Margines "Dziennika Zmian"
Dni zostały pozbawione etykietki - tak mi powiedziała Hania. Ten proces wydawał się być nieuchronny. U każdego przebiegał trochę inaczej. Mamy jednak wspólne wątki i ona najbardziej na łączą, prawda? Pozwól, że przedstawię kilka nich....
Co sie stało z moim czasem
2020-08-07 08:37:10
Medytacja z nad sierści kota - Co się stało z moim czasem Co się stało z moim czasem? Jakiś taki skurczony siedzi pod stołem, niby czeka aż skończę głaskać kota. Czas dla kota nie istnieje. Nawet nie spojrzy jego stronę Cierpliwość dla czasu nie istnieje, dlatego kurczy się jeszcze bardziej. Kot ma to w nosie, on po prostu jest (JEST) i interesuje go tylko obecność mojej ręki, reszta nie wydaje się istotna. Czas jest zainteresowany biegiem wydarzeń, szczególnie ten ludzki czas, nastawiony został na aktywność, działanie, sukcesywność, mieszczenie się w ramach. Biegnie do przodu i nawet taki skurczony, wygląda jak zawodnik w pozycji startowej. Nie chce słyszeć o byciu. Chce słyszeć o aktywowaniu. W momencie, w którym zaczynam myśleć jak kot - być – być być - czas wyskakuje spod stołu z hukiem, dzwoni wszystkimi dzwonkami, oskarża wszystkimi sposobami, grozi biedą, poniewierką i sugeruje grzech zaniedbania Co się stało z moim czasem? Ta prosta wypadkowa faktu, że żyję na ziemi , ten faktor którym musi posługiwać się umysł, by lokalizować siebie w przestrzeni Czyżby myślał, że jest pępkiem świata????????? Ooo, niedoczekanie! *** „Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci”.
Medytacja z nad sierści kota - Co się stało z moim czasem
Co się stało z moim czasem? Jakiś taki skurczony siedzi pod stołem, niby czeka aż skończę głaskać kota. Czas dla kota nie istnieje. Nawet nie spojrzy jego stronę
Cierpliwość dla czasu nie istnieje, dlatego kurczy się jeszcze bardziej. Kot ma to w nosie, on po prostu jest (JEST) i interesuje go tylko obecność mojej ręki, reszta nie wydaje się istotna.
Czas jest zainteresowany biegiem wydarzeń, szczególnie ten ludzki czas, nastawiony został na aktywność, działanie, sukcesywność, mieszczenie się w ramach. Biegnie do przodu i nawet taki skurczony, wygląda jak zawodnik w pozycji startowej.
Nie chce słyszeć o byciu. Chce słyszeć o aktywowaniu.
W momencie, w którym zaczynam myśleć jak kot - być – być być - czas wyskakuje spod stołu z hukiem, dzwoni wszystkimi dzwonkami, oskarża wszystkimi sposobami, grozi biedą, poniewierką i sugeruje grzech zaniedbania
Co się stało z moim czasem?
Ta prosta wypadkowa faktu, że żyję na ziemi , ten faktor którym musi posługiwać się umysł, by lokalizować siebie w przestrzeni
Czyżby myślał, że jest pępkiem świata?????????
Ooo, niedoczekanie!
***
„Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci”.
Co się stało z moim czasem? Jakiś taki skurczony siedzi pod stołem, niby czeka aż skończę głaskać kota. Czas dla kota nie istnieje. Nawet nie spojrzy jego stronę
Cierpliwość dla czasu nie istnieje, dlatego kurczy się jeszcze bardziej. Kot ma to w nosie, on po prostu jest (JEST) i interesuje go tylko obecność mojej ręki, reszta nie wydaje się istotna.
Czas jest zainteresowany biegiem wydarzeń, szczególnie ten ludzki czas, nastawiony został na aktywność, działanie, sukcesywność, mieszczenie się w ramach. Biegnie do przodu i nawet taki skurczony, wygląda jak zawodnik w pozycji startowej.
Nie chce słyszeć o byciu. Chce słyszeć o aktywowaniu.
W momencie, w którym zaczynam myśleć jak kot - być – być być - czas wyskakuje spod stołu z hukiem, dzwoni wszystkimi dzwonkami, oskarża wszystkimi sposobami, grozi biedą, poniewierką i sugeruje grzech zaniedbania
Co się stało z moim czasem?
Ta prosta wypadkowa faktu, że żyję na ziemi , ten faktor którym musi posługiwać się umysł, by lokalizować siebie w przestrzeni
Czyżby myślał, że jest pępkiem świata?????????
Ooo, niedoczekanie!
***
„Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci”.
Ale plażo, plażo, znajdź mnie!
2020-08-04 11:26:16
Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam! Tęsknota za plażą, jest pochodną potrzeby ciszy (lub dźwiękowego pasma białego szumu), jest pochodną poczucia naszej ludzkiej jaszczurkowatości, kiedy rozgrzana skóra sprawia, że luzują mięśnie i odpuszcza głowa; jest sygnałem mówiącym o konieczności posiedzenie sobie w przestrzeni, w której woda i piasek grają pierwsze skrzypce (a do tego… ewentualnie wakacyjny przebój w tle); jest tęsknotą za takim wysiłkiem fizycznym, który objawia się poprzez kontrolowany bezruch. Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam! PS. Pierwsze sekretne działanie (każdej chyba) plaży to możliwość rozjaśnienia ciemniej przestrzeni podczaszkowej; słońce wpada przez oczy, słońce wsiąka przez skórę i po godzinie jesteśmy w słonecznym kosmosie (ale tak rzadko wiemy, co z tym kosmosem zrobić). Drugie sekretne działanie plaży to perspektywa krótkiej drzemki, odcięcia zewnętrznego świata, dobrze widzianej przez resztę torzystwa ucieczki od gadania nazywanej opalaniem. Potem - opcjonalnie moczymy stopy w wodzie, lub zanurzamy rozgrzane ciało w chłodnej cieczy, dla wyrównania potencjałów. Plaże jak ludzie – mają swoje charaktery i trzeba to wziąć pod uwagę… tęskniąc.
Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam! Tęsknota za plażą, jest pochodną potrzeby ciszy (lub dźwiękowego pasma białego szumu), jest pochodną poczucia naszej ludzkiej jaszczurkowatości, kiedy rozgrzana skóra sprawia, że luzują mięśnie i odpuszcza głowa; jest sygnałem mówiącym o konieczności posiedzenie sobie w przestrzeni, w której woda i piasek grają pierwsze skrzypce (a do tego… ewentualnie wakacyjny przebój w tle); jest tęsknotą za takim wysiłkiem fizycznym, który objawia się poprzez kontrolowany bezruch. Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam! PS. Pierwsze sekretne działanie (każdej chyba) plaży to możliwość rozjaśnienia ciemniej przestrzeni podczaszkowej; słońce wpada przez oczy, słońce wsiąka przez skórę i po godzinie jesteśmy w słonecznym kosmosie (ale tak rzadko wiemy, co z tym kosmosem zrobić). Drugie sekretne działanie plaży to perspektywa krótkiej drzemki, odcięcia zewnętrznego świata, dobrze widzianej przez resztę torzystwa ucieczki od gadania nazywanej opalaniem. Potem - opcjonalnie moczymy stopy w wodzie, lub
zanurzamy rozgrzane ciało w chłodnej cieczy, dla wyrównania potencjałów. Plaże jak ludzie – mają swoje charaktery i trzeba to wziąć pod uwagę… tęskniąc.
zanurzamy rozgrzane ciało w chłodnej cieczy, dla wyrównania potencjałów. Plaże jak ludzie – mają swoje charaktery i trzeba to wziąć pod uwagę… tęskniąc.
Iluzja plaży
2020-08-04 11:23:27
Gdzie ptaki śpiewają tak słodko I ptaki śpiewają słodko, a od tafli wody odbija się malowniczo kaczka i leci… jak leci. Gęste szuwary kołyszą tu całym światem, nad niedużym stawem unosi się kojący zapach podgniłej zieleni. Tego lata ludzie, szukają łagodnych pejzaży, w najbliższym otoczeniu. Jest lipiec, samoloty się nie rozhulały, a świat nie sprzyja eskapadom. Teraz to nawet się cieszę, że w samym środku mojego miasta nadbudowano taki raj, ze stawem, Raj, którego ramy (równe chodniki i krótka ścieżka rowerowa) zapraszają mnie jak otwarte ramiona , którego serce bije… zaraz, gdzie jest serce tego raju. Parę metrów od stawu przez wielkie skrzyżowanie pędzą samochody zatrzymywane władczo przez czerwone oko. Światła kierują natężeniem hałasu, w uszach ptasie trele walczą z warkotem silników. Pod powieki trafia rozemocjonowane wakacjami słońce. Siedzę na niewygodnej, ale nowocześnie wystylizowanej ławce, po palcach u nóg depczą ludzie z torbami, pędzący do galerii handlowej. To do niej należy ten raj. Ten staw. Te kaczki. I mała wysepka zarośnięta gęstymi krzakami. Krajobraz to z jednej strony biała bryła świątyni typu kupno – sprzedaż, po drugiej stronie biała bryła nowoczesnego Kocioła. Pośrodku dwa małe stawy – pozieleniały raj, wciśnięty pomiędzy te dwie miejskie potęgi. Wszystko to faluje gorącym powietrzem jak fata morgana. Za mało cienia. Za dużo marzeń. Mała miejska iluzja. A i jak tu się czuję się jak jedna, ale wielka iluzja Wstaję z ławki, idę na kawę, najbliżej mam kawiarnię przylepioną do rozgrzanej, białej ściany galerii handlowej. Ogródek uświetniają plastikowe palmy, pod stopami mam jasny żwir, do wyboru - leżaki z logo. Iluzja plaży mnie parzy ...
Gdzie ptaki śpiewają tak słodko I ptaki śpiewają słodko, a od tafli wody odbija się malowniczo kaczka i leci… jak leci. Gęste szuwary kołyszą tu całym światem, nad niedużym stawem unosi się kojący zapach podgniłej zieleni.
Tego lata ludzie, szukają łagodnych pejzaży, w najbliższym otoczeniu.
Jest lipiec, samoloty się nie rozhulały, a świat nie sprzyja eskapadom. Teraz to nawet się cieszę, że w samym środku mojego miasta nadbudowano taki raj, ze stawem, Raj, którego ramy (równe chodniki i krótka ścieżka rowerowa)
zapraszają mnie jak otwarte ramiona , którego serce bije… zaraz, gdzie jest serce tego raju. Parę metrów od stawu przez wielkie skrzyżowanie pędzą samochody zatrzymywane władczo przez czerwone oko. Światła kierują natężeniem hałasu, w uszach ptasie trele walczą z warkotem silników. Pod powieki trafia rozemocjonowane wakacjami słońce. Siedzę na niewygodnej, ale nowocześnie wystylizowanej ławce, po palcach u nóg depczą ludzie z torbami, pędzący do galerii handlowej. To do niej należy ten raj. Ten staw. Te kaczki.
I mała wysepka zarośnięta gęstymi
krzakami.
Krajobraz
to z jednej strony biała bryła świątyni
typu kupno – sprzedaż,
po drugiej stronie biała bryła nowoczesnego Kocioła. Pośrodku dwa małe stawy – pozieleniały raj, wciśnięty pomiędzy te dwie miejskie potęgi. Wszystko to faluje gorącym powietrzem jak fata morgana. Za mało cienia. Za dużo marzeń. Mała miejska iluzja. A i jak tu się czuję się jak jedna, ale wielka iluzja Wstaję z ławki, idę na kawę, najbliżej mam kawiarnię przylepioną do rozgrzanej, białej ściany galerii handlowej. Ogródek uświetniają
plastikowe palmy, pod stopami mam jasny żwir, do wyboru - leżaki z logo. Iluzja plaży mnie parzy ...
Tego lata ludzie, szukają łagodnych pejzaży, w najbliższym otoczeniu.
Jest lipiec, samoloty się nie rozhulały, a świat nie sprzyja eskapadom. Teraz to nawet się cieszę, że w samym środku mojego miasta nadbudowano taki raj, ze stawem, Raj, którego ramy (równe chodniki i krótka ścieżka rowerowa)
zapraszają mnie jak otwarte ramiona , którego serce bije… zaraz, gdzie jest serce tego raju. Parę metrów od stawu przez wielkie skrzyżowanie pędzą samochody zatrzymywane władczo przez czerwone oko. Światła kierują natężeniem hałasu, w uszach ptasie trele walczą z warkotem silników. Pod powieki trafia rozemocjonowane wakacjami słońce. Siedzę na niewygodnej, ale nowocześnie wystylizowanej ławce, po palcach u nóg depczą ludzie z torbami, pędzący do galerii handlowej. To do niej należy ten raj. Ten staw. Te kaczki.
I mała wysepka zarośnięta gęstymi
krzakami.
Krajobraz
to z jednej strony biała bryła świątyni
typu kupno – sprzedaż,
po drugiej stronie biała bryła nowoczesnego Kocioła. Pośrodku dwa małe stawy – pozieleniały raj, wciśnięty pomiędzy te dwie miejskie potęgi. Wszystko to faluje gorącym powietrzem jak fata morgana. Za mało cienia. Za dużo marzeń. Mała miejska iluzja. A i jak tu się czuję się jak jedna, ale wielka iluzja Wstaję z ławki, idę na kawę, najbliżej mam kawiarnię przylepioną do rozgrzanej, białej ściany galerii handlowej. Ogródek uświetniają
plastikowe palmy, pod stopami mam jasny żwir, do wyboru - leżaki z logo. Iluzja plaży mnie parzy ...
Klatka
2020-08-04 11:20:04
Nadchodzę. To moja codzienna trasa. Mogę ją przejść z zamkniętymi oczami. Czasem nie mogę, muszę zapalić światło, otworzyć oczy. Klatka mojej wyobraźni podsuwa obrazy z horrorów. Ale to ograniczona liczba kombinacji. Klatka mojej wyobraźni czasem sama wyłącza prąd i wtedy muszę siebie włączyć. Oświecić codzienną trasę. Przekroczyć wyobraźnię. Trudne to i straszne, ale nie ma niczego fajniejszego. Mogę w klatce otworzyć okna, czy drzwi, sprawić, by miała elastyczne ścianki jak błona komórkowa, rozpuścić granice, zagęścić powietrze, mogę stworzyć tęczową bańkę, powiększyć ją, zamienić w bozon Higgsa, wykreować międzygalaktyczny klatkolot lub w ogóle wypstryknąć moją klatkę z ram, bawić się... wyobraźnią. Znam jednak klatki bez okien, z zaryglowanymi drzwiami, w bezruchu. Kwadratowe, przycięte równo, takie jak inne, takie twarde jak kamienie. I nieme. A w środku… podobno człowiek. Miękki, żywy, czujący, słodki jak żurawina. Nachodzę. Człowiek w takiej klatce nawet tego nie zauważy. Nie wiem, co tam robi. Może po prostu adoruje klatkę. Nadchodzę. Ale bez klatki (wypsotryknęłam ją w kosmos z samego rana) – no i to on mnie nie zobaczy. Bo i jak? Klatka poglądów, klatka ignorancji, klatka wydarzeń, klatka filmowa, klatka dla chomika, klatka dla słowika, klatka piersiowa, klatka schodowa – synteza klatek. Punkt odniesienia. Schody w górę, schody w dół. *** Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.
Nadchodzę. To moja codzienna trasa. Mogę ją przejść z zamkniętymi oczami. Czasem nie mogę, muszę zapalić światło, otworzyć oczy. Klatka mojej wyobraźni podsuwa obrazy z horrorów. Ale to ograniczona liczba kombinacji. Klatka mojej wyobraźni czasem sama wyłącza prąd i wtedy muszę siebie włączyć. Oświecić codzienną trasę. Przekroczyć wyobraźnię. Trudne to i straszne, ale nie ma niczego fajniejszego. Mogę w klatce otworzyć okna, czy drzwi, sprawić, by miała elastyczne ścianki jak błona komórkowa,
rozpuścić granice, zagęścić powietrze, mogę stworzyć tęczową bańkę, powiększyć ją, zamienić w bozon Higgsa, wykreować międzygalaktyczny klatkolot
lub w ogóle wypstryknąć moją klatkę z ram, bawić się... wyobraźnią. Znam jednak klatki bez okien, z zaryglowanymi drzwiami, w bezruchu. Kwadratowe, przycięte równo, takie jak inne, takie twarde jak kamienie. I nieme. A w środku… podobno człowiek. Miękki, żywy, czujący, słodki jak żurawina. Nachodzę. Człowiek w takiej klatce nawet tego nie zauważy. Nie wiem, co tam robi. Może po prostu adoruje klatkę. Nadchodzę. Ale bez klatki (wypsotryknęłam ją w kosmos z samego rana) – no i to on mnie nie zobaczy. Bo i jak? Klatka poglądów, klatka ignorancji, klatka wydarzeń, klatka filmowa, klatka dla chomika, klatka dla słowika, klatka piersiowa, klatka schodowa – synteza klatek. Punkt odniesienia. Schody w górę, schody w dół. *** Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.
rozpuścić granice, zagęścić powietrze, mogę stworzyć tęczową bańkę, powiększyć ją, zamienić w bozon Higgsa, wykreować międzygalaktyczny klatkolot
lub w ogóle wypstryknąć moją klatkę z ram, bawić się... wyobraźnią. Znam jednak klatki bez okien, z zaryglowanymi drzwiami, w bezruchu. Kwadratowe, przycięte równo, takie jak inne, takie twarde jak kamienie. I nieme. A w środku… podobno człowiek. Miękki, żywy, czujący, słodki jak żurawina. Nachodzę. Człowiek w takiej klatce nawet tego nie zauważy. Nie wiem, co tam robi. Może po prostu adoruje klatkę. Nadchodzę. Ale bez klatki (wypsotryknęłam ją w kosmos z samego rana) – no i to on mnie nie zobaczy. Bo i jak? Klatka poglądów, klatka ignorancji, klatka wydarzeń, klatka filmowa, klatka dla chomika, klatka dla słowika, klatka piersiowa, klatka schodowa – synteza klatek. Punkt odniesienia. Schody w górę, schody w dół. *** Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.
Jesteśmy mierzalni
2020-08-04 11:18:01
POST SZEPTUM Widzę to wyraźnie, i dotyczy do pewnych odczuć. Dość intymnych w sumie. Istnieją bowiem pewna fakty, choć nie badano tego oficjalnie. Nie jest to może wiekopomna obserwacja, ale… (fanfary) istnieje pewna zależność dotycząca ludzkiego ciała (szczególnie kobiet to dotyczy, chociaż nie jest to reguła) : otóż, kiedy rośnie podbródek, to rośnie i biust. równolegle. najczęściej w podobnym tempie. to przykład sytuacji słodkiej i gorzkiej jednocześnie. Jedenej z wielu takich sytuacji. Zauważenie tego w swoim ciele jest sygnałem wyboru – cieszę się, że... albo wkurzam się, bo…., dobrze, że rośnie i niedobrze, że rośnie. Małe jest piękne. Duże jest piękne. Ciało jest brzydkie. Ciało w nieustannej obserwacji… Ja jestem mierzalna, jesteśmy mieszalni, Za miarę uważamy centymetr Oto nasz ludzki wymiar w centymetrach Co za spłaszczenie. Co za nieporozumienie. Nie do wiary, do czego doszliśmy w ciągu ostatnich stuleci!
POST SZEPTUM Widzę to wyraźnie, i dotyczy do pewnych odczuć. Dość intymnych w sumie. Istnieją bowiem pewna fakty, choć nie badano tego oficjalnie. Nie jest to może wiekopomna obserwacja, ale… (fanfary) istnieje pewna zależność dotycząca ludzkiego ciała (szczególnie kobiet to dotyczy, chociaż nie jest to reguła) : otóż, kiedy rośnie podbródek, to rośnie i biust. równolegle. najczęściej w podobnym tempie.
to przykład sytuacji słodkiej i gorzkiej jednocześnie.
Jedenej z
wielu takich sytuacji. Zauważenie tego w swoim ciele jest sygnałem wyboru – cieszę się, że...
albo wkurzam się, bo…., dobrze, że rośnie i niedobrze, że rośnie. Małe jest piękne. Duże jest piękne. Ciało jest brzydkie. Ciało w nieustannej obserwacji… Ja jestem mierzalna, jesteśmy mieszalni, Za miarę uważamy centymetr Oto nasz ludzki wymiar w centymetrach Co za spłaszczenie. Co za nieporozumienie. Nie do wiary, do czego doszliśmy w ciągu ostatnich stuleci!
to przykład sytuacji słodkiej i gorzkiej jednocześnie.
Jedenej z
wielu takich sytuacji. Zauważenie tego w swoim ciele jest sygnałem wyboru – cieszę się, że...
albo wkurzam się, bo…., dobrze, że rośnie i niedobrze, że rośnie. Małe jest piękne. Duże jest piękne. Ciało jest brzydkie. Ciało w nieustannej obserwacji… Ja jestem mierzalna, jesteśmy mieszalni, Za miarę uważamy centymetr Oto nasz ludzki wymiar w centymetrach Co za spłaszczenie. Co za nieporozumienie. Nie do wiary, do czego doszliśmy w ciągu ostatnich stuleci!
Te powiewy niepokoju
2020-08-04 11:12:25
Pięć powiewów niepokoju Przy pierwszym powiewie niepokoju – moja noga wybija rytm o wiele szybszy niż rytm serca. Wygląda to na nerwowy tik, ale wcale nim nie jest. Jest informacją o niepokoju Przy drugim powiewie niepokoju – trzeba więcej kawy, a wieczorem małe piwo. Symbolicznie. I tak tylko dla smaku. Przy trzecim powiewie niepokoju – robi się gorąco… pomaga długie leżenie w wannie, serial, rozmowa z nikim o niczym, podsłuchiwanie sąsiadów, mruczenie kota. Przy czwartym powiewie niepokoju – radio nie milknie, portale nadają jeden komunikat, telewizor mówi o tym, że na pewno umrę – nic nie pomaga, drżą obie nogi, tik nerwowy dotyczy kącika ust. Wyglądam, jakby uśmiech nie schodził mi z twarzy i dlatego uparcie wciąż noszę maseczkę. Przy piątym powiewie niepokoju – świat się kończy. Ale i tak budzę się rano i zaczynam codzienną pracę. Smażę dwa jajka i boję się zmutowanego pomidora. Jest jak było, ale jest tak, jak nigdy więcej nie będzie. A znajomi pukają do drzwi, żeby mi udowodnić, że świat się skończył, lecz wciąż jesteśmy. I rzeczywiście. Większość z nas wciąż tu jest. Więc siadamy przy stole. Parzę kawy. Podaję ostatnie zakitrane ciasteczka. Moja noga wybija rytm o wiele szybszy niż rytm serca; zaczynamy śpiewać, najpierw cicho, a potem coraz głośniej. Zaczynamy tańczyć, najpierw nieśmiało, w miejscu. A potem robimy wesoły pociąg i suniemy z pokoju do kuchni, kręcąc piruety w przedpokoju. Nie ma powiewów niczego, na co nie mielibyśmy chęci. To tyle.
Pięć powiewów niepokoju Przy pierwszym powiewie niepokoju – moja noga wybija rytm o wiele szybszy niż rytm serca. Wygląda to na nerwowy tik, ale wcale nim nie jest. Jest informacją o niepokoju Przy drugim powiewie niepokoju – trzeba więcej kawy, a wieczorem małe piwo. Symbolicznie. I tak tylko dla smaku. Przy trzecim powiewie niepokoju – robi się gorąco… pomaga długie leżenie w wannie, serial, rozmowa z nikim o niczym, podsłuchiwanie sąsiadów, mruczenie kota. Przy czwartym powiewie niepokoju – radio nie milknie, portale nadają jeden komunikat, telewizor mówi o tym, że na pewno umrę – nic nie pomaga, drżą obie nogi, tik nerwowy dotyczy kącika ust. Wyglądam, jakby
uśmiech nie schodził mi z twarzy i dlatego uparcie wciąż noszę maseczkę. Przy piątym powiewie niepokoju – świat się kończy. Ale i tak budzę się rano i zaczynam codzienną pracę. Smażę dwa jajka i boję się zmutowanego pomidora. Jest jak było, ale jest tak, jak nigdy więcej nie będzie. A znajomi pukają do drzwi, żeby mi udowodnić, że świat się skończył, lecz wciąż jesteśmy. I rzeczywiście. Większość z nas wciąż tu jest. Więc siadamy przy stole. Parzę kawy. Podaję ostatnie zakitrane ciasteczka. Moja noga wybija rytm o wiele szybszy niż rytm serca; zaczynamy śpiewać, najpierw cicho, a potem coraz głośniej. Zaczynamy tańczyć, najpierw nieśmiało, w miejscu. A potem robimy wesoły pociąg i suniemy z pokoju do kuchni, kręcąc piruety w przedpokoju. Nie ma powiewów niczego, na co nie mielibyśmy chęci. To tyle.
uśmiech nie schodził mi z twarzy i dlatego uparcie wciąż noszę maseczkę. Przy piątym powiewie niepokoju – świat się kończy. Ale i tak budzę się rano i zaczynam codzienną pracę. Smażę dwa jajka i boję się zmutowanego pomidora. Jest jak było, ale jest tak, jak nigdy więcej nie będzie. A znajomi pukają do drzwi, żeby mi udowodnić, że świat się skończył, lecz wciąż jesteśmy. I rzeczywiście. Większość z nas wciąż tu jest. Więc siadamy przy stole. Parzę kawy. Podaję ostatnie zakitrane ciasteczka. Moja noga wybija rytm o wiele szybszy niż rytm serca; zaczynamy śpiewać, najpierw cicho, a potem coraz głośniej. Zaczynamy tańczyć, najpierw nieśmiało, w miejscu. A potem robimy wesoły pociąg i suniemy z pokoju do kuchni, kręcąc piruety w przedpokoju. Nie ma powiewów niczego, na co nie mielibyśmy chęci. To tyle.
Gdy potrzebne jest obce odnóże
2020-08-04 11:08:08
Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki Potrzebują cudzej, żeby je bez emocji odkurzyła, umyła, przestawiła na dobre miejsce, chociaż takie, z którego będą miały gorszy widok na pokój. Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki, żeby je dyscyplinowała. Teraz rozłażą się jak szalone. Nigdy nich nie ma tam, gdzie powinny być. Potrzebują ręki, która spokojnie oceni ich przydatność i jeśli ocena nie wypadnie dobrze – przeniesie je na śmietnik. Jak imbryczek Andersena! Ja nie mogę. Nie dam rady. Serce mi pęknie. Czy ktoś zna jakąś pomocną rękę, odnóże obce, które pomogłoby ogarnąć nieduże mieszkanie? I obca ręka będzie bardzo potrzebna, szczególnie jeśli druga fala okaże się w miarę powszechną prawdą…
Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki Potrzebują cudzej, żeby je bez emocji odkurzyła, umyła, przestawiła na dobre miejsce, chociaż
takie, z którego będą miały gorszy widok na pokój.
Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki, żeby je dyscyplinowała. Teraz rozłażą się jak szalone.
Nigdy nich nie ma tam, gdzie powinny być. Potrzebują ręki, która spokojnie oceni ich przydatność i jeśli ocena nie wypadnie dobrze – przeniesie je na śmietnik. Jak imbryczek Andersena! Ja nie mogę. Nie dam rady. Serce mi pęknie. Czy ktoś zna jakąś pomocną rękę, odnóże obce, które pomogłoby ogarnąć nieduże mieszkanie? I obca ręka będzie bardzo potrzebna, szczególnie jeśli druga fala okaże się w miarę powszechną prawdą…
takie, z którego będą miały gorszy widok na pokój.
Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki, żeby je dyscyplinowała. Teraz rozłażą się jak szalone.
Nigdy nich nie ma tam, gdzie powinny być. Potrzebują ręki, która spokojnie oceni ich przydatność i jeśli ocena nie wypadnie dobrze – przeniesie je na śmietnik. Jak imbryczek Andersena! Ja nie mogę. Nie dam rady. Serce mi pęknie. Czy ktoś zna jakąś pomocną rękę, odnóże obce, które pomogłoby ogarnąć nieduże mieszkanie? I obca ręka będzie bardzo potrzebna, szczególnie jeśli druga fala okaże się w miarę powszechną prawdą…
Skarby u Pani Szewcowej
2020-08-04 11:05:19
Skarby Przychodzą z butami. Bardzo, bardzo dokładnie opowiadają o defekcie, ustalają szczegółowo proces naprawy, dobierają kolory, sprzączki, paseczki, kolor podeszwy. Zanim zostawią je w tym miejscu, sprawdzają każde ustalenie, powtarzają kilka razy, jakie efekt trzeba uzyskać. Naciskają, żeby było szybko. I tanio. A potem znikają. Po naprawione nie przychodzą o czasie, w ciągu dwóch miesięcy – cisza, potem sezon mija i zgłaszają się za rok, albo nigdy. Zapytaj swojego szewca, jak jest. Czemu tak robimy? Jaka psychologiczna prawda stoi za porzuconymi butami, ponaprawianymi torbami? I co jeszcze udaje nam się tak zmyślnie porzucić.
Skarby Przychodzą z butami. Bardzo, bardzo dokładnie opowiadają o defekcie, ustalają szczegółowo proces naprawy, dobierają kolory, sprzączki, paseczki, kolor podeszwy. Zanim zostawią je w tym miejscu, sprawdzają każde ustalenie, powtarzają kilka razy, jakie efekt trzeba uzyskać. Naciskają, żeby było szybko. I tanio. A potem znikają. Po naprawione nie przychodzą o czasie, w ciągu dwóch miesięcy – cisza,
potem sezon mija i zgłaszają się za rok, albo nigdy. Zapytaj swojego szewca, jak jest. Czemu tak robimy? Jaka psychologiczna prawda stoi za porzuconymi butami, ponaprawianymi torbami?
I co jeszcze udaje nam się tak zmyślnie porzucić.
potem sezon mija i zgłaszają się za rok, albo nigdy. Zapytaj swojego szewca, jak jest. Czemu tak robimy? Jaka psychologiczna prawda stoi za porzuconymi butami, ponaprawianymi torbami?
I co jeszcze udaje nam się tak zmyślnie porzucić.
Chrupacze
2020-07-08 10:34:53
Rozgryzę cię, mój świecie Ale o tu się, kurcze, dzieje? I już zaciskam szczęki. o, czuję to Próbuję zrozumieć całą tę sieć wydarzeń, ale rozumowanie przyczynowo -skutkowe nie do końca się sprawdza o zaciskam zęby. Znowu Tak, bo ja jestem chrupaczem. Połowa ludzkości to chrupaczy. Tak podejrzewam, bo popularność prażonych orzeszków, frytek, paluszków z solą, chipsów, smażonych insektów - przemawia za większą pulą chrupaczy. Chociaż... miłośnicy lodów, budyniu, amatorzy miękkości pączka - to też jest potężna grupa. Tak czy siak – to my, chrupacze należymy do tych, którzy biorą emocje na ząb. Dosłownie. Zgryzamy problemy. Podczas chrupnięcia mózg przyjmuje mikrodrgania i bóg raczy wiedzieć, co z tymi drganiami robi? Może to moment transowy, chwila odpoczynku od ciężaru bycia w trójwymiarze? Może to nasza, spersonalizowana muzyka? A Chrupanie przy serialu? Nooooo. jakbyśmy razem z orzeszkami zjadali fabułę, głośno zagryzali każdą akcję Chrupanie jest dziwne, bo kiedy pan do pani mówi: zaraz Cię schrupię, kotku – to w zasadzie oboje się cieszą. Ale kiedy duży biznesmen mówi do właściciela małej budki z eko-burgerem – ja cię schrupię chłopie na śniedadanie - to ten drugi może powoli zwijać interes. Jestem zwyczajnym chrupaczem (ani dużym, ani małym), ale odkąd zdałam sobie z tego sprawę, zarządzam chrupaniem nieco uważniej. Widzę już, że wkurzenie przerzucam na szczękę. Dlatego, dbam o szczękę. (dbaj o szczękę) I wzruszam ramionami, kiedy reklamy produktów chrupiących mówią mi o radości chrupania, bo to nie radość, to rodzaj konieczności, kompulsywnego załatwiania sobie chwili ulgi niewstydliwa słabość, społecznie akceptowalna namiętność Więc rozgryzam cię mój świecie, ale rozgryzę dopiero wtedy gdy porządnie rozgryzę i siebie.
Rozgryzę cię, mój świecie
Ale o tu się, kurcze, dzieje? I już zaciskam szczęki. o, czuję to
Próbuję zrozumieć całą tę sieć wydarzeń, ale rozumowanie przyczynowo -skutkowe nie do końca się sprawdza
o zaciskam zęby. Znowu
Tak, bo ja jestem chrupaczem. Połowa ludzkości to chrupaczy. Tak podejrzewam, bo popularność prażonych orzeszków, frytek, paluszków z solą, chipsów, smażonych insektów - przemawia za większą pulą chrupaczy. Chociaż... miłośnicy lodów, budyniu, amatorzy miękkości pączka - to też jest potężna grupa.
Tak czy siak – to my, chrupacze należymy do tych, którzy biorą emocje na ząb. Dosłownie. Zgryzamy problemy. Podczas chrupnięcia mózg przyjmuje mikrodrgania i bóg raczy wiedzieć, co z tymi drganiami robi? Może to moment transowy, chwila odpoczynku od ciężaru bycia w trójwymiarze? Może to nasza, spersonalizowana muzyka?
A Chrupanie przy serialu? Nooooo. jakbyśmy razem z orzeszkami zjadali fabułę, głośno zagryzali każdą akcję
Chrupanie jest dziwne, bo kiedy pan do pani mówi: zaraz Cię schrupię, kotku – to w zasadzie oboje się cieszą. Ale kiedy duży biznesmen mówi do właściciela małej budki z eko-burgerem – ja cię schrupię chłopie na śniedadanie - to ten drugi może powoli zwijać interes.
Jestem zwyczajnym chrupaczem (ani dużym, ani małym), ale odkąd zdałam sobie z tego sprawę, zarządzam chrupaniem nieco uważniej. Widzę już, że wkurzenie przerzucam na szczękę. Dlatego, dbam o szczękę. (dbaj o szczękę)
I wzruszam ramionami, kiedy reklamy produktów chrupiących mówią mi o radości chrupania, bo to nie radość, to rodzaj konieczności, kompulsywnego załatwiania sobie chwili ulgi
niewstydliwa słabość, społecznie akceptowalna namiętność
Więc rozgryzam cię mój świecie, ale rozgryzę dopiero wtedy gdy porządnie rozgryzę i siebie.
Ale o tu się, kurcze, dzieje? I już zaciskam szczęki. o, czuję to
Próbuję zrozumieć całą tę sieć wydarzeń, ale rozumowanie przyczynowo -skutkowe nie do końca się sprawdza
o zaciskam zęby. Znowu
Tak, bo ja jestem chrupaczem. Połowa ludzkości to chrupaczy. Tak podejrzewam, bo popularność prażonych orzeszków, frytek, paluszków z solą, chipsów, smażonych insektów - przemawia za większą pulą chrupaczy. Chociaż... miłośnicy lodów, budyniu, amatorzy miękkości pączka - to też jest potężna grupa.
Tak czy siak – to my, chrupacze należymy do tych, którzy biorą emocje na ząb. Dosłownie. Zgryzamy problemy. Podczas chrupnięcia mózg przyjmuje mikrodrgania i bóg raczy wiedzieć, co z tymi drganiami robi? Może to moment transowy, chwila odpoczynku od ciężaru bycia w trójwymiarze? Może to nasza, spersonalizowana muzyka?
A Chrupanie przy serialu? Nooooo. jakbyśmy razem z orzeszkami zjadali fabułę, głośno zagryzali każdą akcję
Chrupanie jest dziwne, bo kiedy pan do pani mówi: zaraz Cię schrupię, kotku – to w zasadzie oboje się cieszą. Ale kiedy duży biznesmen mówi do właściciela małej budki z eko-burgerem – ja cię schrupię chłopie na śniedadanie - to ten drugi może powoli zwijać interes.
Jestem zwyczajnym chrupaczem (ani dużym, ani małym), ale odkąd zdałam sobie z tego sprawę, zarządzam chrupaniem nieco uważniej. Widzę już, że wkurzenie przerzucam na szczękę. Dlatego, dbam o szczękę. (dbaj o szczękę)
I wzruszam ramionami, kiedy reklamy produktów chrupiących mówią mi o radości chrupania, bo to nie radość, to rodzaj konieczności, kompulsywnego załatwiania sobie chwili ulgi
niewstydliwa słabość, społecznie akceptowalna namiętność
Więc rozgryzam cię mój świecie, ale rozgryzę dopiero wtedy gdy porządnie rozgryzę i siebie.
Łańcuszek (vel łańcuch), który wie…
2020-06-27 20:09:58
Łańcuszek (vel łańcuch), który wie… Kiedy w Internecie namierza mnie dobrze skrojony, spersonalizowany wręcz łańcuszek i z niewinną miną namawia mnie do wsparcia tego, czego on chce (a ja jeszcze nie wiem, że chcę, ale zaraz się dowiem) - to czuję taki leciuchny swąd spalenizny. Łańcuch, a raczej dren może chcieć moich pieniędzy, ale to wersja prosta, może pragnąć uwagi, moooorza uwagi, mojego zaangażowania, chce moim marzeń, wzruszenia, współczucia, podkręca mi lęk i prowadzi wyobraźnię w stronę katasftrofy, które ktoś tam gdzieś.. ale przecież jestem w tej kolejce po… No daj choć kawałek Kawałeczek siebie Zabierz sobie to i tamo, bo ja ja ja ja, oni oni, ono ono tego tamtego potrzebuje. Rzeczywiście, z najprawdziwszych z prawdziwych obrazków patrzą na mnie smutne oczy, lub społeczna czarna dziura skromnie błaga o iskierkę, o mały promyk światła, o jasne otwarte spojrzenie. Przecież jesteś człowiekiem \ bądź ludzka Kiedy w Internecie namierza mnie łańcuszek, będący (tak naprawdę) ciężkim, podstępnym łańcuchem, to czasem tracę czujność, rezygnuję z precyzji, macham ręką. A co tam. A niech… mam to dam, otworzę. Ale rzez te otwarte drzwi wchodzą nieproszenie goście. Cz Czy na pewno ich widzisz? Rozpoznajesz? Od tego momentu muszę uciekać przed kolejnymi łańcuszkami, które wydają się mnożyć gdzieś tam za kulisami, wciąż rosną i wciąż są głodne. I wiedzą kim jestem.
Łańcuszek (vel łańcuch), który wie…
Kiedy w Internecie namierza mnie dobrze skrojony, spersonalizowany wręcz łańcuszek i z niewinną miną namawia mnie do wsparcia tego, czego on chce (a ja jeszcze nie wiem, że chcę, ale zaraz się dowiem) - to czuję taki leciuchny swąd spalenizny. Łańcuch, a raczej dren może chcieć moich pieniędzy, ale to wersja prosta, może pragnąć uwagi, moooorza uwagi, mojego zaangażowania, chce moim marzeń, wzruszenia, współczucia, podkręca mi lęk i prowadzi wyobraźnię w stronę katasftrofy, które ktoś tam gdzieś.. ale przecież jestem w tej kolejce po…
No daj choć kawałek
Kawałeczek siebie
Zabierz sobie to i tamo, bo ja ja ja ja, oni oni, ono ono tego tamtego potrzebuje.
Rzeczywiście, z najprawdziwszych z prawdziwych obrazków patrzą na mnie smutne oczy, lub społeczna czarna dziura skromnie błaga o iskierkę, o mały promyk światła, o jasne otwarte spojrzenie.
Przecież jesteś człowiekiem \ bądź ludzka
Kiedy w Internecie namierza mnie łańcuszek, będący (tak naprawdę) ciężkim, podstępnym łańcuchem, to czasem tracę czujność, rezygnuję z precyzji, macham ręką.
A co tam. A niech… mam to dam, otworzę. Ale rzez te otwarte drzwi wchodzą nieproszenie goście. Cz
Czy na pewno ich widzisz? Rozpoznajesz?
Od tego momentu muszę uciekać przed kolejnymi łańcuszkami, które wydają się mnożyć gdzieś tam za kulisami, wciąż rosną i wciąż są głodne. I wiedzą kim jestem.
Kiedy w Internecie namierza mnie dobrze skrojony, spersonalizowany wręcz łańcuszek i z niewinną miną namawia mnie do wsparcia tego, czego on chce (a ja jeszcze nie wiem, że chcę, ale zaraz się dowiem) - to czuję taki leciuchny swąd spalenizny. Łańcuch, a raczej dren może chcieć moich pieniędzy, ale to wersja prosta, może pragnąć uwagi, moooorza uwagi, mojego zaangażowania, chce moim marzeń, wzruszenia, współczucia, podkręca mi lęk i prowadzi wyobraźnię w stronę katasftrofy, które ktoś tam gdzieś.. ale przecież jestem w tej kolejce po…
No daj choć kawałek
Kawałeczek siebie
Zabierz sobie to i tamo, bo ja ja ja ja, oni oni, ono ono tego tamtego potrzebuje.
Rzeczywiście, z najprawdziwszych z prawdziwych obrazków patrzą na mnie smutne oczy, lub społeczna czarna dziura skromnie błaga o iskierkę, o mały promyk światła, o jasne otwarte spojrzenie.
Przecież jesteś człowiekiem \ bądź ludzka
Kiedy w Internecie namierza mnie łańcuszek, będący (tak naprawdę) ciężkim, podstępnym łańcuchem, to czasem tracę czujność, rezygnuję z precyzji, macham ręką.
A co tam. A niech… mam to dam, otworzę. Ale rzez te otwarte drzwi wchodzą nieproszenie goście. Cz
Czy na pewno ich widzisz? Rozpoznajesz?
Od tego momentu muszę uciekać przed kolejnymi łańcuszkami, które wydają się mnożyć gdzieś tam za kulisami, wciąż rosną i wciąż są głodne. I wiedzą kim jestem.