Podcast Kryminalny
W małych miasteczkach strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
A wśród nich zbrodnie. Jedne popełniane z żądzy pieniądza, inne z pożądania lędźwi. W miasteczkach wszyscy szepcą, a nikt nie wie. Gadają, podjudzają jednych na drugich. Plują na zdradę, sami zdradzając, wzdrygają się na inność, sami uważając się za lepszych.
Lachno jest takim miasteczkiem. Tam zbrodnia nie jest codziennością, ale kiedy się wydarza, jest rodzinną tragedią.
Leon Pawlak, dziś sierżant, a wtedy początkujący posterunkowy uczący się fachu, opowiada o swojej codziennej służbie.
Jeśli masz ochotę na dreszczyk, posłuchaj
Kryminalne
Czy spisek wokół zbrodni połanieckiej?
2023-12-31 16:10:00
0:00 Wstęp 11:45 Dochodzenie 31:56 Proces 52:31 Rewizja 1:04:15 Podsumowanie Źródła: Paragraf 148 – Odcinek 11. Wśród nocnej ciszy, 2002 (film dokumentalny) Janusz Maciej Jastrzębski, Bestie. Zbrodnie i kary, Nowy Sącz 2020 Wiesław Łuka, Nie oświadczam się, Warszawa 2014
Czy NAPRAWDĘ było tak, jak nam się wydaje? NIE OŚWIADCZAM SIĘ–zbrodnia połaniecka wśród nocnej ciszy
2023-12-30 21:36:23
Jestem przekonany, iż się Państwu wydaje, że znają doskonale tę zbrodnię z 24 grudnia 1976. Pozwólcie jednak, że zakwestionuję Państwa wiedzę i pokażę Wam tę historię w innym świetle i z nieco innej perspektywy. Bo jak się okazuje, nie wszystko jest takie jednoznaczne, jak próbuje się nam to przez lata wmówić. Kiedy pierwszy raz zapoznałem się z historią zbrodni połanieckiej pomyślałem, że to najciekawsza sprawa jeśli nie w historii kryminalistyki w Polsce, to na pewno w PRL. I zadałem sobie słuszne pytanie: Cóż Ty, Tomaszu, masz tu jeszcze do powiedzenia? Zwłaszcza, kiedy zobaczyłem mnogość artykułów i podcastów w tym temacie, bo znalazłem je także na portalach dla kobiet czy nawet w Auto Świecie. Ale wtedy zobaczyłem wywiad ze Zbigniewem Dyką, adwokatem oskarżonych, a potem wpadła mi w ręce książka Wiesława Łuki „Nie oświadczam się” – monografia tej zbrodni, a zarazem główne źródło, do którego będę się odwoływać inni autorzy. I kiedy ją czytałem, coraz bardziej uświadamiałem sobie, że jest ona pełna luk, zaprzeczeń i niespójności. I coraz bardziej podzielałem zdanie wypowiedziane przez Władysław Siłę-Nowickiego, wybitnego prawnika, byłego żołnierza AK, sędziego Trybunału Stanu w postpeerelowskiej Polsce: „Najbardziej ponure zabójstwo[pies] w powojennej Polsce dokonało się wyłącznie w wyobraźni milicji, prokuratora i świadków, którzy składali zeznania, bo ich bito.” A zaczniemy od faktów. W nocy z 24 na 25 grudnia, choć już było po północy, więc można by powiedzieć, że w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia z Mszy Pasterskiej, zwanej powszechnie Pasterką, kościół św. Marcina w Połańcu opuściła 18-letnia Krystyna Łukaszek, z domu Kalita, jej maż, 25-letni Stanisław Łukaszek oraz jej brat, 12-letni Mieciu Kalita. Z kościoła do wsi Zrębin, w którym cała trójka mieszkała i do której zmierzała, jest około 3,5 kilometra. Krystyna była przy nadziei, podobno w piątym miesiącu. Zima w 1976 nie przypominała listopadowej pogody, jaką my doświadczamy od lat, przekonując samych siebie, że globalne ocieplenie to mit. Wtedy śniegu było po kolana, cały horyzont przykryty był białą pierzyną, a z nieba nieustannie prószyło. Pługarki w tamtych czasach nie śmigały po ulicach tak często jak dzisiaj, a zwłaszcza w zapomnianej gminie Połaniec w połowie drogi między Tarnobrzegiem a Pacanowem. Droga ta, którą w lato zdrowa osiemnastolatka przebyłaby w nieco ponad 30 minut, musiała tej trójce zająć więcej czasu. A przeszli ją prawie całą, bo znaleziono ich, zgodnie z aktem oskarżenia, 120 metrów przed Zrębinem. Pod kościołem stały zaparkowane dwa autobusy, którymi mieszkańcy Zrębina przyjechali na pasterkę i którymi mieli wrócić do domu – niemiecki san i czerwony autosan.
Samozwańczy KRÓL ŻYCIA - Pershing i grupa ożarowska
2023-12-13 04:15:26
10 sierpnia 1994 roku. Gorąca letnia noc. Na granatowym niebie, upstrzonym migotliwymi gwiazdami, świeci srebrzyście sierp księżyca. Fale nieprzenikliwie czarnego morza rozbijają z głuchym łoskotem o pale, na których trzyma się sopockie molo. Z oddali dochodzą stłumione dźwięki nocnych uciech, radosny gwar rozmów, taneczna muzyka disco polo, śmiechy młodzieży i elektroniczne dźwięki maszyn do gier. Na molo nie ma zakochanych par, które chciały popatrzeć w nieodgadnioną toń czarnej wody, nie ma spacerujących emerytów, nie ma też bawiącej się młodzieży. Wszystkich ich przegonili chłopaki z miasta, bo chcą tu ubić interes. Co ciekawe nie są to chłopaki z Wybrzeża, to chłopaki ze stolicy. Jest ich ze dwudziestu. Każdy z nich przypomina tura ogolonego na łyso, choć na niektórych głowach lśni żel, wklepany we włosy. Lśnią też łańcuchy na szyjach i na nadgarstkach. W niektórych pięściach lśnią klingi, na innych kastety, za pasem jednego tkwi ukryta giwera. W grupie są też sportowcy, którzy zabrali ze sobą swoje kije bejsbolowe. Wśród tej wesołej ekipy, przynajmniej jeśli wierzyć mediom, znajdują się takie postaci jak Ryszard zwany Kajtkiem, Wojtek Budzik, Darek Bysio i ten najważniejszy – Andrzej Kolikowski czyli Pershing. Chłopaki, ewidentnie, przyjechali tutaj na jakąś konfrontację. Ale czas mija, a ziomów z Trójmiasta nie widać. A zbliża się już wpół do drugiej. Aż tu nagle, znikąd jak w amerykańskim filmie, pojawiły się światła, koguty i grupa uzbrojonych kominiarzy, którzy w mgnieniu oka zakuli turystów z Warszawy. Bandyci nie zdążyli się nawet bronić, tak bardzo byli zaskoczeni tą zasadzką. Przecież nikt poza Nikosiem nie wiedział, że przyjeżdżają jacyś kozacy ze stolicy.
Czy koniec gangsterów w Polsce? Pershing. 5 grudnia 1999. Zakopane]
2023-12-05 21:42:46
Jest 5 grudnia 1999 roku. Za niecały miesiąc rozleje się pluskwa milenijna, przestaną działać komputery i cały świat pogrąży się w chaosie. Tego dnia w Zakopanem bawi się 46-letni Andrzej Kolikowski, zwany szerzej jako Pershing.20 lat później panowie Filip Czerwiński i Piotr Szatkowski napiszą o nim „Król Życia”.
Nawet jeśli rzeczywiście nim był, jego panowanie nie trwało długo, a zakończyło się właśnie 5 grudnia 1999 pod stokiem narciarskim.
Był już zmierzch, kiedy Pershing zjechał ze stoku. Łuny świateł rozświetlały niebo i przybrało ono brudnopomarańczwy kolor, jakby chmury płonęły od wewnątrz. Przyjaciel Pershinga, Krzysztof Jackowski, mógłby skojarzyć to z jakimś niebezpieczeństwem albo złym omenem. Ale jego wtedy nie było na miejscu.
Widzieli się z Andrzejem kilka dni przed wyjazdem do Zakopanego. Pod koniec listopada byli w Atlantic City na walce Andrzeja Gołoty, któremu z ogromnym zaangażowaniem Pershing kibicował, a później pojechali do Las Vegas. Pershing nie mógł się jednak wyluzować, ciągle chodził spięty, odbierał jakieś niepokojące telefony, zbladł i nie chciał jeść, ani się bawić.
Już wtedy mówiło się na mieście, że traci wpływy w Warszawie, że są ludzie, którzy życzą mu źle i dybią na jego życie. Niektórzy znajomi radzili mu nawet, aby został w Stanach, nie wracał do Polski, bo teraz to bardzo niebezpiecznie. Dwa tygodnie przed wyjazdem do Stanów ktoś wysadził w powietrze samochód Florka – osobistego kierowcy Pershinga, który nie tylko go wszędzie woził, ale i wziął na siebie kilka kul za swojego szefa (ale o tym później).
GRUPA PRUSZKOWSKA – Na początku był BARABASZ
2023-12-01 09:48:42
zanim rozpoczniemy zgłębianie okołopruszkowskich klimatów, przyjrzyjmy się najpierw najbardziej tajemniczemu dla opinii publicznej prawilniakowi, który miał podłożyć podwaliny pod gangi lat 90., choć sam pod koniec swojego życia został od nich odsunięty. Stał się persona non grata, oskarżano go o strzelanie z ucha i donoszenie na innych.
Zacznijmy od kilku cytatów na jego temat:
"Otwierał nam wszystkie drzwi. Jak uderzył pięścią, to leciały z framug. Bicie to była jedyna rzecz, którą robił naprawdę dobrze, więc tłukł z całego serca" — mówił Jarosław Sokołowski w książce "Masa o bossach polskiej mafii".
„Trzymał się grypserskich zasad, zgodnie z którymi w ferajnie obowiązywała swoista lojalność i sprawiedliwość. Główna zasada brzmiała: kto kapuje, ten nie żyje. Ale w rzeczywistości był to dość podły typek, a do tego ponoć miał zwyczaj kapować na kumpli.”
„Śmieszy mnie, kiedy wspomina się tego śmiecia Barabasza. W roku 1978 ta już zdechła szmata sprzedała Parasola, Alego, Dzikusa, Liska, Sorka, Kajtka i wielu innych. To było grube bydlę mające 4 klasy szkoły podstawowej. Nawet pisać nie potrafił.” Marek D.B.
„Troglodyta, prymitywny kryminalista.”
Ireneusz P., czyli Barabasz (lub Barabas), urodzony w latach 50. na Żbikowie, Pruszków, jest legendą Pruszkowa. Dziś już nieco zakurzoną, nieszanowaną, a być może i zupełnie zapomnianą. Ale jednak postacią, przy której przestępczego fachu uczyli się późniejsi bossowie polskiej mafii:
Zbigniew K. Ali, Wojciech Kiełbiński Kiełbacha, Czesław B. Dzikus, Ryszard Sz. Kajtek, Ryszard P. Krzyś, Dariusz Ś. Śledź,
Czterech niewinnych chłopców i bestia – Mariusz Trynkiewicz – czy porażka polskiego wymiaru sprawiedliwości?
2023-11-20 14:42:10
Na wschodniej krawędzi Piotrkowa Trybunalskiego, na osiedlu Wierzeje, znajduje się jezioro Bugaj, które od dekad w okresie wakacyjnym nawiedzane jest przez rzesze piotrkowian i mieszkańców pobliskich miejscowości. Na zachód od jeziora, za niewielką łąką znajduje się stadion Polonii – piotrkowskiego klubu piłkarskiego, a kawałek dalej rodzinne ogródki działkowe.
W poniedziałek 4 lipca 1988 13-letni Wojtek Pryczek był z mamą na działce. W pewnym momencie stwierdził, że pójdzie nad Bugaj się wykąpać. Nie był to pierwszy raz, kiedy samemu szedł tam popływać. Zwłaszcza że zawsze było tam wielu znajomych, kolegów ze szkoły, czy z ulicy. A z działki nad jezioro jest nieco ponad kilometr, a na skróty nawet mniej.
– Cały czas mam tę chwilę przed oczyma – wspominała pani Zofia, mama Wojtka wiele lat później. – Wojtuś powiedział: mamo idę się wykąpać. I poleciał. Pamiętam, jak wybiega w koszulce na ramiączkach, przepasany bluzeczką, w ulubionych spodenkach – takich ciemnych, w jakich chodził na wuef. I te jego trampki pamiętam. Nawet latem nie chciał zakładać sandałów, tylko ubierał wiązane buty.
SZATAN z Piotrkowa albo NAUCZYCIEL z siódmej klasy – Mariusz Trynkiewicz
2023-10-31 06:59:56
Osiem lat temu, 30 października 2015 roku, w ośrodku w Gostyninie, Mariusz Trynkiewicz poślubił kobietę, która mimo jego ponurej przeszłości postanowiła zostać jego żoną.
To wydarzenie wywołało powszechne oburzenie opinii publicznej, bo kto nie zna Mariusza Trynkiewicza?
Przez ostatnie 35 lat, od kiedy popełnił cztery najstraszniejsze zbrodnie, powstały o nim setki artykułów, napisane zostały książki i nagrane reportaże oraz oczywiście podcasty.
Można by rzec, że wszystko zostało o nim powiedziane.
Ale czy na pewno?
Przecież nadal nie wiemy, co tak naprawdę popchnęło go do tej katastrofalnej w swoich skutkach zbrodni.
Kim tak naprawdę jest ten człowiek, który w chwili popełnienia czterech mor*** był zaledwie 26-letnim chuderlakiem? Czy to nauczyciel szkoły podstawowej, który, jak sam twierdzi, kocha dzieci? Czy też Szatan, jak okrzyknęły go media, który bez mrugnięcia okiem potrafi zam***ć trzech chłopców na raz?
Sąsiedzi mówili o nim, że był cichy i spokojny. Koledzy z pracy nazywali go kulturalnym i koleżeńskim, choć nieśmiałym flegmatykiem. Koledzy ze studiów zapamiętali go jako introwertyka i samotnika. Zaś psychologowie i psychiatrzy dostrzegali u niego rozgoryczenie i gniew na otoczenie. Widzieli w nim irytację, porywczość i wreszcie wrogość wobec innych.
W opinii dla sądu, biegli napisali między innymi, że:
„Pacjent ma zdolność planowania, jest jednostką o sporych ambicjach i potrzebie prestiżu. Uczuciowość pacjenta jest silnie egocentryczna, w małej mierze kontrolowana intelektem. O ile jego uczucia pozytywne, takie jak dzielenie się z innymi, są powierzchowne, o słabej intensywności, o tyle negatywne są bardzo silne, o dużym ładunku agresji do świata.”
Profesor Lew-Starowicz nazwał jego zbrodnię mor*** z lubieżności, który wynikać miał z wypierania i tłumienia jego potrzeb.
Spróbujmy raz jeszcze zajrzeć w duszę Mariusza Trynkiewicza. Może dostrzeżemy coś, co do tej pory nam umykało.
PANDORA GATE w realu, czyli Czy tylko STUU? DUBIEL? BOXDEL? FAGATA? A może ktoś jeszcze? – ze świata poza internetem. #pandoragate
2023-10-13 07:12:23
Co najmniej od dwóch tygodni, a może i dłużej, polskie media huczą od plotek, faktów, niby faktów i podejrzeń na temat znanego, zwłaszcza młodszej widowni, youtubera o ksywie Stuu, który to miał się dopuścić co najmniej niewybrednych propozycji wobec młodych dziewcząt. Być może bawet propozycji, które stały się czynami. A niektóre z tych dziewcząt nie miały nawet ukończonych 13 lat.
Pierwszy film w tym temacie nagrał Sylwester Wardęga i jego Wataha, ostatnio Konopskyy rozszerzył temat o kolejne fakty, wypowiadali się w tym temacie naczelni komentatorzy polskiego internetu czyli Gimper i Revo, a poza wspomnianym Stuu w całej tej aferze padają takie nazwiska i ksywy jak Marcin Dubiel, Fagata, Boxdel, a w nieco innym, choć podobnym kontekście: Gargamel czy nawet Gonciarz, który przez niemal wszystkich był uważany za postać wręcz wzorową.
Sprawa stała się tak głośna, że wypowiedział się w niej sam premier Mateusz Morawiecki, a nawet Karolina Korwin-Piotrowska. Maciej Dąbrowski vel Człowiek Warga z Dvpy pojawił się nawet w RMF FM u Roberta Mazurka, aby przedstawić tę racjonalną, jaśniejszą stronę polskiego Youtube’a. Ale jeszcze tego samego dnia on sam został scancellowany przez Krzysztofa Stanowskiego:
[Stano]
Jednym słowem: Zawrzało.
I jako że każdy znaczący i nieznaczący Youtuber wypowiedział się w tym temacie, ja nie będę już powielał rzeczy, które albo Państwo wiecie, albo możecie posłuchać u innych, o wiele większych ode mnie twórców.
Ja zajmę się co do materii taką samą kwestią, ale w jakiś sposób mniej medialną, nie chcę powiedzieć: zamiataną pod dywan. A chodzi też o wielokrotnego gwał*** i pedo*** – przynajmniej tak wynikałoby z zeznań poszkodowanych, a któremu do tej pory dziwnymi meandrami udaje się uniknąć sprawiedliwości.
Piwniczne Kaszuby – Polski Fritzl – czyli historia okrucieństwa cz.2.
2023-09-24 08:00:00
97 tygodni, czyli prawie dwa lata Ewa spędziła w piwnicy. Żyła tam o chlebie i wodzie, załatwiała się w kącie i spała na starym stole, przykrywając się stęchłymi płaszczami z poprzedniej epoki.
Jedynym oknem na świat był niewielki lufcik pod sufitem, przez który z rzadka widziała słońce. Jej jedynym przyjacielem był szczur, z którym czasem rozmawiała i który bronił ją przed myszami.
Kiedy się stamtąd wydostała, ważyła 39 kg.
Ale to wszystko, to tylko tło tej historii. Prawdziwy dramat zaczynał się wtedy, kiedy słyszała otwierające się drzwi i kroki po trzeszczących schodach. Potem głosy. Dwa, trzy, czasem cztery.
Źródła:
Piwniczne Kaszuby – Polski Fritzl – czyli historia okrucieństwa cz.1.
2023-09-17 08:00:00
97 tygodni, czyli prawie dwa lata Ewa spędziła w piwnicy. Żyła tam o chlebie i wodzie, załatwiała się w kącie i spała na starym stole, przykrywając się stęchłymi płaszczami z poprzedniej epoki.
Jedynym oknem na świat był niewielki lufcik pod sufitem, przez który z rzadka widziała słońce. Jej jedynym przyjacielem był szczur, z którym czasem rozmawiała i który bronił ją przed myszami.
Kiedy się stamtąd wydostała, ważyła 39 kg.
Ale to wszystko, to tylko tło tej historii. Prawdziwy dramat zaczynał się wtedy, kiedy słyszała otwierające się drzwi i kroki po trzeszczących schodach. Potem głosy. Dwa, trzy, czasem cztery.
Źródła: