Rzecz w tym

Rzecz W Tym to codzienny podcast "Rzeczpospolitej" ukazujący się od poniedziałku do czwartku o g. 17:00. Dziennikarze i publicyści "Rzeczpospolitej" zapewnią Państwu rzetelną dawkę informacji, o wydarzeniach politycznych, społecznych i ekonomicznych. Prowadzą Marzena Tabor, Bogusław Chrabota, Michał Płociński i Michał Szułdrzyński.


Odcinki od najnowszych:

Rafał Dutkiewicz: „W Polsce wygrała Norymberga”
2025-01-14 17:00:00

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Rafałem Dutkiewiczem, byłym prezydentem Wrocławia, a obecnie liderem Pracodawców RP. Dyskusja dotyczy wyzwań stojących przed polską gospodarką w 2025 roku: rekordowego deficytu budżetowego, kryzysu demograficznego, kosztów energii i inwestycji w innowacyjność. Czy Polska znajdzie sposób na długofalowy rozwój w tych trudnych warunkach? Polska gospodarka w 2025 roku – wyzwania i szanse „Jesteśmy w bardzo głębokim kryzysie demograficznym” – mówi Rafał Dutkiewicz, wskazując na kurczące się zasoby pracy jako jedno z kluczowych wyzwań. Gość podcastu podkreśla, że stabilność regulacyjna i długofalowe planowanie są niezbędne, aby Polacy zaczęli inwestować swoje pieniądze we własne firmy. Jakie zmiany przyniosły ostatnie lata? Polska odnotowała wzrost gospodarczy w 2024 roku, ale był on napędzany głównie okołowyborczymi podwyżkami. „Musimy myśleć o gospodarce długoterminowo, nie tylko regulacjami, ale dialogiem i stabilnością” – zauważa Dutkiewicz. Rekordowe wydatki na zbrojenia: szansa czy ryzyko? Rosnące nakłady na modernizację polskiej armii to element, który może pozytywnie wpłynąć na gospodarkę, napędzając innowacyjność. Jednak konieczne jest włączenie prywatnych firm w proces zbrojeniowy. Zacieśnienie relacji z Unią Europejską Gość podcastu zauważa, że odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy to sukces obecnego rządu. „Polska wróciła do dialogu z Unią Europejską, co jest niezmiernie ważne dla naszej przyszłości gospodarczej” – podkreśla Dutkiewicz. Co zrobić, by Polacy znów inwestowali? Niepewność regulacyjna oraz wysokie koszty energii to główne bariery dla przedsiębiorców. Dutkiewicz apeluje o stabilne zasady i większe wsparcie dla innowacyjności. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Rafałem Dutkiewiczem, byłym prezydentem Wrocławia, a obecnie liderem Pracodawców RP. Dyskusja dotyczy wyzwań stojących przed polską gospodarką w 2025 roku: rekordowego deficytu budżetowego, kryzysu demograficznego, kosztów energii i inwestycji w innowacyjność. Czy Polska znajdzie sposób na długofalowy rozwój w tych trudnych warunkach? Polska gospodarka w 2025 roku – wyzwania i szanse „Jesteśmy w bardzo głębokim kryzysie demograficznym” – mówi Rafał Dutkiewicz, wskazując na kurczące się zasoby pracy jako jedno z kluczowych wyzwań. Gość podcastu podkreśla, że stabilność regulacyjna i długofalowe planowanie są niezbędne, aby Polacy zaczęli inwestować swoje pieniądze we własne firmy. Jakie zmiany przyniosły ostatnie lata? Polska odnotowała wzrost gospodarczy w 2024 roku, ale był on napędzany głównie okołowyborczymi podwyżkami. „Musimy myśleć o gospodarce długoterminowo, nie tylko regulacjami, ale dialogiem i stabilnością” – zauważa Dutkiewicz. Rekordowe wydatki na zbrojenia: szansa czy ryzyko? Rosnące nakłady na modernizację polskiej armii to element, który może pozytywnie wpłynąć na gospodarkę, napędzając innowacyjność. Jednak konieczne jest włączenie prywatnych firm w proces zbrojeniowy. Zacieśnienie relacji z Unią Europejską Gość podcastu zauważa, że odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy to sukces obecnego rządu. „Polska wróciła do dialogu z Unią Europejską, co jest niezmiernie ważne dla naszej przyszłości gospodarczej” – podkreśla Dutkiewicz. Co zrobić, by Polacy znów inwestowali? Niepewność regulacyjna oraz wysokie koszty energii to główne bariery dla przedsiębiorców. Dutkiewicz apeluje o stabilne zasady i większe wsparcie dla innowacyjności. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Ceremonia inauguracji Trumpa w cieniu wstydliwych wydarzeń
2025-01-13 17:00:00

Zaprzysiężenie Donalda Trumpa odbędzie się w miejscu, które cztery lata wcześniej stało się areną dramatycznych wydarzeń – szturmu na Kapitol. Jak zauważa Jędrzej Bielecki: - Wszyscy będą mieli w pamięci, że człowiek, który jako pierwszy w historii USA próbował siłą utrzymać władzę, wraca na najwyższy urząd.  W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z Jędrzejem Bieleckim, dziennikarzem działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”, o nadchodzącym zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Rozmówcy zastanawiają się na tym jak jego prezydentura może wpłynąć na USA, świat oraz Polskę.  Nowością w ceremonii ma być zaproszenie zagranicznych liderów, co zdaniem eksperta pokazuje, jak Trump próbuje zaznaczyć swoją wyjątkowość i negocjować polityczne układy. Populiści i faworyci Trumpa Donald Trump wyraźnie określa swoich sojuszników. Na liście zaproszonych znalazły się postaci, takie jak Victor Orbán czy Giorgia Meloni. - To politycy z nurtu populistycznego, nacjonalistycznego. Trump liczy, że będą wspierać jego wizję podziałów w Unii Europejskiej – wyjaśnia Bielecki. Z kolei brak zaproszenia dla Andrzeja Dudy może oznaczać ochłodzenie relacji. Dziennikarz wskazuje, że nieobecność prezydenta Dudy na inauguracji może być korzystna dla naszego kraju. - Lepiej nie być na radarze Donalda Trumpa i jego współpracownika Elona Muska – zauważa Bielecki. Polska, jak twierdzi, może uniknąć potencjalnych ingerencji Trumpa w zbliżające się wybory. Trump i Putin: negocjacje na horyzoncie? Czy Trump planuje spotkanie z Władimirem Putinem? Zdaniem Bieleckiego może dojść do negocjacji w sprawie Ukrainy, choć niekoniecznie na warunkach korzystnych dla Rosji. - Trump mówi o pokoju przez siłę – chce zmusić Putina do defensywy, zanim podejmie rozmowy pokojowe – wyjaśnia. Amerykański biznes a inauguracja Trumpa Ogromne wpłaty od firm, takich jak Google i Boeing, na fundusz inauguracyjny Trumpa rodzą pytania o motywy i skutki takich darowizn. - To system, w którym ci, którzy mają pieniądze, wpływają na decyzje rządu – komentuje Bielecki. Czy można porównać Trumpa do Grovera Clevelanda, jedynego innego prezydenta USA, który sprawował urząd w dwóch kadencjach, które nie nastąpiły po sobie? Bielecki podkreśla, że analogie są trudne do znalezienia, ale zwraca uwagę na wspólną cechę obu epok – głęboką polaryzację społeczeństwa. Zapraszamy do wysłuchania pełnej rozmowy, w której gość podcastu szczegółowo omawia geopolityczne konsekwencje powrotu Donalda Trumpa oraz jego potencjalny wpływ na Polskę i świat.  

Zaprzysiężenie Donalda Trumpa odbędzie się w miejscu, które cztery lata wcześniej stało się areną dramatycznych wydarzeń – szturmu na Kapitol. Jak zauważa Jędrzej Bielecki: - Wszyscy będą mieli w pamięci, że człowiek, który jako pierwszy w historii USA próbował siłą utrzymać władzę, wraca na najwyższy urząd. 

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z Jędrzejem Bieleckim, dziennikarzem działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”, o nadchodzącym zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Rozmówcy zastanawiają się na tym jak jego prezydentura może wpłynąć na USA, świat oraz Polskę. 

Nowością w ceremonii ma być zaproszenie zagranicznych liderów, co zdaniem eksperta pokazuje, jak Trump próbuje zaznaczyć swoją wyjątkowość i negocjować polityczne układy.

Populiści i faworyci Trumpa

Donald Trump wyraźnie określa swoich sojuszników. Na liście zaproszonych znalazły się postaci, takie jak Victor Orbán czy Giorgia Meloni. - To politycy z nurtu populistycznego, nacjonalistycznego. Trump liczy, że będą wspierać jego wizję podziałów w Unii Europejskiej – wyjaśnia Bielecki. Z kolei brak zaproszenia dla Andrzeja Dudy może oznaczać ochłodzenie relacji.

Dziennikarz wskazuje, że nieobecność prezydenta Dudy na inauguracji może być korzystna dla naszego kraju. - Lepiej nie być na radarze Donalda Trumpa i jego współpracownika Elona Muska – zauważa Bielecki. Polska, jak twierdzi, może uniknąć potencjalnych ingerencji Trumpa w zbliżające się wybory.

Trump i Putin: negocjacje na horyzoncie?

Czy Trump planuje spotkanie z Władimirem Putinem? Zdaniem Bieleckiego może dojść do negocjacji w sprawie Ukrainy, choć niekoniecznie na warunkach korzystnych dla Rosji. - Trump mówi o pokoju przez siłę – chce zmusić Putina do defensywy, zanim podejmie rozmowy pokojowe – wyjaśnia.

Amerykański biznes a inauguracja Trumpa

Ogromne wpłaty od firm, takich jak Google i Boeing, na fundusz inauguracyjny Trumpa rodzą pytania o motywy i skutki takich darowizn. - To system, w którym ci, którzy mają pieniądze, wpływają na decyzje rządu – komentuje Bielecki.

Czy można porównać Trumpa do Grovera Clevelanda, jedynego innego prezydenta USA, który sprawował urząd w dwóch kadencjach, które nie nastąpiły po sobie? Bielecki podkreśla, że analogie są trudne do znalezienia, ale zwraca uwagę na wspólną cechę obu epok – głęboką polaryzację społeczeństwa.

Zapraszamy do wysłuchania pełnej rozmowy, w której gość podcastu szczegółowo omawia geopolityczne konsekwencje powrotu Donalda Trumpa oraz jego potencjalny wpływ na Polskę i świat.

 

Ilu żołnierzy stanie do obrony Polski? Gen. Wiesław Kukuła: Nawet trzy razy więcej niż 300 tysięcy
2025-01-09 19:00:00

Mówmy o transformacji, a nie modernizacji polskiej armii. Najbardziej zabójczą bronią Wojska Polskiego są nasi żołnierze – mówi szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła, gość programu „Rzecz w Tym”. Gen. Kukuła podkreśla, że do historii odchodzi model niewielkiej armii zawodowej. - Musimy szybko przemodelować Siły Zbrojne, przede wszystkim skończyć definitywnie z modelem, od którego ucieka już większość państw na świecie, czyli modelem właściwym dla wojny z terroryzmem, modelem force providera (dosł,. dostarczyciela sił) I przebudować ten system w taki sposób, aby uzyskać zdolność do walki „dziś wieczorem”, jak mówią Amerykanie („ready to fight tonight”) – tłumaczy. Szef Sztabu Generalnego przekonuje też, że powinniśmy zmienić sposób, w jaki podajemy liczebność polskiej armii – liczba 300 tys. żołnierzy, o których się mówi, nie jest tożsama z liczbą żołnierzy, których moglibyśmy wystawić do obrony kraju w przypadku agresji. - Ta wartość (300 tys. żołnierzy) jest osadzona na liczbie żołnierzy czynnej służby wojskowej, czyli w dużej większości po prostu żołnierzy zawodowych. Tymczasem, jeśli spojrzymy na to, ilu żołnierzy możemy postawić naprzeciwko potencjalnego agresora, to może być wartość dwukrotnie, a nawet trzykrotnie wyższa. Te wartości odstraszają potencjalnego agresora na zupełnie inna skalę. Dlatego ważne jest, abyśmy liczebność sił zbrojnych komunikowali w troszkę inny sposób – tłumaczy. Gen. Kukuła mówi też, że choć modernizacja polskiej armii jest ważna, to ważniejsza jest jej transformacja, a przede wszystkim zmiana kultury organizacyjnej na bardziej „żołnierzocentryczną”. - Cała reszta będzie dodatkiem, oddaniem w ręce doskonale zmotywowanych, przygotowanych, wierzących w zwycięstwo żołnierzy najlepszych systemów uzbrojenia – tłumaczy. Szef Sztabu Generalnego mówi też o tym czy Polska jest w stanie odbudować potencjał Marynarki Wojennej (zapewnia, że „o Marynarce Wojennej nie zapominamy”) i wskazuje, jakie zmiany spowoduje w polskiej armii pojawienie się wojsk dronowych. - Ale dronizacja odciśnie również swoje piętno na strukturze wojsk lądowych. Chcemy przebudować strukturę batalionów. Nazywamy ten projekt modelem 44 – zastępujemy ciężkie wyposażenie, zmniejszając liczbę potrzebnych bojowych wozów piechoty czy czołgów, zastępując je różnego typu rozwiązaniami dronowymi. Wszystkie nasze symulacje i ćwiczenia, które przeprowadziliśmy, wskazały, że takie bataliony wygrywały z batalionami starego typu, przy zdecydowanie niższych kosztach, niższej widoczności i zdecydowanie prostszej logistyce – tłumaczy. Przekonuje też, że „F-35 stanie się de facto sercem naszych systemów walki”. Gen. Kukuła nie wycofuje się też ze słów, które skierował do podchorążych Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, Szef Sztabu Generalnego mówił przed kilkoma miesiącami: wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa”. - My jako żołnierze posługujemy się trochę inną komunikacją i inaczej ze sobą rozmawiamy. Co by było, gdybym powiedział do żołnierzy: „słuchajcie, żadnej wojny nie będzie, historia nas niczego nie uczy, studiujcie sobie tutaj spokojnie, koncentrujcie się na swoich karierach itd.”. Nie zamierzam tutaj niczego schładzać, wręcz przeciwnie. Zamierzam ludzi przygotować na najgorszy wariant po to, aby do niego nie doszło – podkreśla. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/ #nato #wojskopolskie #rzeczwtym #podcast #zbrojenia #wojna #wojskowi #wojsko

Mówmy o transformacji, a nie modernizacji polskiej armii. Najbardziej zabójczą bronią Wojska Polskiego są nasi żołnierze – mówi szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła, gość programu „Rzecz w Tym”. Gen. Kukuła podkreśla, że do historii odchodzi model niewielkiej armii zawodowej. - Musimy szybko przemodelować Siły Zbrojne, przede wszystkim skończyć definitywnie z modelem, od którego ucieka już większość państw na świecie, czyli modelem właściwym dla wojny z terroryzmem, modelem force providera (dosł,. dostarczyciela sił) I przebudować ten system w taki sposób, aby uzyskać zdolność do walki „dziś wieczorem”, jak mówią Amerykanie („ready to fight tonight”) – tłumaczy. Szef Sztabu Generalnego przekonuje też, że powinniśmy zmienić sposób, w jaki podajemy liczebność polskiej armii – liczba 300 tys. żołnierzy, o których się mówi, nie jest tożsama z liczbą żołnierzy, których moglibyśmy wystawić do obrony kraju w przypadku agresji. - Ta wartość (300 tys. żołnierzy) jest osadzona na liczbie żołnierzy czynnej służby wojskowej, czyli w dużej większości po prostu żołnierzy zawodowych. Tymczasem, jeśli spojrzymy na to, ilu żołnierzy możemy postawić naprzeciwko potencjalnego agresora, to może być wartość dwukrotnie, a nawet trzykrotnie wyższa. Te wartości odstraszają potencjalnego agresora na zupełnie inna skalę. Dlatego ważne jest, abyśmy liczebność sił zbrojnych komunikowali w troszkę inny sposób – tłumaczy. Gen. Kukuła mówi też, że choć modernizacja polskiej armii jest ważna, to ważniejsza jest jej transformacja, a przede wszystkim zmiana kultury organizacyjnej na bardziej „żołnierzocentryczną”. - Cała reszta będzie dodatkiem, oddaniem w ręce doskonale zmotywowanych, przygotowanych, wierzących w zwycięstwo żołnierzy najlepszych systemów uzbrojenia – tłumaczy. Szef Sztabu Generalnego mówi też o tym czy Polska jest w stanie odbudować potencjał Marynarki Wojennej (zapewnia, że „o Marynarce Wojennej nie zapominamy”) i wskazuje, jakie zmiany spowoduje w polskiej armii pojawienie się wojsk dronowych. - Ale dronizacja odciśnie również swoje piętno na strukturze wojsk lądowych. Chcemy przebudować strukturę batalionów. Nazywamy ten projekt modelem 44 – zastępujemy ciężkie wyposażenie, zmniejszając liczbę potrzebnych bojowych wozów piechoty czy czołgów, zastępując je różnego typu rozwiązaniami dronowymi. Wszystkie nasze symulacje i ćwiczenia, które przeprowadziliśmy, wskazały, że takie bataliony wygrywały z batalionami starego typu, przy zdecydowanie niższych kosztach, niższej widoczności i zdecydowanie prostszej logistyce – tłumaczy. Przekonuje też, że „F-35 stanie się de facto sercem naszych systemów walki”. Gen. Kukuła nie wycofuje się też ze słów, które skierował do podchorążych Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, Szef Sztabu Generalnego mówił przed kilkoma miesiącami: wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa”. - My jako żołnierze posługujemy się trochę inną komunikacją i inaczej ze sobą rozmawiamy. Co by było, gdybym powiedział do żołnierzy: „słuchajcie, żadnej wojny nie będzie, historia nas niczego nie uczy, studiujcie sobie tutaj spokojnie, koncentrujcie się na swoich karierach itd.”. Nie zamierzam tutaj niczego schładzać, wręcz przeciwnie. Zamierzam ludzi przygotować na najgorszy wariant po to, aby do niego nie doszło – podkreśla. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/ #nato #wojskopolskie #rzeczwtym #podcast #zbrojenia #wojna #wojskowi #wojsko

Trump i Musk postrachem dla świata
2025-01-09 17:23:36

Czy świat jest gotowy na powrót Donalda Trumpa do Białego Domu i coraz większe wpływy Elona Muska? W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Małgorzatą Bonikowską, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, o tym, jak ci dwaj giganci mogą zmienić globalny porządek, relacje transatlantyckie oraz przyszłość demokracji. Powrót Trumpa: chaos czy strategia? Małgorzata Bonikowska w rozmowie z Bogusławem Chrabotą podkreśla, że powrót Donalda Trumpa na stanowisko prezydenta USA może oznaczać radykalne zmiany w globalnej polityce. Deklaracje Trumpa, takie jak potencjalne użycie siły wobec sojuszników czy negocjacje nad Grenlandią, niepokoją świat. – Trump mówi o użyciu siły wobec krajów sojuszniczych, jakby zapominał, że to wbrew zasadom prawa międzynarodowego. To jest jak wywrócenie stolika do góry nogami – zauważa Bonikowska. Silna Ameryka czy imperialne ambicje? Według Bonikowskiej, Trump pragnie stworzyć mocarstwową Amerykę, która działa w oparciu o zasadę „America First”. – Trump chciałby rządzić jak rzymski cesarz – z pełną kontrolą i lojalnymi urzędnikami – komentuje ekspertka. Elon Musk: geniusz czy globalny oligarcha? Elon Musk to kolejna kontrowersyjna postać omawiana w podcaście. Jego wpływ na świat polityki, biznesu i technologii budzi pytania o granice władzy. – Musk to geniusz, ale także wariat. Jego logika biznesowa w polityce może być mieszanką wybuchową – ocenia Bonikowska. Europa w obliczu wyzwań Europa staje przed koniecznością przystosowania się do zmian w relacjach z USA. Bonikowska podkreśla, że kraje Unii Europejskiej muszą zreformować swoją politykę, by sprostać nowym wyzwaniom. – Europa musi przyspieszyć proces militaryzacji i zrozumieć, że bezpieczeństwo zaczyna się od nas samych – wskazuje ekspertka. Polska i efekt Trumpa Według Bonikowskiej, powrót Trumpa może być wykorzystywany przez polskich polityków jako argument w kampanii wyborczej. – Trump może dać paliwo konserwatywnym siłom w Polsce. Jego sympatia do urzędującego prezydenta Dudy może podgrzać nastroje proamerykańskie – dodaje.

Czy świat jest gotowy na powrót Donalda Trumpa do Białego Domu i coraz większe wpływy Elona Muska? W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Małgorzatą Bonikowską, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, o tym, jak ci dwaj giganci mogą zmienić globalny porządek, relacje transatlantyckie oraz przyszłość demokracji.

Powrót Trumpa: chaos czy strategia?

Małgorzata Bonikowska w rozmowie z Bogusławem Chrabotą podkreśla, że powrót Donalda Trumpa na stanowisko prezydenta USA może oznaczać radykalne zmiany w globalnej polityce. Deklaracje Trumpa, takie jak potencjalne użycie siły wobec sojuszników czy negocjacje nad Grenlandią, niepokoją świat.

– Trump mówi o użyciu siły wobec krajów sojuszniczych, jakby zapominał, że to wbrew zasadom prawa międzynarodowego. To jest jak wywrócenie stolika do góry nogami – zauważa Bonikowska.

Silna Ameryka czy imperialne ambicje?

Według Bonikowskiej, Trump pragnie stworzyć mocarstwową Amerykę, która działa w oparciu o zasadę „America First”. – Trump chciałby rządzić jak rzymski cesarz – z pełną kontrolą i lojalnymi urzędnikami – komentuje ekspertka.

Elon Musk: geniusz czy globalny oligarcha?

Elon Musk to kolejna kontrowersyjna postać omawiana w podcaście. Jego wpływ na świat polityki, biznesu i technologii budzi pytania o granice władzy. – Musk to geniusz, ale także wariat. Jego logika biznesowa w polityce może być mieszanką wybuchową – ocenia Bonikowska.

Europa w obliczu wyzwań

Europa staje przed koniecznością przystosowania się do zmian w relacjach z USA. Bonikowska podkreśla, że kraje Unii Europejskiej muszą zreformować swoją politykę, by sprostać nowym wyzwaniom. – Europa musi przyspieszyć proces militaryzacji i zrozumieć, że bezpieczeństwo zaczyna się od nas samych – wskazuje ekspertka.

Polska i efekt Trumpa

Według Bonikowskiej, powrót Trumpa może być wykorzystywany przez polskich polityków jako argument w kampanii wyborczej. – Trump może dać paliwo konserwatywnym siłom w Polsce. Jego sympatia do urzędującego prezydenta Dudy może podgrzać nastroje proamerykańskie – dodaje.


Wybory w cieniu sporu o Sąd Najwyższy
2025-01-08 17:04:39

Jedynym rozwiązaniem pata wokół ważności wyborów prezydenckich będzie warunkowe uznawanie decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej przez PKW, bez rozstrzygania o statusie Izby - uważa gość podcastu „Rzecz w tym” Tomasz Pietryga, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” Marszałek Sejmu Szymon Hołownia ogłosił, że wybory prezydenckie odbędą się 18 maja, a druga tura 1 czerwca. Ale to nie znaczy, że kampania wyborcza rusza teraz. - Ona się zacznie 15 stycznia, ponieważ Marszałek Szymon Hołownia nie mógł ogłosić wyborów we środę ze względu stan klęski żywiołowej, który był ogłoszony w związku z powodzią w październiku. Dopiero 90 dni po jego zakończeniu, może ogłosić ogólnokrajowe wybory – przypomniał Tomasz Pietryga, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. – Kandydaci będą się mogli zgłaszać do 4 kwietnia – tłumaczył Pietryga. Ale na każdym etapie kampanii może się pojawić problem legalności Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Na każdą decyzję PKW, na przykład o zarejestrowaniu komitetu wyborczego czy przyjęciu niezbędnych podpisów kandydat, przysługuje skarga do Sądu Najwyższego. Czy PKW będzie dalej podzielona co do tego, jak traktować decyzje, które będą przychodziły z Izby Kontroli Nadzwyczajnej, bo jest pytanie o status prawny tej Izby? – Przed takim patem ostrzegał sędzia Sylwester Marciniak, przewodniczący PKW, ale w odpowiedzi oskarżono go, że jest funkcjonariuszem PiS – ubolewał Pietryga. Pomysłów na rozwiązanie problemu jest kilka. Szymon Hołownia zaproponował, by decyzje w sprawie wyborów podejmował cały Sąd Najwyższy a nie tylko Izba Kontroli Nadzwyczajnej. – Ta propozycja wygląda jakby jej autor nie znał realiów ostatnich lat w sądownictwie – komentował Pietryga. – Starzy sędziowie nie chcą orzekać z nowymi i na odwrót. Tam konflikt jest zbyt silny – mówił. W dodatku takiej zmiany nie podpisze Andrzej Duda. Zaś lider PSL Władysław Kosiniak Kamysz zaproponował, by o ważności wyborów decydował Trybunał Stanu. Zdaniem Pietrygi PKW powinna warunkowo akceptować decyzje Izby Kontroli Nadzwyczajnej do czasu zmiany przepisów w imię stabilności państwa i zaufania obywateli w wybory. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Jedynym rozwiązaniem pata wokół ważności wyborów prezydenckich będzie warunkowe uznawanie decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej przez PKW, bez rozstrzygania o statusie Izby - uważa gość podcastu „Rzecz w tym” Tomasz Pietryga, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia ogłosił, że wybory prezydenckie odbędą się 18 maja, a druga tura 1 czerwca. Ale to nie znaczy, że kampania wyborcza rusza teraz. - Ona się zacznie 15 stycznia, ponieważ Marszałek Szymon Hołownia nie mógł ogłosić wyborów we środę ze względu stan klęski żywiołowej, który był ogłoszony w związku z powodzią w październiku. Dopiero 90 dni po jego zakończeniu, może ogłosić ogólnokrajowe wybory – przypomniał Tomasz Pietryga, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. – Kandydaci będą się mogli zgłaszać do 4 kwietnia – tłumaczył Pietryga.

Ale na każdym etapie kampanii może się pojawić problem legalności Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Na każdą decyzję PKW, na przykład o zarejestrowaniu komitetu wyborczego czy przyjęciu niezbędnych podpisów kandydat, przysługuje skarga do Sądu Najwyższego. Czy PKW będzie dalej podzielona co do tego, jak traktować decyzje, które będą przychodziły z Izby Kontroli Nadzwyczajnej, bo jest pytanie o status prawny tej Izby? – Przed takim patem ostrzegał sędzia Sylwester Marciniak, przewodniczący PKW, ale w odpowiedzi oskarżono go, że jest funkcjonariuszem PiS – ubolewał Pietryga.

Pomysłów na rozwiązanie problemu jest kilka. Szymon Hołownia zaproponował, by decyzje w sprawie wyborów podejmował cały Sąd Najwyższy a nie tylko Izba Kontroli Nadzwyczajnej. – Ta propozycja wygląda jakby jej autor nie znał realiów ostatnich lat w sądownictwie – komentował Pietryga. – Starzy sędziowie nie chcą orzekać z nowymi i na odwrót. Tam konflikt jest zbyt silny – mówił. W dodatku takiej zmiany nie podpisze Andrzej Duda. Zaś lider PSL Władysław Kosiniak Kamysz zaproponował, by o ważności wyborów decydował Trybunał Stanu.

Zdaniem Pietrygi PKW powinna warunkowo akceptować decyzje Izby Kontroli Nadzwyczajnej do czasu zmiany przepisów w imię stabilności państwa i zaufania obywateli w wybory.


Więcej na stronie: rp.pl

Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita

Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita

Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Koniec ery Justina Trudeau. To był piękny liberalny sen czy naiwna utopia?
2025-01-07 17:00:00

