Lata siedemdziesiąte, to czas, gdy Polska leczyła jeszcze rany powojenne. Wiele z budynków nadal było w odbudowie, życie toczyło się w nowym tempie, zupełnie innym. Dziś przeniesiemy się do wydarzeń z Poznania, którymi w 1975 roku żyła cała Polska. 14 Kwietnia 1975 roku, wcale nie zapowiadał się na szczególny dzień. Nic nie zapowiadało nadchodzących wydarzeń, tego, że dla jednej rodziny ten dzień stanie się początkiem koszmaru, który trwa do dziś. Dziewięcioletnia Beata Radke miała udać się na lekcje religii do pobliskiej salki katechetycznej przy ul. Pięknej, do domu miała wrócić po godzinie 10, a następnie udać się do szkoły na drugą zmianę lekcyjną. Tego dnia nikt nie miał możliwości, aby odprowadzić dziewczynkę na zajęcia. Matka dziewczynki miała już wcześniej umówioną wizytę u lekarza, której nie mogła przełożyć. Pan Radke był w pracy – zwykle w takiej sytuacji dziewięciolatkę odprowadzała starsza siostra. Niestety, pogrążona w chorobie nie była w stanie tego zrobić. Dlatego uznano, że Beata jest na tyle duża, aby mogła sama wyruszyć pieszo w kierunku ul. Pięknej. Do pokonania miała jedynie osiemset metrów. Nikt nie spodziewał się, że te kilkaset metrów - może mieć tak ogromne znaczenie w ich życiu. Niestety, na religię, ani na późniejsze zajęcia już nie dotarła, a ślad po Niej zaginął.
Jest to odcinek podkastu:
Wyjaśnić Niewyjaśnione
Kryminalne zagadki
Kryminalne