Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn
Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny
Społeczeństwo i Kultura
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930
Było. Minęło. #206
2022-12-22 19:50:49
pożegnanie z przeszłością …
nie dotyczy już tylko roku.I nie dotyczy jakiejś konkretnej przeszłości. Nadeszła pora pożegnania porządku naszego świata. Bardzo konkretnego.
Poza tym - żyjemy w nieporządku już od dłuższego czasu. Czas pożegnać wszelką przeszłość. No już…. niech znikają spokojnie sentymenty historyczne i myślenie, że hen… kiedyś tam, za króla Ćwieczka, albo za Piłsudskiego, albo za Gierka to było dobrze. Kobiety ładne były. Jedzenie smaczne. Sprawiedliwość jakaś lepsza. Dobrobyt jakiś łatwiejszy (vide "Filandia" ,wiersz klasyka, Marcin Świetlicki. )
Było jak było i żeby to pożegnanie nie trafiło w idylliczny sen o przeszłości, przekazany nam przez ukochanych dziadków próbujących wskrzesić swoją młodość; albo przez pierwsze poruszające filmy, pozostające pod skórą na dłużej…. cofnijmy się w czasie. Nagrywam ten odcinek w Białegostoku, zatem tutaj się cofam.
W tym mieście w roku 1935…. codzienna prasa donosiła że…
…….. XXXX
były kłopoty… były wyzwania - wszystko już było. żegnam tamten świat. te emocje, schematy działań, niespokojne, codzienność, było, minęło było minęło od teraz każdy nowy dzień jest jak nowy rok i tworzę nowe dni z nowych, nieużywanych wątków, fabuł, powiązań, nici danych, uczuć. co chcesz pożegnać/ cokolwiek to jest, zrób to teraz.
**** Ps. pożegania są wyczerpujące, więc mocną czarna kawę możne autorka postawic. Pod linkiem https://buycoffee.to/dziennikzmian
. Dzięki. *** muzyka - https://musopen.org
Mecze, Aztekowie i iluzjoland. #205
2022-12-15 14:11:52
Mecze, Aztekowie i iluzjoland.
już pierwsze mecze piłki - mniej więcej – nożnej nie były czystą rozrywką. To większy temat był i nie chodziło tylko o ustawione rozgrywki i wielkie pieniądze (czy inny zamiennik walutowy). Dla Majów gra w piłkę była sprawą śmierci i życia. W tej kolejności. W okresie klasycznym, kiedy liczne miasta-państwa bezustannie toczyły ze sobą wojny, zawierały i łamały sojusze, mecze służyły podkreśleniu zwycięstwa nad wrogiem. Jeńcy byli zmuszani do gry ze zwycięzcami, a następnie byli składani w ofierze. Dla Azteków gra w piłkę oprócz aspektu czysto rozrywkowego, jeśli można tak nazwać związany z nią hazard, miała wymiar symboliczny. Po pierwsze, boiska stanowiły bramę do zaświatów. Z tego przejścia korzystali czasem władcy ludów zamieszkujących Mezoamerykę, jeśli polityka nie szła do końca po ich myśli. Czy raczej – by być bardziej precyzyjnym – gdy stawali w obliczu ostatecznej klęski.
Ale dość tej historii, choć właśnie to jest źródło bijącego wciąż serca futboli, ba---- to tradycja, nie lekceważyłam tradycji, to hasło otwiera przecież tu wiele ludzkich serc. I czerpie ludzkie emocje. Przypomniałam sobie o tym w zatłoczonym pubie w centrum Glasgow, gdy Anglia przegrała z Francją na jakimś boisku hen w środku pustyni. Tłum, głowa przy głowie, sącząc alcohol, wzdychał w jednym rytmie, zaciskał pięści i wymieniał wieloznacznie pokrzykiwania, pohukiwania, oraz dobre rady skierowane do ekranu. Ludzie na znak podany z tafli tv reagowali konkretnymi emocjami, ich ciała przeżywały stres smutku, stres szczęścia, napięcie w każdym razie – skok kortyzolowy. I w każdym razie – na pewno na znak. Jednocześnie. Sterowany niewidzialną ręką. I nagle pomyślałam sobie, że ten nasz ludzki świat, w którym rzeczy wciąż ostatnio drożeją, ten drożejący świat - tanio sprzedaje emocje. Emocje są swego rodzaju kartą przetargową, ktoś ich bardzo potrzebuje - tak myślę, parząc na jak wiele sposobów jesteśmy stymulowani. Ktoś potrzebuje ludzi wprowadzanych w emocjonalny stan. Nie chcę teraz udawać, że wiem kto oraz czemu- ale wiem jak skalibrowane są media. I jak w to wpisują się mecze.
