i “zgodny z normami” to podobne terminy. Zauważmy jednak, że pierwsza definicja jest obiektywna, bo “poprawny” wg tej pierwszej definicji to zgodny z faktami i logiką. Za to druga i trzecia definicja są subiektywne, bo przecież ktoś te konwenanse czy normy ustalił. Tak więc ktoś może mówić czy postępować poprawnie wg jednej grupy i jednocześnie niepoprawnie wg innej, bo każda z tych grup może mieć inne normy. Podobnie jest z “poprawnością polityczną”. Sam ten termin wyjawia, że jakiś polityk ustala co jest poprawne, a co nie jest. Gdzie leży tutaj problem? Zauważmy, że np. normy katolickie są stałe. Mogą się komuś nie podobać. Wiadomo jednak jakie są i postępowanie zgodnie z normami katolickimi jest jasne i wiadomo co oznacza poprawne katolickie zachowanie. Niestety “polityczna poprawność” wciąż się zmienia. Np. Barack Obama został wybrany na prezydenta pierwszy raz w 2008 roku. Był wtedy przeciwny małżeństwom homoseksualnym. Jednak podczas drugiej kadencji zmienił w tej sprawie zdanie. Czy możemy uznać Obamę za tego, który decydował co jest poprawne politycznie? Myślę, że tak. Dwukrotnie wygrał on wybory co dowodzi, że większość wyborców uznała jego poglądy. Tak więc w 2004 można było być poprawnym politycznie i jednocześnie przeciwko małżeństwom homoseksualnym. Jednak w 2014 roku bycie przeciwnym takim małżeństwom było już niepoprawne politycznie. Polityczna poprawność oznacza szczególnie unikanie zwrotów, które ktoś może uznać za obraźliwe. Niektórzy zwolennicy “politycznej poprawności” twierdzą, że to jest po prostu grzeczne. Rzeczywiście, jeżeli jakaś czarnoskóra osoba powie mi, że nie lubi słowa “Murzyn” to ja chętnie się dostosuje do jej prośby i użyję innego słowa, które zaproponuje. Oczywiście to zastępcze słowo musi być jednoznaczne. Nagrałem osobny odcinek poświęcony polskiemu określeniu “Murzyn” i krytykowałem tam terminy, które próbuje się używać zamiast tego słowa. Teraz może przykład Cyganów. Gdy przyjechałem do UK mieszkałem na pokoju u cygańskiej rodziny. Byli to litewscy Cyganie, mówiący trochę po polsku. Im nie przeszkadzało słowo “Cygan”. Później poznałem inną rodzinę, też tutaj w UK. Byli to polscy Cyganie. Pytałem tej znajomej o to określenie. Powiedziała, że go nie lubi. Nie lubi, żeby ją nazywać Cyganką. Pytałem jednak o określenia typu “cygańska muzyka”. Z tym nie miała problemu. Nie przeszkadzało jej też użycie słowa “Cygan” w piosence “Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma” czy “Zagraj mi piękny Cyganie”. Moje zdanie jest takie. Jeżeli jakiś Cygan poprosi cię, aby używać słowa Rom to warto się do tego dostosować. Ale jak ktoś wypowiada się jako reprezentant wszystkich Cyganów, że należy używać słowa Romowie to przekracza swoje kompetencje. Nikt nie ma prawa głosić, że jest reprezentantem wszystkich Cyganów. To samo dotyczy słowa Murzyn. Polski poseł Killion Munyama zapytany, czy uważa słowo „Murzyn” za obraźliwe, odpowiedział twierdząco, dodając, że „murzyn kojarzy się ze złymi powiedzeniami typu »sto lat za murzynami« i jest obraźliwym określeniem”. Zauważmy to jest zdanie tego czarnoskórego posła. Ma do niego prawo. Czy jednak ma prawo zmuszać wszystkich Polaków do zaprzestanie używania tego słowa? Na koniec trochę historii. Zwrot “poprawność polityczna” powstał wraz z komunizmem w Rosji w 1917 roku. Chodziło o to, że coś jest poprawne, ale nie jest zgodnie z wytycznymi partyjnymi. Stąd właśnie nazwa. Zauważmy, że to jest oksymoron, bo albo coś jest poprawne, albo jest polityczne. Nie chciałbym uogólniać, ale polityka polega na kłamaniu lub chociaż na mówieniu półprawd. Tak więc połączenie słów “poprawność” i “polityka” mi wydaje się oksymoronem. Na czym dzisiaj polega taka “poprawność polityczna”? Np. na unikaniu słów, które są prawdziwe, ale mogą kogoś urazić. Np. ktoś może być otyły czyli mieć nadwagę. W takim wypadku powiedzenie o tej osobie, że jest otyła jest poprawne, ale niepoprawne politycznie. Zauważcie, że polityczna poprawność zachęca do tego aby unikać poprawnych wyrażeń. Podsumowując. “Poprawność polityczna” to termin stworzony przez komunistów w Rosji w 1917. Został później przeniesiony na zachód przez zachodnich komunistów i socjalistów, a ostatecznie wszedł do całej polityki. Ten termin oznacza, że ktoś, jakiś polityk ustala, co jest poprawne, a co nie. Niestety polityka się wciąż zmienia tak więc i to co jest, a co nie jest poprawne politycznie także się zmienia. Polityczna poprawność to nie jest to samo co grzeczność. Grzeczni jesteśmy wobec konkretnej osoby, np. kogoś czarnoskórego czy kogoś pochodzenia romskiego. Poprawność polityczna to odgórne wyznaczanie norm zachowań.
Chciałbym się dziś zająć terminem “polityczna poprawność”. Co oznacza ten termin? Jaka jest historia jego użycia? Czy należy się stosować do wymagań politycznej poprawności? Zacznijmy od samego terminu. Dlaczego ten termin składa się z dwóch słów? Czy nie wystarczy powiedzieć po prostu “poprawność”? Wg słownika “poprawny” to (1) zgodny z faktami i logiką, (2) zgodny z konwenansem i (3) zgodny z normami. Mi najbliższa jest ta pierwsza definicja. Nagrywając swoje odcinki ja chcę, aby moje wypowiedzi były poprawne czyli zgodne z faktami i logiką. Czy mi się to udaje to już wy oceńcie. Ta druga i trzecia definicja są do siebie dość podobne, bo konwenanse to normy zachowania w jakimś środowisku. Czyli “zgodny z konwenansem” i “zgodny z normami” to podobne terminy. Zauważmy jednak, że pierwsza definicja jest obiektywna, bo “poprawny” wg tej pierwszej definicji to zgodny z faktami i logiką. Za to druga i trzecia definicja są subiektywne, bo przecież ktoś te konwenanse czy normy ustalił. Tak więc ktoś może mówić czy postępować poprawnie wg jednej grupy i jednocześnie niepoprawnie wg innej, bo każda z tych grup może mieć inne normy.
Podobnie jest z “poprawnością polityczną”. Sam ten termin wyjawia, że jakiś polityk ustala co jest poprawne, a co nie jest. Gdzie leży tutaj problem? Zauważmy, że np. normy katolickie są stałe. Mogą się komuś nie podobać. Wiadomo jednak jakie są i postępowanie zgodnie z normami katolickimi jest jasne i wiadomo co oznacza poprawne katolickie zachowanie. Niestety “polityczna poprawność” wciąż się zmienia. Np. Barack Obama został wybrany na prezydenta pierwszy raz w 2008 roku. Był wtedy przeciwny małżeństwom homoseksualnym. Jednak podczas drugiej kadencji zmienił w tej sprawie zdanie. Czy możemy uznać Obamę za tego, który decydował co jest poprawne politycznie? Myślę, że tak. Dwukrotnie wygrał on wybory co dowodzi, że większość wyborców uznała jego poglądy. Tak więc w 2004 można było być poprawnym politycznie i jednocześnie przeciwko małżeństwom homoseksualnym. Jednak w 2014 roku bycie przeciwnym takim małżeństwom było już niepoprawne politycznie.
Polityczna poprawność oznacza szczególnie unikanie zwrotów, które ktoś może uznać za obraźliwe. Niektórzy zwolennicy “politycznej poprawności” twierdzą, że to jest po prostu grzeczne. Rzeczywiście, jeżeli jakaś czarnoskóra osoba powie mi, że nie lubi słowa “Murzyn” to ja chętnie się dostosuje do jej prośby i użyję innego słowa, które zaproponuje. Oczywiście to zastępcze słowo musi być jednoznaczne. Nagrałem osobny odcinek poświęcony polskiemu określeniu “Murzyn” i krytykowałem tam terminy, które próbuje się używać zamiast tego słowa. Teraz może przykład Cyganów. Gdy przyjechałem do UK mieszkałem na pokoju u cygańskiej rodziny. Byli to litewscy Cyganie, mówiący trochę po polsku. Im nie przeszkadzało słowo “Cygan”. Później poznałem inną rodzinę, też tutaj w UK. Byli to polscy Cyganie. Pytałem tej znajomej o to określenie. Powiedziała, że go nie lubi. Nie lubi, żeby ją nazywać Cyganką. Pytałem jednak o określenia typu “cygańska muzyka”. Z tym nie miała problemu. Nie przeszkadzało jej też użycie słowa “Cygan” w piosence “Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma” czy “Zagraj mi piękny Cyganie”.
Moje zdanie jest takie. Jeżeli jakiś Cygan poprosi cię, aby używać słowa Rom to warto się do tego dostosować. Ale jak ktoś wypowiada się jako reprezentant wszystkich Cyganów, że należy używać słowa Romowie to przekracza swoje kompetencje. Nikt nie ma prawa głosić, że jest reprezentantem wszystkich Cyganów. To samo dotyczy słowa Murzyn. Polski poseł Killion Munyama zapytany, czy uważa słowo „Murzyn” za obraźliwe, odpowiedział twierdząco, dodając, że „murzyn kojarzy się ze złymi powiedzeniami typu »sto lat za murzynami« i jest obraźliwym określeniem”. Zauważmy to jest zdanie tego czarnoskórego posła. Ma do niego prawo. Czy jednak ma prawo zmuszać wszystkich Polaków do zaprzestanie używania tego słowa?
Na koniec trochę historii. Zwrot “poprawność polityczna” powstał wraz z komunizmem w Rosji w 1917 roku. Chodziło o to, że coś jest poprawne, ale nie jest zgodnie z wytycznymi partyjnymi. Stąd właśnie nazwa. Zauważmy, że to jest oksymoron, bo albo coś jest poprawne, albo jest polityczne. Nie chciałbym uogólniać, ale polityka polega na kłamaniu lub chociaż na mówieniu półprawd. Tak więc połączenie słów “poprawność” i “polityka” mi wydaje się oksymoronem. Na czym dzisiaj polega taka “poprawność polityczna”? Np. na unikaniu słów, które są prawdziwe, ale mogą kogoś urazić. Np. ktoś może być otyły czyli mieć nadwagę. W takim wypadku powiedzenie o tej osobie, że jest otyła jest poprawne, ale niepoprawne politycznie. Zauważcie, że polityczna poprawność zachęca do tego aby unikać poprawnych wyrażeń.
Podsumowując. “Poprawność polityczna” to termin stworzony przez komunistów w Rosji w 1917. Został później przeniesiony na zachód przez zachodnich komunistów i socjalistów, a ostatecznie wszedł do całej polityki. Ten termin oznacza, że ktoś, jakiś polityk ustala, co jest poprawne, a co nie. Niestety polityka się wciąż zmienia tak więc i to co jest, a co nie jest poprawne politycznie także się zmienia. Polityczna poprawność to nie jest to samo co grzeczność. Grzeczni jesteśmy wobec konkretnej osoby, np. kogoś czarnoskórego czy kogoś pochodzenia romskiego. Poprawność polityczna to odgórne wyznaczanie norm zachowań.
Podobnie jest z “poprawnością polityczną”. Sam ten termin wyjawia, że jakiś polityk ustala co jest poprawne, a co nie jest. Gdzie leży tutaj problem? Zauważmy, że np. normy katolickie są stałe. Mogą się komuś nie podobać. Wiadomo jednak jakie są i postępowanie zgodnie z normami katolickimi jest jasne i wiadomo co oznacza poprawne katolickie zachowanie. Niestety “polityczna poprawność” wciąż się zmienia. Np. Barack Obama został wybrany na prezydenta pierwszy raz w 2008 roku. Był wtedy przeciwny małżeństwom homoseksualnym. Jednak podczas drugiej kadencji zmienił w tej sprawie zdanie. Czy możemy uznać Obamę za tego, który decydował co jest poprawne politycznie? Myślę, że tak. Dwukrotnie wygrał on wybory co dowodzi, że większość wyborców uznała jego poglądy. Tak więc w 2004 można było być poprawnym politycznie i jednocześnie przeciwko małżeństwom homoseksualnym. Jednak w 2014 roku bycie przeciwnym takim małżeństwom było już niepoprawne politycznie.
Polityczna poprawność oznacza szczególnie unikanie zwrotów, które ktoś może uznać za obraźliwe. Niektórzy zwolennicy “politycznej poprawności” twierdzą, że to jest po prostu grzeczne. Rzeczywiście, jeżeli jakaś czarnoskóra osoba powie mi, że nie lubi słowa “Murzyn” to ja chętnie się dostosuje do jej prośby i użyję innego słowa, które zaproponuje. Oczywiście to zastępcze słowo musi być jednoznaczne. Nagrałem osobny odcinek poświęcony polskiemu określeniu “Murzyn” i krytykowałem tam terminy, które próbuje się używać zamiast tego słowa. Teraz może przykład Cyganów. Gdy przyjechałem do UK mieszkałem na pokoju u cygańskiej rodziny. Byli to litewscy Cyganie, mówiący trochę po polsku. Im nie przeszkadzało słowo “Cygan”. Później poznałem inną rodzinę, też tutaj w UK. Byli to polscy Cyganie. Pytałem tej znajomej o to określenie. Powiedziała, że go nie lubi. Nie lubi, żeby ją nazywać Cyganką. Pytałem jednak o określenia typu “cygańska muzyka”. Z tym nie miała problemu. Nie przeszkadzało jej też użycie słowa “Cygan” w piosence “Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma” czy “Zagraj mi piękny Cyganie”.
Moje zdanie jest takie. Jeżeli jakiś Cygan poprosi cię, aby używać słowa Rom to warto się do tego dostosować. Ale jak ktoś wypowiada się jako reprezentant wszystkich Cyganów, że należy używać słowa Romowie to przekracza swoje kompetencje. Nikt nie ma prawa głosić, że jest reprezentantem wszystkich Cyganów. To samo dotyczy słowa Murzyn. Polski poseł Killion Munyama zapytany, czy uważa słowo „Murzyn” za obraźliwe, odpowiedział twierdząco, dodając, że „murzyn kojarzy się ze złymi powiedzeniami typu »sto lat za murzynami« i jest obraźliwym określeniem”. Zauważmy to jest zdanie tego czarnoskórego posła. Ma do niego prawo. Czy jednak ma prawo zmuszać wszystkich Polaków do zaprzestanie używania tego słowa?
Na koniec trochę historii. Zwrot “poprawność polityczna” powstał wraz z komunizmem w Rosji w 1917 roku. Chodziło o to, że coś jest poprawne, ale nie jest zgodnie z wytycznymi partyjnymi. Stąd właśnie nazwa. Zauważmy, że to jest oksymoron, bo albo coś jest poprawne, albo jest polityczne. Nie chciałbym uogólniać, ale polityka polega na kłamaniu lub chociaż na mówieniu półprawd. Tak więc połączenie słów “poprawność” i “polityka” mi wydaje się oksymoronem. Na czym dzisiaj polega taka “poprawność polityczna”? Np. na unikaniu słów, które są prawdziwe, ale mogą kogoś urazić. Np. ktoś może być otyły czyli mieć nadwagę. W takim wypadku powiedzenie o tej osobie, że jest otyła jest poprawne, ale niepoprawne politycznie. Zauważcie, że polityczna poprawność zachęca do tego aby unikać poprawnych wyrażeń.
Podsumowując. “Poprawność polityczna” to termin stworzony przez komunistów w Rosji w 1917. Został później przeniesiony na zachód przez zachodnich komunistów i socjalistów, a ostatecznie wszedł do całej polityki. Ten termin oznacza, że ktoś, jakiś polityk ustala, co jest poprawne, a co nie. Niestety polityka się wciąż zmienia tak więc i to co jest, a co nie jest poprawne politycznie także się zmienia. Polityczna poprawność to nie jest to samo co grzeczność. Grzeczni jesteśmy wobec konkretnej osoby, np. kogoś czarnoskórego czy kogoś pochodzenia romskiego. Poprawność polityczna to odgórne wyznaczanie norm zachowań.
20 - Murzyn czy Afroamerykanin
2023-07-18 16:51:12
My Polacy używamy wobec naszych zachodnich sąsiadów określenia “Niemiec”. Jest to bardzo stare, bo wręcz prasłowiańskie słowo oznaczające kogoś mówiącego niewyraźnie lub wręcz niemego. Było to przezwisko, które przyjęło się jako nazwa kraju zamieszkiwanego przez plemiona germańskie czyli z naszego punktu widzenia ludzi, którzy byli niemi lub bełkotali. Podobne znaczenie ma słowo “barbarzyńca”. Było to określenie przez Greków innych narodów. Wg nich inni ludzie nie potrafili mówić normalnie tylko powtarzali: bar bar i stąd określenie barbarzyńca. Tak więc określenie “Niemiec” jest obraźliwe. Czy powinniśmy je zmienić? Tutaj pojawia się kolejny problem. Ludzie często całą grupę określają mianem tej części, którą najlepiej znają. Np. ktoś zna jednego Chińczyka i myśli, że wszyscy inni Chińczycy są taki sami. Np. Włosi mówią na Niemców “Tedeschi”, Hiszpanie mówią na Niemcy “Alemania”. Jest to spowodowane tym, że Włosi mieli głównie do czynienia z jednym plemieniem germańskim i od tego plemiona nazwali inne Tedeschi. Podobnie Hiszpanie i Francuzi mieli do czynienia z Alamanami i z tego powodu mówią na Niemców “Alemania”. My popełniamy ten sam błąd używając nazwy Holandia. Holandia to tylko jedna z części kraju, a nie całość. Przejdźmy do określenia Murzyn. Słowo “Murzyn” pochodzi od łacińskiego słowa Maurus. Chodzi o plemiona z północnej Afryki, nazywane Maurami. Z nimi walczyli np. Hiszpanie podczas rekonkwisty Hiszpanii i to właśnie Maurów wygnano z powrotem do Afryki. Zauważmy, że ci Maurowie to są ludzie o śniadym kolorze skóry i nie są tak czarni jak pozostali jej mieszkańcy. Mamy więc tutaj typowy błąd jaki popełniają np. Hiszpanie mówiąc na Niemców Alemanes czy Włosi nazywając ich Tedeschi. Tak samo używając nazwy Murzyn w zasadzie mówimy o mieszkańcach północnej Afryki, którzy nie są czarni ale są śniadzi. Jednak przez wieki to słowo zmieniło znaczenie i dzisiaj słowo Murzyn określa właśnie czarnego mieszkańca Afryki. Tak jak hiszpańskie słowo Aleman nie oznacza członka plemienia Alemanów, ale każdego Niemca, nawet takiego, który pochodzi z innego plemiona. Gdybyśmy więc chcieli zmienić określenie Murzyn z tego powodu, że kiedyś miało inne znaczenie to dokładnie to samo powinni zrobić Włosi i Hiszpanie w nazwie Niemców. Z kolei gdyby ktoś twierdził, że należy przestać używać słowa Murzyn bo jest obraźliwe to czy nie powinniśmy najpierw przestać nazywać naszych zachodnich sąsiadów Niemcami. To przecież jest obraźliwe określenie. Zauważmy jednak, że określenie Niemiec jest na pewno obraźliwe. Czy jednak określenie Murzyn także jest obraźliwe? W słownikach polsko-angielskich często tłumaczy się słowo “Murzyn” na angielskie słow “Niger”. To ostatnie określenie jest wysoce obraźliwe i np. w UK dzieci są wyrzucane ze szkoły tylko za użycie słowa “Niger”. Jeżeli więc np. ktoś, kto uważa słowo “Niger” za wysoce obraźliwe wobec osób o czarnym kolorze skóry i sprawdzi w słowniku, że jego polskim odpowiednikiem jest Murzyn to myśli, że Murzyn także jest obraźliwym określeniem. Czy więc należy zaprzestać używania tego słowa. Problemem są zamienniki. W krajach anglosaskich stosuje się termin Afroamerykanin. Zauważmy jednak, że Murzyn mieszkający w Polsce nie jest Amerykaninem, ale Polakiem, a więc nie możemy go nazwać Afroamerykaninem tylko kimś w rodzaju Afropolaka. Jednak aby użyć terminu Afropolak musimy wiedzieć czy ta osoba ma polskie obywatelstwo. Np. turysta z Kenii zwiedzający USA to Afrykańczyk, a nie Afroamerykanin, bo to obywatel Kenii, a nie USA. Tak więc widząc czarny kolor skóry nie możemy użyć poprawnej nazwy nie wiedząc czy ta osoba jest Amerykaninem. Co jednak gdy wiemy, że dany Murzyn ma obywatelstwo USA czy wtedy od razu można użyć określenia Afroamerykanin. Nie, gdzieś tak połowa Murzynów w Stanach Zjednoczonych to Afrokaraibowie. Tak więc aby użyć poprawnego określenia musimy wiedzieć czy dany Murzyn ma obywatelstwo Stanów Zjednoczonych i czy podchodzi z Afryki czy może z Karaibów. Dodatkowym problemem z określeniem Afroamerykanin jest takie, że to określenie nic nie mówi o kolorze skóry takiego mieszkańca. Afroamerykanin znaczy po prostu Amerykanin pochodzenia afrykańskiego. Elon Musk urodził się w Afryce, a teraz mieszka w USA. Tak więc wg tej definicji Elon Musk jest Afroamerykaninem. Podobnie Arab mieszkający w Egipcie, który wyjedzie do USA. Jego też można by nazwać Afroamerykaninem. Bo urodził się w Egipcie i wyemigrował do USA. Jednak ludzie używający określenia Afroamerykanin mają na myśli kogoś o czarnym kolorze skóry. Czy widzicie jak mylące jest określenie Afroamerykanin? Z tego powodu osobiście jestem za określeniem Murzyn, które jest jednoznaczne. O wiele łatwiej jest wymienić określenie Cygan na Rom. Tutaj nie ma problemu ze zrozumieniem. Pojawia się jednak tutaj problem zmuszania innych do stosowania swoich terminów. Romowie uważają, że określeniach ich w różnych krajach nabrały negatywnych znaczeń i z tego powodu promują w XX wieku określenie Romowie. Czy można innych ludzi zmusić do tego aby nazywali jakąś grupę narodową lub etniczną innym określeniem? Zauważmy, że Ukraińcy to są Rusini. Jednak określenie Ruś kojarzy nam się głównie z Rosją. Z tego powodu ukraińscy narodowcy zaczęli promować określenia Ukraina i Ukraińcy. Dzisiaj chyba wszyscy stosują tą nazwę. Dochodzi nawet do takich rzeczy, że pierogi ruskie zaczęto nazywać pierogami ukraińskimi. A przecież ruskie pochodzi od Rusi czyli od państwa, którego stolicą był Kijów czyli Ukraina. Tak więc historycznie ruskie i ukraińskie mają bardzo podobne znaczenie. Ten przykład jednak pokazuje, że jakaś grupa np. Ukraińcy może spowodować, że ludzie z innych narodów zaczną używać nowej nazwy. Podsumowując słowo Murzyn pochodzi od słowa Maur czyli od śniadego mieszkańca Afryki. Później jednak zmieniło znaczenie i teraz określa czarnoskórego mieszkańca tego kontynentu. Nie ma dobrego zamiennika tego słowa, bo Afroamerykanin jest mylącym pojęciem. Dodatkowo w grę wchodzi kwestia tego czy inni ludzie mogą nas zmuszać do używania nowych terminów?
My Polacy używamy wobec naszych zachodnich sąsiadów określenia “Niemiec”. Jest to bardzo stare, bo wręcz prasłowiańskie słowo oznaczające kogoś mówiącego niewyraźnie lub wręcz niemego. Było to przezwisko, które przyjęło się jako nazwa kraju zamieszkiwanego przez plemiona germańskie czyli z naszego punktu widzenia ludzi, którzy byli niemi lub bełkotali. Podobne znaczenie ma słowo “barbarzyńca”. Było to określenie przez Greków innych narodów. Wg nich inni ludzie nie potrafili mówić normalnie tylko powtarzali: bar bar i stąd określenie barbarzyńca. Tak więc określenie “Niemiec” jest obraźliwe. Czy powinniśmy je zmienić?
Tutaj pojawia się kolejny problem. Ludzie często całą grupę określają mianem tej części, którą najlepiej znają. Np. ktoś zna jednego Chińczyka i myśli, że wszyscy inni Chińczycy są taki sami. Np. Włosi mówią na Niemców “Tedeschi”, Hiszpanie mówią na Niemcy “Alemania”. Jest to spowodowane tym, że Włosi mieli głównie do czynienia z jednym plemieniem germańskim i od tego plemiona nazwali inne Tedeschi. Podobnie Hiszpanie i Francuzi mieli do czynienia z Alamanami i z tego powodu mówią na Niemców “Alemania”. My popełniamy ten sam błąd używając nazwy Holandia. Holandia to tylko jedna z części kraju, a nie całość. Przejdźmy do określenia Murzyn.
Słowo “Murzyn” pochodzi od łacińskiego słowa Maurus. Chodzi o plemiona z północnej Afryki, nazywane Maurami. Z nimi walczyli np. Hiszpanie podczas rekonkwisty Hiszpanii i to właśnie Maurów wygnano z powrotem do Afryki. Zauważmy, że ci Maurowie to są ludzie o śniadym kolorze skóry i nie są tak czarni jak pozostali jej mieszkańcy. Mamy więc tutaj typowy błąd jaki popełniają np. Hiszpanie mówiąc na Niemców Alemanes czy Włosi nazywając ich Tedeschi. Tak samo używając nazwy Murzyn w zasadzie mówimy o mieszkańcach północnej Afryki, którzy nie są czarni ale są śniadzi. Jednak przez wieki to słowo zmieniło znaczenie i dzisiaj słowo Murzyn określa właśnie czarnego mieszkańca Afryki. Tak jak hiszpańskie słowo Aleman nie oznacza członka plemienia Alemanów, ale każdego Niemca, nawet takiego, który pochodzi z innego plemiona.
Gdybyśmy więc chcieli zmienić określenie Murzyn z tego powodu, że kiedyś miało inne znaczenie to dokładnie to samo powinni zrobić Włosi i Hiszpanie w nazwie Niemców. Z kolei gdyby ktoś twierdził, że należy przestać używać słowa Murzyn bo jest obraźliwe to czy nie powinniśmy najpierw przestać nazywać naszych zachodnich sąsiadów Niemcami. To przecież jest obraźliwe określenie. Zauważmy jednak, że określenie Niemiec jest na pewno obraźliwe. Czy jednak określenie Murzyn także jest obraźliwe?
W słownikach polsko-angielskich często tłumaczy się słowo “Murzyn” na angielskie słow “Niger”. To ostatnie określenie jest wysoce obraźliwe i np. w UK dzieci są wyrzucane ze szkoły tylko za użycie słowa “Niger”. Jeżeli więc np. ktoś, kto uważa słowo “Niger” za wysoce obraźliwe wobec osób o czarnym kolorze skóry i sprawdzi w słowniku, że jego polskim odpowiednikiem jest Murzyn to myśli, że Murzyn także jest obraźliwym określeniem. Czy więc należy zaprzestać używania tego słowa. Problemem są zamienniki.
W krajach anglosaskich stosuje się termin Afroamerykanin. Zauważmy jednak, że Murzyn mieszkający w Polsce nie jest Amerykaninem, ale Polakiem, a więc nie możemy go nazwać Afroamerykaninem tylko kimś w rodzaju Afropolaka. Jednak aby użyć terminu Afropolak musimy wiedzieć czy ta osoba ma polskie obywatelstwo. Np. turysta z Kenii zwiedzający USA to Afrykańczyk, a nie Afroamerykanin, bo to obywatel Kenii, a nie USA. Tak więc widząc czarny kolor skóry nie możemy użyć poprawnej nazwy nie wiedząc czy ta osoba jest Amerykaninem. Co jednak gdy wiemy, że dany Murzyn ma obywatelstwo USA czy wtedy od razu można użyć określenia Afroamerykanin. Nie, gdzieś tak połowa Murzynów w Stanach Zjednoczonych to Afrokaraibowie. Tak więc aby użyć poprawnego określenia musimy wiedzieć czy dany Murzyn ma obywatelstwo Stanów Zjednoczonych i czy podchodzi z Afryki czy może z Karaibów.
Dodatkowym problemem z określeniem Afroamerykanin jest takie, że to określenie nic nie mówi o kolorze skóry takiego mieszkańca. Afroamerykanin znaczy po prostu Amerykanin pochodzenia afrykańskiego. Elon Musk urodził się w Afryce, a teraz mieszka w USA. Tak więc wg tej definicji Elon Musk jest Afroamerykaninem. Podobnie Arab mieszkający w Egipcie, który wyjedzie do USA. Jego też można by nazwać Afroamerykaninem. Bo urodził się w Egipcie i wyemigrował do USA. Jednak ludzie używający określenia Afroamerykanin mają na myśli kogoś o czarnym kolorze skóry. Czy widzicie jak mylące jest określenie Afroamerykanin?
Z tego powodu osobiście jestem za określeniem Murzyn, które jest jednoznaczne. O wiele łatwiej jest wymienić określenie Cygan na Rom. Tutaj nie ma problemu ze zrozumieniem. Pojawia się jednak tutaj problem zmuszania innych do stosowania swoich terminów. Romowie uważają, że określeniach ich w różnych krajach nabrały negatywnych znaczeń i z tego powodu promują w XX wieku określenie Romowie. Czy można innych ludzi zmusić do tego aby nazywali jakąś grupę narodową lub etniczną innym określeniem?
Zauważmy, że Ukraińcy to są Rusini. Jednak określenie Ruś kojarzy nam się głównie z Rosją. Z tego powodu ukraińscy narodowcy zaczęli promować określenia Ukraina i Ukraińcy. Dzisiaj chyba wszyscy stosują tą nazwę. Dochodzi nawet do takich rzeczy, że pierogi ruskie zaczęto nazywać pierogami ukraińskimi. A przecież ruskie pochodzi od Rusi czyli od państwa, którego stolicą był Kijów czyli Ukraina. Tak więc historycznie ruskie i ukraińskie mają bardzo podobne znaczenie. Ten przykład jednak pokazuje, że jakaś grupa np. Ukraińcy może spowodować, że ludzie z innych narodów zaczną używać nowej nazwy.
Podsumowując słowo Murzyn pochodzi od słowa Maur czyli od śniadego mieszkańca Afryki. Później jednak zmieniło znaczenie i teraz określa czarnoskórego mieszkańca tego kontynentu. Nie ma dobrego zamiennika tego słowa, bo Afroamerykanin jest mylącym pojęciem. Dodatkowo w grę wchodzi kwestia tego czy inni ludzie mogą nas zmuszać do używania nowych terminów?
Tutaj pojawia się kolejny problem. Ludzie często całą grupę określają mianem tej części, którą najlepiej znają. Np. ktoś zna jednego Chińczyka i myśli, że wszyscy inni Chińczycy są taki sami. Np. Włosi mówią na Niemców “Tedeschi”, Hiszpanie mówią na Niemcy “Alemania”. Jest to spowodowane tym, że Włosi mieli głównie do czynienia z jednym plemieniem germańskim i od tego plemiona nazwali inne Tedeschi. Podobnie Hiszpanie i Francuzi mieli do czynienia z Alamanami i z tego powodu mówią na Niemców “Alemania”. My popełniamy ten sam błąd używając nazwy Holandia. Holandia to tylko jedna z części kraju, a nie całość. Przejdźmy do określenia Murzyn.
Słowo “Murzyn” pochodzi od łacińskiego słowa Maurus. Chodzi o plemiona z północnej Afryki, nazywane Maurami. Z nimi walczyli np. Hiszpanie podczas rekonkwisty Hiszpanii i to właśnie Maurów wygnano z powrotem do Afryki. Zauważmy, że ci Maurowie to są ludzie o śniadym kolorze skóry i nie są tak czarni jak pozostali jej mieszkańcy. Mamy więc tutaj typowy błąd jaki popełniają np. Hiszpanie mówiąc na Niemców Alemanes czy Włosi nazywając ich Tedeschi. Tak samo używając nazwy Murzyn w zasadzie mówimy o mieszkańcach północnej Afryki, którzy nie są czarni ale są śniadzi. Jednak przez wieki to słowo zmieniło znaczenie i dzisiaj słowo Murzyn określa właśnie czarnego mieszkańca Afryki. Tak jak hiszpańskie słowo Aleman nie oznacza członka plemienia Alemanów, ale każdego Niemca, nawet takiego, który pochodzi z innego plemiona.
Gdybyśmy więc chcieli zmienić określenie Murzyn z tego powodu, że kiedyś miało inne znaczenie to dokładnie to samo powinni zrobić Włosi i Hiszpanie w nazwie Niemców. Z kolei gdyby ktoś twierdził, że należy przestać używać słowa Murzyn bo jest obraźliwe to czy nie powinniśmy najpierw przestać nazywać naszych zachodnich sąsiadów Niemcami. To przecież jest obraźliwe określenie. Zauważmy jednak, że określenie Niemiec jest na pewno obraźliwe. Czy jednak określenie Murzyn także jest obraźliwe?
W słownikach polsko-angielskich często tłumaczy się słowo “Murzyn” na angielskie słow “Niger”. To ostatnie określenie jest wysoce obraźliwe i np. w UK dzieci są wyrzucane ze szkoły tylko za użycie słowa “Niger”. Jeżeli więc np. ktoś, kto uważa słowo “Niger” za wysoce obraźliwe wobec osób o czarnym kolorze skóry i sprawdzi w słowniku, że jego polskim odpowiednikiem jest Murzyn to myśli, że Murzyn także jest obraźliwym określeniem. Czy więc należy zaprzestać używania tego słowa. Problemem są zamienniki.
W krajach anglosaskich stosuje się termin Afroamerykanin. Zauważmy jednak, że Murzyn mieszkający w Polsce nie jest Amerykaninem, ale Polakiem, a więc nie możemy go nazwać Afroamerykaninem tylko kimś w rodzaju Afropolaka. Jednak aby użyć terminu Afropolak musimy wiedzieć czy ta osoba ma polskie obywatelstwo. Np. turysta z Kenii zwiedzający USA to Afrykańczyk, a nie Afroamerykanin, bo to obywatel Kenii, a nie USA. Tak więc widząc czarny kolor skóry nie możemy użyć poprawnej nazwy nie wiedząc czy ta osoba jest Amerykaninem. Co jednak gdy wiemy, że dany Murzyn ma obywatelstwo USA czy wtedy od razu można użyć określenia Afroamerykanin. Nie, gdzieś tak połowa Murzynów w Stanach Zjednoczonych to Afrokaraibowie. Tak więc aby użyć poprawnego określenia musimy wiedzieć czy dany Murzyn ma obywatelstwo Stanów Zjednoczonych i czy podchodzi z Afryki czy może z Karaibów.
Dodatkowym problemem z określeniem Afroamerykanin jest takie, że to określenie nic nie mówi o kolorze skóry takiego mieszkańca. Afroamerykanin znaczy po prostu Amerykanin pochodzenia afrykańskiego. Elon Musk urodził się w Afryce, a teraz mieszka w USA. Tak więc wg tej definicji Elon Musk jest Afroamerykaninem. Podobnie Arab mieszkający w Egipcie, który wyjedzie do USA. Jego też można by nazwać Afroamerykaninem. Bo urodził się w Egipcie i wyemigrował do USA. Jednak ludzie używający określenia Afroamerykanin mają na myśli kogoś o czarnym kolorze skóry. Czy widzicie jak mylące jest określenie Afroamerykanin?
Z tego powodu osobiście jestem za określeniem Murzyn, które jest jednoznaczne. O wiele łatwiej jest wymienić określenie Cygan na Rom. Tutaj nie ma problemu ze zrozumieniem. Pojawia się jednak tutaj problem zmuszania innych do stosowania swoich terminów. Romowie uważają, że określeniach ich w różnych krajach nabrały negatywnych znaczeń i z tego powodu promują w XX wieku określenie Romowie. Czy można innych ludzi zmusić do tego aby nazywali jakąś grupę narodową lub etniczną innym określeniem?
Zauważmy, że Ukraińcy to są Rusini. Jednak określenie Ruś kojarzy nam się głównie z Rosją. Z tego powodu ukraińscy narodowcy zaczęli promować określenia Ukraina i Ukraińcy. Dzisiaj chyba wszyscy stosują tą nazwę. Dochodzi nawet do takich rzeczy, że pierogi ruskie zaczęto nazywać pierogami ukraińskimi. A przecież ruskie pochodzi od Rusi czyli od państwa, którego stolicą był Kijów czyli Ukraina. Tak więc historycznie ruskie i ukraińskie mają bardzo podobne znaczenie. Ten przykład jednak pokazuje, że jakaś grupa np. Ukraińcy może spowodować, że ludzie z innych narodów zaczną używać nowej nazwy.
Podsumowując słowo Murzyn pochodzi od słowa Maur czyli od śniadego mieszkańca Afryki. Później jednak zmieniło znaczenie i teraz określa czarnoskórego mieszkańca tego kontynentu. Nie ma dobrego zamiennika tego słowa, bo Afroamerykanin jest mylącym pojęciem. Dodatkowo w grę wchodzi kwestia tego czy inni ludzie mogą nas zmuszać do używania nowych terminów?
19 - Feminizm
2023-06-09 18:02:34
Wraz z Katarzyną Nowicką rozmawialiśmy o współczesnym feminizmie. Czym on jest? Dlaczego często jest postrzegany negatywnie? Jakie są dobre, a jakie złe strony feminizmu? Katarzyna Nowicka - profil bookstagramowy https://instagram.com/nowika1_bookstagram
Wraz z Katarzyną Nowicką rozmawialiśmy o współczesnym feminizmie. Czym on jest? Dlaczego często jest postrzegany negatywnie? Jakie są dobre, a jakie złe strony feminizmu?
Katarzyna Nowicka - profil bookstagramowy
https://instagram.com/nowika1_bookstagram
Katarzyna Nowicka - profil bookstagramowy
https://instagram.com/nowika1_bookstagram
18 - Abiogeneza (Samorództwo)
2023-05-12 14:09:36
Samorództwo lub inaczej abiogeneza jest to teoria o samorzutnym powstaniu życia. Polskiego słowa “samorództwo” nie trzeba chyba wyjaśniać. Chodzi o coś, co się samo narodziło, czyli nie miało rodziców. Słowo “abiogeneza” pochodzi od greckiego “abiogenesis”. Mamy tutaj “a” czyli zaprzeczenie, “bios” czyli życie oraz “genesis” czyli pochodzenie. Tak więc “abiogeneza” oznacza, że coś pochodziło z materii nieożywionej. Czy jest to możliwe? W dawnych czasach wierzono, że myszy rodzą się ze śmieci, muchy z brudu, a węgorze z błota. Louis Pasteur przeprowadził jednak eksperyment dowodzący, że nawet bakterie nie mogą się same narodzić. Innymi słowy życie miało pochodzić tylko od innego życia. Pasteur i Darwin żyli w tym samym czasie. Czy byli oni w konflikcie? Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że teoria ewolucji Darwina nie zajmowała się wcale kwestią powstania życia. Darwin zajmował się wyłącznie przekształcaniem się jednego życia w drugie. Tak więc kwestia samego powstania życia pozostała bez odpowiedzi. Początkowo większość religii była przeciwko teorii ewolucji. Później jednak sporo ludzi religijnych przyjęło tą teorię wskazując jednak, że Bóg stworzył to pierwsze życie, z którego rozwinęły się te wszystkie inne organizmy. Ateistom takie wyjaśnienie oczywiście nie odpowiadało. Jeżeli teoria ewolucji ma rację i jedne organizmy mogą się przekształcić w inne i Bóg nie jest do tego potrzebny, to być może organizmy mogą powstać samorzutnie z materii nieożywionej. W ten sposób Bóg przestałby być potrzebny. Tak powstały współczesne teorie samorództwa i abiogenezy. Ludzie oglądający proste komórki przez słabe mikroskopy widzieli taką galaretkę, która w ich wyobraźni mogła powstać sama. W 1953 Stanley Miller przeprowadził pewien eksperyment. Zakładał, że w przeszłości istniała mieszanina wody, amoniaku, metanu oraz wodoru. Wg niego były też wyładowania atmosferyczne. Miller wprowadził więc te związki do swojej aparatury, a następnie wprowadzał tam iskrę elektryczną. Powstały związki organiczne, np. 13 aminokwasów. Czy to mogło wystarczyć do powstania życia? Miller stworzył 13 z 22 potrzebnych aminokwasów. Białka to połączone aminokwasy. Takie białko może być dość proste i składać się z 50 aminokwasów. Są jednak białka składające się z tysięcy aminokwasów. Te aminokwasy muszą być ułożone w odpowiednim porządku. Tutaj do teorii samorództwa wchodzi prawdopodobieństwo. Czy jest możliwe, aby powstały wszystkie 22 potrzebne aminokwasy? To wydaje się prawdopodobne. Czy jednak jest możliwe, że te aminokwasy ułożą się w odpowiednim ciągu aby powstało jedno białko? Najprostsza komórka składa się z tysięcy białek. Jakie jest prawdopodobieństwo powstania każdego białka, a potem samorzutnego ułożenia się tych białek w prostą komórkę? Do nagrania tego odcinka skłoniła mnie rozmowa Lexa Fridmana z Lee Croninem. W notatkach do tej audycji dam link. Rozmowa była zatytułowana: “Can we create life in the lab from scratch?” Po polsku: “Czy potrafimy stworzyć życie w laboratorium od zera?” Innymi słowy czy mając związki nieorganiczne naukowiec w laboratorium potrafiłby złożyć komórkę? Odpowiedź na to pytanie brzmi nie. Współcześni naukowcy potrafią rozebrać istniejące komórki, wyjąć z nich DNA, coś w nim zmienić i wstawić DNA z powrotem do środka komórki. Nie potrafią jednak stworzyć od zera całej komórki. Wracając teraz do pytania o prawdopodobieństwo. Jeżeli naukowiec mający wszystkie osiągnięcia współczesnej nauki nie potrafi stworzyć życia od zera to czy takie życie mogło powstać samo? Nic dziwnego, że wielu naukowców odchodzi od teorii powstania życia na ziemi i buduje teorie mówiące o tym, że życie przyszło na ziemię w spadających meteorytach. Innym rozwiązaniem kwestii prawdopodobieństwa jest nieskończoność. W przeszłości naukowcy wierzyli, że wszechświat jest stały, że się nie zmienia i istnieje wiecznie. Wierzył w to jeszcze Einstein. Później odkrycie ucieczki galaktyk doprowadziło do powstania teorii wielkiego wybuchu czyli teorii twierdzącej, że wszechświat wcale nie istniał wiecznie, ale, że ma jakieś 14 miliardów lat. Obliczenia prawdopodobieństwa pokazują, że to niewystarczający czas aby powstało życie. Powstała jednak teoria multiwersum. Multiwersum czyli wieloświat to teoria mówiąca o tym, że nasz wszechświat to jeden z nieskończonej ilości wszechświatów. A zauważmy nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz, gdy spróbować ją nieskończoną ilość razy powinna się wydarzyć. Innymi słowy powstanie życia z materii nieożywionej wydaje się nieprawdopodobne, ale jeśli istnieje nieskończona ilość wszechświatów to każda nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz musi wydarzyć się przynajmniej w jednym z nich. Lee Cronin and Lex Fridman - Can we create life in the lab from scratch? https://www.youtube.com/watch?v=B2L8GDr_khw&ab_channel=LexClips
Samorództwo lub inaczej abiogeneza jest to teoria o samorzutnym powstaniu życia. Polskiego słowa “samorództwo” nie trzeba chyba wyjaśniać. Chodzi o coś, co się samo narodziło, czyli nie miało rodziców. Słowo “abiogeneza” pochodzi od greckiego “abiogenesis”. Mamy tutaj “a” czyli zaprzeczenie, “bios” czyli życie oraz “genesis” czyli pochodzenie. Tak więc “abiogeneza” oznacza, że coś pochodziło z materii nieożywionej. Czy jest to możliwe?
W dawnych czasach wierzono, że myszy rodzą się ze śmieci, muchy z brudu, a węgorze z błota. Louis Pasteur przeprowadził jednak eksperyment dowodzący, że nawet bakterie nie mogą się same narodzić. Innymi słowy życie miało pochodzić tylko od innego życia. Pasteur i Darwin żyli w tym samym czasie. Czy byli oni w konflikcie?
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że teoria ewolucji Darwina nie zajmowała się wcale kwestią powstania życia. Darwin zajmował się wyłącznie przekształcaniem się jednego życia w drugie. Tak więc kwestia samego powstania życia pozostała bez odpowiedzi. Początkowo większość religii była przeciwko teorii ewolucji. Później jednak sporo ludzi religijnych przyjęło tą teorię wskazując jednak, że Bóg stworzył to pierwsze życie, z którego rozwinęły się te wszystkie inne organizmy.
Ateistom takie wyjaśnienie oczywiście nie odpowiadało. Jeżeli teoria ewolucji ma rację i jedne organizmy mogą się przekształcić w inne i Bóg nie jest do tego potrzebny, to być może organizmy mogą powstać samorzutnie z materii nieożywionej. W ten sposób Bóg przestałby być potrzebny. Tak powstały współczesne teorie samorództwa i abiogenezy. Ludzie oglądający proste komórki przez słabe mikroskopy widzieli taką galaretkę, która w ich wyobraźni mogła powstać sama.
W 1953 Stanley Miller przeprowadził pewien eksperyment. Zakładał, że w przeszłości istniała mieszanina wody, amoniaku, metanu oraz wodoru. Wg niego były też wyładowania atmosferyczne. Miller wprowadził więc te związki do swojej aparatury, a następnie wprowadzał tam iskrę elektryczną. Powstały związki organiczne, np. 13 aminokwasów. Czy to mogło wystarczyć do powstania życia?
Miller stworzył 13 z 22 potrzebnych aminokwasów. Białka to połączone aminokwasy. Takie białko może być dość proste i składać się z 50 aminokwasów. Są jednak białka składające się z tysięcy aminokwasów. Te aminokwasy muszą być ułożone w odpowiednim porządku. Tutaj do teorii samorództwa wchodzi prawdopodobieństwo.
Czy jest możliwe, aby powstały wszystkie 22 potrzebne aminokwasy? To wydaje się prawdopodobne. Czy jednak jest możliwe, że te aminokwasy ułożą się w odpowiednim ciągu aby powstało jedno białko? Najprostsza komórka składa się z tysięcy białek. Jakie jest prawdopodobieństwo powstania każdego białka, a potem samorzutnego ułożenia się tych białek w prostą komórkę?
Do nagrania tego odcinka skłoniła mnie rozmowa Lexa Fridmana z Lee Croninem. W notatkach do tej audycji dam link. Rozmowa była zatytułowana: “Can we create life in the lab from scratch?” Po polsku: “Czy potrafimy stworzyć życie w laboratorium od zera?” Innymi słowy czy mając związki nieorganiczne naukowiec w laboratorium potrafiłby złożyć komórkę? Odpowiedź na to pytanie brzmi nie. Współcześni naukowcy potrafią rozebrać istniejące komórki, wyjąć z nich DNA, coś w nim zmienić i wstawić DNA z powrotem do środka komórki. Nie potrafią jednak stworzyć od zera całej komórki.
Wracając teraz do pytania o prawdopodobieństwo. Jeżeli naukowiec mający wszystkie osiągnięcia współczesnej nauki nie potrafi stworzyć życia od zera to czy takie życie mogło powstać samo? Nic dziwnego, że wielu naukowców odchodzi od teorii powstania życia na ziemi i buduje teorie mówiące o tym, że życie przyszło na ziemię w spadających meteorytach. Innym rozwiązaniem kwestii prawdopodobieństwa jest nieskończoność.
W przeszłości naukowcy wierzyli, że wszechświat jest stały, że się nie zmienia i istnieje wiecznie. Wierzył w to jeszcze Einstein. Później odkrycie ucieczki galaktyk doprowadziło do powstania teorii wielkiego wybuchu czyli teorii twierdzącej, że wszechświat wcale nie istniał wiecznie, ale, że ma jakieś 14 miliardów lat. Obliczenia prawdopodobieństwa pokazują, że to niewystarczający czas aby powstało życie. Powstała jednak teoria multiwersum.
Multiwersum czyli wieloświat to teoria mówiąca o tym, że nasz wszechświat to jeden z nieskończonej ilości wszechświatów. A zauważmy nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz, gdy spróbować ją nieskończoną ilość razy powinna się wydarzyć. Innymi słowy powstanie życia z materii nieożywionej wydaje się nieprawdopodobne, ale jeśli istnieje nieskończona ilość wszechświatów to każda nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz musi wydarzyć się przynajmniej w jednym z nich.
Lee Cronin and Lex Fridman - Can we create life in the lab from scratch?
https://www.youtube.com/watch?v=B2L8GDr_khw&ab_channel=LexClips
W dawnych czasach wierzono, że myszy rodzą się ze śmieci, muchy z brudu, a węgorze z błota. Louis Pasteur przeprowadził jednak eksperyment dowodzący, że nawet bakterie nie mogą się same narodzić. Innymi słowy życie miało pochodzić tylko od innego życia. Pasteur i Darwin żyli w tym samym czasie. Czy byli oni w konflikcie?
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że teoria ewolucji Darwina nie zajmowała się wcale kwestią powstania życia. Darwin zajmował się wyłącznie przekształcaniem się jednego życia w drugie. Tak więc kwestia samego powstania życia pozostała bez odpowiedzi. Początkowo większość religii była przeciwko teorii ewolucji. Później jednak sporo ludzi religijnych przyjęło tą teorię wskazując jednak, że Bóg stworzył to pierwsze życie, z którego rozwinęły się te wszystkie inne organizmy.
Ateistom takie wyjaśnienie oczywiście nie odpowiadało. Jeżeli teoria ewolucji ma rację i jedne organizmy mogą się przekształcić w inne i Bóg nie jest do tego potrzebny, to być może organizmy mogą powstać samorzutnie z materii nieożywionej. W ten sposób Bóg przestałby być potrzebny. Tak powstały współczesne teorie samorództwa i abiogenezy. Ludzie oglądający proste komórki przez słabe mikroskopy widzieli taką galaretkę, która w ich wyobraźni mogła powstać sama.
W 1953 Stanley Miller przeprowadził pewien eksperyment. Zakładał, że w przeszłości istniała mieszanina wody, amoniaku, metanu oraz wodoru. Wg niego były też wyładowania atmosferyczne. Miller wprowadził więc te związki do swojej aparatury, a następnie wprowadzał tam iskrę elektryczną. Powstały związki organiczne, np. 13 aminokwasów. Czy to mogło wystarczyć do powstania życia?
Miller stworzył 13 z 22 potrzebnych aminokwasów. Białka to połączone aminokwasy. Takie białko może być dość proste i składać się z 50 aminokwasów. Są jednak białka składające się z tysięcy aminokwasów. Te aminokwasy muszą być ułożone w odpowiednim porządku. Tutaj do teorii samorództwa wchodzi prawdopodobieństwo.
Czy jest możliwe, aby powstały wszystkie 22 potrzebne aminokwasy? To wydaje się prawdopodobne. Czy jednak jest możliwe, że te aminokwasy ułożą się w odpowiednim ciągu aby powstało jedno białko? Najprostsza komórka składa się z tysięcy białek. Jakie jest prawdopodobieństwo powstania każdego białka, a potem samorzutnego ułożenia się tych białek w prostą komórkę?
Do nagrania tego odcinka skłoniła mnie rozmowa Lexa Fridmana z Lee Croninem. W notatkach do tej audycji dam link. Rozmowa była zatytułowana: “Can we create life in the lab from scratch?” Po polsku: “Czy potrafimy stworzyć życie w laboratorium od zera?” Innymi słowy czy mając związki nieorganiczne naukowiec w laboratorium potrafiłby złożyć komórkę? Odpowiedź na to pytanie brzmi nie. Współcześni naukowcy potrafią rozebrać istniejące komórki, wyjąć z nich DNA, coś w nim zmienić i wstawić DNA z powrotem do środka komórki. Nie potrafią jednak stworzyć od zera całej komórki.
Wracając teraz do pytania o prawdopodobieństwo. Jeżeli naukowiec mający wszystkie osiągnięcia współczesnej nauki nie potrafi stworzyć życia od zera to czy takie życie mogło powstać samo? Nic dziwnego, że wielu naukowców odchodzi od teorii powstania życia na ziemi i buduje teorie mówiące o tym, że życie przyszło na ziemię w spadających meteorytach. Innym rozwiązaniem kwestii prawdopodobieństwa jest nieskończoność.
W przeszłości naukowcy wierzyli, że wszechświat jest stały, że się nie zmienia i istnieje wiecznie. Wierzył w to jeszcze Einstein. Później odkrycie ucieczki galaktyk doprowadziło do powstania teorii wielkiego wybuchu czyli teorii twierdzącej, że wszechświat wcale nie istniał wiecznie, ale, że ma jakieś 14 miliardów lat. Obliczenia prawdopodobieństwa pokazują, że to niewystarczający czas aby powstało życie. Powstała jednak teoria multiwersum.
Multiwersum czyli wieloświat to teoria mówiąca o tym, że nasz wszechświat to jeden z nieskończonej ilości wszechświatów. A zauważmy nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz, gdy spróbować ją nieskończoną ilość razy powinna się wydarzyć. Innymi słowy powstanie życia z materii nieożywionej wydaje się nieprawdopodobne, ale jeśli istnieje nieskończona ilość wszechświatów to każda nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz musi wydarzyć się przynajmniej w jednym z nich.
Lee Cronin and Lex Fridman - Can we create life in the lab from scratch?
https://www.youtube.com/watch?v=B2L8GDr_khw&ab_channel=LexClips