Justin Trudeau, symbol liberalizmu ostatniej dekady, rezygnuje z funkcji premiera Kanady. To koniec pewnej ery, a może nawet upadek szerszej wizji liberalnego świata. Michał Płociński wraz z Jędrzejem Bieleckim analizują przyczyny tej rezygnacji, jej symboliczne znaczenie oraz przyszłość Kanady na tle zmian w globalnej polityce. Po niemal dekadzie u władzy Justin Trudeau ogłasza swoją rezygnację. Powody? Gwałtowne spadki poparcia, wewnętrzne naciski koalicyjnych partnerów oraz symboliczne upokorzenie podczas spotkania z Donaldem Trumpem, który publicznie określił Kanadę „51. stanem USA”. – Trudeau chciał ratować Kanadę przed wojną handlową z Trumpem, ale jego liberalne ideały przegrały z rzeczywistością – zauważa Jędrzej Bielecki, dziennikarz działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”. Liberalny eksperyment Justina Trudeau – dlaczego się nie udał? Kanada pod rządami Trudeau stała się laboratorium wielokulturowości i otwartości. Przyjęcie setek tysięcy migrantów, w tym Syryjczyków i Ukraińców, oraz ambitna polityka klimatyczna zderzyły się jednak z rosnącą inflacją, drożyzną i pogłębiającym się poczuciem braku bezpieczeństwa wśród Kanadyjczyków. – Kanada to kraj bez silnej tożsamości, w którym napięcia między wizją a rzeczywistością są coraz wyraźniejsze – komentuje Bielecki. Obecna sytuacja w Kanadzie wskazuje na możliwość politycznego zwrotu. Pierre Poilievre, lider konserwatystów, stawia na radykalne zmiany: wzrost wydobycia surowców, zaostrzenie polityki migracyjnej i większą integrację imigrantów z anglosaską kulturą. Czy Kanada stanie się bardziej konserwatywna, a liberalne wartości Trudeau odejdą w niepamięć? Liberalizm przegrywa na całym Zachodzie Upadek Justina Trudeau to także sygnał zmian na całym Zachodzie. – Kanada, symbol otwartości i globalizacji, pokazała, że ludzi bardziej interesuje codzienny poziom życia niż idealistyczne wizje – ocenia Bielecki. Podobne trendy widać w USA, gdzie Donald Trump wraca na polityczną scenę, oraz w Europie, gdzie populistyczne ruchy rosną w siłę. Jak zauważa Bielecki, decyzja Trudeau zbiegła się z powrotem Donalda Trumpa do władzy. – To symboliczne zwycięstwo Trumpa, który jeszcze przed swoją inauguracją pokazał, jak skutecznie podważać idee liberalizmu – dodaje. Czy koniec ery Trudeau to ostateczny cios dla liberalizmu? Czy Kanada poradzi sobie z nowymi wyzwaniami? I co ta zmiana oznacza dla reszty świata? Posłuchaj, aby dowiedzieć się więcej o politycznych zawirowaniach za oceanem.

Justin Trudeau, symbol liberalizmu ostatniej dekady, rezygnuje z funkcji premiera Kanady. To koniec pewnej ery, a może nawet upadek szerszej wizji liberalnego świata. Michał Płociński wraz z Jędrzejem Bieleckim analizują przyczyny tej rezygnacji, jej symboliczne znaczenie oraz przyszłość Kanady na tle zmian w globalnej polityce.

Po niemal dekadzie u władzy Justin Trudeau ogłasza swoją rezygnację. Powody? Gwałtowne spadki poparcia, wewnętrzne naciski koalicyjnych partnerów oraz symboliczne upokorzenie podczas spotkania z Donaldem Trumpem, który publicznie określił Kanadę „51. stanem USA”. – Trudeau chciał ratować Kanadę przed wojną handlową z Trumpem, ale jego liberalne ideały przegrały z rzeczywistością – zauważa Jędrzej Bielecki, dziennikarz działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”.

Liberalny eksperyment Justina Trudeau – dlaczego się nie udał?

Kanada pod rządami Trudeau stała się laboratorium wielokulturowości i otwartości. Przyjęcie setek tysięcy migrantów, w tym Syryjczyków i Ukraińców, oraz ambitna polityka klimatyczna zderzyły się jednak z rosnącą inflacją, drożyzną i pogłębiającym się poczuciem braku bezpieczeństwa wśród Kanadyjczyków. – Kanada to kraj bez silnej tożsamości, w którym napięcia między wizją a rzeczywistością są coraz wyraźniejsze – komentuje Bielecki.

Obecna sytuacja w Kanadzie wskazuje na możliwość politycznego zwrotu. Pierre Poilievre, lider konserwatystów, stawia na radykalne zmiany: wzrost wydobycia surowców, zaostrzenie polityki migracyjnej i większą integrację imigrantów z anglosaską kulturą. Czy Kanada stanie się bardziej konserwatywna, a liberalne wartości Trudeau odejdą w niepamięć?

Liberalizm przegrywa na całym Zachodzie

Upadek Justina Trudeau to także sygnał zmian na całym Zachodzie. – Kanada, symbol otwartości i globalizacji, pokazała, że ludzi bardziej interesuje codzienny poziom życia niż idealistyczne wizje – ocenia Bielecki. Podobne trendy widać w USA, gdzie Donald Trump wraca na polityczną scenę, oraz w Europie, gdzie populistyczne ruchy rosną w siłę.

Jak zauważa Bielecki, decyzja Trudeau zbiegła się z powrotem Donalda Trumpa do władzy. – To symboliczne zwycięstwo Trumpa, który jeszcze przed swoją inauguracją pokazał, jak skutecznie podważać idee liberalizmu – dodaje.

Czy koniec ery Trudeau to ostateczny cios dla liberalizmu? Czy Kanada poradzi sobie z nowymi wyzwaniami? I co ta zmiana oznacza dla reszty świata? Posłuchaj, aby dowiedzieć się więcej o politycznych zawirowaniach za oceanem.

Polacy marnują tony żywności. Jak mądrze przygotować święta?
2024-12-19 17:00:00

Święta Bożego Narodzenia to czas obfitości, ale także wyzwanie związane z marnowaniem jedzenia. Statystyczne polskie gospodarstwo domowe wyrzuca rocznie produkty o wartości 4-5 tysięcy złotych? W tym odcinku podcastu "Rzecz w tym" Marzena Tabor - Olszewska rozmawia z Norbertem Konarzewskim, dyrektorem Biura Federacji Polskich Banków Żywności, o tym, jak lepiej planować świąteczne zakupy, co zrobić z nadmiarem jedzenia i jakie działania systemowe mogą pomóc ograniczyć ten problem. Norbert Konarzewski wyjaśnia, że Banki Żywności zajmują się ratowaniem produktów spożywczych o krótkim terminie ważności, które trafiają do potrzebujących. W Polsce działa 31 takich banków, współpracujących z ponad 3 tysiącami organizacji. - Naszym celem jest ograniczenie marnowania żywności, zwłaszcza w gospodarstwach domowych, które odpowiadają za 60 proc. strat – podkreśla gość. Marnowanie jedzenia – smutne statystyki Święta to czas, gdy marnujemy najwięcej. Jak wynika z raportu, ponad 17% Polaków przyznaje się do wyrzucania jedzenia, a w skali roku marnujemy 3 miliony ton żywności. Najczęściej w koszu lądują sałatki, pieczywo i wędliny. - To ogromna strata, zarówno finansowa, jak i ekologiczna – mówi Norbert Konarzewski. Główne przyczyny to brak planowania, zbyt duże zakupy oraz niewłaściwe przechowywanie żywności. - Często też nakładamy sobie za duże porcje albo kupujemy na zapas, co kończy się wyrzucaniem produktów – zauważa Konarzewski. Problem nasila się w święta, gdy nadmiar jedzenia wynika z chęci stworzenia wystawnego stołu. Jak ograniczyć marnowanie w święta? Ekspert wskazuje na proste sposoby, które każdy z nas może stosować: planowanie posiłków, tworzenie list zakupów oraz lepsze przechowywanie żywności. - Nie musimy od razu wykładać wszystkich potraw na stół. Wystarczy podać mniejsze porcje, a resztę przechowywać w lodówce – radzi Konarzewski. Ważna jest również wiedza o terminach ważności produktów – „należy spożyć do” jest bardziej rygorystyczne niż „najlepiej spożyć przed”. Kreatywność w kuchni Jednym z kluczowych zaleceń jest gotowanie w duchu zero waste. Z pozostałości świątecznych można przygotować nowe dania. - Internet pełen jest inspiracji, jak wykorzystać resztki, by nic się nie zmarnowało – zachęca dyrektor. Jeśli zostaje nam jedzenie, warto się nim podzielić. Gość podpowiada: „Możemy obdarować naszych gości jedzeniem albo zanieść je do jadłodzielni. Ważne jednak, by produkty były odpowiednio przechowywane i opisane”. Ekologiczny koszt marnowania Produkcja żywności wiąże się z ogromnym zużyciem wody i energii. Każdy wyrzucony produkt to także emisja CO₂. - Musimy pamiętać, że za każdą kromką chleba stoją hektary wyciętych lasów i miliony litrów wody – podkreśla Konarzewski. Działania systemowe Federacja Polskich Banków Żywności wspiera zmiany prawne, takie jak ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Choć sieci handlowe odpowiadają za niewielki procent strat, wprowadzenie regulacji przyniosło już pewne efekty. - Niezbędna jest jednak współpraca na każdym etapie – od producentów po konsumentów – dodaje ekspert. Jak podsumowuje Marzena Tabor - Olszewska: - Kupujmy tylko tyle, ile potrzebujemy, dzielmy się nadmiarem, a przy każdej decyzji zakupowej pamiętajmy o kosztach ekologicznych. Święta to czas radości, ale też odpowiedzialności – wobec naszej planety i innych ludzi. Posłuchaj całego odcinka, by dowiedzieć się więcej o tym, jak przygotować świadome i niemarnotrawne święta. Wszystkiego, niezmarnowanego! Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Święta Bożego Narodzenia to czas obfitości, ale także wyzwanie związane z marnowaniem jedzenia. Statystyczne polskie gospodarstwo domowe wyrzuca rocznie produkty o wartości 4-5 tysięcy złotych? W tym odcinku podcastu "Rzecz w tym" Marzena Tabor - Olszewska rozmawia z Norbertem Konarzewskim, dyrektorem Biura Federacji Polskich Banków Żywności, o tym, jak lepiej planować świąteczne zakupy, co zrobić z nadmiarem jedzenia i jakie działania systemowe mogą pomóc ograniczyć ten problem. Norbert Konarzewski wyjaśnia, że Banki Żywności zajmują się ratowaniem produktów spożywczych o krótkim terminie ważności, które trafiają do potrzebujących. W Polsce działa 31 takich banków, współpracujących z ponad 3 tysiącami organizacji. - Naszym celem jest ograniczenie marnowania żywności, zwłaszcza w gospodarstwach domowych, które odpowiadają za 60 proc. strat – podkreśla gość. Marnowanie jedzenia – smutne statystyki Święta to czas, gdy marnujemy najwięcej. Jak wynika z raportu, ponad 17% Polaków przyznaje się do wyrzucania jedzenia, a w skali roku marnujemy 3 miliony ton żywności. Najczęściej w koszu lądują sałatki, pieczywo i wędliny. - To ogromna strata, zarówno finansowa, jak i ekologiczna – mówi Norbert Konarzewski. Główne przyczyny to brak planowania, zbyt duże zakupy oraz niewłaściwe przechowywanie żywności. - Często też nakładamy sobie za duże porcje albo kupujemy na zapas, co kończy się wyrzucaniem produktów – zauważa Konarzewski. Problem nasila się w święta, gdy nadmiar jedzenia wynika z chęci stworzenia wystawnego stołu. Jak ograniczyć marnowanie w święta? Ekspert wskazuje na proste sposoby, które każdy z nas może stosować: planowanie posiłków, tworzenie list zakupów oraz lepsze przechowywanie żywności. - Nie musimy od razu wykładać wszystkich potraw na stół. Wystarczy podać mniejsze porcje, a resztę przechowywać w lodówce – radzi Konarzewski. Ważna jest również wiedza o terminach ważności produktów – „należy spożyć do” jest bardziej rygorystyczne niż „najlepiej spożyć przed”. Kreatywność w kuchni Jednym z kluczowych zaleceń jest gotowanie w duchu zero waste. Z pozostałości świątecznych można przygotować nowe dania. - Internet pełen jest inspiracji, jak wykorzystać resztki, by nic się nie zmarnowało – zachęca dyrektor. Jeśli zostaje nam jedzenie, warto się nim podzielić. Gość podpowiada: „Możemy obdarować naszych gości jedzeniem albo zanieść je do jadłodzielni. Ważne jednak, by produkty były odpowiednio przechowywane i opisane”. Ekologiczny koszt marnowania Produkcja żywności wiąże się z ogromnym zużyciem wody i energii. Każdy wyrzucony produkt to także emisja CO₂. - Musimy pamiętać, że za każdą kromką chleba stoją hektary wyciętych lasów i miliony litrów wody – podkreśla Konarzewski. Działania systemowe Federacja Polskich Banków Żywności wspiera zmiany prawne, takie jak ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Choć sieci handlowe odpowiadają za niewielki procent strat, wprowadzenie regulacji przyniosło już pewne efekty. - Niezbędna jest jednak współpraca na każdym etapie – od producentów po konsumentów – dodaje ekspert. Jak podsumowuje Marzena Tabor - Olszewska: - Kupujmy tylko tyle, ile potrzebujemy, dzielmy się nadmiarem, a przy każdej decyzji zakupowej pamiętajmy o kosztach ekologicznych. Święta to czas radości, ale też odpowiedzialności – wobec naszej planety i innych ludzi. Posłuchaj całego odcinka, by dowiedzieć się więcej o tym, jak przygotować świadome i niemarnotrawne święta. Wszystkiego, niezmarnowanego! Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Kampania maślana na święta
2024-12-18 17:00:00

Masło przekroczyło granicę 10 zł za kostkę, wywołując reakcje na rynku, w rządzie i w społeczeństwie. Dlaczego jego cena stała się symbolem problemów ekonomicznych? Czy masło to już towar luksusowy? Maślanej historii, która przenika politykę, memy i codzienne życie Polaków, przygląda się gość podcastu „Rzecz w tym”. Skąd się wziął problem z masłem? - Stąd, że idą święta – mówiła w podcaście „Rzecz w tym” Aleksandra Ptak-Iglewska, dziennikarka działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”. Masło odgrywa szczególną rolę w polskich tradycjach kulinarnych, zwłaszcza w okresach świątecznych. Ale nie tylko. - Ewidentnie masło stało się towarem luksusowym – ironizowała Ptak Iglewska. Jednak – ono może być postrzegane jako towar luksusowy, a jednak w tym roku za średnią pensję można kupić 721 kostek masła – o 150 więcej niż nawet dwa lata temu, choć jego ceny faktycznie rosły. Skąd ta „maślana panika”? Ale przecież to nie pierwszy raz, gdy cena kostki, czy jak żartują niektórzy sztabki, masła przekroczyła 10 złotych. - Nie można ubezpieczyć lodówki, ale lodówkę z zawartością masła można już ubezpieczyć – ironizowała dziennikarka.- Masło stało się przedmiotem debat politycznych – zauważyła bohaterka środowego wydania podcastu „Rzecz w tym”. Bo sprawa dotyka bezpośrednio portfeli Polaków. Ptak-Iglewska podkreśliła niestabilność cen na rynku rolnym. To, co dziś obserwujemy na półkach sklepowych, to skutek wielu czynników: globalnych zmian w produkcji, inflacji i decyzji politycznych. Polityczny teatr na maśle? I przedstawiła argumentację, z której wynika, że sprawa ma charakter polityczny. Rząd zdecydował o sprzedaży tysiąca ton masła. - Czy to jest dużo czy mało? No to to jest kropla masła w morzu mleka, bo miesięczna produkcja masła w Polsce to są 20-22 tysiące ton, czyli to jest 1/22 miesięcznej produkcji – mówiła dziennikarka przekonując, że że taka skala ingerencji rynkowej nie będzie miała wpływu na ceny tego produktu. - Ekspert, do którego wyczucia rynku naprawdę mam zaufanie, mówi, że prawdopodobnie to masło po prostu zostanie wywiezione szybko na rynki, gdzie to jest jeszcze droższe, czyli Niemcy, Holandia, bo tam będzie większy zarobek. W dodatku data ważności masła, które sprzeda Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych upływa już za pół roku, jak wynika ze szczegółowego opisu oferty – masło ma dwa lata przydatności, ale w magazynach może być przechowywane jedynie półtora roku. Czyżby więc rząd chciał zarobić kilka punktów poparcia pokazując, że interweniuje, a i tak musiał sprzedać mrożone masło z magazynów, bo zostało wyprodukowane półtora roku temu i trzeba było je sprzedać? Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Masło przekroczyło granicę 10 zł za kostkę, wywołując reakcje na rynku, w rządzie i w społeczeństwie. Dlaczego jego cena stała się symbolem problemów ekonomicznych? Czy masło to już towar luksusowy? Maślanej historii, która przenika politykę, memy i codzienne życie Polaków, przygląda się gość podcastu „Rzecz w tym”. Skąd się wziął problem z masłem? - Stąd, że idą święta – mówiła w podcaście „Rzecz w tym” Aleksandra Ptak-Iglewska, dziennikarka działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”. Masło odgrywa szczególną rolę w polskich tradycjach kulinarnych, zwłaszcza w okresach świątecznych. Ale nie tylko. - Ewidentnie masło stało się towarem luksusowym – ironizowała Ptak Iglewska. Jednak – ono może być postrzegane jako towar luksusowy, a jednak w tym roku za średnią pensję można kupić 721 kostek masła – o 150 więcej niż nawet dwa lata temu, choć jego ceny faktycznie rosły. Skąd ta „maślana panika”? Ale przecież to nie pierwszy raz, gdy cena kostki, czy jak żartują niektórzy sztabki, masła przekroczyła 10 złotych. - Nie można ubezpieczyć lodówki, ale lodówkę z zawartością masła można już ubezpieczyć – ironizowała dziennikarka.- Masło stało się przedmiotem debat politycznych – zauważyła bohaterka środowego wydania podcastu „Rzecz w tym”. Bo sprawa dotyka bezpośrednio portfeli Polaków. Ptak-Iglewska podkreśliła niestabilność cen na rynku rolnym. To, co dziś obserwujemy na półkach sklepowych, to skutek wielu czynników: globalnych zmian w produkcji, inflacji i decyzji politycznych. Polityczny teatr na maśle? I przedstawiła argumentację, z której wynika, że sprawa ma charakter polityczny. Rząd zdecydował o sprzedaży tysiąca ton masła. - Czy to jest dużo czy mało? No to to jest kropla masła w morzu mleka, bo miesięczna produkcja masła w Polsce to są 20-22 tysiące ton, czyli to jest 1/22 miesięcznej produkcji – mówiła dziennikarka przekonując, że że taka skala ingerencji rynkowej nie będzie miała wpływu na ceny tego produktu. - Ekspert, do którego wyczucia rynku naprawdę mam zaufanie, mówi, że prawdopodobnie to masło po prostu zostanie wywiezione szybko na rynki, gdzie to jest jeszcze droższe, czyli Niemcy, Holandia, bo tam będzie większy zarobek. W dodatku data ważności masła, które sprzeda Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych upływa już za pół roku, jak wynika ze szczegółowego opisu oferty – masło ma dwa lata przydatności, ale w magazynach może być przechowywane jedynie półtora roku. Czyżby więc rząd chciał zarobić kilka punktów poparcia pokazując, że interweniuje, a i tak musiał sprzedać mrożone masło z magazynów, bo zostało wyprodukowane półtora roku temu i trzeba było je sprzedać? Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Anas Adi: Syria będzie krajem demokratycznym i tolerancyjnym
2024-12-17 17:16:43

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Anasem Adim, syryjskim przedsiębiorcą i wieloletnim mieszkańcem Polski. Historia Syrii, brutalność rządów Asada oraz marzenia o wolności i demokracji – to główne tematy tej rozmowy. Jak wygląda życie Syryjczyków po dekadach wojny domowej? Czy Syria ma szansę na pokojową i demokratyczną przyszłość? Droga do Polski i wspomnienia z Hamy Anas Adi opowiada o swojej drodze do Polski oraz o bolesnych wspomnieniach z rodzinnej Hamy, gdzie w 1982 roku był świadkiem brutalnej masakry dokonanej przez reżim Baszara Asada. „Byłem nastolatkiem, gdy miasto zostało zbombardowane. To była rzeź – 40 tysięcy ludzi straciło życie” – wspomina. Propaganda reżimu i prawdziwe oblicze wojny Rozmówca podkreśla, że wojna w Syrii nie zaczęła się od terroryzmu, ale od pokojowych protestów tłumionych brutalnie przez rząd. „Cała propaganda reżimu mówiła o walce z terroryzmem. To była bzdura. Ludzie chcieli godności i demokracji” – mówi Adi, wskazując na manipulacje Asada i jego służb specjalnych. Nadzieja na demokratyczną Syrię Anas Adi wierzy, że Syryjczycy nie pozwolą na nową formę dyktatury, niezależnie od tego, czy byłaby religijna, czy polityczna. „Syryjczycy dojrzeli. Po 54 latach dyktatury nie zgodzą się na żadną inną formę tyranii” – podkreśla. Rola Rosji i międzynarodowe interesy Adi krytykuje postawę Rosji, która wsparła reżim Asada, doprowadzając do dalszej eskalacji konfliktu. „Rosja zrobiła ogromny błąd, stawiając na Assada. Syryjski naród tego nie zapomni” – mówi. Przyszłość Syrii w oczach emigrantów Czy Syria ma szansę na odbudowę? Adi wyraża nadzieję na przyszłość: „Marzę o Syrii otwartej i tolerancyjnej, gdzie prawo będzie respektowane, a ludzie będą mogli żyć w pokoju”. Jego wizja to kraj, który odbudowuje się na fundamentach demokracji i współpracy wszystkich grup społecznych.

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Anasem Adim, syryjskim przedsiębiorcą i wieloletnim mieszkańcem Polski. Historia Syrii, brutalność rządów Asada oraz marzenia o wolności i demokracji – to główne tematy tej rozmowy. Jak wygląda życie Syryjczyków po dekadach wojny domowej? Czy Syria ma szansę na pokojową i demokratyczną przyszłość?

Droga do Polski i wspomnienia z Hamy

Anas Adi opowiada o swojej drodze do Polski oraz o bolesnych wspomnieniach z rodzinnej Hamy, gdzie w 1982 roku był świadkiem brutalnej masakry dokonanej przez reżim Baszara Asada. „Byłem nastolatkiem, gdy miasto zostało zbombardowane. To była rzeź – 40 tysięcy ludzi straciło życie” – wspomina.

Propaganda reżimu i prawdziwe oblicze wojny

Rozmówca podkreśla, że wojna w Syrii nie zaczęła się od terroryzmu, ale od pokojowych protestów tłumionych brutalnie przez rząd. „Cała propaganda reżimu mówiła o walce z terroryzmem. To była bzdura. Ludzie chcieli godności i demokracji” – mówi Adi, wskazując na manipulacje Asada i jego służb specjalnych.

Nadzieja na demokratyczną Syrię

Anas Adi wierzy, że Syryjczycy nie pozwolą na nową formę dyktatury, niezależnie od tego, czy byłaby religijna, czy polityczna. „Syryjczycy dojrzeli. Po 54 latach dyktatury nie zgodzą się na żadną inną formę tyranii” – podkreśla.

Rola Rosji i międzynarodowe interesy

Adi krytykuje postawę Rosji, która wsparła reżim Asada, doprowadzając do dalszej eskalacji konfliktu. „Rosja zrobiła ogromny błąd, stawiając na Assada. Syryjski naród tego nie zapomni” – mówi.

Przyszłość Syrii w oczach emigrantów

Czy Syria ma szansę na odbudowę? Adi wyraża nadzieję na przyszłość: „Marzę o Syrii otwartej i tolerancyjnej, gdzie prawo będzie respektowane, a ludzie będą mogli żyć w pokoju”. Jego wizja to kraj, który odbudowuje się na fundamentach demokracji i współpracy wszystkich grup społecznych.

Andrzej Duda w MKOl – ambicja czy misja?
2024-12-16 17:00:00

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z Kamilem Kołsutem, szefem działu sportowego Rzeczpospolitej, o kontrowersjach i kulisach rekomendacji Andrzeja Dudy jako kandydata na członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Czy była głowa państwa ma wystarczające kompetencje, aby reprezentować Polskę w MKOl, i jakie ambicje stoją za tą decyzją? Nominacja Andrzeja Dudy – kontrowersje i reakcje Polski Komitet Olimpijski zaproponował Andrzeja Dudę jako kandydata do MKOl. Decyzja ta wzbudziła emocje, szczególnie w środowisku sportowym. Jak przypomina Kamil Kołsut: - Członek MKOl reprezentuje ruch olimpijski, a nie swój kraj - co stawia pytania o doświadczenie byłego prezydenta w tej dziedzinie. Sportowiec czy polityk – kto lepiej pasuje do MKOl? Gość podcastu zauważa, że do MKOl należą zarówno politycy, jak i sportowcy. Wśród członków są np. była prezydent Chorwacji czy Emir Kataru. Jednak w opinii Kamila Kołsuta, w przypadku Andrzeja Dudy: - Do tej pory nie zdradził się z wielką wiedzą o sporcie i olimpizmie. Poza tym, że przyznawał ordery”. Marzena Tabor-Olszewska pytała o motywacje Andrzeja Dudy: czy to ambicja, czy chęć aktywności po prezydenturze? Kamil Kołsut odpowiada: - To przede wszystkim okazja do zaspokojenia ambicji i zagospodarowania siebie. Raczej nie sądzę, żeby była to chęć zmieniania świata olimpijskiego”. Maja Włoszczowska a przyszłość polskiej reprezentacji w MKOl Obecnie Polskę w MKOl reprezentuje Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska, która pełni funkcję wiceszefowej komisji zawodniczej. Jej kadencja kończy się w 2028 roku, a nominacja Andrzeja Dudy mogłaby zamknąć jej drogę do dalszej działalności w MKOl jako członka niezależnego. Choć prezes PKOl Radosław Piesiewicz mówi o pilnej potrzebie zatwierdzenia kandydatury, Kamil Kołsut wyjaśnia: - MKOl w przyszłym roku nie będzie wybierał nowych członków. Najwcześniej może się to wydarzyć w 2026 roku”. Czy kandydatura byłego prezydenta okaże się dla Polski korzystna? W podsumowaniu Kamil Kołsut podkreśla, że w Polsce mamy wielu wybitnych sportowców, którzy mogliby lepiej odnaleźć się w tej roli: „Osobiście wolałbym, aby taką funkcję pełnił były sportowiec, znający języki i zorientowany w strukturach międzynarodowych”. Zapraszamy do słuchania podcastu „Rzecz w tym” na stronie Rzeczpospolitej oraz w serwisach streamingowych. Dowiedz się więcej o sporcie, polityce i ich wzajemnych wpływach. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z Kamilem Kołsutem, szefem działu sportowego Rzeczpospolitej, o kontrowersjach i kulisach rekomendacji Andrzeja Dudy jako kandydata na członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Czy była głowa państwa ma wystarczające kompetencje, aby reprezentować Polskę w MKOl, i jakie ambicje stoją za tą decyzją? Nominacja Andrzeja Dudy – kontrowersje i reakcje Polski Komitet Olimpijski zaproponował Andrzeja Dudę jako kandydata do MKOl. Decyzja ta wzbudziła emocje, szczególnie w środowisku sportowym. Jak przypomina Kamil Kołsut: - Członek MKOl reprezentuje ruch olimpijski, a nie swój kraj - co stawia pytania o doświadczenie byłego prezydenta w tej dziedzinie. Sportowiec czy polityk – kto lepiej pasuje do MKOl? Gość podcastu zauważa, że do MKOl należą zarówno politycy, jak i sportowcy. Wśród członków są np. była prezydent Chorwacji czy Emir Kataru. Jednak w opinii Kamila Kołsuta, w przypadku Andrzeja Dudy: - Do tej pory nie zdradził się z wielką wiedzą o sporcie i olimpizmie. Poza tym, że przyznawał ordery”. Marzena Tabor-Olszewska pytała o motywacje Andrzeja Dudy: czy to ambicja, czy chęć aktywności po prezydenturze? Kamil Kołsut odpowiada: - To przede wszystkim okazja do zaspokojenia ambicji i zagospodarowania siebie. Raczej nie sądzę, żeby była to chęć zmieniania świata olimpijskiego”. Maja Włoszczowska a przyszłość polskiej reprezentacji w MKOl Obecnie Polskę w MKOl reprezentuje Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska, która pełni funkcję wiceszefowej komisji zawodniczej. Jej kadencja kończy się w 2028 roku, a nominacja Andrzeja Dudy mogłaby zamknąć jej drogę do dalszej działalności w MKOl jako członka niezależnego. Choć prezes PKOl Radosław Piesiewicz mówi o pilnej potrzebie zatwierdzenia kandydatury, Kamil Kołsut wyjaśnia: - MKOl w przyszłym roku nie będzie wybierał nowych członków. Najwcześniej może się to wydarzyć w 2026 roku”. Czy kandydatura byłego prezydenta okaże się dla Polski korzystna? W podsumowaniu Kamil Kołsut podkreśla, że w Polsce mamy wielu wybitnych sportowców, którzy mogliby lepiej odnaleźć się w tej roli: „Osobiście wolałbym, aby taką funkcję pełnił były sportowiec, znający języki i zorientowany w strukturach międzynarodowych”. Zapraszamy do słuchania podcastu „Rzecz w tym” na stronie Rzeczpospolitej oraz w serwisach streamingowych. Dowiedz się więcej o sporcie, polityce i ich wzajemnych wpływach. Więcej na stronie: rp.pl Twitterze: twitter.com/rzeczpospolita Facebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolita Linkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie