Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, mini-audycje, nastrojowe dźwięki - trochę dla rozrywki, przyjemności i dla poszerzania horyzontów. To otwieranie oczu poprzez uszy, zauważanie małych, a wielkich historii - cudowny proces! Bywa zaskakująco, pojawiają się też goście, lecz nie jest to zwyczajne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj...


Odcinki od najnowszych:

Nowosiółki: Tam, gdzie miotełka zamiata pamięć #300
2025-04-15 17:09:17

✨ Nowosiółki: Tam, gdzie miotełka zamiata pamięć... i co nam to mówi? ✨ Zatrzymaliśmy się w Nowosiółkach. Ot, taka mała podlaska wieś, którą pewnie większość z nas mija bezrefleksyjnie, pędząc po asfalcie. Ale ta kapliczka na rozdrożu... balansująca gdzieś na granicy dwóch światów, prawosławia i katolicyzmu, zaintrygowała. A potem ta starsza pani z miotełką. Nie pstryknęłam jej zdjęcia. Rozmawiałam. Słuchałam. Czasem to ważniejsze, prawda?

✨ Nowosiółki: Tam, gdzie miotełka zamiata pamięć... i co nam to mówi? ✨

Zatrzymaliśmy się w Nowosiółkach. Ot, taka mała podlaska wieś, którą pewnie większość z nas mija bezrefleksyjnie, pędząc po asfalcie. Ale ta kapliczka na rozdrożu... balansująca gdzieś na granicy dwóch światów, prawosławia i katolicyzmu, zaintrygowała. A potem ta starsza pani z miotełką. Nie pstryknęłam jej zdjęcia. Rozmawiałam. Słuchałam. Czasem to ważniejsze, prawda?

Za co lubisz swoje miasto? A co na to podcasterzy. #300
2025-04-10 10:11:47

To ważne pytanie, uniwersalne bardzo - za co lubisz swoje miasto? Podcast powstał w trakcie warsztatów. Na drugie pytanie - a co na to podcasterzy - odpowiedzi są niekiedy zaskakujące :) https://buycoffee.to/dziennik.zmian ***Zapraszamy w dźwiękową podróż do serca Mazur! Z okazji 600-lecia Ełku oddajemy głos tym, którzy tworzą jego niepowtarzalny charakter – mieszkańcom. W tym wyjątkowym odcinku podcastu, zrodzonym z kreatywności uczestników warsztatów podcastowych Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zofii Nasierowskiej w Ełku, poszukujemy odpowiedzi na fundamentalne pytanie: za co można lubić Ełk?Przygotujcie się na mozaikę osobistych spojrzeń, przeplataną charakterystycznymi dźwiękami miasta – od kojącego szumu jeziora po radosne odgłosy codziennego życia. To nie tylko sucha historia, ale intymne spojrzenie na to, co sprawia, że Ełk jest dla jego mieszkańców domem.Wraz z prowadzącym zanurzymy się w fundamenty miasta, przypominając jego początki – od pierwszej wzmianki w dokumentach z 1425 roku, przez nadanie praw miejskich w 1445 roku, aż po burzliwe dzieje i obecną tożsamość. Ale to dopiero początek naszej opowieści.Poznajcie przyszłych podcasterów, którzy podjęli wyzwanie uchwycenia esencji Ełku w dźwiękach:Anka, autorka podcastu "W naszym rytmie", dzieli się swoim spojrzeniem na bezsprzeczny urok Ełku, jakim jest jego malownicze położenie nad jeziorami. Jednak jej perspektywa nie pomija także bardziej złożonych aspektów życia w mieście i ewolucji postrzegania przestrzeni z biegiem czasu.Radek z Ełckiego Klubu Fantastyki KIKIMORA zabiera nas w podróż z dala od miejskiego zgiełku, doceniając w Ełku brak wszechobecnego pośpiechu, który tak często męczy w większych aglomeracjach. Przy okazji dotykamy też szczypty historii i tego, jak dawne wydarzenia rezonują z dzisiejszym odbiorem miasta.Młody Olek, tworzący podcast "Opowieści dziwnej treści", dzieli się swoją spontaniczną i płynącą prosto z serca opinią o Ełku, podkreślając, że prawdziwą treścią miasta są jego ludzie i relacje między nimi.Mirek, pracujący nad podcastem "Dobre Słowa", przeprowadził mini wywiad przy gościnnym stole, odkrywając jeden z kluczowych atutów Ełku – jego niezwykłą gościnność i otwartość mieszkańców.Ten odcinek to nie tylko wspomnienie 600 lat historii, ale przede wszystkim próba uchwycenia pulsu współczesnego Ełku poprzez osobiste i intymne odpowiedzi na pytanie o to, co w nim lubimy. Każdy z naszych rozmówców patrzy na Ełk przez pryzmat własnych doświadczeń, ale łączy ich jedno – poczucie, że to miasto ma swoją duszę i przyciąga tych, którzy cenią sobie spokój, bliskość natury i silną lokalną tożsamość.Dziękujemy serdecznie Ance, Olkowi, Radkowi i Mirkowi za podzielenie się swoimi głosami i perspektywami. Szczególne podziękowania kierujemy do organizatorów warsztatów podcastowych Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zofii Nasierowskiej w Ełku za inicjatywę i stworzenie przestrzeni do tych wyjątkowych rozmów.Dziękujemy Ci, Ełku, za te 600 lat! Niech kolejne lata będą pełne wszystkiego, co najlepsze!#Ełk #600latEłku #Podcast #MieszkańcyMówią #Mazury #Polska #WarsztatyPodcastowe #DźwiękiMiasta #HistoriaLokalna #ZaCoLubimyEłk @milka.malzahn

To ważne pytanie, uniwersalne bardzo - za co lubisz swoje miasto? Podcast powstał w trakcie warsztatów. Na drugie pytanie - a co na to podcasterzy - odpowiedzi są niekiedy zaskakujące :)

https://buycoffee.to/dziennik.zmian***Zapraszamy w dźwiękową podróż do serca Mazur! Z okazji 600-lecia Ełku oddajemy głos tym, którzy tworzą jego niepowtarzalny charakter – mieszkańcom. W tym wyjątkowym odcinku podcastu, zrodzonym z kreatywności uczestników warsztatów podcastowych Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zofii Nasierowskiej w Ełku, poszukujemy odpowiedzi na fundamentalne pytanie: za co można lubić Ełk?Przygotujcie się na mozaikę osobistych spojrzeń, przeplataną charakterystycznymi dźwiękami miasta – od kojącego szumu jeziora po radosne odgłosy codziennego życia. To nie tylko sucha historia, ale intymne spojrzenie na to, co sprawia, że Ełk jest dla jego mieszkańców domem.Wraz z prowadzącym zanurzymy się w fundamenty miasta, przypominając jego początki – od pierwszej wzmianki w dokumentach z 1425 roku, przez nadanie praw miejskich w 1445 roku, aż po burzliwe dzieje i obecną tożsamość. Ale to dopiero początek naszej opowieści.Poznajcie przyszłych podcasterów, którzy podjęli wyzwanie uchwycenia esencji Ełku w dźwiękach:Anka, autorka podcastu "W naszym rytmie", dzieli się swoim spojrzeniem na bezsprzeczny urok Ełku, jakim jest jego malownicze położenie nad jeziorami. Jednak jej perspektywa nie pomija także bardziej złożonych aspektów życia w mieście i ewolucji postrzegania przestrzeni z biegiem czasu.Radek z Ełckiego Klubu Fantastyki KIKIMORA zabiera nas w podróż z dala od miejskiego zgiełku, doceniając w Ełku brak wszechobecnego pośpiechu, który tak często męczy w większych aglomeracjach. Przy okazji dotykamy też szczypty historii i tego, jak dawne wydarzenia rezonują z dzisiejszym odbiorem miasta.Młody Olek, tworzący podcast "Opowieści dziwnej treści", dzieli się swoją spontaniczną i płynącą prosto z serca opinią o Ełku, podkreślając, że prawdziwą treścią miasta są jego ludzie i relacje między nimi.Mirek, pracujący nad podcastem "Dobre Słowa", przeprowadził mini wywiad przy gościnnym stole, odkrywając jeden z kluczowych atutów Ełku – jego niezwykłą gościnność i otwartość mieszkańców.Ten odcinek to nie tylko wspomnienie 600 lat historii, ale przede wszystkim próba uchwycenia pulsu współczesnego Ełku poprzez osobiste i intymne odpowiedzi na pytanie o to, co w nim lubimy. Każdy z naszych rozmówców patrzy na Ełk przez pryzmat własnych doświadczeń, ale łączy ich jedno – poczucie, że to miasto ma swoją duszę i przyciąga tych, którzy cenią sobie spokój, bliskość natury i silną lokalną tożsamość.Dziękujemy serdecznie Ance, Olkowi, Radkowi i Mirkowi za podzielenie się swoimi głosami i perspektywami. Szczególne podziękowania kierujemy do organizatorów warsztatów podcastowych Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zofii Nasierowskiej w Ełku za inicjatywę i stworzenie przestrzeni do tych wyjątkowych rozmów.Dziękujemy Ci, Ełku, za te 600 lat! Niech kolejne lata będą pełne wszystkiego, co najlepsze!#Ełk #600latEłku #Podcast #MieszkańcyMówią #Mazury #Polska #WarsztatyPodcastowe #DźwiękiMiasta #HistoriaLokalna #ZaCoLubimyEłk @milka.malzahn

Tu się gra. Stambuł. W poszukiwaniu magii. cz 4. #299
2025-04-02 13:28:36

W tym odcinku zwalniamy tempo i przenosimy się do grającego Stambułu. Czy można w tak ogromnym, tętniącym życiem mieście odnaleźć oddać się beztroskiemu snuciu? Och, tak!Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian Już od pierwszych chwil Stambuł zdaje się szeptać: "Nie spiesz się". Wąskie uliczki zapraszają do powolnego spaceru, a widoki na Bosfor działają koją. Kawiarnie na dachach kuszą panoramami, a małe, przytulne kawiarenki oferują chwilę wytchnienia, kawę, herbatę, życie. W małych porcjach, bo herbata i kawa podawane są w maleńkich szklaneczkach, idealnych na jeden, dwa łyki.Z podróżniczej problematyki - to zanim jednak w pełni oddałam się tej stambulskiej powolności, musiałam, jak zwykle, przejść przez małe "przestawienie" głowy. Na szczęście, w Stambule o apteki nie trudno, aspiryna na ból głowy? Żaden problem!Gdy już stambulskie wibracje zaczęły działać, rozpoczęło się prawdziwe snucie – snucie narracji, snucie się po ulicach, czasem bez konkretnego celu, a czasem tam, gdzie nogi same poniosły.A co ciekawe, w tym ogromnym mieście, pełnym turystów (ponad 18 milionów w 2024 roku!), podróżnik jest traktowany serdecznie. Statystyki turystyczne robią wrażenie, ale jeszcze bardziej – codzienne spotkania z mieszkańcami.Turcy są niezwykle gościnni. Nie raz, wędrując po mniej oczywistych zakątkach i z ciekawością wypytując o różne rzeczy, byłam częstowana herbatą. Czasem bariera językowa była wyzwaniem, otwartość zawsze okazywały się najlepszym tłumaczem.W Stambule życie toczy się także przy stolikach – w herbaciarniach, które często okazują się… małymi 'salonami gier'. Proste, kwadratowe stoliki, ceraty i gotowe zestawy do gry w domino czy karty.Jednak królem gier jest tu bez wątpienia Tavla, czy Tysiąc na Tysiąc (rummicub). Charakterystyczne stukotanie kości i pionków słychaćw wielu miejscach. To nie tylko gra strategiczna, ale też ważny element kultury towarzyskiej, pretekst do długich rozmów przy herbacie.Młodsze pokolenie chętnie spędza czas przy kartach, a piłka nożna to już niemal religia! Kibice z pasją śledzą losy stambulskich gigantów: Fenerbahçe, Galatasaray i Beşiktaş.Ale Stambuł to nie tylko zabawa i gry. Mieszkańcy uwielbiają spędzać czas na świeżym powietrzu – w parkach, ogrodach, nad Bosforem. Kawiarnie i herbaciarnie są sercem życia towarzyskiego, miejscem, gdzie czas płynie spokojnie, a rozmowy i relacje są najważniejsze. Wycieczki statkiem po Bosforze, bogata scena kulturalna, tradycyjne bazary i nowoczesne centra handlowe – każdy znajdzie coś dla siebie.Warto wspomnieć o tradycji "çay saati" – popołudniowej przerwie na herbatę, silnych więziach sąsiedzkich i kulturze "sohbet" – długich, niespiesznych pogawędek.A na koniec pewna refleksja – przy jednym ze stolików do gry spotkałam Turków i Kurda. To właśnie ten drugi zaprosił mnie do wspólnej rozgrywki i opowiedział o sobie. To znamienne w kontekście współczesnej polityki Turcji. Polityka jest ważna, ale życie… toczy się dalej, swoim własnym rytmem.Zapraszam Was do posłuchania całego odcinka, w którym dzielę się moimi wrażeniami z tego fascynującego miasta, gdzie czas zdaje się płynąć nieco inaczej.muzyka znaleziona na https://freesound.org/@milka.malzahn________________________Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie:facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahnmoja strona: https://www.milkamalzahn.plpodcasty: https://anchor.fm/milkamalzahnRadio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chilloutKawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmianpiękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn

W tym odcinku zwalniamy tempo i przenosimy się do

grającego Stambułu. Czy można w tak ogromnym, tętniącym życiem mieście odnaleźć oddać się beztroskiemu snuciu?

Och, tak!Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmianJuż od pierwszych chwil Stambuł zdaje się szeptać: "Nie spiesz się". Wąskie uliczki zapraszają do powolnego spaceru, a widoki na Bosfor działają koją. Kawiarnie na dachach kuszą panoramami, a małe, przytulne kawiarenki oferują chwilę wytchnienia, kawę, herbatę, życie. W małych porcjach, bo herbata i kawa podawane są w maleńkich szklaneczkach, idealnych na jeden, dwa łyki.Z podróżniczej problematyki - to zanim jednak w pełni oddałam się tej stambulskiej powolności, musiałam, jak zwykle, przejść przez małe "przestawienie" głowy. Na szczęście, w Stambule o apteki nie trudno, aspiryna na ból głowy? Żaden problem!Gdy już stambulskie wibracje zaczęły działać, rozpoczęło się prawdziwe snucie – snucie narracji, snucie się po ulicach, czasem bez konkretnego celu, a czasem tam, gdzie nogi same poniosły.A co ciekawe, w tym ogromnym mieście, pełnym turystów (ponad 18 milionów w 2024 roku!), podróżnik jest traktowany serdecznie. Statystyki turystyczne robią wrażenie, ale jeszcze bardziej – codzienne spotkania z mieszkańcami.Turcy są niezwykle gościnni. Nie raz, wędrując po mniej oczywistych zakątkach i z ciekawością wypytując o różne rzeczy, byłam częstowana herbatą. Czasem bariera językowa była wyzwaniem, otwartość zawsze okazywały się najlepszym tłumaczem.W Stambule życie toczy się także przy stolikach – w herbaciarniach, które często okazują się… małymi 'salonami gier'. Proste, kwadratowe stoliki, ceraty i gotowe zestawy do gry w domino czy karty.Jednak królem gier jest tu bez wątpienia Tavla, czy Tysiąc na Tysiąc (rummicub). Charakterystyczne stukotanie kości i pionków słychaćw wielu miejscach. To nie tylko gra strategiczna, ale też ważny element kultury towarzyskiej, pretekst do długich rozmów przy herbacie.Młodsze pokolenie chętnie spędza czas przy kartach, a piłka nożna to już niemal religia! Kibice z pasją śledzą losy stambulskich gigantów: Fenerbahçe, Galatasaray i Beşiktaş.Ale Stambuł to nie tylko zabawa i gry. Mieszkańcy uwielbiają spędzać czas na świeżym powietrzu – w parkach, ogrodach, nad Bosforem. Kawiarnie i herbaciarnie są sercem życia towarzyskiego, miejscem, gdzie czas płynie spokojnie, a rozmowy i relacje są najważniejsze. Wycieczki statkiem po Bosforze, bogata scena kulturalna, tradycyjne bazary i nowoczesne centra handlowe – każdy znajdzie coś dla siebie.Warto wspomnieć o tradycji "çay saati" – popołudniowej przerwie na herbatę, silnych więziach sąsiedzkich i kulturze "sohbet" – długich, niespiesznych pogawędek.A na koniec pewna refleksja – przy jednym ze stolików do gry spotkałam Turków i Kurda. To właśnie ten drugi zaprosił mnie do wspólnej rozgrywki i opowiedział o sobie. To znamienne w kontekście współczesnej polityki Turcji. Polityka jest ważna, ale życie… toczy się dalej, swoim własnym rytmem.Zapraszam Was do posłuchania całego odcinka, w którym dzielę się moimi wrażeniami z tego fascynującego miasta, gdzie czas zdaje się płynąć nieco inaczej.muzyka znaleziona na https://freesound.org/@milka.malzahn________________________Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie:facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahnmoja strona: https://www.milkamalzahn.plpodcasty: https://anchor.fm/milkamalzahnRadio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chilloutKawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmianpiękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn

W poszukiwaniu magii. Stambuł, część 3. #298
2025-03-17 17:12:00

W poszukiwaniu magii. Stambuł, część 3.Stambuł to miasto, którego piękno trudno zamknąć w laurkowych ramach. W jego tkankę wpisują się śmietniki, zapach kotów, bieda, bogactwo, tłumy turystów i niezwykła historia, pełna zarówno triumfów, jak i tragedii. Tak jak mawiał Orhan Pamuk w swojej książce „Stambuł. Wspomnienia i miasto ” – „ Czasem myślę, że całe to miasto jest jednym wielkim pomnikiem melancholii ”.W tej części opowieści wędruję po mniej oczywistych zakamarkach miasta. Szukam lokalnych miejsc mocy i zapomnianych grobów mędrców, jak Hz. Abdullah El-Hudri czy Şu'be Kabri. Spotykam starszą kobietę, z którą rozmawiamy poza językami. gdy wskazuje mi drogę laską — to idę. Po prostu :) Poznaję historie ludzi zapisanych w islamskiej tradycji – ascetów, uczonych i wojowników, którzy żyli z pasją i wiarą. A pośród tego wszystkiego odkrywam współczesne Stambuł – w herbaciarniach, gdzie gra w domino łączy pokolenia, na ulicach pełnych politycznych rozmów i protestów. Zapraszam na tę podróż w poszukiwaniu magii, gdzie przeszłość przenika się z teraźniejszością, a melancholia spotyka codzienne życie. Serdeczności ze Stambułu! Miłka

W poszukiwaniu magii. Stambuł, część 3.Stambuł to miasto, którego piękno trudno zamknąć w laurkowych ramach. W jego tkankę wpisują się śmietniki, zapach kotów, bieda, bogactwo, tłumy turystów i niezwykła historia, pełna zarówno triumfów, jak i tragedii. Tak jak mawiał Orhan Pamuk w swojej książce „Stambuł. Wspomnienia i miasto” – „Czasem myślę, że całe to miasto jest jednym wielkim pomnikiem melancholii”.W tej części opowieści wędruję po mniej oczywistych zakamarkach miasta. Szukam lokalnych miejsc mocy i zapomnianych grobów mędrców, jak Hz. Abdullah El-Hudri czy Şu'be Kabri. Spotykam starszą kobietę, z którą rozmawiamy poza językami. gdy wskazuje mi drogę laską — to idę. Po prostu :) Poznaję historie ludzi zapisanych w islamskiej tradycji – ascetów, uczonych i wojowników, którzy żyli z pasją i wiarą. A pośród tego wszystkiego odkrywam współczesne Stambuł – w herbaciarniach, gdzie gra w domino łączy pokolenia, na ulicach pełnych politycznych rozmów i protestów.Zapraszam na tę podróż w poszukiwaniu magii, gdzie przeszłość przenika się z teraźniejszością, a melancholia spotyka codzienne życie. Serdeczności ze Stambułu! Miłka

Hymn Stambułu. wiersz #297
2025-03-14 10:13:41

Uwaga, to będzie wiersz — Hymn Stambułu. To będzie nasza wspólna podróż!Proszę, załóż słuchawki, dla pełnego efektu przeniesienia w to miejsce.Poczujesz — jak brzmi to miasto.*** Z dachu, znad szklaneczki z herbatąwidzę, jak noc zamyka mi Bosfor.Coraz gęstsza ciemnośćidzie od morza prosto na miasto.I nagle wszyscy muezzini, w każdym zakątku,na każdym pagórku,zaczynają wzywać do modlitwy.Ja się temu nie dziwię.Coraz gęstsza ciemnośćidzie od morza prosto na miasto.Echo rozsmarowuje śpiew po krajobrazie,zawołania nakładają się na siebie,rozpływają w sobie, w naturalnym przesterze, na totalnym deleyu.Tak-brzmi hymn Stambułu,tak brzmi — hymn Stambułu.Coraz gęstsza ciemnośćidzie od morza prosto na miasto. https://freesound.org/people/zagi2/https://freesound.org/people/ERH/

Uwaga, to będzie wiersz — Hymn Stambułu. To będzie nasza wspólna podróż!Proszę, załóż słuchawki, dla pełnego efektu przeniesienia w to miejsce.Poczujesz — jak brzmi to miasto.***Z dachu, znad szklaneczki z herbatąwidzę, jak noc zamyka mi Bosfor.Coraz gęstsza ciemnośćidzie od morza prosto na miasto.I nagle wszyscy muezzini, w każdym zakątku,na każdym pagórku,zaczynają wzywać do modlitwy.Ja się temu nie dziwię.Coraz gęstsza ciemnośćidzie od morza prosto na miasto.Echo rozsmarowuje śpiew po krajobrazie,zawołania nakładają się na siebie,rozpływają w sobie, w naturalnym przesterze, na totalnym deleyu.Tak-brzmi hymn Stambułu,tak brzmi — hymn Stambułu.Coraz gęstsza ciemnośćidzie od morza prosto na miasto.https://freesound.org/people/zagi2/https://freesound.org/people/ERH/

W poszukiwaniu magii. Stambuł cz. 1 #296
2025-03-10 20:30:52

Jestem w poszukiwaniu magii. Taki stan bycia. Stambuł cz. 1Stambuł - Miasto pełne sekretów, gdzie Wschód spotyka się z Zachodem, a historia miesza się z magią. Podróż nieunikniona. :) Czy wierzycie w magiczny kurz? Bo ja tak. A w Stambule jest go pod dostatkiem.Zostawiam za sobą turystyczne szlaki, by zanurzyć się w cieniach murów Üsküdar, tam, gdzie czas płynie inaczej, a każdy kamień kryje swoją opowieść. Odkrywam częściowo zapomniane groby, badam pamięć pewnego muru i… trafiam na korty tenisowe, które skrywają okultystyczne tajemnice. PIerwszy odnaleziony grób: trochę zapomniany, okratowany, przytulony do starego muru. Pewna kobieta w hidżabie zatrzymała się tam na chwilę. Dłużej niż ktokolwiek inny. Zatrzymałam się razem z nią.Spróbowałam rozszyfrować zagadkę zapomnianego grobu. Spróbowałam domyśleć się czy korty tenisowe mogą być bramą do innego świata?

Jestem w poszukiwaniu magii. Taki stan bycia. Stambuł cz. 1Stambuł - Miasto pełne sekretów, gdzie Wschód spotyka się z Zachodem, a historia miesza się z magią. Podróż nieunikniona. :) Czy wierzycie w magiczny kurz? Bo ja tak. A w Stambule jest go pod dostatkiem.Zostawiam za sobą turystyczne szlaki, by zanurzyć się w cieniach murów Üsküdar, tam, gdzie czas płynie inaczej, a każdy kamień kryje swoją opowieść. Odkrywam częściowo zapomniane groby, badam pamięć pewnego muru i… trafiam na korty tenisowe, które skrywają okultystyczne tajemnice. PIerwszy odnaleziony grób: trochę zapomniany, okratowany, przytulony do starego muru. Pewna kobieta w hidżabie zatrzymała się tam na chwilę. Dłużej niż ktokolwiek inny. Zatrzymałam się razem z nią.Spróbowałam rozszyfrować zagadkę zapomnianego grobu. Spróbowałam domyśleć się czy korty tenisowe mogą być bramą do innego świata?

W poszukiwaniu magii. Stambuł. Wstęp. #295
2025-03-10 09:30:26

Stambuł to dynamicznie rozwijające się miasto, które w krótkim czasie doświadczyło ogromnego napływu ludności.Ten szybki rozwój nie zawsze idzie w parze z odpowiednią infrastrukturą, w tym systemem gospodarki odpadami.Wiele dzielnic, zwłaszcza te na obrzeżach, boryka się z niedostateczną liczbą koszy na śmieci i częstotliwością ich opróżniania.Do tego mentalność i przyzwyczajenia, oj nie ma jeszcze takiej magii, ktora by to porządnie posprzątała.Ale szukam ;)W niektórych rejonach, zwłaszcza tych mniej zamożnych, brak jest silnego poczucia wspólnoty i dbałości o czystość otoczenia.Nawyki takie jak rzucanie niedopałków na ulicę, czy pestek słonecznika, są głęboko zakorzenione.Brak surowych kar za zaśmiecanie sprawia, że wiele osób czuje się bezkarnie.Duża liczba straganów z jedzeniem na wynos i małych sklepików generuje spore ilości odpadów.Wielowiekowe przyzwyczajenia, połączone z nagłymi zmianami społecznymi, również wpływają na podejście do porządku w przestrzeni publicznej.ALe w ostatnich latach władze miasta podejmują różne działania, mające na celu poprawę tej sytuacji.

Stambuł to dynamicznie rozwijające się miasto, które w krótkim czasie doświadczyło ogromnego napływu ludności.Ten szybki rozwój nie zawsze idzie w parze z odpowiednią infrastrukturą, w tym systemem gospodarki odpadami.Wiele dzielnic, zwłaszcza te na obrzeżach, boryka się z niedostateczną liczbą koszy na śmieci i częstotliwością ich opróżniania.Do tego mentalność i przyzwyczajenia, oj nie ma jeszcze takiej magii, ktora by to porządnie posprzątała.Ale szukam ;)W niektórych rejonach, zwłaszcza tych mniej zamożnych, brak jest silnego poczucia wspólnoty i dbałości o czystość otoczenia.Nawyki takie jak rzucanie niedopałków na ulicę, czy pestek słonecznika, są głęboko zakorzenione.Brak surowych kar za zaśmiecanie sprawia, że wiele osób czuje się bezkarnie.Duża liczba straganów z jedzeniem na wynos i małych sklepików generuje spore ilości odpadów.Wielowiekowe przyzwyczajenia, połączone z nagłymi zmianami społecznymi, również wpływają na podejście do porządku w przestrzeni publicznej.ALe w ostatnich latach władze miasta podejmują różne działania, mające na celu poprawę tej sytuacji.

Siła street art'u - Lux przez iks i podlaska niemuraloza #294
2025-03-06 18:03:00

Polska scena muralowa przeżywa prawdziwy renesans, a artyści uliczni coraz śmielej wkraczają do galerii, zacierając granice między tym, co legalne, a tym, co nieformalne. W tym odcinku podcastu przyglądamy się fenomenowi street artu z bliska, a naszym przewodnikiem jest LUX pisany przez iks, artysta z Sokółki, który właśnie podbił serca warszawskiej publiczności. LUX to absolwent grafiki na ASP w Warszawie oraz projektowania ubioru w Łodzi, a zawodowo od lat związany jest z reklamą. Jego twórczość to fuzja dwóch światów: akademickiego środowiska artystycznego i surowej, nieskrępowanej sztuki ulicznej. Czerpiąc z estetyki brutalizmu, glitchu, kubizmu i geometrii, LUX odwołuje się do hip-hopu, subkultur i modernistycznej architektury, tworząc unikalny, rozpoznawalny styl.Niedawno w Warszawie odbył się wernisaż jego pierwszej dużej wystawy, przygotowanej we współpracy z artystą o pseudonimie Niebieski . Na to wydarzenie przybyły tłumy, co świadczy o rosnącym zainteresowaniu street artem. Fenomenem polskiej sceny muralowej jest "muraloza", czyli wykorzystywanie street artu jako narzędzia promocji przez instytucje miejskie i prywatne firmy - wernisaż udowodnił, że prawdziwa sztuka uliczna to przede wszystkim wolność ekspresji i autentyczność.PS. A przy okazji - punktem odniesienia może być Szlak Murali w Białymstoku, który pokazuje, jak sztuka uliczna realnie ożywia i zmienia oblicze miasta. O swojej współpracy z artystami opowiada właścicielka Galerii Leonarda Sztyc Stróżyńska, która z uwagą obserwuje polską scenę muralową.Prace LUX a można podziwiać nie tylko w Leonarda art Gallery , ale także na ulicach Warszawy i w Sokółce, m.in. w kamienicy Tyzenhausa, w ośrodku kultury i na garażach koło dworca PKP.A ta opowieść to powiew siły polskiego street artu.

Polska scena muralowa przeżywa prawdziwy renesans, a artyści uliczni coraz śmielej wkraczają do galerii, zacierając granice między tym, co legalne, a tym, co nieformalne. W tym odcinku podcastu przyglądamy się fenomenowi street artu z bliska, a naszym przewodnikiem jest LUX pisany przez iks, artysta z Sokółki, który właśnie podbił serca warszawskiej publiczności.LUX to absolwent grafiki na ASP w Warszawie oraz projektowania ubioru w Łodzi, a zawodowo od lat związany jest z reklamą. Jego twórczość to fuzja dwóch światów: akademickiego środowiska artystycznego i surowej, nieskrępowanej sztuki ulicznej. Czerpiąc z estetyki brutalizmu, glitchu, kubizmu i geometrii, LUX odwołuje się do hip-hopu, subkultur i modernistycznej architektury, tworząc unikalny, rozpoznawalny styl.Niedawno w Warszawie odbył się wernisaż jego pierwszej dużej wystawy, przygotowanej we współpracy z artystą o pseudonimie Niebieski. Na to wydarzenie przybyły tłumy, co świadczy o rosnącym zainteresowaniu street artem.

Fenomenem polskiej sceny muralowej jest "muraloza", czyli wykorzystywanie street artu jako narzędzia promocji przez instytucje miejskie i prywatne firmy - wernisaż udowodnił, że prawdziwa sztuka uliczna to przede wszystkim wolność ekspresji i autentyczność.PS. A przy okazji - punktem odniesienia może być Szlak Murali w Białymstoku, który pokazuje, jak sztuka uliczna realnie ożywia i zmienia oblicze miasta.

O swojej współpracy z artystami opowiada właścicielka Galerii Leonarda Sztyc Stróżyńska, która z uwagą obserwuje polską scenę muralową.Prace LUXa można podziwiać nie tylko w Leonarda art Gallery, ale także na ulicach Warszawy i w Sokółce, m.in. w kamienicy Tyzenhausa, w ośrodku kultury i na garażach koło dworca PKP.A ta opowieść to powiew siły polskiego street artu.

Meksyk i kurczak traci głowę #294
2025-03-03 09:57:22

Mam tu prawdziwą petardę: Natalia Kotowska , zabiera nas w podróż do miejsca, które wywraca do góry nogami wszystko, co myślicie o kościołach i szamanizmie. Przygotujcie się na opowieść o San Juan Chamula, miasteczku w meksykańskim stanie Chiapas, gdzie tradycja Majów miesza się z katolicyzmem w najbardziej zaskakujący sposób.Wyobraźcie sobie kościół, w którym zamiast kadzidła unosi się zapach... Coca-Coli! Tak, dobrze słyszycie. W tym miejscu kury tracą głowy w rytualnych ceremoniach, a gazowany napój jest świętym narzędziem. Coca-Cola stała się nieodłącznym elementem meksykańskiej kultury, a nawet... lekarstwem na złe duchy. To jest i straszne i intrygujące - dlaczego Meksyk jest największym konsumentem tego napoju na świecie i jakie to ma konsekwencje dla zdrowia mieszkańców.Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda szamański rytuał z Coca-Colą w tle i dlaczego Meksykanie piją jej więcej niż wody, koniecznie musicie tego posłuchać!Nie zapomnijcie zostawić łapki w górę i subskrybować kanał, żeby nie przegapić kolejnych ciekawostek ze świata! Wkrótce - relacje ze stambulskie wyprawy :) Do usłyszenia!@milka.malzahn________________________Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie:facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahnmoja strona: https://www.milkamalzahn.plpodcasty: https://anchor.fm/milkamalzahnRadio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chilloutKawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmianpiękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn

Mam tu prawdziwą petardę: Natalia Kotowska, zabiera nas w podróż do miejsca, które wywraca do góry nogami wszystko, co myślicie o kościołach i szamanizmie. Przygotujcie się na opowieść o San Juan Chamula, miasteczku w meksykańskim stanie Chiapas, gdzie tradycja Majów miesza się z katolicyzmem w najbardziej zaskakujący sposób.Wyobraźcie sobie kościół, w którym zamiast kadzidła unosi się zapach... Coca-Coli! Tak, dobrze słyszycie. W tym miejscu kury tracą głowy w rytualnych ceremoniach, a gazowany napój jest świętym narzędziem. Coca-Cola stała się nieodłącznym elementem meksykańskiej kultury, a nawet... lekarstwem na złe duchy. To jest i straszne i intrygujące - dlaczego Meksyk jest największym konsumentem tego napoju na świecie i jakie to ma konsekwencje dla zdrowia mieszkańców.Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda szamański rytuał z Coca-Colą w tle i dlaczego Meksykanie piją jej więcej niż wody, koniecznie musicie tego posłuchać!Nie zapomnijcie zostawić łapki w górę i subskrybować kanał, żeby nie przegapić kolejnych ciekawostek ze świata! Wkrótce - relacje ze stambulskie wyprawy :) Do usłyszenia!@milka.malzahn________________________Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie:facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahnmoja strona: https://www.milkamalzahn.plpodcasty: https://anchor.fm/milkamalzahnRadio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chilloutKawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmianpiękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn

Kobiety z Kiedyś cz. 13 - gdy myślę Hotel, to słyszę tamten świat... #293
2025-02-19 18:03:08

Kiedy myślę Hotel, to słyszę tamten świat, ale czasami także i ten film. *** "Zaklęte rewiry " Majewskiego z 1975 roku to adaptacja powieści z okresu przedwojennego. Tematyka filmu pozostaje nadal aktualna, a jego uniwersalna historia rozgrywa się w luksusowej Restauracji Posejdon . Dzisiaj będzie trochę o luksusach, chociaż hotel, który mam na myśli, miał zupełnie inną atmosferę.Kiedyś, w czasach PRL , gdy kobiety z kiedyś wybierały się w podróż, zazwyczaj zatrzymywały się u rodziny lub znajomych. Spaliśmy na kanapach, tzw. łóżkach turystycznych w jednym pokoju lub nawet na korytarzu. Pamiętam, jak z przyjaciółką spałam w kuchni u moich cioć z Krakowa. Kraków był dla nas świątynią, a kuchnia jej egzotyczną częścią.Hotele wtedy były synonimem luksusu, na który mało kto mógł sobie pozwolić. Były drogie i niedostępne z różnych powodów. W 1976 roku władze zdecydowały, że każde miasto wojewódzkie musi mieć hotel, ale doba w nim kosztowała tyle, co pensja robotnika. Hotele, ośrodki wypoczynkowe i sanatoria przedstawiały obraz rzeczywistości, której przeciętni obywatele nie znali nawet z telewizji.W każdym razie, miasta wojewódzkie mogły się pochwalić swoimi hotelami, ale i takie miejscowości jak Białowieża miały odpowiednie ośrodki, by gościć wybrańców. Czasy się zmieniały i wreszcie urlopy i noclegi w hotelach stały się popularne wśród wycieczek, konferencji i innych wydarzeń. Najbardziej luksusowym białowieskim hotelem był hotel IWA, uosabiający ten rodzaj zgrzebnego dobrobytu. Jego dioramy autorstwa Lecha Wilczka przedstawiające Puszczę Białowieską w pełnej krasie i obfitości, są wspominane do dziś.Tymczasem przypomnij sobie swoje pierwsze cudownie luksusowe miejsce... Wróć tam, rozejrzyj się "oczami pamięci" raz jeszcze...Dla mnie wciąż luksusowo smakuje mała czarna kawa. Można postawić kawę autorce za pomocą linka w komentarzu. Dziękuję, Miłka Malzahn.Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian piękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn Na deser – wątek z "Zaklętych rewirów".A z Małgosią Buszko Briggs wspominamy tamte czasy, ponieważ przez sezon czy dwa pracowałam w recepcji hotelowej. W okolicach matury, mama Małgosi pracowała w hotelu IWA od lat. Kobiety tamtych czasów preferowały jedną pracę przez całe życie, chociaż bywało różnie. Czasy, w których z Małgosią, zaczynałyśmy zawodowe działania - całkowicie to zmieniły. Chyba na szczęście.Pojawia się też tu na moment Pani Zosia, której mam nadzieję poświęcić kiedyś cały odcinek. Opowieści spod fontanny znajdziecie w poprzednim odcinku. @milka.malzahn

Kiedy myślę Hotel, to słyszę tamten świat, ale czasami także i ten film. ***"Zaklęte rewiry" Majewskiego z 1975 roku to adaptacja powieści z okresu przedwojennego. Tematyka filmu pozostaje nadal aktualna, a jego uniwersalna historia rozgrywa się w luksusowej Restauracji Posejdon. Dzisiaj będzie trochę o luksusach, chociaż hotel, który mam na myśli, miał zupełnie inną atmosferę.Kiedyś, w czasach PRL, gdy kobiety z kiedyś wybierały się w podróż, zazwyczaj zatrzymywały się u rodziny lub znajomych. Spaliśmy na kanapach, tzw. łóżkach turystycznych w jednym pokoju lub nawet na korytarzu. Pamiętam, jak z przyjaciółką spałam w kuchni u moich cioć z Krakowa. Kraków był dla nas świątynią, a kuchnia jej egzotyczną częścią.Hotele wtedy były synonimem luksusu, na który mało kto mógł sobie pozwolić. Były drogie i niedostępne z różnych powodów. W 1976 roku władze zdecydowały, że każde miasto wojewódzkie musi mieć hotel, ale doba w nim kosztowała tyle, co pensja robotnika. Hotele, ośrodki wypoczynkowe i sanatoria przedstawiały obraz rzeczywistości, której przeciętni obywatele nie znali nawet z telewizji.W każdym razie, miasta wojewódzkie mogły się pochwalić swoimi hotelami, ale i takie miejscowości jak Białowieża miały odpowiednie ośrodki, by gościć wybrańców. Czasy się zmieniały i wreszcie urlopy i noclegi w hotelach stały się popularne wśród wycieczek, konferencji i innych wydarzeń. Najbardziej luksusowym białowieskim hotelem był hotel IWA, uosabiający ten rodzaj zgrzebnego dobrobytu. Jego dioramy autorstwa Lecha Wilczka przedstawiające Puszczę Białowieską w pełnej krasie i obfitości, są wspominane do dziś.Tymczasem przypomnij sobie swoje pierwsze cudownie luksusowe miejsce... Wróć tam, rozejrzyj się "oczami pamięci" raz jeszcze...Dla mnie wciąż luksusowo smakuje mała czarna kawa. Można postawić kawę autorce za pomocą linka w komentarzu. Dziękuję, Miłka Malzahn.Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmianpiękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahnNa deser – wątek z "Zaklętych rewirów".A z Małgosią Buszko Briggs wspominamy tamte czasy, ponieważ przez sezon czy dwa pracowałam w recepcji hotelowej. W okolicach matury, mama Małgosi pracowała w hotelu IWA od lat. Kobiety tamtych czasów preferowały jedną pracę przez całe życie, chociaż bywało różnie. Czasy, w których z Małgosią, zaczynałyśmy zawodowe działania - całkowicie to zmieniły. Chyba na szczęście.Pojawia się też tu na moment Pani Zosia, której mam nadzieję poświęcić kiedyś cały odcinek. Opowieści spod fontanny znajdziecie w poprzednim odcinku. @milka.malzahn

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie