Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny


Odcinki od najnowszych:

Burdel poetycki. Reykjavik i ludzie. #225
2023-05-22 11:51:20

Burdel poetycki. Reykjavik i ludzie. Maj, pada, wieje… trochę tp słychać. Siedzimy w szklarni, która jest częścią kawiarnia, która jest częścią Domu Nordyckiego ( The Nordic House — Reykjavik ), który… Tak. to Reykjavik; tak to czysta poezja; tak, poezja; a robią tu i burdele poetyckie, bo sztuka to sprawa ciała, emocji, oraz takie państwowe dobro o czym opowiada Ewa Marcinek - pisarka, poetka do niedawna  koordynatorka i kierowniczka projektów w Reykjavík Ensemble, międzynarodowej grupy teatralnej, Jej teksty są publikowane w islandzkich czasopismach, wystawiane na festiwalach i prezentacjach artystycznych wystawach sztuki w Islandii i za granicą. Ale skoro już siedzimy w tej szklarni, w dzień deszczowy podobny do innych dni, to mam śmiałość pytać tylko o kluczowe,  życiowe sprawy. A przy okazji ta dekadencka wydaje się  dobrze korespondować z sytuacją literatury nie tylko na Islandii. Muszę przyznać, że koncept poetyckiego burdelu brzmi wyzwalająco, wyzywająco i występnie, ale przecież to poezja potrafi zagrzać do walki, do zmian, kruszyć mury i przekraczać granice! Tak było od starożytności. No.. nie każda  poezja, lecz teraz sięgamy po poezję, która łączy świat polskie i islandzkim  Pijąc kawę w szklarni, pochylamy się nad książką Ewy Marcinek (P olishing Iceland book — Ewa Marcinek ) ,żeby połączyć różne przestrzenie… **** post scriptum - poszukiwania inspiracji w Reykjaviku były możliwe z powodu zaproszeniu na 49 edycję International Feature Conference audiodoc , a partnerami tej wyprawy są  Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej Widok  i  Województwo Podlaskie efekty  by https://freesound.org/ , muz purple-music

Burdel poetycki. Reykjavik i ludzie.

Maj, pada, wieje… trochę tp słychać. Siedzimy w szklarni, która jest częścią kawiarnia, która jest częścią Domu Nordyckiego (The Nordic House — Reykjavik), który…

Tak. to Reykjavik;

tak to czysta poezja;

tak, poezja;

a robią tu i burdele poetyckie,

bo sztuka to sprawa ciała, emocji, oraz takie państwowe dobro

o czym opowiada Ewa Marcinek - pisarka, poetka do niedawna  koordynatorka i kierowniczka projektów w Reykjavík Ensemble, międzynarodowej grupy teatralnej, Jej teksty są publikowane w islandzkich czasopismach, wystawiane na festiwalach i prezentacjach artystycznych wystawach sztuki w Islandii i za granicą.

Ale skoro już siedzimy w tej szklarni, w dzień deszczowy podobny do innych dni, to mam śmiałość pytać tylko o kluczowe,  życiowe sprawy.

A przy okazji ta dekadencka wydaje się  dobrze korespondować z sytuacją literatury nie tylko na Islandii. Muszę przyznać, że koncept poetyckiego burdelu brzmi wyzwalająco, wyzywająco i występnie, ale przecież to poezja potrafi zagrzać do walki, do zmian, kruszyć mury i przekraczać granice! Tak było od starożytności. No.. nie każda  poezja, lecz teraz sięgamy po poezję, która łączy świat polskie i islandzkim 

Pijąc kawę w szklarni, pochylamy się nad książką Ewy Marcinek (Polishing Iceland book — Ewa Marcinek) ,żeby połączyć różne przestrzenie…

****

post scriptum - poszukiwania inspiracji w Reykjaviku były możliwe z powodu zaproszeniu na 49 edycję International Feature Conference audiodoc , a partnerami tej wyprawy są  Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej Widok  i  Województwo Podlaskie

efekty  by https://freesound.org/, muz purple-music


Czy zadepczemy ten świat? #224
2023-05-13 16:03:57

Pytanie: czy zadepczemy ten świat, to nie tylko pytani o to, czy przetrwamy. To także szukanie sensu, wymiaru ludzkiego poczucia natury. I naturalnego poczucia ludzkości. Zatem... *** A przed nami czas piknikowy, oby pogodny i radosny, ale korzystając z tego dobra, które jest nam dostarczane przez przyrodę, przez w ogóle – środowisko naturalne - czy możemy zachowywać się beztrosko i nie włączać myślenia perspektywicznego? Mędrzec chiński żyjący na przełomie IV i III wieku napisał w swoim dziele nie bez przyczyny: „Kto zna działanie przyrody, ten żyję z nią w zgodzie.”A jak dbać o tę zgodę z naturą rozmawiam z Ewą Pirożnikow, która specjalizuje się w botanice i jest związana z Instytut Nauk Leśnych Wydziału Budownictwa i Nauk o Środowisku.

Pytanie: czy zadepczemy ten świat, to nie tylko pytani o to, czy przetrwamy. To także szukanie sensu, wymiaru ludzkiego poczucia natury. I naturalnego poczucia ludzkości. Zatem...

*** A przed nami czas piknikowy, oby pogodny i radosny, ale korzystając z tego dobra, które jest nam dostarczane przez przyrodę, przez w ogóle – środowisko naturalne - czy możemy zachowywać się beztrosko i nie włączać myślenia perspektywicznego? Mędrzec chiński żyjący na przełomie IV i III wieku napisał w swoim dziele nie bez przyczyny: „Kto zna działanie przyrody, ten żyję z nią w zgodzie.”A jak dbać o tę zgodę z naturą rozmawiam z Ewą Pirożnikow, która specjalizuje się w botanice i jest związana z Instytut Nauk Leśnych Wydziału Budownictwa i Nauk o Środowisku.

Albania, “giro giro” i trzecie oko. #223
2023-05-02 17:31:12

Albania, “giro giro” i trzecie oko. Nauka już wie, że składamy się z materii i ducha. Poruszanie się po materii mamy jako - tako opanowane, ale świat ducha - to wciąż zagadka. Każdy z nią sobie radzi jak umie. Indywidualnie, zespołowo, narodowo. Rozumienie duchowej rzeczywistości jest uwarunkowane kulturowo, w jakimś stopniu. Przyglądam się temu, dotykam ducha miejsc, w których bywam ludzi, których poznaję, krajów, które chłonę, czasem w zachwycie, czasem w mniej oczywistych emocjach, ale zawsze w zdziwieniu, żeby tyle jest pomysłów i dróg do tego samego celu.  Rozmawiałam o duchowym obliczu Albanii z różnymi ludźmi, także z mieszkającym tam od 9 lat Robertem Gizą, który żyję wśród Albańczyków, mówi po albańsku, cieszy się ich zaufaniem i dlatego może widzi, że…   oni widzą….. Jest w tym więcej niż coś, ale to byłaby rozkmina na dłuższy odcinek. Tymczasem nasza rozmowa miała miejsce na plaży w Orikum, w szumie morza, w odgłosach codziennej pracy sąsiadów zza płotu, a zaczęła się tak: rozmowa w dźwięku  to coś jest tym czymś, za czym wielu ludzi tęskni przeogromne. No dobrze, to była taka niby zwykła, ale jednak niezwykła rozmowa o duchowości. Na Albanię można popatrzeć teraz z innej perspektywy. I przy okazji — zalecałabym to dżiro dżiro-chodzenie bez celu. Proste, cudowne i podejrzewam prowadzące co osobistej strefy relaksu, co jest przecież-przestrzenią aktywności ducha, mentalu, tego, co jest, chociaż tego nie widać. Bo kto określi na 100 % czym jest generalnie, nie indywidualnie — relaks? No dla każdego bywa troszkę gdzie indziej. Troszkę inaczej. Wrócę do pierwszego zdania-Nauka już wie, że składamy się z materii i ducha. Arystoteles  twierdził, że forma nie może istnieć bez materii. Człowiek, jak każdy byt, składa się z materii i formy. Formę człowieka nazywa Arystoteles duszą. Duszę zaś określa jako wszystko to, co sprawia, że nieożywione pierwiastki chemiczne stają się żywą, czującą i myślącą istotą. Polecam taką lekturę w miarę lekką: tytuł “Związek ducha i materii. Naukowe dowody na istnienie rzeczywistości równoległych” ⁠Danuta Adamska-Rutkowska⁠ a w międzyczasie może… dziro dziro (giro, giro) w Albanii??

Albania, “giro giro” i trzecie oko.

Nauka już wie, że składamy się z materii i ducha. Poruszanie się po materii mamy jako - tako opanowane, ale świat ducha - to wciąż zagadka. Każdy z nią sobie radzi jak umie. Indywidualnie, zespołowo, narodowo. Rozumienie duchowej rzeczywistości jest uwarunkowane kulturowo, w jakimś stopniu. Przyglądam się temu, dotykam ducha miejsc, w których bywam ludzi, których poznaję, krajów, które chłonę, czasem w zachwycie, czasem w mniej oczywistych emocjach, ale zawsze w zdziwieniu, żeby tyle jest pomysłów i dróg do tego samego celu.

 Rozmawiałam o duchowym obliczu Albanii z różnymi ludźmi, także z mieszkającym tam od 9 lat Robertem Gizą, który żyję wśród Albańczyków, mówi po albańsku, cieszy się ich zaufaniem i dlatego może widzi, że…  

oni widzą…..

Jest w tym więcej niż coś, ale to byłaby rozkmina na dłuższy odcinek. Tymczasem nasza rozmowa miała miejsce na plaży w Orikum, w szumie morza, w odgłosach codziennej pracy sąsiadów zza płotu, a zaczęła się tak:

rozmowa w dźwięku 

to coś jest tym czymś, za czym wielu ludzi tęskni przeogromne. No dobrze, to była taka niby zwykła, ale jednak niezwykła rozmowa o duchowości. Na Albanię można popatrzeć teraz z innej perspektywy. I przy okazji — zalecałabym to

dżiro dżiro-chodzenie bez celu. Proste, cudowne i podejrzewam prowadzące co osobistej strefy relaksu, co jest przecież-przestrzenią aktywności ducha, mentalu, tego, co jest, chociaż tego nie widać. Bo kto określi na 100 % czym jest generalnie, nie indywidualnie — relaks? No dla każdego bywa troszkę gdzie indziej. Troszkę inaczej.

Wrócę do pierwszego zdania-Nauka już wie, że składamy się z materii i ducha.

Arystoteles  twierdził, że forma nie może istnieć bez materii. Człowiek, jak każdy byt, składa się z materii i formy. Formę człowieka nazywa Arystoteles duszą. Duszę zaś określa jako wszystko to, co sprawia, że nieożywione pierwiastki chemiczne stają się żywą, czującą i myślącą istotą.

Polecam taką lekturę w miarę lekką: tytuł “Związek ducha i materii. Naukowe dowody na istnienie rzeczywistości równoległych” ⁠Danuta Adamska-Rutkowska⁠ a w międzyczasie może… dziro dziro (giro, giro) w Albanii??


Albania i Rzeczpospolita Obojga Narodów? #222
2023-04-23 23:21:26

To nieco ryzykowne porównanie: Albania i Rzeczpospolita Obojga Narodów, ale takie echo gdzieś tam... szemrze. To nie jest oczywiste echo. Trzeba się wsłuchać (słuchać słuchać) i nie zamykać w ramach lekcji historii. Bo nie chodzi o podobieństwo w detalach, ale o pewien background, który badała, podążając za hasłem - życia duchowego w Albanię. Teraz. DZiś. A dziś nie jest ono mocno rozbuchane, było straszliwie tłamszone za rządów Envera Hodży, ale - jest. I ma swoje ciekawe odsłony. Najpierw warto zobaczyć, poczuć to, o czym mówił mi jeden bohaterów mojej podcastowej przygody: I rzeczywiście, do Bektazsyotów można chociaż ich siedziba jest na obrzeżach stolicy. Daleko. Ale można znaleźć drogę Dla chcącego.. wiadomo Przypominając sobie o tym wszystkich i oglądając też zdjęcia Marubiego, z muzeum fotografii w Szkodrze (notabene, bardzo ciekawe miejsce) - widzę tę spokojną otwartość na inne religie. Bez zacietrzewienia. I myślę, że kiedyś Rzeczpospolita Obojga Narodów była krajem równie spokojnym w tym względzie. Naprawdę mieszkało tu przez wiele lt - wiele różnych narodowości, ale - trzon stanowili Polacy i Litwini, ale żyli tam też : Rusini, Ormianie, Żydzi, Niemcy Tatarzy, a także tak zwana : "ludność napływowa", a zatem : Włosi, Szkoci, Holendrzy a także nawet Francuzi. Przez przeszło dwa stulecia wszystkie te narodowości tworzyły ogromny kilkumilionowy organizm państwowy i jakoś to działało. Do czasu, wiemy. Potem spokój był na wagę złota. A skąd to złoto i dla kogo - to już inna opowieść A tymczasem, próbuję odczuć tę albańską otwartość - docieram do do siedzimy Bektarysztów w Tiranie.by tam uslyszeć” :nie przychodź nie przychodź nie przychodź już tłumaczę - nie była ta fraza skierowana bezpośrednio do mnie. To część ceremoniału bektaszyckiego. Ale po kolei: Przypominam, że to odłam mistyczny islamu, budowany na szamanizmie , ezoteryczne, z elementami chrześcijaństwa także i motywami innych ścieżek duchowych. W Tiranie miałam szansę porozmawiać z babą Mondim, albański przywódcą religijny i ósmy Bektashi Dedebaba tegoż bractwa. rozmowę tłumaczyć Pan Astrit i w odcinku jest jej istotny fragment. A 18 lat, symboliczny wiek w którym samoświadomość jakoś już jest wpisana w człowieka. Tak to jest w tej kulturze, ale samoświadome przyjęcie jakiejkolwiek ścieżki na pewno służy rozwojowi człowieka. Czy można się rozwija poza religijnością, cóż - a czy można poza kulturą.. cóż Jednak duchowe ścieżki Albanii prowadzą w jeszcze inne kierunki o których - opowiem już wkrótce.

