Margines "Dziennika Zmian"
Dni zostały pozbawione etykietki - tak mi powiedziała Hania. Ten proces wydawał się być nieuchronny. U każdego przebiegał trochę inaczej. Mamy jednak wspólne wątki i ona najbardziej na łączą, prawda? Pozwól, że przedstawię kilka nich....
Do czego służą hadkie gadki?
2020-09-13 13:29:10
Hadkie gadki Płynął znad kaw, wpływają w korytarze, strugają głupa przy zamkniętych drzwiach- wypełniają przestrzeń ludzi, osadzają niepotrzebne słowa w samym środku naszych głów. Ale to, co jest naprawdę hadkie – tak jkaby kłuje ciał od środka, przeszkadza Sygnalizuje - dysonans . Dysonans! . I wiadomo, że ktoś tu kręci. I akurat nie jestem to ja. Co do mnie mówisz, co do mnie mówisz… Co do ciebie mówie, co do ciebie mówie, co do ciebie mówi Co w ogóle mówię, co w ogóle mówię… Hadkie mogą być też sytuacje. Hadki jest film, który naprawdę jest hadki. Błahe treści. Wrogie treści. Niekoniecznie spępdzony czas Hadkiego na Podlasiu używana się często. Słowo zostało zaczerpnięte z języka ukraińskiego, albo białoruskiego, z szeroko pojętego lokalnego ruskiego. Żeby rozumieć jak to się stało – zajrzyj do historii regionu. Ciekawa jest. To, co hadkie jednak rozumiemy tu wszyscy. Szczególnie teraz. Ludzie zresztą trafiają hadkie od czasu ndo czasu Jacek Kaczmarski w utworze "Z XVI-wiecznym portretem trumiennym rozmowa" śpiewał: "A my nie z własnej winy, aż się przyznawać hadko, nie znamy już łaciny i z polskim nam niełatwo" Czytając "Ogniem i mieczem" często trafialiśmy na zwrot: "słuchać hadko"; Longin Podbipięta była w zamyśle Rusinem zamieszkującym Wielkim Księstwie Litewskim Redliński Edward. "Konopielka". Hadka – była zapleśniała czapki. Rozglądam się I widze, że to konkretne słowo może nigdy nie wyjść z użycia.
Hadkie gadki
Płynął znad kaw, wpływają w korytarze, strugają głupa przy zamkniętych drzwiach- wypełniają przestrzeń ludzi, osadzają niepotrzebne słowa w samym środku naszych głów. Ale to, co jest naprawdę hadkie – tak jkaby kłuje ciał od środka, przeszkadza
Sygnalizuje - dysonans . Dysonans! . I wiadomo, że ktoś tu kręci. I akurat nie jestem to ja.
Co do mnie mówisz, co do mnie mówisz… Co do ciebie mówie, co do ciebie mówie, co do ciebie mówi
Co w ogóle mówię, co w ogóle mówię…
Hadkie mogą być też sytuacje. Hadki jest film, który naprawdę jest hadki. Błahe treści. Wrogie treści. Niekoniecznie spępdzony czas
Hadkiego na Podlasiu używana się często. Słowo zostało zaczerpnięte z języka ukraińskiego, albo białoruskiego, z szeroko pojętego lokalnego ruskiego. Żeby rozumieć jak to się stało – zajrzyj do historii regionu. Ciekawa jest.
To, co hadkie jednak rozumiemy tu wszyscy. Szczególnie teraz.
Ludzie zresztą trafiają hadkie od czasu ndo czasu
Jacek Kaczmarski w utworze "Z XVI-wiecznym portretem trumiennym rozmowa" śpiewał: "A my nie z własnej winy, aż się przyznawać hadko, nie znamy już łaciny i z polskim nam niełatwo"
Czytając "Ogniem i mieczem" często trafialiśmy na zwrot: "słuchać hadko";
Longin Podbipięta była w zamyśle Rusinem zamieszkującym Wielkim Księstwie Litewskim
Redliński Edward. "Konopielka". Hadka – była zapleśniała czapki.
Rozglądam się I widze, że to konkretne słowo może nigdy nie wyjść z użycia.
Płynął znad kaw, wpływają w korytarze, strugają głupa przy zamkniętych drzwiach- wypełniają przestrzeń ludzi, osadzają niepotrzebne słowa w samym środku naszych głów. Ale to, co jest naprawdę hadkie – tak jkaby kłuje ciał od środka, przeszkadza
Sygnalizuje - dysonans . Dysonans! . I wiadomo, że ktoś tu kręci. I akurat nie jestem to ja.
Co do mnie mówisz, co do mnie mówisz… Co do ciebie mówie, co do ciebie mówie, co do ciebie mówi
Co w ogóle mówię, co w ogóle mówię…
Hadkie mogą być też sytuacje. Hadki jest film, który naprawdę jest hadki. Błahe treści. Wrogie treści. Niekoniecznie spępdzony czas
Hadkiego na Podlasiu używana się często. Słowo zostało zaczerpnięte z języka ukraińskiego, albo białoruskiego, z szeroko pojętego lokalnego ruskiego. Żeby rozumieć jak to się stało – zajrzyj do historii regionu. Ciekawa jest.
To, co hadkie jednak rozumiemy tu wszyscy. Szczególnie teraz.
Ludzie zresztą trafiają hadkie od czasu ndo czasu
Jacek Kaczmarski w utworze "Z XVI-wiecznym portretem trumiennym rozmowa" śpiewał: "A my nie z własnej winy, aż się przyznawać hadko, nie znamy już łaciny i z polskim nam niełatwo"
Czytając "Ogniem i mieczem" często trafialiśmy na zwrot: "słuchać hadko";
Longin Podbipięta była w zamyśle Rusinem zamieszkującym Wielkim Księstwie Litewskim
Redliński Edward. "Konopielka". Hadka – była zapleśniała czapki.
Rozglądam się I widze, że to konkretne słowo może nigdy nie wyjść z użycia.
Jak budowała się odporność
2020-09-11 21:16:33
ODPORNOŚĆ Pływam w morzu witaminy C, pszczoły w tym roku robiły pyłek tylko dla mnie, ocet wrotyczowy nie ma przede mną tajemnic, a w powietrzu unoszą się eteryczne olejki. Stawiam na oregano, chwalę sobie kuchnię włoską, hoduję na parapecie zioła. Buduję swoją odporność. Buduję odporność. Przyglądam się z czułością plemieniu covidian i antycovidian I buduję odporność. Pakiety informacji z kraju i ze świata bombardują moją głowę, są wojny, są protesty, torturują bliźniego mego, uciekają przed czymś, gonią za czymś. A ja buduję odporność. Małe drobne niedogodności, plotka w pracy, awantura na drodze – buduję swoją odporność. Wychodzę na balkon i proszę słońce o promienie, żebym jak zmyślna roślina – na wszelkie dostępne sposoby budowała swoja odporność. Narzekania globalne, narzekania lokalne, narzekania domowe – rzeki treści, kwantowe strumienie, jak z naukowej animacji, odbijają się od mojego ciała. bo Zbudowałam swoją odporność. Cud. I co teraz?
ODPORNOŚĆ
Pływam w morzu witaminy C, pszczoły w tym roku robiły pyłek tylko dla mnie, ocet wrotyczowy nie ma przede mną tajemnic, a w powietrzu unoszą się eteryczne olejki. Stawiam na oregano, chwalę sobie kuchnię włoską, hoduję na parapecie zioła. Buduję swoją odporność. Buduję odporność. Przyglądam się z czułością plemieniu covidian i antycovidian I buduję odporność. Pakiety informacji z kraju i ze świata bombardują moją głowę, są wojny, są protesty, torturują bliźniego mego, uciekają przed czymś, gonią za czymś. A ja buduję odporność. Małe drobne niedogodności, plotka w pracy, awantura na drodze – buduję swoją odporność. Wychodzę na balkon i proszę słońce o promienie, żebym jak zmyślna roślina – na wszelkie dostępne sposoby budowała swoja odporność. Narzekania globalne, narzekania lokalne, narzekania domowe – rzeki treści, kwantowe strumienie, jak z naukowej animacji, odbijają się od mojego ciała.
bo
Zbudowałam swoją odporność.
Cud.
I co teraz?
Pływam w morzu witaminy C, pszczoły w tym roku robiły pyłek tylko dla mnie, ocet wrotyczowy nie ma przede mną tajemnic, a w powietrzu unoszą się eteryczne olejki. Stawiam na oregano, chwalę sobie kuchnię włoską, hoduję na parapecie zioła. Buduję swoją odporność. Buduję odporność. Przyglądam się z czułością plemieniu covidian i antycovidian I buduję odporność. Pakiety informacji z kraju i ze świata bombardują moją głowę, są wojny, są protesty, torturują bliźniego mego, uciekają przed czymś, gonią za czymś. A ja buduję odporność. Małe drobne niedogodności, plotka w pracy, awantura na drodze – buduję swoją odporność. Wychodzę na balkon i proszę słońce o promienie, żebym jak zmyślna roślina – na wszelkie dostępne sposoby budowała swoja odporność. Narzekania globalne, narzekania lokalne, narzekania domowe – rzeki treści, kwantowe strumienie, jak z naukowej animacji, odbijają się od mojego ciała.
bo
Zbudowałam swoją odporność.
Cud.
I co teraz?
Lodówka - prawdziwa historia metafory
2020-09-07 10:40:16
LODÓWKA W samo południe (najprawdopodobniej) gdy wakacyjne temperatury doprowadziły do wrzenia wodę w doniczkach na parapecie – popsuła się lodówka. Ale nie było mnie w domu, więc nic o tym nie wiedziałam. O północy lodówka jeszcze wydawała się być całkiem chłodna. Nie podejrzewałam niczego niezwykłego Aż rano. Wąska rzeka polodówkowej wody zmieniła moją dietę. Od tej chwili żyć będę inaczej. Od tej chwili nie będę ufać lodówkom. Od tej chwili naprawdę zgodzę się z tym, co mówią, że mrożonki nie są wcale takie zdrowe. No zgoda. Dam sobie radę. A co się musi popsuć u Ciebie, żeby zmiana mogła … to, co może zmiana.
LODÓWKA
W samo południe (najprawdopodobniej) gdy wakacyjne temperatury doprowadziły do wrzenia wodę w doniczkach na parapecie – popsuła się lodówka. Ale nie było mnie w domu, więc nic o tym nie wiedziałam. O północy lodówka jeszcze wydawała się być całkiem chłodna. Nie podejrzewałam niczego niezwykłego
Aż rano. Wąska rzeka polodówkowej wody zmieniła moją dietę.
Od tej chwili żyć będę inaczej. Od tej chwili nie będę ufać lodówkom. Od tej chwili naprawdę zgodzę się z tym, co mówią, że mrożonki nie są wcale takie zdrowe.
No zgoda.
Dam sobie radę.
A co się musi popsuć u Ciebie, żeby zmiana mogła … to, co może zmiana.
W samo południe (najprawdopodobniej) gdy wakacyjne temperatury doprowadziły do wrzenia wodę w doniczkach na parapecie – popsuła się lodówka. Ale nie było mnie w domu, więc nic o tym nie wiedziałam. O północy lodówka jeszcze wydawała się być całkiem chłodna. Nie podejrzewałam niczego niezwykłego
Aż rano. Wąska rzeka polodówkowej wody zmieniła moją dietę.
Od tej chwili żyć będę inaczej. Od tej chwili nie będę ufać lodówkom. Od tej chwili naprawdę zgodzę się z tym, co mówią, że mrożonki nie są wcale takie zdrowe.
No zgoda.
Dam sobie radę.
A co się musi popsuć u Ciebie, żeby zmiana mogła … to, co może zmiana.
Mini bajka dla dorosłych - Pansen i mara senna
2020-09-02 16:08:41
Mini bajka dla dorosłych - Pansen i mara senna Czasami bardzo potrzebujemy bajek. Bez względu na to jak mocno jesteśmy dorośli. Dlatego przedstawiam Pansena. Dobrze jest wiedzieć, że istnieje taki pan. Pansen jest specjalistą od snów. Pojawia się tylko wtedy, gdy prosisz. Pojawia się tylko po to, aby wesprzeć dobre sny, podrasować marzenia senne, czasem pozarządzać snami na jawie. Zna też sposoby na najlepsze zasypianie. To jest bezcenne. Ale nie bez-senne. Pansen mieszka za górami za lasami, za miastami i za autostradami. Mieszka tak jakby sam, ale fachowiec od snów nie rozumie pojęcia samotności. Pansen pracuje dla Nocy, a jeśli trzeba przemyka pomiędzy linią czasu dziennego i czasu nocnego. Jeśli teraz jest za twoim oknem ciemno i śnił ci się ostatni jakiś koniec świata – to nie przejmuj się. Jeśli zechcesz - Pansen sprawdzi, co lub kto - za tym stoi. I wywróci koniec świata na drugą stronę, a tam zawsze jest umiarkowany klimat, szumi spokojne morze, wszelkie dźwięki i brzmienia przypominają delikatne dzwoneczki. Za słodko? Cóż… prawdziwa twarz mary sennej - jest niepowtarzalnie piękna. Dobranoc.
Mini bajka dla dorosłych - Pansen i mara senna
Czasami bardzo potrzebujemy bajek. Bez względu na to jak mocno jesteśmy dorośli. Dlatego przedstawiam Pansena. Dobrze jest wiedzieć, że istnieje taki pan.
Pansen jest specjalistą od snów. Pojawia się tylko wtedy, gdy prosisz. Pojawia się tylko po to, aby wesprzeć dobre sny, podrasować marzenia senne, czasem pozarządzać snami na jawie. Zna też sposoby na najlepsze zasypianie. To jest bezcenne. Ale nie bez-senne.
Pansen mieszka za górami za lasami, za miastami i za autostradami. Mieszka tak jakby sam, ale fachowiec od snów nie rozumie pojęcia samotności. Pansen pracuje dla Nocy, a jeśli trzeba przemyka pomiędzy linią czasu dziennego i czasu nocnego.
Jeśli teraz jest za twoim oknem ciemno i śnił ci się ostatni jakiś koniec świata – to nie przejmuj się. Jeśli zechcesz - Pansen sprawdzi, co lub kto - za tym stoi. I wywróci koniec świata na drugą stronę, a tam zawsze jest umiarkowany klimat, szumi spokojne morze, wszelkie dźwięki i brzmienia przypominają delikatne dzwoneczki. Za słodko? Cóż… prawdziwa twarz mary sennej - jest niepowtarzalnie piękna.
Dobranoc.
Czasami bardzo potrzebujemy bajek. Bez względu na to jak mocno jesteśmy dorośli. Dlatego przedstawiam Pansena. Dobrze jest wiedzieć, że istnieje taki pan.
Pansen jest specjalistą od snów. Pojawia się tylko wtedy, gdy prosisz. Pojawia się tylko po to, aby wesprzeć dobre sny, podrasować marzenia senne, czasem pozarządzać snami na jawie. Zna też sposoby na najlepsze zasypianie. To jest bezcenne. Ale nie bez-senne.
Pansen mieszka za górami za lasami, za miastami i za autostradami. Mieszka tak jakby sam, ale fachowiec od snów nie rozumie pojęcia samotności. Pansen pracuje dla Nocy, a jeśli trzeba przemyka pomiędzy linią czasu dziennego i czasu nocnego.
Jeśli teraz jest za twoim oknem ciemno i śnił ci się ostatni jakiś koniec świata – to nie przejmuj się. Jeśli zechcesz - Pansen sprawdzi, co lub kto - za tym stoi. I wywróci koniec świata na drugą stronę, a tam zawsze jest umiarkowany klimat, szumi spokojne morze, wszelkie dźwięki i brzmienia przypominają delikatne dzwoneczki. Za słodko? Cóż… prawdziwa twarz mary sennej - jest niepowtarzalnie piękna.
Dobranoc.
Strefy
2020-08-30 17:20:39
Strefy - ćwiczenie z nieuchronności. Strefy pojawiają się jak małe wybuchy, nie pełzają po kraju jak gąsienice, nie możemy obserwować ich trasy. Po prostu bęc – i strefa żółta. Bęc – i w zasadzie zielona, … ale nie wiadomo. Koniec sierpnia upały i letnie burze. Świat wygląda jak podlany ogródek, ale plony kapryśne. A wody i tak zabraknie, bo deszcze nie są w stanie wyrównać tego wielkiego, globalnego zresztą braku. Ministerstwo Zdrowia zdecydowało podzielić Polskę na trzy strefy: czerwone, żółte i zielone. W dwóch pierwszych obowiązują dodatkowe rygory sanitarne, zielona tak jakby kwitnie i tak jakby czeka na swoją kolej. Stres jest. Podziały w ogóle są dużo poważniejsze i więcej kolorów bierze w nich udział. Ja na razie biorę udział w burzy, chmury wiszą nisko i mają kolor brudnej szmaty. Aż dziw, że leci z nich potem czyściutki deszcz. Aż dziw, że pioruny wciąż jarzą się czystym światłem i mają w nosie nasze obawy, pragnienia i piorunochrony. Jak chce to walnie i już. Nie panujemy nad pogodą. Średnio nam idzie z emocjami. I nie jest to jedyny przejaw tej niemocy, którą trzeba wreszcie zobaczyć, jakoś zaakceptować, przytulić. Nawet jeśli właśnie na nią napadało i śmierdzi zmokłym psem. Nieprzytulona wraca. I jest coraz bardziej wkurzona. Burza warczy z daleka, nadciąga i jest to ćwiczenie z nieuchronności.
Strefy - ćwiczenie z nieuchronności.
Strefy pojawiają się jak małe wybuchy, nie pełzają po kraju jak gąsienice, nie możemy obserwować ich trasy. Po prostu bęc – i strefa żółta. Bęc – i w zasadzie zielona, … ale nie wiadomo.
Koniec sierpnia upały i letnie burze. Świat wygląda jak podlany ogródek, ale plony kapryśne. A wody i tak zabraknie, bo deszcze nie są w stanie wyrównać tego wielkiego, globalnego zresztą braku.
Ministerstwo Zdrowia zdecydowało podzielić Polskę na trzy strefy: czerwone, żółte i zielone. W dwóch pierwszych obowiązują dodatkowe rygory sanitarne, zielona tak jakby kwitnie i tak jakby czeka na swoją kolej. Stres jest. Podziały w ogóle są dużo poważniejsze i więcej kolorów bierze w nich udział.
Ja na razie biorę udział w burzy, chmury wiszą nisko i mają kolor brudnej szmaty. Aż dziw, że leci z nich potem czyściutki deszcz. Aż dziw, że pioruny wciąż jarzą się czystym światłem i mają w nosie nasze obawy, pragnienia i piorunochrony. Jak chce to walnie i już.
Nie panujemy nad pogodą. Średnio nam idzie z emocjami.
I nie jest to jedyny przejaw tej niemocy, którą trzeba wreszcie zobaczyć, jakoś zaakceptować, przytulić. Nawet jeśli właśnie na nią napadało i śmierdzi zmokłym psem.
Nieprzytulona wraca. I jest coraz bardziej wkurzona. Burza warczy z daleka, nadciąga i jest to ćwiczenie z nieuchronności.
Strefy pojawiają się jak małe wybuchy, nie pełzają po kraju jak gąsienice, nie możemy obserwować ich trasy. Po prostu bęc – i strefa żółta. Bęc – i w zasadzie zielona, … ale nie wiadomo.
Koniec sierpnia upały i letnie burze. Świat wygląda jak podlany ogródek, ale plony kapryśne. A wody i tak zabraknie, bo deszcze nie są w stanie wyrównać tego wielkiego, globalnego zresztą braku.
Ministerstwo Zdrowia zdecydowało podzielić Polskę na trzy strefy: czerwone, żółte i zielone. W dwóch pierwszych obowiązują dodatkowe rygory sanitarne, zielona tak jakby kwitnie i tak jakby czeka na swoją kolej. Stres jest. Podziały w ogóle są dużo poważniejsze i więcej kolorów bierze w nich udział.
Ja na razie biorę udział w burzy, chmury wiszą nisko i mają kolor brudnej szmaty. Aż dziw, że leci z nich potem czyściutki deszcz. Aż dziw, że pioruny wciąż jarzą się czystym światłem i mają w nosie nasze obawy, pragnienia i piorunochrony. Jak chce to walnie i już.
Nie panujemy nad pogodą. Średnio nam idzie z emocjami.
I nie jest to jedyny przejaw tej niemocy, którą trzeba wreszcie zobaczyć, jakoś zaakceptować, przytulić. Nawet jeśli właśnie na nią napadało i śmierdzi zmokłym psem.
Nieprzytulona wraca. I jest coraz bardziej wkurzona. Burza warczy z daleka, nadciąga i jest to ćwiczenie z nieuchronności.
Szeptucha na ganku
2020-08-24 10:31:15
Łooooooj jak dobrzeeeee - to taka fraza, która nie zawsze ma miejsce na wybrzmienie ;) W bloku, na balkonie - no, nie zabrzmi, choćby nie wiem co. Choćby i w bloku na balkonie dobrze było - to nie zabrzmi. Na ganku u szeptuchy - zabrzmi. Choćby nie wiem co.
Łooooooj jak dobrzeeeee - to taka fraza, która nie zawsze ma miejsce na wybrzmienie ;) W bloku, na balkonie - no, nie zabrzmi, choćby nie wiem co. Choćby i w bloku na balkonie dobrze było - to nie zabrzmi.
Na ganku u szeptuchy - zabrzmi. Choćby nie wiem co.
Na ganku u szeptuchy - zabrzmi. Choćby nie wiem co.
Nasze osobiste przewietrzanie, napowietrzanie...
2020-08-19 18:30:19
Cóż, też się napowietrz Wietrzenie głowy powinno być taką samą oczywistością, jak wietrzenie pościeli, poduch, kocy. Po prostu - przez parę godzin, kilka dni, tygodni – moglibyśmy się oddawać procesowi przewietrzania. Wietrzę się, przewietrzam się, przewieszam - lekko zgięta w pół, żeby wiatr dotarł wszędzie. I oto nie ma już tej przebrzmiałej wersji mnie. Głowę wystawiam na działanie przestrzeni, cudownie harmonijne krajobrazy stemplują moją pamięć. Przewietrzam się czymś, co czyści każdą komórkę i odkurza ścieżki neurologiczne. Trakty komunikacyjne zaczynają wyglądać pięknie i nowocześnie. Po przewietrzeniu z łatwością buduję aktualną wersję mnie. Nastąpiło wyczesanie, wyczekanie, długi sen i wielkie przebudzenie. Więc głaszczę czule wszystkie poduszki z dna szafy :). Biorę wdech. Wydycham niebieskie niebo. Jestem gotowa.
Cóż, też się napowietrz
Wietrzenie głowy powinno być taką samą oczywistością, jak wietrzenie pościeli, poduch, kocy. Po prostu - przez parę godzin, kilka dni, tygodni – moglibyśmy się oddawać procesowi przewietrzania.
Wietrzę się, przewietrzam się, przewieszam - lekko zgięta w pół, żeby wiatr dotarł wszędzie.
I oto nie ma już tej przebrzmiałej wersji mnie. Głowę wystawiam na działanie przestrzeni, cudownie harmonijne krajobrazy stemplują moją pamięć. Przewietrzam się czymś, co czyści każdą komórkę i odkurza ścieżki neurologiczne. Trakty komunikacyjne zaczynają wyglądać pięknie i nowocześnie.
Po przewietrzeniu z łatwością buduję aktualną wersję mnie.
Nastąpiło wyczesanie, wyczekanie, długi sen i wielkie przebudzenie.
Więc głaszczę czule wszystkie poduszki z dna szafy :).
Biorę wdech. Wydycham niebieskie niebo. Jestem gotowa.
Wietrzenie głowy powinno być taką samą oczywistością, jak wietrzenie pościeli, poduch, kocy. Po prostu - przez parę godzin, kilka dni, tygodni – moglibyśmy się oddawać procesowi przewietrzania.
Wietrzę się, przewietrzam się, przewieszam - lekko zgięta w pół, żeby wiatr dotarł wszędzie.
I oto nie ma już tej przebrzmiałej wersji mnie. Głowę wystawiam na działanie przestrzeni, cudownie harmonijne krajobrazy stemplują moją pamięć. Przewietrzam się czymś, co czyści każdą komórkę i odkurza ścieżki neurologiczne. Trakty komunikacyjne zaczynają wyglądać pięknie i nowocześnie.
Po przewietrzeniu z łatwością buduję aktualną wersję mnie.
Nastąpiło wyczesanie, wyczekanie, długi sen i wielkie przebudzenie.
Więc głaszczę czule wszystkie poduszki z dna szafy :).
Biorę wdech. Wydycham niebieskie niebo. Jestem gotowa.
Uprzejmie donoszę
2020-08-17 08:53:23
To były wybory burmistrza, czy do rady jakieś, może też inne, nie pamiętam. Ale właśnie wtedy, pod moimi nogami, na ulicy (i zatknięta za ploty, bramy, furtki) pojawiły się ULOTKO -DONOSY informujące , że jeden z kandydatów to mieszkał za granicą (gdyby to była kobieta - to wiadomo, latawica, ale że kandydat był panem - wątek rozwinięto) Otóż – zamiast siać i orać, jak w miejscowości tej przyjęto za słuszne i obrazujące życia trudy – on biznes miał! Jakiś…. Bo nie doniesiono jaki, ale oskarżenie podkreślono wykrzyknikiem. I – tutaj ogrom zaniepokojenia donoszącego był oczywisty – biznes kandydata bowiem splajtował! Pokiwałam głową, bo wiem, że żadna plajta fajna nie jest, ani finansowa, ani moralna. Ale był ciąg dalszy owego donosu, ostrzegający, przestrzegający oraz gromy rzucający. Czytano te donosy z wypiekami na twarzach, u jednych -spowodowanych gniewem u innych, mieszanką ekscytacji i satysfakcji. Ponieważ nie można było wystarać się o ukaranie za zagraniczną plajtę – ta pasja donosicielska znalazła ujście w indywidualnym rozpowszechnianiu tej wieści. A rozpowszechniano nad ranem. Gdy nie śpią tylko chorzy na bezsenność. A rzeczywiście nie spali. I widzieli. Koloryt lokalny. Moja miejscowość w ogóle słynie z donosów, w PRL-u były bardziej kwieciste, a donos na mnie to już wyglądał jak twitt, albo sms. Był też donos -zdjęcie posłanego do wszystkich świętych w celach rozpoznawczo wywiadowczych. Teraz donoszenie jest takie łatwe, proste, a być może także - przyjemne. Nie wiem. Podejrzewam, że donosiciel to ktoś o określonych cechach i psycholog – profiler nie miałby kłopotu z dookreśleniem tego kogoś Ale dziś nie mam instynktu tropiciela. I nawet się trochę martwię, że sztuka pisania donosów zmienia się w doprawdy donosicielstwo przypomina to tablicę facebookową. Każdy może. O każdej porze. Kraina czystych sumień ma się dobrze, a ustawianie bliźnich w szeregu służy porządkowi i estetyce przypominającej koszary. Moje kochane donosy, niech Wielki Manitou ma was w swojej opiece, bo nie ma na świecie koszar, w których nie rośnie zielona trawa, nie pojawiają się kwiaty, nie wpadają motyle z wizytą i nie gra się karty. Esencją świata nie jest faza lękowa jakiegokolwiek donosiciela, a faza wzrostowa matki natury. Tego nikt nie przeskoczy. Temu nikt nie przeszkodzi. A w każdym razie - nie na długo.
To były wybory burmistrza, czy do rady jakieś, może też inne, nie pamiętam. Ale właśnie wtedy, pod moimi nogami, na ulicy (i zatknięta za ploty, bramy, furtki) pojawiły się ULOTKO -DONOSY informujące , że jeden z kandydatów to mieszkał za granicą (gdyby to była kobieta - to wiadomo, latawica, ale że kandydat był panem - wątek rozwinięto) Otóż – zamiast siać i orać, jak w miejscowości tej przyjęto za słuszne i obrazujące życia trudy – on biznes miał! Jakiś…. Bo nie doniesiono jaki, ale oskarżenie podkreślono wykrzyknikiem. I – tutaj ogrom zaniepokojenia donoszącego był oczywisty – biznes kandydata bowiem splajtował!
Pokiwałam głową, bo wiem, że żadna plajta fajna nie jest, ani finansowa, ani moralna. Ale był ciąg dalszy owego donosu, ostrzegający, przestrzegający oraz gromy rzucający.
Czytano te donosy z wypiekami na twarzach, u jednych -spowodowanych gniewem u innych, mieszanką ekscytacji i satysfakcji.
Ponieważ nie można było wystarać się o ukaranie za zagraniczną plajtę – ta pasja donosicielska znalazła ujście w indywidualnym rozpowszechnianiu tej wieści. A rozpowszechniano nad ranem. Gdy nie śpią tylko chorzy na bezsenność. A rzeczywiście nie spali. I widzieli. Koloryt lokalny.
Moja miejscowość w ogóle słynie z donosów, w PRL-u były bardziej kwieciste, a donos na mnie to już wyglądał jak twitt, albo sms. Był też donos -zdjęcie posłanego do wszystkich świętych w celach rozpoznawczo wywiadowczych.
Teraz donoszenie jest takie łatwe, proste, a być może także - przyjemne. Nie wiem. Podejrzewam, że donosiciel to ktoś o określonych cechach i psycholog – profiler nie miałby kłopotu z dookreśleniem tego kogoś
Ale dziś nie mam instynktu tropiciela. I nawet się trochę martwię, że sztuka pisania donosów zmienia się w doprawdy donosicielstwo przypomina to tablicę facebookową. Każdy może. O każdej porze.
Kraina czystych sumień ma się dobrze, a ustawianie bliźnich w szeregu służy porządkowi i estetyce przypominającej koszary.
Moje kochane donosy, niech Wielki Manitou ma was w swojej opiece, bo nie ma na świecie koszar, w których nie rośnie zielona trawa, nie pojawiają się kwiaty, nie wpadają motyle z wizytą i nie gra się karty.
Esencją świata nie jest faza lękowa jakiegokolwiek donosiciela, a faza wzrostowa matki natury.
Tego nikt nie przeskoczy. Temu nikt nie przeszkodzi. A w każdym razie - nie na długo.
Pokiwałam głową, bo wiem, że żadna plajta fajna nie jest, ani finansowa, ani moralna. Ale był ciąg dalszy owego donosu, ostrzegający, przestrzegający oraz gromy rzucający.
Czytano te donosy z wypiekami na twarzach, u jednych -spowodowanych gniewem u innych, mieszanką ekscytacji i satysfakcji.
Ponieważ nie można było wystarać się o ukaranie za zagraniczną plajtę – ta pasja donosicielska znalazła ujście w indywidualnym rozpowszechnianiu tej wieści. A rozpowszechniano nad ranem. Gdy nie śpią tylko chorzy na bezsenność. A rzeczywiście nie spali. I widzieli. Koloryt lokalny.
Moja miejscowość w ogóle słynie z donosów, w PRL-u były bardziej kwieciste, a donos na mnie to już wyglądał jak twitt, albo sms. Był też donos -zdjęcie posłanego do wszystkich świętych w celach rozpoznawczo wywiadowczych.
Teraz donoszenie jest takie łatwe, proste, a być może także - przyjemne. Nie wiem. Podejrzewam, że donosiciel to ktoś o określonych cechach i psycholog – profiler nie miałby kłopotu z dookreśleniem tego kogoś
Ale dziś nie mam instynktu tropiciela. I nawet się trochę martwię, że sztuka pisania donosów zmienia się w doprawdy donosicielstwo przypomina to tablicę facebookową. Każdy może. O każdej porze.
Kraina czystych sumień ma się dobrze, a ustawianie bliźnich w szeregu służy porządkowi i estetyce przypominającej koszary.
Moje kochane donosy, niech Wielki Manitou ma was w swojej opiece, bo nie ma na świecie koszar, w których nie rośnie zielona trawa, nie pojawiają się kwiaty, nie wpadają motyle z wizytą i nie gra się karty.
Esencją świata nie jest faza lękowa jakiegokolwiek donosiciela, a faza wzrostowa matki natury.
Tego nikt nie przeskoczy. Temu nikt nie przeszkodzi. A w każdym razie - nie na długo.
Odchylenia
2020-08-14 21:57:15
Co prowokuje nasze odchylenia Emocjonalna grawitacja, niedokładne dane, wicher zmian, fałszywa nuta? Wszystko na raz. I dla każdego inaczej. I idę przez miasto nie jak spacerowiczka, lecz jak zdobywczyni nie-wiadomo-czego. Idę, pewnym krokiem, zdecydowania, tylko - nie wiem dokąd idę Tam gdzie chcę dotrzeć jest dobrze. Chodź, chodź ze mną Tam jest spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa….
Co prowokuje nasze odchylenia
Emocjonalna grawitacja, niedokładne dane, wicher zmian, fałszywa nuta?
Wszystko na raz. I dla każdego inaczej.
I idę przez miasto nie jak spacerowiczka, lecz jak zdobywczyni nie-wiadomo-czego. Idę, pewnym krokiem, zdecydowania, tylko - nie wiem dokąd idę
Tam gdzie chcę dotrzeć jest dobrze.
Chodź, chodź ze mną
Tam jest spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa….
Emocjonalna grawitacja, niedokładne dane, wicher zmian, fałszywa nuta?
Wszystko na raz. I dla każdego inaczej.
I idę przez miasto nie jak spacerowiczka, lecz jak zdobywczyni nie-wiadomo-czego. Idę, pewnym krokiem, zdecydowania, tylko - nie wiem dokąd idę
Tam gdzie chcę dotrzeć jest dobrze.
Chodź, chodź ze mną
Tam jest spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa….
Na cześć majonezu
2020-08-14 21:49:35
Paparapapa majonez siedzę na murku w parku i jem sałatkę z taką ilością majonezu, że przechodnie odwracają ode mnie wzrok. Barokowo ułożone kleksy majonezowe cieszą mnie jednak niesamowicie. Oj, czułam brak majonezu w organizmie. Naprawdę. Mówią, że nieładnie jest polegać na Fast foodach, pizzach z budki takich tam. I ja nie polegam na fastfooodzie. Siedzę na murku w parku i wyjadam ten majonez. Boisz się majonezu? Ja już nie
Paparapapa majonez
siedzę na murku w parku i jem sałatkę z taką ilością majonezu, że przechodnie odwracają ode mnie wzrok. Barokowo ułożone kleksy majonezowe cieszą mnie jednak niesamowicie. Oj, czułam brak majonezu w organizmie. Naprawdę. Mówią, że nieładnie jest polegać na Fast foodach, pizzach z budki takich tam. I ja nie polegam na fastfooodzie. Siedzę na murku w parku i wyjadam ten majonez.
Boisz się majonezu? Ja już nie
siedzę na murku w parku i jem sałatkę z taką ilością majonezu, że przechodnie odwracają ode mnie wzrok. Barokowo ułożone kleksy majonezowe cieszą mnie jednak niesamowicie. Oj, czułam brak majonezu w organizmie. Naprawdę. Mówią, że nieładnie jest polegać na Fast foodach, pizzach z budki takich tam. I ja nie polegam na fastfooodzie. Siedzę na murku w parku i wyjadam ten majonez.
Boisz się majonezu? Ja już nie