Rzecz w tym

Rzecz W Tym to codzienny podcast "Rzeczpospolitej" ukazujący się od poniedziałku do czwartku o g. 17:00. Dziennikarze i publicyści "Rzeczpospolitej" zapewnią Państwu rzetelną dawkę informacji, o wydarzeniach politycznych, społecznych i ekonomicznych. Prowadzą Marzena Tabor, Bogusław Chrabota, Michał Płociński i Michał Szułdrzyński.


Odcinki od najnowszych:

Podzielona Ameryka – Wybory, które mogą zmienić wszystko
2024-11-05 18:06:13

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Januszem Reiterem, byłym ambasadorem RP w USA, na temat podziałów społecznych i politycznych, które wstrząsają Ameryką tuż przed wyborami prezydenckimi. Wybory te, zdaniem Reitera, mogą przesądzić o przyszłości Stanów Zjednoczonych i ich roli na arenie międzynarodowej. Bogusław Chrabota Ameryka staje przed jednymi z najważniejszych wyborów w swojej historii. - To nie są już Stany Zjednoczone, to stany podzielone Ameryki – ocenia Janusz Reiter, zwracając uwagę na głęboką polaryzację kraju. Prawie połowa Amerykanów ocenia, że ich kraj zmierza w złym kierunku, niezależnie od tego, z którą stroną polityczną się identyfikuje. W tej podzielonej atmosferze narastają oczekiwania wobec kandydatów, którzy oferują radykalnie odmienne wizje przyszłości kraju. Donald Trump, były prezydent, obiecuje przywrócenie tradycyjnych wartości i silnej gospodarki, podczas gdy Kamala Harris, obecna wiceprezydent, stawia na bardziej inkluzywną, choć nadal odległą od europejskiego modelu, politykę społeczną.   Donald Trump jako symbol wstrząsu społecznego   Reiter podkreśla, że poparcie dla Trumpa opiera się na oczekiwaniu głębokich zmian. - Trump obiecuje, że wstrząśnie Ameryką i przywróci jej dawną świetność, co wielu wyborcom kojarzy się z rajem utraconym - mówi. Jednocześnie ostrzega, że sukces Trumpa może przynieść „szok dla europejskich sojuszników USA”, którzy przyzwyczaili się do stabilnego wsparcia Stanów Zjednoczonych. Dla Europy oznaczałoby to potrzebę większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo. Rozmówca Bogusława Chraboty zwraca też uwagę na różnorodne linie podziałów, które napędzają konflikt społeczny w Stanach Zjednoczonych – od różnic ekonomicznych po kwestie tożsamościowe. - Wielu ludzi uważa, że Ameryka to już nie ich kraj, że przestała odpowiadać ich wartościom - wyjaśnia Reiter. Wskazuje, że polityka tożsamościowa, która koncentruje się na interesach małych grup, powoduje, że „niewielu myśli o dobru wspólnym”. Na amerykańskiej mapie politycznej wyraźnie zaznacza się podział między liberalnymi wybrzeżami a konserwatywnym centrum kraju. - W Nowym Jorku czy Waszyngtonie niemal nie widać kampanii wyborczej Trumpa, bo te miejsca tradycyjnie głosują na demokratów – mówi Reiter. Jednak na terenach środkowego zachodu sytuacja jest odwrotna, a poparcie dla Trumpa zdecydowanie przeważa. Reiter nie wyklucza, że przegrana którejkolwiek ze stron w wyborach w USA może wywołać niepokoje. W przypadku porażki Trumpa część jego zwolenników może nie zaakceptować wyniku wyborów. Jednocześnie zwycięstwo Trumpa może spotkać się z protestami zwolenników Harris. - Napięcie wśród wyborców jest porównywalne, a różnica tkwi w temperamentach obojga kandydatów – przekonuje dyplomata.   USA i Chiny - czy czeka nas konfrontacja?   Zarówno Harris, jak i Trump jednoznacznie opowiadają się za twardą polityką wobec Chin. Jak mówi Reiter, „konfrontacja z Chinami będzie intensywna bez względu na wynik wyborów”. Dla Polski i Europy kluczowe znaczenie mają dwie płaszczyzny współpracy: gospodarka i bezpieczeństwo. Reiter ostrzega, że amerykański protekcjonizm, zwłaszcza w przypadku wygranej Trumpa, może pogłębić spory handlowe z Europą, ale jest szansa na kompromis. Omawiając kwestie bezpieczeństwa, Reiter wyraża nadzieję, że przyszła administracja USA, niezależnie od wyniku wyborów, nie osłabi zobowiązań Stanów Zjednoczonych wobec NATO. - Nie chciałbym, by Polska została jedynym krajem, który dzieli ryzyko z Ameryką - mówi zaznaczając, że większe zaangażowanie USA w Polsce nie powinno odbywać się kosztem Niemiec i innych krajów Europy Zachodniej.   Ego Donalda Trumpa i pragmatyzm Kamali Harris   Trump to, według Reitera, postać „skrajnie egocentryczna”, która dla wielu wyborców stała się uosobieniem siły. Harris, choć mniej wyrazista, zyskuje jako symbol zmiany, ale również stabilności w porównaniu do bardziej nieprzewidywalnego Trumpa. Wybór między nimi to „wybór między gwałtownym szokiem a powolniejszym dostosowaniem się do nieuniknionych zmian” – podsumowuje Reiter.   Wybory w USA a Europa – konsekwencje dla Polski   Na koniec rozmowy Reiter zauważa, że wybory w USA będą miały daleko idące konsekwencje dla Europy i Polski. - Te zmiany będą potężnym wyzwaniem, a Europa nie jest na nie przygotowana - prognozuje dodając, że przyszłość relacji transatlantyckich zależy od gotowości Europy do większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo.

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Januszem Reiterem, byłym ambasadorem RP w USA, na temat podziałów społecznych i politycznych, które wstrząsają Ameryką tuż przed wyborami prezydenckimi. Wybory te, zdaniem Reitera, mogą przesądzić o przyszłości Stanów Zjednoczonych i ich roli na arenie międzynarodowej.
Bogusław Chrabota
Ameryka staje przed jednymi z najważniejszych wyborów w swojej historii. - To nie są już Stany Zjednoczone, to stany podzielone Ameryki – ocenia Janusz Reiter, zwracając uwagę na głęboką polaryzację kraju. Prawie połowa Amerykanów ocenia, że ich kraj zmierza w złym kierunku, niezależnie od tego, z którą stroną polityczną się identyfikuje. W tej podzielonej atmosferze narastają oczekiwania wobec kandydatów, którzy oferują radykalnie odmienne wizje przyszłości kraju. Donald Trump, były prezydent, obiecuje przywrócenie tradycyjnych wartości i silnej gospodarki, podczas gdy Kamala Harris, obecna wiceprezydent, stawia na bardziej inkluzywną, choć nadal odległą od europejskiego modelu, politykę społeczną.

 

Donald Trump jako symbol wstrząsu społecznego

 

Reiter podkreśla, że poparcie dla Trumpa opiera się na oczekiwaniu głębokich zmian. - Trump obiecuje, że wstrząśnie Ameryką i przywróci jej dawną świetność, co wielu wyborcom kojarzy się z rajem utraconym - mówi. Jednocześnie ostrzega, że sukces Trumpa może przynieść „szok dla europejskich sojuszników USA”, którzy przyzwyczaili się do stabilnego wsparcia Stanów Zjednoczonych. Dla Europy oznaczałoby to potrzebę większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo.
Rozmówca Bogusława Chraboty zwraca też uwagę na różnorodne linie podziałów, które napędzają konflikt społeczny w Stanach Zjednoczonych – od różnic ekonomicznych po kwestie tożsamościowe. - Wielu ludzi uważa, że Ameryka to już nie ich kraj, że przestała odpowiadać ich wartościom - wyjaśnia Reiter. Wskazuje, że polityka tożsamościowa, która koncentruje się na interesach małych grup, powoduje, że „niewielu myśli o dobru wspólnym”.
Na amerykańskiej mapie politycznej wyraźnie zaznacza się podział między liberalnymi wybrzeżami a konserwatywnym centrum kraju. - W Nowym Jorku czy Waszyngtonie niemal nie widać kampanii wyborczej Trumpa, bo te miejsca tradycyjnie głosują na demokratów – mówi Reiter. Jednak na terenach środkowego zachodu sytuacja jest odwrotna, a poparcie dla Trumpa zdecydowanie przeważa.
Reiter nie wyklucza, że przegrana którejkolwiek ze stron w wyborach w USA może wywołać niepokoje. W przypadku porażki Trumpa część jego zwolenników może nie zaakceptować wyniku wyborów. Jednocześnie zwycięstwo Trumpa może spotkać się z protestami zwolenników Harris. - Napięcie wśród wyborców jest porównywalne, a różnica tkwi w temperamentach obojga kandydatów – przekonuje dyplomata.

 

USA i Chiny - czy czeka nas konfrontacja?

 

Zarówno Harris, jak i Trump jednoznacznie opowiadają się za twardą polityką wobec Chin. Jak mówi Reiter, „konfrontacja z Chinami będzie intensywna bez względu na wynik wyborów”. Dla Polski i Europy kluczowe znaczenie mają dwie płaszczyzny współpracy: gospodarka i bezpieczeństwo. Reiter ostrzega, że amerykański protekcjonizm, zwłaszcza w przypadku wygranej Trumpa, może pogłębić spory handlowe z Europą, ale jest szansa na kompromis.
Omawiając kwestie bezpieczeństwa, Reiter wyraża nadzieję, że przyszła administracja USA, niezależnie od wyniku wyborów, nie osłabi zobowiązań Stanów Zjednoczonych wobec NATO. - Nie chciałbym, by Polska została jedynym krajem, który dzieli ryzyko z Ameryką - mówi zaznaczając, że większe zaangażowanie USA w Polsce nie powinno odbywać się kosztem Niemiec i innych krajów Europy Zachodniej.

 

Ego Donalda Trumpa i pragmatyzm Kamali Harris

 

Trump to, według Reitera, postać „skrajnie egocentryczna”, która dla wielu wyborców stała się uosobieniem siły. Harris, choć mniej wyrazista, zyskuje jako symbol zmiany, ale również stabilności w porównaniu do bardziej nieprzewidywalnego Trumpa. Wybór między nimi to „wybór między gwałtownym szokiem a powolniejszym dostosowaniem się do nieuniknionych zmian” – podsumowuje Reiter.

 

Wybory w USA a Europa – konsekwencje dla Polski

 

Na koniec rozmowy Reiter zauważa, że wybory w USA będą miały daleko idące konsekwencje dla Europy i Polski. - Te zmiany będą potężnym wyzwaniem, a Europa nie jest na nie przygotowana - prognozuje dodając, że przyszłość relacji transatlantyckich zależy od gotowości Europy do większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo.


Emocjonująca walka o Biały Dom – Trump kontra Harris
2024-11-04 17:00:00

W przeddzień wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych gościem podcastu „Rzecz w tym” był Artur Bartkiewicz, dziennikarz  Rzeczpospolitej  i szef strony głównej RP.pl, który przybliża bieżące wydarzenia w zaciętej kampanii pomiędzy Donaldem Trumpem a Kamalą Harris. Sondaże pokazują wyrównane poparcie dla obu kandydatów, a wypowiedzi Trumpa oraz nietypowe wątki, jak historia „wiewiórki Peanut”, wzbudzają duże emocje w mediach. Rozmówcy dyskutowali też, jak temat międzynarodowych sojuszy USA, wojny na Ukrainie i wewnętrzne sprawy Ameryki mogą wpłynąć na wybory.   Wpadki Trumpa i ich wpływ na kampanię Bartkiewicz zauważa, że Trump powrócił do przemówień bez promptera, co skutkowało kontrowersyjnymi wypowiedziami. Jedna z nich to stwierdzenie, że „nie powinien był opuszczać Białego Domu” po przegranej w 2020 roku, co może niepokoić wyborców niezdecydowanych. Kolejna wypowiedź dotyczyła dziennikarzy. Nawiązując do zamachu na jego życie, do którego doszło latem w czasie wiecu w Butler, w Pensylwanii, Trump stwierdził, że „aby go dorwać” zamachowiec musiałby tym razem „strzelać przez” przedstawicieli mediów (Trump użył tu określenia fake news – fałszywe informacje. Były prezydent wielokrotnie określał tym terminem przedstawicieli mediów głównego nurtu – red.). - I nie przeszkadza mi to – dodał były amerykański prezydent - To są radykalne słowa, które mogą zniechęcić wyborców niezrzeszonych - komentuje Bartkiewicz. „Peanut” – wiewiórka, która wzburzyła Amerykę Niecodzienny temat, jak los oswojonej wiewiórki Peanut, stał się symboliczny na końcówce tej kampanii. Bartkiewicz podkreśla, że historia wzburzyła środowisko Trumpa i ich sprzeciw wobec opresji biurokratycznej państwa, jednocześnie wskazując na różnice w podejściu obu kandydatów do zarządzania. Kluczowe tematy kampanii Trumpa i Harris Kwestie gospodarki i imigracji stanowią główne wątki Trumpa, który ostrzega przed „wielkim kryzysem na miarę 1929 roku”. Bartkiewicz zauważa, że te obawy budzą duże zainteresowanie na prowincji. Kamala Harris natomiast koncentruje się na ochronie praw kobiet i demokracji. – Harris argumentuje, że Trump zagraża podstawowym wolnościom Amerykanów, zwłaszcza prawu do aborcji. Rekordowe fundusze Harris i wsparcie establishmentu Bartkiewicz zwraca uwagę na wysokie fundusze zgromadzone przez Harris, które mogą przynieść trudności w przekonaniu klasy pracującej i mniejszości etnicznych.  - To paradoks, że Harris, kandydatka „centrolewicowej partii”, reprezentuje interesy amerykańskiego establishmentu -  zauważa Bartkiewicz. Wielkim pytaniem pozostaje, jak wybór nowego prezydenta wpłynie na politykę zagraniczną USA, zwłaszcza na pomoc dla Ukrainy. - Trump planuje szybkie zakończenie wojny na Ukrainie, co może oznaczać kompromis korzystny dla Rosji - ocenia Bartkiewicz. Z drugiej strony, Harris oferuje kontynuację polityki wsparcia, co sprzyjałoby relacjom amerykańsko-polskim. Polska perspektywa na wybór prezydenta USA Z perspektywy Polski wygrana Trumpa może stanowić wyzwanie w kontekście relacji z NATO i bezpieczeństwa regionu. - Trump może kwestionować rolę NATO, co oznaczałoby podziały wśród sojuszników - zauważa Bartkiewicz. Z kolei Harris jako kandydatka demokratów jest postrzegana jako przewidywalna partnerka dla obecnej koalicji w Polsce.

W przeddzień wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych gościem podcastu „Rzecz w tym” był Artur Bartkiewicz, dziennikarz Rzeczpospolitej i szef strony głównej RP.pl, który przybliża bieżące wydarzenia w zaciętej kampanii pomiędzy Donaldem Trumpem a Kamalą Harris. Sondaże pokazują wyrównane poparcie dla obu kandydatów, a wypowiedzi Trumpa oraz nietypowe wątki, jak historia „wiewiórki Peanut”, wzbudzają duże emocje w mediach. Rozmówcy dyskutowali też, jak temat międzynarodowych sojuszy USA, wojny na Ukrainie i wewnętrzne sprawy Ameryki mogą wpłynąć na wybory.

 

Wpadki Trumpa i ich wpływ na kampanię

Bartkiewicz zauważa, że Trump powrócił do przemówień bez promptera, co skutkowało kontrowersyjnymi wypowiedziami. Jedna z nich to stwierdzenie, że „nie powinien był opuszczać Białego Domu” po przegranej w 2020 roku, co może niepokoić wyborców niezdecydowanych. Kolejna wypowiedź dotyczyła dziennikarzy. Nawiązując do zamachu na jego życie, do którego doszło latem w czasie wiecu w Butler, w Pensylwanii, Trump stwierdził, że „aby go dorwać” zamachowiec musiałby tym razem „strzelać przez” przedstawicieli mediów (Trump użył tu określenia fake news – fałszywe informacje. Były prezydent wielokrotnie określał tym terminem przedstawicieli mediów głównego nurtu – red.). - I nie przeszkadza mi to – dodał były amerykański prezydent - To są radykalne słowa, które mogą zniechęcić wyborców niezrzeszonych - komentuje Bartkiewicz.

„Peanut” – wiewiórka, która wzburzyła Amerykę

Niecodzienny temat, jak los oswojonej wiewiórki Peanut, stał się symboliczny na końcówce tej kampanii. Bartkiewicz podkreśla, że historia wzburzyła środowisko Trumpa i ich sprzeciw wobec opresji biurokratycznej państwa, jednocześnie wskazując na różnice w podejściu obu kandydatów do zarządzania.

Kluczowe tematy kampanii Trumpa i Harris

Kwestie gospodarki i imigracji stanowią główne wątki Trumpa, który ostrzega przed „wielkim kryzysem na miarę 1929 roku”. Bartkiewicz zauważa, że te obawy budzą duże zainteresowanie na prowincji. Kamala Harris natomiast koncentruje się na ochronie praw kobiet i demokracji. – Harris argumentuje, że Trump zagraża podstawowym wolnościom Amerykanów, zwłaszcza prawu do aborcji.

Rekordowe fundusze Harris i wsparcie establishmentu

Bartkiewicz zwraca uwagę na wysokie fundusze zgromadzone przez Harris, które mogą przynieść trudności w przekonaniu klasy pracującej i mniejszości etnicznych.  - To paradoks, że Harris, kandydatka „centrolewicowej partii”, reprezentuje interesy amerykańskiego establishmentu -  zauważa Bartkiewicz.

Wielkim pytaniem pozostaje, jak wybór nowego prezydenta wpłynie na politykę zagraniczną USA, zwłaszcza na pomoc dla Ukrainy. - Trump planuje szybkie zakończenie wojny na Ukrainie, co może oznaczać kompromis korzystny dla Rosji - ocenia Bartkiewicz. Z drugiej strony, Harris oferuje kontynuację polityki wsparcia, co sprzyjałoby relacjom amerykańsko-polskim.

Polska perspektywa na wybór prezydenta USA

Z perspektywy Polski wygrana Trumpa może stanowić wyzwanie w kontekście relacji z NATO i bezpieczeństwa regionu. - Trump może kwestionować rolę NATO, co oznaczałoby podziały wśród sojuszników - zauważa Bartkiewicz. Z kolei Harris jako kandydatka demokratów jest postrzegana jako przewidywalna partnerka dla obecnej koalicji w Polsce.

Wielki błąd Bidena i Harris – czy demokraci stracą USA na własne życzenie?
2024-10-31 15:23:36

Czy gafy Joe Bidena, narastający chaos w świecie i słaba kampania Kamali Harris oddadzą Amerykę w ręce Donalda Trumpa? „Demokraci mieli cztery lata, by znaleźć odpowiedź na Trumpa… i tego nie zrobili” – mówi Jędrzej Bielecki w podcaście „Rzecz w tym”. W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Michał Płociński i Jędrzej Bielecki, dziennikarz działu zagranicznego „Rzeczpospolitej” oraz były korespondent w Waszyngtonie, analizują nadchodzące wybory prezydenckie w USA, wskazując na kluczowy błąd Partii Demokratycznej – niewykreowanie nowego, silnego lidera. Pomimo czterech lat przy władzy, demokraci nie przedstawili nowej, charyzmatycznej postaci, która mogłaby stanąć do walki z Donaldem Trumpem. Czy ich marazm odda Biały Dom republikanom? Kampania Kamali Harris, zastępującej Joe Bidena, nie przyniosła demokratom spodziewanego efektu. Michał Płociński podkreśla: „Jeżeli ktoś oczekiwał game changera, musi być zawiedziony”. Partia Demokratyczna zawaliła kampanię. Pomimo licznych wezwań do odświeżenia wizerunku partii, demokraci zostali przy sprawdzonych, ale niekoniecznie skutecznych nazwiskach. Bielecki wskazuje, że brak nowej postaci odzwierciedla stagnację, a kandydatura Harris – choć historyczna – niesie ryzyko, że dla części wyborców będzie kojarzyć się z niechcianymi zmianami. Ameryka jest dziś bardziej spolaryzowana niż kiedykolwiek, a różnice te przekładają się bezpośrednio na stabilność poparcia dla kandydatów. „To niemalże dwa osobne narody” – mówi Bielecki, zauważając, że Trump i Harris stali się symbolami tych różnic. Polaryzacja wyborców zmniejsza możliwości, by Harris mogła skutecznie przejąć część elektoratu Trumpa. Choć Partia Demokratyczna przeforsowała ambitne programy reform, to w opinii wielu wyborców pozostaje oderwana od ich codziennych problemów. Zdaniem Bieleckiego „wielkie reformy socjalne i inwestycyjne Bidena to za mało, by przekonać kluczowych wyborców, którym wzrost cen dał się we znaki”. Słaby przekaz i błędy komunikacyjne utrudniają im dotarcie do niezdecydowanych wyborców. Trump szybko przejął inicjatywę, wzmacniając poparcie w kluczowych stanach, w których gafy Bidena i Harris odbiły się głośnym echem. „Każda taka wpadka demokratów to paliwo dla Trumpa” – zauważa Bielecki, dodając, że republikanie skrupulatnie korzystają z tego na finiszu kampanii. Trump i jego zwolennicy coraz głośniej podważają wiarygodność wyborów, co może skutkować chaosem. W sytuacji, gdy wyniki wyborów w kluczowych stanach mogą być kontestowane, Trump liczy na wsparcie Sądu Najwyższego. „Trump jest do tego lepiej przygotowany niż w 2021 roku” – ostrzega Bielecki, analizując plan republikanów, by walczyć o Biały Dom za pomocą prawniczych manewrów. Wynik wyborów w USA może mieć duże znaczenie dla polskiej polityki, zwłaszcza jeśli do Białego Domu wróci Donald Trump. Na początek: kluczową pozycję w polskiej polityce zagranicznej może zdobyć Andrzej Duda mający dobre relacje osobiste z Trumpem. Jak zauważa Płociński, dla wyborów prezydenckich w Polsce i partii, które wciąż nie mogą się zdecydować, na jakich kandydatów postawić. to może być game changer. Rozmówcy rozważają, czy dobrym kandydatem na czasu chaosu będzie Rafał Trzaskowski . „Trzaskowski sprawdza się w czasach stabilizacji, ale gdy chaos narasta, wyborcy mogą widzieć w Pałacu kogoś innego” – spekuluje Płociński. A Bielecki się zastanawia, czy to Jarosław Kaczyński i PiS nie wystawią wówczas zupełnie nowej, nieoczekiwanej postaci. Jędrzej Bielecki podkreśla, że zarówno Donald Trump, jak i Kamala Harris mają dziś równe szanse na wygraną. „Economist” daje obu kandydatom po 50 proc. szans – wynik jest więc niepewny. Czy demokraci zapłacą wysoką cenę za brak nowego lidera? Czy Joe Biden przegapił kluczowy moment na zmianę strategii? W miarę jak Stany Zjednoczone zbliżają się do rozstrzygającego głosowania, napięcie i niepewność rosną, a ostateczny wynik pozostaje nieprzewidywalny.

Czy gafy Joe Bidena, narastający chaos w świecie i słaba kampania Kamali Harris oddadzą Amerykę w ręce Donalda Trumpa? „Demokraci mieli cztery lata, by znaleźć odpowiedź na Trumpa… i tego nie zrobili” – mówi Jędrzej Bielecki w podcaście „Rzecz w tym”.
W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Michał Płociński i Jędrzej Bielecki, dziennikarz działu zagranicznego „Rzeczpospolitej” oraz były korespondent w Waszyngtonie, analizują nadchodzące wybory prezydenckie w USA, wskazując na kluczowy błąd Partii Demokratycznej – niewykreowanie nowego, silnego lidera. Pomimo czterech lat przy władzy, demokraci nie przedstawili nowej, charyzmatycznej postaci, która mogłaby stanąć do walki z Donaldem Trumpem. Czy ich marazm odda Biały Dom republikanom?
Kampania Kamali Harris, zastępującej Joe Bidena, nie przyniosła demokratom spodziewanego efektu. Michał Płociński podkreśla: „Jeżeli ktoś oczekiwał game changera, musi być zawiedziony”. Partia Demokratyczna zawaliła kampanię. Pomimo licznych wezwań do odświeżenia wizerunku partii, demokraci zostali przy sprawdzonych, ale niekoniecznie skutecznych nazwiskach. Bielecki wskazuje, że brak nowej postaci odzwierciedla stagnację, a kandydatura Harris – choć historyczna – niesie ryzyko, że dla części wyborców będzie kojarzyć się z niechcianymi zmianami.
Ameryka jest dziś bardziej spolaryzowana niż kiedykolwiek, a różnice te przekładają się bezpośrednio na stabilność poparcia dla kandydatów. „To niemalże dwa osobne narody” – mówi Bielecki, zauważając, że Trump i Harris stali się symbolami tych różnic. Polaryzacja wyborców zmniejsza możliwości, by Harris mogła skutecznie przejąć część elektoratu Trumpa. Choć Partia Demokratyczna przeforsowała ambitne programy reform, to w opinii wielu wyborców pozostaje oderwana od ich codziennych problemów. Zdaniem Bieleckiego „wielkie reformy socjalne i inwestycyjne Bidena to za mało, by przekonać kluczowych wyborców, którym wzrost cen dał się we znaki”. Słaby przekaz i błędy komunikacyjne utrudniają im dotarcie do niezdecydowanych wyborców.
Trump szybko przejął inicjatywę, wzmacniając poparcie w kluczowych stanach, w których gafy Bidena i Harris odbiły się głośnym echem. „Każda taka wpadka demokratów to paliwo dla Trumpa” – zauważa Bielecki, dodając, że republikanie skrupulatnie korzystają z tego na finiszu kampanii.
Trump i jego zwolennicy coraz głośniej podważają wiarygodność wyborów, co może skutkować chaosem. W sytuacji, gdy wyniki wyborów w kluczowych stanach mogą być kontestowane, Trump liczy na wsparcie Sądu Najwyższego. „Trump jest do tego lepiej przygotowany niż w 2021 roku” – ostrzega Bielecki, analizując plan republikanów, by walczyć o Biały Dom za pomocą prawniczych manewrów.
Wynik wyborów w USA może mieć duże znaczenie dla polskiej polityki, zwłaszcza jeśli do Białego Domu wróci Donald Trump. Na początek: kluczową pozycję w polskiej polityce zagranicznej może zdobyć Andrzej Duda mający dobre relacje osobiste z Trumpem. Jak zauważa Płociński, dla wyborów prezydenckich w Polsce i partii, które wciąż nie mogą się zdecydować, na jakich kandydatów postawić. to może być game changer. Rozmówcy rozważają, czy dobrym kandydatem na czasu chaosu będzie Rafał Trzaskowski . „Trzaskowski sprawdza się w czasach stabilizacji, ale gdy chaos narasta, wyborcy mogą widzieć w Pałacu kogoś innego” – spekuluje Płociński. A Bielecki się zastanawia, czy to Jarosław Kaczyński i PiS nie wystawią wówczas zupełnie nowej, nieoczekiwanej postaci.
Jędrzej Bielecki podkreśla, że zarówno Donald Trump, jak i Kamala Harris mają dziś równe szanse na wygraną. „Economist” daje obu kandydatom po 50 proc. szans – wynik jest więc niepewny.
Czy demokraci zapłacą wysoką cenę za brak nowego lidera? Czy Joe Biden przegapił kluczowy moment na zmianę strategii? W miarę jak Stany Zjednoczone zbliżają się do rozstrzygającego głosowania, napięcie i niepewność rosną, a ostateczny wynik pozostaje nieprzewidywalny.

Czy Antoni Macierewicz rzeczywiście dopuścił się zdrady dyplomatycznej? Analiza raportu Komisji ds. wpływów rosyjskich
2024-10-30 16:44:41

Jakie będą konsekwencje przedstawionego przez generała Jarosława Stróżyka raportu komisji badającej rosyjskie i białoruskie wpływy? Na czym polega zarzut zdrady dyplomatycznej? Czy to koniec kariery politycznej Antoniego Macierewicza? Jak raport komisji wpłynie na sytuację PiS i jakie to ma znaczenie dla bezpieczeństwa państwa? – o tym w najnowszym wydaniu podcastu „Rzecz w tym” Michał Szułdrzyński rozmawia z Michałem Kolanko.     W środę gen. Jarosław Stróżyk przedstawił raport komisji badającej rosyjskie i białoruskie wpływy w Polsce.  Powiedział, że w związku z decyzją byłego szefa MON Antoniego Macierewicza o odstąpieniu Polski od programu „Karkonosze”, dotyczącego możliwości tankowania F-16 w powietrzu, komisja rekomenduje przekazanie zebranych materiałów prokuraturze, by dokonano oceny pod kątem możliwości popełnienia przez Macierewicza przestępstwa z art. 129 Kodeksu karnego, który mówi o zdradzie dyplomatycznej. Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego zarzucił Macierewiczowi podejmowanie samodzielnie decyzji narażających bezpieczeństwu państwa, oskarżył rządy PiS o nadwerężenie polskiego bezpieczeństwa poprzez likwidację terenowych delegatur ABW czy podpisywanie kontraktów z firmami lobbingowymi w USA, które były znane z prezentowania rosyjskich interesów. Jaki będzie wpływ raportu na politykę? – Premier Tusk jeszcze niedawno zapowiadał, że rozliczy sprawy związane z bezpieczeństwem Polski. Można się spodziewać, że ten raport da koalicji kolejny argument przeciwko PiS – zauważa Michał Kolanko, przypominając  słowa Tuska o robieniu porządku „żelazną miotłą” . – Jednocześnie każda taka sprawa spycha PiS do kolejnej defensywy – dodaje. Rozmówca Michała Szułdrzyńskiego odnosi się również do tezy, że afera związana z publikacjami Wirtualnej Polski na temat wiceministra rozwoju Jacka Tomczaka i jego późniejsza dymisja przykrywają sprawę Macierewicza. – Taka teza, że coś w polityce przykrywa coś jeszcze innego, często pojawia się w mediach społecznościowych, w tej bańce polityczno-medialnej. Ale bywa tak, że wyborcy po pierwsze nie odbierają tych tematów od razu, a po drugie - to nie jest tak, że nie mogą przyswoić dwóch rzeczy jednocześnie  – zaznacza. W podcaście rozmawiano też o  najnowszym sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej”, który pokazał, że poparcie PiS spadło poniżej bariery 30 proc.

Jakie będą konsekwencje przedstawionego przez generała Jarosława Stróżyka raportu komisji badającej rosyjskie i białoruskie wpływy? Na czym polega zarzut zdrady dyplomatycznej? Czy to koniec kariery politycznej Antoniego Macierewicza? Jak raport komisji wpłynie na sytuację PiS i jakie to ma znaczenie dla bezpieczeństwa państwa? – o tym w najnowszym wydaniu podcastu „Rzecz w tym” Michał Szułdrzyński rozmawia z Michałem Kolanko.

 

 W środę gen. Jarosław Stróżyk przedstawił raport komisji badającej rosyjskie i białoruskie wpływy w Polsce. Powiedział, że w związku z decyzją byłego szefa MON Antoniego Macierewicza o odstąpieniu Polski od programu „Karkonosze”, dotyczącego możliwości tankowania F-16 w powietrzu, komisja rekomenduje przekazanie zebranych materiałów prokuraturze, by dokonano oceny pod kątem możliwości popełnienia przez Macierewicza przestępstwa z art. 129 Kodeksu karnego, który mówi o zdradzie dyplomatycznej.

Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego zarzucił Macierewiczowi podejmowanie samodzielnie decyzji narażających bezpieczeństwu państwa, oskarżył rządy PiS o nadwerężenie polskiego bezpieczeństwa poprzez likwidację terenowych delegatur ABW czy podpisywanie kontraktów z firmami lobbingowymi w USA, które były znane z prezentowania rosyjskich interesów.

Jaki będzie wpływ raportu na politykę? – Premier Tusk jeszcze niedawno zapowiadał, że rozliczy sprawy związane z bezpieczeństwem Polski. Można się spodziewać, że ten raport da koalicji kolejny argument przeciwko PiS – zauważa Michał Kolanko, przypominając słowa Tuska o robieniu porządku „żelazną miotłą”. – Jednocześnie każda taka sprawa spycha PiS do kolejnej defensywy – dodaje.

Rozmówca Michała Szułdrzyńskiego odnosi się również do tezy, że afera związana z publikacjami Wirtualnej Polski na temat wiceministra rozwoju Jacka Tomczaka i jego późniejsza dymisja przykrywają sprawę Macierewicza. – Taka teza, że coś w polityce przykrywa coś jeszcze innego, często pojawia się w mediach społecznościowych, w tej bańce polityczno-medialnej. Ale bywa tak, że wyborcy po pierwsze nie odbierają tych tematów od razu, a po drugie - to nie jest tak, że nie mogą przyswoić dwóch rzeczy jednocześnie  – zaznacza.

W podcaście rozmawiano też o najnowszym sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej”, który pokazał, że poparcie PiS spadło poniżej bariery 30 proc.

Gruzińskie marzenie – bliżej Rosji czy Zachodu?
2024-10-29 16:18:14

W tym odcinku "Rzecz w tym" redaktor Bogusław Chrabota rozmawia z profesorem Romanem Kuźniarem, politologiem i byłym dyrektorem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, o sytuacji w Gruzji po niedawnych wyborach, które wygrała prorosyjska partia "Gruzińskie Marzenie". Ekspert omawia, co ten wynik oznacza dla przyszłości Gruzji i jakie mogą być długofalowe konsekwencje wyboru dla pozycji Gruzji względem Unii Europejskiej oraz NATO. Dodatkowo rozmowa obejmuje temat nadchodzących wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i ich potencjalny wpływ na politykę międzynarodową, a w szczególności na sytuację Europy Środkowo-Wschodniej. Profesor Kuźniar wskazuje, że wynik wyborów w Gruzji raczej nie przybliży jej do Zachodu, choć nie można mówić o rażących fałszerstwach przy urnach. „Społeczeństwo gruzińskie, z wyjątkiem młodzieży i wykształconych elit, oddala się od Zachodu” – komentuje profesor, dodając, że partia rządząca skutecznie przekonała wyborców o korzyściach płynących z neutralności wobec Rosji. To przekonanie wspiera wspólna historia i gospodarcze powiązania między Gruzją a Rosją, co skutecznie wpływa na kierunek polityki Tbilisi. Profesor odnosi się także do bliskich kulturowych związków Gruzji z Rosją. Przypomina, że Gruzini przez wieki byli częścią Imperium Rosyjskiego i Związku Sowieckiego. „To nie przypadek, że Gruzja, choć oficjalnie aspirująca do Unii Europejskiej, nadal przyjmuje tysiące Rosjan, wzmacniających prorosyjski kurs rządu” – zauważa profesor. Choć Gruzja jest formalnym kandydatem do Unii, profesor Kuźniar wyraża pesymizm, czy ten status przełoży się na rzeczywiste zbliżenie do Europy. Kolejnym poruszanym tematem jest "amerykański dylemat", czyli pytanie o przyszłość polityki USA wobec Europy Wschodniej w kontekście nadchodzących wyborów. Profesor Kuźniar analizuje potencjalny wpływ wygranej Donalda Trumpa lub Kamali Harris na relacje między Stanami Zjednoczonymi a Polską i Ukrainą. „Jeśli Trump wróci do Białego Domu, może naciskać na szybkie zakończenie wojny w Ukrainie na niekorzystnych warunkach dla Kijowa” – zauważa ekspert, wskazując na zagrożenie, jakie taka polityka mogłaby stanowić dla całego regionu. Trump w oczach profesora jest symbolem polityki „siły, bogactwa i interesu”, który może opóźniać zaangażowanie USA w obronie sojuszników w Europie, zwłaszcza jeśli jego stosunek do NATO pozostanie sceptyczny. Profesor wyraża obawy, że Trump może próbować osłabić sojusz, co narażałoby kraje Europy Wschodniej na większe ryzyko w obliczu rosyjskich ambicji. Dalsza część rozmowy dotyczy przemian w amerykańskiej polityce wewnętrznej. Profesor Kuźniar analizuje poparcie, jakie Trump zyskał wśród tzw. „trzeciego świata Ameryki”, czyli zaniedbanych grup społecznych i demograficznych. „To paradoks – bogaty miliarder stał się symbolem nadziei dla ludzi z prowincji, którzy wierzą, że odmieni ich życie” – mówi profesor, podkreślając, że populistyczne obietnice Trumpa mogą przyciągnąć tych, którzy czują się pominięci przez elity. Profesor Kuźniar zwraca uwagę na demograficzne i kulturowe napięcia w USA, które Trump umiejętnie wykorzystuje, by pozyskać głosy Latynosów oraz młodych białych mężczyzn, obawiających się utraty tożsamości. Wskazuje, że wybory są coraz bardziej zdominowane przez kwestie tożsamościowe i ekonomiczne, a Partia Demokratyczna, mimo że zgromadziła rekordowe fundusze, niekoniecznie jest w stanie zmobilizować elektorat tak skutecznie jak Trump. Na zakończenie profesor analizuje, jaki wpływ wynik wyborów w USA może mieć na polską politykę. Profesor zauważa, że w Polsce może dojść do podziałów, jeśli Trump zostanie prezydentem. „Współpraca polskiego rządu z administracją republikańską mogłaby przynieść problemy, gdyż sympatie polskich władz są wyraźnie podzielone między Trumpem a demokratami” – dodaje, wskazując na potencjalne trudności w utrzymaniu stabilnych relacji z Waszyngtonem.

W tym odcinku "Rzecz w tym" redaktor Bogusław Chrabota rozmawia z profesorem Romanem Kuźniarem, politologiem i byłym dyrektorem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, o sytuacji w Gruzji po niedawnych wyborach, które wygrała prorosyjska partia "Gruzińskie Marzenie". Ekspert omawia, co ten wynik oznacza dla przyszłości Gruzji i jakie mogą być długofalowe konsekwencje wyboru dla pozycji Gruzji względem Unii Europejskiej oraz NATO. Dodatkowo rozmowa obejmuje temat nadchodzących wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i ich potencjalny wpływ na politykę międzynarodową, a w szczególności na sytuację Europy Środkowo-Wschodniej.

Profesor Kuźniar wskazuje, że wynik wyborów w Gruzji raczej nie przybliży jej do Zachodu, choć nie można mówić o rażących fałszerstwach przy urnach. „Społeczeństwo gruzińskie, z wyjątkiem młodzieży i wykształconych elit, oddala się od Zachodu” – komentuje profesor, dodając, że partia rządząca skutecznie przekonała wyborców o korzyściach płynących z neutralności wobec Rosji. To przekonanie wspiera wspólna historia i gospodarcze powiązania między Gruzją a Rosją, co skutecznie wpływa na kierunek polityki Tbilisi.

Profesor odnosi się także do bliskich kulturowych związków Gruzji z Rosją. Przypomina, że Gruzini przez wieki byli częścią Imperium Rosyjskiego i Związku Sowieckiego. „To nie przypadek, że Gruzja, choć oficjalnie aspirująca do Unii Europejskiej, nadal przyjmuje tysiące Rosjan, wzmacniających prorosyjski kurs rządu” – zauważa profesor. Choć Gruzja jest formalnym kandydatem do Unii, profesor Kuźniar wyraża pesymizm, czy ten status przełoży się na rzeczywiste zbliżenie do Europy.

Kolejnym poruszanym tematem jest "amerykański dylemat", czyli pytanie o przyszłość polityki USA wobec Europy Wschodniej w kontekście nadchodzących wyborów. Profesor Kuźniar analizuje potencjalny wpływ wygranej Donalda Trumpa lub Kamali Harris na relacje między Stanami Zjednoczonymi a Polską i Ukrainą. „Jeśli Trump wróci do Białego Domu, może naciskać na szybkie zakończenie wojny w Ukrainie na niekorzystnych warunkach dla Kijowa” – zauważa ekspert, wskazując na zagrożenie, jakie taka polityka mogłaby stanowić dla całego regionu.

Trump w oczach profesora jest symbolem polityki „siły, bogactwa i interesu”, który może opóźniać zaangażowanie USA w obronie sojuszników w Europie, zwłaszcza jeśli jego stosunek do NATO pozostanie sceptyczny. Profesor wyraża obawy, że Trump może próbować osłabić sojusz, co narażałoby kraje Europy Wschodniej na większe ryzyko w obliczu rosyjskich ambicji.

Dalsza część rozmowy dotyczy przemian w amerykańskiej polityce wewnętrznej. Profesor Kuźniar analizuje poparcie, jakie Trump zyskał wśród tzw. „trzeciego świata Ameryki”, czyli zaniedbanych grup społecznych i demograficznych. „To paradoks – bogaty miliarder stał się symbolem nadziei dla ludzi z prowincji, którzy wierzą, że odmieni ich życie” – mówi profesor, podkreślając, że populistyczne obietnice Trumpa mogą przyciągnąć tych, którzy czują się pominięci przez elity.

Profesor Kuźniar zwraca uwagę na demograficzne i kulturowe napięcia w USA, które Trump umiejętnie wykorzystuje, by pozyskać głosy Latynosów oraz młodych białych mężczyzn, obawiających się utraty tożsamości. Wskazuje, że wybory są coraz bardziej zdominowane przez kwestie tożsamościowe i ekonomiczne, a Partia Demokratyczna, mimo że zgromadziła rekordowe fundusze, niekoniecznie jest w stanie zmobilizować elektorat tak skutecznie jak Trump.

Na zakończenie profesor analizuje, jaki wpływ wynik wyborów w USA może mieć na polską politykę. Profesor zauważa, że w Polsce może dojść do podziałów, jeśli Trump zostanie prezydentem. „Współpraca polskiego rządu z administracją republikańską mogłaby przynieść problemy, gdyż sympatie polskich władz są wyraźnie podzielone między Trumpem a demokratami” – dodaje, wskazując na potencjalne trudności w utrzymaniu stabilnych relacji z Waszyngtonem.

Prof. Rafał Chwedoruk: Polska upodabnia się do Izraela
2024-10-28 17:29:54

- Polska upodabnia się do Izraela. Izrael był państwem założonym przez dwanaście partii politycznych, z których dziewięć miało lewicowe oblicze… Obecnie lewica w Izraelu stanowi raczej przypomnienie historii kraju, będąc niewielkim elementem dużego obozu liberalnego. Podobnie jak tam, w Polsce realnie zaczyna brakować miejsca dla partii, która może być wyłącznie lewicowa – mówi w podcaście Rzecz w tym profesor Rafał Chwedoruk, politolog.  Profesor wskazuje w rozmowie na trudności, jakie napotyka polska lewica oraz ryzyko, że – podobnie jak w Izraelu – może zostać zmarginalizowana na rzecz dużych koalicji o bardziej liberalnym charakterze. Dokąd zmierza Partia Razem? Prof. Rafał Chwedoruk analizuje wydarzenia w polskiej lewicy po zakończonym kongresie Partii Razem. Partia zdecydowała się opuścić klub parlamentarny Lewicy i utworzyć własne koło poselskie, co było efektem długo narastających różnic ideologicznych i strategicznych. Prof. Chwedoruk rozważa, jak ta decyzja wpływa na pozycję polskiej lewicy, jakie stoją przed nią wyzwania oraz czy scena polityczna w Polsce pozostawia przestrzeń dla silnych postulatów lewicowych. Część polityków Razem chciała współpracować z koalicją rządzącą, podczas gdy inni opowiadali się za pozostaniem w opozycji. - Działacze Lewicy średniego i młodego pokolenia wybierają związki bliższe ich doświadczeniom życiowym z Platformą, zamiast walczyć o serca wyborców popierających PiS ze względu na ich programy socjalne, a nie poglądy prawicowe – mówi gość podcastu Rzeczpospolitej. Lewica pozostaje rozdarta Profesor Chwedoruk podkreśla, że konflikt wewnątrz partii ma swoje korzenie w głębszych problemach lewicy w Europie: - Tradycyjna agenda społeczno-ekonomiczna lewicy nie współgra z nową, kulturową agendą młodszych pokoleń. Bardzo trudno jest naraz reprezentować przegranych globalizacji, takich jak klasa robotnicza czy emeryci i jednocześnie być lewicą kampusów, skoncentrowaną na emancypacji i afirmatywnym stosunku do migracji – mówi gość podcastu.  Chwedoruk wskazuje również na zmieniającą się rolę lewicy na tle polityki globalnej. Gość Marzeny Tabor - Olszewskiej zauważa, że partie lewicowe, które próbują przyciągnąć zarówno tradycyjny elektorat klasy pracującej, jak i wielkomiejskich wyborców młodego pokolenia, spotykają się z trudnościami. Podobne podziały pojawiają się w Polsce, gdzie Lewica pozostaje rozdarta między próbą samodzielnego działania, a współpracą z szerszym obozem liberalnym. Lewica czeka na kryzys ekonomiczny - Lewicę czeka raczej scenariusz oczekiwania na międzynarodowy kryzys ekonomiczny, który na nowo narysuje podziały w społeczeństwie – wskazuje Chwedoruk. Prof. Chwedoruk podsumowuje, że aby przetrwać, Lewica musi skoncentrować się na swoich kluczowych wartościach i odbudowie struktur społecznych, które pozwolą jej utrzymać wpływ w dłuższej perspektywie.   #RzeczWTymPodcast; #PolskaLewica; #PartiaRazem; #LewicaPolska; #PolskaPolityka; #Wybory2024; #PolitykaPL; #RazemLewica; #ScenaPolityczna; #LewicaNaRozdrożu; #KoalicjaLewicy; #NoweWyzwania; #KongresRazem; #PolskaScenaPolityczna; #LewicaPrzyszłości

- Polska upodabnia się do Izraela. Izrael był państwem założonym przez dwanaście partii politycznych, z których dziewięć miało lewicowe oblicze… Obecnie lewica w Izraelu stanowi raczej przypomnienie historii kraju, będąc niewielkim elementem dużego obozu liberalnego. Podobnie jak tam, w Polsce realnie zaczyna brakować miejsca dla partii, która może być wyłącznie lewicowa – mówi w podcaście Rzecz w tym profesor Rafał Chwedoruk, politolog. 

Profesor wskazuje w rozmowie na trudności, jakie napotyka polska lewica oraz ryzyko, że – podobnie jak w Izraelu – może zostać zmarginalizowana na rzecz dużych koalicji o bardziej liberalnym charakterze.

Dokąd zmierza Partia Razem?

Prof. Rafał Chwedoruk analizuje wydarzenia w polskiej lewicy po zakończonym kongresie Partii Razem. Partia zdecydowała się opuścić klub parlamentarny Lewicy i utworzyć własne koło poselskie, co było efektem długo narastających różnic ideologicznych i strategicznych. Prof. Chwedoruk rozważa, jak ta decyzja wpływa na pozycję polskiej lewicy, jakie stoją przed nią wyzwania oraz czy scena polityczna w Polsce pozostawia przestrzeń dla silnych postulatów lewicowych.

Część polityków Razem chciała współpracować z koalicją rządzącą, podczas gdy inni opowiadali się za pozostaniem w opozycji. - Działacze Lewicy średniego i młodego pokolenia wybierają związki bliższe ich doświadczeniom życiowym z Platformą, zamiast walczyć o serca wyborców popierających PiS ze względu na ich programy socjalne, a nie poglądy prawicowe – mówi gość podcastu Rzeczpospolitej.

Lewica pozostaje rozdarta

Profesor Chwedoruk podkreśla, że konflikt wewnątrz partii ma swoje korzenie w głębszych problemach lewicy w Europie: - Tradycyjna agenda społeczno-ekonomiczna lewicy nie współgra z nową, kulturową agendą młodszych pokoleń. Bardzo trudno jest naraz reprezentować przegranych globalizacji, takich jak klasa robotnicza czy emeryci i jednocześnie być lewicą kampusów, skoncentrowaną na emancypacji i afirmatywnym stosunku do migracji – mówi gość podcastu. 

Chwedoruk wskazuje również na zmieniającą się rolę lewicy na tle polityki globalnej. Gość Marzeny Tabor - Olszewskiej zauważa, że partie lewicowe, które próbują przyciągnąć zarówno tradycyjny elektorat klasy pracującej, jak i wielkomiejskich wyborców młodego pokolenia, spotykają się z trudnościami. Podobne podziały pojawiają się w Polsce, gdzie Lewica pozostaje rozdarta między próbą samodzielnego działania, a współpracą z szerszym obozem liberalnym.
Lewica czeka na kryzys ekonomiczny

- Lewicę czeka raczej scenariusz oczekiwania na międzynarodowy kryzys ekonomiczny, który na nowo narysuje podziały w społeczeństwie – wskazuje Chwedoruk.

Prof. Chwedoruk podsumowuje, że aby przetrwać, Lewica musi skoncentrować się na swoich kluczowych wartościach i odbudowie struktur społecznych, które pozwolą jej utrzymać wpływ w dłuższej perspektywie.

 

#RzeczWTymPodcast; #PolskaLewica; #PartiaRazem; #LewicaPolska; #PolskaPolityka; #Wybory2024; #PolitykaPL; #RazemLewica; #ScenaPolityczna; #LewicaNaRozdrożu; #KoalicjaLewicy; #NoweWyzwania; #KongresRazem; #PolskaScenaPolityczna; #LewicaPrzyszłości

Donald Trump kontra Kamala Harris – dynamiczna walka o Biały Dom
2024-10-24 17:19:05

Wybory w USA wydają się być jednym z najbardziej emocjonujących pojedynków politycznych ostatnich lat. Kamala Harris i Donald Trump dwoją się i troją aby na ostatniej prostej przekonać do siebie jak najwięcej wyborców.  Jakie strategie przyjmują kandydaci i co decyduje o ich przewadze w kampanii? Dlaczego Kamala Harris dystansuje się od Joe Bidena, a Donald Trump zdobywa coraz większą popularność? Na te pytania odpowiadamy w najnowszym odcinku podcastu Rzecz w tym, którego gościem był dziennikarz działu zagranicznego Rzeczpospolitej Andrzej Łomanowski. Kamala Harris, próbując zdobyć poparcie Amerykanów, coraz wyraźniej odcina się od obecnej administracji. - Administracja Harris nie będzie kontynuacją administracji Bidena – deklaruje kandydatka. Andrzej Łomanowski wyjaśnia, dlaczego postać Joe Bidena staje się dla Harris politycznym obciążeniem, mimo że sama próbuje przedstawiać siebie jako młodszą, energiczną alternatywę. Joe Biden – symbol marazmu?Zdaniem Łomanowskiego, Joe Biden miał być „przyjaznym dziadkiem”, który zjednoczy podzieloną Amerykę. Jednak obecnie wielu Amerykanów postrzega go jako symbol marazmu. Harris, próbując zdystansować się od jego wizerunku, prezentuje siebie jako dynamiczną i kompetentną liderkę, ale jednocześnie nie może całkowicie odciąć się od dziedzictwa, które współtworzy jako wiceprezydent. Donald Trump – autorytarny, ale dynamicznyZ kolei Donald Trump jest zupełnym przeciwieństwem Bidena – autorytarny, dynamiczny, często kontrowersyjny. Według byłego szefa personelu Białego Domu, Johna Kelly’ego, Trump „podziwia dyktatorów”, a jego działania – ja mówił Kelly - „mieszczą się w ogólnej definicji faszysty”.  Łomanowski podkreśla jednak, że choć Trump posiada autorytarne skłonności, trudno uznać go za faszystę. Zwraca uwagę, że Trump budzi niechęć elit politycznych, ale jego agresywny styl działania daje mu przewagę w oczach wielu wyborców. Oligarchizacja Stanów ZjednoczonychW podcaście pojawia się także temat oligarchizacji Stanów Zjednoczonych. Łomanowski zauważa, że już w latach 70. CIA ostrzegała przed rosnącym wpływem oligarchów na politykę kraju. Choć Trump zdaje się być przedstawicielem tej klasy, jego retoryka obrońcy „zwykłego Amerykanina” zyskuje poparcie wyborców, a jego dystans do elit działa na jego korzyść. Czy Trump może przywrócić „porządek” w polityce międzynarodowej?Jednym z kluczowych punktów kampanii Trumpa jest jego zapowiedź zakończenia wojny w Ukrainie jeszcze przed inauguracją. Łomanowski komentuje te deklaracje z dystansem, ale zauważa, że Trump jako prezydent promował „strategiczną nieokreśloność” – oznacza to, że wrogowie Ameryki nie powinni wiedzieć, jak USA zareagują na ich działania. Problem polega jednak na tym, że ta nieokreśloność wprowadzała także zamieszanie wśród sojuszników USA. Relacje Trumpa z dyktatoramiDziennikarz Rzeczpospolitej podkreśla, że Trump, mimo swojego autorytarnego stylu, miał trudności w kontaktach z doświadczonymi politykami, takimi jak Władimir Putin.  - Putin potrafi się dostosować do każdego rozmówcy -  mówi Łomanowski, co stawiało Trumpa w niekorzystnej sytuacji podczas spotkań z rosyjskim przywódcą. Wojna w Ukrainie i Bliskim Wschodzie – kluczowe dla wyborów?Według Łomanowskiego, eskalacja konfliktów na Bliskim Wschodzie czy Ukrainie może mieć kluczowe znaczenie w nadchodzących wyborach. - Jeśli te wojny zaczną eskalować, Trump może zebrać dodatkowe głosy – zauważa dziennikarz. Amerykanie mogą bowiem uznać, że obecna administracja nie radzi sobie z sytuacją międzynarodową, a Trump jako „człowiek porządku” przywróci stabilizację.Dynamiczna walka do samego końcaNa zakończenie rozmowy Łomanowski podkreśla, że kampania wyborcza jest niezwykle dynamiczna. Trump, swoimi nietypowymi zachowaniami, jak smażenie frytek w McDonaldzie, próbuje pokazać, że jest „zwykłym człowiekiem”, co działa na jego korzyść. Jednak ostateczny wynik wyborów pozostaje niepewny, a zarówno Harris, jak i Trump będą walczyć o każdy głos. 

Wybory w USA wydają się być jednym z najbardziej emocjonujących pojedynków politycznych ostatnich lat. Kamala Harris i Donald Trump dwoją się i troją aby na ostatniej prostej przekonać do siebie jak najwięcej wyborców.  Jakie strategie przyjmują kandydaci i co decyduje o ich przewadze w kampanii? Dlaczego Kamala Harris dystansuje się od Joe Bidena, a Donald Trump zdobywa coraz większą popularność? Na te pytania odpowiadamy w najnowszym odcinku podcastu Rzecz w tym, którego gościem był dziennikarz działu zagranicznego Rzeczpospolitej Andrzej Łomanowski. Kamala Harris, próbując zdobyć poparcie Amerykanów, coraz wyraźniej odcina się od obecnej administracji. - Administracja Harris nie będzie kontynuacją administracji Bidena – deklaruje kandydatka. Andrzej Łomanowski wyjaśnia, dlaczego postać Joe Bidena staje się dla Harris politycznym obciążeniem, mimo że sama próbuje przedstawiać siebie jako młodszą, energiczną alternatywę. Joe Biden – symbol marazmu?Zdaniem Łomanowskiego, Joe Biden miał być „przyjaznym dziadkiem”, który zjednoczy podzieloną Amerykę. Jednak obecnie wielu Amerykanów postrzega go jako symbol marazmu. Harris, próbując zdystansować się od jego wizerunku, prezentuje siebie jako dynamiczną i kompetentną liderkę, ale jednocześnie nie może całkowicie odciąć się od dziedzictwa, które współtworzy jako wiceprezydent. Donald Trump – autorytarny, ale dynamicznyZ kolei Donald Trump jest zupełnym przeciwieństwem Bidena – autorytarny, dynamiczny, często kontrowersyjny. Według byłego szefa personelu Białego Domu, Johna Kelly’ego, Trump „podziwia dyktatorów”, a jego działania – ja mówił Kelly - „mieszczą się w ogólnej definicji faszysty”.  Łomanowski podkreśla jednak, że choć Trump posiada autorytarne skłonności, trudno uznać go za faszystę. Zwraca uwagę, że Trump budzi niechęć elit politycznych, ale jego agresywny styl działania daje mu przewagę w oczach wielu wyborców. Oligarchizacja Stanów ZjednoczonychW podcaście pojawia się także temat oligarchizacji Stanów Zjednoczonych. Łomanowski zauważa, że już w latach 70. CIA ostrzegała przed rosnącym wpływem oligarchów na politykę kraju. Choć Trump zdaje się być przedstawicielem tej klasy, jego retoryka obrońcy „zwykłego Amerykanina” zyskuje poparcie wyborców, a jego dystans do elit działa na jego korzyść. Czy Trump może przywrócić „porządek” w polityce międzynarodowej?Jednym z kluczowych punktów kampanii Trumpa jest jego zapowiedź zakończenia wojny w Ukrainie jeszcze przed inauguracją. Łomanowski komentuje te deklaracje z dystansem, ale zauważa, że Trump jako prezydent promował „strategiczną nieokreśloność” – oznacza to, że wrogowie Ameryki nie powinni wiedzieć, jak USA zareagują na ich działania. Problem polega jednak na tym, że ta nieokreśloność wprowadzała także zamieszanie wśród sojuszników USA. Relacje Trumpa z dyktatoramiDziennikarz Rzeczpospolitej podkreśla, że Trump, mimo swojego autorytarnego stylu, miał trudności w kontaktach z doświadczonymi politykami, takimi jak Władimir Putin.  - Putin potrafi się dostosować do każdego rozmówcy -  mówi Łomanowski, co stawiało Trumpa w niekorzystnej sytuacji podczas spotkań z rosyjskim przywódcą. Wojna w Ukrainie i Bliskim Wschodzie – kluczowe dla wyborów?Według Łomanowskiego, eskalacja konfliktów na Bliskim Wschodzie czy Ukrainie może mieć kluczowe znaczenie w nadchodzących wyborach. - Jeśli te wojny zaczną eskalować, Trump może zebrać dodatkowe głosy – zauważa dziennikarz. Amerykanie mogą bowiem uznać, że obecna administracja nie radzi sobie z sytuacją międzynarodową, a Trump jako „człowiek porządku” przywróci stabilizację.Dynamiczna walka do samego końcaNa zakończenie rozmowy Łomanowski podkreśla, że kampania wyborcza jest niezwykle dynamiczna. Trump, swoimi nietypowymi zachowaniami, jak smażenie frytek w McDonaldzie, próbuje pokazać, że jest „zwykłym człowiekiem”, co działa na jego korzyść. Jednak ostateczny wynik wyborów pozostaje niepewny, a zarówno Harris, jak i Trump będą walczyć o każdy głos. 

To co stanie się w mediach społecznościowych, może zaważyć na wyniku wyborów
2024-10-23 17:00:00

Jaka będzie rola mediów społecznościowych w nadchodzących wyborach prezydenckich? Jak wielkie platformy wpływają na wizerunek kandydatów? Dlaczego lider sondaży Rafał Trzaskowski zmaga się z coraz większą falą negatywnych komentarzy w sieci i czy wpłynie to na jego szanse w wyborach prezydenckich. O tym mówił Michał Fedorowicz, analityk internetu. - Media społecznościowe stały się nieodzownym narzędziem w polityce – mówi Michał Fedorowicz, przewodniczący europejskiego kolektywu analitycznego Res Futura. Jak pokazują wcześniejsze kampanie, począwszy od zwycięstwa Andrzeja Dudy w 2015 roku, social media mają ogromny wpływ na postrzeganie kandydatów. - Media społecznościowe to puste naczynie, które zapełniamy treścią. To, jak zostanie ono wypełnione, decyduje o odbiorze polityków - mówi Fedorowicz.Zdaniem eksperta politycy opierają swoje kampanie na polaryzacji, wiedząc, że negatywne treści generują więcej interakcji. W kampanii wyborczej, podobnie jak w sprzedaży, liczy się szybkość i intensywność przekazu. Przykładem jest Rafał Trzaskowski, który według Fedorowicza już teraz staje się celem coraz bardziej zorganizowanej kampanii oszczerstw. Kreowanie nastrojów wokół kandydatówFedorowicz wyjaśnia, że analiza nastrojów w sieci nie polega tylko na liczeniu komentarzy, ale także na badaniu ich sentymentu. Negatywne komentarze, nawet jeśli są mniejszością, mogą zdominować dyskusję i wpłynąć na wizerunek kandydata. - Rafał Trzaskowski od lat jest na celowniku prawicowych baniek informacyjnych, które wykorzystują każdą okazję, aby podważyć jego wiarygodność – podkreśla Fedorowicz.Jako przykład przywołuje kampanię Bronisława Komorowskiego, którego wizerunek przed wyborami 2015 roku został zniszczony przez memy i negatywne komentarze w sieci. Podobna strategia, jak twierdzi Fedorowicz, może być teraz stosowana wobec Trzaskowskiego, co może odbić się na jego szansach w wyborach prezydenckich. Zorganizowane kampanie internetowe – zagrożenie dla procesu wyborczego?Jednym z głównych zagrożeń dla nadchodzących wyborów jest, zdaniem Fedorowicza, aktywność zorganizowanych grup internetowych, które sztucznie podbijają negatywne nastroje wokół wybranych kandydatów. Chociaż Rafał Trzaskowski prowadzi w sondażach, to w sieci coraz częściej pojawiają się negatywne komentarze. - To nie przypadek – za tym stoją dobrze zorganizowane działania, które mają na celu osłabienie jego pozycji – twierdzi ekspert.Fedorowicz przywołuje przykład kampanii w Stanach Zjednoczonych, gdzie zorganizowane grupy wykorzystywały media społecznościowe do osłabienia pozycji Hillary Clinton w 2016 roku, a podobne mechanizmy mogą działać w Polsce. – Jesteśmy świadkami podobnego procesu – ataków na Trzaskowskiego, mających na celu zniechęcenie wyborców do oddania na niego głosu – mówi Fedorowicz. Sztaby muszą nadążać za technologiąEkspert zwraca uwagę, że skuteczna kampania w mediach społecznościowych wymaga nie tylko dużych nakładów finansowych, ale także sprawnej strategii. Kandydaci, którzy nie opanują algorytmów i nie potrafią generować treści angażujących, będą mieli trudności w walce o głosy.W przypadku kandydatów PiS, takich jak Karol Nawrocki czy Przemysław Czarnek, Fedorowicz zauważa, że mimo ich obecności w mediach, nie mają oni jeszcze wystarczającego zasięgu, aby skutecznie rywalizować na poziomie mediów społecznościowych. - Budowanie wizerunku w sieci to proces długotrwały, a dzisiejsze kampanie są oparte na szybkich reakcjach i zorganizowanych działaniach – dodaje. Rafał Trzaskowski – lider sondaży czy internetu?Choć Trzaskowski dominuje w sondażach, to Fedorowicz ostrzega, że rosnąca liczba negatywnych komentarzy może podważyć jego szanse na zwycięstwo. - Ataki w sieci mogą stworzyć obraz kandydata, który nie jest godny zaufania – a to może zniechęcić wielu wyborców do oddania głosu – mówi ekspert. Kluczowym wyzwaniem dla sztabu Trzaskowskiego będzie walka z tym negatywnym wizerunkiem.Wybory prezydenckie w 2024 roku będą wyjątkowe ze względu na ogromną rolę mediów społecznościowych. Dobrze zorganizowane kampanie internetowe mogą wpłynąć na wynik wyborów, a negatywna kampania wobec Rafała Trzaskowskiego już się rozpoczęła. - To, co zobaczymy w mediach społecznościowych, może zaważyć na ostatecznym wyniku wyborów – podsumowuje Fedorowicz. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/ #Wybory2024 #RafałTrzaskowski #DonaldTusk #KampaniaPrezydencka #SondażePolityczne #MediaSpołecznościowe #PolitykaOnline #ManipulacjaMediami #Dezinformacja #RzeczWTym #PodcastPolityczny #HejtOnline #WalkaOPrezydenturę

Jaka będzie rola mediów społecznościowych w nadchodzących wyborach prezydenckich? Jak wielkie platformy wpływają na wizerunek kandydatów? Dlaczego lider sondaży Rafał Trzaskowski zmaga się z coraz większą falą negatywnych komentarzy w sieci i czy wpłynie to na jego szanse w wyborach prezydenckich. O tym mówił Michał Fedorowicz, analityk internetu. - Media społecznościowe stały się nieodzownym narzędziem w polityce – mówi Michał Fedorowicz, przewodniczący europejskiego kolektywu analitycznego Res Futura. Jak pokazują wcześniejsze kampanie, począwszy od zwycięstwa Andrzeja Dudy w 2015 roku, social media mają ogromny wpływ na postrzeganie kandydatów. - Media społecznościowe to puste naczynie, które zapełniamy treścią. To, jak zostanie ono wypełnione, decyduje o odbiorze polityków - mówi Fedorowicz.Zdaniem eksperta politycy opierają swoje kampanie na polaryzacji, wiedząc, że negatywne treści generują więcej interakcji. W kampanii wyborczej, podobnie jak w sprzedaży, liczy się szybkość i intensywność przekazu. Przykładem jest Rafał Trzaskowski, który według Fedorowicza już teraz staje się celem coraz bardziej zorganizowanej kampanii oszczerstw. Kreowanie nastrojów wokół kandydatówFedorowicz wyjaśnia, że analiza nastrojów w sieci nie polega tylko na liczeniu komentarzy, ale także na badaniu ich sentymentu. Negatywne komentarze, nawet jeśli są mniejszością, mogą zdominować dyskusję i wpłynąć na wizerunek kandydata. - Rafał Trzaskowski od lat jest na celowniku prawicowych baniek informacyjnych, które wykorzystują każdą okazję, aby podważyć jego wiarygodność – podkreśla Fedorowicz.Jako przykład przywołuje kampanię Bronisława Komorowskiego, którego wizerunek przed wyborami 2015 roku został zniszczony przez memy i negatywne komentarze w sieci. Podobna strategia, jak twierdzi Fedorowicz, może być teraz stosowana wobec Trzaskowskiego, co może odbić się na jego szansach w wyborach prezydenckich. Zorganizowane kampanie internetowe – zagrożenie dla procesu wyborczego?Jednym z głównych zagrożeń dla nadchodzących wyborów jest, zdaniem Fedorowicza, aktywność zorganizowanych grup internetowych, które sztucznie podbijają negatywne nastroje wokół wybranych kandydatów. Chociaż Rafał Trzaskowski prowadzi w sondażach, to w sieci coraz częściej pojawiają się negatywne komentarze. - To nie przypadek – za tym stoją dobrze zorganizowane działania, które mają na celu osłabienie jego pozycji – twierdzi ekspert.Fedorowicz przywołuje przykład kampanii w Stanach Zjednoczonych, gdzie zorganizowane grupy wykorzystywały media społecznościowe do osłabienia pozycji Hillary Clinton w 2016 roku, a podobne mechanizmy mogą działać w Polsce. – Jesteśmy świadkami podobnego procesu – ataków na Trzaskowskiego, mających na celu zniechęcenie wyborców do oddania na niego głosu – mówi Fedorowicz. Sztaby muszą nadążać za technologiąEkspert zwraca uwagę, że skuteczna kampania w mediach społecznościowych wymaga nie tylko dużych nakładów finansowych, ale także sprawnej strategii. Kandydaci, którzy nie opanują algorytmów i nie potrafią generować treści angażujących, będą mieli trudności w walce o głosy.W przypadku kandydatów PiS, takich jak Karol Nawrocki czy Przemysław Czarnek, Fedorowicz zauważa, że mimo ich obecności w mediach, nie mają oni jeszcze wystarczającego zasięgu, aby skutecznie rywalizować na poziomie mediów społecznościowych. - Budowanie wizerunku w sieci to proces długotrwały, a dzisiejsze kampanie są oparte na szybkich reakcjach i zorganizowanych działaniach – dodaje. Rafał Trzaskowski – lider sondaży czy internetu?Choć Trzaskowski dominuje w sondażach, to Fedorowicz ostrzega, że rosnąca liczba negatywnych komentarzy może podważyć jego szanse na zwycięstwo. - Ataki w sieci mogą stworzyć obraz kandydata, który nie jest godny zaufania – a to może zniechęcić wielu wyborców do oddania głosu – mówi ekspert. Kluczowym wyzwaniem dla sztabu Trzaskowskiego będzie walka z tym negatywnym wizerunkiem.Wybory prezydenckie w 2024 roku będą wyjątkowe ze względu na ogromną rolę mediów społecznościowych. Dobrze zorganizowane kampanie internetowe mogą wpłynąć na wynik wyborów, a negatywna kampania wobec Rafała Trzaskowskiego już się rozpoczęła. - To, co zobaczymy w mediach społecznościowych, może zaważyć na ostatecznym wyniku wyborów – podsumowuje Fedorowicz. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/ #Wybory2024 #RafałTrzaskowski #DonaldTusk #KampaniaPrezydencka #SondażePolityczne #MediaSpołecznościowe #PolitykaOnline #ManipulacjaMediami #Dezinformacja #RzeczWTym #PodcastPolityczny #HejtOnline #WalkaOPrezydenturę

800 plus. Likwidować, czy nie likwidować?
2024-10-22 17:09:53

Temat świadczenia 500+, a później 800+, od lat wywołuje liczne emocje w Polsce, zarówno społeczne, jak i polityczne. W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Bartoszem Marczukiem, ekspertem ds. polityki rodzinnej, który był odpowiedzialny za wprowadzenie programu. Dyskusja koncentruje się na wpływie 500+ na demografię, a także na przyszłości programu oraz możliwościach jego modyfikacji w celu poprawy wskaźnika dzietności. Już po ośmiu latach od wprowadzenia 500+ Polska odnotowuje spadek dzietności do poziomu 1,17, co dalekie jest od progu zapewniającego stabilność populacyjną na poziomie 2,1. Jak wskazuje Marczuk, początkowy wzrost dzietności do 1,45 w latach 2017-2019 dawał nadzieję, ale wiele czynników, takich jak pandemia, wojna i inflacja, wpłynęło na pogorszenie sytuacji. - Mimo wprowadzenia programu 500+, nie udało się osiągnąć wskaźnika dzietności gwarantującego odtworzenie populacji - zauważa Bogusław Chrabota. Co nie zadziałało w programie 500+? Marczuk wyjaśnia, że choć 500+ pomogło w walce z ubóstwem, to nie rozwiązało problemu niskiej dzietności. Zwraca uwagę na zmiany kulturowe i niepewność ekonomiczną jako na główne czynniki, które zaważyły na decyzjach o posiadaniu dzieci. - Od 2020 roku żyjemy w permanentnym czasie niepewności – najpierw COVID, potem wojna i kryzys energetyczny - tłumaczy. Dodaje, że młodsze pokolenia, które dorastały w czasach stabilności i wzrostu gospodarczego, nie są przygotowane na tak intensywne kryzysy, co skutkuje niższą dzietnością. Chrabota proponuje wprowadzenie kryterium dochodowego do programu 800+, co według niego mogłoby lepiej skierować wsparcie do najuboższych. Marczuk podchodzi do tego z rezerwą, wskazując, że wprowadzenie progów dochodowych mogłoby mieć jedynie symboliczny efekt, a oszczędności byłyby niewielkie. Jego zdaniem, kluczowe jest utrzymanie długoterminowej stabilności programów prorodzinnych, aby Polacy mogli planować przyszłość w poczuciu bezpieczeństwa. Alternatywy dla 800+ – bon mieszkaniowy? Podczas rozmowy Bogusława Chraboty z Bartoszem Marczukiem pojawia się również pomysł zastąpienia części środków przeznaczanych na 800+ innymi programami wspierającymi rodziny, na przykład bonem mieszkaniowym. - Bon mieszkaniowy mógłby pomóc młodym rodzinom w zakładaniu własnych gospodarstw domowych, co mogłoby przełożyć się na wzrost dzietności - ocenia Marczuk. Wylicza, że taki program kosztowałby ok. 18 miliardów złotych, co jest niższym kosztem niż podniesienie wysokości świadczenia 500+ do 800złotych. W dyskusji pojawia się także wątek roli zmian kulturowych w spadku dzietności. Marczuk zwraca uwagę na rosnącą indywidualizację społeczeństwa oraz opóźnianie decyzji o założeniu rodziny z powodu kariery zawodowej. - To proces globalny, którego nie da się odwrócić jednym programem socjalnym - podkreśla. Chrabota z kolei przekonuje, że za pieniądze nie da się kupić dzietności i zwraca uwagę na potrzebę wsparcia relacji między kobietami a mężczyznami oraz walki z kryzysem męskości. Czy ograniczenie prawa do aborcji wpłynęło na dzietność? Bogusław Chrabota pyta też o wpływ prawa dotyczącego aborcji na dzietność. Marczuk odpowiada, że badania Instytutu Pokolenia nie potwierdzają takiego wpływu, podkreślając, że Polacy generalnie chcą mieć dzieci, ale nie realizują swoich planów z powodów ekonomicznych i społecznych. - Ograniczenia aborcji nie mają wpływu na decyzje o posiadaniu dzieci - stwierdza. Wsparcie dla rodzin w Polsce Marczuk sugeruje rozważenie wprowadzenia tzw. ilorazu rodzinnego, wzorowanego na rozwiązaniach francuskich. Dzięki niemu rodziny mogłyby korzystać z bardziej korzystnych rozliczeń podatkowych, uwzględniających liczbę dzieci. - To mogłoby realnie odciążyć finansowo rodziny i zachęcić do posiadania większej liczby dzieci - mówi. W odpowiedzi na pytanie Chraboty o związki partnerskie, Marczuk wskazuje, że nie mają one realnego wpływu na dzietność. Zaznacza, że ułatwienie zawierania takich związków mogłoby przynieść korzyści w zakresie bezpieczeństwa prawnego i majątkowego partnerów. W podcaście pada stwierdzenie, że potrzeba długoterminowej, stabilnej polityki prorodzinnej, która obejmowałaby nie tylko wsparcie finansowe, ale również programy związane z mieszkalnictwem i elastycznym rynkiem pracy. - Nie da się co kilka lat zmieniać polityki rodzinnej. Ludzie muszą mieć pewność, że wsparcie ze strony państwa będzie trwałe - mówi Marczuk. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/ #800plus #500plus #demografiaPolski #politykaRodzinna #dzietność #BartoszMarczuk #BogusławChrabota #bonMieszkaniowy #kryzysDemograficzny #ubóstwo #inwestycjaWRodziny #reforma500plus #wsparcieRodzin #podcastPolityczny #Rzeczwtym #polityka

Temat świadczenia 500+, a później 800+, od lat wywołuje liczne emocje w Polsce, zarówno społeczne, jak i polityczne. W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Bartoszem Marczukiem, ekspertem ds. polityki rodzinnej, który był odpowiedzialny za wprowadzenie programu. Dyskusja koncentruje się na wpływie 500+ na demografię, a także na przyszłości programu oraz możliwościach jego modyfikacji w celu poprawy wskaźnika dzietności. Już po ośmiu latach od wprowadzenia 500+ Polska odnotowuje spadek dzietności do poziomu 1,17, co dalekie jest od progu zapewniającego stabilność populacyjną na poziomie 2,1. Jak wskazuje Marczuk, początkowy wzrost dzietności do 1,45 w latach 2017-2019 dawał nadzieję, ale wiele czynników, takich jak pandemia, wojna i inflacja, wpłynęło na pogorszenie sytuacji. - Mimo wprowadzenia programu 500+, nie udało się osiągnąć wskaźnika dzietności gwarantującego odtworzenie populacji - zauważa Bogusław Chrabota. Co nie zadziałało w programie 500+? Marczuk wyjaśnia, że choć 500+ pomogło w walce z ubóstwem, to nie rozwiązało problemu niskiej dzietności. Zwraca uwagę na zmiany kulturowe i niepewność ekonomiczną jako na główne czynniki, które zaważyły na decyzjach o posiadaniu dzieci. - Od 2020 roku żyjemy w permanentnym czasie niepewności – najpierw COVID, potem wojna i kryzys energetyczny - tłumaczy. Dodaje, że młodsze pokolenia, które dorastały w czasach stabilności i wzrostu gospodarczego, nie są przygotowane na tak intensywne kryzysy, co skutkuje niższą dzietnością. Chrabota proponuje wprowadzenie kryterium dochodowego do programu 800+, co według niego mogłoby lepiej skierować wsparcie do najuboższych. Marczuk podchodzi do tego z rezerwą, wskazując, że wprowadzenie progów dochodowych mogłoby mieć jedynie symboliczny efekt, a oszczędności byłyby niewielkie. Jego zdaniem, kluczowe jest utrzymanie długoterminowej stabilności programów prorodzinnych, aby Polacy mogli planować przyszłość w poczuciu bezpieczeństwa. Alternatywy dla 800+ – bon mieszkaniowy? Podczas rozmowy Bogusława Chraboty z Bartoszem Marczukiem pojawia się również pomysł zastąpienia części środków przeznaczanych na 800+ innymi programami wspierającymi rodziny, na przykład bonem mieszkaniowym. - Bon mieszkaniowy mógłby pomóc młodym rodzinom w zakładaniu własnych gospodarstw domowych, co mogłoby przełożyć się na wzrost dzietności - ocenia Marczuk. Wylicza, że taki program kosztowałby ok. 18 miliardów złotych, co jest niższym kosztem niż podniesienie wysokości świadczenia 500+ do 800złotych. W dyskusji pojawia się także wątek roli zmian kulturowych w spadku dzietności. Marczuk zwraca uwagę na rosnącą indywidualizację społeczeństwa oraz opóźnianie decyzji o założeniu rodziny z powodu kariery zawodowej. - To proces globalny, którego nie da się odwrócić jednym programem socjalnym - podkreśla. Chrabota z kolei przekonuje, że za pieniądze nie da się kupić dzietności i zwraca uwagę na potrzebę wsparcia relacji między kobietami a mężczyznami oraz walki z kryzysem męskości. Czy ograniczenie prawa do aborcji wpłynęło na dzietność? Bogusław Chrabota pyta też o wpływ prawa dotyczącego aborcji na dzietność. Marczuk odpowiada, że badania Instytutu Pokolenia nie potwierdzają takiego wpływu, podkreślając, że Polacy generalnie chcą mieć dzieci, ale nie realizują swoich planów z powodów ekonomicznych i społecznych. - Ograniczenia aborcji nie mają wpływu na decyzje o posiadaniu dzieci - stwierdza. Wsparcie dla rodzin w Polsce Marczuk sugeruje rozważenie wprowadzenia tzw. ilorazu rodzinnego, wzorowanego na rozwiązaniach francuskich. Dzięki niemu rodziny mogłyby korzystać z bardziej korzystnych rozliczeń podatkowych, uwzględniających liczbę dzieci. - To mogłoby realnie odciążyć finansowo rodziny i zachęcić do posiadania większej liczby dzieci - mówi. W odpowiedzi na pytanie Chraboty o związki partnerskie, Marczuk wskazuje, że nie mają one realnego wpływu na dzietność. Zaznacza, że ułatwienie zawierania takich związków mogłoby przynieść korzyści w zakresie bezpieczeństwa prawnego i majątkowego partnerów. W podcaście pada stwierdzenie, że potrzeba długoterminowej, stabilnej polityki prorodzinnej, która obejmowałaby nie tylko wsparcie finansowe, ale również programy związane z mieszkalnictwem i elastycznym rynkiem pracy. - Nie da się co kilka lat zmieniać polityki rodzinnej. Ludzie muszą mieć pewność, że wsparcie ze strony państwa będzie trwałe - mówi Marczuk. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/ #800plus #500plus #demografiaPolski #politykaRodzinna #dzietność #BartoszMarczuk #BogusławChrabota #bonMieszkaniowy #kryzysDemograficzny #ubóstwo #inwestycjaWRodziny #reforma500plus #wsparcieRodzin #podcastPolityczny #Rzeczwtym #polityka

„Zwycięstwo Trumpa może szybko zakończyć wojnę, choć poprzez kontrowersyjne rozwiązania"
2024-10-21 17:00:00

Jędrzej Bielecki o napięciach geopolitycznych w Europie i na świecie Wynik wyborów w USA będzie miał kluczowy wpływ na przyszłość Ukrainy. Zwycięstwo Donalda Trumpa mogłoby doprowadzić do szybkiego zakończenia wojny, choć poprzez kontrowersyjne rozwiązania, które mogłyby być bolesne dla Ukrainy. O obecnej sytuacji w Europie i na świecie oraz roli Polski w sprawach międzynarodowych mówił Jędrzej Bielecki dziennikarz działu zagranicznego Rzeczpospolitej – gość podcastu Rzecz w tym.    Bielecki odniósł się do fotografii, na której przedstawieni są liderzy USA, Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, co wzbudziło liczne spekulacje dotyczące wykluczenia Polski z ważnych rozmów. - To spotkanie w Berlinie to jest konsekwencja niedoszłego spotkania w Rammstein. Prezydent Biden w czasie tej pożegnalnej wizyty już nie chciał spotykać się z Andrzejem Dudą – mówi Jędrzej Bielecki.    Stosunki polsko-niemieckie: nadzieje były duże   Dziennikarz wskazuje też na impas w relacji Polski z Niemcami, gdzie mimo wcześniejszych nadziei na odbudowanie więzi, współpraca pozostaje ograniczona. Donald Tusk, który jeszcze w lipcu próbował przeforsować inicjatywę „Tarcza Wschód”, spotkał się z chłodnym przyjęciem kanclerza Scholza, co przyczyniło się do dalszego pogorszenia relacji. Problem reparacji wojennych również pozostaje otwartą kwestią, co dodatkowo komplikuje wzajemne stosunki. - Nadzieje były bardzo duże, ale zawód zaczął się już wcześniej, latem, gdy Donald Tusk z projektem ‘Tarcza Wschód’ spotkał się z chłodną reakcją kanclerza Scholza – mówi Bielecki.    Szybkie zakończenie wojny może być bolesne   Dziennikarz odnosi się także do amerykańskiej polityki i zbliżających się wyborów prezydenckich. Jego zdaniem wynik wyborów w USA będzie miał kluczowy wpływ na przyszłość wsparcia dla Ukrainy. Wskazuje, że zwycięstwo Donalda Trumpa mogłoby doprowadzić do szybkiego zakończenia wojny, choć poprzez kontrowersyjne rozwiązania, które mogłyby być bolesne dla Ukrainy. - Trump zadzwoni do Putina i albo wymusi negocjacje, albo wyśle broń bez żadnych ograniczeń – dywaguje Bielecki, zwracając uwagę na nieprzewidywalność byłego prezydenta USA.   Kamala Harris, potencjalna rywalka Trumpa, postrzegana jest jako kontynuatorka obecnej polityki Stanów Zjednoczonych, która według Bieleckiego nie prowadzi do rzeczywistego zakończenia konfliktu, lecz utrzymuje Ukrainę w stanie permanentnej wojny na wyczerpanie.   Rozmówcy poświęcili również uwagę wyborom i referendum w Mołdawii - Mołdawia jest kluczowa dla strategicznej pozycji Rosji w Europie Wschodniej – mówi Bielecki, podkreślając, jak ważne są tamtejsze wydarzenia dla sytuacji Ukrainy.

Jędrzej Bielecki o napięciach geopolitycznych w Europie i na świecie
Wynik wyborów w USA będzie miał kluczowy wpływ na przyszłość Ukrainy. Zwycięstwo Donalda Trumpa mogłoby doprowadzić do szybkiego zakończenia wojny, choć poprzez kontrowersyjne rozwiązania, które mogłyby być bolesne dla Ukrainy. O obecnej sytuacji w Europie i na świecie oraz roli Polski w sprawach międzynarodowych mówił Jędrzej Bielecki dziennikarz działu zagranicznego Rzeczpospolitej – gość podcastu Rzecz w tym. 

 

Bielecki odniósł się do fotografii, na której przedstawieni są liderzy USA, Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, co wzbudziło liczne spekulacje dotyczące wykluczenia Polski z ważnych rozmów. - To spotkanie w Berlinie to jest konsekwencja niedoszłego spotkania w Rammstein. Prezydent Biden w czasie tej pożegnalnej wizyty już nie chciał spotykać się z Andrzejem Dudą – mówi Jędrzej Bielecki. 

 

Stosunki polsko-niemieckie: nadzieje były duże

 

Dziennikarz wskazuje też na impas w relacji Polski z Niemcami, gdzie mimo wcześniejszych nadziei na odbudowanie więzi, współpraca pozostaje ograniczona. Donald Tusk, który jeszcze w lipcu próbował przeforsować inicjatywę „Tarcza Wschód”, spotkał się z chłodnym przyjęciem kanclerza Scholza, co przyczyniło się do dalszego pogorszenia relacji. Problem reparacji wojennych również pozostaje otwartą kwestią, co dodatkowo komplikuje wzajemne stosunki. - Nadzieje były bardzo duże, ale zawód zaczął się już wcześniej, latem, gdy Donald Tusk z projektem ‘Tarcza Wschód’ spotkał się z chłodną reakcją kanclerza Scholza – mówi Bielecki. 

 

Szybkie zakończenie wojny może być bolesne

 

Dziennikarz odnosi się także do amerykańskiej polityki i zbliżających się wyborów prezydenckich. Jego zdaniem wynik wyborów w USA będzie miał kluczowy wpływ na przyszłość wsparcia dla Ukrainy. Wskazuje, że zwycięstwo Donalda Trumpa mogłoby doprowadzić do szybkiego zakończenia wojny, choć poprzez kontrowersyjne rozwiązania, które mogłyby być bolesne dla Ukrainy. - Trump zadzwoni do Putina i albo wymusi negocjacje, albo wyśle broń bez żadnych ograniczeń – dywaguje Bielecki, zwracając uwagę na nieprzewidywalność byłego prezydenta USA.

 

Kamala Harris, potencjalna rywalka Trumpa, postrzegana jest jako kontynuatorka obecnej polityki Stanów Zjednoczonych, która według Bieleckiego nie prowadzi do rzeczywistego zakończenia konfliktu, lecz utrzymuje Ukrainę w stanie permanentnej wojny na wyczerpanie.

 

Rozmówcy poświęcili również uwagę wyborom i referendum w Mołdawii - Mołdawia jest kluczowa dla strategicznej pozycji Rosji w Europie Wschodniej – mówi Bielecki, podkreślając, jak ważne są tamtejsze wydarzenia dla sytuacji Ukrainy.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie