Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny


Odcinki od najnowszych:

Jak odzyskać swoje poranki? #157
2022-02-10 20:05:07

Jak odzyskać swoje poranki? Czuję niepokój, gdy umyka mi początek dnia. Zlewają się w jedno: widok z okna (zawsze ten sam, chociaż...), postawiony na gazie czajnik, herbata w tym samym kubku. W pewnym momencie nie oddzielam poranków od siebie, gdy są tak podobne. Gdy się śpieszę. Gdy myślami wybiegam. A przecież szkoda poranków! Postanowiłam, od teraz - skupiać się na szczegółach, zwracać się ku drobiazgom: zauważam (po stokroć, zauważam! :) odbite od chochelce światło, intensywność herbaty, stopień zachmurzenia tego skrawka nieba, który jestem w stanie zobaczyć z kuchennego okna. Sumuję refleksy mojego świata, żeby mieć życie. A Ty co robisz, żeby nie uronić ani jednej chwili swojego bycia tutaj? *** A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian https://freemusicarchive.org , www.purple-planet.com

Jak odzyskać swoje poranki?

Czuję niepokój, gdy umyka mi początek dnia. Zlewają się w jedno: widok z okna (zawsze ten sam, chociaż...), postawiony na gazie czajnik, herbata w tym samym kubku. W pewnym momencie nie oddzielam poranków od siebie, gdy są tak podobne. Gdy się śpieszę. Gdy myślami wybiegam. A przecież szkoda poranków! Postanowiłam, od teraz - skupiać się na szczegółach, zwracać się ku drobiazgom: zauważam (po stokroć, zauważam! :) odbite od chochelce światło, intensywność herbaty, stopień zachmurzenia tego skrawka nieba, który jestem w stanie zobaczyć z kuchennego okna. Sumuję refleksy mojego świata, żeby mieć życie.

A Ty co robisz, żeby nie uronić ani jednej chwili swojego bycia tutaj?

***

A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com


Operetkowy show i urok zombie. #156
2022-02-01 21:28:09

Jak wyrośliśmy z operetki, ale nie każdy to zauważył. No jak? Normalnie. Wyrośliśmy z operetki z czasem. Jej czas przeminął. Włoska nazwy operetki operetta oznacza małą operę. Coś krótszego, lżejszego, do uśmiechu do zanucenia. Ciekawe, że przeciętny operetkowy utwór mieści się w tzw. czasie radiowym. Jakieś 3 minuty 40 sekund.  To jest bardzo przyswajalny czas. Złota zasada. Wciąż działa. W operetce była muzyczka i tańce, naonczas krótkie wstawki baletowe, można było sobie popatrzeć na ludzi o wyćwiczonych mięśniach. Dziś można pójść do siłownie.. mniej więcej. Operetka jest dzieckiem angielskich oper balladowych  i francuskiego wodewilu , grywanego w XVII wieku na jarmarkach. A tak w ogóle to narodziła się we Francji za panowania Napoleona III . I podczas bujnego rozwoju życia artystycznego i powstawania teatrzyków bulwarowych. to było świetne i potrzebne. Zawsze w czasach ciężkich, le to zawsze - lekka rozrywka jest  niezbędna. Utrzymanie równowagi psychicznej – to sztuka dobierania sztuki. Naprawdę. Nie wiem, co mnie podkusiło... pewnie jakieś wspomnienie z dzieciństwa, pełne dziarskich dźwięków, oraz operetkowego szyku totalnego nadmiaru cekinów i falban. Może magia prostej fabuły i niskiego potencjału egzystencjalnej, filozoficznej troski? A może klimatyczne romansowe opowieści osadzone w scenerii art deco skrzyżowanego z wozem cygańskim? A może filmy kostiumowo-przygodowe? Cokolwiek to było, wybrawszy się na objazdowy show operetkowy (nie wiem jak to nazwać inaczej)  - z trudem przełknęłam kolorowe szlagiery, podane w sztywnych ramach mega bajkowych strojów. A też i - baletowe popisy, w których tancerze na siebie nie patrzą, a  precyzja powolnego i przewidywalnego ruchu - skutecznie gasi jakąkolwiek pasję. Finalne oklaski w rytm pieśni o tym, że pan by każdą panią całował, ścisnęły mi gardło. Ach, klasyka. Ech, z bardzo już innego świata! Uch, do tego takie te sztywne, rozpisane na role,  żarty pana konferansjera, o cudownym głosie i manierze prowadzenie radiowym audycji rodem z 1973 roku... To wszystko mi przypomniało, że krainy snów też muszą robić sobie up date, w przeciwnym razie mają urok zombie. No rusza się, mówi, ale nie żyje. Niektórzy lubią. Ale teraz , już po  - mam teraz czkawkę. Nie wiem, dlaczego uznałam, że mogę polubić zombie... Mój błąd. Musiałam w ramach przeprosin dać sobie paczkę śliwek. W czekoladzie. jako cywilizacja jak wyrośliśmy z operetki, która nie zaimportowała świeżości współczesności, nie rozwinęła skrzydeł dodając do  swojej historycznej jarmarczności czegoś, co zaiskrzy w na przykład w 2022 roku. Wiem, że  niektórzy postanowili nie dorastać, albo na fali sentymentów utknęli w kartonowej krainie snów – i tak, nie mam nic przeciwko temu, ale nigdy przenigdy nie zaeksperymentuję z operetką. Przy tych dawkach śliwek w czekoladzie – to by było bardzo niezdrowe. A co operetkowego cię ostatnio spotkało? Na pewno coś…. *** WIęc jeśli poruszyła Cię moja wizyta w operetce  możesz zaprosić mnie na kawę Pomoże na jakiś czas... ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian fot. polona.pl muz. https://freemusicarchive.org

Jak wyrośliśmy z operetki, ale nie każdy to zauważył.

No jak? Normalnie. Wyrośliśmy z operetki z czasem. Jej czas przeminął.

Włoska nazwy operetki operetta oznacza małą operę. Coś krótszego, lżejszego, do uśmiechu do zanucenia. Ciekawe, że przeciętny operetkowy utwór mieści się w tzw. czasie radiowym. Jakieś 3 minuty 40 sekund.  To jest bardzo przyswajalny czas. Złota zasada. Wciąż działa. W operetce była muzyczka i tańce, naonczas krótkie wstawki baletowe, można było sobie popatrzeć na ludzi o wyćwiczonych mięśniach. Dziś można pójść do siłownie.. mniej więcej.

Operetka jest dzieckiem angielskich oper balladowych  i francuskiego wodewilu, grywanego w XVII wieku na jarmarkach. A tak w ogóle to narodziła się we Francji za panowania Napoleona III. I podczas bujnego rozwoju życia artystycznego i powstawania teatrzyków bulwarowych. to było świetne i potrzebne.

Zawsze w czasach ciężkich, le to zawsze - lekka rozrywka jest  niezbędna. Utrzymanie równowagi psychicznej – to sztuka dobierania sztuki. Naprawdę.

Nie wiem, co mnie podkusiło... pewnie jakieś wspomnienie z dzieciństwa, pełne dziarskich dźwięków, oraz operetkowego szyku totalnego nadmiaru cekinów i falban. Może magia prostej fabuły i niskiego potencjału egzystencjalnej, filozoficznej troski? A może klimatyczne romansowe opowieści osadzone w scenerii art deco skrzyżowanego z wozem cygańskim? A może filmy kostiumowo-przygodowe? Cokolwiek to było, wybrawszy się na objazdowy show operetkowy (nie wiem jak to nazwać inaczej)  - z trudem przełknęłam kolorowe szlagiery, podane w sztywnych ramach mega bajkowych strojów. A też i - baletowe popisy, w których tancerze na siebie nie patrzą, a  precyzja powolnego i przewidywalnego ruchu - skutecznie gasi jakąkolwiek pasję. Finalne oklaski w rytm pieśni o tym, że pan by każdą panią całował, ścisnęły mi gardło. Ach, klasyka. Ech, z bardzo już innego świata! Uch, do tego takie te sztywne, rozpisane na role,  żarty pana konferansjera, o cudownym głosie i manierze prowadzenie radiowym audycji rodem z 1973 roku... To wszystko mi przypomniało, że krainy snów też muszą robić sobie up date, w przeciwnym razie mają urok zombie. No rusza się, mówi, ale nie żyje. Niektórzy lubią. Ale teraz , już po  - mam teraz czkawkę. Nie wiem, dlaczego uznałam, że mogę polubić zombie... Mój błąd. Musiałam w ramach przeprosin dać sobie paczkę śliwek. W czekoladzie.

jako cywilizacja jak wyrośliśmy z operetki, która nie zaimportowała świeżości współczesności, nie rozwinęła skrzydeł dodając do  swojej historycznej jarmarczności czegoś, co zaiskrzy w na przykład w 2022 roku. Wiem, że  niektórzy postanowili nie dorastać, albo na fali sentymentów utknęli w kartonowej krainie snów – i tak, nie mam nic przeciwko temu, ale nigdy przenigdy nie zaeksperymentuję z operetką. Przy tych dawkach śliwek w czekoladzie – to by było bardzo niezdrowe.

A co operetkowego cię ostatnio spotkało? Na pewno coś….

***

WIęc jeśli poruszyła Cię moja wizyta w operetce  możesz zaprosić mnie na kawę Pomoże na jakiś czas... ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

fot. polona.pl

muz.https://freemusicarchive.org

Idziemy w przeszłość ! #155
2022-01-27 13:25:24

Idziemy w przeszłość!  Czy lubisz oglądać stare albumy , zdjęcia przedwojenne, obrazy tamtej rzeczywistości. Nie tylko  rodzinne. Masz na półce przynajmniej jedną książkę zabierającą czytelnika w przeszłość? Ja to rozumiem. Doskonale. Mam małą kolekcję przedwojennych pocztówek, mam kilkanaście fotograficznych książek, pokazujących historię codzienności, które przeglądam gdy czuję jakąś chandrę. One wcale nie są szczególnie wesołe, czy pocieszające, ale jest w nich coś, co dopełnia ten moment, co wciąż gra we mnie to granie jest szalenie zwane. I jeśli coś w Tobie gra, to nigdy przenigdy tego nie lekceważ. Na tę falę zawsze warto wskoczył i zadziałać, bo może z tego wyniknąć coś niezwykłego, kojącego, przyjemnego, albo wstrząsającego, co kto lubi. Przeszłość, przeszłość przeszłość Lubię ją i lubi Alicja Grabowska, która wskakuje w przeszłość i wraca stamtąd w teraźniejszość  dostarczając nam współczesnym ….. no właśnie. Zaraz opowiemy co, ale podkreślam wagę tego, co w nas gra. **** I tak stworzy myślmy pomost między przeszłością i przyszłościową, nagrywając nasze teraz. Tu i teraz. Które zresztą w tej chwili gdy tego słuchasz jest już przeszłością oczywiście – tylko wtedy gdy myślimy liniowo, czasem linearnym. Na koniec jeszcze takie przypomnienie o tym,  że naj naj najważniejsze jest jednak  to, co dzieje się w teraz i dla teraz Arystoteles głosił, że przeszłość, , to taka teraźniejszość, której już nie ma, przyszłość to z kolei taka teraźniejszość, której jeszcze nie ma zresztą Martin Heidegger, badacz czasu,  uznał wręcz, że w obrębie czasowości nie da się odróżnić żadnej z części – ani przyszłość, ani przeszłość, ani teraźniejszość nie dają się w ludzkiej świadomości pomyśleć z osobna. Spróbuj. Da się? Tak czy inaczej,, kiedy budujesz swój pomoc pomiędzy tym, co było i tym, co będzie – działasz, tworzysz … bo kiedy jak nie teraz! trzymam kciuki za twój wycieczki w przeszłość. Jeśli coś stamtąd zabierzesz fajnego – daj znać. A jeśli poruszyła Cię ta rozmowa - możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian **** A to projekt według koncepcji Alicji Grabowskiej zawierający współczesną aranżację utworu "Kto usta twe całował". Ta pochodząca z 1934 roku piosenka jest najbardziej znanym i jednocześnie jedynym zarejestrowanym utworem wykonywanym przez urodzoną w Sielachowskich pod Białymstokiem wielką gwiazdę kina przedwojennego, Sonię Nejman, czyli Norę Ney.    https://www.youtube.com/watch?v=oNMJFEEGjhg i zapis koncertu https://www.facebook.com/watch/?v=693175008054332