Dobry news jest tak skonstruowany, ze zanim człowiek dowie się o co chodzi - już pierwsze zdanie wbija się jak kotwica w mózg. I tam przez jakiś czas zostaje. Dobry czy niedobry mecz zabiera patrzących w podróż po cudzych stanach emocjonalnych żeby - wykorzystując neurony lustrzane – wywołać coś podobnego u odbiorców. Bardzo precyzyjnie. *** A jednak – w mediach chodzi o nasze emocje. Klikbajty są ich wyrazem, pośpieszne, impulsywne komentarze. A jednak w meczu – chodzi o nasze emocje, o przychody nie nasze, o stan przegrania, który stanie się naszym,, choć przecież…. Czy o stan wygrania, który i tak zabiera w ilozjoland. Czy wiesz za co płacisz swoim emocjami, co robisz w stanie emocjonalnego rozchwiania? Co i jak myślisz.
Dlaczego falujesz z tłumem w rytmie podanym przez kogoś, kogo kompletnie nie znasz? Co tak naprawdę, ale to naprawdę co – z tego masz? No taaak. A tymczasem można sprawić,że zapiję te gorzkie pytania równie gorzką kawą. Link do kawy https://buycoffee.to/dziennik.zmian
***
www.purple-planet.com oraz https://uppbeat.io/browse/music/calm
Bibliografia: 1. Renata Faron-Bartels: Ludzie i bogowie Ameryki Środkowej, Ossolineum, Wrocław 2009 2. Curt Wilhelm Ceram: Pierwszy Amerykanin. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1977 3. Timothy Laughton: Majowie. Życie, legendy i sztuka, National Geografic, Wydawnictwo G+RBA, Warszawa 2002 4. Wojciech Lpioński, Historia Sportu, Warszawa 2012
Rzym zimą - trzeba zjeść? #204
2022-12-09 23:06:29
Rzym zimą - trzeba jeść.
To jest taka zachęta do potraktowanie kulinariów w sposób wyjątkowy. Można do tego dodać scenografię rzymu, można wymyślić sobie inne punkty odniesienia. Ta rozmowa niech będzie szeroko pojętą inspiracją. Dla mnie była. Do teraz czuje głów. Głód ciekawego menu. Głód podróży. Nawet małej. Niekoniecznie tam...
Ale koniecznie z Basią ;)
basiakaminska.pl
***
na czarną kawę zaprosić mnie można tak - https://buycoffee.to/dziennik.zmian
Bajka to nie bujda. #203
2022-12-03 22:11:28
Bajka to nie bujda, ale niektórzy opowiadają bujdy piękne, jak bajki inni- bajają o karierze, o miłości, o idealnym życiu, które jest bujdą. Znam takich, którzy traktują bajki niezwykle lekceważąco, jednocześnie uprawiając wiele bajecznych zawodów, albo tworząc niesamowite życiowe opowieści, z krainy fantazy. Albo z krainy horroru. Co nie jest bez sensu – bo bajki mają okrutne wątki.. zwroty akcji mrożące krew w żyłach, nie po to, żeby mrozić, ale po to żeby wyskoczyć ze strefy komfortu, zmienić punkt widzenia, pojąć coś więcej, szerzej, inaczej. No kto pamięta baśnie Andersena.
- opowiadam bajki. I traktuję je poważnie.
I lubię zahaczyć bajką o moje własne życie. A są sytuacje, gdy bajam dla innych.
Przepraszam za jakość nagrania, ale to testy mikrofonu mnie zawiodły - tu jednak, proszę zauważyć, wyraźnie apeluje o zaniechanie kłótni na rzecz dobrej bajki
XXXX
i zadziałało. Nad wszystkim jest - JEST – bajka. Za każdym razem inna.
Ufam mocy metafory
tym razem, małej grupce młodych ludzi opowiedziałam o Sinobrodym. Głównie chciałam przestrzec dziewczęta, by zaglądając do najgłębszych piwnic używały dużej dawki światła samoświadomości, kaganka z zaufaniem do siebie i kilku życiowych zaklęć. Takich zdań – kluczy do własnej strefy ciemności
XXX
No nie. Młodzież o Sinobrodym nie wiedziała nic. W sumie mogłam tu zatem rozwinąć skrzydła, co doprawdy zrobiłam. Bo uważam, że archetyp ten nie jest wykopaliskowy, wciąż , pod różnymi przebraniami, zdarza się dziewczętom spotykać Sinobrodych.
Ale że słuchali mnie też sympatyczni chłopcy, to wersja została poszerzona o pozapłciową uniwersalność tej legendy o żądzach, o obietnicach, o nie słuchaniu intuicji i innych całkiem ciekawych wątkach.
Jednak najpierw był wstęp, bo na samym początku to była walka o uwagę, wiadomo. Jak to wżyciu.
XXX
Bajki tutaj nie będzie, bo każda opowieść funkcjonuje w określonych warunkach, dla określonych ludzi tą chwilą. Bajka nigdy nie jest taka sama. Jest wypadkową czasu i relacji Opowiadającej ze Słuchającymi. Na tej linii dzieje się najwięcej i najciekawiej.
Ale na tej linii popsuł się mikrofonik.
Szukam kolejnego.
Nie mniej, ciekawa jestem – jaka jest Twoja własne bajka>? Do czego jej używasz? Czy o niej w ogóle pamiętasz.
»>
Świat bajki zasila wyobraźni i kawa. Kawę autorka można postawić klikając https://buycoffee.to/dziennik.zmian
Dziękuję. Miłka Malzahn.
muz. purple -planet
Gdy umierają domy. #202
2022-11-27 20:57:29
Gdy przeszłość patrzy na nas bystrym okiem.., trochę tracimy rezon, ale i tak lubimy – my, ludzie – oglądać stare domostwa, zabytki, umierające domy, dzielnice, światy. Chociażby Pompeje, taka duża turystyczna atrakcja, chociażby siedziby Azteków, chociażby wsie w okolicy Czernobyla. To parę lat temu był hit turystyki..... hm..... wyczynowej. Czy wprawy do slamsów Delhi….
Gdy umierają domy – budzi to w nas niezwykłe emocje, skojarzenia, tęsknoty.
A ty, jak reagujesz na umierający dom?
***
Gdy umierają domy, to my, ludzie czujemy jakiś taki żal. Nawet jeśli to nie są nasze domy. Nawet jeśli w nich nigdy nie byliśmy. Nawet gdy nie są piękne. I nigdy nie były! Ale czujemy żal... Dlaczego? Czy to tęsknota za szczęśliwym życiem, które tam sobie wyobrażamy? Czy to pragnienie zatrzymania czasu? Czy to instynkt życia, który odrzuca przemijanie. Czy to strach przed porzuceniem? Ktoś porzucił ten dom, dom porzuca ten świat. Nigdy już tu nie wróci. Gdy widziamy umierający dom na chwilę zatrzymujemy oddech, czasem - przystaniemy, czasem wydarzy się więcej niż westchnienie...
znam miasta których biedne dzielnice, opuszczone kwartały - przyciągają zwiedzających. A w egzotycznych miejscach, w gorącym klimacie, opuszczone przez ludzie miejsca malowniczo zabiera przyroda, natura sprzymierzona z czasem.
Ludzie stają w takich miejscach w zdziwieniu, zachwycie, tęsknocie, smutku i czym tam jeszcze. Zwiedzamy ruiny zamków, chociażby...
Ruiny życie nie lubimy. I bardzo słusznie, ale po po takie mocne, intrygujące, inspirujące wrażenia z umierania domów - można pojechać do Hawany. Pytałam o Hawanę niedawno Martą i Piotra Popławskich . Wprawdzie nie rozmawialiśmy o ruinach, ale nie dało się tematu malowniczego upadku tego miasta pominąć,
XXX o hawanie w dźwięku ;)
Lubimy stare samochody. Lubimy stare domy... jak świat długi i szeroki. Ludzie starych – jeśli mają piękne twarze rzeźbione dobrymi emocjami i wzrok bystry, i mądrość wszystkich sów oraz sfinksów….
Ale – wracam do głównego wątku: gdy umierają domy, to my, ludzie czujemy ciekawe emocje. Tak naprawdę, stawiamy wtedy na życie, na radość, ale...... (ale w dźwięku:).
.....
link do mocnej, a nieodzownej kawy - https://buycoffee.to/dziennik.zmian
dziękuję.
*** muz. https://www.purple-planet.com
Co Ci czyni cisza? #201
2022-11-20 16:19:42
Co Ci czyni cisza?
banalnie
wiem banalnie będzie jak przyznam się że tęsknię za ciszą, za taką pustą, ale przytulną wielką halą w głowie, gdzie można być i nic więcej.
być i nic więcej/ być i nic więcej być i nic więcej
Ale kiedy wpadam do tej hali – i echo oddaje mi mój przyspieszony oddech to… czuję się nie swojo.
Pragnę ciszy. I niepokoi mnie…. Cisza. Kiedyś, opuściwszy swoją codzienność - pojechałam po ciszę do Krakowa,
spotkałam Roberta Kasprzyckiego, który zna się na dźwiękach prześwietnie
a on mi powiedział tak: XXXX – Robert mówi w dźwięku!
I proszę nie wierzyć w tę prostotę Robertowi Kasprzyckiemu. Pochodzenie z jakiejkolwiek gospodarki nie determinuje snobizmu, tak jak i słuchanie Bacha. Są badania
powalające traktować to jako pracę kognitywistyczną:)
W 1993 r., kiedy trzej naukowcy z University of California odkryli tzw. efekt Mozarta - czyli udowodnili, że 10-minutowy fragment sonaty tego kompozytora może przyczynić się do wzrostu umiejętności rozumowania czasoprzestrzennego.
A stały kontakt z muzyką w zasadzie kształtuje nasze struktury mózgowe. Niektóre rejony w mózgu zawodowego muzyka są po prostu większe, np. spoidło wielkie, łączące obie półkule wpływające m.in. na koordynację ruchów, czy obszary w płacie skroniowym odpowiedzialnym za przetwarzanie bodźców słuchowych. A o wręcz nadprzyrodzonych możliwościach ludzi pracujących muzyką piesze pięknie w książce „Musicophilia" neurolog brytyjski Olivier Sacks.
Aha – o dobrych wpływie muzyki na nasz układ krążenia też są badania. IX Symfonia Beethovena, 169 kantata Bacha oraz arie, takie jak „Nessun dorma" Pucciniego z opery „Turandot" oraz „Libiamo nei lieti calici" Verdiego z „La Traviaty", wpływają na częstotliwość oddychania, aktywność serca i ciśnienie krwi.
Jeśli zgodzimy się, że dźwięk jest wibracją i że wibracja oddziałuje na każdą cząstkę naszego istnienia, wówczas zdamy sobie sprawę, że dźwięk słyszą nie tylko nasze uszy (…)mówi dr Mitchell Gaynor, dyrektor Medical Oncology and Integrative Medicine w Cornell Cancer Prevention Center w Nowym Jorku.
Poza tym, taka podstawa: przecież pierwotnymi stanami i obiektami ciszy i milczenia, z których wyłania się istota muzyczna, mówiąca i milcząca, śpiewająca i tańcząca są wibracje i szumy kosmiczne i przyrodnicze, głosy i szepty ludzkie oraz ich instrumentalne spontaniczne lub skondensowane ekspresje.
