Stan Wyjątkowy

"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.


Odcinki od najnowszych:

Kaczyński ucieka przed debatą z Tuskiem. Gwiazdy TVP dostają miliony od PiS. Konfederacja tonie #OnetAudio
2023-10-07 18:37:20

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest jednak specyficzny fenomen — strach Kaczyńskiego przed debatą z Tuskiem. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy”, dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka, nie chcą się bawić w psychologię. Ale przypominają, że ostatni pojedynek telewizyjny obu panów w 2007 r. pozbawił Kaczyńskiego władzy, a Tuska do władzy wyniósł. Może po prostu prezes jest przesądny i woli nie prowokować losu? Absencja Kaczyńskiego podczas przedwyborczej debaty liderów w TVP niespodzianką nie jest — obstawialiśmy to w ciemno. Sami próbowaliśmy tygodniami przekonywać sztaby PiS i Platformy do zorganizowania debaty. Tusk szybko odpowiedział: tak. Kaczyński kręcił po to tylko, by nie powiedzieć otwarcie „nie”.   Odkładając wyborcze traumy Kaczyńskiego z przeszłości, rozumiemy jego decyzję. Wszak TVP należy do niego. To on dosypuje telewizji rządowej miliardy wsparcia z budżetu, bez których by zbankrutowała. To właśnie z kasy prezesa — pardon, z naszej kasy wydawanej przez prezesa — pochodzą wielomilionowe gaże partyjnych wyrobników z TVP, którzy robią prymitywną pisowską propagandę i brutalnie zwalczają opozycję.   Ale Danuta Holecka, czy Michał Adamczyk — twarze „Wiadomości” PiS — to tylko narzędzia prezesa. To Kaczyński jest duchowym dyrektorem programowym państwowej telewizji i autorem jej linii politycznej. To także on zdecydował, że chce być prezentowany w TVP w roli zbawcy narodu, obwołując jednocześnie Tuska owego narodu zdrajcą. Czy zbawca mógłby się więc potykać w studiu swej telewizji ze zdrajcą Tuskiem, ryzykując, że się skompromituje, boleśnie się przy tym obijając? No nie. Nie mógł. Ryzyko upadku z piedestału było zbyt duże.   W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” redaktorzy Stankiewicz i Dziubka rozmawiają także o tendencjach, które pokazują ostatnie sondaże tuż przed wyborami. PiS i PO nieznacznie tracą, przy czym PiS traci nieco więcej. Lewica na pewno wejdzie do Sejmu, choć nie będzie tak silna jak w mijającej kadencji — jej wyborcy częściowo zasilili Platformę. Największa niewiadoma to wynik Trzeciej Drogi, który może mieć kluczowy wpływ na to, kto zachowa władzę — jeśli 3D nie wejdzie do Sejmu, to szanse Kaczyńskiego na kolejną kadencję rosną. Dramatyczny bój toczy Konfederacja. Partia, która miesiącami żyła w euforii sondaży przewidujących wynik na poziomie 12-15 proc. właśnie zalicza solidny upadek. Konfederacja wpadła w korkociąg — nie na tyle silny, by wypaść z Sejmu, ale regularnie (po pół punktu tygodniowo) osłabiający notowania. Co pan powie, panie Sławku, gdy 15 października okaże się, że pana partia zdobędzie jakieś 8-9 proc., czyli niewiele więcej, niż 4 lata temu, gdy nie było tam takiej gwiazdy tik-toka i podatków jak pan?   Niech pan zawczasu wypije za błędy — najlepiej piwo. W dniu wyborów może się okazać, że tylko picie piwa jest pańską mocną stroną.
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
To jest jednak specyficzny fenomen — strach Kaczyńskiego przed debatą z Tuskiem. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy”, dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka, nie chcą się bawić w psychologię. Ale przypominają, że ostatni pojedynek telewizyjny obu panów w 2007 r. pozbawił Kaczyńskiego władzy, a Tuska do władzy wyniósł. Może po prostu prezes jest przesądny i woli nie prowokować losu? Absencja Kaczyńskiego podczas przedwyborczej debaty liderów w TVP niespodzianką nie jest — obstawialiśmy to w ciemno. Sami próbowaliśmy tygodniami przekonywać sztaby PiS i Platformy do zorganizowania debaty. Tusk szybko odpowiedział: tak. Kaczyński kręcił po to tylko, by nie powiedzieć otwarcie „nie”.   Odkładając wyborcze traumy Kaczyńskiego z przeszłości, rozumiemy jego decyzję. Wszak TVP należy do niego. To on dosypuje telewizji rządowej miliardy wsparcia z budżetu, bez których by zbankrutowała. To właśnie z kasy prezesa — pardon, z naszej kasy wydawanej przez prezesa — pochodzą wielomilionowe gaże partyjnych wyrobników z TVP, którzy robią prymitywną pisowską propagandę i brutalnie zwalczają opozycję.   Ale Danuta Holecka, czy Michał Adamczyk — twarze „Wiadomości” PiS — to tylko narzędzia prezesa. To Kaczyński jest duchowym dyrektorem programowym państwowej telewizji i autorem jej linii politycznej. To także on zdecydował, że chce być prezentowany w TVP w roli zbawcy narodu, obwołując jednocześnie Tuska owego narodu zdrajcą. Czy zbawca mógłby się więc potykać w studiu swej telewizji ze zdrajcą Tuskiem, ryzykując, że się skompromituje, boleśnie się przy tym obijając? No nie. Nie mógł. Ryzyko upadku z piedestału było zbyt duże.   W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” redaktorzy Stankiewicz i Dziubka rozmawiają także o tendencjach, które pokazują ostatnie sondaże tuż przed wyborami. PiS i PO nieznacznie tracą, przy czym PiS traci nieco więcej. Lewica na pewno wejdzie do Sejmu, choć nie będzie tak silna jak w mijającej kadencji — jej wyborcy częściowo zasilili Platformę. Największa niewiadoma to wynik Trzeciej Drogi, który może mieć kluczowy wpływ na to, kto zachowa władzę — jeśli 3D nie wejdzie do Sejmu, to szanse Kaczyńskiego na kolejną kadencję rosną. Dramatyczny bój toczy Konfederacja. Partia, która miesiącami żyła w euforii sondaży przewidujących wynik na poziomie 12-15 proc. właśnie zalicza solidny upadek. Konfederacja wpadła w korkociąg — nie na tyle silny, by wypaść z Sejmu, ale regularnie (po pół punktu tygodniowo) osłabiający notowania. Co pan powie, panie Sławku, gdy 15 października okaże się, że pana partia zdobędzie jakieś 8-9 proc., czyli niewiele więcej, niż 4 lata temu, gdy nie było tam takiej gwiazdy tik-toka i podatków jak pan?   Niech pan zawczasu wypije za błędy — najlepiej piwo. W dniu wyborów może się okazać, że tylko picie piwa jest pańską mocną stroną.

Kaczyński coraz brutalniejszy. Tusk gra o milion. A Morawiecki atakuje sam siebie #OnetAudio
2023-10-03 18:20:11

To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium. W tym wydaniu Andrzej Stankiewicz (ONET) i Dominika Długosz omawiają polityczne konsekwencje starcia gigantów — chodzi o marsz zorganizowany w stolicy przez Platformą Obywatelską oraz konwencję wyborczą PiS w Katowicach. Bohaterem obu wydarzeń był Donald Tusk. To dla niego do Warszawy przyjechało kilkaset tysięcy ludzi, to przeciwko niemu Kaczyński skrzyknął do katowickiego Spodka kilkanaście tysięcy swoich najwierniejszych działaczy. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” opowiadają — bazując na swych rozmowach wśród polityków — że ani marsz ani konwencja nie przyniosą znaczących zmian w notowaniach PiS i Platformy. Ale to nie znaczy, że oba wydarzenia nie miały znaczenia. Wręcz przeciwnie. Tyle, że kluczowe pytanie jest inne — co się stanie z Trzecią Drogą, w której są zarówno wyborcy sprzyjający opozycji, jak i osoby o bardziej prawicowych przekonaniach.? Powiedzmy to wprost: jeśli zderzenie Platformy z PiS może mieć konsekwencje, to właśnie dla Trzeciej, która w razie utraty poparcia może nie przekroczyć progu wyborczego. W takiej sytuacji zyska zwycięzca. A dziś większe szanse na zwycięstwo ma PiS, za którym stoi propagandowy aparat TVP i partyjny szejk Daniel Obajtek, który obniża ceny paliw, nie wahając się — jak wieść gminna niesie — użyć do tego rezerw strategicznych. Wszystko dla partii!

To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.

W tym wydaniu Andrzej Stankiewicz (ONET) i Dominika Długosz omawiają polityczne konsekwencje starcia gigantów — chodzi o marsz zorganizowany w stolicy przez Platformą Obywatelską oraz konwencję wyborczą PiS w Katowicach. Bohaterem obu wydarzeń był Donald Tusk. To dla niego do Warszawy przyjechało kilkaset tysięcy ludzi, to przeciwko niemu Kaczyński skrzyknął do katowickiego Spodka kilkanaście tysięcy swoich najwierniejszych działaczy.

Autorzy „Stanu Wyjątkowego” opowiadają — bazując na swych rozmowach wśród polityków — że ani marsz ani konwencja nie przyniosą znaczących zmian w notowaniach PiS i Platformy. Ale to nie znaczy, że oba wydarzenia nie miały znaczenia. Wręcz przeciwnie. Tyle, że kluczowe pytanie jest inne — co się stanie z Trzecią Drogą, w której są zarówno wyborcy sprzyjający opozycji, jak i osoby o bardziej prawicowych przekonaniach.? Powiedzmy to wprost: jeśli zderzenie Platformy z PiS może mieć konsekwencje, to właśnie dla Trzeciej, która w razie utraty poparcia może nie przekroczyć progu wyborczego. W takiej sytuacji zyska zwycięzca. A dziś większe szanse na zwycięstwo ma PiS, za którym stoi propagandowy aparat TVP i partyjny szejk Daniel Obajtek, który obniża ceny paliw, nie wahając się — jak wieść gminna niesie — użyć do tego rezerw strategicznych. Wszystko dla partii!

PiS straszy Tuskiem. Trzecia Droga wisi na włosku. Obajtek wspiera partię matkę #OnetAudio
2023-09-30 18:09:33

Prawo i Sprawiedliwość ma plan na resztę kampanii wyborczej. Coraz więcej, coraz ostrzej, coraz bardziej złowrogo. Codziennie widzowie TVP i wyborcy PIS dostają swoją dawkę nienawiści wobec Tuska. Prawo i Sprawiedliwość wybrało motyw przewodni ostatniej prostej kampanii wyborczej - to będzie linia zdrady Tuska. Chodzi o “linię obrony na Wiśle”, która miała “oddać pół Polski Rosjanom”. TVP w każdym materiale kilkakrotnie powtarza frazę “linia zdrady” a politycy PiS ruszyli w Polskę z obwoźną kampanią, żeby do wszystkich zwłaszcza w Polsce wschodniej dotarło, że Tusk chciał “zamienić Lublin w Buczę”. Wszystkie miasta na wschodnich ziemiach miały być Buczą. Polacy mieszkający tutaj mieli zostać pozostawienia sami sobie. Linia zdrady Tuska to linia hańby całej Platformy i PSL-u, który współtworzył rząd - ogłosił w Stężycy Przemysław Czarnek startujący z Lubelszczyzny. To, że obrona na linii Wisły była 5 (słownie piątym) etapem obrony Polski przed potencjalną agresją ze wschodu jakoś w okrzykach polityków PiS się nie przebija. Nie ma mowy także o tym, że ten wariant jest elementem najgorszego rozpisanego w 2011 roku scenariusza, w którym NATO z opóźnieniem uruchamia artykuł piąty Paktu Północnoatlantyckiego a zatem wojsko Polskie przez kilka dni musi samodzielnie odpierać wrogą armię. Ba, politycy PiS nie wspominają o tym, że zaledwie 3 lata temu w symulacji wojennej, którą urządzili wojsko rosyjskie doszło do Warszawy w 5 dni. To wszystko politykom PiS, którzy jeżdżą z mapką podzielonej Polski po kraju jakoś umyka. Bardzo dzielnie po stronie partii rządzącej walczy Telewizja Rządowa. Nie ma co specjalnie się dziwić, że pracownicy TVP są tak zaangażowani, bo nagle chyba zaczęli martwić się o przyszłość. Mamy zatem nie tylko wrzaski i manipulacje, ale także zwyczajne kłamstwa. Cała antena - teoretycznie informacyjna - zamienia się nie tylko w sztab PiS, ale w strefę gorącej politycznej wojny. W tej wojnie nagle wszyscy zaczęli mieć wewnętrzne sondaże, które wskazują na pobicie przeciwnika i gwarantowane zwycięstwo. PiS podnosi własne morale i morale wyborców, których jeszcze nie zdążyło wystarczająco nastraszyć. W dodatku musi też trochę podnosić na duchu prezesa, którego bardzo martwią sondaże nie dające partii samodzielnej większości. Donald Tusk też ujawnia sondaże i właściwie z tego samego powodu. Też chce zmobilizować wyborców i przekonać ich, że jeszcze tylko kilka kroków, jeszcze tylko niewielki wysiłek i uda się pokonać PiS. Ale to co cieszy największych graczy bardzo martwi tych mniejszych. Efekt niedzielnego marszu może oznaczać polityczny koniec Trzeciej Drogi. Im większe poparcie dla KO tym mniejsze może być dla Hołowni i Kosiniaka-Kamysza i dla Lewicy. Lewica to jeszcze jakoś sobie poradzi, bo ma do przekroczenia 5 proc. próg, ale Trzecia Droga buja się na progu i bardzo łatwo może obsunąć się pod lód. Chociaż oczywiście wszyscy politycy TD zapewniają, że idą na 12 a nawet 15 procent. Po zwycięstwo! Najgorsza informacja jaką mogliby dostać panowie i panie z Trzeciej Drogi brzmi “Tusk wierzy, że może wygrać z PiSem”. Dlaczego to źle dla PSL-u i Polski 2050? Bo jeśli Tusk w to wierzy to wierzy także, że metoda d’Hondta zagra na jego korzyść i to on dostanie premię ze zmarnowanych głosów. Wtedy porażka Trzeciej Drogi gwarantowałaby mu sukces. Zawiązuje koalicję z Czarzastym i ma święty spokój przez następne kilka lat. Hołownia ląduje poza polityką a PSL zrobi wszystko, żeby wrócić do Sejmu. Niebywała rzecz zdarzyła się na rynku paliw. Otóż nagle w całej Polsce awarii uległy dystrybutory. Jeden po drugim padały jak muchy. Oczywiście bez związku z mailem z centrali Orlenu, który nakazywał w przypadku braku paliwa wywiesić kartkę (byle nie czerwoną!) o awarii. Wiele wskazuje na to, że problem na stacjach wystąpił dwa tygodnie za wcześnie, bo pan prezes Obajtek postanowił szybko wesprzeć partię karmicielkę. Obniżył ceny, a co za tym idzie inflację i teraz dziwi się, że Polacy nauczeni doświadczeniem tankują we wszystko co się da. Nigdy nie wiadomo, kiedy nasz narodowy gigant paliwowy będzie musiał podreperować budżet i przywali nam cenę po 10 złotych za litr. To znaczy wiadomo. Po 15 października. Kolejna posłanka została poszarpana a biuro następnej zostało ewakuowane po groźbach wysadzenia. Codziennie PiS wskazuje na konkurentów politycznych krzycząc “zdrajcy!” a media narodowe ochoczo podchwytują tę narrację. Tylko ani partia, ani pracownicy rządowej telewizji i radia nie zastanawiają się nad tym jacy wyjdziemy z tej kampanii. Czy kiedykolwiek uda się naprawić to co politycy robią ze społeczeństwem.

Prawo i Sprawiedliwość ma plan na resztę kampanii wyborczej. Coraz więcej, coraz ostrzej, coraz bardziej złowrogo. Codziennie widzowie TVP i wyborcy PIS dostają swoją dawkę nienawiści wobec Tuska. Prawo i Sprawiedliwość wybrało motyw przewodni ostatniej prostej kampanii wyborczej - to będzie linia zdrady Tuska. Chodzi o “linię obrony na Wiśle”, która miała “oddać pół Polski Rosjanom”. TVP w każdym materiale kilkakrotnie powtarza frazę “linia zdrady” a politycy PiS ruszyli w Polskę z obwoźną kampanią, żeby do wszystkich zwłaszcza w Polsce wschodniej dotarło, że Tusk chciał “zamienić Lublin w Buczę”.

Wszystkie miasta na wschodnich ziemiach miały być Buczą. Polacy mieszkający tutaj mieli zostać pozostawienia sami sobie. Linia zdrady Tuska to linia hańby całej Platformy i PSL-u, który współtworzył rząd - ogłosił w Stężycy Przemysław Czarnek startujący z Lubelszczyzny. To, że obrona na linii Wisły była 5 (słownie piątym) etapem obrony Polski przed potencjalną agresją ze wschodu jakoś w okrzykach polityków PiS się nie przebija. Nie ma mowy także o tym, że ten wariant jest elementem najgorszego rozpisanego w 2011 roku scenariusza, w którym NATO z opóźnieniem uruchamia artykuł piąty Paktu Północnoatlantyckiego a zatem wojsko Polskie przez kilka dni musi samodzielnie odpierać wrogą armię. Ba, politycy PiS nie wspominają o tym, że zaledwie 3 lata temu w symulacji wojennej, którą urządzili wojsko rosyjskie doszło do Warszawy w 5 dni. To wszystko politykom PiS, którzy jeżdżą z mapką podzielonej Polski po kraju jakoś umyka. Bardzo dzielnie po stronie partii rządzącej walczy Telewizja Rządowa. Nie ma co specjalnie się dziwić, że pracownicy TVP są tak zaangażowani, bo nagle chyba zaczęli martwić się o przyszłość. Mamy zatem nie tylko wrzaski i manipulacje, ale także zwyczajne kłamstwa. Cała antena - teoretycznie informacyjna - zamienia się nie tylko w sztab PiS, ale w strefę gorącej politycznej wojny. W tej wojnie nagle wszyscy zaczęli mieć wewnętrzne sondaże, które wskazują na pobicie przeciwnika i gwarantowane zwycięstwo. PiS podnosi własne morale i morale wyborców, których jeszcze nie zdążyło wystarczająco nastraszyć. W dodatku musi też trochę podnosić na duchu prezesa, którego bardzo martwią sondaże nie dające partii samodzielnej większości. Donald Tusk też ujawnia sondaże i właściwie z tego samego powodu. Też chce zmobilizować wyborców i przekonać ich, że jeszcze tylko kilka kroków, jeszcze tylko niewielki wysiłek i uda się pokonać PiS. Ale to co cieszy największych graczy bardzo martwi tych mniejszych. Efekt niedzielnego marszu może oznaczać polityczny koniec Trzeciej Drogi. Im większe poparcie dla KO tym mniejsze może być dla Hołowni i Kosiniaka-Kamysza i dla Lewicy. Lewica to jeszcze jakoś sobie poradzi, bo ma do przekroczenia 5 proc. próg, ale Trzecia Droga buja się na progu i bardzo łatwo może obsunąć się pod lód. Chociaż oczywiście wszyscy politycy TD zapewniają, że idą na 12 a nawet 15 procent. Po zwycięstwo! Najgorsza informacja jaką mogliby dostać panowie i panie z Trzeciej Drogi brzmi “Tusk wierzy, że może wygrać z PiSem”. Dlaczego to źle dla PSL-u i Polski 2050? Bo jeśli Tusk w to wierzy to wierzy także, że metoda d’Hondta zagra na jego korzyść i to on dostanie premię ze zmarnowanych głosów. Wtedy porażka Trzeciej Drogi gwarantowałaby mu sukces. Zawiązuje koalicję z Czarzastym i ma święty spokój przez następne kilka lat. Hołownia ląduje poza polityką a PSL zrobi wszystko, żeby wrócić do Sejmu. Niebywała rzecz zdarzyła się na rynku paliw. Otóż nagle w całej Polsce awarii uległy dystrybutory. Jeden po drugim padały jak muchy. Oczywiście bez związku z mailem z centrali Orlenu, który nakazywał w przypadku braku paliwa wywiesić kartkę (byle nie czerwoną!) o awarii. Wiele wskazuje na to, że problem na stacjach wystąpił dwa tygodnie za wcześnie, bo pan prezes Obajtek postanowił szybko wesprzeć partię karmicielkę. Obniżył ceny, a co za tym idzie inflację i teraz dziwi się, że Polacy nauczeni doświadczeniem tankują we wszystko co się da. Nigdy nie wiadomo, kiedy nasz narodowy gigant paliwowy będzie musiał podreperować budżet i przywali nam cenę po 10 złotych za litr. To znaczy wiadomo. Po 15 października.

Kolejna posłanka została poszarpana a biuro następnej zostało ewakuowane po groźbach wysadzenia. Codziennie PiS wskazuje na konkurentów politycznych krzycząc “zdrajcy!” a media narodowe ochoczo podchwytują tę narrację. Tylko ani partia, ani pracownicy rządowej telewizji i radia nie zastanawiają się nad tym jacy wyjdziemy z tej kampanii. Czy kiedykolwiek uda się naprawić to co politycy robią ze społeczeństwem.

Odkrywamy największą tajemnicę premiera. Ziobro dybie na Kaczyńskiego. Konfederacja traci poparcie #OnetAudio
2023-09-26 17:36:07

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.   W tekście Jacka Harłukowicza Onet ujawnia, jakie i gdzie nieruchomości posiada Iwona Morawiecka. Premier już 4 lata temu zapowiadał, że chętnie ujawni stan posiadania małżonki, ale niestety prawo mu nie pozwala. Po 4 latach prawo nadal nie pozwala, premier nie jest w stanie po prostu zapytać żonę czy może ujawnić jej majątek i sprawę znowu we własne ręce muszą brać dziennikarze. Dominika Długosz i Renata Grochal w tym odcinku Stanu Wyjątkowego zastanawiają się, dlaczego Iwona Morawiecka zdecydowała się sprzedać działkę pod Wrocławiem za ułamek wartości. Cena wynikająca z jej oświadczeń i dokumentów, do których dotarł Jacek Harłukowicz to niecałe 15 milionów, a wartość zdaniem ekspertów to 77 milionów. Czy zatem małżonka premiera ma interesującą taktykę biznesową, która pozwala jej zrezygnować z 60 milionów złotych? A może po prostu ma inne cele? Dziennikarki "Newsweeka" zastanawiają się także nad tym czy dwie wieże to hak, który Ziobro trzyma na wszelki wypadek i użyje go wobec Jarosława Kaczyńskiego. PiS wyraźnie zrezygnowało już z jakiejkolwiek pozytywnej kampanii. Codziennie mamy straszenie Tuskiem i Niemcami, przeważnie jednocześnie, i nowy element, czyli ataki na Agnieszkę Holland i jej film “Zielona Granica”. Wszystko to razem ma zbudować atmosferę strachu, która przekona wyborców PiS, że warto pójść do urn. Renata Grochal i Dominika Długosz dyskutują także o tym,, dlaczego spada poparcie dla Konfederacji i czy PiS próbuje obniżyć poparcie dla Lewicy.
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.   W tekście Jacka Harłukowicza Onet ujawnia, jakie i gdzie nieruchomości posiada Iwona Morawiecka. Premier już 4 lata temu zapowiadał, że chętnie ujawni stan posiadania małżonki, ale niestety prawo mu nie pozwala. Po 4 latach prawo nadal nie pozwala, premier nie jest w stanie po prostu zapytać żonę czy może ujawnić jej majątek i sprawę znowu we własne ręce muszą brać dziennikarze. Dominika Długosz i Renata Grochal w tym odcinku Stanu Wyjątkowego zastanawiają się, dlaczego Iwona Morawiecka zdecydowała się sprzedać działkę pod Wrocławiem za ułamek wartości. Cena wynikająca z jej oświadczeń i dokumentów, do których dotarł Jacek Harłukowicz to niecałe 15 milionów, a wartość zdaniem ekspertów to 77 milionów. Czy zatem małżonka premiera ma interesującą taktykę biznesową, która pozwala jej zrezygnować z 60 milionów złotych? A może po prostu ma inne cele? Dziennikarki "Newsweeka" zastanawiają się także nad tym czy dwie wieże to hak, który Ziobro trzyma na wszelki wypadek i użyje go wobec Jarosława Kaczyńskiego. PiS wyraźnie zrezygnowało już z jakiejkolwiek pozytywnej kampanii. Codziennie mamy straszenie Tuskiem i Niemcami, przeważnie jednocześnie, i nowy element, czyli ataki na Agnieszkę Holland i jej film “Zielona Granica”. Wszystko to razem ma zbudować atmosferę strachu, która przekona wyborców PiS, że warto pójść do urn. Renata Grochal i Dominika Długosz dyskutują także o tym,, dlaczego spada poparcie dla Konfederacji i czy PiS próbuje obniżyć poparcie dla Lewicy.

Kaczyński ostro uderza w Holland. Przemoc w kampanii. Zełenski oskarża rząd PiS o granie na Moskwę
2023-09-23 17:52:06

Co to był za tydzień! Jeszcze przed kinową premierą filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland o kryzysie migracyjnym na pograniczu polsko-białoruskim, PiS rozpętało kampanię przeciwko znanej reżyserce. Już sam trailer wystarczył, żeby prezes i pomniejsi działacze popadli w polityczną gorączkę. - Chodzi o to, by obrazić polski mundur, by obrazić Polaków! – grzmiał na wiecu wyborczym Kaczyński, pytając w czyim to jest interesie!? Prezes samokrytycznie przyznał, że choć motywacje Tuska potrafi rozszyfrować w mig, to motywacji Holland nie rozumie. Ale jak wiadomo lider PiS ma pamięć słona i od razu sobie przypomniał, że ojciec Holland był „stalinowskim komunistą”. - Coś mi tam do głowy przychodzi, ale nie będę tego w tej chwili omawiał – zdradził swoim sympatykom prezes. Czyli świetnie państwu znana metoda „wiem, ale nie powiem”, którą Kaczyński stosuje od lat. Wyjątkowo tym razem prezydentowi udało się przebić prezesa. Otóż Andrzej Duda powiedział, że na film Holland się nie wybiera i ogólnie zgadza się z hasłem rzuconym przez jakiegoś strażnika granicznego, znanym z niemieckiej okupacji „tylko świnie siedzą w kinie”. Co prawda Duda nie wyjaśnił, czy teraz jesteśmy pod pisowską okupacją, czy ktoś inny nas najechał (znowu źli Niemcy?), ale do kina chodzić nie wypada. Jednak Duda, który gościł w Nowym Jorku na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, miał większa problemy niż film Holland. Musiał odnieść się do słów prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który w reakcji na polskie embargo na ukraińskie zboże, powiedział, że „niektórym się może wydawać, że odgrywają własną rolę, ale tak naprawdę pomagają przygotować grunt dla moskiewskiego aktora”. Nasza duma narodowa tego nie wytrzymała, a obrażony Duda odparował, że „tonący wszystkiego się chwyta”. Skandal dyplomatyczny zatacza coraz szersze kręgi. Do awantury włączył się premier, jedynka PiS-u w Katowicach, który oświadczył, że Polska „już nie przekazuje uzbrojenia na Ukrainę, my teraz sami się zbroimy w najnowocześniejszą broń”. Morawieckiemu rzadko się zdarza wywołać taki rezonans, ale tym razem największe światowe media zauważyły wynurzenia polskiego premiera, komentując, że przez kryzys zbożowy Polska kończy z dostawami broni dla oblężonego sąsiada. Dobrze, że do wyborów zostały już tylko trzy tygodnie, bo w pogodni za głosami Konfederacji gorące głowy z PiS mogłyby wypowiedzieć wojnę (na razie werbalną) nie tylko Ukrainie. Gorączka wyborcza udziela się nie tylko politykom, ale i policjantom. Senator Krzysztof Brejza ujawnił w internecie zdjęcia granatnika z gabinetu komendanta Szymczyka, który szef polskiej policji wziął za … głośnik. My jako autorzy słuchowiska politycznego na broni nie za bardzo się znamy, ale - dalibóg! - głośnika to ustrojstwo darowane w Ukrainie nie przypomina. Z pewnością możemy za to państwu powiedzieć, że głośniki nie zostawiają takich dziur w murach, jak pocisk wystrzelony z granatnika przez pana komendanta. Panu Szymczykowi za zrujnowanie kilku pomieszczeń komendy włos z głowy nie spadł, za to za trzymanie prawdziwego głośnika, posłanka KO Kinga Gajewska została przez podwładnych pana Szymczyka zawleczona do milicyjnej, przepraszamy policyjnej suki. Policjanci bronili się, że pani posłanki nie poznali, więc nie wiedzieli, że wlec jej nie powinni, bo ma poselski immunitet. A że przez megafon próbowała zakłócać wiec wyborczy premiera, informując o aferze wizowej PiS, to policja musiała jej ręcznie wytłumaczyć, że władzy przeszkadzać nie wolno. Przecież prezes powiedział wyraźnie: „proszę popierać i nie przeszkadzać”. Gajewska i tak miała sporo szczęścia, że wyszła z tego cało, bo akcją policji dowodził nadkomisarz „Dusiciel”, który podczas innej interwencji tak chwycił za gardło działacza Lotnej Brygady Opozycji, że chłop ledwie dychał. Ale i policjantom należy się dobre słowo. Śląscy stróże prawa błyskawicznie zatrzymali mężczyznę, który najpierw wyzywał posła KO Borysa Budkę niewybrednymi porównaniami do Niemców i trzody chlewnej, a potem postanowił przejść od słów do czynów. Próbował wyrwać Budce telefon, przy okazji go szarpiąc. Gorączka wyborcza, podlewana kampanijnym sosem, trwa. Temperatura wciąż rośnie.
Co to był za tydzień! Jeszcze przed kinową premierą filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland o kryzysie migracyjnym na pograniczu polsko-białoruskim, PiS rozpętało kampanię przeciwko znanej reżyserce. Już sam trailer wystarczył, żeby prezes i pomniejsi działacze popadli w polityczną gorączkę. - Chodzi o to, by obrazić polski mundur, by obrazić Polaków! – grzmiał na wiecu wyborczym Kaczyński, pytając w czyim to jest interesie!? Prezes samokrytycznie przyznał, że choć motywacje Tuska potrafi rozszyfrować w mig, to motywacji Holland nie rozumie. Ale jak wiadomo lider PiS ma pamięć słona i od razu sobie przypomniał, że ojciec Holland był „stalinowskim komunistą”. - Coś mi tam do głowy przychodzi, ale nie będę tego w tej chwili omawiał – zdradził swoim sympatykom prezes. Czyli świetnie państwu znana metoda „wiem, ale nie powiem”, którą Kaczyński stosuje od lat. Wyjątkowo tym razem prezydentowi udało się przebić prezesa. Otóż Andrzej Duda powiedział, że na film Holland się nie wybiera i ogólnie zgadza się z hasłem rzuconym przez jakiegoś strażnika granicznego, znanym z niemieckiej okupacji „tylko świnie siedzą w kinie”. Co prawda Duda nie wyjaśnił, czy teraz jesteśmy pod pisowską okupacją, czy ktoś inny nas najechał (znowu źli Niemcy?), ale do kina chodzić nie wypada. Jednak Duda, który gościł w Nowym Jorku na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, miał większa problemy niż film Holland. Musiał odnieść się do słów prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który w reakcji na polskie embargo na ukraińskie zboże, powiedział, że „niektórym się może wydawać, że odgrywają własną rolę, ale tak naprawdę pomagają przygotować grunt dla moskiewskiego aktora”. Nasza duma narodowa tego nie wytrzymała, a obrażony Duda odparował, że „tonący wszystkiego się chwyta”. Skandal dyplomatyczny zatacza coraz szersze kręgi. Do awantury włączył się premier, jedynka PiS-u w Katowicach, który oświadczył, że Polska „już nie przekazuje uzbrojenia na Ukrainę, my teraz sami się zbroimy w najnowocześniejszą broń”. Morawieckiemu rzadko się zdarza wywołać taki rezonans, ale tym razem największe światowe media zauważyły wynurzenia polskiego premiera, komentując, że przez kryzys zbożowy Polska kończy z dostawami broni dla oblężonego sąsiada. Dobrze, że do wyborów zostały już tylko trzy tygodnie, bo w pogodni za głosami Konfederacji gorące głowy z PiS mogłyby wypowiedzieć wojnę (na razie werbalną) nie tylko Ukrainie. Gorączka wyborcza udziela się nie tylko politykom, ale i policjantom. Senator Krzysztof Brejza ujawnił w internecie zdjęcia granatnika z gabinetu komendanta Szymczyka, który szef polskiej policji wziął za … głośnik. My jako autorzy słuchowiska politycznego na broni nie za bardzo się znamy, ale - dalibóg! - głośnika to ustrojstwo darowane w Ukrainie nie przypomina. Z pewnością możemy za to państwu powiedzieć, że głośniki nie zostawiają takich dziur w murach, jak pocisk wystrzelony z granatnika przez pana komendanta. Panu Szymczykowi za zrujnowanie kilku pomieszczeń komendy włos z głowy nie spadł, za to za trzymanie prawdziwego głośnika, posłanka KO Kinga Gajewska została przez podwładnych pana Szymczyka zawleczona do milicyjnej, przepraszamy policyjnej suki. Policjanci bronili się, że pani posłanki nie poznali, więc nie wiedzieli, że wlec jej nie powinni, bo ma poselski immunitet. A że przez megafon próbowała zakłócać wiec wyborczy premiera, informując o aferze wizowej PiS, to policja musiała jej ręcznie wytłumaczyć, że władzy przeszkadzać nie wolno. Przecież prezes powiedział wyraźnie: „proszę popierać i nie przeszkadzać”. Gajewska i tak miała sporo szczęścia, że wyszła z tego cało, bo akcją policji dowodził nadkomisarz „Dusiciel”, który podczas innej interwencji tak chwycił za gardło działacza Lotnej Brygady Opozycji, że chłop ledwie dychał. Ale i policjantom należy się dobre słowo. Śląscy stróże prawa błyskawicznie zatrzymali mężczyznę, który najpierw wyzywał posła KO Borysa Budkę niewybrednymi porównaniami do Niemców i trzody chlewnej, a potem postanowił przejść od słów do czynów. Próbował wyrwać Budce telefon, przy okazji go szarpiąc. Gorączka wyborcza, podlewana kampanijnym sosem, trwa. Temperatura wciąż rośnie.

PiS buduje kampanię strachu. PO wygrywa prawybory w Wieruszowie. Awantura przed budynkiem TVP #OnetAudio
2023-09-19 17:21:26

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium. Prawo i Sprawiedliwość ruszyło do kolejnej fazy kampanii. Tym razem buduje dwutorową narrację - z jednej strony to PiS jest gwarantem bezpieczeństwa, z drugiej zagrożeniem jest wszystko dookoła. Prawo i Sprawiedliwość zmienia swój stosunek do Ukrainy i wraca do tego co politycy PiS prezentowali przed wojną - pewnego chłodu w relacjach z Kijowem. To część strategii, która ma na celu odebranie głosów Konfederacji i jednocześnie mobilizację własnego elektoratu.  Do tego posłużył także nagrany przez Mariusza Błaszczaka, który ujawnił plan obrony z 2011, który zakładał także obronę na linii Wisły. I chociaż wszyscy, którzy czytali plan mówią, że to wyrwane z kontekstu trzy strony a ówczesne plany obrony były także planami NATO politykom PiS nie przeszkadza to w budowaniu legendy o tym, że Tusk chciał zmienić Lublin w polską Buczę.  W Stanie Wyjątkowym omówimy też dokumenty, które pokazują, że polski konsulat na Białorusi pod koniec grudnia zeszłego roku podpisywał umowy z globalnym pośrednikiem wizowym spółką VFS. Część osób, które dotarły przez Mińsk do polskiej granicy wracało do stolicy Białorusi i tam otrzymywało legalną wizę wjazdową do Polski.  Mimo tych zabiegów partii rządzącej opozycja wygrała prawybory w Wieruszowie, co wyraźnie podniosło morale i otworzyło kilka nowych możliwości w kampanii. Politycy KO wracają do TVP i zamierzają na antenie państwowej telewizji informować o aferze wizowej. Na konferencję Donalda Tuska wkroczył jeden z pracowników TVP w pełni uzasadniając przekonanie polityków PO, że TVP jest elementem prowadzenia przez PiS kampanii.   

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.

Prawo i Sprawiedliwość ruszyło do kolejnej fazy kampanii. Tym razem buduje dwutorową narrację - z jednej strony to PiS jest gwarantem bezpieczeństwa, z drugiej zagrożeniem jest wszystko dookoła. Prawo i Sprawiedliwość zmienia swój stosunek do Ukrainy i wraca do tego co politycy PiS prezentowali przed wojną - pewnego chłodu w relacjach z Kijowem. To część strategii, która ma na celu odebranie głosów Konfederacji i jednocześnie mobilizację własnego elektoratu. 

Do tego posłużył także nagrany przez Mariusza Błaszczaka, który ujawnił plan obrony z 2011, który zakładał także obronę na linii Wisły. I chociaż wszyscy, którzy czytali plan mówią, że to wyrwane z kontekstu trzy strony a ówczesne plany obrony były także planami NATO politykom PiS nie przeszkadza to w budowaniu legendy o tym, że Tusk chciał zmienić Lublin w polską Buczę. 

W Stanie Wyjątkowym omówimy też dokumenty, które pokazują, że polski konsulat na Białorusi pod koniec grudnia zeszłego roku podpisywał umowy z globalnym pośrednikiem wizowym spółką VFS. Część osób, które dotarły przez Mińsk do polskiej granicy wracało do stolicy Białorusi i tam otrzymywało legalną wizę wjazdową do Polski. 

Mimo tych zabiegów partii rządzącej opozycja wygrała prawybory w Wieruszowie, co wyraźnie podniosło morale i otworzyło kilka nowych możliwości w kampanii. Politycy KO wracają do TVP i zamierzają na antenie państwowej telewizji informować o aferze wizowej. Na konferencję Donalda Tuska wkroczył jeden z pracowników TVP w pełni uzasadniając przekonanie polityków PO, że TVP jest elementem prowadzenia przez PiS kampanii. 

 

Wawrzyk w szpitalu. Kaczyński straszy Trzaskowskim. Banaś wieszczy aresztowanie swego syna przez PiS #OnetAudio
2023-09-16 19:06:51

To najbardziej efektowny upadek w rządach PiS. Wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk ledwie kilka tygodni temu miał wszystko — rządową posadę, fotel w sejmowych ławach PiS oraz dostęp do prezesa, premiera i prezydenta na tyle bliski, by móc sobie z nimi nagrywać filmiki na tik-toka. Dziś tik-tok zalany jest reklamami firm, które handlują polskimi wizami w Azji i Afryce. A Wawrzyk, który odpowiada za „aferę wizową”, został ekspresowo wyrzucony z rządu i list wyborczych PiS. W finale załamany trafił do szpitala.   Życzymy ministrowi szybkiego powrotu do zdrowia. Nie zwalnia nas to jednak z powinności opisywania jego odpowiedzialności za proceder przekrętów przy przyznawaniu polskich wiz. Wszak Wawrzyk dumnie reprezentował władzę, która twierdziła, że łatwo nie odda Azjatom ani Afrykańczykom ani jednej wizy. Straszyła nas ich terrorystycznymi poglądami i gwałcicielskimi ciągotami, uzasadniając w ten sposób budowę zapory na granicy z Białorusią, za którą imigranci koczują, próbując dostać się do Polski. Tak, to Putin z Łukaszenką ich tam przerzucili. Ale jednocześnie to polski rząd budował swój twardy antyimigracyjny wizerunek na trzymaniu wszystkich za murem — nawet kobiet i dzieci. A teraz okazuje się, że pod murem wcale nie trzeba było stać, że można się było za pieniądze dostać do Polski, jeśli trafiło się do odpowiednich ludzi, dobrze ustawionych w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Do ludzi Wawrzyka — któremu niezmiennie życzymy dużo zdrowia, wierząc, że im będzie zdrowszy, ty są większe szanse, że zacznie mówić. Otóż Wawrzyk pomógł swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych. Znamy szczegóły jednego z najbardziej efektownych przerzutów nielegalnych imigrantów z Indii. To nie jest żart: ściągani przez ekipę Wawrzyka Hindusi udawali ekipy filmowe z Bollywood. Za przerzucenie do Ameryki każdy płacił 25-40 tys. dol. Prezes Kaczyński bagatelizuje aferę wizową. Ale chwała mu za to, że raczył w swej bezkresnej łaskawości przyznać, że afera w ogóle jest. Tygodniami politycy PiS ukrywali przyczyny dymisji Wawrzyka oraz jego partyjnej egzekucji z kieleckiej listy PiS, na której miał towarzyszyć samemu prezesowi. Teraz znamy prawdę — tyle, że dzięki dziennikarzom. Bo dopiero po serii publikacji niezależnych mediów, Kaczyński musiał przyznać, że afera jest. To niejedyny ból głowy prezesa. Szef PiS martwi się otóż, że na finiszu kampanii — najpewniej podczas marszu zwolenników Koalicji Obywatelskiej za 2 tygodnie — Donald Tusk dokona politycznej wolty. Że zrezygnuje z kandydowania na premiera, wyznaczając do tej roli Rafała Trzaskowskiego. Popularny prezydenta stolicy ma szanse przyciągnąć do KO grupę nowych wyborców i zdemobilizować część elektoratu PiS, który nie boi się go tak, jak Tuska. Myśląc o swych głównych przeciwnikach, prezes Kaczyński nie zapomina także o mniejszych. Otóż sztab PiS zaczął operację obliczoną na maksymalne osłabienie Konfederacji. Prezes NIK Marian Banaś twierdzi, że na finiszu kampanii specsłużby chcą zatrzymać jego syna, który jest kandydatem Konfederacji w wyborach. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) wyjaśniają, z czego wynikają obawy Banasia. Ważnym elementem w tej opowieści są — tak ich nazwijmy — „aniołowie nowej nadziei”, którzy odwiedzili liderów Konfederacji z pewnym ultimatum. Tak, dobrze Państwo czują: to wysłannicy archanioła Zbigniewa.

To najbardziej efektowny upadek w rządach PiS. Wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk ledwie kilka tygodni temu miał wszystko — rządową posadę, fotel w sejmowych ławach PiS oraz dostęp do prezesa, premiera i prezydenta na tyle bliski, by móc sobie z nimi nagrywać filmiki na tik-toka. Dziś tik-tok zalany jest reklamami firm, które handlują polskimi wizami w Azji i Afryce. A Wawrzyk, który odpowiada za „aferę wizową”, został ekspresowo wyrzucony z rządu i list wyborczych PiS. W finale załamany trafił do szpitala.

 

Życzymy ministrowi szybkiego powrotu do zdrowia. Nie zwalnia nas to jednak z powinności opisywania jego odpowiedzialności za proceder przekrętów przy przyznawaniu polskich wiz.

Wszak Wawrzyk dumnie reprezentował władzę, która twierdziła, że łatwo nie odda Azjatom ani Afrykańczykom ani jednej wizy. Straszyła nas ich terrorystycznymi poglądami i gwałcicielskimi ciągotami, uzasadniając w ten sposób budowę zapory na granicy z Białorusią, za którą imigranci koczują, próbując dostać się do Polski. Tak, to Putin z Łukaszenką ich tam przerzucili. Ale jednocześnie to polski rząd budował swój twardy antyimigracyjny wizerunek na trzymaniu wszystkich za murem — nawet kobiet i dzieci. A teraz okazuje się, że pod murem wcale nie trzeba było stać, że można się było za pieniądze dostać do Polski, jeśli trafiło się do odpowiednich ludzi, dobrze ustawionych w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Do ludzi Wawrzyka — któremu niezmiennie życzymy dużo zdrowia, wierząc, że im będzie zdrowszy, ty są większe szanse, że zacznie mówić.

Otóż Wawrzyk pomógł swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych. Znamy szczegóły jednego z najbardziej efektownych przerzutów nielegalnych imigrantów z Indii. To nie jest żart: ściągani przez ekipę Wawrzyka Hindusi udawali ekipy filmowe z Bollywood. Za przerzucenie do Ameryki każdy płacił 25-40 tys. dol.

Prezes Kaczyński bagatelizuje aferę wizową. Ale chwała mu za to, że raczył w swej bezkresnej łaskawości przyznać, że afera w ogóle jest. Tygodniami politycy PiS ukrywali przyczyny dymisji Wawrzyka oraz jego partyjnej egzekucji z kieleckiej listy PiS, na której miał towarzyszyć samemu prezesowi. Teraz znamy prawdę — tyle, że dzięki dziennikarzom. Bo dopiero po serii publikacji niezależnych mediów, Kaczyński musiał przyznać, że afera jest.

To niejedyny ból głowy prezesa. Szef PiS martwi się otóż, że na finiszu kampanii — najpewniej podczas marszu zwolenników Koalicji Obywatelskiej za 2 tygodnie — Donald Tusk dokona politycznej wolty. Że zrezygnuje z kandydowania na premiera, wyznaczając do tej roli Rafała Trzaskowskiego. Popularny prezydenta stolicy ma szanse przyciągnąć do KO grupę nowych wyborców i zdemobilizować część elektoratu PiS, który nie boi się go tak, jak Tuska.

Myśląc o swych głównych przeciwnikach, prezes Kaczyński nie zapomina także o mniejszych. Otóż sztab PiS zaczął operację obliczoną na maksymalne osłabienie Konfederacji. Prezes NIK Marian Banaś twierdzi, że na finiszu kampanii specsłużby chcą zatrzymać jego syna, który jest kandydatem Konfederacji w wyborach. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) wyjaśniają, z czego wynikają obawy Banasia. Ważnym elementem w tej opowieści są — tak ich nazwijmy — „aniołowie nowej nadziei”, którzy odwiedzili liderów Konfederacji z pewnym ultimatum. Tak, dobrze Państwo czują: to wysłannicy archanioła Zbigniewa.

Sztab PiS ośmiesza Kaczyńskiego. Rząd idzie na starcie z Ukraińcami. Tusk sprawdza majątek premiera #OnetAudio
2023-09-12 17:21:12

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium. W tym wydaniu dziennikarze Onetu Kamil Dziubka i Andrzej Stankiewicz opowiadają o tym, że PiS zdecydowało się na otwartą walkę z Konfederacją, żeby przejąć część jej elektoratu. Stąd mocne promowanie przez premiera sprzeciwu wobec przywozu do Polski ukraińskiego zboża. Efekt już widać — sondaże PiS idą do góry, zaś Konfederacja spada. To ryzykowna gra PiS, wszak jednocześnie Konfederacja w nowym Sejmie może być potencjalnym koalicjantem. Jeśli będzie za słaba, to Kaczyński będzie musiał szukać bardziej skomplikowanej większości. Na zwrot w swej kampanii zdecydował się także Donald Tusk. Lider PO przestaje walczyć z wewnętrzną konkurencją po stronie opozycji. Planuje nawet inicjatywy, które mają pokazać wyborcom, że opozycja antypisowska działa razem. Powód? Tusk wie, że jeśli Lewica czy Trzecia Droga nie wejdą do Sejmu — a mają przeciętne sondaże — to PiS będzie miało szansę nie tylko rządzić trzecią kadencję, ale rządzić samodzielnie trzecią kadencję. Jedno się nie zmienia — Tusk intensywnie zajmuje się majątkiem premiera, sugerując jednocześnie, że gdy Morawiecki był jego doradcą, to kombinował, jak się dorobić na państwowym. Czujemy — a nawet wiemy — że skrywany wielomilionowy majątek państwa Morawieckich jak zwykle przed wyborami będzie kłopotem dla PiS.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.

W tym wydaniu dziennikarze Onetu Kamil Dziubka i Andrzej Stankiewicz opowiadają o tym, że PiS zdecydowało się na otwartą walkę z Konfederacją, żeby przejąć część jej elektoratu. Stąd mocne promowanie przez premiera sprzeciwu wobec przywozu do Polski ukraińskiego zboża. Efekt już widać — sondaże PiS idą do góry, zaś Konfederacja spada. To ryzykowna gra PiS, wszak jednocześnie Konfederacja w nowym Sejmie może być potencjalnym koalicjantem. Jeśli będzie za słaba, to Kaczyński będzie musiał szukać bardziej skomplikowanej większości.

Na zwrot w swej kampanii zdecydował się także Donald Tusk. Lider PO przestaje walczyć z wewnętrzną konkurencją po stronie opozycji. Planuje nawet inicjatywy, które mają pokazać wyborcom, że opozycja antypisowska działa razem. Powód? Tusk wie, że jeśli Lewica czy Trzecia Droga nie wejdą do Sejmu — a mają przeciętne sondaże — to PiS będzie miało szansę nie tylko rządzić trzecią kadencję, ale rządzić samodzielnie trzecią kadencję.

Jedno się nie zmienia — Tusk intensywnie zajmuje się majątkiem premiera, sugerując jednocześnie, że gdy Morawiecki był jego doradcą, to kombinował, jak się dorobić na państwowym. Czujemy — a nawet wiemy — że skrywany wielomilionowy majątek państwa Morawieckich jak zwykle przed wyborami będzie kłopotem dla PiS.

Państwowe spółki rzucają miliony na pomoc PiS w kampanii. KO w defensywie. Gwiazdor TVP bił kochankę #OnetAudio
2023-09-09 16:39:49

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Wiedzieliśmy, że ten moment nastąpi. Zastanawialiśmy się tylko kiedy i jak spółki skarbu państwa sięgną do swych zasobnych — zasilanych przez nas — sejfów, żeby pomóc w kampanii swym panom z PiS. I właśnie się to dzieje. Teraz widać wyraźnie, jaki mechanizm wymyślił Jarosław Kaczyński, aby wydoić spółki skarbu i obejść restrykcyjne przepisy wyborcze, które ograniczają wydatki na kampanię. Otóż Kaczyński ogłosił całkowicie fikcyjne referendum, którego data pokrywa się z wyborami. To powoduje, że kampania wyborcza nakłada się na kampanię referendalną. A zaletą kampanii referendalnej jest to, że może ją prowadzić każdy, zaś limity finansowe nie obowiązują. Pożądany przez Kaczyńskiego efekt już jest — do Państwowej Komisji Wyborczej zgłosiło się jak dotąd 13 fundacji prowadzonych przez największe i najbogatsze spółki skarbu państwa. Tak, chcą prowadzić kampanię referendalną. Wszyscy to czujemy, ale nazwijmy rzeczy po imieniu: to będzie kampania wyborcza PiS za pieniądze spółek skarbu państwa. Za nasze pieniądze. To prawda, w ostatnich dniach kampania partii opozycyjnych — od PO po Konfederację — znalazła się w maraźmie. Widać to po sondażach: PiS się odbiło, Koalicja Obywatelska stoi w miejscu, Konfederacja, Trzecia Droga i Lewica spadają. Ale twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) stawiają inne pytanie. Czy z PiS w ogóle da wygrać, kiedy wszystkie służby, instytucje państwa i media państwowe prowadzą partyjną propagandę, a spółki skarbu potajemnie oliwią partyjny fundusz wyborczy dodatkowymi milionami? Jarosław Kaczyński zbudował własną nomenklaturę — grupę ludzi rozlokowanych na kierowniczych stanowiskach w kluczowych instytucjach i spółkach państwowych, którzy mają osobisty interes, żeby bić się o wygraną PiS. Dziś łożą miliony — nasze, a nie swoje — by pomagać partii, dzięki której są królami życia. Zmiana władzy byłaby dla nich katastrofą — wszyscy straciliby lukratywne stanowiska, a częścią zajęłaby się prokuratura. Tak — to jest nomenklatura PiS, która będzie walczyć bez pardonu.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Wiedzieliśmy, że ten moment nastąpi. Zastanawialiśmy się tylko kiedy i jak spółki skarbu państwa sięgną do swych zasobnych — zasilanych przez nas — sejfów, żeby pomóc w kampanii swym panom z PiS. I właśnie się to dzieje. Teraz widać wyraźnie, jaki mechanizm wymyślił Jarosław Kaczyński, aby wydoić spółki skarbu i obejść restrykcyjne przepisy wyborcze, które ograniczają wydatki na kampanię. Otóż Kaczyński ogłosił całkowicie fikcyjne referendum, którego data pokrywa się z wyborami. To powoduje, że kampania wyborcza nakłada się na kampanię referendalną. A zaletą kampanii referendalnej jest to, że może ją prowadzić każdy, zaś limity finansowe nie obowiązują. Pożądany przez Kaczyńskiego efekt już jest — do Państwowej Komisji Wyborczej zgłosiło się jak dotąd 13 fundacji prowadzonych przez największe i najbogatsze spółki skarbu państwa. Tak, chcą prowadzić kampanię referendalną. Wszyscy to czujemy, ale nazwijmy rzeczy po imieniu: to będzie kampania wyborcza PiS za pieniądze spółek skarbu państwa. Za nasze pieniądze.
To prawda, w ostatnich dniach kampania partii opozycyjnych — od PO po Konfederację — znalazła się w maraźmie. Widać to po sondażach: PiS się odbiło, Koalicja Obywatelska stoi w miejscu, Konfederacja, Trzecia Droga i Lewica spadają. Ale twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) stawiają inne pytanie. Czy z PiS w ogóle da wygrać, kiedy wszystkie służby, instytucje państwa i media państwowe prowadzą partyjną propagandę, a spółki skarbu potajemnie oliwią partyjny fundusz wyborczy dodatkowymi milionami? Jarosław Kaczyński zbudował własną nomenklaturę — grupę ludzi rozlokowanych na kierowniczych stanowiskach w kluczowych instytucjach i spółkach państwowych, którzy mają osobisty interes, żeby bić się o wygraną PiS. Dziś łożą miliony — nasze, a nie swoje — by pomagać partii, dzięki której są królami życia. Zmiana władzy byłaby dla nich katastrofą — wszyscy straciliby lukratywne stanowiska, a częścią zajęłaby się prokuratura.
Tak — to jest nomenklatura PiS, która będzie walczyć bez pardonu.

Kaczyński mści się na własnych ludziach. Trzecia Droga wyrzuca fankę Putina. A Konfederacja skreśla miłośniczkę mięsa z psów #OnetAudio
2023-09-05 18:41:04

To jest „Stan Wyjątkowy na wybory”. Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium. W pierwszym odcinku Renata Grochal oraz Andrzej Stankiewicz typują swoje ulubione listy wyborcze PiS. Andrzej Stankiewicz obstawia Lubuskie, gdzie prezes Kaczyński umieścił tak złożonych bohaterów, jak Łukasz Mejza (naciągał rodziców ciężko chorych dzieci i kręcił przy dotacjach z UE), Jacek Kurzępa (zanim wszedł do Sejmu nie miał na spłatę kredytu i groził partii, że zatrudni się w niemieckim sklepie wysyłkowym, dziś jako poseł PiS na jednoosobowej działalności gospodarczej zarabia 400 tys. zł rocznie, a mimo to wykazuje stratę), czy Marek Surmacz (jako wiceszef MSW osobiście kazał policjantom kupić hamburgery i dostarczyć do pociągu swej koleżance, dziś europosłance PiS Elżbiecie Rafalskiej). Jest też wśród kandydatów syn Rafalskiej, żeby także nepotyzm pasował do tej listy PiS. Renata Grochal faworyzuje listę PiS w Gdańsku, którą otwiera Kacper Płażyński. Pan Kacper był kandydatem PiS na prezydenta Gdańska w 2018 r. Po przegranych wyborach zarejestrował się jako bezrobotny i dostał prawie 20 tys. na założenie kancelarii prawnej. Miał wówczas 30 lat i majątek wart ok. 900 tys. zł. Na dalszych miejscach gdańskiej listy PiS — sami zdrajcy i buntownicy, którzy wrócili do PiS na przestrzeni lat. Także tacy, którzy buntowali się przeciwko wystawieniu Płażyńskiego na prezydenta Gdańską. Tak więc widać, że prezes wybacza. Ale w tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” autorzy pokazują, że gdańscy potępieńcy, którym prezes darował winy, to wyjątek od reguły. Bo w PiS przy okazji układania list trup ściele się gęsto. I to na samych szczytach partii i rządu. Bo generalnie prezes raczej nie wybacza. Lecą też głowy kandydatów w innych partiach. Trzecia Droga przeraziła się, że jej kandydatka do Senatu wcale nie udaje i naprawdę wielbi Putina — więc ją skreśliła z listy. Z kolei Konfederacja uznała, że są jednak granice kontrowersji, których nie przekroczy — i zakończyła wewnątrzpartyjną, pluralistyczną dyskusję o wartościach płynących z jedzenia psów. Zakończyła drastycznie — jej inicjatorkę wyrzuciła z list. Czyli przynajmniej psy mogą po wyborach spać spokojnie

To jest „Stan Wyjątkowy na wybory”. Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.

W pierwszym odcinku Renata Grochal oraz Andrzej Stankiewicz typują swoje ulubione listy wyborcze PiS. Andrzej Stankiewicz obstawia Lubuskie, gdzie prezes Kaczyński umieścił tak złożonych bohaterów, jak Łukasz Mejza (naciągał rodziców ciężko chorych dzieci i kręcił przy dotacjach z UE), Jacek Kurzępa (zanim wszedł do Sejmu nie miał na spłatę kredytu i groził partii, że zatrudni się w niemieckim sklepie wysyłkowym, dziś jako poseł PiS na jednoosobowej działalności gospodarczej zarabia 400 tys. zł rocznie, a mimo to wykazuje stratę), czy Marek Surmacz (jako wiceszef MSW osobiście kazał policjantom kupić hamburgery i dostarczyć do pociągu swej koleżance, dziś europosłance PiS Elżbiecie Rafalskiej). Jest też wśród kandydatów syn Rafalskiej, żeby także nepotyzm pasował do tej listy PiS.

Renata Grochal faworyzuje listę PiS w Gdańsku, którą otwiera Kacper Płażyński. Pan Kacper był kandydatem PiS na prezydenta Gdańska w 2018 r. Po przegranych wyborach zarejestrował się jako bezrobotny i dostał prawie 20 tys. na założenie kancelarii prawnej. Miał wówczas 30 lat i majątek wart ok. 900 tys. zł. Na dalszych miejscach gdańskiej listy PiS — sami zdrajcy i buntownicy, którzy wrócili do PiS na przestrzeni lat. Także tacy, którzy buntowali się przeciwko wystawieniu Płażyńskiego na prezydenta Gdańską. Tak więc widać, że prezes wybacza.

Ale w tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” autorzy pokazują, że gdańscy potępieńcy, którym prezes darował winy, to wyjątek od reguły. Bo w PiS przy okazji układania list trup ściele się gęsto. I to na samych szczytach partii i rządu. Bo generalnie prezes raczej nie wybacza.

Lecą też głowy kandydatów w innych partiach. Trzecia Droga przeraziła się, że jej kandydatka do Senatu wcale nie udaje i naprawdę wielbi Putina — więc ją skreśliła z listy. Z kolei Konfederacja uznała, że są jednak granice kontrowersji, których nie przekroczy — i zakończyła wewnątrzpartyjną, pluralistyczną dyskusję o wartościach płynących z jedzenia psów. Zakończyła drastycznie — jej inicjatorkę wyrzuciła z list. Czyli przynajmniej psy mogą po wyborach spać spokojnie

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie