Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn
Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny
Społeczeństwo i Kultura
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930
Zza kulis zupełnie innych nagrań # 69
2020-11-29 20:46:10
Dzieło, które nagraliśmy to: Miłka Malzahn & Wojciech Bura: Linia czasu-linia dźwięku
mierzymy się muzycznie z tą opowieścią:
***
Na tej linii czasowej nigdy nie było prosto – (tez tak czujesz?)
Nigdy nie było, ot tak..jak po linie, choć nam wmawiano, że właśnie tak (czujesz?)
Zakręty braliśmy coraz szybciej, oddech urywał nam się w czasie snu (czujesz…)
Na naszej linii czasowej robiły się supły twarde jak skały
A my traktowaliśmy je jak kamyczki (tak czujesz, czujesz)
Ale zaczęło się bosko, urodziliśmy się, przytulano nas, świeciło słońce
Szerokopasmowa autostrada życia, była wszędzie, tak na ziemi jako I w niebie (...czujesz)
Potem poszliśmy do szkół i wciśnięto nam linijki do rąk, linię do głów
Powiedziano, że na tej linii czasowej nie ma miejsca dla tych nielinijnych
A teraz patrz, linia czasowa rozwarstwia się jak francuskie ciasto (czujesz to, czujesz)
Rozpływa się i zaczyna pulsować.
To jest tak nieliniowe, że aż boli.
Wielu z nas nie potrafi
Ale spróbuj.
Spróbuj się nie bać, wróć do swojego początku, czujesz tę ekscytację, niepewność, brak powietrza?
To jest to, co nam się przydarza
I wciąż czeka nas - życie! Tym razem nie pójdziemy jak po sznurku, tam, gdzie niby kończy się linia (czujesz to)
Tym razem zerwani z tego łańcucha, spokojnie,z radością skorzystamy z wolności, która nie jest foremką jak od linii, dla człowieka, ale siłą totalnej kreacji,
A ona nie ma granic, I nie można tu wyrysować żadnej prostej kreski
Wiem, że to czujesz
refren:
to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa
od punktu A do puntu B nie prowadzi już żadna droga
Tylko łączy nas dźwięk , jak fala uderzeniowa
taką falą w przestrzeni dźwięk działa, dźwięk płynie
nikogo nie ominie, nikogo nie ominie
to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa
co nie znaczy, że zaraz chaos nas pochłonie
to, co ważne jeszcze trochę się w nas chowa
to, co zbędne jeszcze w ciemnych wodach tonie
jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają
I tak jak ja I tak jak ty - ocealn ocean cały mają
jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają
I nie ma takiej linii czasu, tylko po której płynąc mają
Łajza #68
2020-11-28 21:43:16
ŁAJZA
Kotka - osiedlowa łajza jest białoproążkową pięknością ze skłonnością do flirtów. Przez swoje okrągłe oczy, które mruży na 100 sposób, ma fanki w każdej klatce. I te fanki zostawiają jej miseczki z kocim jedzonkiem. Łajza jest puchata I grubawa. I gubi białe kłaczki, I kiedy akurat zajrzy do mnie, to jest tak, jakby stacjonowały u mnie białe renifery świętego Mikołaja. Łajza lubi sobie gdzieś czasem pomieszkać. Wysiaduje wtedy fotele, poduszki, zna przyjemne uczucie usadowienie się centralnie na klawiaturze.
Nie musi być czyjaś, żeby traktować w ten sposób różne klawiatury.
Kiedy sobie już pomiesza, pomruczy, naje się i nałasi – jest gotowa by wyruszyć w swój świat. Staje po drzwiami I żadne miejskie obyczaje nie są w stanie jej przekonać. Schodzi pod schodach uważnie, nieśpiesznie, kilka pięter w dół. Nie wierzy windom. I tak wychodzi pod blok. Nawet się nie obejrzy, miękko sunąc do swoich spraw. Bo życie na zewnątrz jest wymagające. Samochody po parkingu jeżdżą jak szalone, więc Łajza posiada instynkt, który pozwala jej przeżyć spotkania z samochodami, psami, dzieciakami.
Wolna jest. Bystra. I ładna
Przepis na dobre życie.
Tyle się jeszcze muszę nauczyć od tej łajzy…
Ballada o podlaskich słowach cz. 4 - barachło i berbelucha #67
2020-11-26 09:44:41
część 4 ale Zwrotka 5 - Barachło i berbelucha.
Te słowa brzmią jak burczenie w brzuchu i jak bulgotanie w gardle. Jak poczucie, że brakuje mi czegoś lepszego i z ‘braku – laku’ wezmę jakieś barachło. Na pocieszenie, albo za karę (zależy od punktu widzenia) wypiję berbeluchę - tanie, czerwone wino.
Dziś, będąc na pogaduszkach z sąsiadką, nalewamy do eleganckich kieliszków równie elegancki trunek – a i tak nazywamy go berbeluchą. Na cześć czasów, w których elegancja nie obowiązywała, a prostolinijność i dosadność określeń pozwalała wyobrazić sobie efekty berbeluchowego przedawkowania.
Jeśli spróbujesz wysączyć jeden kieliszek berbeluchy, to potem możesz już tylko orzeszki. Albo inne barachło. Wierz mi.
Ballada o podlaskich słowach: Bambaryła z samogonem #66
2020-11-21 12:20:03
Zwrotka 4 - Bambaryła z samogonem
Nie, nie mówi się tak do milusińskich, ale jeśli kogoś lubimy, z tą jego rubasznością, jowialnością – to będzie bambaryłą, jak się patrzy! Nawet, gdy nie załapie w lot, o co biega – to tym bardziej bambaryłą będzie.
Problem powstaje wtedy, kiedy przylepia się do człowieka bambaryłowatość. Takiego delikwenta (delikwentkę niedelikatnie nazywaną bambaryłą także. Z męska) – mało kto go potraktuje poważnie. Bambaryła zawsze będzie tym najmłodszym, tym co pobiegnie po… samogon. O, samogon to też jest słowo, w którym drzemie potencjał. Potencjał pracowitości, samo-gonienia za tym, co się zamaniło, za walutą lokalną, którą w czasach niepewnych bywał… alkohol. Wymiany barterowe znane od wieków, w czasach niestabilnych walut doceniały samogon.
Za drobne uprzejmości życiowe wciąż można podziękować buteleczką. Nikt nie uważa tego za nietakt. Nawet bambaryła.
Ballada o podlaskich słowach - cz. 2 Zamaniło się #65
2020-11-18 23:57:27
Zwrotka 3 - Zamaniło im się. Zamaniło mi się.
Każdemu coś się może zamanić. To takie odległe marzenie, rojenia tzw. „ściętej głowy”, plany niedosiężne, odważne wizje. Cóż, coś co innym wydaje się być nieco absurdalne. To „inni” mówią o ‘mienieniu’ jak o mamieniu.
Lubię jednak ten stan, gdy nagle mi myśl zaiskrzy, do takiej chwili pasują tylko i wyłącznie fanfary, nagle na niebie pojawia się tęcza, a wszyscy płaczą łzami szczęścia. O, jak wielki, jak jest nadciągający sukces! Oto kupiłam nową pralkę (tadam)…czy coś. Ot, zamaniło mi się. Pomarzyło przez moment. Zabłysło i zgasło.
Ballada o podlaskich... słowach. Wiszczeć #64
2020-11-12 22:37:20
Język łączy mnie z tymi, których nie ma. Żyję na terenie, na którym nie rosną jednorodne lasy i nie rosną jednorodni ludzie. Fakt – porozumiewamy się, lecz nie mówimy tego samego i nie tak samo. I nie o tej samej porze.
Mój język to podlaska gwara. Należy do dialektu mazowieckiego, ale mówiło się tu i po rusku, i po chachłacku, i kraszanką, „pa swajemu”, i chętnie pisało cyrylicą (onegdaj – głagolicą), albo – wcale się nie pisało, bo się nie umiało. Ja umiem pisać. I moi przodkowie urodzili się w jeszcze innym krańcu tej planety. Ja jednak urodziłam się tutaj i kołysała mnie do snu melodia tego języka. Kiedy byłam dzieckiem, brzmiał trochę inaczej, ale ta wciąż żywa materia, jest bazą zarówno prostego komunikatu, jak i wzniosłych idei. Tak, jestem w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni brzmień. Tak, jesteś w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni brzmień. Trochę jesteś mną. Ja trochę jestem Tobą, w tej naszej polszczyźnie. Nie jestem specjalistką od gwar. Jestem specjalistką od magii i melodii słów. A kilka kluczowych fraz objawiło mi się już w podstawówce. Nie doceniłam ich wtedy. Teraz – doceniam. Bardzo!
Zwrotka 1 – Ej, nie wiszcz!
Dowiedziałam się, że umiem wiszczeć (WIIISZCZEĆ!!!) w szkole. Pani mówiła: dzieci, nie wiszcie tak, bo głowa mi pęka.
Wisk - tony wysokie, wibrujące pod czaszką, tony które dzieci znoszą bez problemu, a dorośli - z problemami. I kiedy ktoś tu mówi: pani syn się dziś darł, to wiemy, że akcja odbyła się z naciskiem na „aaaaaaa” . Skarga o treści: ale ta mała niemożliwie wiszczy – zakłada istnienie niewątpliwie głośnego „iiii”. Najlepiej wiszczą dzieci. Mistrzowsko. Wisk, pisk, gwizd, wizg – są jak dźwięku ślizg. Bardzo niebezpieczne.
Na tej liniii czasowej... czy też tak czujesz? #63
2020-11-07 12:52:06
Na tej linii czasowej nigdy nie było prosto – (tez tak czujesz?)
Nigdy nie było, ot tak..jak po linie, choć nam wmawiano, że właśnie tak (czujesz?)
Zakręty braliśmy coraz szybciej, oddech urywał nam się w czasie snu (czujesz…)
Na naszej linii czasowej robiły się supły twarde jak skały
A my traktowaliśmy je jak kamyczki (tak czujesz, czujesz)
Ale zaczęło się bosko, urodziliśmy się, przytulano nas, świeciło słońce
Szerokopasmowa autostrada życia, była wszędzie, tak na ziemi jako I w niebie (...czujesz)
Potem poszliśmy do szkół i wciśnięto nam linijki do rąk, linię do głów
Powiedziano, że na tej linii czasowej nie ma miejsca dla tych nielinijnych
A teraz patrz, linia czasowa rozwarstwia się jak francuskie ciasto (czujesz to, czujesz)
rozpływa się i zaczyna pulsować.
Nie idę do przodu, ale idę wszędzie (i czujesz, i czujesz)
Nie czuję, żeby czegoś brakowało, gdy jest wszytko
To jest tak nieliniowe, że aż boli.
Wielu z nas nie potrafi zjechać z tej górki we wszystkie strony na raz,
Ale spróbuj.
Spróbuj się nie bać, wróć do swojego początku, czujesz tę ekscytację, niepewność, brak powietrza?
To jest to, co nam się przydarza
I wciąż czeka nas - życie!
Tym razem nie pójdziemy jak po sznurku, tam, gdzie niby kończy się linia (czujesz to)
Tym razem zerwani z tego łańcucha, spokojnie,z radością skorzystamy z wolności, która nie jest foremką jak od linii, dla człowieka, ale siłą totalnej kreacji,
A ona nie ma granic, I nie można tu wyrysować żadnej prostej kreski
Wiem, że to czujesz
czujesz, czujesz
refren:
to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa
od punktu A do puntu B nie prowadzi już żadna droga
Tylko łączy nas dźwięk , jak fala uderzeniowa
taką falą w przestrzeni dźwięk działa, dźwięk płynie
nikogo nie ominie, nikogo nie ominie
to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa
co nie znaczy, że zaraz chaos nas pochłonie
to, co ważne jeszcze trochę się w nas chowa
to, co zbędne jeszcze w ciemnych wodach tonie
jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają
I tak jak ja I tak jak ty - ocealn ocean cały mają
jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają
I nie ma takiej linii czasu, tylko po której płynąc mają
Gubernator Taverna (z królestwa St. Głupawki) #62
2020-11-02 19:07:24
“Hej, ha, na umrzyka skrzyni i butelka ruuumu”
Nawet powietrze staje się bardziej geste. Już nie mówię o tym, że jest jakby bardziej zabrudzone, och są tu pyłki, smogi, bakteryjki. Wiadomo.
I czas płynie, w tym powietrzu, jak statek parowy. Para buch, ale przestaje być zabawnie, bo jak się okazuje zabawnie - już było. W innym świecie. Tym sprzed pandemii. Ale, bądźmy uwazni, bo nowy rodzaj zabawy, upgradowane poczucie humoru dopiero się rodzi.
Hej haaaa
I gdy wydaje się, że stopień zagrożenia włącza alarmową czerwoną lampkę za dnia I w nocy, kiedy jesteśmy przekonani, że wszyscy znajomi mają tę chorobę i jeśli akurat jeszcze chodzą luzem, to na pewno mają, ale o tym nie wiedzą - wiedz, że to przebodźcowanie. Zmęczenie. Brak świeżego powietrza.
Kiedyś, w starym świecie – dostawało się wtedy głupawki. Według Słownika języka polskiego PWN głupawka- to potoczni. «stan bezmyślnej wesołości»
Zatem kiedyś włączyłby się pusty śmiech, nierzadko zaraźliwy. I byle co byłoby wielkim czymś. Na jakiś czas. W takim bezmyślnym stanie pojawiłby się Gubernator Taverna, postać ze świata głupawek. Cudownie nierzeczywisty, śmieszny w swojej powadze, gdy opierając się o framugę drzwi, wkracza w roześmiane towarzystwo, żeby zapodać najgłupszy tekst świata, po którym doprawdy nie ma co zbierać. Wszystko jest obśmiane bezpardowonowo, żadnych świętości. Gubernator Tawerna nie jest tym zdziwiony, zachowuje się z godnością i po wypełnieniu swojej roli, wychodzi najczęściej przez balkon, co zresztą wzbudza histeryczne napady wesołości.
A potem: burza powoli cichnie, fala śmiechu uspokaja się. I spokojnie możemy żyć dalej.
Ale jakby coś – przywołaj Gubernatora Tavernę. On zna się na tej robocie.
Oczy cyklonów #61
2020-10-29 21:46:02
Oczy cyklonów
Na moją głowę wchodzą obcy ludzie, zostawiają urwane zdania, jakieś przestrogi, skandują hasła, zarzucają prośbami; na moją głowę wchodzą dzieci, mąż i kot, pijany sąsiad, wchodzą za ciepłe czapki, za ciasne słuchawki, za gęsta jest mgła
Jest tego za dużo, za dużo, zbyt wiele, zbyt wiele.
I nagle, w najzwyklejszy czwartek, idąc do sklepu w porze: "a może zdążę przed godzinami dla seniorów”, na przejśćiu dla pieszych - budzę się jako ta, która jest w oku cyklonu.
W oku cyklonu wiatr słabo wieje, wszystko cichnie. Nie ma opadów, ale temperatura jest wyższa, ciśnienie bardzo niskie. Moje 36,6 nie wydaje się adekwatne, dlatego jestem w lekkiej gorączce rozumienia, w gorączce całkiem precyzyjnych planów I koniecznych działań.
I dociera do mnie, że nie powinnam pozwalać, by jakaś idea wsparta o straszenie mnie we dnie I w nocy – zastępowała moją osobistą, wypracowaną na bazie doświadczeń zyciowych - konpcepcję tego, kim naprawdę chcę być i w jakim świecie chcę żyć.
Pacyfikuję niepokój, wewnętrzną dezorientację I pozwalam na spokój w oku cyklonu, oku cyklonu, który idzie ze mną do sklepu, który robi zakupy I wraca do domu.
Widzę to całe zamieszanie w rzeczywistości, lecz nie przyklejam się do tego. Jestem w oku cyklonu I właśnie tworzę wizję świata, w którym chcę być. Mam przed oczami całe sekwencje możliwych do zaakceptowania rozwiązań, mam tu fajnych ludzi, wzajemne zrozumienie i troskę. Pamięć tych obrazów zapisuje mi się w ciele, mój świat, nadal ma zdolność interakcji z tym, co jest, ma tę zdolność na tak wielu płaszczyznach, że czuję zachwyt. Jestem w oku cyklonu I niczego mi nie można narzucić, nic I nikt nie chodzi mi po głowie, moja głowa w lekkim dystansie rezonuje z bliskimi I dalekimi. Dzieci, mąż i kot, pijany sąsiad na chwilę wyświetlają się w strefie bezwietrznej i opatrzeni pakietem mojej uwagi, oddalają się do swoich spraw
Już się nie kurczę w sobie, ale w tej ciszy z przyjemnością rozwijam moce rozsądku i intuicji – na spokojnie. Na zdrowie. Na szczęście.
Sprawdź, gdzie jest twoje oko cyklonu. Spojrzymy na rzeczywistość razem, nowymi oczami. Oczami cyklonów.
W dobrej relacji (impresja śród-strajkowa) #60
2020-10-26 22:58:40
PORADNIA PSYCHOLOGICZNA, SŁUCHAM?
Halo, aha Tak, radzimy, radzimy - co widzimy, co widzimy.
Mhm, tak, powtórzę, dobrze? Zatem jak dobrze rozumiem - ta relacja (aha, każda relacja) wywołuje takie echo. ? Echo, czyli: tak jak mam w głowie tak mam w domu (to dotyczy i umeblowania i bałaganu, i naszych z sobą nawzajem relacji), tak jak mam w domu - jest na podwórku, tak jak jest na podworku - tak jest w kraju, tak jak jest w kraju…
Echo, echo.
Psycholog i antropolog Aldo Civico z Columbia University od prawie 30 lat jest mediatorem. Zna temat.
Mówi, że Ludzie w rokujących związkach mają na temat owych związków podobne wyobrażenia - a „w momentach kryzysowych nie chodzi o to, żeby przeczekiwać albo oczekiwać zmiany” – Zaleca tworzenie zmiany, prace nad / dla relacji.Kochać znaczy dbać o wzajemne potrzeby. W dobrym związku Wierzymy w swoje dobre intencje –
Ale - Idealny partner nie istnieje, do jako takiej doskonałości możemy się tylko przybliżać – przybliżać, rozumieć, przybliżać.
Każda relacja jest dynamiczna – powiadają psychologowie.
Bez owocnych rozmów trudno zbudować bliskość.
Zawsze jest coś do odkrycia. Pogląd na czyjś temat też się nie wyrabia na zawsze (nie powinien się wyrabiać)
Miłość przyjacielska może trwać bardzo długo, namiętność wygasa,
Halo ten związek nie ma się dobrze.
Miłość przyjacielska
Halo,
Chcę rozwodu. Wiesz. Po prostu rozejdźmy się jak ludzie.
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930