Więc co wybierasz. Ciszę, czy dźwięczne dźwięki?
W jakiej audioprzestrzeni dzisiaj nabierasz sił?
***
kawę można wysłać :) https://buycoffee.to/dziennik.zmian
muz i efekty https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com
...że nie mam litości! #200
2022-11-14 11:01:45
Zaczęło się od podejrzenia, że nie mam litości,
konkretnie zabrzmiało to tak jak w dźwięku:
XXX
I stoję z mikrofonem w dłoni, nadstawiam ucha, dobieram pytania ostrożnie i z uwagą… Ale co to dokładnie jest… litość?
W języku polskiego katolicyzmu mnóstwo jest zlitowania, ulitowania i litościwości, ale co współcześnie nam się z litowaniem kojarzy?
A- jeszcze oczywisty jest cytat z Bułhakowa, dla mnie - przecudny, ale mistrza i Małgorzatę szalenie poważam
ding dong, cytuję:
"– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus. ”
Michaił Bułhakow z książki Mistrz i Małgorzata
Malownicze, ale w sumie nie na temat, poszukuję bowiem litości. I dla utrzymania powagi tematu sięgam po ’Dżumę’ Alberta Camusa
cytuję: Człowiek męczy się litością, kiedy litość jest bezużyteczna.
ding dong
Bezużyteczność jest kluczowa. Rozkminiliśmy to sobie skracając pewną i tak nie za długą podróż, ale wyszło, że:
litość jest to uczucie równie przykre dla ofiarowującego, jak i dla przyjmującego. Nic nie wnosi. Nie jest realną pomocą. I jeszcze litościwie toleruje to, nad czym się litujący lituje. Litujący zawsze stawia się jakby wyżej od tego, nad czym/nad kim się lituje. Ktoś jest lepszy, wiadomo
Zatem - niepotrzebna jest litość.
Stoję z mikrofonem w dłoni, nadstawiam ucha, dobieram pytania ostrożnie i z uwagą i nie mam litości.
Aha, jeszcze jedno skojarzenie - dobry film klasy B - Bez litości to- produkcja 2014 rok - zrobiona na podstawie serialu McCall z drugiej połowy lat 80. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych, teraz - z Denzelem Washingtonem w roli głównej, rzecz o byłym asie amerykańskiego wywiadu próbującym odbić przyjaciółkę z rąk gangu rosyjskiego, poprzez wymierzanie sprawiedliwości na nich samodzielnie i bez zahamowań
No.. i czy o to w życiu chodzi?
Niech epoka, w której słów litość była potrzebna - wreszcie się skończy!
A film, dla rozrywki można obejrzeć. I wrócić do Mistrza i Małgorzaty. Zawsze!
***
link do mojej kawy -https://buycoffee.to/dziennik.zmian
***
muz. https://www.purple-planet.com
PS. no to... Jak przyjmujesz sytuacje, gdy ktoś się nad Tobą... lituje?
Bo stopa jest ważna. #199
2022-11-06 20:10:53
Bo stopa jest ważna.
Starość.
Kolejna para butów - dowód na nadmiarowy dobrostan, niefrasobliwość finansowa, nieekologiczne podejście do zasobów swoich i zasobów świata, kaprys, czysta konsumpcyjność, albo no… kurcze - przyjemność i poczucie posiadania fajnie obutych stóp, skutecznie osłoniętych, przygotowanych na wszystko, odważnie stąpających po ziemi. Bo stopa jest ważna. Stopa jest życiowa.
Dobrze jest rozpieszczać stopy i swoje poczucie estetyki, dobrze, bo to się kończy.
Stopy przestają mieć znaczenie estetyczne, ich funkcjonalność, do pewnego momentu - wieloraka - ogranicza się to tego, żeby nas przenieść z łóżka do łazienki, do pokoju, po zakupy do najbliższego sklepu.
I już. Tyle. Aż tyle.
Nie więcej, bo bolą, bo puchną, bo są słabe.
Stopa się potrafi zużyć, zdeformować, nadwyrężyć i w końcu - żadne buty nie pasują:
Obcas - nie da rady, kostki tracą linię i wypukłość,
Wcisnąć palce w czubek buta - niemożliwa rzecz - stopa za szeroka i zbyt opuchnięta pod wieczór;
Wszystko gniecie, wszystko doskwiera.
Starość - to czas, kiedy tracimy nasze naprawdę ładne buty.
Pozostają mniej ładne, ale możliwe do obucia - buty dla seniora, w końcu - różne wersje kapci: na lato, na zimę, na spacer, na „po domu”...
Utrata butów - to znak.
Dopowiedz sobie resztę.
I ciesz się swoimi butami. Już teraz.
***
Jeśli bliska Cijest ta refleksja, możesz zaprosić mnie na kawę, pójdę ja sobie kupić w najładniej sztych butach, jakie mam. - link do mojej kawy -https://buycoffee.to/dziennik.zmian . Kłaniam się. Miłka Malzahn
***
Wiatr. Sztuka zaufania #198
2022-10-31 11:14:14
Wiatr - sztuka zaufania.
Dogadujemy się z wiatrem. Jeśli tylko chcemy. Nadajemy przecież imiona huraganom. Dogadujemy się jako żeglarze, piloci szybowców i balonów, jako dzieci wypuszczające z rąk kolorowy balonik, lub trzymające kurczowo latawiec. Surfujemy z wiatrem we włosach przez przestrzeń i czas. Dogadujemy się wiatrem, jeśli mamy szacunek do tego co wiatr niesie, jeśli usta nam nie wysychają na wietrze, jeśli wiatr dobre słowa niesie. Codziennie jest jakiś wiatr, chociaż nie zawsze na tyle silny, by zawrócić bieg rzeki, przewietrzyć każdą głowę, albo pchnąć sprawy do przodu. Żeby tak się stało - trzeba się dogadać z wiatrem.
Postanowiłam, że będę ufać wiatrowi, nie żebym uwierzyła, że nigdy mnie nie zdmuchnie i nigdy nie złamie żadnego drzewa, co to – to nie.. Ufam, że gdy wieje, a ja rozumiem kierunek, moc i sens tego momentu - mogę się zahaczyć o ten pęd i wyruszyć w moje nieznane, ale w jego, wiatru dobrze znane miejsce. Jeśli zaufam wiatrowi – odkryję magię Krainy Powietrza. Michel de Mantaigne - prawdziwy człowiek prawdziwego renesansu pisał: „Żaden wiatr nie sprzyja temu, kto nie ma wyznaczonego portu”. Mądre i praktyczne, ale tylko wtedy gdy naprawdę nie mamy zielonego pojęcia o magii Krainy Powietrza. Jeśli przeczuwam, że ona w ogóle jest - to wybieram ten wiatr, który będzie nawigował za mnie, mając wiedzę o tym, o czym wiedzy nie mam. Postanowiłam, że będę ufać wiatrowi i odlecę przy pierwszej poważnej okazji. A ty, kiedy i jak odlecisz? Czy już to wiesz?
PS. A czy ufasz wiatrom historii?
***
kawa dla Miłki https://buycoffee.to/dziennik.zmian
muz. https://www.purple-planet.com/
wiatr by https://mixkit.co/free-sound-effects
Rozłupana poganka – listopadowe nastroje. #197
2022-10-24 19:53:19
Rozłupana poganka – listopadowe nastroje.
Halo, tu listopadowe nastroje… Tymczasem delikatnie zmieniłam koordynaty zaglądając na Litwę i po raz kolejny – zachwyciły mnie pogańskie ścieżki, miejskie parki pełne Światowidów i Mokoszy, kapliczki - ilustracje prastarych archetypowych bajek.
Ani przemijanie, ani wiele śmierci, ani polityka – nie wykasowały tego rytmu.. tamtego rytmu – z naszych wspólnych ciał, bo mamy z przodkami bezpośrednie łącze komórkowe. W pewnym sensie mobilne ;)
strumień informacyjny. O - to przy okazji – tak szumi woda, płynąca jak czas, w parku w Druskiennikach. Siła, moc, pęd i bezkompromisowość jest w tym szumie, w tym przemijaniu. Niech ten szum nam potowarzyszy…..
Tymczasem staję naprzeciwko drewnianej rzeźby pięknej kobiety, napotkanej na ścieżce edukacyjnej dla dzieci – stoję i się gapię. Czas sprawił, że pękła jej głowa (chyba ze zdziwienia nad współczesnością, na wysokości serca wyrosła jej zgrabna, biała huba – stoję i czuję echo melodii oddechów naszych przodków. Ten niezwykły szum.
Oto Świat rozłupany na pogańskie baśnie i twardy realizm w posypce z religii (którejkolwiek z oficjalnych). Świat mroku i miłości, zbutwiałych krain i przytulnej omszałości. Patrzę w oczy każdej z rzeźb, mających w sobie więcej życia niż... (gryzę się w język i połykam kroplę krwi). Świat rozłupany - i przez przestrzeń międzyrozłupową, oglądam spokojny krajobraz: jeziorko, ściana lasu, mokre jesienne liście, spadające z zasypiających powoli drzew. I rozumiem każdą z historii tych drewnianych istot, rozumiem... każdym centymetrem skóry, składając hołd pamięci komórkowej i baśniom, tym kluczom do tej prawdy i tamtej historii.
Więc patrzę na drewniane postaci, archetypowe charaktery z legend i baśni, którym pozwolono z nami być aż do teraz, które poruszają treści zastygłe w nas na samym początku. Na początku istnienia linii rodowej, której jesteśmy częścią.Czuję się jak kropka nad I, siadając na ławce przypominającej smoka.
No dobrze i teraz najważniejsza, najbardziej listopadowa sprawa: te pogańskie legendy wciąż uczą, bawią i tłumaczą co i jak – trzeba tylko podejść do nich z szacunkiem, z wiedzą, ze tą pieśnią praprzodków szumiącą strumieniem krwi w moich żyłach.
Pogańscy nieświęci – prawdziwe cienie dawnych prawdziwych ludzi – to takie drogowskazy na bardzo ciekawej i nieoczywistej trasie, po której porusza się moje (i twoje) ciało w czasie.
I – przeczytałam kiedyś taką istotną myśl, że nasze ciała są w bardzo niewielkiej części naprawdę, naprawdę nasze. Stanowią wypadkową DNA wszystkich, (baaaardzo wielu) przodków. Popatrz jak zbudowane jest drzewo genealogiczne…. I powiększ je w wyobraźni… milionkrotnie.
Z tego wielkiego, z tych gałęzi przeżyć, - jest to moje ciało. Historie, opowieści, strachy, radości odziedziczone po przodkach są w tym DNA , cale sterty cudzych sposobów na życie, które próbujemy wyekstrahować, albo które wręcz uważamy z własne, bo.. z dziada pradziada. Te emocje i oceany myśli.
Kiedy umiera ciało – reszta człowieka nie unicestwia się, nie znika, jest dostępna kolejnym pokoleniom. Logicznie. Jest na łączach, na niciach DNA i w pamięci komórkowej. No i staję naprzeciwko drewnianej rzeźby pięknej kobiety, jak przed pomnikiem nagrobnym tego co już było, i przez szparę w jej rozłupanej przez czas i naturę głowię widzę spokój, widzę siebie, widzę przodków, których niniejszym - żegnam na wieki.Ja to ja. Oni to oni. Ja to ja. Oni to oni.
Listopadowy nastrój tworzy przedtakt takiej małej, cichej rewolucji.
Stare pieśni mogą wzruszać, ale już na mnie nie działają. (szum)
A ty o czym myślisz w okolicy 1 listopada?
***
zmyślę także o kawie, żeby mnie kawą wesprzeć kliknąć można tutaj - www.buycoffee/dziennik.zmian
*** muz. purple-
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930