Idziemy w przeszłość! 

Czy lubisz oglądać stare albumy , zdjęcia przedwojenne, obrazy tamtej rzeczywistości. Nie tylko  rodzinne. Masz na półce przynajmniej jedną książkę zabierającą czytelnika w przeszłość? Ja to rozumiem. Doskonale. Mam małą kolekcję przedwojennych pocztówek, mam kilkanaście fotograficznych książek, pokazujących historię codzienności, które przeglądam gdy czuję jakąś chandrę. One wcale nie są szczególnie wesołe, czy pocieszające, ale jest w nich coś, co dopełnia ten moment, co wciąż gra we mnie

to granie jest szalenie zwane. I jeśli coś w Tobie gra, to nigdy przenigdy tego nie lekceważ. Na tę falę zawsze warto wskoczył i zadziałać, bo może z tego wyniknąć coś niezwykłego, kojącego, przyjemnego, albo wstrząsającego, co kto lubi.

Przeszłość, przeszłość przeszłość

Lubię ją i lubi Alicja Grabowska, która wskakuje w przeszłość i wraca stamtąd w teraźniejszość  dostarczając nam współczesnym ….. no właśnie. Zaraz opowiemy co, ale podkreślam wagę tego, co w nas gra.

****

I tak stworzy myślmy pomost między przeszłością i przyszłościową, nagrywając nasze teraz. Tu i teraz. Które zresztą w tej chwili gdy tego słuchasz jest już przeszłością

oczywiście – tylko wtedy gdy myślimy liniowo, czasem linearnym.

Na koniec jeszcze takie przypomnienie o tym,  że naj naj najważniejsze jest jednak  to, co dzieje się w teraz i dla teraz

Arystoteles głosił, że przeszłość, , to taka teraźniejszość, której już nie ma, przyszłość to z kolei taka teraźniejszość, której jeszcze nie ma

zresztą Martin Heidegger, badacz czasu,  uznał wręcz, że w obrębie czasowości nie da się odróżnić żadnej z części – ani przyszłość, ani przeszłość, ani teraźniejszość nie dają się w ludzkiej świadomości pomyśleć z osobna.

Spróbuj. Da się?

Tak czy inaczej,, kiedy budujesz swój pomoc pomiędzy tym, co było i tym, co będzie – działasz, tworzysz … bo kiedy jak nie teraz!

trzymam kciuki za twój wycieczki w przeszłość. Jeśli coś stamtąd zabierzesz fajnego – daj znać.

A jeśli poruszyła Cię ta rozmowa - możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

****

A to projekt według koncepcji Alicji Grabowskiej zawierający współczesną aranżację utworu "Kto usta twe całował". Ta pochodząca z 1934 roku piosenka jest najbardziej znanym i jednocześnie jedynym zarejestrowanym utworem wykonywanym przez urodzoną w Sielachowskich pod Białymstokiem wielką gwiazdę kina przedwojennego, Sonię Nejman, czyli Norę Ney.   https://www.youtube.com/watch?v=oNMJFEEGjhg

i zapis koncertu https://www.facebook.com/watch/?v=693175008054332

Nowoczesna poezja krajobrazu czerpiąca z tradycji. Białowieża. #154
2022-01-19 15:49:42

A jeśli poruszyła Cię ta impresja - możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian Dziękuję. *** Nowoczesna poezja krajobrazu czerpiąca z tradycji. Białowieża. (kapliczka) Buszując po młodnikach, bo w las nie poszłam bez dokumentów, których zapomniałam. Pies nie przypomniał! No wiadomo, jak jest. I tak to weszłam, na rozstaju dróg, prosto na wielce ciekawą instalację narodowo - religijną, jeśli mnie zmysł interpretacyjny i wiedza o społeczeństwie (WOS) nie mylą. Oto nowiutka kapliczka, gdzie pod ikonicznym obrazem jezusowym - prośba o zmiłowanie, więc (też się zmiłuję i...) tylko dodam, że instalację zwrócono w stronę lasu tak, że gdyby ktoś wprost z puszczy wyjść chciał na drogę do wsi - to instalację zobaczy na pewno. Tym bardziej, że kapliczka jest zgrabna, piękna i pobłyskuje na złoto. Za nią, w krzak pobliski, wetknięta została flaga Polska, a nieopodal: plastikowy baner, że murem za mundurem. Rozumiem, mnie też zamurowało... No spoko. Analiza poetyckiego potencjału tej instalacji strasznie mnie kusi. Jeszcze się opieram. Jeszcze chwila. No dobra. Puściło Spójrzmy na sam odruch człowieczy, stawiania kapliczek na rozstajach dróg. Taka tradycja ludowa, malownicze odniesienie do lokalnej religijności, szczere, bez manipulacji, szukanie ochrony przed złem. Po prostu. Jakie by ono nie było… Sprawdziłam: kapliczkę postawił właściciel tego fragmentu lasu. Wiosną 2021 roku. Zrobił to co czuł i na co miał ochotę. Resztę dostawił/dopowiedział/dopokazał ktoś inny.  I mamy żywy krajobraz. Aktualny dialog z rzeczywistością, czyli – powstała nowoczesna sztuka. (więcej, a w zasadzie to wszystko – w dźwięku). *** muz. https://freemusicarchive.org , www.purple-planet.com

A jeśli poruszyła Cię ta impresja - możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

Dziękuję.

***

Nowoczesna poezja krajobrazu czerpiąca z tradycji. Białowieża.

(kapliczka)

Buszując po młodnikach, bo w las nie poszłam bez dokumentów, których zapomniałam. Pies nie przypomniał! No wiadomo, jak jest. I tak to weszłam, na rozstaju dróg, prosto na wielce ciekawą instalację narodowo - religijną, jeśli mnie zmysł interpretacyjny i wiedza o społeczeństwie (WOS) nie mylą. Oto nowiutka kapliczka, gdzie pod ikonicznym obrazem jezusowym - prośba o zmiłowanie, więc (też się zmiłuję i...) tylko dodam, że instalację zwrócono w stronę lasu tak, że gdyby ktoś wprost z puszczy wyjść chciał na drogę do wsi - to instalację zobaczy na pewno. Tym bardziej, że kapliczka jest zgrabna, piękna i pobłyskuje na złoto.

Za nią, w krzak pobliski, wetknięta została flaga Polska, a nieopodal: plastikowy baner, że murem za mundurem. Rozumiem, mnie też zamurowało... No spoko. Analiza poetyckiego potencjału tej instalacji strasznie mnie kusi. Jeszcze się opieram.

Jeszcze chwila.

No dobra.

Puściło

Spójrzmy na sam odruch człowieczy, stawiania kapliczek na rozstajach dróg. Taka tradycja ludowa, malownicze odniesienie do lokalnej religijności, szczere, bez manipulacji, szukanie ochrony przed złem. Po prostu. Jakie by ono nie było…

Sprawdziłam: kapliczkę postawił właściciel tego fragmentu lasu. Wiosną 2021 roku. Zrobił to co czuł i na co miał ochotę. Resztę dostawił/dopowiedział/dopokazał ktoś inny.  I mamy żywy krajobraz. Aktualny dialog z rzeczywistością, czyli – powstała nowoczesna sztuka. (więcej, a w zasadzie to wszystko – w dźwięku).

***

muz. https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com

Horror przy Świerkowej #153
2022-01-12 16:33:04

Nocą w radiu jest tak cicho, że naprawdę każda nuta musi być osadzona sensownie…  Bo potrafi krzyknąć. Znienacka. Nocą budynek radia,  trzy pietra, wiele korytarzy, studio nagrań, studia emisyjne – wygląda tak jak wszystkie budynki nocą. Na tle lasu. Zwierzynieckiego w tym przypadku. Cisza. Nocna. Oczywiście, poetycko – ale czasem cisza krzyczy. Znam dwie książki o tym tytule i jeden film — AryiDashieva z 1982 roku (ZSRR).  https://www.youtube.com/watch?v=dr1A_KAazkM ale też potrafię krzyknąć. Znienacka, rzecz jasna. Jak cisza. Lecz Nocą radio jest raczej jak zastygnięta lawa, jeszcze trochę ciepłe i trochę jeszcze świecące.  Szeleszczące, szurające… Szeleszczące? Szurające?  Zaraz... zaraz! a trzeba wiedzieć, że ten budynek stoi na starym cmentarzu. Radiową białą damą jest najprawdopodobniej radziecki oficer. Może to mniej romantyczne, ale na pewno był  młody, przystojny i z natury swojej trochę... gniewny. Trudno teraz dociec, bo  zakrywa twarz, Pewnie ma powody i penie dlatego szura. W czasach gdy jeszcze na żywo prowadzone były nocne audycje, słychać go było na korytarzu. Na schodach. Radio przy ul. Świerkowej zbudowano na cmentarzu wojskowym, z 1915 r. Fakty są takie, że podczas I wojny światowej pochowano tu 650 żołnierzy, w tym 375 żołnierzy armii niemieckiej i 280 radzieckiej. W 1917 r. na środku tej nekropolii powstało mauzoleum. I także po II wojnie światowej grzebano tu ludzi. Ostatecznie  cmentarz zlikwidowano w 1970 roku. Nie tak dawno temu. Odkopywane w trakcie budowy siedziby radia szczątki przewożono w nieznane miejsce. Są tacy, którzy pamiętają odkopanie grobu radzieckiego oficera. Sama słyszałam.  Słyszałam też stuku, puki, szasty prasty takie... ale teraz kończę program najpóźniej o 22. Więc spoko. Jednakże... Jeśli słyszysz, jak coś ci puka stuka i szeleści, to czy na pewno, na pewno wiesz, że twój dom, czy inna baza mieszkalna, jaką masz, nie stoi na cmentarzu? Może na  Jaćwieskim miejscu pochówku,  na polu walk plemiennych, a może na zimowym szlaku wojsk napoleona (wiadomo jak było...), a może tu była powstańcza mogiła...? Pole  partyzanckiej potyczki?  prastara przestrzeń składania ofiar  tego owego? Cóż... Nie można mieć pewności, no raczej…  Nie można mieć pewności. Zapal świeczkę. I nie bój się. Niczego. Albo zakumpluj z oficerem, z białą damą, z Jaćwingami (o, to jest extra). Dobranoc. *** A jeśli poruszyła Cię, ta opowieść, możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian muz.   https://freemusicarchive.org , www.purple-planet.com

Nocą w radiu jest tak cicho, że naprawdę każda nuta musi być osadzona sensownie…  Bo potrafi krzyknąć. Znienacka. Nocą budynek radia,  trzy pietra, wiele korytarzy, studio nagrań, studia emisyjne – wygląda tak jak wszystkie budynki nocą. Na tle lasu. Zwierzynieckiego w tym przypadku. Cisza. Nocna. Oczywiście, poetycko – ale czasem cisza krzyczy. Znam dwie książki o tym tytule i jeden film — AryiDashieva z 1982 roku (ZSRR).

 https://www.youtube.com/watch?v=dr1A_KAazkM

ale też potrafię krzyknąć. Znienacka, rzecz jasna. Jak cisza. Lecz Nocą radio jest raczej jak zastygnięta lawa, jeszcze trochę ciepłe i trochę jeszcze świecące.  Szeleszczące, szurające… Szeleszczące? Szurające?  Zaraz... zaraz!

a trzeba wiedzieć, że ten budynek stoi na starym cmentarzu. Radiową białą damą jest najprawdopodobniej radziecki oficer. Może to mniej romantyczne, ale na pewno był  młody, przystojny i z natury swojej trochę... gniewny. Trudno teraz dociec, bo  zakrywa twarz, Pewnie ma powody i penie dlatego szura.

W czasach gdy jeszcze na żywo prowadzone były nocne audycje, słychać go było na korytarzu. Na schodach.

Radio przy ul. Świerkowej zbudowano na cmentarzu wojskowym, z 1915 r. Fakty są takie, że podczas I wojny światowej pochowano tu 650 żołnierzy, w tym 375 żołnierzy armii niemieckiej i 280 radzieckiej. W 1917 r. na środku tej nekropolii powstało mauzoleum.

I także po II wojnie światowej grzebano tu ludzi. Ostatecznie  cmentarz zlikwidowano w 1970 roku. Nie tak dawno temu. Odkopywane w trakcie budowy siedziby radia szczątki przewożono w nieznane miejsce. Są tacy, którzy pamiętają odkopanie grobu radzieckiego oficera. Sama słyszałam.  Słyszałam też stuku, puki, szasty prasty takie... ale teraz kończę program najpóźniej o 22. Więc spoko.

Jednakże...

Jeśli słyszysz, jak coś ci puka stuka i szeleści, to czy na pewno, na pewno wiesz, że twój dom, czy inna baza mieszkalna, jaką masz, nie stoi na cmentarzu? Może na  Jaćwieskim miejscu pochówku,  na polu walk plemiennych, a może na zimowym szlaku wojsk napoleona (wiadomo jak było...), a może tu była powstańcza mogiła...? Pole  partyzanckiej potyczki?  prastara przestrzeń składania ofiar  tego owego?

Cóż...

Nie można mieć pewności, no raczej…  Nie można mieć pewności.

Zapal świeczkę.

I nie bój się.

Niczego.

Albo zakumpluj z oficerem, z białą damą, z Jaćwingami (o, to jest extra). Dobranoc.

***

A jeśli poruszyła Cię, ta opowieść, możesz zaprosić mnie na kawę ;) - www.buycoffee.to/dziennik.zmian

muz.  https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com

Solidaryzowanie się - cykl Białowieża i Solidarność 9 #152
2022-01-05 16:13:18

Na granicy polsko-białoruskiej od wielu miesięcy trwa wojna psychologiczna. Klasyczna. Zgodna z definicją, proszę  sprawdzić. A presja nie jest skierowana do przysłowiowego  Jana Kowalskiego i żony jego Kowalskiej, ale w istocie jest presją siły jednego państwa, wywieraną na drugie państwo. Jednak  - państwo my (choć nie jestem pewna, czy państwo zawsze o tym pamięta, no ale to inna opowieść). Tymczasem tutaj, w Białowieży, presja dotyka nas swoim długim, zimnym paluchem bardzo indywidualnie. Jest w sieci wiele materiałów na ten temat, ale ja kontynuuję rozmowy rodzinne, z działającymi solidarnościowo w latach osiemdziesiątych moimi rodzicami, czyli z Elżbietą i Przemysławem Malzahnami (czasem sobie odmieniam nasze nazwisko, ale to nie jest reguła). Zatem w obliczu tej mało malowniczej wojny szukamy tego, co teraz można nazwać solidaryzowaniem się. Czym jest współczesna solidarność anno Domini 2022? Bo na mojej wsi wciąż pada wiele ważnych pytań, a opowiadamy na nie z jakże różnych perspektyw! *** Mój tato wiele razy tu powtarza, że „trudno powiedzie”. Tak — trudno powiedzieć, ale zapewniam,że trzeba mówić. Warto mówić o tym, co dla nas jest istotne, ważne o tym co się dzieje z perspektywy osoby, a nie ideologii jakiejkolwiek. Trudno powiedzieć, ale przez o-powiadanie dojdziemy do samego sedna i d porozumienia. Jeśli nie ze światem – to ze sobą. Nawzajem. *** A przy okazji  - cykl o Solidarność i Białowieża – historie rodzinne, zdobył w grudniu 2021 nagrodę  w Konkursie "Pokolenie Solidarności" zorganizowanym przez Instytut Literatury. https://www.radio.bialystok.pl/wiadomosci/index/id/208024

Na granicy polsko-białoruskiej od wielu miesięcy trwa wojna psychologiczna. Klasyczna. Zgodna z definicją, proszę  sprawdzić. A presja nie jest skierowana do przysłowiowego  Jana Kowalskiego i żony jego Kowalskiej, ale w istocie jest presją siły jednego państwa, wywieraną na drugie państwo. Jednak  - państwo my (choć nie jestem pewna, czy państwo zawsze o tym pamięta, no ale to inna opowieść). Tymczasem tutaj, w Białowieży, presja dotyka nas swoim długim, zimnym paluchem bardzo indywidualnie.

Jest w sieci wiele materiałów na ten temat, ale ja kontynuuję rozmowy rodzinne, z działającymi solidarnościowo w latach osiemdziesiątych moimi rodzicami, czyli z Elżbietą i Przemysławem Malzahnami (czasem sobie odmieniam nasze nazwisko, ale to nie jest reguła). Zatem w obliczu tej mało malowniczej wojny szukamy tego, co teraz można nazwać solidaryzowaniem się. Czym jest współczesna solidarność anno Domini 2022? Bo na mojej wsi wciąż pada wiele ważnych pytań, a opowiadamy na nie z jakże różnych perspektyw!

***

Mój tato wiele razy tu powtarza, że „trudno powiedzie”. Tak — trudno powiedzieć, ale zapewniam,że trzeba mówić. Warto mówić o tym, co dla nas jest istotne, ważne o tym co się dzieje z perspektywy osoby, a nie ideologii jakiejkolwiek. Trudno powiedzieć, ale przez o-powiadanie dojdziemy do samego sedna i d porozumienia. Jeśli nie ze światem – to ze sobą. Nawzajem.

***

A przy okazji  - cykl o Solidarność i Białowieża – historie rodzinne, zdobył w grudniu 2021 nagrodę  w Konkursie "Pokolenie Solidarności" zorganizowanym przez Instytut Literatury. https://www.radio.bialystok.pl/wiadomosci/index/id/208024

Alkohol, magia i Sherry #151
2021-12-30 22:55:37

Smaki i zapachy mają moc przenoszenia w czasie i przestrzeni. https://buycoffee.to/dziennik.zmian  Co do przestrzeni to większość z nas za młodu zajmowała się magicznymi efektami przytrucia ciała z pomocą alkoholu Wtedy fale mózgowe (i nie tylko) fale, falują niekiedy zaskakująco! I bardzo możliwe, że nie był to czas stracony. Pod warunkiem, że nie pozostało się w tej krainie iluzji, bo w tej przestrzeni nie ma niczego prawdziwego. Więc w efekcie — nic się nie opłaca. Żadna przygoda nie jest tak naprawdę przygoda. Ale jeśli nauka nie poszła  w las, to wiemy, że: to mówię tym, którzy interesują się emisją głosu. Mała wódka pozwala wyciągnąć duże C wokalne; napina, co trzeba i na krótko – działa. Piwo to podrażniacz, w dodatku po dawce nawet niedużej  człowieka przymula. Najczęściej człowiek tego nie łapie i myśli, że nie... akurat!  I wino, szlachetne wino, in vino veritas – lampka – pomaga w rozpoczęcie prawdziwej rozmowy na prawdziwe tematy. Większa dawka - zatrzymuje myśli w locie, i odkłada się w ciele wielce nieprzyjemnie. Jeśli wiemy, czego nasza dusza potrzebuje, jak, gdzie i z kim, to tak smaki i zapachy mają moc przenoszenia w czasie i przestrzeni. *** Joasia Ciborowska Sanchez jest somelierką i tak sobie usiadłyśmy i podagałyśmy o Sherry. Bo nie nam wiedz na temat tego wina, naprawdę. A jedyne bezsensowne zresztą, skojarzenie to taka durna piosenka modern talking  - szery szery lady. A... i tanie słodkie wino w PRL podawane jako "wino dla pań” zatem...

Smaki i zapachy mają moc przenoszenia w czasie i przestrzeni.

https://buycoffee.to/dziennik.zmian

 Co do przestrzeni to większość z nas za młodu zajmowała się magicznymi efektami przytrucia ciała z pomocą alkoholu Wtedy fale mózgowe (i nie tylko) fale, falują niekiedy zaskakująco! I bardzo możliwe, że nie był to czas stracony. Pod warunkiem, że nie pozostało się w tej krainie iluzji, bo w tej przestrzeni nie ma niczego prawdziwego. Więc w efekcie — nic się nie opłaca. Żadna przygoda nie jest tak naprawdę przygoda. Ale jeśli nauka nie poszła  w las, to wiemy, że:
to mówię tym, którzy interesują się emisją głosu.
Mała wódka pozwala wyciągnąć duże C wokalne; napina, co trzeba i na krótko – działa.
Piwo to podrażniacz, w dodatku po dawce nawet niedużej  człowieka przymula. Najczęściej człowiek tego nie łapie i myśli, że nie... akurat!  I wino, szlachetne wino, in vino veritas – lampka – pomaga w rozpoczęcie prawdziwej rozmowy na prawdziwe tematy. Większa dawka - zatrzymuje myśli w locie, i odkłada się w ciele wielce nieprzyjemnie.

Jeśli wiemy, czego nasza dusza potrzebuje, jak, gdzie i z kim, to tak smaki i zapachy mają moc przenoszenia w czasie i przestrzeni.
***
Joasia Ciborowska Sanchez jest somelierką i tak sobie usiadłyśmy i podagałyśmy o Sherry. Bo nie nam wiedz na temat tego wina, naprawdę. A jedyne bezsensowne zresztą, skojarzenie to taka durna piosenka modern talking  - szery szery lady. A... i tanie słodkie wino w PRL podawane jako "wino dla pań” zatem...

Powstawanie nowego roku... taki proces #150
2021-12-25 13:58:59

Najpierw - kilka pierwszych nut, coraz wyraźniej je słyszę potem perkusja mojego serca, delikatne szuranie, kropla hajhetu; dźwięki z kiedyś, z teraz, z przyszłości, następnie słyszę szept i tak to ja szepczę sobie nowy rok. Splatam z dźwięków bardzo wygodne ścieżki *** Granica z kalendarza nie ma znacznie granice dat szanuję tak jak i granice państw, granice dobrego wychowania, ale co to znaczy dobre wychowanie w różnych państwach? Weźmy Etiopię; albo nie bierzmy. Niech wydarzenia stają na mojej drodze, bez wyciągania rąk, bez chciejstwa, bez rachunków zatem – co to znaczy – granica państwa, jeśli przekraczamy ją… dajny na to w górach, gdzie po teoretycznie jednej i teoretycznie tej drugiej stronie – góry są/ Lasy są proszę państwa… Najpierw-kilka pierwszych nut, coraz wyraźniej je słyszę idę z nimi, w nutach jak w sukience gdzie mnie poniosą bez żadnych granic idę w szepcie – jak w ciepłym szalu w nowym roku jest mój codzienny spokój miłość, która podchodzi wysoko do gardła… i je otwiera dotyk gładkiej skóry dotyk światła dotyk miękkiej wody wieczna pogoda, dopełniania wieczna pogoda – spełnionych nocy i dni to jest doby rok, choć ma różne rokowania to jest dobry rok, dobrze przeszkody ominę dobrze przeskoczę, dobrze poczuję. Najpierw-kilka pierwszych nut, coraz wyraźniej je słyszę są jak wiatr, w moich żaglach podnoszę banderę i płynę płynę, a dobrze nawiguje w dobrym roku przez te fale szumiące mi tym szeptem. Pomyślnych szeptów wam życzę, moi współpodróżujący! ------------------------------------------------------------------------------------------------- a Autorkę wesprzeć czarną kawą można... na ten Nowy rRk ;)                                                                                                          https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. https://freemusicarchive.org/search/?quicksearch=snow&page=5

Najpierw - kilka pierwszych nut, coraz wyraźniej je słyszę
potem perkusja mojego serca, delikatne szuranie, kropla hajhetu;
dźwięki z kiedyś, z teraz, z przyszłości,
następnie słyszę szept i tak to ja szepczę sobie nowy rok.
Splatam z dźwięków bardzo wygodne ścieżki
***
Granica z kalendarza nie ma znacznie
granice dat szanuję tak jak i granice państw, granice dobrego wychowania,
ale co to znaczy dobre wychowanie w różnych państwach?
Weźmy Etiopię;
albo nie bierzmy.
Niech wydarzenia stają na mojej drodze, bez wyciągania rąk, bez chciejstwa, bez rachunków
zatem – co to znaczy – granica państwa, jeśli przekraczamy ją… dajny na to w górach, gdzie po teoretycznie jednej i teoretycznie tej drugiej stronie – góry są/ Lasy są
proszę państwa…

Najpierw-kilka pierwszych nut, coraz wyraźniej je słyszę
idę z nimi, w nutach jak w sukience
gdzie mnie poniosą
bez żadnych granic
idę w szepcie – jak w ciepłym szalu
w nowym roku jest mój codzienny spokój
miłość, która podchodzi wysoko do gardła… i je otwiera
dotyk gładkiej skóry
dotyk światła
dotyk miękkiej wody
wieczna pogoda, dopełniania
wieczna pogoda – spełnionych nocy i dni

to jest doby rok, choć ma różne rokowania
to jest dobry rok, dobrze przeszkody ominę
dobrze przeskoczę, dobrze poczuję.

Najpierw-kilka pierwszych nut, coraz wyraźniej je słyszę
są jak wiatr, w moich żaglach
podnoszę banderę
i płynę
płynę, a dobrze nawiguje w dobrym roku
przez te fale szumiące mi tym szeptem.

Pomyślnych szeptów wam życzę, moi współpodróżujący!

------------------------------------------------------------------------------------------------- a Autorkę wesprzeć czarną kawą można... na ten Nowy rRk ;) 

                                                                                                       https://buycoffee.to/dziennik.zmian

muz. https://freemusicarchive.org/search/?quicksearch=snow&page=5

Idziemy w miasto! #149
2021-12-19 12:47:26

Idziemy w miasto! Warszawa. https://buycoffee.to/dziennik.zmian Z prowincji, przybywszy do miasta dnia szarego — jednak zrozumiałam. Zrozumiałam  pandemiczne wycofanie, przycięcie towarzyskich krawędzi, zaokrąglenie społecznych ścieżek, wybranie niewielu z wielu – sprawiło, że zobaczyłam Warszawę po raz pierwszy. Stało się to po raz którychś, lecz tym razem (tym razem?) Znowu po raz pierwszy. Ach. Z zimowej mgły wyłoniły się tłoczne, jasno  oświetlone ulice, które prowadziły mnie wprost pod wieżowce – biurowce, sprowadzające na manowce. O godzinie 16, czyli nocą grudniową ciemną – wtłoczyłam w siebie atmosferę przyśniętego nieco Tokio. Te światła. Te ginące w mroku ostatnie piętra. Te ciasne uliczki w okół budynków. Ta stara fabryka Norblina, gdzie można było odetchnąć, ogrzać się, lekko się zgubić i oprzeć o ścianę, pamiętającą powstanie warszawskie. Wypić. Miejsce snobistyczne i wychuchane, że tak powiem. Przesiaduję w tłumie, który zaraz zrzednie, bo wiadomo… wirus, święta, święta wirus (święta, święta).  Zatem tak,  idziemy w miasto! I powygłupiałyśmy się, nikt nas tu nie zna... wiadomo. Idziemy w miasto! *** Weryfikuję tu też  takie miniutwór, który wiele lat temu nagraliśmy z Jacaszkiem. I nie wydaliśmy, ale to zupełnie inna niewarszawska historia. Tymczasem weryfikacja miasta – z człowiekiem wypadła pozytywnie. A ty, z co właśnie weryfikujesz? *** https://freemusicarchive.org i Jacaszek. Słowa - Miłka ;)

Idziemy w miasto! Warszawa.

https://buycoffee.to/dziennik.zmian

Z prowincji, przybywszy do miasta dnia szarego — jednak zrozumiałam. Zrozumiałam  pandemiczne wycofanie, przycięcie towarzyskich krawędzi, zaokrąglenie społecznych ścieżek, wybranie niewielu z wielu – sprawiło, że zobaczyłam Warszawę po raz pierwszy. Stało się to po raz którychś, lecz tym razem (tym razem?)
Znowu po raz pierwszy. Ach. Z zimowej mgły wyłoniły się tłoczne, jasno  oświetlone ulice, które prowadziły mnie wprost pod wieżowce – biurowce,
sprowadzające na manowce. O godzinie 16, czyli nocą grudniową ciemną – wtłoczyłam w siebie atmosferę przyśniętego nieco Tokio. Te światła. Te ginące w mroku ostatnie piętra. Te ciasne uliczki w okół budynków. Ta stara fabryka Norblina, gdzie można było odetchnąć, ogrzać się, lekko się zgubić i oprzeć o ścianę, pamiętającą powstanie warszawskie. Wypić. Miejsce snobistyczne i wychuchane, że tak powiem. Przesiaduję w tłumie, który zaraz zrzednie, bo wiadomo… wirus, święta, święta wirus (święta, święta). 

Zatem tak,  idziemy w miasto!

I powygłupiałyśmy się, nikt nas tu nie zna... wiadomo.

Idziemy w miasto!

***

Weryfikuję tu też  takie miniutwór, który wiele lat temu nagraliśmy z Jacaszkiem. I nie wydaliśmy, ale to zupełnie inna niewarszawska historia.

Tymczasem weryfikacja miasta – z człowiekiem wypadła pozytywnie. A ty, z co właśnie weryfikujesz?

***

https://freemusicarchive.org i Jacaszek. Słowa - Miłka ;)

Norwid. W Weronie. Przemoc. Śniadanie. #148
2021-12-11 22:21:39

Postanowiłam sięgnąć po wieszcza. Zinterpretować wieszcza. Mieć go w głowie podczas śniadań, mieć frazę poetycką w sobie, w trakcie najzwyklejszego ze zwykłych dni. Nie zachwycić się. Nie speszyć. Ale i nie zawiesić wieszcza na wieszaku. Ożywić i wprowadzić konflikt Capulettich do kuchni. I w dodatku głosem Andrzeja Mastalerza. Legalnie. - https://nck.pl/projekty-kulturalne/aktualnosci/konkurs-norwid-za-patrzenia A ty kiedy i gdzie czytasz sobie Norwida? Ps. Znam na pamięć ten wiesz, od czasów liceum i zawsze, zawsze mi się podobał najbardziej :), ale dotychczas z szacunkiem recytowałam go patrząc w okno gdy padał deszcz. Ale koniec z tanim romantyzmem. Poezje do życia! Życie zaś zaczynają dobre śniadania...; ) *** Nad Kapuletich i Montekich domem, Spłukane deszczem, poruszone gromem, PrzemijanieŁagodne oko błękitu Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów, 5 Na wywrócone bramy do ogrodów, I gwiazdę zrzuca ze szczytu. NaturaCyprysy mówią, że to dla Juliety, I dla Romea łza ta znad planety Spada i w groby przecieka; 10 NaukaA ludzie mówią, i mówią uczenie, Że to nie łzy są, ale że kamienie, I że nikt na nie nie czeka!

Postanowiłam sięgnąć po wieszcza. Zinterpretować wieszcza. Mieć go w głowie podczas śniadań, mieć frazę poetycką w sobie, w trakcie najzwyklejszego ze zwykłych dni. Nie zachwycić się. Nie speszyć. Ale i nie zawiesić wieszcza na wieszaku. Ożywić i wprowadzić konflikt Capulettich do kuchni.

I w dodatku głosem Andrzeja Mastalerza. Legalnie. - https://nck.pl/projekty-kulturalne/aktualnosci/konkurs-norwid-za-patrzenia

A ty kiedy i gdzie czytasz sobie Norwida?

Ps. Znam na pamięć ten wiesz, od czasów liceum i zawsze, zawsze mi się podobał najbardziej :), ale dotychczas z szacunkiem recytowałam go patrząc w okno gdy padał deszcz. Ale koniec z tanim romantyzmem. Poezje do życia! Życie zaś zaczynają dobre śniadania...; )

***

Nad Kapuletich i Montekich domem,

Spłukane deszczem, poruszone gromem,

PrzemijanieŁagodne oko błękitu

Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,

5

Na wywrócone bramy do ogrodów,

I gwiazdę zrzuca ze szczytu.

NaturaCyprysy mówią, że to dla Juliety,

I dla Romea łza ta znad planety

Spada i w groby przecieka;

10

NaukaA ludzie mówią, i mówią uczenie,

Że to nie łzy są, ale że kamienie,

I że nikt na nie nie czeka!

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie