Stan Wyjątkowy
"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930
"Stan Wyjątkowy na wybory. Dodatkowe wydanie kampanijne! #OnetAudio
2023-09-05 17:13:07
Od 5 września "Stan Wyjątkowy" będzie emitowany dwa razy w tygodniu. Zapraszamy na specjalne wydania naszego słuchowiska politycznego we wtorki. Premiera o 19 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji do wysłuchania i obejrzenia w ramach pakietu Onet Premium. Zapraszają Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka.
Kaczyński przytula skazanego Bąkiewicza. Tusk uderza Giertychem. Ludzie premiera wycięci z list PiS #OnetAudio
2023-09-02 17:51:03
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Nie, nie jesteśmy zdziwieni. Przecież jeśli przez ostatnie lata prezes Kaczyński kazał zainwestować kilka baniek w organizacje Roberta Bąkiewicza — zapiewajły Marszu Niepodległości — to prędzej czy później ta inwestycja musiała się zwrócić. Bąkiewicz na listach PiS to — patrząc czysto politycznie — bardzo praktyczny ruch. Skonfliktowany ze swymi brunatnymi kumplami z Konfederacji, ma przyciągać do PiS wyborców ultranarodowych i antyunijnych, a także wszelkiej maści organizacje nacjonalistyczne i kibolskie. To logiczne w tym sensie, że Kaczyński walczy o polityczne życie i robi wszystko, aby zmaksymalizować wynik PiS — zmienił prawo wyborcze tworząc nowe komisje na wsiach, angażuje w kampanię kasę spółek skarbu i rozpisał referendum, w którym nie obowiązują kampanijne limity finansowe, więc można wtłoczyć gigantyczną kasę w promocję PiS. W tym planie Bąkiewicz ma przyciągnąć do PiS jakiś ułamek wyborców nacjonalistycznych — ale o wyniku decydować będzie seria takich ułamków.
Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) nie chcą sobie rościć praw do etosu Lecha Kaczyńskiego. Zbyt wielu jest do tego pretendentów. Ale znaliśmy zmarłego prezydenta wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć jedno: przewraca się w swym grobie na Wawelu.
Bąkiewicz to jedna z sensacji na listach PiS. Ale owych sensacji jest znacznie więcej. Andrzej Stankiewicz oraz Dominika Długosz skrupulatnie analizują listy PiS, pokazując aktualny rozkład sił poszczególnych frakcji w partii. Po kształcie list wdać jasno, kto i za co został ukarany. Bo prezes kumulował haki i wpadki swych ludzi przez całą kadencję. A teraz nadszedł czas wypłaty.
Tusk wygrywa z PiS w sądzie. Policja śledzi Kołodziejczaka. Konfederacja promuje mięso z psów #OnetAudio
2023-08-26 18:22:45
Wiceminister Maciej Wąsik, niegdyś znany jako bywalec imprez, na których Mariusz Kamiński miał całować psa - bokserkę „Tequilę”, z przytupem zainaugurował swoją kampanię. Wąsik postanowił na piknik rodzinny w swoim okręgu wyborczym ściągnąć policyjnego Black Hawka. Gdyby wiedział, że cała akcja zakończy się spektakularną klapą i dziennikarskim dochodzeniem, gdzie są kwity zezwalające na organizację pokazu lotniczego, a w PiS zaczną krążyć memy ze zdjęciami z filmu „Helikopter w ogniu”, pewnie puknąłby się w głowę. Ale co tam! Jak mówił wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, służby mają dbać o wizerunek rządu, więc nikt w policji nie wpadł na to, by wybić wiceministrowi z głowy pomysł wypożyczenia Black Hawka na kampanijny piknik. Impreza zamieniła się w piknik grozy, gdy helikopter przeleciał tuż nad głowami uczestników, kosząc przy okazji linię wysokiego napięcia. Uczestnicy imprezy na pewno na długo zapamiętają piknik wiceministra Wąsika, choć trudno powiedzieć, czy po tych wątpliwych atrakcjach będą chcieli na niego zagłosować. Ale, jak mówią w PO, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Donald Tusk zaryzykował i wziął na listy Michała Kołodziejczaka z Agro Unii, zwanego przez niektórych „nowym Lepperem”. W ten sposób Tusk chce ściągnąć głosy wsi. Okazuje się, że strach PiS przed utratą wiejskiego elektoratu jest tak duży, że odbiera niektórym rozum. Otóż ktoś wpadł na pomysł, by wysłać za Kołodziejczakiem policyjny ogon. „Młody Lepper” nie w ciemię bity i od razu zauważył, że kiedy tylko przyjeżdża do Warszawy, robi się wokół niego podejrzanie niebiesko od policyjnych mundurów. Postanowił więc zdemaskować grupę pościgową. Przyznajemy, że nie było to szczególnie trudne, bo policjanci wyjątkowo nieudolnie prowadzili obserwację. Wszystko zarejestrowała kamera Agro Unii i obywatele mogli zobaczyć na własne oczy, jak polska policja się „błaźni”. Swoją drogą, to przykre, że w tej instytucji, liczącej 103 tys. funkcjonariuszy, nie zalazł się nikt, kto przeciwstawiłby się wykorzystywaniu policyjnego munduru do kampanii jednej partii, i to tak głupiej, że głowa boli.
Nie wiadomo, czy Kołodziejczak pomoże Koalicji Obywatelskiej wygrać wybory, ale Tusk już może uznać, że przyjęcie na listy lidera Agro Unii, który w ostatnich dniach koncentrował uwagę mediów, mu się opłaciło. Ale to nie był jedyny powód do tego, by na piątym piętrze kamienicy przy ul. Wiejskiej w Warszawie, gdzie mieści się siedziba PO, wystrzeliły korki od szampanów. W minionym tygodniu Platforma Obywatelska wygrała pierwszy proces w trybie wyborczym z PiS. Proces był o spot, w którym PiS zarzuciło Platformie, że pod rządami Tuska bezrobocie w Polsce sięgnęło 15 procent, a premier Mateusz Morawiecki nazwał lidera KO „premierem polskiego bezrobocia”. Sąd uznał te informacje za nieprawdziwe, bo bezrobocie za Tuska w szczytowym momencie osiągnęło 14,4 proc. Szkoda, że eksperci od bezrobocia z PiS nie pamiętają, że za pierwszych rządów PiS w 2006 r. bezrobocie sięgnęło nie 14,4 proc., ale 18 procent. Jak zatem Morawiecki nazwałby Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego?
Partie finalizują tworzenie list wyborczych. Trzecia Droga pokazała swoje jedynki na listach. Już wiadomo, że Szymon Hołownia nie wystartuje z Warszawy, jak pozostali liderzy tylko z Białegostoku. Czyżby przestraszył się, że Tusk pobije go na głowę?
Ale także w PiS pojawił się pomysł, żeby przesunąć Jarosława Kaczyńskiego z Warszawy do województwa Świętokrzyskiego. Działacze PO kpią, że Kaczyński chce zrejterować przed Tuskiem, bo się przestraszył. Sztabowcy PiS mówią, że to nieprawda, a start Kaczyńskiego z Kielc może przysporzyć partii dodatkowe mandaty.
Ale i tak w tym tygodniu bank rozbiła Konfederacja proponując, by znieść zakaz handlu psim mięsem. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Kamil Dziubka zapewniają, że psiego mięsa nie ruszą, za to ciekawe, jak ten osobliwy pomysł ocenią wyborcy Konfederacji. Jednak, proszę państwa, idzie jesień, słońce przestanie tak ostro świecić, co – miejmy nadzieję - nieco ochłodzi rozgrzane głowy niektórych polityków. Chociaż po ostatnich występach trudno przewidzieć, z czym jeszcze wyskoczą nasi parlamentarni przedstawiciele. Do wyborów zostało 50 dni, a kampania zapowiada się wyjątkowo gorąca.
Mamy tylko jedną prośbę, trzymajcie Wąsika z dala od granatników.
Tusk idzie po wieś, Kaczyński chce tępić "czyste zło", a rosyjska komisja zaginęła w akcji #OnetAudio
2023-08-19 17:15:31
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Był ciepły, letni poranek… Stolica. Zgiełk godzin porannego szczytu powoli ustępował, a skąpane w słońcu miasto zatapiało się w codziennej rutynie. Nic nie zwiastowało wydarzeń, które za chwilę miały nastąpić. Na zapleczu jednej z sal warszawskiego hotelu mężczyzna w białej koszuli powtarzał w głowie przygotowane wcześniej przemówienie. Wiedział, że to, co za chwilę ogłosi, wstrząśnie całym krajem…
Nie wiemy, czy Bogusław Wołoszański tak zacząłby jeden z kolejnych odcinków „Sensacji XX wieku”, ale jedno wiemy na pewno: „Sensacji” na antenie TVP na razie nie będzie. Państwowa stacja właśnie skasowała z ramówki wszystkie odcinki tego programu po tym, gdy mężczyzna w białej koszuli, czyli Donald Tusk, ogłosił, że Wołoszański będzie liderem piotrkowskiej listy Koalicji Obywatelskiej.
W walce o Sejm autor jednej z najsłynniejszej serii w historii telewizji w Polsce zetrze się z Antonim Macierewiczem, czego nie omieszkał podkreślić lider Platformy Obywatelskiej. Wprawdzie małostkowi obserwatorzy sceny politycznej, do jakich niewątpliwie zaliczamy się również i my, przypominają, że za Bogusławem Wołoszańskim ciągną się oskarżenia o współpracę z wywiadem w PRL (miał mieć pseudonimy Rewo i Ben) ale sam świeżo upieczony polityk przekonuje, że to odgrzewane kotlety.
Zapewnia, że nie otrzymywał żadnych pieniędzy, na nikogo nie donosił, ani nikogo nie skrzywdził. Inna sprawa, że chyba większego znaczenia w kampanii to mieć nie będzie, zwłaszcza że prezes Prawa i Sprawiedliwości toleruje w swoim bliskim otoczeniu Kazimierza Kujdę (obecnie doradcę Jacka Sasina), który – jak uznał sąd lustracyjny – świadomie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.
Wołoszański to niejedyny celebryta na listach Koalicji Obywatelskiej. Tusk potwierdził swoją zapowiedź z wiecu w Ustroniu. Z okręgu bielskiego do Sejmu wystartuje dawny trener Adama Małysza Apoloniusz Tajner, który już zdążył wystawić PiS jak najniższe noty.
Jednak największe emocje wzbudziła obecność na listach KO Michała Kołodziejczaka z Agrounii, który jeszcze dwa miesiące temu nie zostawiał na Donaldzie Tusku suchej nitki, a kiedyś robił sobie nawet słitfocie z Robertem Bąkiewiczem, ulubionym narodowcem obecnej władzy. Tusk puścił to wszystko w niepamięć i wystawił Kołodziejczaka na pierwszym miejscu w okręgu konińskim.
Szef Agrounii, który w ostatnich latach o współpracy rozmawiał już chyba ze wszystkimi i kilka sojuszów zerwał tylko w tym roku, ma dla Tuska spróbować wyrwać kawałek wiejskiego elektoratu. Był do wzięcia, bo wcześniej czarną polewkę dała Kołodziejczakowi Trzecia Droga. Hołownia bał się go jak diabeł święconej wody, więc Ludowcy – choć smalili cholewki do Agrounii – musieli obejść się smakiem.
Jak ustaliliśmy, Kołodziejczaka miała przekonać dość luźna formuła współpracy zaproponowana przez Tuska. Agrounia i KO mają nie podpisywać formalnej umowy, a Kołodziejczak i jego ludzie mają dostać przestrzeń do politycznego budowania się.
Platforma miała przeprowadzić szczegółowe badania w elektoracie Koalicji Obywatelskiej. Ma z nich wynikać, że wyborcy KO dobrze odbierają Kołodziejczaka, bo utożsamiają go z frontalną krytyką PiS. Liczą też na to, że Agrounia pomoże odbić partii władzy część elektoratu wiejskiego, którego większa część od lat jest nie do zdobycia przez Platformę.
Z informacji Onetu wynika również, że jednym z akuszerów sojuszu KO i Agrounii był Artur Balazs. W ostatnich latach to człowiek cienia, ale też wciąż bardzo wpływowa postać. Był ministrem w kilku rządach. W trakcie swojej kariery był związany m.in. z AWS, Platformą, a nawet Jarosławem Gowinem.
W 2006 r. był jednym z negocjatorów koalicji Samoobrona-PiS-LPR, reprezentującym Andrzeja Leppera. W wyborach prezydenckich wspierał Bronisława Komorowskiego, a w 2020 r. Władysława Kosiniaka-Kamysza. W ostatnich latach zaczął mocno krytykować politykę PiS na wsi.
Tusk zaskoczył swoich ludzi również innymi posunięciami na listach. Wypchnął z Sejmu Grzegorza Schetynę i odesłał do Senatu. Były szef PO będzie się bił o mandat z okręgu wrocławskiego. W Senacie ma również wylądować Małgorzata Kidawa-Błońska. A jeszcze niedawno wydawało się, że wicemarszałek Sejmu otworzy toruńską listę KO do Sejmu.
W 2019 r. jako liderka warszawskiej listy KO Kidawa-Błońska zdobyła ponad 400 tys. głosów i wygrała z Jarosławem Kaczyńskim . Był to również najlepszy indywidualny wynik w kraju.
Na ostatniej prostej jednak Donald Tusk zmienił decyzję. Wiceszefowa izby niższej parlamentu wystartuje do izby wyższej parlamentu. W jednym z okręgów w Warszawie wystartuje zamiast obecnego senatora Aleksandra Pocieja.
Podobno szef Platformy obiecał Kidawie-Błońskiej fotel marszałka Senatu w przyszłej kadencji. Nie przywiązywalibyśmy się do tego. Złośliwi twierdzą, że Tusk bez żalu przehandluje tę posadę w zamian za jakieś ministerstwo, gdyby nadarzyła się okazja do stworzenia po wyborach koalicyjnego rządu.
Do tego jednak daleko. Lokomotywy PO muszą wykręcić wyniki w swoich okręgach. Ale nie tylko w wyborach sejmowych. Wspomniany Senat również jest istotny, o czym liderzy opozycji świetnie wiedzą. Dlatego kolejny raz i – już raczej ostatecznie – dogadali się w sprawie paktu senackiego.
Nie ma w tym układzie Romana Giertycha, który zgłaszał chęć startu. Pełnomocnik Tuska i jego rodziny w kilku sprawach nie zdecydował się na start, choć w ostatnich dniach groził, że wystartuje wbrew ustaleniom paktu w jednym z okręgów w Warszawie.
Tam wspólną kandydatką opozycji ma być Magdalena Biejat z Partii Razem. Giertych zlecił badania i stwierdził, że miałby szansę na sukces, ale ryzyko wygranej kandydata PiS znacząco by wzrosło. Mecenas na razie zostanie więc na bocznym torze.
Wciąż nie wiadomo za to, co z Ryszardem Petru. Były szef Nowoczesnej dostał propozycję powalczenia o Senat w Stalowej Woli. Petru doskonale jednak wiedział, że nie szans ma mandat nie ma tam żadnych, bo to okręg wybitnie pisowski.
Dlatego zmienił koncepcję. Teraz chce wejść do Sejmu z okręgu warszawskiego, czyli tam, skąd będzie startował lider Konfederacji Sławomir Mentzen. Petru znalazł sobie sposób na kampanię. Próbuje podgryzać konfederatów, ośmieszając ich pomysły na gospodarkę.
Jak wieść gminna niesie, ekonomista naprawdę mocno wierzy w to, że Donald Tusk jeszcze zmieni warszawską układankę. Teoretycznie taka możliwość istnieje jeszcze do początku września.
Zapewne do ostatniej chwili z ogłoszeniem list będzie czekał Jarosław Kaczyński. Lider PiS pewnie chce mieć spokój i pewność, że nikt, kto dostanie słabe miejsce na liście, nie wierzgnie mu w trakcie jakiegoś istotnego głosowania.
Na razie idzie sprawnie. PiS przeforsował w Sejmie referendum, które odbędzie się razem z wyborami parlamentarnymi. Zamiast jednego pytania będą cztery.
Zero pytań prawdopodobnie usłyszy od członków tzw. rosyjskiej komisji Donald Tusk. Komisja, która miała być batem na lidera Platformy, na razie nie powstała. Wiele wskazuje na to, że nie powstanie nigdy, o czym powiedział właśnie szef sejmowej komisji sprawiedliwości Marek Ast. Wprawdzie jego słowa zdementował później Adam Bielan, ale czasu na powołanie i rozpoczęcie prac komisji właściwie już nie ma.
Na razie więc Donald Tusk triumfuje i przekonuje, że to efekt marszu 4 czerwca.
A Jarosław Kaczyński teraz już właściwie w każdym przemówieniu wspomina o szefie Platformy. Ostatnio zwymyślał go na pikniku wojskowym w Uniejowie. Dość powiedzieć, że zrobił to, mając za plecami żołnierzy. Prezes takimi głupotami, jak konstytucyjnie zapewniona apolityczność wojska, nie przejmuje.
Mówi, że Tusk to czyste zło, które trzeba tępić. W debacie z nim spotkać się jednak nie chce, choć naczelni Onetu i Wirtualnej Polski zaproponowali, że zorganizują takie spotkanie. Donald Tusk od razu się zgodził. Nowogrodzka przysłała z kolei odpowiedź, że prezes Jarosław może debatować, ale z Manfredem Weberem, liderem Europejskiej Partii Ludowej.
Dziwna sprawa, bo jednocześnie Sejm przegłosował uchwałę o sprzeciwie wobec rzekomej zagranicznej – czytaj niemieckiej - ingerencji w polskie wybory. Ponieważ jesteśmy małostkowi, przypominamy, że niedawno włoska premier Georgia Meloni powiedziała, że zwycięstwo PiS będzie dla Polski najlepszym rozwiązaniem.
Ciekawe też, że dziwnym trafem hiszpański parlament nie wysmażył podobnej uchwały. Wszak Jarosław Kaczyński przed niedawnymi wyborami parlamentarnymi w tym kraju nagrał specjalne wystąpienie dla Hiszpanów, przekonując do głosowania na prawicowo-populistyczną partię VOX.
Zastanawiamy się, czy prezesowi ktoś już powiedział, że ugrupowanie doznało w tych wyborach bolesnej porażki.
Kaczyński straszy wojną. Tusk wierzy w „miękką rurę” Dudy. A redaktor Dziubka ujawnia tajemnice PiS #OnetAudio
2023-08-12 18:50:26
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
No to jedziemy! Prezydent wyznaczył datę wyborów na 15 października, co znaczy, że zaraz poznamy ostateczne koalicje, w jakich wystartują wszyscy główni gracze. Jednocześnie kompletowane są listy wyborcze — do twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” dobiegają odgłosy politycznych tortur, jakie liderzy urządzają swym kandydatom, słyszymy echa walk, słychać błagania i szlochy. Oj, będzie się działo przy rejestracji list — twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka szeroko opowiadają o tych walkach o polityczny byt: w PiS, Platformie, w Trzeciej Drodze, w Konfederacji.
Zwracamy także uwagę na to, co dzieje się w obozie władzy. Prezes Kaczyński wyraźnie stawia w kampanii na wojsko i bezpieczeństwo — chce straszyć Polaków wojną i jednocześnie przekonywać, że tylko jego Putin się boi. Wierzy w to bardziej, niż w połączone z wyborami referendum, którego kolejne pytania ujawnia ze sztucznym suspensem.
Wyznaczenie wyborów na 15 października ze wszech miar nie było ukłonem prezydenta pod adresem lidera PO Donalda Tuska, który miał już ukute zawołanie „października piętnastego pogonimy Kaczyńskiego”. To był gest pod adresem PiS, bo taka data zbiega się z Dniem Papieskim, a zatem w dniu wyborów politycy obozu władzy będą próbowali bezkarnie prowadzić agitację pod kościołami, zasłaniając się walką o wiarę i pamięcią o Janie Pawle II. Widać wyraźnie, że w kluczowym momencie dla przyszłości politycznej Polski, prezydent po cichu wraca na łono matki-partii. Wysłał nawet swojego człowieka do sztabu wyborczego PiS. Niektórzy uważają, że prezydencki minister Paweł Szrot ma przynosić Dudzie informacje z Nowogrodzkiej. Ale większość jest jednak przekonana, iż jest na odwrót — wszak Szrot już wcześniej bywał podejrzewany o przekazywanie prezesowi plotek z Pałacu Prezydenckiego.
Duda aktywnie włącza się w kampanię obozu władzy wcale nie dlatego, że nagle zapałał ognistym uczuciem do Jarosława Kaczyńskiego. Ich relacje dziś są wyjątkowo chłodne — i to mimo że prezes publicznie broni prezydenta przed zarzutami Tuska, że „mięknie mu rura”. Wszak Duda pamięta, co stało się trzy lata temu, gdy walczył o swoją reelekcję — Kaczyński próbował się go pozbyć, wystawiając w wyborach Beatę Szydło lub Mateusza Morawieckiego. Historię tę — i wiele innych tajemnic obozu władzy — Kamil Dziubka ujawnia w swej książce „Kulisy PiS”, która właśnie ukazała się na rynku. W „Stanie Wyjątkowym” redaktor Dziubka ujawnia jeszcze więcej skrywanych, pisowskich sensacji.
Kryzys w Trzeciej Drodze. Kaczyński idzie na starcie z Ukraińcami. Czarnek chce być premierem #OnetAudio
2023-08-05 20:22:11
Podobno małżeństwa z rozsądku są najtrwalsze. Jednak pożycie partii Władysława Kosiniaka-Kamysza z ugrupowaniem Szymona Hołowni całkowicie tej tezie przeczy. Pobrali się zdecydowanie zdroworozsądkowo. Ludowcy — przyduszani przez PiS na wsi — w razie samodzielnego startu do Sejmu mogliby nie przekroczyć progu wyborczego i po ponad wieku działalności złożyliby swój sztandar do muzeum ruchu ludowego. Podobny problem miał Hołownia. Spychany na marines przez rosnącego w siłę Donalda Tuska, na jesieni mógłby wylądować poza Sejmem i rozsyłać swe CV do telewizyjnych „talent show”. Problem z małżeństwem PSL i Polski 2050 jest jednak taki, że wyborcy czują, iż nie ma w nim za grosz emocji i miłości.
Dlatego wspólny sojusz Hołowni i Kosiniaka dumnie zwany Trzecią Drogą dołuje w sondażach. A to znaczy, że koalicja na niewiele się zdała i obie formacje wróciły do punktu wyjścia — czyli obaw, że nie uda im się wejść do Sejmu. Tyle, że razem.
Dlatego ludowcy jako doświadczeni gracze już kombinują, jak poprawić swoją sytuację. Swoją, nie Hołowni — dla jasności. Najpierw bez pytania go o zdanie dokooptowali do swego klubu grupkę posłów z dawnego Porozumienia Jarosława Gowina, którzy mają szanse uzyskać dobre wyniki wyborcze. Potem zaczęli rozmawiać z rozłamowcami z Konfederacji, na czele z popularnym w elektoracie wolnorynkowym Arturem Dziamborem. A wreszcie złożyli ofertę współpracy liderowi rolniczych zadymiarzy Michałowi Kołodziejczakowi z AgroUnii, z którym PiS sobie wyraźnie nie radzi. Hołownia się wściekł. Powiedział Kosiniakowi, że nie chce słyszeć o takich transferach — sugerował, że po wyborach nowe nabytki PSL pójdą na współpracę z PiS. Przyszłość 3D stanęła pod znakiem zapytania.
Ostatecznie panowie się dogadali — bo nie mieli wyjścia. Ale twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) przepowiadają, że to nie koniec tarć. Bo Hołownia nie wie jeszcze jednego: że liderzy PSL Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Piotr Zgorzelski utrzymują regularne kontakty z premierem Mateuszem Morawieckim. Wszak obrotnym ludowcom może się to przydać po wyborach, gdy PiS będzie żebrać o koalicję.
W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz oraz Dominika Długosz ujawniają, że Morawiecki może mieć po wyborach silnego rywala do premierostwa — nawet jeśli przyniesie prezesowi w wianie ludowców. Intensywny lobbying za swą kandydaturę prowadzi konserwatywny ultras Przemysław Czarnek. Minister edukacji zakłada, że po wyborach dojdzie raczej do koalicji PiS z Konfederacją, a wtedy — w co głęboko wierzy — tylko on będzie pasował na premiera wspólnego rządu. Czarnek jest już narodowy i katolicki — jak Konfederacja. Ostatnio zaczął nawet wygrażać Ukraińcom — prawie tak jak konfederaci. Inna rzecz, że to element szerszej kampanii PiS, na którą przyzwolenie dał prezes Kaczyński.
Kiedy politycy zaczną się okładać? Kto zalał nas śmieciami? Ile kuzyn Kaczyńskiego doi ze spółek? #OnetAudio
2023-07-29 17:52:06
Właściwie to moglibyśmy już zacząć pracę nad rankingiem kampanijnych przemocowców. Na pewno w czołówce znalazłby się wiceminister środowiska Jacek Ozdoba. Młodzian ów łączy gaszenie płonących wysypisk śmieci przywiezionych z Niemiec za czasów PiS z intensywną pracą udami oraz rękami podczas nalotów na konferencje prasowe swych konkurentów z Platformy, wytykających mu śmieciowe zaniedbania. Wysoko zapewne jest jego towarzysz partyjny Janusz Kowalski, który — jak twierdzą nieżyczliwi mu politycy PO — podczas nalotów nie tylko się przepycha, ale jeszcze pluje. Ostatnio Kowalski — który udaje, że jest wiceministrem rolnictwa — prawie się pobił z Michałem Kołodziejczakiem, liderem chłopskiej AgroUnii. To są epickie sceny: na ministerialnym korytarzu wysoki, przylizany Kowalski stoi twarzą w twarz z niskim, skromnie odzianym Kołodziejczakiem. Obaj wrzeszczą na siebie, a na ich twarzach widać wściekłość. Brakuje tylko iskry, żeby dali sobie po razie. Kołodziejczak nie poprzestał na starciu z Kowalskim i na spotkaniu w Ministerstwie Rolnictwa zwyzywał innych wiceministrów tak brutalnie, że jeden z nich — Rafał Romanowski — rwał się do spotkania z nim „w cztery oczy”. Starcie osobiście powstrzymał minister Rober Telus. Tak wygląda kampania wyborcza AD 2023. A twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” zastanawia jedno: kto pierwszy nie wytrzyma. Oczywiście zakładamy, że takie przepychanki i awantury to w pełni zaplanowane akcje kampanijne. Tyle że gdy oglądamy zdjęcia z ataków biodrem i łokciem, z przepychanek i wyzwisk, to dochodzimy do wniosku, że panów przemocowców często ponosi temperament i rękoczyny wiszą w powietrzu.
W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) analizują także atak Jarosława Kaczyńskiego, który wykrzyczał na pikniku rodzinnym — finansowanym z publicznych pieniędzy — że Donald Tusk to „ryży wróg narodu”. Szukamy źródeł furii prezesa i wychodzi nam, że raczej nie znikną — więc furii będzie do wyborów tylko więcej. Tusk sugeruje, że ten atak to nie jest przypadek. Twierdzi, że Kaczyński przygotowuje się do przesunięcia wyborów, aby pozaprawnie zatrzymać pochód opozycji do władzy. To jest prawdziwy powód, dla którego Tusk zwołuje milionowy marsz na 1 października — chce postraszyć Kaczyńskiego, by nie sięgał po żadne triki.
Autorzy „Stanu Wyjątkowego” pochylają się też z troską nad występami pana premiera, który natrętnie próbuje włączyć się do pojedynku Kaczyńskiego z Tuskiem. Filmiki pana premiera są stylowe — ostatnio modne są ciemne, militarne koszule i wojskowe polo w kolorze khaki. Ale poczucie bezpieczeństwa w nas to nie buduje, jako że premier opowiada straszliwe androny.
Joanna i Marika — polityczna wojna o kobiety. Tusk straszy PiS milionami. Układ Banasia z władzą #OnetAudio
2023-07-22 18:11:06
Kaczyński składa hołd Rydzykowi. Możliwe transfery opozycji. Zdumiewające głosowanie Konfederacji #OnetAudio
2023-07-15 16:32:46
Tusk atakuje PiS migrantami. Syn posłanki PiS podejrzany o pobicie. Akcja podsłuchowa w trybunale #OnetAudio
2023-07-08 16:48:25
W najnowszym odcinku słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Renata Grochal i Kamil Dziubka zastanawiają się, czy PiS polegnie od własnej broni. Wygląda na to, że Donald Tusk odrobił lekcję i wie, że z populistami można wygrać tylko populizmem. Spot lidera KO, który wytknął PiS, że straszy uchodźcami i migrantami, mimo że sprowadził do Polski najwięcej obcokrajowców od lat, wywołał popłoch w partii rządzącej.
- To będzie taki prawdziwy milion Kaczyńskiego – mówił Tusk, ujawniając rządowe rozporządzenie, według którego jeśli PiS wygra wybory, może sprowadzić do Polski ponad milion obcokrajowców. Kontratak lidera KO wywołał popłoch w szeregach PiS. Do tego stopnia, że Jarosław Kaczyński, który słynie z tego, że nie lubi udzielać wywiadów, dał specjalny wywiad Polskiej Agencji Prasowej. W rozmowie odciął się od polityki własnego rządu. Prezes ogłosił, że rozporządzenie w sprawie migrantów „to była inicjatywa urzędnicza, która była zdecydowanym błędem, ale została rozpoznana i zatrzymana”. Czy prezes zdobędzie się na to, by wysłać kwiaty Tuskowi, albo może lepiej dobre wino, bo Tusk jest znany z zamiłowania do dobrych trunków. Według autorów „Stanu Wyjątkowego” to mało prawdopodobny scenariusz.
Kontratak Tuska i wejście z PiS w licytację na migrantów zniesmaczył za to komentariat. Część polityków i publicystów zaczęła kręcić nosem na to, że Tusk przejmuje metody PiS.
- Tusk chce wygrać wybory, a nie wygrywać opinie publicystów – ocenił Kamil Dziubka w programie „Stan Wyjątkowy”, pytany przez Renatę Grochal, czy da się wygrać z populistami, nie sięgając po ich broń.
Ale nie tylko migrantami żyła w minionym tygodniu Polska. Nasz kraj odwiedziła premier Włoch Giorgia Meloni, sojuszniczka PiS, która pobłogosławiła partię Kaczyńskiego przed wyborami. Meloni oświadczyła, że byłoby najlepiej, gdyby PiS i Morawiecki nadal rządzili Polską po jesiennej elekcji. Premier był wyraźnie rozanielony, choć gdy szef Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber wyraził nadzieję, że po wyborach władzę w Polsce przejmą PO i PSL, partie należące do jego grupy politycznej w europarlamencie, Morawiecki pomstował, że to jest „grupa Webera” i porównał ją z rosyjskimi najemnikami z „grupy Wagnera”. Czy teraz można uznać, że PiS gra w grupie Meloni? I z kim Morawiecki by ją porównał, skoro wiadomo, że Włosi uchodzą za jedno z bardziej prorosyjskich państw w Europie?
Media informowały też o problemach posłanki PiS Iwony Arent. Otóż syn pani poseł jest podejrzany o brutalne pobicie byłej dziewczyny. Kobieta miała być – według prokuratury – bita pięściami po twarzy, uderzana otwartą ręką w twarz, kopana, czym narażono ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Posłanka PiS próbowała początkowo bronić syna mówiąc, że nie brał udziału w pobiciu, jedynie „poniosły go nerwy, szarpnął dziewczynę za włosy i ją opluł”. Po kilku godzinach – najwyraźniej po konsultacjach ze sztabem – uznała jednak, że musi zawiesić działalność polityczną.
- Ta sprawa będzie wracać, choć nie sądzę, żeby to spowodowało, że Iwona Arent wypadnie z list PiS – mówi Kamil Dziubka.
Ale dzieje się też kącik trybunalskim. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” zauważają, że Trybunał pani Przyłębskiej jeszcze się nie odkłócił, do czego wzywał prezydent, ale doszło tam do pewnych przetasowań. Otóż sędzia – dubler Mariusz Muszyński zamieścił wpis na blogu, w którym poinformował, że przestał być wiceprezesem TK, bo skończyła się jego 6-letnia kadencja. W związku z tym przeprowadził się z gabinetu wiceprezesa „do pokoiku sędziego prawie w końcu skrzydła tzw. sędziowskiego”.
„Moją obecną sąsiadką jest sędzia Krystyna Pawłowicz. A że głośno mówi, a pokoje małe, ściany cienkie (kartongips), to już po jednym dniu widzę, jak ciekawe to będzie sąsiedztwo” – napisał na blogu Muszyński.
- Profesor Pawłowicz nigdy nie gryzła się w język, więc ja sobie wyobrażam, co się musi dziać za tą ścianą – mówi Kamil Dziubka.
- To sąsiedztwo będzie burzliwe – przewidywała Renata Grochal.
Muszyński zwierzył się, że jako szeregowy sędzia poczuł się naprawdę wolny i czuje, jak puszczają mu „hamulce złośliwości”. Czy to oznacza, że zdradzi nam jakieś ciekawe kulisy trybunału? Na razie pisze o ciasteczkach w saloniku prezes Przyłębskiej, i „kawałkach pięknego tortu bezowego”, które wylądowały na talerzu. Niestety nie chce ujawnić, kto pałaszował te słodkości.
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930