Posłuchałam dzisiaj piosenki Margaret i Stanislavva pt. "Introwersje".
No i zalała mnie fala myśli, uczuć i skojarzeń a jak ona do mnie przychodzi, to siadam i piszę, to siadam i tworzę, bo tym jest kreacja.
Oglądałam w nocy film pt. "Jim i Andy", w którym Jim Carrey opowiada jak przeniknęła go energia Andy'ego Kaufmana, którego zagrał w filmie pt. "Człowiek z Księżyca". Jak przestał być Jimem a stał się Andym i nie potrafił wyjść z tej roli. Nie chciał, bo tak naprawdę nie chciał być Jimem.
Carrey opowiedział też o ważnej rzeczy. O swoim ojcu, który był w Kanadzie znakomitym saksofonistą, lecz w Stanach zaczął się bać żyć własnym powołaniem, bo bał się że nie utrzyma rodziny, bo przecież w USA trzeba być kimś wybitnym a jak on- Kanadyjczyk może być wybitny!?
Kiedy ojciec Jima miał 51 lat, to stracił pracę i się załamał. Stał się zgorzkniały, bo uświadomił sobie, że tak się starał zapewnić byt rodzinie, wykonywał przecież normalną pracę księgowego. Nie gonił za marzeniami bycia muzykiem a jednak poniósł porażkę.
Carrey mówi, że odniesienie porażki robiąc rzecz, którą się kocha, nie jest takie trudne do uniesienia, lecz doznając porażki robiąc coś czego się nienawidzi jest prawdziwym ludzkim dramatem, który niszczy człowieka.
Słuchając piosenki "Introwersje" nasunęły mi się myśli jak bardzo my- ludzie boimy się pokazania własnej osobowości, własnej kreacji.
Jak mamy w sobie wbudowany system wierzeń i przekonań, że żeby być sobą, to najpierw musimy odnieść sukces robiąc rzeczy wbrew sobie.
Jak bardzo świat jest nasycony takim gównianym myśleniem, że wartość i przekaz się nie sprzedają.
A sprzedaje się jakiś wyhodowany w laboratorium muzycznym, czy to filmowym- produkt.
Jak człowiek zapomina i nie wierzy we własną magiczność i głos własnego serca, które go prowadzi. Wierzy i ufa specom od marketingu i promocji, którzy lecą na schematach, na statystykach, na chłodnej logice bez uczuć i emocji.
Jak marzycieli, pasjonatów i idealistów uważa się w świecie za wariatów, a to przecież oni najbardziej zmienili ten świat: Jobs, Churchill, Tesla, Joganada, Einstein, Freud i wielu, wielu innych.
Czy teraz ktoś uznaje ich za wariatów?
A przecież, kiedy oni żyli, to tak właśnie ich traktowano, jak świrów, odmieńców.
A dzisiaj to wizjonerzy, którzy popchnęli świat do przodu. Zrealizowali swoją wewnętrzną misję. Pozwolili wydobyć się własnej kreacji na zewnątrz.
Jest to odcinek podkastu:
Autentyczność w pasji
Izabela Mrozińska Art zapraszam na rozmowy i refleksje o byciu autentycznym w pasji.