Rzecz w tym

Rzecz W Tym to codzienny podcast "Rzeczpospolitej" ukazujący się od poniedziałku do czwartku o g. 17:00. Dziennikarze i publicyści "Rzeczpospolitej" zapewnią Państwu rzetelną dawkę informacji, o wydarzeniach politycznych, społecznych i ekonomicznych. Prowadzą Marzena Tabor, Bogusław Chrabota, Michał Płociński i Michał Szułdrzyński.


Odcinki od najnowszych:

Polacy marnują tony żywności. Jak mądrze przygotować święta?
2024-12-19 17:00:00

Święta Bożego Narodzenia to czas obfitości, ale także wyzwanie związane z marnowaniem jedzenia. Statystyczne polskie gospodarstwo domowe wyrzuca rocznie produkty o wartości 4-5 tysięcy złotych? W tym odcinku podcastu "Rzecz w tym" Marzena Tabor - Olszewska rozmawia z Norbertem Konarzewskim, dyrektorem Biura Federacji Polskich Banków Żywności, o tym, jak lepiej planować świąteczne zakupy, co zrobić z nadmiarem jedzenia i jakie działania systemowe mogą pomóc ograniczyć ten problem. Norbert Konarzewski wyjaśnia, że Banki Żywności zajmują się ratowaniem produktów spożywczych o krótkim terminie ważności, które trafiają do potrzebujących. W Polsce działa 31 takich banków, współpracujących z ponad 3 tysiącami organizacji. - Naszym celem jest ograniczenie marnowania żywności, zwłaszcza w gospodarstwach domowych, które odpowiadają za 60 proc. strat – podkreśla gość. Marnowanie jedzenia – smutne statystyki Święta to czas, gdy marnujemy najwięcej. Jak wynika z raportu, ponad 17% Polaków przyznaje się do wyrzucania jedzenia, a w skali roku marnujemy 3 miliony ton żywności. Najczęściej w koszu lądują sałatki, pieczywo i wędliny. - To ogromna strata, zarówno finansowa, jak i ekologiczna – mówi Norbert Konarzewski. Główne przyczyny to brak planowania, zbyt duże zakupy oraz niewłaściwe przechowywanie żywności. - Często też nakładamy sobie za duże porcje albo kupujemy na zapas, co kończy się wyrzucaniem produktów – zauważa Konarzewski. Problem nasila się w święta, gdy nadmiar jedzenia wynika z chęci stworzenia wystawnego stołu. Jak ograniczyć marnowanie w święta? Ekspert wskazuje na proste sposoby, które każdy z nas może stosować: planowanie posiłków, tworzenie list zakupów oraz lepsze przechowywanie żywności. - Nie musimy od razu wykładać wszystkich potraw na stół. Wystarczy podać mniejsze porcje, a resztę przechowywać w lodówce – radzi Konarzewski. Ważna jest również wiedza o terminach ważności produktów – „należy spożyć do” jest bardziej rygorystyczne niż „najlepiej spożyć przed”. Kreatywność w kuchni Jednym z kluczowych zaleceń jest gotowanie w duchu zero waste. Z pozostałości świątecznych można przygotować nowe dania. - Internet pełen jest inspiracji, jak wykorzystać resztki, by nic się nie zmarnowało – zachęca dyrektor. Jeśli zostaje nam jedzenie, warto się nim podzielić. Gość podpowiada: „Możemy obdarować naszych gości jedzeniem albo zanieść je do jadłodzielni. Ważne jednak, by produkty były odpowiednio przechowywane i opisane”. Ekologiczny koszt marnowania Produkcja żywności wiąże się z ogromnym zużyciem wody i energii. Każdy wyrzucony produkt to także emisja CO₂. - Musimy pamiętać, że za każdą kromką chleba stoją hektary wyciętych lasów i miliony litrów wody – podkreśla Konarzewski. Działania systemowe Federacja Polskich Banków Żywności wspiera zmiany prawne, takie jak ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Choć sieci handlowe odpowiadają za niewielki procent strat, wprowadzenie regulacji przyniosło już pewne efekty. - Niezbędna jest jednak współpraca na każdym etapie – od producentów po konsumentów – dodaje ekspert. Jak podsumowuje Marzena Tabor - Olszewska: - Kupujmy tylko tyle, ile potrzebujemy, dzielmy się nadmiarem, a przy każdej decyzji zakupowej pamiętajmy o kosztach ekologicznych. Święta to czas radości, ale też odpowiedzialności – wobec naszej planety i innych ludzi. Posłuchaj całego odcinka, by dowiedzieć się więcej o tym, jak przygotować świadome i niemarnotrawne święta. Wszystkiego, niezmarnowanego! Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Święta Bożego Narodzenia to czas obfitości, ale także wyzwanie związane z marnowaniem jedzenia. Statystyczne polskie gospodarstwo domowe wyrzuca rocznie produkty o wartości 4-5 tysięcy złotych? W tym odcinku podcastu "Rzecz w tym" Marzena Tabor - Olszewska rozmawia z Norbertem Konarzewskim, dyrektorem Biura Federacji Polskich Banków Żywności, o tym, jak lepiej planować świąteczne zakupy, co zrobić z nadmiarem jedzenia i jakie działania systemowe mogą pomóc ograniczyć ten problem. Norbert Konarzewski wyjaśnia, że Banki Żywności zajmują się ratowaniem produktów spożywczych o krótkim terminie ważności, które trafiają do potrzebujących. W Polsce działa 31 takich banków, współpracujących z ponad 3 tysiącami organizacji. - Naszym celem jest ograniczenie marnowania żywności, zwłaszcza w gospodarstwach domowych, które odpowiadają za 60 proc. strat – podkreśla gość. Marnowanie jedzenia – smutne statystyki Święta to czas, gdy marnujemy najwięcej. Jak wynika z raportu, ponad 17% Polaków przyznaje się do wyrzucania jedzenia, a w skali roku marnujemy 3 miliony ton żywności. Najczęściej w koszu lądują sałatki, pieczywo i wędliny. - To ogromna strata, zarówno finansowa, jak i ekologiczna – mówi Norbert Konarzewski. Główne przyczyny to brak planowania, zbyt duże zakupy oraz niewłaściwe przechowywanie żywności. - Często też nakładamy sobie za duże porcje albo kupujemy na zapas, co kończy się wyrzucaniem produktów – zauważa Konarzewski. Problem nasila się w święta, gdy nadmiar jedzenia wynika z chęci stworzenia wystawnego stołu. Jak ograniczyć marnowanie w święta? Ekspert wskazuje na proste sposoby, które każdy z nas może stosować: planowanie posiłków, tworzenie list zakupów oraz lepsze przechowywanie żywności. - Nie musimy od razu wykładać wszystkich potraw na stół. Wystarczy podać mniejsze porcje, a resztę przechowywać w lodówce – radzi Konarzewski. Ważna jest również wiedza o terminach ważności produktów – „należy spożyć do” jest bardziej rygorystyczne niż „najlepiej spożyć przed”. Kreatywność w kuchni Jednym z kluczowych zaleceń jest gotowanie w duchu zero waste. Z pozostałości świątecznych można przygotować nowe dania. - Internet pełen jest inspiracji, jak wykorzystać resztki, by nic się nie zmarnowało – zachęca dyrektor. Jeśli zostaje nam jedzenie, warto się nim podzielić. Gość podpowiada: „Możemy obdarować naszych gości jedzeniem albo zanieść je do jadłodzielni. Ważne jednak, by produkty były odpowiednio przechowywane i opisane”. Ekologiczny koszt marnowania Produkcja żywności wiąże się z ogromnym zużyciem wody i energii. Każdy wyrzucony produkt to także emisja CO₂. - Musimy pamiętać, że za każdą kromką chleba stoją hektary wyciętych lasów i miliony litrów wody – podkreśla Konarzewski. Działania systemowe Federacja Polskich Banków Żywności wspiera zmiany prawne, takie jak ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Choć sieci handlowe odpowiadają za niewielki procent strat, wprowadzenie regulacji przyniosło już pewne efekty. - Niezbędna jest jednak współpraca na każdym etapie – od producentów po konsumentów – dodaje ekspert. Jak podsumowuje Marzena Tabor - Olszewska: - Kupujmy tylko tyle, ile potrzebujemy, dzielmy się nadmiarem, a przy każdej decyzji zakupowej pamiętajmy o kosztach ekologicznych. Święta to czas radości, ale też odpowiedzialności – wobec naszej planety i innych ludzi. Posłuchaj całego odcinka, by dowiedzieć się więcej o tym, jak przygotować świadome i niemarnotrawne święta. Wszystkiego, niezmarnowanego! Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Kampania maślana na święta
2024-12-18 17:00:00

Masło przekroczyło granicę 10 zł za kostkę, wywołując reakcje na rynku, w rządzie i w społeczeństwie. Dlaczego jego cena stała się symbolem problemów ekonomicznych? Czy masło to już towar luksusowy? Maślanej historii, która przenika politykę, memy i codzienne życie Polaków, przygląda się gość podcastu „Rzecz w tym”. Skąd się wziął problem z masłem? - Stąd, że idą święta – mówiła w podcaście „Rzecz w tym” Aleksandra Ptak-Iglewska, dziennikarka działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”. Masło odgrywa szczególną rolę w polskich tradycjach kulinarnych, zwłaszcza w okresach świątecznych. Ale nie tylko. - Ewidentnie masło stało się towarem luksusowym – ironizowała Ptak Iglewska. Jednak – ono może być postrzegane jako towar luksusowy, a jednak w tym roku za średnią pensję można kupić 721 kostek masła – o 150 więcej niż nawet dwa lata temu, choć jego ceny faktycznie rosły. Skąd ta „maślana panika”? Ale przecież to nie pierwszy raz, gdy cena kostki, czy jak żartują niektórzy sztabki, masła przekroczyła 10 złotych. - Nie można ubezpieczyć lodówki, ale lodówkę z zawartością masła można już ubezpieczyć – ironizowała dziennikarka.- Masło stało się przedmiotem debat politycznych – zauważyła bohaterka środowego wydania podcastu „Rzecz w tym”. Bo sprawa dotyka bezpośrednio portfeli Polaków. Ptak-Iglewska podkreśliła niestabilność cen na rynku rolnym. To, co dziś obserwujemy na półkach sklepowych, to skutek wielu czynników: globalnych zmian w produkcji, inflacji i decyzji politycznych. Polityczny teatr na maśle? I przedstawiła argumentację, z której wynika, że sprawa ma charakter polityczny. Rząd zdecydował o sprzedaży tysiąca ton masła. - Czy to jest dużo czy mało? No to to jest kropla masła w morzu mleka, bo miesięczna produkcja masła w Polsce to są 20-22 tysiące ton, czyli to jest 1/22 miesięcznej produkcji – mówiła dziennikarka przekonując, że że taka skala ingerencji rynkowej nie będzie miała wpływu na ceny tego produktu. - Ekspert, do którego wyczucia rynku naprawdę mam zaufanie, mówi, że prawdopodobnie to masło po prostu zostanie wywiezione szybko na rynki, gdzie to jest jeszcze droższe, czyli Niemcy, Holandia, bo tam będzie większy zarobek. W dodatku data ważności masła, które sprzeda Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych upływa już za pół roku, jak wynika ze szczegółowego opisu oferty – masło ma dwa lata przydatności, ale w magazynach może być przechowywane jedynie półtora roku. Czyżby więc rząd chciał zarobić kilka punktów poparcia pokazując, że interweniuje, a i tak musiał sprzedać mrożone masło z magazynów, bo zostało wyprodukowane półtora roku temu i trzeba było je sprzedać? Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Masło przekroczyło granicę 10 zł za kostkę, wywołując reakcje na rynku, w rządzie i w społeczeństwie. Dlaczego jego cena stała się symbolem problemów ekonomicznych? Czy masło to już towar luksusowy? Maślanej historii, która przenika politykę, memy i codzienne życie Polaków, przygląda się gość podcastu „Rzecz w tym”. Skąd się wziął problem z masłem? - Stąd, że idą święta – mówiła w podcaście „Rzecz w tym” Aleksandra Ptak-Iglewska, dziennikarka działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”. Masło odgrywa szczególną rolę w polskich tradycjach kulinarnych, zwłaszcza w okresach świątecznych. Ale nie tylko. - Ewidentnie masło stało się towarem luksusowym – ironizowała Ptak Iglewska. Jednak – ono może być postrzegane jako towar luksusowy, a jednak w tym roku za średnią pensję można kupić 721 kostek masła – o 150 więcej niż nawet dwa lata temu, choć jego ceny faktycznie rosły. Skąd ta „maślana panika”? Ale przecież to nie pierwszy raz, gdy cena kostki, czy jak żartują niektórzy sztabki, masła przekroczyła 10 złotych. - Nie można ubezpieczyć lodówki, ale lodówkę z zawartością masła można już ubezpieczyć – ironizowała dziennikarka.- Masło stało się przedmiotem debat politycznych – zauważyła bohaterka środowego wydania podcastu „Rzecz w tym”. Bo sprawa dotyka bezpośrednio portfeli Polaków. Ptak-Iglewska podkreśliła niestabilność cen na rynku rolnym. To, co dziś obserwujemy na półkach sklepowych, to skutek wielu czynników: globalnych zmian w produkcji, inflacji i decyzji politycznych. Polityczny teatr na maśle? I przedstawiła argumentację, z której wynika, że sprawa ma charakter polityczny. Rząd zdecydował o sprzedaży tysiąca ton masła. - Czy to jest dużo czy mało? No to to jest kropla masła w morzu mleka, bo miesięczna produkcja masła w Polsce to są 20-22 tysiące ton, czyli to jest 1/22 miesięcznej produkcji – mówiła dziennikarka przekonując, że że taka skala ingerencji rynkowej nie będzie miała wpływu na ceny tego produktu. - Ekspert, do którego wyczucia rynku naprawdę mam zaufanie, mówi, że prawdopodobnie to masło po prostu zostanie wywiezione szybko na rynki, gdzie to jest jeszcze droższe, czyli Niemcy, Holandia, bo tam będzie większy zarobek. W dodatku data ważności masła, które sprzeda Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych upływa już za pół roku, jak wynika ze szczegółowego opisu oferty – masło ma dwa lata przydatności, ale w magazynach może być przechowywane jedynie półtora roku. Czyżby więc rząd chciał zarobić kilka punktów poparcia pokazując, że interweniuje, a i tak musiał sprzedać mrożone masło z magazynów, bo zostało wyprodukowane półtora roku temu i trzeba było je sprzedać? Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Anas Adi: Syria będzie krajem demokratycznym i tolerancyjnym
2024-12-17 17:16:43

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Anasem Adim, syryjskim przedsiębiorcą i wieloletnim mieszkańcem Polski. Historia Syrii, brutalność rządów Asada oraz marzenia o wolności i demokracji – to główne tematy tej rozmowy. Jak wygląda życie Syryjczyków po dekadach wojny domowej? Czy Syria ma szansę na pokojową i demokratyczną przyszłość? Droga do Polski i wspomnienia z Hamy Anas Adi opowiada o swojej drodze do Polski oraz o bolesnych wspomnieniach z rodzinnej Hamy, gdzie w 1982 roku był świadkiem brutalnej masakry dokonanej przez reżim Baszara Asada. „Byłem nastolatkiem, gdy miasto zostało zbombardowane. To była rzeź – 40 tysięcy ludzi straciło życie” – wspomina. Propaganda reżimu i prawdziwe oblicze wojny Rozmówca podkreśla, że wojna w Syrii nie zaczęła się od terroryzmu, ale od pokojowych protestów tłumionych brutalnie przez rząd. „Cała propaganda reżimu mówiła o walce z terroryzmem. To była bzdura. Ludzie chcieli godności i demokracji” – mówi Adi, wskazując na manipulacje Asada i jego służb specjalnych. Nadzieja na demokratyczną Syrię Anas Adi wierzy, że Syryjczycy nie pozwolą na nową formę dyktatury, niezależnie od tego, czy byłaby religijna, czy polityczna. „Syryjczycy dojrzeli. Po 54 latach dyktatury nie zgodzą się na żadną inną formę tyranii” – podkreśla. Rola Rosji i międzynarodowe interesy Adi krytykuje postawę Rosji, która wsparła reżim Asada, doprowadzając do dalszej eskalacji konfliktu. „Rosja zrobiła ogromny błąd, stawiając na Assada. Syryjski naród tego nie zapomni” – mówi. Przyszłość Syrii w oczach emigrantów Czy Syria ma szansę na odbudowę? Adi wyraża nadzieję na przyszłość: „Marzę o Syrii otwartej i tolerancyjnej, gdzie prawo będzie respektowane, a ludzie będą mogli żyć w pokoju”. Jego wizja to kraj, który odbudowuje się na fundamentach demokracji i współpracy wszystkich grup społecznych.

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Anasem Adim, syryjskim przedsiębiorcą i wieloletnim mieszkańcem Polski. Historia Syrii, brutalność rządów Asada oraz marzenia o wolności i demokracji – to główne tematy tej rozmowy. Jak wygląda życie Syryjczyków po dekadach wojny domowej? Czy Syria ma szansę na pokojową i demokratyczną przyszłość?

Droga do Polski i wspomnienia z Hamy

Anas Adi opowiada o swojej drodze do Polski oraz o bolesnych wspomnieniach z rodzinnej Hamy, gdzie w 1982 roku był świadkiem brutalnej masakry dokonanej przez reżim Baszara Asada. „Byłem nastolatkiem, gdy miasto zostało zbombardowane. To była rzeź – 40 tysięcy ludzi straciło życie” – wspomina.

Propaganda reżimu i prawdziwe oblicze wojny

Rozmówca podkreśla, że wojna w Syrii nie zaczęła się od terroryzmu, ale od pokojowych protestów tłumionych brutalnie przez rząd. „Cała propaganda reżimu mówiła o walce z terroryzmem. To była bzdura. Ludzie chcieli godności i demokracji” – mówi Adi, wskazując na manipulacje Asada i jego służb specjalnych.

Nadzieja na demokratyczną Syrię

Anas Adi wierzy, że Syryjczycy nie pozwolą na nową formę dyktatury, niezależnie od tego, czy byłaby religijna, czy polityczna. „Syryjczycy dojrzeli. Po 54 latach dyktatury nie zgodzą się na żadną inną formę tyranii” – podkreśla.

Rola Rosji i międzynarodowe interesy

Adi krytykuje postawę Rosji, która wsparła reżim Asada, doprowadzając do dalszej eskalacji konfliktu. „Rosja zrobiła ogromny błąd, stawiając na Assada. Syryjski naród tego nie zapomni” – mówi.

Przyszłość Syrii w oczach emigrantów

Czy Syria ma szansę na odbudowę? Adi wyraża nadzieję na przyszłość: „Marzę o Syrii otwartej i tolerancyjnej, gdzie prawo będzie respektowane, a ludzie będą mogli żyć w pokoju”. Jego wizja to kraj, który odbudowuje się na fundamentach demokracji i współpracy wszystkich grup społecznych.

Andrzej Duda w MKOl – ambicja czy misja?
2024-12-16 17:00:00

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z Kamilem Kołsutem, szefem działu sportowego Rzeczpospolitej, o kontrowersjach i kulisach rekomendacji Andrzeja Dudy jako kandydata na członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Czy była głowa państwa ma wystarczające kompetencje, aby reprezentować Polskę w MKOl, i jakie ambicje stoją za tą decyzją? Nominacja Andrzeja Dudy – kontrowersje i reakcje Polski Komitet Olimpijski zaproponował Andrzeja Dudę jako kandydata do MKOl. Decyzja ta wzbudziła emocje, szczególnie w środowisku sportowym. Jak przypomina Kamil Kołsut: - Członek MKOl reprezentuje ruch olimpijski, a nie swój kraj - co stawia pytania o doświadczenie byłego prezydenta w tej dziedzinie. Sportowiec czy polityk – kto lepiej pasuje do MKOl? Gość podcastu zauważa, że do MKOl należą zarówno politycy, jak i sportowcy. Wśród członków są np. była prezydent Chorwacji czy Emir Kataru. Jednak w opinii Kamila Kołsuta, w przypadku Andrzeja Dudy: - Do tej pory nie zdradził się z wielką wiedzą o sporcie i olimpizmie. Poza tym, że przyznawał ordery”. Marzena Tabor-Olszewska pytała o motywacje Andrzeja Dudy: czy to ambicja, czy chęć aktywności po prezydenturze? Kamil Kołsut odpowiada: - To przede wszystkim okazja do zaspokojenia ambicji i zagospodarowania siebie. Raczej nie sądzę, żeby była to chęć zmieniania świata olimpijskiego”. Maja Włoszczowska a przyszłość polskiej reprezentacji w MKOl Obecnie Polskę w MKOl reprezentuje Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska, która pełni funkcję wiceszefowej komisji zawodniczej. Jej kadencja kończy się w 2028 roku, a nominacja Andrzeja Dudy mogłaby zamknąć jej drogę do dalszej działalności w MKOl jako członka niezależnego. Choć prezes PKOl Radosław Piesiewicz mówi o pilnej potrzebie zatwierdzenia kandydatury, Kamil Kołsut wyjaśnia: - MKOl w przyszłym roku nie będzie wybierał nowych członków. Najwcześniej może się to wydarzyć w 2026 roku”. Czy kandydatura byłego prezydenta okaże się dla Polski korzystna? W podsumowaniu Kamil Kołsut podkreśla, że w Polsce mamy wielu wybitnych sportowców, którzy mogliby lepiej odnaleźć się w tej roli: „Osobiście wolałbym, aby taką funkcję pełnił były sportowiec, znający języki i zorientowany w strukturach międzynarodowych”. Zapraszamy do słuchania podcastu „Rzecz w tym” na stronie Rzeczpospolitej oraz w serwisach streamingowych. Dowiedz się więcej o sporcie, polityce i ich wzajemnych wpływach. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z Kamilem Kołsutem, szefem działu sportowego Rzeczpospolitej, o kontrowersjach i kulisach rekomendacji Andrzeja Dudy jako kandydata na członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Czy była głowa państwa ma wystarczające kompetencje, aby reprezentować Polskę w MKOl, i jakie ambicje stoją za tą decyzją? Nominacja Andrzeja Dudy – kontrowersje i reakcje Polski Komitet Olimpijski zaproponował Andrzeja Dudę jako kandydata do MKOl. Decyzja ta wzbudziła emocje, szczególnie w środowisku sportowym. Jak przypomina Kamil Kołsut: - Członek MKOl reprezentuje ruch olimpijski, a nie swój kraj - co stawia pytania o doświadczenie byłego prezydenta w tej dziedzinie. Sportowiec czy polityk – kto lepiej pasuje do MKOl? Gość podcastu zauważa, że do MKOl należą zarówno politycy, jak i sportowcy. Wśród członków są np. była prezydent Chorwacji czy Emir Kataru. Jednak w opinii Kamila Kołsuta, w przypadku Andrzeja Dudy: - Do tej pory nie zdradził się z wielką wiedzą o sporcie i olimpizmie. Poza tym, że przyznawał ordery”. Marzena Tabor-Olszewska pytała o motywacje Andrzeja Dudy: czy to ambicja, czy chęć aktywności po prezydenturze? Kamil Kołsut odpowiada: - To przede wszystkim okazja do zaspokojenia ambicji i zagospodarowania siebie. Raczej nie sądzę, żeby była to chęć zmieniania świata olimpijskiego”. Maja Włoszczowska a przyszłość polskiej reprezentacji w MKOl Obecnie Polskę w MKOl reprezentuje Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska, która pełni funkcję wiceszefowej komisji zawodniczej. Jej kadencja kończy się w 2028 roku, a nominacja Andrzeja Dudy mogłaby zamknąć jej drogę do dalszej działalności w MKOl jako członka niezależnego. Choć prezes PKOl Radosław Piesiewicz mówi o pilnej potrzebie zatwierdzenia kandydatury, Kamil Kołsut wyjaśnia: - MKOl w przyszłym roku nie będzie wybierał nowych członków. Najwcześniej może się to wydarzyć w 2026 roku”. Czy kandydatura byłego prezydenta okaże się dla Polski korzystna? W podsumowaniu Kamil Kołsut podkreśla, że w Polsce mamy wielu wybitnych sportowców, którzy mogliby lepiej odnaleźć się w tej roli: „Osobiście wolałbym, aby taką funkcję pełnił były sportowiec, znający języki i zorientowany w strukturach międzynarodowych”. Zapraszamy do słuchania podcastu „Rzecz w tym” na stronie Rzeczpospolitej oraz w serwisach streamingowych. Dowiedz się więcej o sporcie, polityce i ich wzajemnych wpływach. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia
2024-12-12 11:53:04

Minister rozwoju Krzysztof Paszyk ogłosił w czwartek rano, że nie będzie kredytu O proc. Czy to koniec wielkich obietnic koalicji? Jak rząd Donalda Tuska radzi sobie w polityce mieszkaniowej? Czy to był stracony rok? W przededniu rocznicy powołania rządu w podcaście „Rzecz w tym” jego osiągnięcia gabinetu podsumowuje Adam Roguski.   Minister Krzystof Paszyk kończy sagę o kredycie 0 proc. Michał Płociński i Adam Roguski analizują poranne słowa ministra, które odbijają się szerokim echem. Roguski zwraca uwagę, że choć minister wspomniał o nowych propozycjach mieszkaniowych, które poznamy na początku przyszłego roku, to w praktyce po tym wywiadzie ministra chaos w polityce mieszkaniowej rządu tylko się pogłębia. „To była słowna szermierka. Minister nie dokończył myśli i zostawił społeczeństwo z pytaniami” – ocenia dziennikarz działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”. Kredyt „Na start” – symbol chaosu pierwszego roku rządu Donalda Tuska Projekt kredytu 0 proc., przemianowany z czasem na kredyt „Na start”, od miesięcy tkwi w Kancelarii Premiera. Adam Roguski podkreśla, że kluczowe decyzje wciąż nie zapadły, co blokuje rynek nieruchomości. „Jeśli minister mówi, że kredytu 0 proc. nie będzie, to powinien jasno powiedzieć: albo kasujemy tę ustawę w ogóle, albo ją forsujemy”. Rząd zapowiadał też rozwój budownictwa społecznego i komunalnego, ale wciąż to wszystko pozostaje jedynie w fazie planowania. Problemem są zarówno ograniczone fundusze, jak i brak chęci samorządów do przyjęcia odpowiedzialności za utrzymanie takich mieszkań. „Budowa to jedno, ale największym wyzwaniem jest to, co potem. Znanym problemem jest m.in. kłopot ze ściąganiem czynszów z mieszkań komunalnych. Samorządy nie chcą tego brać na swoją głowę” – wskazuje Roguski. Uwolnienie gruntów – czy to coś zmieni? Brak kierunkowych decyzji po roku rządów Projekt uwolnienia gruntów zapowiedziany na pierwszy kwartał przyszłego roku ma poprawić dostępność działek budowlanych. Roguski zaznacza jednak, że to jedynie część problemu. „Brakuje uproszczenia procedur inwestycyjnych, które mogłyby przyspieszyć realizację projektów budowlanych” – zauważa. Fragmentacja koalicji rządowej paraliżuje politykę mieszkaniową. Lewica promuje budownictwo społeczne, PSL i Koalicja Obywatelska tanie kredyty, a Polska 2050 balansuje między tymi koncepcjami. „Po roku koalicja powinna podjąć kierunkowe decyzje, ale na razie mamy chaos i brak efektów” – komentuje Roguski. Krótkoterminowy najem – regulacje z opóźnieniem Polska musi dostosować się do unijnych wymogów dotyczących najmu krótkoterminowego, ale nawet nie zostały jeszcze ogłoszone założenia projektu ustawy. Regulacje miałyby objąć rejestrację mieszkań i właścicieli, co w innych krajach już działa, ale u nas wciąż pozostaje jedynie w bliżej nieokreślonych planach. Na pytanie, czy rok rządów był stracony, Roguski odpowiada: „Przy tak różnorodnej koalicji można się spodziewać opóźnień, ale rynek potrzebuje konkretnych decyzji. Obietnice kredytów 0 proc., budownictwa społecznego czy uwolnienia gruntów na razie pozostają tylko w sferze zapowiedzi”. Czy najbliższe miesiące przyniosą przełom? A może chaos w polityce mieszkaniowej będzie dalej się pogłębiał? 

Minister rozwoju Krzysztof Paszyk ogłosił w czwartek rano, że nie będzie kredytu O proc. Czy to koniec wielkich obietnic koalicji? Jak rząd Donalda Tuska radzi sobie w polityce mieszkaniowej? Czy to był stracony rok? W przededniu rocznicy powołania rządu w podcaście „Rzecz w tym” jego osiągnięcia gabinetu podsumowuje Adam Roguski.

 

Minister Krzystof Paszyk kończy sagę o kredycie 0 proc. Michał Płociński i Adam Roguski analizują poranne słowa ministra, które odbijają się szerokim echem. Roguski zwraca uwagę, że choć minister wspomniał o nowych propozycjach mieszkaniowych, które poznamy na początku przyszłego roku, to w praktyce po tym wywiadzie ministra chaos w polityce mieszkaniowej rządu tylko się pogłębia. „To była słowna szermierka. Minister nie dokończył myśli i zostawił społeczeństwo z pytaniami” – ocenia dziennikarz działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”.
Kredyt „Na start” – symbol chaosu pierwszego roku rządu Donalda Tuska
Projekt kredytu 0 proc., przemianowany z czasem na kredyt „Na start”, od miesięcy tkwi w Kancelarii Premiera. Adam Roguski podkreśla, że kluczowe decyzje wciąż nie zapadły, co blokuje rynek nieruchomości. „Jeśli minister mówi, że kredytu 0 proc. nie będzie, to powinien jasno powiedzieć: albo kasujemy tę ustawę w ogóle, albo ją forsujemy”.
Rząd zapowiadał też rozwój budownictwa społecznego i komunalnego, ale wciąż to wszystko pozostaje jedynie w fazie planowania. Problemem są zarówno ograniczone fundusze, jak i brak chęci samorządów do przyjęcia odpowiedzialności za utrzymanie takich mieszkań. „Budowa to jedno, ale największym wyzwaniem jest to, co potem. Znanym problemem jest m.in. kłopot ze ściąganiem czynszów z mieszkań komunalnych. Samorządy nie chcą tego brać na swoją głowę” – wskazuje Roguski.
Uwolnienie gruntów – czy to coś zmieni? Brak kierunkowych decyzji po roku rządów
Projekt uwolnienia gruntów zapowiedziany na pierwszy kwartał przyszłego roku ma poprawić dostępność działek budowlanych. Roguski zaznacza jednak, że to jedynie część problemu. „Brakuje uproszczenia procedur inwestycyjnych, które mogłyby przyspieszyć realizację projektów budowlanych” – zauważa.
Fragmentacja koalicji rządowej paraliżuje politykę mieszkaniową. Lewica promuje budownictwo społeczne, PSL i Koalicja Obywatelska tanie kredyty, a Polska 2050 balansuje między tymi koncepcjami. „Po roku koalicja powinna podjąć kierunkowe decyzje, ale na razie mamy chaos i brak efektów” – komentuje Roguski.
Krótkoterminowy najem – regulacje z opóźnieniem
Polska musi dostosować się do unijnych wymogów dotyczących najmu krótkoterminowego, ale nawet nie zostały jeszcze ogłoszone założenia projektu ustawy. Regulacje miałyby objąć rejestrację mieszkań i właścicieli, co w innych krajach już działa, ale u nas wciąż pozostaje jedynie w bliżej nieokreślonych planach.
Na pytanie, czy rok rządów był stracony, Roguski odpowiada: „Przy tak różnorodnej koalicji można się spodziewać opóźnień, ale rynek potrzebuje konkretnych decyzji. Obietnice kredytów 0 proc., budownictwa społecznego czy uwolnienia gruntów na razie pozostają tylko w sferze zapowiedzi”. Czy najbliższe miesiące przyniosą przełom? A może chaos w polityce mieszkaniowej będzie dalej się pogłębiał? 

Czy przekręt z wyborami w Rumunii da się powtórzyć w Polsce?
2024-12-11 17:17:27

Dlaczego wybory prezydenckie w Rumunii wzbudziły takie kontrowersje? Jak mechanizmy dezinformacji i ingerencji zewnętrznych wpłynęły na wynik głosowania i doprowadziły do jego unieważnienia? Analityk mediów społecznościowych Michał Fedorowicz zdradza kulisy tego zaskakującego procesu politycznego.   - Proces wyborczy w Rumunii został zakwestionowany z powodu szeroko zakrojonej operacji informacyjnej, której celem było wpłynięcie na wynik wyborów – tłumaczy Michał Fedorowicz przewodniczącym europejskiego kolektywu analitycznego Res Futura. - Służby rumuńskie wskazały na naruszenie przestrzeni internetowej przez aktorów trzecich – mówi Fedorowicz. Operacje dezinformacyjne były nie tylko skierowane na wewnętrzny rynek rumuński, ale również miały szeroki oddźwięk w krajach sąsiednich, takich jak Polska czy Ukraina. Manipulacje te podważyły zaufanie obywateli do procesu demokratycznego.   Wybory te miały być przeprowadzone w standardowy sposób, jednak według ekspertów, zewnętrzni aktorzy włamali się do przestrzeni medialnej i społecznościowej. Efektem były oskarżenia o manipulacje oraz decyzja sądu konstytucyjnego o nieważnieniu pierwszej tury głosowania. Jak wyjaśnia Fedorowicz, jednym z kluczowych elementów tej kampanii była szeroko zakrojona manipulacja informacyjna, która rozpowszechniała chwytliwe hasła popularne w mediach społecznościowych i zyskały ogromny zasięg, budując obraz kandydata jako „idealnego przywódcy”. Odwołują się do resentymentu i lęków przed światem. – Kiedyś byliśmy wielkim państwem, jesteśmy ważni, powinniśmy sami decydować o sobie. Nie interesuje nas inne wojny. To już jest ciekawe. Chcemy pokoju, bo chcemy się rozwijać, dlatego, żeby mieć więcej pieniędzy w portfelu być ważnym i żeby się z nami liczyli. I to jest pierwsza taka podstawowa zbudowana narracja – opowiada Fedorowicz. Później zaś pojawia się odpowiedź?: jedynym kandydatem, który może nam to zapewnić, jest Călin Georgescu. Czy w Polsce możliwe jest przeprowadzenie podobnej operacji? Zdaniem Fedorowicza, jesteśmy łatwym celem. Po pierwsze występują problemy gospodarcze, po drugie historyczne, silna polaryzacja, niskie zaufanie do państwa i mediów.    Jakie wnioski można wyciągnąć z wydarzeń w Rumunii? Czy manipulacje wyborcze staną się normą w Europie Środkowo-Wschodniej? O tym wszystkim posłuchasz w najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym”.  

Dlaczego wybory prezydenckie w Rumunii wzbudziły takie kontrowersje? Jak mechanizmy dezinformacji i ingerencji zewnętrznych wpłynęły na wynik głosowania i doprowadziły do jego unieważnienia? Analityk mediów społecznościowych Michał Fedorowicz zdradza kulisy tego zaskakującego procesu politycznego.

 

- Proces wyborczy w Rumunii został zakwestionowany z powodu szeroko zakrojonej operacji informacyjnej, której celem było wpłynięcie na wynik wyborów – tłumaczy Michał Fedorowicz przewodniczącym europejskiego kolektywu analitycznego Res Futura. - Służby rumuńskie wskazały na naruszenie przestrzeni internetowej przez aktorów trzecich – mówi Fedorowicz. Operacje dezinformacyjne były nie tylko skierowane na wewnętrzny rynek rumuński, ale również miały szeroki oddźwięk w krajach sąsiednich, takich jak Polska czy Ukraina. Manipulacje te podważyły zaufanie obywateli do procesu demokratycznego.

 

Wybory te miały być przeprowadzone w standardowy sposób, jednak według ekspertów, zewnętrzni aktorzy włamali się do przestrzeni medialnej i społecznościowej. Efektem były oskarżenia o manipulacje oraz decyzja sądu konstytucyjnego o nieważnieniu pierwszej tury głosowania.

Jak wyjaśnia Fedorowicz, jednym z kluczowych elementów tej kampanii była szeroko zakrojona manipulacja informacyjna, która rozpowszechniała chwytliwe hasła popularne w mediach społecznościowych i zyskały ogromny zasięg, budując obraz kandydata jako „idealnego przywódcy”. Odwołują się do resentymentu i lęków przed światem. – Kiedyś byliśmy wielkim państwem, jesteśmy ważni, powinniśmy sami decydować o sobie. Nie interesuje nas inne wojny. To już jest ciekawe. Chcemy pokoju, bo chcemy się rozwijać, dlatego, żeby mieć więcej pieniędzy w portfelu być ważnym i żeby się z nami liczyli. I to jest pierwsza taka podstawowa zbudowana narracja – opowiada Fedorowicz. Później zaś pojawia się odpowiedź?: jedynym kandydatem, który może nam to zapewnić, jest Călin Georgescu.

Czy w Polsce możliwe jest przeprowadzenie podobnej operacji? Zdaniem Fedorowicza, jesteśmy łatwym celem. Po pierwsze występują problemy gospodarcze, po drugie historyczne, silna polaryzacja, niskie zaufanie do państwa i mediów. 

 

Jakie wnioski można wyciągnąć z wydarzeń w Rumunii? Czy manipulacje wyborcze staną się normą w Europie Środkowo-Wschodniej? O tym wszystkim posłuchasz w najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym”.

 

prof. Roman Kuźniar: Nowej fali uchodźców nie należy się spodziewać
2024-12-10 17:00:00

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z profesorem Romanem Kuźniarem o dramatycznym upadku reżimu Baszara Asada. Jakie siły doprowadziły do tego punktu po latach wojny domowej? Czy Syria ma szansę na odbudowę, a może czeka ją kolejna fala chaosu? Ekspert analizuje role Rosji, Turcji i Iranu oraz przewiduje konsekwencje dla Bliskiego Wschodu i świata.   Po 13 latach brutalnej wojny domowej reżim Baszara Asada upadł, pozostawiając Syrię na rozdrożu. Jak zauważa prof. Roman Kuźniar, zmiana ta nie była wynikiem jednego czynnika, ale całego splotu wydarzeń. „To jest tak jak z wypadkami lotniczymi – na jedno wydarzenie składa się wiele przyczyn. Sytuacja zwyczajnie dojrzała, a Asad tego nie dostrzegł” – komentuje Kuźniar.   Turcja triumfuje, Rosja traci grunt   Kluczową rolę w sukcesie rebeliantów odegrała Turcja, która wspierała opozycję od samego początku konfliktu. „Wygrała Turcja i to bardzo jednoznacznie. Erdogan jest ojcem chrzestnym tej rebelii, która obaliła Asada” – mówi profesor.   Z kolei Rosja, która przez lata utrzymywała Asada przy władzy, teraz zmaga się z własnymi problemami, przede wszystkim wojną na Ukrainie. Jak zauważa ekspert: „Rosja i Iran przez lata ratowały reżim Asada, ale teraz nie mają sił, by go obronić.”   Iran na krawędzi, Kurdowie tracą   Iran, drugi filar wsparcia dla Asada, również osłabł. Wewnętrzne problemy i międzynarodowa presja zmusiły Teheran do ograniczenia działań w Syrii. „Iran słabnie wewnętrznie, a jego wpływy na Bliskim Wschodzie maleją” – tłumaczy Kuźniar.   Na tej zmianie najbardziej ucierpią Kurdowie. Profesor Kuźniar nie ma złudzeń: „Kurdowie tracą potężnie, bo Erdogan dostał wolne ręce. Nie będzie nikogo, kto stanie w ich obronie po stronie syryjskiej.”   Przyszłość Syrii: Szansa na odbudowę czy kolejne wojny?   Sytuacja w Syrii rodzi pytania o możliwość odbudowy i powrotu uchodźców. Czy nowa władza będzie w stanie ustabilizować kraj? „Jeżeli nowa władza będzie się zachowywać mądrze, Syria może stać się atrakcyjna dla tych, którzy musieli uciekać” – mówi profesor Kuźniar.   Globalne konsekwencje i perspektywy dla Bliskiego Wschodu   Upadek Asada ma ogromne znaczenie dla całego regionu i świata. Jak zauważa Kuźniar: „Izrael może dokładać do pieca, bo w interesie Netanjahu jest mieć wrogów i prowadzić destabilizację.”   Bliski Wschód stoi na progu nowego porządku, w którym układ sił będzie się dynamicznie zmieniał. „Tempo wydarzeń w Syrii jest tak niebywałe, że trudno przewidzieć, czy dojdzie do wojny czy do rządu ocalenia narodowego.”   Zapraszamy do wysłuchania całego podcastu.

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z profesorem Romanem Kuźniarem o dramatycznym upadku reżimu Baszara Asada. Jakie siły doprowadziły do tego punktu po latach wojny domowej? Czy Syria ma szansę na odbudowę, a może czeka ją kolejna fala chaosu? Ekspert analizuje role Rosji, Turcji i Iranu oraz przewiduje konsekwencje dla Bliskiego Wschodu i świata.

 

Po 13 latach brutalnej wojny domowej reżim Baszara Asada upadł, pozostawiając Syrię na rozdrożu. Jak zauważa prof. Roman Kuźniar, zmiana ta nie była wynikiem jednego czynnika, ale całego splotu wydarzeń.

„To jest tak jak z wypadkami lotniczymi – na jedno wydarzenie składa się wiele przyczyn. Sytuacja zwyczajnie dojrzała, a Asad tego nie dostrzegł” – komentuje Kuźniar.

 

Turcja triumfuje, Rosja traci grunt

 

Kluczową rolę w sukcesie rebeliantów odegrała Turcja, która wspierała opozycję od samego początku konfliktu.

„Wygrała Turcja i to bardzo jednoznacznie. Erdogan jest ojcem chrzestnym tej rebelii, która obaliła Asada” – mówi profesor.

 

Z kolei Rosja, która przez lata utrzymywała Asada przy władzy, teraz zmaga się z własnymi problemami, przede wszystkim wojną na Ukrainie. Jak zauważa ekspert:

„Rosja i Iran przez lata ratowały reżim Asada, ale teraz nie mają sił, by go obronić.”

 

Iran na krawędzi, Kurdowie tracą

 

Iran, drugi filar wsparcia dla Asada, również osłabł. Wewnętrzne problemy i międzynarodowa presja zmusiły Teheran do ograniczenia działań w Syrii.

„Iran słabnie wewnętrznie, a jego wpływy na Bliskim Wschodzie maleją” – tłumaczy Kuźniar.

 

Na tej zmianie najbardziej ucierpią Kurdowie. Profesor Kuźniar nie ma złudzeń:

„Kurdowie tracą potężnie, bo Erdogan dostał wolne ręce. Nie będzie nikogo, kto stanie w ich obronie po stronie syryjskiej.”

 

Przyszłość Syrii: Szansa na odbudowę czy kolejne wojny?

 

Sytuacja w Syrii rodzi pytania o możliwość odbudowy i powrotu uchodźców. Czy nowa władza będzie w stanie ustabilizować kraj?

„Jeżeli nowa władza będzie się zachowywać mądrze, Syria może stać się atrakcyjna dla tych, którzy musieli uciekać” – mówi profesor Kuźniar.

 

Globalne konsekwencje i perspektywy dla Bliskiego Wschodu

 

Upadek Asada ma ogromne znaczenie dla całego regionu i świata. Jak zauważa Kuźniar:

„Izrael może dokładać do pieca, bo w interesie Netanjahu jest mieć wrogów i prowadzić destabilizację.”

 

Bliski Wschód stoi na progu nowego porządku, w którym układ sił będzie się dynamicznie zmieniał.

„Tempo wydarzeń w Syrii jest tak niebywałe, że trudno przewidzieć, czy dojdzie do wojny czy do rządu ocalenia narodowego.”

 

Zapraszamy do wysłuchania całego podcastu.

„Fałszywi święci Mikołajowie” i populizm – bolączki polskiej gospodarki?
2024-12-09 17:00:00

Polityka gospodarcza w Polsce to temat budzący skrajne emocje. W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” analizujemy ostrzeżenia Leszka Balcerowicza o „fałszywych świętych Mikołajach” rozdających obywatelom kosztowne prezenty, które w efekcie obciążają ich samych. Gościem poniedziałkowego odcinka podcastu jest Krzysztof Adam Kowalczyk, kierownik działu Ekonomia „Rzeczpospolitej”. Rozmawiamy o konsekwencjach rozdawnictwa pieniędzy, inflacji oraz stagnacji gospodarczej, która może uniemożliwić Polsce dogonienie Zachodu.   Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla RMF wskazał, że luźna polityka pieniężna i fiskalna prowadzi do stagnacji, a nie rozwoju gospodarczego. Nasz gość przyznaje, że Balcerowicz ma rację.  - Narodowy Bank Polski zbyt długo utrzymywał zerowe stopy procentowe, co wydłużyło okres wysokiej inflacji – mówi Krzysztof Adam Kowalczyk. Dyskusja rozwija się wokół błędów, które sprawiły, że Polacy odczuwają spadek siły nabywczej swoich oszczędności i wynagrodzeń.   Inflacja – efekt luźnej polityki   Rozmówca zwraca uwagę na przyczyny inflacji, które sięgają daleko przed pandemię czy wojnę w Ukrainie. - Zamiast ograniczać wydatki, rządy rozdawały pieniądze, a bank centralny nie trzymał lejców. Skutkiem był skok inflacji do 18% w 2022 roku – wyjaśnia Kowalczyk. Wskazuje też na działania polityczne przed wyborami, takie jak obniżki stóp procentowych, które służyły bardziej interesom władzy niż stabilności gospodarczej.   „Fałszywi święci Mikołajowie” w polskiej polityce Leszek Balcerowicz w dzisiejszym wywiadzie dla RMF nazwał rządowych darczyńców „fałszywymi świętymi Mikołajami”. Kowalczyk rozwija tę metaforę: „To jakby ktoś dał ci pierścionek z brylantem na kredyt zapisany na twój PESEL. Święty Mikołaj okazuje się fałszywy, bo rachunek i tak zapłacisz sam”. Takie działania, zdaniem eksperta, prowadzą do zadłużenia państwa i obciążenia przyszłych pokoleń, które będą musiały spłacać te kosztowne prezenty.   Populizm kontra rozsądek Polska gospodarka cierpi na zbyt duży wpływ polityki i populizmu, który napędza nieodpowiedzialne wydatki. - Nie da się wygrać wyborów bez obietnic typu 500+ czy 800+ – zauważa Kowalczyk. Problemem jest również brak woli politycznej, by przeprowadzać poważne rozmowy o konieczności oszczędzania czy zwiększania podatków w trudnych czasach.   Leszek Balcerowicz wskazuje, że obecna polityka gospodarcza prowadzi do stagnacji. Wciąż pozostajemy w tyle za krajami Zachodu w zakresie dochodów i produktywności. Kowalczyk podkreśla, że rozwiązaniem mogłoby być inwestowanie w innowacyjność i wzrost produktywności, a nie sztuczne podnoszenie płacy minimalnej czy wspieranie niskomarżowych sektorów gospodarki.   Polska ma jeden z najwyższych udziałów sektora państwowego w gospodarce w Europie. Zdaniem naszego gościa, przedsiębiorstwa kontrolowane przez państwo często działają mniej efektywnie. - Największe firmy energetyczne czy banki są zarządzane przez osoby z politycznego nadania, co nie sprzyja innowacyjności – mówi Kowalczyk. Przykłady krajów takich jak Norwegia pokazują, że sektor państwowy może działać efektywnie, ale wymaga profesjonalnego zarządzania.   Czas na poważne rozmowy Na zakończenie rozmowy Kowalczyk apeluje o większą odpowiedzialność w polityce gospodarczej. Podkreśla, że społeczeństwo powinno być świadome, iż państwo nie ma własnych pieniędzy – rozdawane środki pochodzą z podatków lub długów. - Politycy boją się mówić o zaciskaniu pasa, bo to niemodne. Ale bez poważnych reform stagnacja gospodarcza będzie naszą codziennością – ostrzega.   Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o aktualnych analizach i prognozach gospodarczych, odwiedź dział Ekonomia na  rp.pl . Zachęcamy też do słuchania kolejnych odcinków podcastu „Rzecz w tym”, w których omawiamy najważniejsze wyzwania stojące przed Polską i światem.

Polityka gospodarcza w Polsce to temat budzący skrajne emocje. W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” analizujemy ostrzeżenia Leszka Balcerowicza o „fałszywych świętych Mikołajach” rozdających obywatelom kosztowne prezenty, które w efekcie obciążają ich samych. Gościem poniedziałkowego odcinka podcastu jest Krzysztof Adam Kowalczyk, kierownik działu Ekonomia „Rzeczpospolitej”. Rozmawiamy o konsekwencjach rozdawnictwa pieniędzy, inflacji oraz stagnacji gospodarczej, która może uniemożliwić Polsce dogonienie Zachodu.

 

Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla RMF wskazał, że luźna polityka pieniężna i fiskalna prowadzi do stagnacji, a nie rozwoju gospodarczego. Nasz gość przyznaje, że Balcerowicz ma rację.  - Narodowy Bank Polski zbyt długo utrzymywał zerowe stopy procentowe, co wydłużyło okres wysokiej inflacji – mówi Krzysztof Adam Kowalczyk. Dyskusja rozwija się wokół błędów, które sprawiły, że Polacy odczuwają spadek siły nabywczej swoich oszczędności i wynagrodzeń.

 

Inflacja – efekt luźnej polityki

 

Rozmówca zwraca uwagę na przyczyny inflacji, które sięgają daleko przed pandemię czy wojnę w Ukrainie. - Zamiast ograniczać wydatki, rządy rozdawały pieniądze, a bank centralny nie trzymał lejców. Skutkiem był skok inflacji do 18% w 2022 roku – wyjaśnia Kowalczyk. Wskazuje też na działania polityczne przed wyborami, takie jak obniżki stóp procentowych, które służyły bardziej interesom władzy niż stabilności gospodarczej.

 

„Fałszywi święci Mikołajowie” w polskiej polityce

Leszek Balcerowicz w dzisiejszym wywiadzie dla RMF nazwał rządowych darczyńców „fałszywymi świętymi Mikołajami”. Kowalczyk rozwija tę metaforę: „To jakby ktoś dał ci pierścionek z brylantem na kredyt zapisany na twój PESEL. Święty Mikołaj okazuje się fałszywy, bo rachunek i tak zapłacisz sam”. Takie działania, zdaniem eksperta, prowadzą do zadłużenia państwa i obciążenia przyszłych pokoleń, które będą musiały spłacać te kosztowne prezenty.

 

Populizm kontra rozsądek

Polska gospodarka cierpi na zbyt duży wpływ polityki i populizmu, który napędza nieodpowiedzialne wydatki. - Nie da się wygrać wyborów bez obietnic typu 500+ czy 800+ – zauważa Kowalczyk. Problemem jest również brak woli politycznej, by przeprowadzać poważne rozmowy o konieczności oszczędzania czy zwiększania podatków w trudnych czasach.

 

Leszek Balcerowicz wskazuje, że obecna polityka gospodarcza prowadzi do stagnacji. Wciąż pozostajemy w tyle za krajami Zachodu w zakresie dochodów i produktywności. Kowalczyk podkreśla, że rozwiązaniem mogłoby być inwestowanie w innowacyjność i wzrost produktywności, a nie sztuczne podnoszenie płacy minimalnej czy wspieranie niskomarżowych sektorów gospodarki.

 

Polska ma jeden z najwyższych udziałów sektora państwowego w gospodarce w Europie. Zdaniem naszego gościa, przedsiębiorstwa kontrolowane przez państwo często działają mniej efektywnie. - Największe firmy energetyczne czy banki są zarządzane przez osoby z politycznego nadania, co nie sprzyja innowacyjności – mówi Kowalczyk. Przykłady krajów takich jak Norwegia pokazują, że sektor państwowy może działać efektywnie, ale wymaga profesjonalnego zarządzania.

 

Czas na poważne rozmowy

Na zakończenie rozmowy Kowalczyk apeluje o większą odpowiedzialność w polityce gospodarczej. Podkreśla, że społeczeństwo powinno być świadome, iż państwo nie ma własnych pieniędzy – rozdawane środki pochodzą z podatków lub długów. - Politycy boją się mówić o zaciskaniu pasa, bo to niemodne. Ale bez poważnych reform stagnacja gospodarcza będzie naszą codziennością – ostrzega.

 

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o aktualnych analizach i prognozach gospodarczych, odwiedź dział Ekonomia na rp.pl. Zachęcamy też do słuchania kolejnych odcinków podcastu „Rzecz w tym”, w których omawiamy najważniejsze wyzwania stojące przed Polską i światem.

Kacper Kita: Francja osuwa się w prawdziwy chaos – to największy kryzys V Republiki
2024-12-05 17:00:00

Precedens za precedensem: rząd upada, parlament jest sparaliżowany, a Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon szykują się już na przedterminowe wybory prezydenckie. Emmanuel Macron próbuje być katechonem przeciwko ekstremizmom. Ale tym razem to się może nie udać – opowiada Kacper Kita w podcaście „Rzecz w tym”.   Francja stoi na krawędzi kryzysu politycznego, jakiego nad Sekwaną nie widziano od 1958 roku, a jego konsekwencje mogą się przełożyć na stabilność całej Unii Europejskiej. Co oznacza upadek rządu Michela Barniera? – wyjaśnia Kacper Kita, publicysta portalu Nowy Ład i autor magazynu „Plus Minus”, weekendowego wydania „Rzeczpospolitej”. A także autor książki „Saga rodu Le Penów”. Emmanuel Macron w defensywie, a Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon na fali Liderzy skrajnej prawicy i lewicy jednoczą siły przeciwko Emmanuelowi Macronowi. Czy Francja zmierza ku scenariuszowi, w którym w drugiej turze wyborów prezydenckich zmierzą się wyłącznie „ekstrema”? Oboje liderzy opozycji – prawicowa Marine Le Pen i lewicowy Jean-Luc Mélenchon – próbują wykorzystać kryzys do osłabienia Macrona. Czy ich cel to obalenie prezydenta, czy przygotowanie się do wyborów w 2027 roku? Co oznacza groźba wiszącego nad Marine Le Pen procesu o defraudację funduszy Parlamentu Europejskiego i prawdopodobnego pozbawienia jej prawa do udziału w życiu publicznym? Prezydent stara się ratować swoją pozycję, manewrując między wyborczym kalendarzem a szukaniem poparcia dla kolejnego premiera. „Macron próbuje być katechonem przeciwko ekstremizmom, ale czy jego narracja o byciu ostatnią ostoją stabilności jeszcze działa?” – zastanawia się Kita. Europa w kryzysie. Jak sytuacja we Francji przekłada się na stabilność Unii Europejskiej? Francuski chaos to tylko wierzchołek góry lodowej. Niemcy, Hiszpania i inne kluczowe kraje Unii Europejskiej również zmagają się z poważnymi problemami. Czy to szansa dla Polski, by wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej? „Francja i Niemcy mają wewnętrzne problemy, ale też są między sobą pokłócone, co otwiera nowe możliwości dla innych państw Unii” – mówi Kacper Kita. „Dla Polski jest to szansa, żeby w tych rozgrywkach w Europie trochę ugrać – raz z jednymi, raz z drugimi”. #Francja #Macron #PiątaRepublika #MarineLePen #JeanLucMélenchon #FrancuskaPolityka #UniaEuropejska #PodcastRzeczWtym #Rzeczpospolita #KacperKita #WyboryWeFrancji #PolitykaEuropejska #MacronKryzys #Francja2024 #PolitykaFrancji #PodcastPolityczny

Precedens za precedensem: rząd upada, parlament jest sparaliżowany, a Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon szykują się już na przedterminowe wybory prezydenckie. Emmanuel Macron próbuje być katechonem przeciwko ekstremizmom. Ale tym razem to się może nie udać – opowiada Kacper Kita w podcaście „Rzecz w tym”.

 

Francja stoi na krawędzi kryzysu politycznego, jakiego nad Sekwaną nie widziano od 1958 roku, a jego konsekwencje mogą się przełożyć na stabilność całej Unii Europejskiej. Co oznacza upadek rządu Michela Barniera? – wyjaśnia Kacper Kita, publicysta portalu Nowy Ład i autor magazynu „Plus Minus”, weekendowego wydania „Rzeczpospolitej”. A także autor książki „Saga rodu Le Penów”.

Emmanuel Macron w defensywie, a Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon na fali

Liderzy skrajnej prawicy i lewicy jednoczą siły przeciwko Emmanuelowi Macronowi. Czy Francja zmierza ku scenariuszowi, w którym w drugiej turze wyborów prezydenckich zmierzą się wyłącznie „ekstrema”? Oboje liderzy opozycji – prawicowa Marine Le Pen i lewicowy Jean-Luc Mélenchon – próbują wykorzystać kryzys do osłabienia Macrona. Czy ich cel to obalenie prezydenta, czy przygotowanie się do wyborów w 2027 roku? Co oznacza groźba wiszącego nad Marine Le Pen procesu o defraudację funduszy Parlamentu Europejskiego i prawdopodobnego pozbawienia jej prawa do udziału w życiu publicznym?
Prezydent stara się ratować swoją pozycję, manewrując między wyborczym kalendarzem a szukaniem poparcia dla kolejnego premiera. „Macron próbuje być katechonem przeciwko ekstremizmom, ale czy jego narracja o byciu ostatnią ostoją stabilności jeszcze działa?” – zastanawia się Kita.

Europa w kryzysie. Jak sytuacja we Francji przekłada się na stabilność Unii Europejskiej?

Francuski chaos to tylko wierzchołek góry lodowej. Niemcy, Hiszpania i inne kluczowe kraje Unii Europejskiej również zmagają się z poważnymi problemami. Czy to szansa dla Polski, by wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej?

„Francja i Niemcy mają wewnętrzne problemy, ale też są między sobą pokłócone, co otwiera nowe możliwości dla innych państw Unii” – mówi Kacper Kita. „Dla Polski jest to szansa, żeby w tych rozgrywkach w Europie trochę ugrać – raz z jednymi, raz z drugimi”.

#Francja #Macron #PiątaRepublika #MarineLePen #JeanLucMélenchon #FrancuskaPolityka #UniaEuropejska #PodcastRzeczWtym #Rzeczpospolita #KacperKita #WyboryWeFrancji #PolitykaEuropejska #MacronKryzys #Francja2024 #PolitykaFrancji #PodcastPolityczny

Nie da się uratować TK bez zmiany konstytucji – to zaklinanie rzeczywistości
2024-12-04 17:00:00

„Obecna sytuacja w Trybunale Konstytucyjnym jest dysfunkcyjna i patologiczna – nie do pogodzenia z założeniami, które leżały u podstaw tej instytucji" – mówi Tomasz Pietryga w podcaście „Rzecz w tym”. Czy jest jeszcze szansa na przywrócenie jej pierwotnej roli strażnika prawa? Co dzieje się w Trybunale Konstytucyjnym? O tym w najnowszym odcinku codziennego podcastu „Rzeczpospolitej” Michał Płociński rozmawia z Tomaszem Pietrygą, zastępcą redaktora naczelnego i szefem działu prawnego „Rz”. Co tajemnicza rezygnacja Julii Przyłębskiej z funkcji prezesa TK zmienia w długotrwałym chaosie prawno-politycznym, który podważa funkcjonowanie tej kluczowej dla państwa prawa instytucji? Czy rzeczywiście możliwe jest naprawienie Trybunału, wystarczy tylko wygrać wybory prezydenckie? Kryzys w Trybunale Konstytucyjnym: czyja to gra? Rezygnacja Julii Przyłębskiej z funkcji prezesa, choć nie z sędziowskiego składu TK, wywołała pytania o cel tej decyzji. Jak zauważa Tomasz Pietryga, „był to manewr taktyczny mający umożliwić wybór następcy przez zgromadzenie sędziów”. Przyłębska ma swojego faworyta – Bartłomieja Sochańskiego, co dodatkowo podsyca spekulacje o dalszej instrumentalizacji Trybunału. Braki w składzie Trybunału, wynikające z odejścia sędziów, w tym tych uznanych za „dublerów”, nie przeszkadzają w teoretycznym działaniu zgromadzenia. Jednak rząd unika uzupełniania wakatów, co będzie przedłużać stan niepewności. Jak zauważa Tomasz Pietryga, „rząd wstrzymuje nominacje, by nie legitymizować obecnego składu Trybunału, czekając na możliwą zmianę po wyborach prezydenckich, ale w obecnym stanie prawnym jest to niewykonalne, to zaklinanie rzeczywistości”. Konstytucja na przeszkodzie zmian w Trybunale Zdaniem Pietrygi, bez zmiany konstytucji nie uda się „zresetować” TK. Próby regulowania sytuacji ustawami nie przyniosą oczekiwanych skutków, gdyż nie da się zmusić obecnych sędziów do odejścia. „Kadencje są zapisane w konstytucji i nie można ich skrócić ustawą” – podkreśla. Wicenaczelny „Rzeczpospolitej” przewiduje, że układ sił w Trybunale może pozostać problematyczny aż do kolejnych wyborów parlamentarnych. Nawet w przypadku uzupełnienia wakatów mogą pojawić się nowe konflikty wewnętrzne, podobne do tych w Sądzie Najwyższym. „To prowadzi do patologii, które uniemożliwiają działanie Trybunału jako niezależnego arbitra” – ostrzega Pietryga. Przyszłość TK: Nadzieja w politycznym kompromisie? Na koniec rozmowy Michał Płociński wyraża nadzieję na zmianę podejścia w polskiej polityce po wyborach prezydenckich. Czy możliwe jest porozumienie w sprawach tak kluczowych, jak przyszłość TK? To pytanie pozostaje otwarte, choć Tomasz Pietryga podkreśla, że wymagałoby to zarówno woli politycznej, jak i odwagi w zmianach systemowych. Czy Trybunał Konstytucyjny powróci do swojej pierwotnej roli strażnika konstytucji? O tym, co czeka nas w kolejnych latach, zdecydują polityczne i prawne decyzje, których skutki odczujemy wszyscy. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/ #PodcastRzeczwTym #TomaszPietryga #TrybunałKonstytucyjny #KryzysTK #JuliaPrzyłębska #Polityka #Prawo #Konstytucja #ZmianaKonstytucji #PrawoiSprawiedliwość #ResetTrybunału #SpórPolityczny #ReformaWymiaruSprawiedliwości #Rząd #Opozycja #PolitykaPrawna #Demokracja #PolskaPolityka #SystemPrawny #Orzecznictwo #WyboryPrezydenckie2025 #TrybunałKonstytucyjny2024 #ReformaTK #KonfliktPolityczny #MichałPłociński #Rzeczpospolita #RP #PrawoKonstytucyjne #Sędziowie #WymiarSprawiedliwości

„Obecna sytuacja w Trybunale Konstytucyjnym jest dysfunkcyjna i patologiczna – nie do pogodzenia z założeniami, które leżały u podstaw tej instytucji" – mówi Tomasz Pietryga w podcaście „Rzecz w tym”. Czy jest jeszcze szansa na przywrócenie jej pierwotnej roli strażnika prawa? Co dzieje się w Trybunale Konstytucyjnym? O tym w najnowszym odcinku codziennego podcastu „Rzeczpospolitej” Michał Płociński rozmawia z Tomaszem Pietrygą, zastępcą redaktora naczelnego i szefem działu prawnego „Rz”. Co tajemnicza rezygnacja Julii Przyłębskiej z funkcji prezesa TK zmienia w długotrwałym chaosie prawno-politycznym, który podważa funkcjonowanie tej kluczowej dla państwa prawa instytucji? Czy rzeczywiście możliwe jest naprawienie Trybunału, wystarczy tylko wygrać wybory prezydenckie? Kryzys w Trybunale Konstytucyjnym: czyja to gra? Rezygnacja Julii Przyłębskiej z funkcji prezesa, choć nie z sędziowskiego składu TK, wywołała pytania o cel tej decyzji. Jak zauważa Tomasz Pietryga, „był to manewr taktyczny mający umożliwić wybór następcy przez zgromadzenie sędziów”. Przyłębska ma swojego faworyta – Bartłomieja Sochańskiego, co dodatkowo podsyca spekulacje o dalszej instrumentalizacji Trybunału. Braki w składzie Trybunału, wynikające z odejścia sędziów, w tym tych uznanych za „dublerów”, nie przeszkadzają w teoretycznym działaniu zgromadzenia. Jednak rząd unika uzupełniania wakatów, co będzie przedłużać stan niepewności. Jak zauważa Tomasz Pietryga, „rząd wstrzymuje nominacje, by nie legitymizować obecnego składu Trybunału, czekając na możliwą zmianę po wyborach prezydenckich, ale w obecnym stanie prawnym jest to niewykonalne, to zaklinanie rzeczywistości”. Konstytucja na przeszkodzie zmian w Trybunale Zdaniem Pietrygi, bez zmiany konstytucji nie uda się „zresetować” TK. Próby regulowania sytuacji ustawami nie przyniosą oczekiwanych skutków, gdyż nie da się zmusić obecnych sędziów do odejścia. „Kadencje są zapisane w konstytucji i nie można ich skrócić ustawą” – podkreśla. Wicenaczelny „Rzeczpospolitej” przewiduje, że układ sił w Trybunale może pozostać problematyczny aż do kolejnych wyborów parlamentarnych. Nawet w przypadku uzupełnienia wakatów mogą pojawić się nowe konflikty wewnętrzne, podobne do tych w Sądzie Najwyższym. „To prowadzi do patologii, które uniemożliwiają działanie Trybunału jako niezależnego arbitra” – ostrzega Pietryga. Przyszłość TK: Nadzieja w politycznym kompromisie? Na koniec rozmowy Michał Płociński wyraża nadzieję na zmianę podejścia w polskiej polityce po wyborach prezydenckich. Czy możliwe jest porozumienie w sprawach tak kluczowych, jak przyszłość TK? To pytanie pozostaje otwarte, choć Tomasz Pietryga podkreśla, że wymagałoby to zarówno woli politycznej, jak i odwagi w zmianach systemowych. Czy Trybunał Konstytucyjny powróci do swojej pierwotnej roli strażnika konstytucji? O tym, co czeka nas w kolejnych latach, zdecydują polityczne i prawne decyzje, których skutki odczujemy wszyscy. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/ #PodcastRzeczwTym #TomaszPietryga #TrybunałKonstytucyjny #KryzysTK #JuliaPrzyłębska #Polityka #Prawo #Konstytucja #ZmianaKonstytucji #PrawoiSprawiedliwość #ResetTrybunału #SpórPolityczny #ReformaWymiaruSprawiedliwości #Rząd #Opozycja #PolitykaPrawna #Demokracja #PolskaPolityka #SystemPrawny #Orzecznictwo #WyboryPrezydenckie2025 #TrybunałKonstytucyjny2024 #ReformaTK #KonfliktPolityczny #MichałPłociński #Rzeczpospolita #RP #PrawoKonstytucyjne #Sędziowie #WymiarSprawiedliwości

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie