Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn
Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny
Społeczeństwo i Kultura
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930
Pożywne noce w Pradze #137
2021-09-29 23:05:58
Pożywne noce w Pradze
Cóż, wzięłabym mgłę wieczorną, czarną kropkę nocy i śpiew syreni, może zapach kwiatu paproci (po przekwitnięciu, żeby podtrzymać spokój i melancholię) i stworzyłabym miksturę na sen. Ten jeden sen, który przynosi odpowiedzi i zmienia dzień na dużo, dużo, dużo lepszy. Prawda jest taka, że krzepiące noce budują szczęśliwe dni! :)
Krzepiące noce są pożywne.
Czy twoja noc Cię żywi?
Czym ci żywi?
Czy wszyscy, którzy Ci się śnią, są żywi?
Cóż, wzięłabym mgłę wieczorną i oddała niesiniejących tej mgle i pożywiłabym się czymś mgliście przypominający typowy niedzielny rosół.
Ale właśnie wróciłam z Pragi i pożywiona jestem zapachem Wełtawy, fernetem, słońcem zaplątanym w eleganckie fasady, cichą, tramwajową linią nocną, głośnym oddechem, głośnym oddechem...
Tym wszystkim, co kluczy, ale przy tym otwiera.
Zatem: zamiast kendlików, mięs, bramborowych kuleczek, jadłam słowa;
choć, pisarz Surosz, Mariusz zaleca jednak kulinarne rozpoznanie terenu. …
I ja mu wierzę, on się zna;
poza tym prawda jest taka, że krzepiące noce budują szczęśliwe dni! :)
a dla niektórych dzień szczęśliwy zaczyna się o mortadeli
Don Luka ta ma tak? - tak.
Sny pożywne, głowy głosów pełna, wielki i mały teatr życia,
ale właśnie wróciłam z Pragi i pożywiona jestem zapachem Wełtawy, fernetem, słońcem zaplątanym w eleganckie fasady, cichą, tramwajową linią nocną, głośnym oddechem, głośnym oddechem, bo pożywiam się swoją własną ciszą i kiedy się najem, będę najbardziej sobą, jak się tylko da.
***
Odcinek - z gościnnym udziałem Mariusza Surosza pisarza i przewodnika, oraz Lukadona - mędrca i mortadelisty.
Białowieża i Solidarność 8 - Nastrój tego strachu #136
2021-09-24 21:56:15
„Jest ten nastrój tego strachu, a wtedy tego nie było”
W czasach zarazy zaczęłam zastanawiać się nad praktyką wolności. Tej w codzienności. Z codzienności. Dla codzienności.
I tak pojawiła się ta opowieść o Solidarności na mojej wsi. Możliwości, niemożliwości, młodość, marzenia itd., czyli – moi rodzice opowiadali mi o tym jak działali (i nie działali) na rzecz wolności w Solidarności w latach 80 tych. Bo wtedy tworzył się ten pomost pomiędzy ich poczuciem ograniczenia, utknięcia, reglamentacji i naszą, pandemiczną wariacją na podobne tematy. Myślisz, że to nie jest to samo? Cóż…popatrz uważniej.
Tymczasem kiedy wydawało nam się, że wyczerpaliśmy temat…
BUM!
W Białowieży ogłoszono stan wyjątkowy.
A nam wszystkim przypomniał się (no, oczywiście!) stan wojenny!
***
Starość vs. płeć #135
2021-09-16 18:52:07
Starość vs. płeć
Święte oburzenie na widok pana w spódnicy, trzeźwego i nie w sezonie karnawałowych – to bardzo przewidywalna reakcja. Pan z lekkim makijażem - no kompromitacja, pan wyglądający jak półpani, a półszansonista, pan z kolorowym manikuirem – no to tylko za granicą, i tylko w podejrzewanej dzielnicy... U nas, w Polsce, - nie, na pewno nie… A w każdym razie – będzie pan żałował.
Nie?
Ciekawe, że to oburzenie jest dotyczy ludzi, wyglądających na aktywnych płciowo, dotyczy młodych, a omija starych. A przecież stary człowiek – to też człowiek o konkretnych parametrach, choć hormonalnie… słabnących. Ale koto komu mierzy na ulicy poziom hormonów, hę?
Hej, chcę być stara i widoczna. Obsunięta (no, być może, bo akurat tego nie zamierzam), ale chcę być pro-społeczna. W wielu aspektach.
Chcę być traktowana jak osoba, a nie jest ostatnie stadium przemijania, na które się nie warto oburzać, z którym się nie trzeba liczyć, które warte nie jest wiele, bo nie aktywuje cudzych hormonów. Gdyż przebieranki dorosłych jednak jakoś aktywują… Choć nie wprost. Stąd to oburzenie.
Mijam starszą panią ubraną w brązowy garnitur, przyciasny, bo ma duży biust o niskim zawieszeniu, siwe włosy kiedyś ktoś próbował ufarbować na rudo, teraz ciasno przylegają do głowy, tworząc coś w rodzaju hełmu. Pani ma wąsy i kłaczki brodowe, surowy wzrok, zaciśnięte pięści i zdecydowanie przypomina bardziej pana niż panią. Gdyby nie ten biust. No i…. Nikt się nie oburza, że babofacet, prawda?
No to szukam przykładów odwrotnej sytuacji i… ciach – mam namierzonego starszego pana o miękkim owalu twarzy, uśmiecha się pięknie, jest cały okrągły, bardzo kobiecy, delikatny. Jego rysy są łagodne, patrzy nieco bezradne. Jest bardzo subtelny, ubrany w jasny płaszcz do kolan, przewiązany eleganckim paskiem. Tan pan równie dobrze może zostać uznany za panią, lekko pochylony przechodzi przez ulicę w dozwolonym miejscu. Potem poprawia klapy płaszcza. Uważnie. Gdyby to była sukienka, byłoby to także OK.
Ich płeć przestała mieć znaczenie dla tego świata, nie będzie żądnego oburzenia. A może ci starsi państwo, w swoim życiu osobistym nie są wcale tak przewidywalni jak się wszystkim wydaje? I tylko dlatego, że mają na ok po 70 lat – nikt się nie będzie tym interesował?
Czyli – oburzenie w gruncie rzeczy wydaje się operować w granicach pewnego wieku! Tu chodzi o płeć, a starość jest trzecią formą jej istnienia. Człowiek staje się istotą poza płciową i tylko przyzwyczajenie rodziny, sąsiadów, nawyki i narządy świadczyć mogą o ciała płciowych początkach. Oczywiście to nie dotyczy każdego. Nic nie dotyczy KAŻDEGO!
Ale i tak – wyobrażając sobie jak bardzo nikt się nie oburza, gdy w kwiecie starości paraduję z brodą i niedepilowanym wąsem - ---- to jednak jestem tym oburzona!
Muz. Eugene Onegin - 9 - Entracte & Waltz, Chorus /musopen.org
Źródełko miłości – ulotna analiza źródłowa. #134
2021-09-11 14:12:54
Źródełko miłości – analiza źródłowa.
Na początek będzie analiza źródłowa. Czyli – patrzę na źródełko, wodę wypływającą z gruntu (bardzo czystą w gruncie rzeczy i nie bardzo obfitą). Patrzę z zachwytem, bo każde źródło wybija, uderza jak krew płynąca z rany, popychana biciem serca. Jest to tak organiczne, że od razu (lub chwilę po — zrozumieniu tej zależności) - człowiek się łączy z Planetą, z żywą planeta i pojawia się uczucie, które można nazwać miłością.. jest lekkie jak jesienna mgła, wszechogarniające, nieskończenie spokojne. Ale ślubu nie będzie. Rozwodu też nie.
Na całym świecie są źródełka, w których ludzie chcieli widzieć sklep z miłością. Pijesz i masz. Obmywasz twarz i masz jeszcze bardziej. Wraca chęć życia, pojawia się gotowość do rozkochania kogoś w sobie, lub nie… rożnie bywa. Zawsze można pożartować na ten trudny temat i strzelić sejfie z wodą. Czystą i zimną.
Sprawdzam, ile tych punktów życzeniowych jest w Polsce. Dużo.
Mrągowo - nad brzegami jeziora. – źródełko miłości W dawno temu nazywano „Źródłem zdrowia”, ale czasy się zmieniły i postawiono na miłość. Czuję jednak, że karta może się odwrócić.
Tuż za Bramą Krakowską, na głównym szlaku Ojcowskiego Parku Narodowego na Jurze, ze skały bije źródełko. Pod wodą wymurowane serce — według legendy, każda para, która wspólnie zakosztuje wody ze źródełka, zostanie cudownie połączona niegasnącą, wielką miłością! Hm…
„Źródełko miłości” – leży też na trasie ścieżki edukacyjno-przyrodniczej na stokach Góry Parkowej. Krynica zdrój. Nałęczów- jego początek sięga roku 1800 roku. Wody ze źródeł "Celińskiego" i "Miłość" wykorzystywane są do dziś zabiegów balneologicznych.
Źródło Miłości we wsi Rodaki, Dolina Prądnika – źródełko miłości zawiera także. Przez Łysą Górę do wąwozu Źródełka Miłości można się wybrać.
No dobrze, każde źródełko miłości jest w zasadzie miejscem, które ludzie wyprojektowują swoje strachy: że miłości na świecie zabraknie (skądinąd dosyć logiczna obawa), że żona porzuci, albo wręcz przeciwnie, nie odpuści, choćby nie wiem co, że już nigdy nie będzie tej chemii, która doda nam skrzydeł, nikt nie zechce, nie zachce, nie będzie cudu otumanienia przez uczucie.
No, szkoda. Cóż…
A źródełko miłości, tak naprawdę, ten splot wyobrażeń, rzeczywistości, emocji, hormonalnych burz, jest tu. W każdym.
Co nie zmienia faktu, że spacer do źródełka może być całkiem przyjemny.
No, w drogę…
muzyka by www.purple-planet.com
Białowieża i Solidarność 7 - Chodziło o lepszy świat #133
2021-09-06 20:48:31
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 7
Chodziło o lepszy świat
Białowieża, jako wieś – wtedy była i teraz — jest wielce oryginalna, jeśli chodzi o przekrój społeczny. Niby nieduża wioska podlaska, typowa ulicówka, bez pałacu, który w latach 50 tych ochoczo rozebrano, ale...
Wtedy także działały sprawnie takie placówki naukowe;
Instytut Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk;
Białowieska Stacja Geobotaniczna Uniwersytetu Warszawskiego ;
Instytutu Badawczego Leśnictwa;
Pracownia Naukowa Białowieskiego Parku Narodowego;
do tego duże nadleśnictwo z biurową infrastrukturą, technikum leśne, szkoła podstawowa,
przedszkole; wówczas działał zakład dziewiarski hajnowskiej Spółdzielni Inwalidów "Postęp"i dwa reprezentacyjne stylowe-PRLowskie hotele „Iwa” i przebudowana dziś „Żubrówka” było też dużo pracy w lesie.
Kto jednak był naprawdę zainteresowany solidarnościowym, nazwijmy to…, zrywem (nawiązując do zrywki drewna)?
Wspomina mój Tata leśnik - Przemysław Malzahn, a resztę dopowiedziała Mama - Elżbieta
***
Granice tolerancji wyglądały różnie w różnych miejscach krajach. Ruch wolnościowy w mojej wsi, to ruch inicjowany przez ambitnych młodych ludzi, chcących zmienić świat na lepszy, zmienić tę siermiężną Polskę w Polskę piękną i rozwijającą się w duchu sprawiedliwości. Cóż, tolerancja to było za mało, by góra przyszła do Mahometa
niedawno przeczytałam taką myśl, słuszną, że w starym sposobie działania naszej cywilizacji mieliśmy oczywiste zasady społeczne, wypełnione obowiązkami. Mówiono tam, że trzeba się poświęcać dla kogoś ważniejszego niż ja, dla czegoś ważniejszego. Poświecenie dla kraju, rodziny, dla dzieci, dla urzędu, dla lidera. Uczono nas akceptacji i odpowiedzialności za własny ból i lęki, a jednocześnie przecież trzeba dbać o innych, walczyć o ich wolność. Sprzeczność? haaaaa
Nelson Mandela powiedział: „Bo żeby być wolnym, nie wystarczy zrzucić okowy, lecz trzeba żyć tak, by szanować i zwiększać wolność innych. Prawdziwy sprawdzian naszego poświęcenia dla wolności dopiero się zaczyna.”
I ten początek to przecież każe nasze „ja” i „mnie” – które uważnie żyje i zwiększa wolność innych. Chcę wierzyć, że ten proces trwa i teraz w dobie pandemii i w czasie innych zmian — wciąż możemy wybierać i wciąż możemy ten wybór skierować do siebie na siebie, bo wersja odwrotna już tu była. Na przykład w 1981.
muzyka by www.purple-planet.com
Czy to twój, ten szary horyzont? #132
2021-08-30 21:33:21
Czy to twój, ten szary horyzont?
O 6 rano za oknem — szary deszcz. O każdej, pełnej godzinie rozpoczyna się liczenie chorób ciał i chorób tego świata. W mediach, w myślach, w spojrzeniach posyłanych sobie nawzajem w miejscach zamkniętych. Możesz nie skorzystać. Chyba, że lubisz liczyć. Ale... najlepsza wersja świata czeka na swoją, premierę, wielką lub małą odsłonę. Najprawdopodobniej — mało spektakularną, bo rzeczywistość nie może się rozpaść tak do razu . Patrząc na szary deszcz, analizując szare wyciągi z szarych rachunków, idąc przez szare miasto do szarych spaw – można stracić po ziarnku wiary w kolory każdej szarej godzinie. A kolorowa ta barwniejsza wersja wszystkiego przecież jest w Tobie, jest we mnie. I pomiędzy nami też jest. I pomiędzy nimi też. Jak rzadko ufamy temu, co nie świeci się jak pieprzony neon i nie wyje jak karetka pogotowia. Dlaczego nie wierzymy, że tę feerię piękna ze środka, można bez problemu wyemitować na zewnątrz i użyć ? Myślimy, że tak - to w filmach i w dodatku fantasy. A przecież każdy z nas potrafi popsuć niedzielny obiad jakąś ponurą awanturką, okryć czarnym płaszczem złości, a nie wierzy, że może ubarwić tę wspólną chwilę, rozjaśnić jedno własne życie, czyjś życie, obraz dzielnicy, miasta, kraju? Jako w niebie tak i na ziemie, jako w środku tak i na zewnątrz.
W tak samo prosty sposób.
. Kto nadaje kolory twojemu życiu? Kto zabiera kolory z twojego życia Oni? Serio?
Widzę pewną niekonsekwencję.
Skoro można poszarzyć dzień, to można i pokolorować
O 6 rano za oknem szary deszcz. Jak bardzo ufasz temu obrazowi?
Ja zakładam okulary z zielonymi szkłami i mam zieloną poświatę jak z krainy magii. Odsłaniam możliwości w tej nibyszarości. Ten świat ocieka cudownie szmaragdową wodą. Życiodajną. Mgła ma kolor diamentowej góry, drzewa milczą tylko dlatego żę spokojnie śpią.
No to, komu tu ufać, jak sobie, więc patrzę, na co widzę
Widzę to co mam w głowie. Komu mam ufać Jak nie sobie? -
Tak tu robię, najlepszy świat.
I nie próbuj mi mówić, że to szaleństwo, nienormalność.
Obejrzyj swój szary horyzont. Normalny jest, co?
muzyka by www.purple-planet.com
Białowieża i solidarność 6 - Lepszy pijak, ale swój #132
2021-08-22 11:23:08
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 6
„Lepszy pijak, ale swój” oraz „wieś jest wasza, ale puszcza jest nasza”
Białowieża – kiedyś mieściły się tu niedostępne dla zwykłych śmiertelników dwory myśliwskie, aktualnych władców, przedtem były też pradawne osady, o których w zasadzie teraz nikt nic nie wie. Królowie stąd wyruszali na polowania, i tam gdzie ucztowali po udanych łowach - teraz turyści ucztują, albo stamtąd wyruszają na swoje spacerowe trasy. Trasy te nie zaprowadzą ich w niedostępne rejony lasu i nie wyjaśnią tej relacji pomiędzy światem wsi i światem pradawnej zieleni. Wszyscy wiemy, że istnieje podział, bo ostatnie lata to polityczne przepychanki o koncepcję ochrony Puszczy, ale podział ma swoje korzenie dużo głębiej i wpłynął także na białowieski ruch solidarnościowy. I , jak zwykle, nic tu nie jest takie proste.
Tę przeszłość tak objaśnia mój Tata, Przemysław.
***
Utrzymanie tego podziału nie jest już sensowne, nie jest bezpiecznie, nie jest czymś, co równoważy tę rzeczywistość. Kwestia klimatycznych zmian, kwestia funkcjonowania ludzi na tej planecie, temat zdrowia społecznego fizycznego, psychicznego — stawia pytania, o to, co dalje Skoro ten entuzjazm solidarnościowy nie wygenerował tego, co pozwoliłoby wspólnocie być naprawdę czymś wspólnym, wyczulonym na sygnały idące od ludzi i od natury , czymś, co potrafi podsunąć rozwiązania niebędące ani rozgrywką lokalnych chciejstw i tęsknot, ani światowej geopolityki. Posolidarnościowa Polska miała być domem spokojnych ludzi, traktujących siebie z szacunkiem i tak traktowanych przez tych, którym zaufała. Tymczasem…
Wiadomo, jak jest. A w Białowieży przeżywającej teraz turystyczny rozkwit, echo podziału na swoich i nieswoich (bez względu na ich chęci, możliwości i zaangażowanie) nadal odbija się o ścian lasu i melodia ta nie jest podejmowana. A mogłaby być wspólną pieśnią. Bo dlaczego by nie?
O tamtych czasach opowiadali Elżbieta i Przemysław Malzahn.
Czy w ogrodzie, czy…? #131
2021-08-15 19:24:41
Czy w ogrodzie, czy…? #131
Przez chwilę wydaje mi się, że gdy włożę głowę między rabatki, to zniknę; to słońce — przesiane przez zielone liście i delikatne płatki bladej odmiany hibiskusa — zamieni mnie w Elfę i wyjdę za mąż za ciepły powiew wiatru. Przystojny bardzo. Ale nic z tego. Grawitacja wciąga mnie z powrotem w fotel, a do gardła trafia łyk kawy, czarnej, gęstej jak klej cyjanoakrylowy, oraz gorzkiej jak narzekania w kolejce do lekarza. Lekarza — specjalisty. Ach, wtedy jest najbardziej gorzko. Nie narzekam, o zmierzchu wszystko jest tak nasycone słońcem, trawa pachnie podZiemnym życiem tak bardzo, że wystarczy, by przetrwać zimę. Przez chwilę wydaje mi się, że jeśli położę głowę na tej trawie, to wszystkie kanciaste myśli wpełzną pod kamienie i tam zostaną na wieki wieków, a piękne i dobre idee przestaną krążyć w umysłowym chaosie, zostaną ugłaskane spokojem Planety. Ale nic z tego. Sama muszę załagodzić wewnętrzne stany zapalne widokiem kwiatów, nocną burzą, zimną kałużą, kroplą rosy. Dopóki niebo nie spada mi na głowę, a czarne dziury w kosmosie są tunelami do 'wszystkiego najlepszego', których kiedyś ktoś w końcu użyje-będę zasiadać w ogrodzie i przypominać sobie, że mój spokój to ja i nic ponadto. Przez chwilę wydaje mi się, że to poczucie ulgi (spokój) zależy od urody kwiatów, od lekkości motyli, ale — nic z tego. To tak nie działa.
Zresztą, miasto ten ogród ludzi pobudzanych przez światło elektryczne i zero jedynkowe strumienie informacyjne – wypluwa mnie wciąż w kierunku wsi i przez chwile mi się wydaję, że już zostanę w ogrodzie. na wieki wieków, a mój spokój to ja - więcmogę być gdziekolwiek, prawda?
Porównajmy!
muzyka by www.purple-planet.com
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 5 #130
2021-08-04 15:45:44
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 5
„Ciągle był ten podział na swoich i obcych, którzy chcą zmieniać świat”.
Mówi się, że każdy wiek ma swoje prawa, że młodość musi się wyszumieć, a potem to już można zmieniać świat.
W jakim momencie życia jesteśmy w stanie zaufać własnej odwadze i zacząć naprawdę decydować o tym świecie. Co nas ogranicza – poczucie osobistej mocy czy poczucie cudzej władzy?
Poziom zaangażowania, to bardzo delikatna wytyczna, wartość, która zależy od bardzo wielu czynników. Od czego to zależało w Białowieży, w czasach, gdy Solidarność powoli zyskiwała popularność, ale realia wiejskie wciąż rządziły się swoimi sprawami. I , tak jak dziś – walka na rządy , o rządy – nie przyniosła w zasadzie społeczne ulgi.
Jednak, według Machiavellego wielkich procesów dziejowych nie da się zatrzymać, ale — przewidując, można dostosować swoje postępowanie do istniejących warunków (koncepcja Fortuny).
Zapewniam, że moi rodzice, jako solidarnościowi działacze – nie byli przewidujący. Może za młodzi na wielką politykę czasu zmian? A może procesy dziejowe w puszczy nie mają makiawellicznej mocy?
***
Swoją droga – walk w Białowieży nie brakowało. O, przypomnę – o Bitwa pod Białowieżą (VII 1920) gdy Oddziałom polskim nie udało się utrzymać wsi. W walkach poniesiono znaczne straty. To była bitwa grupy gen. Zdzisława Kosteckiegoi 56 pułku piechotyz sowiecką 27 Dywizją Strzelców Witowta Putny.W 1922 roku odbyła się tu kilkudniowa obława na „watahę” – „atamana Czorta” – jak pisali ówcześni dziennikarze–, czyli szajkę niejakiego Skamarocha. Nie była to jednak zwyczajna szajka, bo grupa nazywała siebie partyzantami i miała postulaty mające poprawić położenia Białorusinów w rejonie
Dosyć Słynnym bandytą był Aleksander Bajko, zwany Szumarskim, który od roku 1921 mieszkał w różnych kryjówkach w Puszczy Białowieskiej. Był on także członkiem bojówki komunistycznej działającej w Białowieży,i wykonywał rozkazy. Ale był i kłusownikiem. Dużo tu strzelania.
Walki podczas II wojny światowej – nieliczne, ale zło się przeoczyło. 1939 ten teren znalazł się w zasięgu Armii Czerwonej, potem byli tu Niemcy, wiadomo. A potem nastał pokój
Wa nawet 1979 roku Rada Państwa PRL przyznała Białowieży Krzyż Walecznych – za wybitne zasługi w walce z okupantem hitlerowskim, pomoc udzielaną partyzantom w czasie wojny oraz za wkład w utrwalanie władzy ludowej.
Co tu jeszcze
Walka z kornikiem – straty obu stronach, częsta zmiana frontów i międzynarodowy aspekt, wiadomo
zatem na tym historycznym tle walka solidarnościowa, była taj jakby czymś innym.
muzyka by www.purple-planet.com
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 4 #129
2021-07-27 14:13:44
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 4
Co naukowiec nastrajkuje?
Uwielbiam to pytanie. - co naukowiec nastrajkuje? Jest głęboko humanistyczne i w zasadzie zamyka dyskusje. Pomiędzy światem systemowych zależności, mechaniką naszego funkcjonowania społecznego a światem nieskrępowanego myślenia – metafizyką naszego bycia w społeczności – nie ma prostej ścieżki. I są tacy, którzy te zależności lekceważą. Często jest to władza, która lekceważy, jak w PRL-u… Człowiek jeśli nie da go się przeliczyć na pieniądze, jedzenie, pracę produkującą materialne dobra -jest mniej uchwytny. Człowiek, który macha flagą, robi swoje (coś bardzo swojego), rozmawia o ideach, zmienia rzeczywistość mentalną swojego świata, realizuje swój sposób bycia w świecie – to istne zagrożenie. Czy moi rodzice, w talach 80 tych aktywnie działając w małym, wiejskim, solidarnościowym środowisku – byli tymi, którzy wcielają w życie swoją wolność, własną osobistą, pełną, czy...nie? Punkt widzenie mojego taty Przemka: jest jasny, Mama, Ela w zasadzie uważa, że ich rola polegała na edukacji i wcielała to też długo po narodzinach solidarności, na zupełnie innych płaszczyznach. Poza tym - to ona należała do grona naukowców (pracowała wtedy w białowieskim oddziale Państwowej Akademii Nauk), a tata jako leśnik produkował drzewo. I (oddajmy sprawiedliwość ówczesnym porządkom) - dbał o szeroko pojętą gospodarkę leśną.
***
Taki konspiracyjny skarb wciąż jest do odnalezienia, ale umówmy się – nie ma to żadnego znaczenia. Tani artefakt innej epoki, udowadniający, że się władzy obawiano oraz — że, w imię uwalniających treści – podejmowano ryzyko (to uwolnienie zaczynało się od wolnego wyrażania wolnych idei – proszę zauważyć).najpierw aktywowana strefa to głowa!. Ile takich skarbów jest pochowanych w całym kraju. Skarbów z różnych okresów niepokojów i lęków i co one nam tak naprawdę mówią?
W tej opowieści jest mowa o nieżyjącym już artyście, szalenie barwnym człowieku — Leszku Wilczku. Zresztą przeciekawych osobowości u mnie na wsi naprawdę nie brakuje. Także teraz. W gruncie rzeczy kampania o wolność wciąż jeszcze trwa, tylko wygląda inaczej.
Na moment zmienię perspektywę: Fiodor Dostojewski napisał Jedyna wolność, to zwycięstwo nad samym sobą.
Ot co.
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930