Anna Mizikowska: Za chwilę Święta Wielkiej Nocy. W dzisiejszym odcinku podcastu dawni mieszkańcy prawobrzeżnej Warszawy opowiadają o nieco innym świętowaniu, niż dzisiejsze…
Ewa Kutrzebska, AHM: Na wielkanocne śniadanie dawniej, tak jak ja słyszałam, rodzina zawsze spotykała się na Rezurekcji, a potem do jednej rodziny wszystko na śniadanie szło.
Oczywiście na Wielkanoc musiały być wybuchy, procesje. No to takie, musiało być jak, bo Rezurekcja no to musiało im więcej tam chłopcy podłożą no to oczywiście lepiej. Przychodził ksiądz, no i mówił tak: "Kapiszony, pistolety tu na ziemię, żaden nie wejdzie! Przemycili czasem coś, jakieś wybuchy były…
Mieczysław Podczaski, AHM: Strzelaliśmy z karbidu cały czas. Karbid używali kiedyś do spawania. Rzucało się go do puszki po farbie, z tyłu robiło się dziurkę, pluło lub sikało żeby karbid zaczął wytwarzać gaz. Zapałką się to podpalało, puszkę trzymało się pod nogą. Huk był jak cholera, denko wyskakiwało z olbrzymim hukiem, tak się robiło wystrzały, to było nagminne, wszyscy z tego strzelali. Na Wielkanoc się z tego strzelało.
Przed Wielkanocą brało się klucze do domu, od szafy, bo klucze miały dziurkę w środku i z klucza strzelaliśmy. Brało się ten klucz, zapałki i draskę po czasie zdrapywało się do dziurki. Wkładało się gwóźdź, na sznurku się go miało ten klucz z gwoździem. Huk był jak cholera. Kalichlorek… kupowało się saletrę i jeszcze coś, robiło się takie piguły z materiału i kamienie do tego.
Donata Blitek, AHM: Wielkanoc to samo. Śniadanie... no, to już była orgia mięs, wędlin, no bo to raczej było na zimno śniadanie. No i jajek na twardo, które do dnia dzisiejszego zresztą. Przecież się święci... matka zawsze szła ze mną w tym, na Kamionek właśnie, do kościoła – było święcone.
Elżbieta Piotrowska, AHM: Na Wielkanoc co jedynie pamiętam, to tego nie zapomnę: teraz mój Grochów to niczym nie pachnie! A tu właśnie, jeszcze na Paca mieszkałam, to był zapach gotowanej szynki! Takiej wędzonej, prawdziwej! Bo kiedyś te szynki to były takie: cała z kością, cała – taki pośladek można powiedzieć, od tej… No i ciastem drożdżowym! Tymi zapachami, aromatami! Także na Wielkanoc leciałam z palemką na plac Szembeka, do kościoła… Później leciałam na plac Szembeka ze święconką…
Ewa Piasecka-Kudłacik, AHM: Wielkanoc, cały dom, duża chałupa obchodzimy... lany poniedziałek oczywiście. Obchodzili wszyscy i wszyscy myśleli jak to też by ubarwić. Mój rodzony ojciec potrafił wejść na stromy dach, wieńczący budynek, żeby przenieść, przeszedłszy okrakiem po szczycie, wylać wiadro wody na sąsiadkę stojącą na balkonie i niespodziewającą się tego. Jeden z sąsiadów przyniósł któregoś roku, to się chyba nazywa hydronetka, nie wiem, coś takiego, co pompuje wodę. I do śmiejącego się zza zamkniętego okna sąsiada wlać przez szparę kilkadziesiąt litrów wody. A i to wszystko razem było robione.
Zbigniew Gajowniczek, AHM: Otóż w 1943 roku ulicą Stalową przejeżdżał oddział, zmotoryzowany oddział Niemców. To były samochody ciężarowe – z tyłu takie samochody miały z przodu koła, z tyłu gąsienice, załadowane jakimś sprzętem, to wszystko było. I oni mieli... To było w Wielkanoc. Chyba drugi dzień świąt, bo był lany poniedziałek. Oni tak sobie stanęli wzdłuż całej ulicy Stalowej. Jest samochód za samochodem, jakiś tam transporter na czele tam był, jakiś tam transportery te takie niemiecki. I co było ciekawe, że nasi, jak zobaczyli, że Niemcy, bo oni stanęli i tam wychodzili z tego, z szoferek, z kabiny… A nasi jak to w lany poniedziałek w każdej bramie była zawsze te, jakiś kran, jakaś pompa, jakaś woda. No i nasi wzięli kubełki z wodą i tych Niemców chlup! Po nich! No to Niemcy zawsze mieli te kubły przy tych transportach samochodowych również! Lecieli do bramy, pompowali i była bitwa na wodę. Niemożliwa! Ja pamiętam z kolegą na 3. piętrze, on tak mieszkał właśnie od strony Stalowej na 3. piętrze, to myśmy też tak samo kubełki wody i z góry na nich leli. I ze wszystkich stron na tych Niemców szła woda, prawda. Niemcy byli zmoczeni dokładnie, ale wszystko było na „hahaha” i na wesoło. Nikt się nie obraził, nikt nie strzelał, nikt nie tego. To było ciekawe zdarzenie…
Anna Mizikowska: W Archiwum Historii Mówionej Muzeum Warszawskiej Pragi wspominali kolejno: Ewa Kutrzebska, Mieczysław Podczaski, Donata Blitek, Elżbieta Piotrowska, Ewa Piasecka-Kudłacik i Zbigniew Gajowniczek.
Wszystkim Państwu życzymy zdrowych, spokojnych Świąt Wielkiej Nocy!
Jest to odcinek podkastu:
Praskie Audiohistorie
Praskie Audiohistorie.
Podcast Archiwum Historii Mówionej Muzeum Warszawskiej Pragi.
Przez cały rok, w każdy wtorek, nadamy nowy odcinek podcastu “Praskie Audiohistorie”.
Będziemy mówić o historii i współczesności prawobrzeżnej Warszawy.
Posłuchasz wspomnień najstarszych prażan, z nagrań zgromadzonych w naszym muzealnym archiwum, dowiesz się, o czym i jak robimy wystawy.
Zdradzimy, czego kuratorzy nie pokazali na wystawie - do jakich materiałów dotarliśmy opracowując wybrany temat.
Czasem coś przeczytamy, coś dopowiemy, coś przypomnimy…
Żyj z nami dawnym i dzisiejszym życiem warszawskiej Pragi. Szukaj nas na muzeumpragi.pl, na kanałach Spotify, Google Podcasts i Apple Podcasts oraz na muzealnym Facebooku.
Podcast nagrywa Anna Mizikowska, kustosz Muzeum Warszawskiej Pragi
Partnerem Projektu jest Totalizator Sportowy. Jubileusz 65 Lat Totalizatora Sportowego.
Historia