Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn
Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny
Społeczeństwo i Kultura
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930
Sztuka gruchania – głębia gołębia #109
2021-05-06 00:00:28
Sztuka gruchania – więcej niż głębia gołębia.
Zimny majowy weekend niewyrośnięty mały park na środku osiedla. Wygwizdowo jak się patrzy. Mży. Na ławeczkach nikt nie siedzi. Dwaj chłopcy z hulajnogami uparcie jeżdżą w tę i z powrotem po mokrej asfaltowej alejce, solidnie wyglądający właściciel małego yorka rzuca mu patyczek na niezielony jeszcze trawnik. Stoję i patrzę, jak gołębica spokojnie przyjmuje hołdy gruchającego samca. Nie odwraca nawet dzioba w jego stronę, godnie idzie przed siebie. Ale czasem przystaje, jakby czekała na to jego godowe dreptanie. Na tym etapie ich relacji – ona godnie kroczy, a on szybko drepcze i grucha jak szalony. Wszystko instynktownie i bez zastanowienia. Rozumkiem tego nie ogarniesz, więc gołębie nie ogarniają rozumkiem. Jaja sobie robią. I tyle. Od zarania gołębich dziejów.
Flirtują od swojego zawsze -tak samo, tylko może miejska sceneria jest mniej... spektakularna, niż potężna, a czysta matka natura.
My, ludzie w ramach dbania o relacje - kroczymy i drepczemy za każdym razem inaczej. Role są płynne i grucha kto umie. Jak umie. Mało tego – w naszym świecie gruchają urzędy, gruchają systemowe rozwiązania (próbujące flirtować z pojedynczym obywatelem). Odporność stadna zastępowana zostaje odpornością populacyjną i do populacji kieruje się tupnięcia nogą i zalecenia, a do konkretnych wyimków populacyjnych się niekiedy grucha. Tylko w ludzkim uniwersum jest taki bałagan – że gruchają obie strony, często - jednocześnie, obie drepczą, a co jaki czas kroczą. I nie ma w tym porządku, bo to wszystko z rozumku jest, a nie z instynktu.
A gdybyśmy postawili na więcej niż na jedną kartę, kartę tego konkretnego życia i tych rozumkowych potrzeb, gdybyśmy odkleili się delikatnie od instynktu przetrwania nie tyle w Polsce w roku 2021,a w bezczasowym wszechświecie.
Mnie to kręci. Pachnie wolnością od wszelkich gruchnięć.
No, pomyślmy…
Czy słyszysz to skrzypienie pojazdu rzeczywistości? #108
2021-04-30 23:23:30
Patrzę na tych kilku ludzi, na szerokiej parkowej alei i widzę wyraźnie, że bardzo zmieniły się ich ścieżki tego roku. Dotychczas pędziliśmy w pojeździe naszej rzeczywistości, a nikt go tak naprawdę porządnie nie konserwował, ni rozumiał mechanizmu. I pyk. Okazał się pojazdem skrzypiącym, chwiejącym się, zatrzymującym się znienacka i równie nagle ruszającym z kopyta. Lecz - to nie jest pojazd donikąd!
Choć skrzypi, to nie znaczy, że daleko nie pojedzie. Ale to nowej rzeczywistości dowiezie chętnych. Trzeba się przesiadać do przodu, trzeba sprawdzić, co jest na naszym bilecie: kto go nam sprzedał, czy transakcja była OK i jedziemy, dokładnie tam gdzie chcieliśmy. Jaka jest realna cena tej podróży?
Skrzypienie może wydawać się groźne, ale nie ma co się spinać; wyluzuj, pojazd zwolnił już tak bardzo, że możesz zrobić każdy ruch w dobra stronę. W Twoją stronę. I będzie OK. To skrzypienie to tylko zachęta do zmian. To jest dziennik zmian. Generalnie – bardzo zachęcam.
Lepszy świat jest w... (impresja z deklaracji praw człowieka) #107
2021-04-27 10:00:21
Lepszy świat, jest na wyciągniecie reki. Pogłaszcz płaszcz, jest taki miękki, umyj ręce, najlepiej od wszystkiego, oddaj głos na polityka, a on zrobi porządek w twoim imieniu, oddaj podatek tu i tam - twoje zdrowie będzie pod dobrą opieką, a wydatki te powrócą pod postacią dobra społecznego. Lepszy świat...
Lepszy świat jest we mnie, we mnie i ma się dobrze, a poza mną - Wielka iluzja – wielka, tłusta iluzja. Właśnie zwija się teraz, jak latający dywan i odlatuje za 7 gór i 7 rzek i już nigdy nie wróci. Bo salony, w których leżą dywany na podłodze też przestają istnieć, wychodzą z mocy każdej nocy, wychodzą z mody. Iluzja, nie trzyma się pionu. Poziomu też już nie. Na salonach – hałas, kurz i nieporządek. Jeśli jeszcze ufasz głosowi, który nie jest twój – to kiepsko. Lepszy świat, jest na wyciągniecie reki, możesz wszystko,
Tak czy siak, nie możesz mieć wszystkiego, bo niby po co? Czasami wystarczy przyjaźń, ten rodzaj ludzkie magii. Trzeba się znać na tych czarach i na sobie.
Gdy wszędzie widać tylko fragmenty, tego co się zwija, część dywanu odleciała, a to, co się nie zdążyła dozwijać jeszcze z nami jest, więc udajemy, że jeszcze nam ciepło w stopy, dywan nas grzeje. Cóż... Nie grzeje już.
Moje państwo jest we mnie, nasze państwo jest w iluzji, państwo pozwolą, że wybiorę miejsce na najbliższy urlop, a osiedlę się gdzieś… może pomiędzy? Lub w jeszcze innym gdzieś?
Bo Artykuł 13 Deklaracji praw człowieka a 1948 roku: 1. Każda osoba jest uprawniona do wolności poruszania się i osiedlania w granicach każdego Państwa.Lepszy świat, jest na wyciągnięcie reki, latające dywany to norma.
Czy umiesz - w praktykowanie niepraktyczności? (impresja z deklaracji praw człowieka) #106
2021-04-22 22:25:33
Poradnia niepraktyczna
Tak, tłumaczę już: Bycie tylko i wyłącznie praktycznym - strasznie męczy. Naprawdę. Poprzednie pokolenia wypracowały super model praktycznosci - żeby przetrwać i się bezpiecznie rozmnażać. Ale - poweidzmy sobie szczerze - znamy biografie i historie tych, którzy nie byli praktyczni. Może balansowali na krawędzi i skończyli źle, ale, kurcze - mieli interesujące życie! Jeśli założymy, że śmierć jest i tak nieuniknona - co tracimy..tak naprawdę?
Moja rada – praktykuj praktyczność, taką, jaką znasz, tak jak chcą rodzice i społeczeństwo, i sprawdź - jak się z tym czujesz, czy się dobrze z tym życiu bawisz.
Spokojnie, bo Artykuł 25 POWSZECHNej DEKLARACJI PRAW CZŁOWIEKA (z 1948) głosi, że
Każda osoba ma prawo do poziomu życia odpowiadającego potrzebom zdrowia i dobrobytu jej samej i jej rodziny.
Masz prawo być niepraktyczny, gdy to odpowiada potrzebom twojego zdrowia i twojego osobiście praktykowanego dobrobytu.
Konceptami świat ten stoi. #105
2021-04-16 11:42:43
Konceptami świat ten stoi.
Wszyscy ćwiczymy teraz koncepcję zdrowia, ale i tak na każdego działa to inaczej. Mój Dziadek uważał, że nacieranie Przemysławką działa cuda. I kurcze, zdrowy był jak rydz, aż do śmierci. Umarł zaś sprawnie i szybko, a nikt się tego nie spodziewał, choć miała ponad 80 lat. Bo dla wiecznie chorych – wieczna choroba, dla niezdecydowanych i to i to.
Krzysztof Zanussi nakręcił kiedyś takie sobie film, pod wybitnym tytułem: Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową – owszem, życie kończy się śmiercią i nasza cywilizacja uważała,że nad tym panuje (pomijając wojny)
To zresztą też koncepty, bo na przykład - szczerze wierzący wiedzą, że życie kończy się nowym życiem. I mówiąc szczerze – nie mam nic przeciwko temu.
To też koncept.
Czasami koncepty są jak pistoletowe kule mocno wbite w ciało, ostre i nieprzyjazne. Właśnie te kule wyłuskuję uważnie od jakiegoś czasu, a każda z wyjętych kul wspiera moją koncepcję totalnego zdrowia. Co do szczęśliwości – mam inne pomysły, ale to już sfera niewypowiadalnej radości...
***
PS. Przemysławka – polska woda kolońska,produkowana przez poznańskie zakłady Pollena-Lechiai sprzedawana w szklanych buteleczkach z plastikowym zakręcanych korkiem. Istniała już przed druga wojną światową, popularna w okresie PRL. Przemysławka została zdetronizowana przez wodę Brutal, produkowaną od końca lat 70. w oparciu o francuskie półprodukty.
I wtedy słyszysz, kim jesteś #104
2021-04-13 14:57:07
Mhm, to jest Dziennik Zmian: różne wątki do pomyślenie , do wybrzmienia, podkreślenia, bo to zmienia to – co zmienia, jeśli zmienia. Ale zmienia, zmienia
Zamyślam się... ale akcja idzie dalej (świat się kręci) , coś idzie, czy się kręci wszystko jedno – ruch jest. Ruch jest potrzebny. Ruch w ciele. Powerze tworzące wszystkie możliwe dźwięki, od burczenia w brzuchu, po śpiew gardłowy albo chrupnięcie, gdzieś tam…
I nie jestem taka hej do przodu, ale taka hej do środka.
Lecz
lecz czy słyszę, kim jestem?
Czy słyszysz, kim jesteś. Na pewno to słyszysz?
Dziś,albo jutro – usłysz (jeszcze raz), usłysz siebie - to jest ważniejsze, niż myślisz;
to jest ważniejsze, niż myślę. Zamyślam się.. ale akcja idzie dalej
PS. tło dźwiękowe, to przerwa w warsztatach głosowych Asi Pyrek (Mariposa)
Dalej, czy bliżej ci do wspomnień? #103
2021-04-10 20:05:28
Jest mi dalej niż bliżej do tego wspomnienia, które mam na myśli. Bawię się w chowanego ze wspomnieniami, ale czasem znajduję takie..,, że ho ho ho ho hoho
W tym wspomnieniu ciesze się tym momentem (zresztą odejchany jest, stoją na dachu filharmonii w wielkim męskim cylindrze. To moja radość, ale kapelusz nie był mój. A przy okazji chętnie przygarnę podobny! Zresztą czuję, że lato spędzę w kapeluszach, w cylindrach, w maskach, a opalać będę tylko te nieszerokie plecy i prawą kostkę u nogi. Bo, czemu niby nie?
Mam też od rana wrażenie, że nie wiem wszystkiego o moim własnym świecie, lecz tylko dlatego, że nie stawiam sama sobie pytań. Pytam na lewo i prawo… jak zagubiony przechodzień. A przecież to moja rzeczywistość. Własna. Osobista.
Jest mi dalej niż bliżej do tego wspomnienia, które mam na myśli.
Zatem pytam - czy skoro jest mi dalej niż bliżej, to mam powód od smutku? Odpowiedź: Jeśli zmierzasz z punktu A do punktu B (i masz chęć w tym punkcie B hasać do woli), to przecież im dalej jesteś od punktu A, tym bliżej celu!
Uuuuuuuf....
Życie jest, kurcze, w sumie proste, prawda?
Uchylam kapelusza. Nawet jeśli nie był mój.
Lubię to bagno. Narewka. #102
2021-04-05 21:56:50
Rozlewisko, takie wodolejstwo rzeki, jej gadatliwość sezonowa – są tak malownicze, że bardziej się nie da. No dobrze. Da się. Ale dla mnie to jest punkt odniesienia wszelkiej rzecznej urody. Narewka ma też bagna, może nie spektakularne, ale mimo wszystko - wciągające. Brunatne torfowiska, zarośnięte trzcinami, stare żeremia bobrze, drzewa o podciętych gardłach… Suche trawy szeleszczą na wietrze… Auuuu, szszszszszsz
Plener na historię romansową („Wichrowe wzgórza”?) albo horror. W wietrzny dzień (taki jak teraz) to jednak idealna scenografia do opowieści o bohaterstwie, Chyba przez te ciemne chmury („Czarne chmury”), które pędzą spiętrzone, poganiane wiatrem.
To moje ulubione bagno. Jest po prawej stornie, za Narewką jeśli wędruje się od Białowieży towarowej - w stronę wsi.
Małe przytulne bagno.
Chociaż mądrość ludowa głosi, że wpakwać się bagno – to nic dobrego. Życie, do którego pasuje jakakolwiek bagienna metafora – nie jest specjalnie pożądana. Chociaż z drugiej strony, to w białowieskich bagnach powstańcy 1830 i 31, i w 1863 topili skarby i powstańcze finanse. Takie bagno - to majątek… tak jakby.
W każdym razie - oto mam ulubiony fragment bagna, kameralną przestrzeń, ze stojącą wodą, mocnym zapachami gnijących liści i do tego czarne błoto, stare torfowisko, które kontempluję i kontempluję
Też kontemplujesz jakieś bagno, hm?
Ta pierwsza rzeka. #101
2021-04-04 17:17:05
Rzeka. Ta rzeka, pierwsza rzeka - zaczęła się (dla mnie) wtedy, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Niewiele znacząca leśna rzeka, płynąca przez Puszcze Białowieską: żółta woda, powolny nurt, silny zapach organicznych resztek.
Zrozumiałam, że jest ważna, gdy stoję na moście, na Wysokim Bagnie, w lesie, kilometr od granicy słuchałam warkotu i jakiś huczenia, militarnych ruchów zza ówczesnej granica z ZSRR.
Teraz rzeka cicho wpływa z Białorusi, do polski. Tylko ptaki towarzyszą przekraczaniu tej granicy.
Dla mnie Narewka zaistniała w stanie wojennym, w latach 80 tych ubiegłego wieku, by być ze mną do czasu, gdy wciągnie mnie inny nurt życia. Co zresztą si stało. Bo ta sama rzeka przy moście na Białowieży towarowej była moim kąpieliskiem, była łowiskiem dla mojego dziadka, niedzielnego, wakacyjnego wędkarza, była źródłem nieistotnych historyjek i scenografią dla nastoletnich wyznań. O zachodzie słońca. Pierwsze pijawki, tony komarów i gzy, bo wtedy jeszcze nad rzekę goniono krowy z pastwiska. Żeby się wody napiły.
Dziś na wsi nie ma krów.
Ale kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, była uregulowaną rzeką, łączący świat wody i świat lasu, świat innego kraju i świat mojej strefy czasowej. Nie kluczyła, nie kłamała, nie pozowała na większą i lepszą. Ostatnio postanowiono przywrócić jej meandry, zarośla w których gnieździłyby się dzikie i rzadkie ptaki.
I taka teraz jest. Powolna, zarośnięta, z mniejszą ilością wody, bo puszcza schnie tak, jak cała planeta po naszej, zielonej stronie.
Rzeka wciąż jest tą , którą odwiedzam tak często jak tylko się da.
Więc kiedy i gdzie zaczęła się Twoja pierwsza rzeka? Kiedy i gdzie zaczęła się Twoja pierwsza rzeka?
O kilka potraw za dużo i... deszcz. #100
2021-03-30 23:30:34
Tej wiosny, kiedy pada - to o jedną kroplę za dużo.
A kiedy pojawiają się zakazy, to jest o jeden zakaz za ciężko.
A kiedy wychodzę na spacer – o jeden krok za daleko, lub o jeden za blisko
Więc, kiedy zasiądę przy stole, zastawionym o kilka potraw za dużo i kiedy zjem tak wiele, że pojęcie dobrobytu zamieni się w niestrawność
Pomyślę, że wszystko już było
i jeśli zjem to co zwykle tak jak zwykle to będzie o jeden raz za wiele
A to jest ten czas, idealna pora, by zrobić coś innego. Coś innego.
Teraz, nie da się już udawać zmian, bo zmiana się dzieje tak czy siak.
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930