To nieco ryzykowne porównanie: Albania i Rzeczpospolita Obojga Narodów, ale takie echo gdzieś tam... szemrze. To nie jest oczywiste echo. Trzeba się wsłuchać (słuchać słuchać) i nie zamykać w ramach lekcji historii. Bo nie chodzi o podobieństwo w detalach, ale o pewien background, który badała, podążając za hasłem - życia duchowego w Albanię. Teraz. DZiś. A dziś nie jest ono mocno rozbuchane, było straszliwie tłamszone za rządów Envera Hodży, ale - jest. I ma swoje ciekawe odsłony. Najpierw warto zobaczyć, poczuć to, o czym mówił mi jeden bohaterów mojej podcastowej przygody: I rzeczywiście, do Bektazsyotów można chociaż ich siedziba jest na obrzeżach stolicy. Daleko. Ale można znaleźć drogę Dla chcącego.. wiadomo Przypominając sobie o tym wszystkich i oglądając też zdjęcia Marubiego, z muzeum fotografii w Szkodrze (notabene, bardzo ciekawe miejsce) - widzę tę spokojną otwartość na inne religie. Bez zacietrzewienia. I myślę, że kiedyś Rzeczpospolita Obojga Narodów była krajem równie spokojnym w tym względzie. Naprawdę mieszkało tu przez wiele lt - wiele różnych narodowości, ale - trzon stanowili Polacy i Litwini, ale żyli tam też : Rusini, Ormianie, Żydzi, Niemcy Tatarzy, a także tak zwana : "ludność napływowa", a zatem : Włosi, Szkoci, Holendrzy a także nawet Francuzi. Przez przeszło dwa stulecia wszystkie te narodowości tworzyły ogromny kilkumilionowy organizm państwowy i jakoś to działało. Do czasu, wiemy. Potem spokój był na wagę złota. A skąd to złoto i dla kogo - to już inna opowieść A tymczasem, próbuję odczuć tę albańską otwartość - docieram do do siedzimy Bektarysztów w Tiranie.by tam uslyszeć” :nie przychodź nie przychodź nie przychodź już tłumaczę - nie była ta fraza skierowana bezpośrednio do mnie. To część ceremoniału bektaszyckiego. Ale po kolei: Przypominam, że to odłam mistyczny islamu, budowany na szamanizmie , ezoteryczne, z elementami chrześcijaństwa także i motywami innych ścieżek duchowych. W Tiranie miałam szansę porozmawiać z babą Mondim, albański przywódcą religijny i ósmy Bektashi Dedebaba tegoż bractwa. rozmowę tłumaczyć Pan Astrit i w odcinku jest jej istotny fragment. A 18 lat, symboliczny wiek w którym samoświadomość jakoś już jest wpisana w człowieka. Tak to jest w tej kulturze, ale samoświadome przyjęcie jakiejkolwiek ścieżki na pewno służy rozwojowi człowieka. Czy można się rozwija poza religijnością, cóż - a czy można poza kulturą.. cóż Jednak duchowe ścieżki Albanii prowadzą w jeszcze inne kierunki o których - opowiem już wkrótce.

Albania. Duch krajobrazu - przełęcz  Llogara. #221
2023-04-14 17:25:33

Albania Duch krajobrazu - przełęcz  Llogara. To jest wyjątkowy odcinek, nagrywany na marginesie poszukiwań duchowości w Albanii. Jednak to tutaj pejzaże mogą budować życie duchowe człowieka! Wystarczy się dostroić. Wystarczy wybrać się chociażby… na przełęcz Llegara.    Nie jest to jakieś tajne, mistyczne miejsce, ale - znana i popularna atrakcja turystyczna. Trasa trudna, wymagająca, lecz i zapierająca dech. Droga - która  może przypomnieć, że pejzaż ma moc zmiany u człowieka.  Chociażby - zmiany nastroju. Starożytni Grecy wyrazili tę prawdę metaforycznie, formułując mit o gigancie Anteuszu, który czerpał wyjątkową moc z kontaktu ze swoją matką Gają. Wyglądało to tak, że dopóki czuł Ziemię pod stopami, to był nie do pokonania. A potem Herkules odkrył jego tajemnicę, a ,że nie miał w zwyczaju się certolić - uniósł Anteusza i trzymał go tak długo, aż gigant opadł z sił.  Wtedy go udusił. Okrutnie, lecz skutecznie i, jak zauważa Wilson, zwykli śmiertelnicy także słabną, kiedy tracą kontakt z Ziemią. Różnica polega na tym, że my, ludzie sami sobie – mniej lub bardziej świadomie – gotujemy ten los. Zatem - w drogę! Proponowana trasa zmian: Z miejscowości Vlore, aż do Sarandę na południu Albanii, bo tutaj biegnie ta niezwykła droga, a jej początkiem jest przełęcz Llogara. Przygodę można zacząć od Orkium, gdzie łapiemy oddech owiani adriatycką bryzą. *** Richard Louv, autor „Ostatniego dziecka lasu”, zauważa: przyroda jest dla ludzi coraz bliższa abstrakcji niż rzeczywistości. Obserwują ją z ekranu, konsumują odwinąwszy z plastikowej folii, zakładają na siebie po kupieniu w sklepie) i… ignorują. Przypłacają to stanem, który Louv określa jako zespół deficytu natury. *** Teoria regenerującego i leczniczego wpływu naturalnego krajobrazu jest wiekowa. Już Hipokrates twierdził że przyroda jest lekarstwem na każdą przypadłość. Zresztą już w starożytnym Egipcie leczono spacerami po ogrodach. W podręczniku „English Gardener” z 1699 r.  doradzano, by spędzać wolny czas na aktywności w ogrodzie: kopiąc, sadząc i pieląc. I - jak podejrzewam - obserwując piękno natury. Zaś podczas II wojny światowej pionier nowoczesnej psychiatrii Karl Menninger wprowadził ruch ogrodolecznictwa (hortiterapii) w system hospitalizacji weteranów. *** Przełęcz Llogara - to jest niezwykle poruszające miejsce, nic dziwnego, że we wszelkim przewodnikach - nazywana jest najpiękniejszą drogą w Europie, O tym rozmawiałam też z mieszkającym od 9 lat w Orikum Robertem Gizą, który zna przełęcz lepiej niż doskonale. *** Chyba wszystko zostało powiedziane po resztę - trzeba wybrać się w trasę osobiście.

Albania Duch krajobrazu - przełęcz  Llogara.

To jest wyjątkowy odcinek, nagrywany na marginesie poszukiwań duchowości w Albanii. Jednak to tutaj pejzaże mogą budować życie duchowe człowieka! Wystarczy się dostroić. Wystarczy wybrać się chociażby… na przełęcz Llegara.  

 Nie jest to jakieś tajne, mistyczne miejsce, ale - znana i popularna atrakcja turystyczna. Trasa trudna, wymagająca, lecz i zapierająca dech. Droga - która  może przypomnieć, że pejzaż ma moc zmiany u człowieka.  Chociażby - zmiany nastroju.

Starożytni Grecy wyrazili tę prawdę metaforycznie, formułując mit o gigancie Anteuszu, który czerpał wyjątkową moc z kontaktu ze swoją matką Gają. Wyglądało to tak, że dopóki czuł Ziemię pod stopami, to był nie do pokonania. A potem Herkules odkrył jego tajemnicę, a ,że nie miał w zwyczaju się certolić - uniósł Anteusza i trzymał go tak długo, aż gigant opadł z sił.  Wtedy go udusił. Okrutnie, lecz skutecznie i, jak zauważa Wilson, zwykli śmiertelnicy także słabną, kiedy tracą kontakt z Ziemią. Różnica polega na tym, że my, ludzie sami sobie – mniej lub bardziej świadomie – gotujemy ten los.

Zatem - w drogę!

Proponowana trasa zmian: Z miejscowości Vlore, aż do Sarandę na południu Albanii, bo tutaj biegnie ta niezwykła droga, a jej początkiem jest przełęcz Llogara. Przygodę można zacząć od Orkium, gdzie łapiemy oddech owiani adriatycką bryzą.

***

Richard Louv, autor „Ostatniego dziecka lasu”, zauważa: przyroda jest dla ludzi coraz bliższa abstrakcji niż rzeczywistości. Obserwują ją z ekranu, konsumują odwinąwszy z plastikowej folii, zakładają na siebie po kupieniu w sklepie) i… ignorują. Przypłacają to stanem, który Louv określa jako zespół deficytu natury.

***

Teoria regenerującego i leczniczego wpływu naturalnego krajobrazu jest wiekowa. Już Hipokrates twierdził że przyroda jest lekarstwem na każdą przypadłość. Zresztą już w starożytnym Egipcie leczono spacerami po ogrodach. W podręczniku „English Gardener” z 1699 r.  doradzano, by spędzać wolny czas na aktywności w ogrodzie: kopiąc, sadząc i pieląc. I - jak podejrzewam - obserwując piękno natury. Zaś podczas II wojny światowej pionier nowoczesnej psychiatrii Karl Menninger wprowadził ruch ogrodolecznictwa (hortiterapii) w system hospitalizacji weteranów.

***

Przełęcz Llogara - to jest niezwykle poruszające miejsce, nic dziwnego, że we wszelkim przewodnikach - nazywana jest najpiękniejszą drogą w Europie, O tym rozmawiałam też z mieszkającym od 9 lat w Orikum Robertem Gizą, który zna przełęcz lepiej niż doskonale. ***

Chyba wszystko zostało powiedziane po resztę - trzeba wybrać się w trasę osobiście.

Poznaj siebie: Albania i Bektaszyci. #220
2023-04-10 15:03:44

No to “poznaj siebie”. Duchowość, Albania i Bektaszyci. cz 2 Poznaj siebie, a reszta się wyjaśni automatycznie - to mi pasuje, ale zanim dojdę do samego sedna - ląduje w Tiranie.  W poszukiwaniu prawdy o życiu duchowym różnych stron świata - dotarłam do Albanii. Tirana jest główną siedzibą Bektaszytów - respektowaną na całym swiecie. To odłam mistycyzmu islamskiego, który sprzeciwia się ekstremizmowi i sugeruje dobre życie pod dobrym powództwem. W wielkim skrócie. Ale chciałam wiedzieć jak ta prawda jest głoszona, jak praktykują mistycyzm na co dzień - dlaczego my, ludzie, szukamy ścieżek do osobistego szczęścia przez księgi, ceremonie i światłe poradnictwo. Moja kręta ścieżka zaprowadziła mnie do głównej świątyni Bektaszyckiej, usadowionej wygodnie na przedmieściach Tirany. RObi wrażenie. Tekke, jest duże, nowiutki, lśni czyszczonym marmurem, złoceniami,  okna sa duże, bo tradycja tych mistyków głosi, że nie ma nic do ukrycia. Można zajrzeć  przez okno. Wszystko widac. Jest jasno. Na czele Bektaszytów stoi Baba mondu - to nazwa funkcji i tak się trzeba zwracać do jego ekscelencji (to określenie padło w naszej anglojęzycznej korespondencji, gdy się umawiamy na spotkanie). Baba Mondu jest takim papieżem Bektaszyckim, bardzo otwarty człowiek, który poświęcił mi ponad godzinę swojego czasu. I jeszcze oprowadził po domu modlitwy, czyli tekke. Rozmowę zgodził się tłumaczyć pan Astrit Begiraj - albański tłumacz i publicysta, do niedawna pracownik ambasady RP w Tiranie. Autor przekładów literatury polskiej na język albański. - jestem mu za  pomoc przeogromnie wdzięczna. Wycieczka w świat bektaszytów jest ciekawą przygodą, tym bardziej,że Albania nie wydaje się być krajem nastawione mocno na głęboką duchowość. Zatem siadam przy Baba Mondim, trochę się denerwuję. fotele są daleko, wyciągam rękę z mikrofonem jak peryskop. Nad głowa szumi nam klimatyzacja. Sama rozmowa trwa czterdzieści minut, i gdy już mi mdleje łokieć, Baba Mondi zaczyna tłumaczyć sprawy najważniejsze  - wierszem. Bo, przypominam - poezja jest w stanie wyjaśnić więcej, głębiej i w skrócie. Zacznijmy od tego skrótu.  Baba Mondi - wiersze szukanie we własnym  sercu potrzebnych treści - to w zasadzie rewolucyjna, ale mistycznie powszechna sztuka. Postanowiłam jednak dopytać także o bektaszycki sposób radzenia sobie z rzeczywistością. co proponują bektaszyci…. To jest tak bardzo życiowe i uniwersalne, ze starożytni ujęli te kwestie dokładnie tak samo.  Poznaj samego siebie - to jedna z maksym delfickich znajdowała się na frontonie świątyni Apollina w Delfach - i była to darmowa, dobra rada, dla tych, którzy wchodzili na do Delf i pragnęli korzystać z wiedzy wyroczni. Poznałam to miejsce już bez wyroczni, ale wciąż robi wrażenie. Samopoznanie  - to sensowna podróż na lata,  aha łacina przełożyła ten aforyzm tak - temet nosce[ - średniowieczni myśliciele, piszący po łacinie zresztą, wymyślali rozmaite interpretacje. Wiekami rozbudowywano świat interpretacji, chociaż zajrzenie w swoje własne serce być może - załatwiłoby temat od ręki . W Wyznaniach Augustyna możemy odnaleźć zawołanie: „Oto sam nie mogę ogarnąć tego wszystkiego czym jestem! Jestże więc duch zbyt ciasny, by mógł samego siebie objąć w pełni?” [Augustyn 1992, 290]. No właśnie. ogarnięcie siebie - w wersji najzdrowszej byłoby rodzaje oświecenie, wielkiego Wawa na swój własny temat.  waw - jest dość istotne, bo nawet Według Awicenny, samopoznanie jest zawsze obecne, niezależnie od tego, czy człowiek poznaje zewnętrzne przedmioty. Samoświadomość jest istotną cechą ludzkiej egzystencji i nie może być przyczynowo zależna od niczego z zewnątrz.  kiedy zadumam się nad odpowiedziami na ważkie pytanie klasyków  filozofii, to przeważnie dochodzę do wniosku, że rzeczywistość medialna, świat szybkiego zewnętrznego przepływu informacji z zasady - nie opowie nam o nas, ani o tym w czym, czym żyjemy. No ale to inna bajka Do świata bektaszytów i do Albanii wrócę w kolejnym odcinku.
No to “poznaj siebie”. Duchowość, Albania i Bektaszyci. cz 2 Poznaj siebie, a reszta się wyjaśni automatycznie - to mi pasuje, ale zanim dojdę do samego sedna - ląduje w Tiranie.  W poszukiwaniu prawdy o życiu duchowym różnych stron świata - dotarłam do Albanii. Tirana jest główną siedzibą Bektaszytów - respektowaną na całym swiecie. To odłam mistycyzmu islamskiego, który sprzeciwia się ekstremizmowi i sugeruje dobre życie pod dobrym powództwem. W wielkim skrócie. Ale chciałam wiedzieć jak ta prawda jest głoszona, jak praktykują mistycyzm na co dzień - dlaczego my, ludzie, szukamy ścieżek do osobistego szczęścia przez księgi, ceremonie i światłe poradnictwo. Moja kręta ścieżka zaprowadziła mnie do głównej świątyni Bektaszyckiej, usadowionej wygodnie na przedmieściach Tirany. RObi wrażenie. Tekke, jest duże, nowiutki, lśni czyszczonym marmurem, złoceniami,  okna sa duże, bo tradycja tych mistyków głosi, że nie ma nic do ukrycia. Można zajrzeć  przez okno. Wszystko widac. Jest jasno. Na czele Bektaszytów stoi Baba mondu - to nazwa funkcji i tak się trzeba zwracać do jego ekscelencji (to określenie padło w naszej anglojęzycznej korespondencji, gdy się umawiamy na spotkanie). Baba Mondu jest takim papieżem Bektaszyckim, bardzo otwarty człowiek, który poświęcił mi ponad godzinę swojego czasu. I jeszcze oprowadził po domu modlitwy, czyli tekke. Rozmowę zgodził się tłumaczyć pan Astrit Begiraj - albański tłumacz i publicysta, do niedawna pracownik ambasady RP w Tiranie. Autor przekładów literatury polskiej na język albański. - jestem mu za  pomoc przeogromnie wdzięczna. Wycieczka w świat bektaszytów jest ciekawą przygodą, tym bardziej,że Albania nie wydaje się być krajem nastawione mocno na głęboką duchowość. Zatem siadam przy Baba Mondim, trochę się denerwuję. fotele są daleko, wyciągam rękę z mikrofonem jak peryskop. Nad głowa szumi nam klimatyzacja. Sama rozmowa trwa czterdzieści minut, i gdy już mi mdleje łokieć, Baba Mondi zaczyna tłumaczyć sprawy najważniejsze  - wierszem. Bo, przypominam - poezja jest w stanie wyjaśnić więcej, głębiej i w skrócie. Zacznijmy od tego skrótu.  Baba Mondi - wiersze szukanie we własnym  sercu potrzebnych treści - to w zasadzie rewolucyjna, ale mistycznie powszechna sztuka. Postanowiłam jednak dopytać także o bektaszycki sposób radzenia sobie z rzeczywistością. co proponują bektaszyci…. To jest tak bardzo życiowe i uniwersalne, ze starożytni ujęli te kwestie dokładnie tak samo.  Poznaj samego siebie - to jedna z maksym delfickich znajdowała się na frontonie świątyni Apollina w Delfach - i była to darmowa, dobra rada, dla tych, którzy wchodzili na do Delf i pragnęli korzystać z wiedzy wyroczni. Poznałam to miejsce już bez wyroczni, ale wciąż robi wrażenie. Samopoznanie  - to sensowna podróż na lata,  aha łacina przełożyła ten aforyzm tak - temet nosce[ - średniowieczni myśliciele, piszący po łacinie zresztą, wymyślali rozmaite interpretacje. Wiekami rozbudowywano świat interpretacji, chociaż zajrzenie w swoje własne serce być może - załatwiłoby temat od ręki . W Wyznaniach Augustyna możemy odnaleźć zawołanie: „Oto sam nie mogę ogarnąć tego wszystkiego czym jestem! Jestże więc duch zbyt ciasny, by mógł samego siebie objąć w pełni?” [Augustyn 1992, 290]. No właśnie. ogarnięcie siebie - w wersji najzdrowszej byłoby rodzaje oświecenie, wielkiego Wawa na swój własny temat.  waw - jest dość istotne, bo nawet Według Awicenny, samopoznanie jest zawsze obecne, niezależnie od tego, czy człowiek poznaje zewnętrzne przedmioty. Samoświadomość jest istotną cechą ludzkiej egzystencji i nie może być przyczynowo zależna od niczego z zewnątrz.  kiedy zadumam się nad odpowiedziami na ważkie pytanie klasyków  filozofii, to przeważnie dochodzę do wniosku, że rzeczywistość medialna, świat szybkiego zewnętrznego przepływu informacji z zasady - nie opowie nam o nas, ani o tym w czym, czym żyjemy. No ale to inna bajka Do świata bektaszytów i do Albanii wrócę w kolejnym odcinku.

Czy są Bektaszyci na Podlasiu? #219
2023-04-05 09:50:56

Czy są Bektaszyci na Podlasiu? Tego pytania sobie kompletnie nie zadawałam, aż do momentu podjęcia decyzji, że wyjadę na chwilę do Albanii. Tak, mam nasłuch na życie duchowe w różnych miejscach świata. Tu też na Podlasiu. I tam. I świam. A świat pod tym względem jest fascynujący, czemu daję wyraz we wszystkich chyba odcinkach. A przynajmniej mam taką nadzieję. Takich pozornie dziwacznych  pytań typu - Czy są bektaszyci na Podlasiu? —-  i idących za tym zadziwiających odpowiedzi - nigdy dość. To one poszerzają horyzonty.  I zapraszają do podróży. A horyzont to rzecz ważna. Im szerszy, tym mniejsze prawdopodobieństwo zamknięcia, zatrzymania się w życiu, zatrzaśnięcia w starych schematach i wyobrażeniach. To jak rześki wiatr przelatujący przez głowę. Szalenie przyjemne (wiuuuu) Zatem - życie duchowe w Albanii - ze względów historycznych nie jest zbyt rozbuchane. Ale będą kolejne odcinki, wiadomo, zresztą sporo jest tam miejsc niezwykłych, będących blisko natury, chociażby z tego powodu wręcz świętych.  Ale lubię dowiadywać się się od ludzi, czy ich duchowość praktycznie pomaga w życiu, czy ich wspiera, czy dodaje siły, pokazuje  dobry  kierunek, sprawia, że im jest miło, fajnie, że horyzont jasny jest i bezgranicznie pociągający…. no jakoś tak. A w Albani….. Temat będę badać, lecz zanim to się stanie to już na Podlasiu trafiam na trop…  Bektaszytów… Bektaszijja (bektaszyci) – suficcy mistycy, odłam  powstał w XIII w. na terenie Anatolii, łączący wiele naprawdę różnorodnych tradycji religijnych (totalny synkretyzm). W Imperium Osmańskim posiadał duże znaczenie polityczne z racji popularności wśród zwykłej ludności i wpływów w korpusie janczarów. Bractwo to wyznawało wiarę będącą zlepkiem elementów szamanizmu, zaratusztrianizmu, chrześcijaństwa i ezoteryzmu. Członkowie bractwa nie przestrzegali dżihadu i ramadanu. Piją alkohol.  Wygnańcy z Turcji znaleźli swoje miejsce na ziemi w Albanii, gdzie są do dziś. Znalazłam taką informację, że. 8% albańczykó zwie się bektaszytami. Tirana uchodzi za współczesną stolicę bektaszytów, więc wyprawa jest nieunikniona. Tymczasem Próbując umówić się na rozmowę z głową społeczności bektaszyckiej, doszły mnie znienacka słuchy, że w Tiranie słyszano, że w Białymstoku są bektaszyci. Jacyś. Zaskakująca do historia,  bo o takich nie słyszałam, ale mistycyzm podlaski rozmaite ma oblicze. Na wszelki wypadek postanowiłam dopytać i przejeżdżając w pewną pogodną niedzielę przez Kruszyniany i Bohoniki, gdzie miesza  społeczność tatarska - zajrzałam w otwarte drzwi meczetu. I skoro już zajrzałam, to z szybko i bez przygotowania spytałam o bektaszytów na Podlasiu przewodnika i opiekuna meczetu. *** tyle wiadomo, ale nie chciałam się poddać i napisałam do pana Andrzeja Saramowicza, który  jest szajchem (nauczycielem) sufizmu - mistycznej odmiany islamu, założycielem i przewodniczącym Polskiej Fundacji Sufich odpowiedź nie była optymistyczna: "O ile wiem, Bektaszyci nie mają swojej reprezentacji w Polsce. Obym się jednak mylił, bo Bektaszyci mają ciekawą historię i obrzędy. Widziałem ich w Stambule, ale nie zdołałem ich bliżej poznać."Życzę powodzenia w dalszych  poszukiwaniach.  Serdecznie pozdrawiam, Andrzej Saramowicz" pytałam też badacza tematu  -teologa kaznodzieję, publicystę, tłumacza, blogera Jarosława kubackiEGO , który mi odpisał: “Niestety, nie mogę Pani pomoc w kwestii bektaszytów w Białymstoku. Wiem cokolwiek o dawnych udokumentowanych związkach między bektaska społecznością a Tatarami litewskimi, ale niestety nic o obecnych. Mogę tylko ze swej strony życzyć udanego pobytu w pięknej Albanii i udanych spotkań tam. Moje spotkania i rozmowy z Baba Mondim i moim serdecznym przyjacielem a jego ówczesnym sekretarzem, dr. Arbenem Sulejmanim zaliczam do najpiękniejszych wspomnień mojego życia”. W takim razie chyba trzeba uznać, że bektaszytów na Podlasiu jednak nie ma. Jeszcze. I wyruszyć do Albani.


Czy są Bektaszyci na Podlasiu?

Tego pytania sobie kompletnie nie zadawałam, aż do momentu podjęcia decyzji, że wyjadę na chwilę do Albanii. Tak, mam nasłuch na życie duchowe w różnych miejscach świata. Tu też na Podlasiu. I tam. I świam. A świat pod tym względem jest fascynujący, czemu daję wyraz we wszystkich chyba odcinkach. A przynajmniej mam taką nadzieję. Takich pozornie dziwacznych  pytań typu - Czy są bektaszyci na Podlasiu? —-  i idących za tym zadziwiających odpowiedzi - nigdy dość. To one poszerzają horyzonty.  I zapraszają do podróży. A horyzont to rzecz ważna. Im szerszy, tym mniejsze prawdopodobieństwo zamknięcia, zatrzymania się w życiu, zatrzaśnięcia w starych schematach i wyobrażeniach. To jak rześki wiatr przelatujący przez głowę. Szalenie przyjemne (wiuuuu)

Zatem - życie duchowe w Albanii - ze względów historycznych nie jest zbyt rozbuchane. Ale będą kolejne odcinki, wiadomo, zresztą sporo jest tam miejsc niezwykłych, będących blisko natury, chociażby z tego powodu wręcz świętych.  Ale lubię dowiadywać się się od ludzi, czy ich duchowość praktycznie pomaga w życiu, czy ich wspiera, czy dodaje siły, pokazuje  dobry  kierunek, sprawia, że im jest miło, fajnie, że horyzont jasny jest i bezgranicznie pociągający…. no jakoś tak.

A w Albani….. Temat będę badać, lecz zanim to się stanie to już na Podlasiu trafiam na trop…  Bektaszytów…

Bektaszijja (bektaszyci) – suficcy mistycy, odłam  powstał w XIII w. na terenie Anatolii, łączący wiele naprawdę różnorodnych tradycji religijnych (totalny synkretyzm). W Imperium Osmańskim posiadał duże znaczenie polityczne z racji popularności wśród zwykłej ludności i wpływów w korpusie janczarów. Bractwo to wyznawało wiarę będącą zlepkiem elementów szamanizmu, zaratusztrianizmu, chrześcijaństwa i ezoteryzmu. Członkowie bractwa nie przestrzegali dżihadu i ramadanu. Piją alkohol. 

Wygnańcy z Turcji znaleźli swoje miejsce na ziemi w Albanii, gdzie są do dziś. Znalazłam taką informację, że. 8% albańczykó zwie się bektaszytami.

Tirana uchodzi za współczesną stolicę bektaszytów, więc wyprawa jest nieunikniona.

Tymczasem Próbując umówić się na rozmowę z głową społeczności bektaszyckiej, doszły mnie znienacka słuchy, że w Tiranie słyszano, że w Białymstoku są bektaszyci. Jacyś.

Zaskakująca do historia,  bo o takich nie słyszałam, ale mistycyzm podlaski rozmaite ma oblicze. Na wszelki wypadek postanowiłam dopytać i przejeżdżając w pewną pogodną niedzielę przez Kruszyniany i Bohoniki, gdzie miesza  społeczność tatarska - zajrzałam w otwarte drzwi meczetu.

I skoro już zajrzałam, to z szybko i bez przygotowania spytałam o bektaszytów na Podlasiu przewodnika i opiekuna meczetu.

***

tyle wiadomo, ale nie chciałam się poddać i napisałam do pana Andrzeja Saramowicza, który  jest szajchem (nauczycielem) sufizmu - mistycznej odmiany islamu, założycielem i przewodniczącym Polskiej Fundacji Sufich

odpowiedź nie była optymistyczna:

"O ile wiem, Bektaszyci nie mają swojej reprezentacji w Polsce. Obym się jednak mylił, bo Bektaszyci mają ciekawą historię i obrzędy.

Widziałem ich w Stambule, ale nie zdołałem ich bliżej poznać."Życzę powodzenia w dalszych  poszukiwaniach.

 Serdecznie pozdrawiam, Andrzej Saramowicz"

pytałam też badacza tematu  -teologa kaznodzieję, publicystę, tłumacza, blogera Jarosława kubackiEGO , który mi odpisał:

“Niestety, nie mogę Pani pomoc w kwestii bektaszytów w Białymstoku. Wiem cokolwiek o dawnych udokumentowanych związkach między bektaska społecznością a Tatarami litewskimi, ale niestety nic o obecnych. Mogę tylko ze swej strony życzyć udanego pobytu w pięknej Albanii i udanych spotkań tam. Moje spotkania i rozmowy z Baba Mondim i moim serdecznym przyjacielem a jego ówczesnym sekretarzem, dr. Arbenem Sulejmanim zaliczam do najpiękniejszych wspomnień mojego życia”.

W takim razie chyba trzeba uznać, że bektaszytów na Podlasiu jednak nie ma. Jeszcze. I wyruszyć do Albani.


Baza – Białystok. Siderski. #218
2023-03-21 23:37:11

Ludzie wschodu – przekonania. Baza – Białystok. Rozmowa z Rafałem Siderskim. Plusy i minusy wyrastania na Podlasiu. Niesiemy w sobie miejsca i przekonania z których przyszliśmy. Między innymi - to w sobie niesiemy. Niesiemy historię rodziny, miejscowość w której wystaliśmy, niesiemy charakter narodowy i przekonania wyssane z mlekiem matki. Matecznik. Mamy takie czasy, że miejsce pochodzenia naprawdę ma znaczenie w kontekście uchodźczym, wojennym, migracyjnym. Kiedyś była to gra w lepszość i gorszość, ale teraz bycie bardzo lokalnym patriotą już nikogo nie skłania do półusmiechów i półdrwin. Swoją drogą do dziś u mnie na wsi funkcjonuje określenie „wsiun” jako określenie pogardliwe, np.: ty wsiunie, albo – matan. Ale to już specyfika mieszkania tuż przy granicy. Specyfika wschodu. Nie wstydzę się tego, że jestem ze wsi, chociaż wiejską szkole wspominam bez czułości, delikatnie rzecz ujmując; a poczucie przynależności do jakiegoś świata, który zresztą minął jest tym, co niosę w sobie i z radością witam (to naturalne jest bardzo) podobnie obdarzone istoty. Niosące podobną pieczęć. „Czyż wszyscy nie pochodzimy z przeszłości?“ — tak napisał poeta niemiecki Jean Paul, humorysta , który umarł w 1825, w dalekiej przeszłości A tymczasem przypomnę że niesiemy w sobie miejsca i przekonania z których przyszliśmy. Sprawdzam co niosę, rozmawiając z Rafałem, w pewien letni wieczór, w gwarze, który też tu słychać. Z przyjemnością wracam do tamtej rozmowy, którą zaczęliśmy oficjalnie, zęby było wiadomo, kto jest kto – zanim zajmiemy się tym – dlaczego. A przy okazji - bycie na dystans do tego co niesiemy , spoglądanie na tę osobistą bazę danych z uwagą – to może być klucz otwierający bardzo ważne rzeczy w życiu. Więc, skąd jesteś?

Ludzie wschodu – przekonania. Baza – Białystok. Rozmowa z Rafałem Siderskim.

Plusy i minusy wyrastania na Podlasiu.

Niesiemy w sobie miejsca i przekonania z których przyszliśmy. Między innymi - to w sobie niesiemy. Niesiemy historię rodziny, miejscowość w której wystaliśmy, niesiemy charakter narodowy i przekonania wyssane z mlekiem matki. Matecznik. Mamy takie czasy, że miejsce pochodzenia naprawdę ma znaczenie w kontekście uchodźczym, wojennym, migracyjnym. Kiedyś była to gra w lepszość i gorszość, ale teraz bycie bardzo lokalnym patriotą już nikogo nie skłania do półusmiechów i półdrwin. Swoją drogą do dziś u mnie na wsi funkcjonuje określenie „wsiun” jako określenie pogardliwe, np.: ty wsiunie, albo – matan. Ale to już specyfika mieszkania tuż przy granicy. Specyfika wschodu.

Nie wstydzę się tego, że jestem ze wsi, chociaż wiejską szkole wspominam bez czułości, delikatnie rzecz ujmując; a poczucie przynależności do jakiegoś świata, który zresztą minął jest tym, co niosę w sobie i z radością witam (to naturalne jest bardzo) podobnie obdarzone istoty. Niosące podobną pieczęć.


„Czyż wszyscy nie pochodzimy z przeszłości?“ — tak napisał poeta niemiecki Jean Paul, humorysta , który umarł w 1825, w dalekiej przeszłości


A tymczasem przypomnę że niesiemy w sobie miejsca i przekonania z których przyszliśmy. Sprawdzam co niosę, rozmawiając z Rafałem, w pewien letni wieczór, w gwarze, który też tu słychać.

Z przyjemnością wracam do tamtej rozmowy, którą zaczęliśmy oficjalnie, zęby było wiadomo, kto jest kto – zanim zajmiemy się tym – dlaczego.


A przy okazji - bycie na dystans do tego co niesiemy , spoglądanie na tę osobistą bazę danych z uwagą – to może być klucz otwierający bardzo ważne rzeczy w życiu.


Więc, skąd jesteś?

Dzikość dla każdego? Inspiracja: Bovska #217
2023-03-10 21:51:08

Dzikość dla każdego? Inspiracja: Bovska Dzikość Dzisiaja kurat kompletnie nie czuję się dzika. Jestem człowiekiem udomowionym, opatulonym w koce, za oknem jest chłodno zimno, i żeby podtrzymać w sbie sensowną iskrę cieple muszę się bardzo natrudzić. Rzeczywistość jest średnio pomocna. Ale to nie nowina. Zatem – jak można utrzymać w sobie to ciepło, ten mały płomień, którym każdy z nas zarządza (albo ne zarządza), to żywe światło, które sprawia, że ciało działa, że w głowie może zrobić się jaśniej. Jak sobie radzisz z chłodem i ciemnością? Należę do tych kobiet które sięgają po sztukę, szukają głosu podobnego do własnego, takiej kontynuacji nieustającej, wewnętrznej narracji. To jest bardzo ważne. To tworzy to środowisko, w którym mówi się, co się chce powiedzieć, robi się co się uważa za warte robienia, mysi się swobodnie  i dzieli się wszystkim, z kimś kto oprócz podzielenia widzi całość, nić, ścieżkę. I ona jest nasza. Ludzie.. jeśli są ludziowi t0 bez obaw – robią wspaniałe rzeczy. Ostatnio rozmawiałam z Bovską, o jej najnowszej płycie. ‘Dzika’ – to jest właśnie taka nić. To słowa i muzyka, ale forma manifestu staje się drugorzędna, jeżeli manifestacja przynosi ten rodzaj mądrości bycia w świecie. Dzikość – uznajmy za wartość odkrywaną na nowo i nie bez przyczyny…. Bovska Dzikość dla każdego. Dzikość, ale nie barbarzyństwo. Dzikość jako piękna wolność bycia w sobą, w sobie dla siebie i dla innych. I jeszcze cytat z książki   Natalii de Barbaro - Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie Mamy tyle zgody na innych, ile zgody na siebie. Jeśli mam zgodę na siebie samą, na wszystkie swoje kawałki, na wszystkich „mieszkańców" swojego wewnętrznego domu, nie potrzebuję zaj-mować się tym, jak inni się ubrali czy co jedzą. Będę dalej miała swoje poglądy i swoje oceny moralne; będą sprawy, o które zechcę walczyć. Ale nie będę dopieprzać się do innych nieproszona o radę. Będę miała świadomość, że każdy się z czymś zmaga i coś niesie w plecaku, którego nie widzę. Nie będę innym wypominać, że „zdziwiają" tylko dlatego, ze ja mam inaczej. Ja bym tak nie powiedziała, ja bym tak nie poczuła, ja bym tak się nie ubrała – ale ja nie jestem wzorem z Sèvres.”.. tę książkę teraz już zamykam bo najważniejsza jest zapisywana na bieżąco, nie tylko słowami, ale i szerokim pasmem wydarzeń, myśli decyzji itd-  książka życia. mojego... Twojego. Prawdziwa, dzika trochę lektura– wielowątkowa ścieżka, na której właśnie się spotkaliśmy temu, że tego teraz w tej chwili słuchasz. *** https://freemusicarchive.org , www.purple-planet.com

Dzikość dla każdego? Inspiracja: Bovska

Dzikość Dzisiaja kurat kompletnie nie czuję się dzika. Jestem człowiekiem udomowionym, opatulonym w koce, za oknem jest chłodno zimno, i żeby podtrzymać w sbie sensowną iskrę cieple muszę się bardzo natrudzić. Rzeczywistość jest średnio pomocna. Ale to nie nowina. Zatem – jak można utrzymać w sobie to ciepło, ten mały płomień, którym każdy z nas zarządza (albo ne zarządza), to żywe światło, które sprawia, że ciało działa, że w głowie może zrobić się jaśniej. Jak sobie radzisz z chłodem i ciemnością?

Należę do tych kobiet które sięgają po sztukę, szukają głosu podobnego do własnego, takiej kontynuacji nieustającej, wewnętrznej narracji.

To jest bardzo ważne.

To tworzy to środowisko, w którym mówi się, co się chce powiedzieć, robi się co się uważa za warte robienia, mysi się swobodnie  i dzieli się wszystkim, z kimś kto oprócz podzielenia widzi całość, nić, ścieżkę. I ona jest nasza.

Ludzie.. jeśli są ludziowi t0 bez obaw – robią wspaniałe rzeczy.

Ostatnio rozmawiałam z Bovską, o jej najnowszej płycie. ‘Dzika’ – to jest właśnie taka nić. To słowa i muzyka, ale forma manifestu staje się drugorzędna, jeżeli manifestacja przynosi ten rodzaj mądrości bycia w świecie.

Dzikość – uznajmy za wartość odkrywaną na nowo i nie bez przyczyny….

Bovska

Dzikość dla każdego. Dzikość, ale nie barbarzyństwo. Dzikość jako piękna wolność bycia w sobą, w sobie dla siebie i dla innych.

I jeszcze cytat z książki  Natalii de Barbaro - Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie

Mamy tyle zgody na innych, ile zgody na siebie. Jeśli mam zgodę na siebie samą, na wszystkie swoje kawałki, na wszystkich „mieszkańców" swojego wewnętrznego domu, nie potrzebuję zaj-mować się tym, jak inni się ubrali czy co jedzą. Będę dalej miała swoje poglądy i swoje oceny moralne; będą sprawy, o które zechcę walczyć. Ale nie będę dopieprzać się do innych nieproszona o radę. Będę miała świadomość, że każdy się z czymś zmaga i coś niesie w plecaku, którego nie widzę. Nie będę innym wypominać, że „zdziwiają" tylko dlatego, ze ja mam inaczej. Ja bym tak nie powiedziała, ja bym tak nie poczuła, ja bym tak się nie ubrała – ale ja nie jestem wzorem z Sèvres.”..

tę książkę teraz już zamykam

bo najważniejsza jest zapisywana na bieżąco, nie tylko słowami, ale i szerokim pasmem wydarzeń, myśli decyzji itd-  książka życia.

mojego... Twojego. Prawdziwa, dzika trochę lektura– wielowątkowa ścieżka, na której właśnie się spotkaliśmy temu, że tego teraz w tej chwili słuchasz.

***

https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com


Zaproszenie do Dziennika Zmian.
2023-03-09 15:53:16

Jak można otworzyć oczy poprzez uszy? ano.... też tak ;). Tak można.  Jak można odbierać rzeczywistość i jakie nadawać wydarzeniom znaczenia? (czy w ogóle je nadawać?).  Dziennik Zmian ma dla mnie ogromne znaczenie, jest takim "tu i teraz", którym mogę się podzielić "tam i siam", "tak i siak", oraz o każdej możliwej porze i z każdym, kto się na tę przygodę dźwiękową otworzy.  Opowiadam widoki, spotkania, ludzi, miejsca. To jest przygoda.  Jeśli lubisz eksperymenty, jeśli wiesz, że za słowami jest totalnie kosmiczna opowieść, tajemniczo dopasowująca się do odbiorcy, jest elastyczna i trochę zagadkowa - to jest to, o co chodzi.

Jak można otworzyć oczy poprzez uszy?

ano.... też tak ;). Tak można. 

Jak można odbierać rzeczywistość i jakie nadawać wydarzeniom znaczenia? (czy w ogóle je nadawać?). 

Dziennik Zmian ma dla mnie ogromne znaczenie, jest takim "tu i teraz", którym mogę się podzielić "tam i siam", "tak i siak", oraz o każdej możliwej porze i z każdym, kto się na tę przygodę dźwiękową otworzy.  Opowiadam widoki, spotkania, ludzi, miejsca. To jest przygoda.  Jeśli lubisz eksperymenty, jeśli wiesz, że za słowami jest totalnie kosmiczna opowieść, tajemniczo dopasowująca się do odbiorcy, jest elastyczna i trochę zagadkowa - to jest to, o co chodzi.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie