Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj...
Społeczeństwo i Kultura
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
12345678910111213141516171819202122232425262728293031
Tym razem - na wsi mrok, a „ostatni gasi światło”
2020-12-25 19:10:14
W domach na mojej wsi światła wieczorem zapalają się tylko w jednym pokoju. Przez cały wieczór cicho jest, nawet psy nie hałasują. W wigilię było – jak makiem zasiał i makowcem zagryzł. I zasnął.
Grudniowy deszcz nie ustaje w wysiłkach, żeby choć umyć szyby, a one każdego dnia są coraz bardziej szare.
Jest tak pusto. Jest tak spokojnie. Że gdy pojawi się nowy rok – to się pewnie trochę zdziwi. Chyba że sam będzie dziwny. To bardzo możliwe. Już na starcie.
Ludzie w sklepie skarżą się na ten spokój, zza masaeczek większość słów i żalów dociera do mnie z opóźnieniem.
Gdybyśmy zakryli uszy, byłoby jak pod wodą. Ale nie jest. Wciąż jesteśmy na powierzchni, dopóki wieje wiatr w żagle – płyniemy. I pewnie dopłyniemy do celu.
W domach na mojej wsi światła zapalają się tyko w jednym pokoju i nie jestem pewna, czy celem jest zapalanie wszystkich świateł we wszystkich pomieszczeniach, zaproszenie gości, rozproszenie mroku?
Ale jeśli każdy z nas ma inny cel? Czy spotkamy się przy jakiejś uwspólnionej wersji jednego celu? – oto jest pytanie
A do tego, wiadomo – „ostatni gasi światło”.
Święta nie muszą być w czasie świąt - neuromagia #74
2020-12-16 23:21:36
Naukowo dowiedziono, że kiedy dajemy prezenty, nasz mózg szykuje nam spory pakiet poczucia przyjemności. Nieco narkotyczne to doznanie niektórzy nazywają neuromagią mózgu. Rzeczywiście - neurony pracują na rzecz tego, który daje.
Idę przez szare miasto, w szarych resztkach śniegu zatapiając czubki butów, zanim nastanie dzień - już się kończy, a wesołe dzwoneczki odbijają się echem w niewesołych sklepach. Daję temu światu szansę. Świąteczne playlisty napinają każdą szorstką nutę, wygładzają każde zmarszczone czoło. Wąskie grono, wąskie zaciśnięte wargi uśmiechają się do tego, co być musi. Kiedy otworzą się drzwi, może zajrzy do nas sztuczny mikołaj, ze sztuczną brodą i tysiącem sztucznych drobiazgów, który - rozdając nie swoje prezenty - ma swoją frajdę.
Powiedz wierszyk.
Żaden wierszyk nie przeciśnie się przez zaciśnięte gardło. Czas dorosnąć i nie udawać, że święta są zawsze w czasie świąt. Bywa różnie
Daję światu być takim, jaki jest.
Naukowo dowiedziono, że kiedy dajemy prezenty, nasz mózg szykuje spory pakiet poczucia przyjemności.
Otrzymywanie też jest OK, chociaż to nie neuromagia.
Tak czy inaczej: mogę czuć, to co czuję, nie muszę czuć tego, czego nie czuję. Nawet z okazji świąt.
Mózg o tak robi swoje.
Ballada o podlaskich słowach - Kacap #73
2020-12-15 23:17:20
Zwrotka 9 - Kacap
Nie lubię tego słowa. Bardzo. Tutejszość używa go w złej wierze, i w złej wierze się ono narodziło. W Rosji zresztą. Ale nie z rosyjskiego. Zaraz wyjaśnię.
Tymczasem Wikipedia uważa, że Kacap pochodzi z ukraińskiego (кацап) i jest pogardliwym określeniem na niegdysiejszego chłopa rosyjskiego, lub na człowieka ograniczonego. W XX wieku tak przyzywano przybyszów z ZSRR. U nas kacapami są dla niektórych Polacy wyznania prawosławnego. Zawsze jest pejoratywne. Zawsze w jakimś nacjonalistycznym kontekście.
Oni – kacapy, ona - kacapka. “Bój się boga, kacapkę se za żonę weźmiesz? - Myślicie, że to jest zdanie sprzed stu lat? Nie. Sama je słyszałam. Nie mam jeszcze stu lat.
Z tym słowem jest też o tyle ciekawie, że w Jidisz ‘kapcan’ oznacza kogoś nieporadnego, niedołęgę jakąś, niezdarę, niedorajdę lub żebraka. Kapcan jest ubogi (קבצן) i to jest powodem pogardliwego określenia. Kapcan, kacap… Blisko, prawda? Tak jak przez stulecia blisko siebie żyli ludzie, którym niebacznie zmieszały się języki, jak w wieży Babel, nie przymierzając.
I o tym była ta ballada.
REFREN: I apiać tu takie słowa, wpadną w melodię języka,
kiedy człowiek się zapomni, kiedy życia dotyka,
kiedy zasłyszane zdania, zapomniane dawno temu
nagle wybrzmiewają we mnie,
a ja nie wiem: czemu, czemu?
I chce mi się wtedy śmiać - i a piać – i a piać, i a piać (czyli: znowu)
Ballada o podlaskich słowach: rezanie, więc i - piździec! #72
2020-12-10 18:00:37
Zwrotka 8 - Można by ją urezać.
Można by tę zwrotkę też przyciąć i odpiłować. Ale rezaniu należy się w tej balladzie miejsce, bo podlaskie rezanie to echo wojen, rzezi i tertaków. Można sobie wprawdzie i w kuchni w kuchnie urezać palca, ale to doprawdy drobiazg. W zasadzie mało kto dziś tak mówi, ale gdy ktoś sobie palca ureza to mówi….
Zwrotka 9 – Piździec!
Nieelegancko, wiem. no cóż…. Tutejsza mowa nie celowała w salony.
Dla dodania szlachetności temu wyrażeniu zacytuję Stasiuka: „W piździec z tym. Kiedyś wyprawa i jazda to były heroizm i wyzwanie. A teraz w dziurę wjedziesz, to ci się wszystkie światła zapalają, osiemnaście poduszek odpala, satelita zgłasza śmiertelne niebezpieczeństwo i za pięć minut jest pogotowie, straż pożarna i wsparcie psychologa. Kiedyś podróż była tajemnicą i człowiek się żegnał, jakby miał nie wrócić. Zwłaszcza w podróż na Wschód. (z książki „Osiołkiem. Wyd. Czarne)
Nie ma wątpliwości, że nasza część świata, przytulona do szeroko pojętej ruskiej mowy – umie użyć tego słowa właściwie, tak by wyrażało nastrój, pokazało kierunek, dookreśliło sytuację. Na przykład, gdy pandemicznie zamknięto knajpy – o, to był piździec jak się patrzy!
I ballada ta bez tych knajp mogłaby się tak skończyć, lecz jeszcze wybrzmiewa mi pewna popularna fraza.
Ballada o podlaskich słowach: szałaput & kordła # 71
2020-12-07 19:18:31
Zwrotka 7 - Szałaput
Jeśli z jakiejś dziewczyny był szałaput, to nie pasowała do sarafanu. W ogóle nie pasowała do społeczności! Podejrzanie była rozstrzepana, zbyt odważne, nieuważna, a może… i swobodna. Mężczyzna – szałaput to tez nic dobrego. Choć szałapuctwo jest wybaczalne… ale robić interesy z gościem i psychologicznym rysie szałaputa? Nie, lepiej nie. W melodii tutejszego języka (przy czym tutejszy język ma mnóstwo linii melodycznych) - akcentuje się szałaputa tak: szałaPUt. Ty taki szałaPUt. No i wszystko jasne. Lecimy dalej.
Ale zanim gdzieś dalej polecimy , proszę zwrócić uwagę, że cudownie powszechne, i wspaniale brzmiące u nas słowo kordła zamiast kołdra. Uważam, że to jest dość logiczne i nie wiem czemu nie zamieniono kołdey na kordłę na dobre. Szałaput przez nieuwagę lingwistyczną i dla wygody mówiłby kordła.
Sarafan - ballada o podlaskich słowach cz 5 - #70
2020-12-03 21:12:47
Zwrotka 6 - Sarafan
To było najbardziej tajemnicze słowo, które świat mojego dzieciństwa ubrał w stroje księżniczki wybierającej się na bal. Rosyjski bal. Do cara, co najmniej. Sarafany z rysunkowych bajek, były cudownie piękne. Jak z rysunkowej, rosyjskiej bajki, bo telewizja przy granicy lepiej odbierała z tamtejszych nadajników. Tak czy siak - sarafan to po prostu sukienka bez rękawów, a jej urok polega na jej historii. I na smukłości kobiety w sarafanie. Na pękatych kształtach sarafan nie wygląda idealnie, bo jest długą suknią, bez rękawów, zakładaną na koszulę, z wysoką talią, rozszerzaną ku dołowi, z przodu - rozpinaną lub rozciętą. W europie najbardziej popularny sarafan był w XVII–XVIII wiekach. Zaś w Rosji ten strój był noszony przez chłopki z regionów centralnych i północnych. Na dodatek samo słowo "sarafan" pochodzi z perskiego.
To maksymalnie egzotyczne słowo!
Aha, i jeszcze ciekawostka: Najwcześniejsze wzmianki o suknie typu sarafan odnotowano w 1376 roku w „Latopisie Nikona”. Najstarsze sarafany miały prosty krój, z czasem stawały się coraz bogatsze i coraz piękniejsze, w XIX wieku najbardziej powszechne były sarafany na ramiączkach. Taaak, spójrz na suknie ślubne typu: księżniczka. To – to.
Zza kulis zupełnie innych nagrań # 69
2020-11-29 20:46:10
Dzieło, które nagraliśmy to: Miłka Malzahn & Wojciech Bura: Linia czasu-linia dźwięku
mierzymy się muzycznie z tą opowieścią:
***
Na tej linii czasowej nigdy nie było prosto – (tez tak czujesz?)
Nigdy nie było, ot tak..jak po linie, choć nam wmawiano, że właśnie tak (czujesz?)
Zakręty braliśmy coraz szybciej, oddech urywał nam się w czasie snu (czujesz…)
Na naszej linii czasowej robiły się supły twarde jak skały
A my traktowaliśmy je jak kamyczki (tak czujesz, czujesz)
Ale zaczęło się bosko, urodziliśmy się, przytulano nas, świeciło słońce
Szerokopasmowa autostrada życia, była wszędzie, tak na ziemi jako I w niebie (...czujesz)
Potem poszliśmy do szkół i wciśnięto nam linijki do rąk, linię do głów
Powiedziano, że na tej linii czasowej nie ma miejsca dla tych nielinijnych
A teraz patrz, linia czasowa rozwarstwia się jak francuskie ciasto (czujesz to, czujesz)
Rozpływa się i zaczyna pulsować.
To jest tak nieliniowe, że aż boli.
Wielu z nas nie potrafi
Ale spróbuj.
Spróbuj się nie bać, wróć do swojego początku, czujesz tę ekscytację, niepewność, brak powietrza?
To jest to, co nam się przydarza
I wciąż czeka nas - życie! Tym razem nie pójdziemy jak po sznurku, tam, gdzie niby kończy się linia (czujesz to)
Tym razem zerwani z tego łańcucha, spokojnie,z radością skorzystamy z wolności, która nie jest foremką jak od linii, dla człowieka, ale siłą totalnej kreacji,
A ona nie ma granic, I nie można tu wyrysować żadnej prostej kreski
Wiem, że to czujesz
refren:
to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa
od punktu A do puntu B nie prowadzi już żadna droga
Tylko łączy nas dźwięk , jak fala uderzeniowa
taką falą w przestrzeni dźwięk działa, dźwięk płynie
nikogo nie ominie, nikogo nie ominie
to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa
co nie znaczy, że zaraz chaos nas pochłonie
to, co ważne jeszcze trochę się w nas chowa
to, co zbędne jeszcze w ciemnych wodach tonie
jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają
I tak jak ja I tak jak ty - ocealn ocean cały mają
jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają
I nie ma takiej linii czasu, tylko po której płynąc mają
Łajza #68
2020-11-28 21:43:16
ŁAJZA
Kotka - osiedlowa łajza jest białoproążkową pięknością ze skłonnością do flirtów. Przez swoje okrągłe oczy, które mruży na 100 sposób, ma fanki w każdej klatce. I te fanki zostawiają jej miseczki z kocim jedzonkiem. Łajza jest puchata I grubawa. I gubi białe kłaczki, I kiedy akurat zajrzy do mnie, to jest tak, jakby stacjonowały u mnie białe renifery świętego Mikołaja. Łajza lubi sobie gdzieś czasem pomieszkać. Wysiaduje wtedy fotele, poduszki, zna przyjemne uczucie usadowienie się centralnie na klawiaturze.
Nie musi być czyjaś, żeby traktować w ten sposób różne klawiatury.
Kiedy sobie już pomiesza, pomruczy, naje się i nałasi – jest gotowa by wyruszyć w swój świat. Staje po drzwiami I żadne miejskie obyczaje nie są w stanie jej przekonać. Schodzi pod schodach uważnie, nieśpiesznie, kilka pięter w dół. Nie wierzy windom. I tak wychodzi pod blok. Nawet się nie obejrzy, miękko sunąc do swoich spraw. Bo życie na zewnątrz jest wymagające. Samochody po parkingu jeżdżą jak szalone, więc Łajza posiada instynkt, który pozwala jej przeżyć spotkania z samochodami, psami, dzieciakami.
Wolna jest. Bystra. I ładna
Przepis na dobre życie.
Tyle się jeszcze muszę nauczyć od tej łajzy…
Ballada o podlaskich słowach cz. 4 - barachło i berbelucha #67
2020-11-26 09:44:41
część 4 ale Zwrotka 5 - Barachło i berbelucha.
Te słowa brzmią jak burczenie w brzuchu i jak bulgotanie w gardle. Jak poczucie, że brakuje mi czegoś lepszego i z ‘braku – laku’ wezmę jakieś barachło. Na pocieszenie, albo za karę (zależy od punktu widzenia) wypiję berbeluchę - tanie, czerwone wino.
Dziś, będąc na pogaduszkach z sąsiadką, nalewamy do eleganckich kieliszków równie elegancki trunek – a i tak nazywamy go berbeluchą. Na cześć czasów, w których elegancja nie obowiązywała, a prostolinijność i dosadność określeń pozwalała wyobrazić sobie efekty berbeluchowego przedawkowania.
Jeśli spróbujesz wysączyć jeden kieliszek berbeluchy, to potem możesz już tylko orzeszki. Albo inne barachło. Wierz mi.
Ballada o podlaskich słowach: Bambaryła z samogonem #66
2020-11-21 12:20:03
Zwrotka 4 - Bambaryła z samogonem
Nie, nie mówi się tak do milusińskich, ale jeśli kogoś lubimy, z tą jego rubasznością, jowialnością – to będzie bambaryłą, jak się patrzy! Nawet, gdy nie załapie w lot, o co biega – to tym bardziej bambaryłą będzie.
Problem powstaje wtedy, kiedy przylepia się do człowieka bambaryłowatość. Takiego delikwenta (delikwentkę niedelikatnie nazywaną bambaryłą także. Z męska) – mało kto go potraktuje poważnie. Bambaryła zawsze będzie tym najmłodszym, tym co pobiegnie po… samogon. O, samogon to też jest słowo, w którym drzemie potencjał. Potencjał pracowitości, samo-gonienia za tym, co się zamaniło, za walutą lokalną, którą w czasach niepewnych bywał… alkohol. Wymiany barterowe znane od wieków, w czasach niestabilnych walut doceniały samogon.
Za drobne uprzejmości życiowe wciąż można podziękować buteleczką. Nikt nie uważa tego za nietakt. Nawet bambaryła.
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
12345678910111213141516171819202122232425262728293031