Wczoraj pewien chłopak przywiózł mi do domu warzywa, które wspólnie z rodziną uprawia na polu. Kiedy otworzyłam mu drzwi poczułam energię miłości, oddania, pasji, troski względem tego, co robi.
Delikatność z jaką podawał mi sałatę, czy pomidory sprawiła, że poczułam, że to jest coś innego, coś głębszego niż kupowanie warzyw z bezosobowego sklepu, który wszędzie wygląda tak samo.
Bo ten człowiek tą sałatę i te pomidory wyrywał z ziemi, z której wyrosły. Dał im swój czas, swoją pracę, swoją uwagę i wyrosły pięknie.
Niczym nie przypominały tych idealnych, bez skaz leżących na półkach supermarketu.
Miały swoje rany, swoje zadrapania, grudki ziemi, czasem dziwne, odjechane kształty.
Ale właśnie to miało swój urok, bo one były jakieś. I od razu poczułam ich aromat, ich radość z tego, że trafiły do domu kogoś, kto na nie czekał, kto się na nie cieszył.
I to są niby tylko warzywa... ale ich symbolika, energia przypominają mi człowieka.
Tego nieidealnego, ze swoimi zadrapaniami, ranami, nabytymi przez lata doświadczeń, które zebrał.
Nie tego sztucznego, bez emocji, wypucowanego z toną makijażu, że aż twarzy nie widać i z pustym spojrzeniem i nałożonym uśmiechem, który nie ma nic wspólnego z autentyczną radością.
I ten chłopak, który przywiózł mi warzywa był właśnie taki nieidealny, ale idealny w prostocie swoich gestów i słów, bo było czuć, że robił to z serca.
I to się zupełnie inaczej odbiera, od takiego człowieka chce się przyjmować, bo od niego czuć pasję i miłość. Nasze spotkanie trwało zaledwie minutę, lecz jakże cenna to była chwila.
Kiedy człowiek wyłamuje się z mechanicznego systemu życia, to zaczyna zauważać właśnie takie rzeczy. Zaczynają go cieszyć czynności, na które kiedyś nie zwracał prawie żadnej uwagi i stopniowo wprowadza wtedy już inną energię do swojego życia.
Dostrzega, że ma ono znaczenie i składa się z przeżytych chwil i nabywanych po drodze doświadczeń.
I to, co kiedyś było czymś zwykłym i mało znaczącym nabiera już innego kontekstu. Jak ciepła herbata wypita po długiej wędrówce w mroźny dzień, bo wtedy zaczynamy ją doceniać, bo ma dla nas już inną wartość- większą i głębszą.
Człowiek zaczyna odczuwać rytm życia, uczyć się dostrzegać drobiazgi i czerpać z nich autentyczną radość. Jak z codziennego spaceru po lesie, jak z regularnych ćwiczeń kręgosłupa, by lepiej mu służył.
W prostocie jest siła, jest moc. Ona wyostrza nasze zmysły, bo pokazuje różnorodność. Jak te warzywa, każde w innym kształcie. Jak człowiek, każdy inny w swej indywidualności.
I ja już wiem, że będę kupować warzywa u tego człowieka, bo otrzymałam coś, czego nie dostanę nigdzie indziej. OSOBOWOŚĆ, ENERGIĘ MIŁOŚCI, PASJI I ODDANIA WOBEC TEGO, CO SIĘ ROBI.
Dlatego szukam muzyki, która opowiada, nauczycieli, którzy doświadczyli i ludzi, którzy kochali.
Jest to odcinek podkastu:
Autentyczność w pasji
Izabela Mrozińska Art zapraszam na rozmowy i refleksje o byciu autentycznym w pasji.