Szymon Barabach. Tratatata.
Nazywam się Szymon Barabach.
I pisuję teksty dla dzieci.
Jestem autorem książek "Rymosmaki czyli co się gdzie je na świecie" (Wyd. Dwie siostry) i "Leksykon strachów domowych" (wyd. Zielona Sowa).
Posłuchaj bajeczek, bajdurzeń, bajek, historyjek i opowiastek, które dla Ciebie mam.
Zapraszam Cię na moją stronę https://www.tratatata.pl
Ważna informacja! Logo podcastu ("facet z trąbą") zaprojektował mój ukochany syn Jeremi. Teraz to wielki chłopak, ale gdy malował logo, miał 7 lub 8 lat.
Mniam!
2023-10-08 15:16:25
Ja po prostu tak już mam, Że co chwilę krzyczę „Mniam!” Obserwuję wzrokiem dzikim, Gdzie się kryją smakołyki. A gdy dojrzę do jedzenia, Coś to się w żarłoka zmieniam, I na talerz szybko kładę: Trzy śniadanka i obiadek, Paróweczek stosik wielki, Żółte śliwki mirabelki, Ramen, tofu, bułkę z miodem, Kebab i ziemniaczki młode, Owocową galaretkę, Sos grzybowy i bagietkę, Torcik, w którym są migdały, Naleśniki z serem białym. Jak mi pyszność wpadnie w oko, To uśmiecham się szeroko, I na talerz ją nakładam. Choć nakładam, to nie zjadam. Bo ja jestem tym żarłokiem, Co pożera wszystko wzrokiem. Gdy jedzenie tylko widzę, Apetytu się nie wstydzę, Chociaż nie wiem, gdzie to zmieszczę. Myślę sobie: jeszcze, jeszcze, I wypełniam mój talerzyk. A jedzenie leży, leży... Potem, zamiast w paszczy znikać, Zwykle trafia śmietnika. Jednak dzisiaj wezmę w łapki, Ćwierć jabłuszka, pół kanapki, Wszystko to co do okruszka, Wpadnie do mojego brzuszka! Koleżanko i kolego, Życzę wszystkim Wam smacznego! Wy się tez jedzeniem cieszcie, Lecz za dużo go nie bierzcie!
Ja po prostu tak już mam,
Że co chwilę krzyczę „Mniam!”
Obserwuję wzrokiem dzikim,
Gdzie się kryją smakołyki.
A gdy dojrzę do jedzenia,
Coś to się w żarłoka zmieniam,
I na talerz szybko kładę:
Trzy śniadanka i obiadek,
Paróweczek stosik wielki,
Żółte śliwki mirabelki,
Ramen, tofu, bułkę z miodem,
Kebab i ziemniaczki młode,
Owocową galaretkę,
Sos grzybowy i bagietkę,
Torcik, w którym są migdały,
Naleśniki z serem białym.
Jak mi pyszność wpadnie w oko,
To uśmiecham się szeroko,
I na talerz ją nakładam.
Choć nakładam, to nie zjadam.
Bo ja jestem tym żarłokiem,
Co pożera wszystko wzrokiem.
Gdy jedzenie tylko widzę,
Apetytu się nie wstydzę,
Chociaż nie wiem, gdzie to zmieszczę.
Myślę sobie: jeszcze, jeszcze,
I wypełniam mój talerzyk.
A jedzenie leży, leży...
Potem, zamiast w paszczy znikać,
Zwykle trafia śmietnika.
Jednak dzisiaj wezmę w łapki,
Ćwierć jabłuszka, pół kanapki,
Wszystko to co do okruszka,
Wpadnie do mojego brzuszka!
Koleżanko i kolego,
Życzę wszystkim Wam smacznego!
Wy się tez jedzeniem cieszcie,
Lecz za dużo go nie bierzcie!
Że co chwilę krzyczę „Mniam!”
Obserwuję wzrokiem dzikim,
Gdzie się kryją smakołyki.
A gdy dojrzę do jedzenia,
Coś to się w żarłoka zmieniam,
I na talerz szybko kładę:
Trzy śniadanka i obiadek,
Paróweczek stosik wielki,
Żółte śliwki mirabelki,
Ramen, tofu, bułkę z miodem,
Kebab i ziemniaczki młode,
Owocową galaretkę,
Sos grzybowy i bagietkę,
Torcik, w którym są migdały,
Naleśniki z serem białym.
Jak mi pyszność wpadnie w oko,
To uśmiecham się szeroko,
I na talerz ją nakładam.
Choć nakładam, to nie zjadam.
Bo ja jestem tym żarłokiem,
Co pożera wszystko wzrokiem.
Gdy jedzenie tylko widzę,
Apetytu się nie wstydzę,
Chociaż nie wiem, gdzie to zmieszczę.
Myślę sobie: jeszcze, jeszcze,
I wypełniam mój talerzyk.
A jedzenie leży, leży...
Potem, zamiast w paszczy znikać,
Zwykle trafia śmietnika.
Jednak dzisiaj wezmę w łapki,
Ćwierć jabłuszka, pół kanapki,
Wszystko to co do okruszka,
Wpadnie do mojego brzuszka!
Koleżanko i kolego,
Życzę wszystkim Wam smacznego!
Wy się tez jedzeniem cieszcie,
Lecz za dużo go nie bierzcie!
Komórka Jurka
2023-09-30 12:12:17
Jurka wessała komórka! To nie żadna plotka czy bzdurka. Naprawdę, jak bum cyk cyk, Jurek w komórce znikł. Nie myślał, że coś się stanie I palcem tłukł po ekranie, Lecz nawet nie zdążył „auaaaa” Krzyknąć. I go wessała. Wessała komórka, a przecież Jest tyle rzeczy na świecie, Które w tym samym czasie Z radością porobić da się! Mógł sobie pleść stworki ze sznurka, Na trąbie grać na podwórkach, Wziąć udział w harcerskich zbiórkach, Zrobić sałatkę z ogórka, Patrzyć jak deszczyk ciurka, Albo udawać kangurka. Lecz Jurek komórkę miał w ręce I stukał w nią, i nic więcej Nie robił przez dni pięć, czy sześć, Więc go wessało. I cześć! Tak skończył samotnie w komórce, Jak bałwan zimą na górce Lub myszka, co siedzi w dziurce, Bo dopaść ją jakiś gbur chce. Więc czyś jest Jurek, czy Jerzy, Z komórką uważać należy! I zanim ją chwycisz, to weź się Zastanów. Albo Cię wessie!
Jurka wessała komórka!
To nie żadna plotka czy bzdurka.
Naprawdę, jak bum cyk cyk,
Jurek w komórce znikł.
Nie myślał, że coś się stanie
I palcem tłukł po ekranie,
Lecz nawet nie zdążył „auaaaa”
Krzyknąć. I go wessała.
Wessała komórka, a przecież
Jest tyle rzeczy na świecie,
Które w tym samym czasie
Z radością porobić da się!
Mógł sobie pleść stworki ze sznurka,
Na trąbie grać na podwórkach,
Wziąć udział w harcerskich zbiórkach,
Zrobić sałatkę z ogórka,
Patrzyć jak deszczyk ciurka,
Albo udawać kangurka.
Lecz Jurek komórkę miał w ręce
I stukał w nią, i nic więcej
Nie robił przez dni pięć, czy sześć,
Więc go wessało. I cześć!
Tak skończył samotnie w komórce,
Jak bałwan zimą na górce
Lub myszka, co siedzi w dziurce,
Bo dopaść ją jakiś gbur chce.
Więc czyś jest Jurek, czy Jerzy,
Z komórką uważać należy!
I zanim ją chwycisz, to weź się
Zastanów. Albo Cię wessie!
To nie żadna plotka czy bzdurka.
Naprawdę, jak bum cyk cyk,
Jurek w komórce znikł.
Nie myślał, że coś się stanie
I palcem tłukł po ekranie,
Lecz nawet nie zdążył „auaaaa”
Krzyknąć. I go wessała.
Wessała komórka, a przecież
Jest tyle rzeczy na świecie,
Które w tym samym czasie
Z radością porobić da się!
Mógł sobie pleść stworki ze sznurka,
Na trąbie grać na podwórkach,
Wziąć udział w harcerskich zbiórkach,
Zrobić sałatkę z ogórka,
Patrzyć jak deszczyk ciurka,
Albo udawać kangurka.
Lecz Jurek komórkę miał w ręce
I stukał w nią, i nic więcej
Nie robił przez dni pięć, czy sześć,
Więc go wessało. I cześć!
Tak skończył samotnie w komórce,
Jak bałwan zimą na górce
Lub myszka, co siedzi w dziurce,
Bo dopaść ją jakiś gbur chce.
Więc czyś jest Jurek, czy Jerzy,
Z komórką uważać należy!
I zanim ją chwycisz, to weź się
Zastanów. Albo Cię wessie!
Po co nam sny?
2023-09-24 08:36:05
Jeśli chcesz być motylem, I fruwać po ciepłej łące, Albo na krótką chwilę, Stać się wielkim zającem, Jeśli marzysz, by poznać, Konia, co gra na puzonie, A potem sprawdzić, czy można, Dobiec na świata koniec, Gdy chcesz małym paluszkiem, Podłubać w słodkich obłoczkach, To głowę wciśnij w poduszkę, I zamknij szybciutko oczka. Słonko na niebie zgaśnie, I w długą wędrówkę się uda, A Ty w łóżeczku swym zaśniesz. I wtedy zaczną się cuda! To, co jest zwykłe rozpłynie, Się, poleci, daleko hen. To, co jest smutne, gdzieś zginie. I zjawi się piękny sen. Tysiąc kolorów się wkradnie, W miejsca, gdzie ich nie było. I zrobi się bardzo ładnie, I zrobi się baaaardzo miło. Nie będzie za szybkich kroków, Za głośno nikt nic nie powie, I cudny, mięciutki spokój, Czuć będzie każdy człowiek. Balony pełne radości, Uniosą się tam i tu, Nikt się nie będzie złościć, I wszystko będzie ze snu. Pewnie pomyślisz: Po co, Wszystko to we śnie się zdarzy? A sny zjawiają się nocą, By sennie sobie pomarzyć! A teraz wystarczy już chyba, Tych rymów i różnych słów. Czas powoli odpływać… Dobranoc! Cudownych snów!
Jeśli chcesz być motylem,
I fruwać po ciepłej łące,
Albo na krótką chwilę,
Stać się wielkim zającem,
Jeśli marzysz, by poznać,
Konia, co gra na puzonie,
A potem sprawdzić, czy można,
Dobiec na świata koniec,
Gdy chcesz małym paluszkiem,
Podłubać w słodkich obłoczkach,
To głowę wciśnij w poduszkę,
I zamknij szybciutko oczka.
Słonko na niebie zgaśnie,
I w długą wędrówkę się uda,
A Ty w łóżeczku swym zaśniesz.
I wtedy zaczną się cuda!
To, co jest zwykłe rozpłynie,
Się, poleci, daleko hen.
To, co jest smutne, gdzieś zginie.
I zjawi się piękny sen.
Tysiąc kolorów się wkradnie,
W miejsca, gdzie ich nie było.
I zrobi się bardzo ładnie,
I zrobi się baaaardzo miło.
Nie będzie za szybkich kroków,
Za głośno nikt nic nie powie,
I cudny, mięciutki spokój,
Czuć będzie każdy człowiek.
Balony pełne radości,
Uniosą się tam i tu,
Nikt się nie będzie złościć,
I wszystko będzie ze snu.
Pewnie pomyślisz: Po co,
Wszystko to we śnie się zdarzy?
A sny zjawiają się nocą,
By sennie sobie pomarzyć!
A teraz wystarczy już chyba,
Tych rymów i różnych słów.
Czas powoli odpływać…
Dobranoc! Cudownych snów!
I fruwać po ciepłej łące,
Albo na krótką chwilę,
Stać się wielkim zającem,
Jeśli marzysz, by poznać,
Konia, co gra na puzonie,
A potem sprawdzić, czy można,
Dobiec na świata koniec,
Gdy chcesz małym paluszkiem,
Podłubać w słodkich obłoczkach,
To głowę wciśnij w poduszkę,
I zamknij szybciutko oczka.
Słonko na niebie zgaśnie,
I w długą wędrówkę się uda,
A Ty w łóżeczku swym zaśniesz.
I wtedy zaczną się cuda!
To, co jest zwykłe rozpłynie,
Się, poleci, daleko hen.
To, co jest smutne, gdzieś zginie.
I zjawi się piękny sen.
Tysiąc kolorów się wkradnie,
W miejsca, gdzie ich nie było.
I zrobi się bardzo ładnie,
I zrobi się baaaardzo miło.
Nie będzie za szybkich kroków,
Za głośno nikt nic nie powie,
I cudny, mięciutki spokój,
Czuć będzie każdy człowiek.
Balony pełne radości,
Uniosą się tam i tu,
Nikt się nie będzie złościć,
I wszystko będzie ze snu.
Pewnie pomyślisz: Po co,
Wszystko to we śnie się zdarzy?
A sny zjawiają się nocą,
By sennie sobie pomarzyć!
A teraz wystarczy już chyba,
Tych rymów i różnych słów.
Czas powoli odpływać…
Dobranoc! Cudownych snów!
Literki
2023-06-25 09:27:11
Literki Kilka różnych literek Ułożyło się w szereg. Wymyśliły, że razem Będą jednym wyrazem. Lecz każda, bez wyjątku, Chce stanąć na początku. Z zrzędzi, że jest przecież Ostatnie w alfabecie, Więc jemu, bądźmy szczerzy, Coś w końcu się należy. P nie widzi powodu, By Z stawało z przodu, Według Ł będzie ładnie, Gdy ono na przód wpadnie. B wystawia swój brzuszek: Ja pierwsze stanąć muszę! Lecz atakuje już A: Nie! Pierwsze jestem ja! C cichuteńko czyha, I już przed A się wpycha, J jęczy, a S syczy, K kręci się i krzyczy, O otworzyło oczy I do przodu się toczy, T tuż, tuż tupta co tchu, Wciska i wierci się W. I tylko chudziutkie I Stanęło i śpi, i śpi. I tak każda litera Bez przerwy się upiera, Głośno wygłasza zdanie, Że ona z przodu stanie. Lecz litery są w błędzie, Wyrazu z tego nie będzie! Każda z liter na czele Sama znaczy niewiele. Gdy pierwsza bez innych tkwi Jest tylko W, Ł lub I. Kiedy do przodu się pcha, Jest S, J, A albo K! Gdy stanąć samotnie chce, Jest zwykłym O albo C. A razem? Hop! Gotowe! Stają się jednym słowem!
Literki
Kilka różnych literek
Ułożyło się w szereg.
Wymyśliły, że razem
Będą jednym wyrazem.
Lecz każda, bez wyjątku,
Chce stanąć na początku.
Z zrzędzi, że jest przecież
Ostatnie w alfabecie,
Więc jemu, bądźmy szczerzy,
Coś w końcu się należy.
P nie widzi powodu,
By Z stawało z przodu,
Według Ł będzie ładnie,
Gdy ono na przód wpadnie.
B wystawia swój brzuszek:
Ja pierwsze stanąć muszę!
Lecz atakuje już A:
Nie! Pierwsze jestem ja!
C cichuteńko czyha,
I już przed A się wpycha,
J jęczy, a S syczy,
K kręci się i krzyczy,
O otworzyło oczy
I do przodu się toczy,
T tuż, tuż tupta co tchu,
Wciska i wierci się W.
I tylko chudziutkie I
Stanęło i śpi, i śpi.
I tak każda litera
Bez przerwy się upiera,
Głośno wygłasza zdanie,
Że ona z przodu stanie.
Lecz litery są w błędzie,
Wyrazu z tego nie będzie!
Każda z liter na czele
Sama znaczy niewiele.
Gdy pierwsza bez innych tkwi
Jest tylko W, Ł lub I.
Kiedy do przodu się pcha,
Jest S, J, A albo K!
Gdy stanąć samotnie chce,
Jest zwykłym O albo C.
A razem? Hop! Gotowe!
Stają się jednym słowem!
Kilka różnych literek
Ułożyło się w szereg.
Wymyśliły, że razem
Będą jednym wyrazem.
Lecz każda, bez wyjątku,
Chce stanąć na początku.
Z zrzędzi, że jest przecież
Ostatnie w alfabecie,
Więc jemu, bądźmy szczerzy,
Coś w końcu się należy.
P nie widzi powodu,
By Z stawało z przodu,
Według Ł będzie ładnie,
Gdy ono na przód wpadnie.
B wystawia swój brzuszek:
Ja pierwsze stanąć muszę!
Lecz atakuje już A:
Nie! Pierwsze jestem ja!
C cichuteńko czyha,
I już przed A się wpycha,
J jęczy, a S syczy,
K kręci się i krzyczy,
O otworzyło oczy
I do przodu się toczy,
T tuż, tuż tupta co tchu,
Wciska i wierci się W.
I tylko chudziutkie I
Stanęło i śpi, i śpi.
I tak każda litera
Bez przerwy się upiera,
Głośno wygłasza zdanie,
Że ona z przodu stanie.
Lecz litery są w błędzie,
Wyrazu z tego nie będzie!
Każda z liter na czele
Sama znaczy niewiele.
Gdy pierwsza bez innych tkwi
Jest tylko W, Ł lub I.
Kiedy do przodu się pcha,
Jest S, J, A albo K!
Gdy stanąć samotnie chce,
Jest zwykłym O albo C.
A razem? Hop! Gotowe!
Stają się jednym słowem!
Wierszyk na Dzień babci
2023-01-21 11:47:16
Wierszyk na Dzień babci Każdy to wie, drab i szkrab Ci, Powie, że dziś jest Dzień babci! Więc jak uszczęśliwić babcię, Garść pomysłów teraz łapcie! Latem babcię deszczem chlapcie, I motylków kilka zwabcie. Zimą dajcie ciepłe kapcie, Z babcią na śnieg się pogapcie. W złotą jesień liście zgrabcie, Wiosną podglądajcie żabcie. Wieczorami sobie chrapcie, Jak jest problem, głośno sapcie. I za rękę biorąc babcię, Czasem razem gdzieś poczłapcie, Bo najmilsze jest dla babci, Z Wami każde koci-łapci. Pamiętajcie, drogie gapcie, Że cudownie jest mieć babcię!
Wierszyk na Dzień babci
Każdy to wie, drab i szkrab Ci,
Powie, że dziś jest Dzień babci!
Więc jak uszczęśliwić babcię,
Garść pomysłów teraz łapcie!
Latem babcię deszczem chlapcie,
I motylków kilka zwabcie.
Zimą dajcie ciepłe kapcie,
Z babcią na śnieg się pogapcie.
W złotą jesień liście zgrabcie,
Wiosną podglądajcie żabcie.
Wieczorami sobie chrapcie,
Jak jest problem, głośno sapcie.
I za rękę biorąc babcię,
Czasem razem gdzieś poczłapcie,
Bo najmilsze jest dla babci,
Z Wami każde koci-łapci.
Pamiętajcie, drogie gapcie,
Że cudownie jest mieć babcię!
Każdy to wie, drab i szkrab Ci,
Powie, że dziś jest Dzień babci!
Więc jak uszczęśliwić babcię,
Garść pomysłów teraz łapcie!
Latem babcię deszczem chlapcie,
I motylków kilka zwabcie.
Zimą dajcie ciepłe kapcie,
Z babcią na śnieg się pogapcie.
W złotą jesień liście zgrabcie,
Wiosną podglądajcie żabcie.
Wieczorami sobie chrapcie,
Jak jest problem, głośno sapcie.
I za rękę biorąc babcię,
Czasem razem gdzieś poczłapcie,
Bo najmilsze jest dla babci,
Z Wami każde koci-łapci.
Pamiętajcie, drogie gapcie,
Że cudownie jest mieć babcię!
Wyliczanki
2022-12-07 16:04:46
Fifa-rafa, Ecie-pecie, Gra żyrafa, Na klarnecie. Skaczą skoczki, straszą strachy, Gra na tym klarnecie w szachy, Dziś zaprosi Cię do gry, Na klarnecie zagraj Ty! Urabura! Tratatata! Słoń na odkurzaczu lata. W lewo lata, w prawo lata, Dziś odkurzy kawał świata. Lata słoń po wielkim niebie, Raz, dwa, trzy, odkurzy Ciebie! Chodzi sobie żaba w lesie. Wielkie wiadro w łapie niesie. Wiedzieć chcesz co żaba ta, W swoim wielkim wiadrze ma? To ciekawską minę zrób, I do wiadra właź hop – siup! Wuj Kleofas-Anastazy, Namalował trzy obrazy. Na obrazie pierwszym tańczy, Sto niebieskich pomarańczy, Na obrazie drugim skacze, Kura, co po chińsku gdacze. A przy trzecim wuj coś grzebie, Namaluje dzisiaj Ciebie! Pan Antoni ma na dłoni, Stado wybuchowych słoni! Pan Antoni trzyma w nosie, Wielkie latające łosie! Pan Antoni ma w kieszeni, Śpiewający chór jeleni! Ma wełniany beret też, Kto jest pod nim, czy już wiesz?
Fifa-rafa,
Ecie-pecie,
Gra żyrafa,
Na klarnecie.
Skaczą skoczki, straszą strachy,
Gra na tym klarnecie w szachy,
Dziś zaprosi Cię do gry,
Na klarnecie zagraj Ty!
Urabura! Tratatata!
Słoń na odkurzaczu lata.
W lewo lata, w prawo lata,
Dziś odkurzy kawał świata.
Lata słoń po wielkim niebie,
Raz, dwa, trzy, odkurzy Ciebie!
Chodzi sobie żaba w lesie.
Wielkie wiadro w łapie niesie.
Wiedzieć chcesz co żaba ta,
W swoim wielkim wiadrze ma?
To ciekawską minę zrób,
I do wiadra właź hop – siup!
Wuj Kleofas-Anastazy,
Namalował trzy obrazy.
Na obrazie pierwszym tańczy,
Sto niebieskich pomarańczy,
Na obrazie drugim skacze,
Kura, co po chińsku gdacze.
A przy trzecim wuj coś grzebie,
Namaluje dzisiaj Ciebie!
Pan Antoni ma na dłoni,
Stado wybuchowych słoni!
Pan Antoni trzyma w nosie,
Wielkie latające łosie!
Pan Antoni ma w kieszeni,
Śpiewający chór jeleni!
Ma wełniany beret też,
Kto jest pod nim, czy już wiesz?
Ecie-pecie,
Gra żyrafa,
Na klarnecie.
Skaczą skoczki, straszą strachy,
Gra na tym klarnecie w szachy,
Dziś zaprosi Cię do gry,
Na klarnecie zagraj Ty!
Urabura! Tratatata!
Słoń na odkurzaczu lata.
W lewo lata, w prawo lata,
Dziś odkurzy kawał świata.
Lata słoń po wielkim niebie,
Raz, dwa, trzy, odkurzy Ciebie!
Chodzi sobie żaba w lesie.
Wielkie wiadro w łapie niesie.
Wiedzieć chcesz co żaba ta,
W swoim wielkim wiadrze ma?
To ciekawską minę zrób,
I do wiadra właź hop – siup!
Wuj Kleofas-Anastazy,
Namalował trzy obrazy.
Na obrazie pierwszym tańczy,
Sto niebieskich pomarańczy,
Na obrazie drugim skacze,
Kura, co po chińsku gdacze.
A przy trzecim wuj coś grzebie,
Namaluje dzisiaj Ciebie!
Pan Antoni ma na dłoni,
Stado wybuchowych słoni!
Pan Antoni trzyma w nosie,
Wielkie latające łosie!
Pan Antoni ma w kieszeni,
Śpiewający chór jeleni!
Ma wełniany beret też,
Kto jest pod nim, czy już wiesz?
Krowęgorz
2022-11-13 12:09:03
Krowęgorz Wskoczyła krowa do morza, I udaje węgorza. Dziwią się inne krowy: Co jej strzeliło do głowy, Że zamiast hasać wśród pól, Robi w wodzie „bul, bul”? Po łąkach mogłaby brykać, A ona w falach znika. Pod chmurką mogłaby siedzieć, A gania flądry i śledzie, Leżeć na trawie wygodnie, A ona szoruje po dnie. Lecz krowa świetnie się czuje, W głębiny sobie nurkuje, I głośno, jak tylko może, Bulgocze: jestem węgorzem! Jestem węgorzem! Jestem węgorzem! Zdradzę Wam, moi mili, Że właśnie w tej samej chwili, W innym zakątku świata, Pingwin udawał wombata, Żółw skakał wesoło w górę, I wrzeszczał: jestem kangurem, Zaś węgorz, daje Wam słowo, Chwalił się, że jest krową! Bo ponoć są takie kraje, Gdzie każdy kogoś udaje, I to nikogo nie dziwi. I wszyscy są bardzo szczęśliwi.
Krowęgorz
Wskoczyła krowa do morza,
I udaje węgorza.
Dziwią się inne krowy:
Co jej strzeliło do głowy,
Że zamiast hasać wśród pól,
Robi w wodzie „bul, bul”?
Po łąkach mogłaby brykać,
A ona w falach znika.
Pod chmurką mogłaby siedzieć,
A gania flądry i śledzie,
Leżeć na trawie wygodnie,
A ona szoruje po dnie.
Lecz krowa świetnie się czuje,
W głębiny sobie nurkuje,
I głośno, jak tylko może,
Bulgocze: jestem węgorzem! Jestem węgorzem! Jestem węgorzem!
Zdradzę Wam, moi mili,
Że właśnie w tej samej chwili,
W innym zakątku świata,
Pingwin udawał wombata,
Żółw skakał wesoło w górę,
I wrzeszczał: jestem kangurem,
Zaś węgorz, daje Wam słowo,
Chwalił się, że jest krową!
Bo ponoć są takie kraje,
Gdzie każdy kogoś udaje,
I to nikogo nie dziwi.
I wszyscy są bardzo szczęśliwi.
Wskoczyła krowa do morza,
I udaje węgorza.
Dziwią się inne krowy:
Co jej strzeliło do głowy,
Że zamiast hasać wśród pól,
Robi w wodzie „bul, bul”?
Po łąkach mogłaby brykać,
A ona w falach znika.
Pod chmurką mogłaby siedzieć,
A gania flądry i śledzie,
Leżeć na trawie wygodnie,
A ona szoruje po dnie.
Lecz krowa świetnie się czuje,
W głębiny sobie nurkuje,
I głośno, jak tylko może,
Bulgocze: jestem węgorzem! Jestem węgorzem! Jestem węgorzem!
Zdradzę Wam, moi mili,
Że właśnie w tej samej chwili,
W innym zakątku świata,
Pingwin udawał wombata,
Żółw skakał wesoło w górę,
I wrzeszczał: jestem kangurem,
Zaś węgorz, daje Wam słowo,
Chwalił się, że jest krową!
Bo ponoć są takie kraje,
Gdzie każdy kogoś udaje,
I to nikogo nie dziwi.
I wszyscy są bardzo szczęśliwi.
Mucha w uchu
2022-08-31 10:42:23
Mucha w uchu Wpadła mucha do ucha. Wpadła, usiadła i słucha. Lecz oprócz najcichszej ciszy, Nic mucha w uchu nie słyszy. Żadnych, żadniutkich dźwięków: Bzyczeń, szelestów, jęków, Ćwierkań, szmerów, stukotów, Pisków, świstów i grzmotów, Brzęczeń, trąbienia, zgrzytów, Huków, szczebiotów, skowytów, Treli, brzdąkania czy nut, Żadnych, nawet ciut, ciut. Nikt ani nic do ucha, Nie krzyczy, nie śpiewa, nie chucha. Przez wiele bezdźwięcznych dni, Cicho, cichutko, ciiiiiiii… Tydzień, miesiąc, rok minął, Aż słuch po musze zaginął, A mucha wciąż siedzi bez ruchu, I ucha nadstawia w uchu.
Mucha w uchu
Wpadła mucha do ucha.
Wpadła, usiadła i słucha.
Lecz oprócz najcichszej ciszy,
Nic mucha w uchu nie słyszy.
Żadnych, żadniutkich dźwięków:
Bzyczeń, szelestów, jęków,
Ćwierkań, szmerów, stukotów,
Pisków, świstów i grzmotów,
Brzęczeń, trąbienia, zgrzytów,
Huków, szczebiotów, skowytów,
Treli, brzdąkania czy nut,
Żadnych, nawet ciut, ciut.
Nikt ani nic do ucha,
Nie krzyczy, nie śpiewa, nie chucha.
Przez wiele bezdźwięcznych dni,
Cicho, cichutko, ciiiiiiii…
Tydzień, miesiąc, rok minął,
Aż słuch po musze zaginął,
A mucha wciąż siedzi bez ruchu,
I ucha nadstawia w uchu.
Wpadła mucha do ucha.
Wpadła, usiadła i słucha.
Lecz oprócz najcichszej ciszy,
Nic mucha w uchu nie słyszy.
Żadnych, żadniutkich dźwięków:
Bzyczeń, szelestów, jęków,
Ćwierkań, szmerów, stukotów,
Pisków, świstów i grzmotów,
Brzęczeń, trąbienia, zgrzytów,
Huków, szczebiotów, skowytów,
Treli, brzdąkania czy nut,
Żadnych, nawet ciut, ciut.
Nikt ani nic do ucha,
Nie krzyczy, nie śpiewa, nie chucha.
Przez wiele bezdźwięcznych dni,
Cicho, cichutko, ciiiiiiii…
Tydzień, miesiąc, rok minął,
Aż słuch po musze zaginął,
A mucha wciąż siedzi bez ruchu,
I ucha nadstawia w uchu.
Głodny dziadek
2022-08-17 17:31:05
Głodny dziadek Pod Wrocławiem rzecz się stała, Absolutnie niebywała! Wczoraj strasznie głodny dziadek, Pożarł babcię na obiadek, Popił ją kompotem z gruszek, I go teraz boli brzuszek. Właśnie te z kompotu gruszki, Łaskotały babcię w nóżki, A dokładnie w pięć paluszków, Więc kopała babcia w brzuszku. Kiedy babcia go kopała, Dziadek wrzeszczał: Ała! Ała! Bo gdy ktoś Cię w brzuszek kopnie, Może boleć to okropnie. Dzisiaj najedzony dziadek, Ma dla wszystkich taką radę: Gdy już babcię zjesz, to potem, Nie popijaj jej kompotem!
Głodny dziadek
Pod Wrocławiem rzecz się stała,
Absolutnie niebywała!
Wczoraj strasznie głodny dziadek,
Pożarł babcię na obiadek,
Popił ją kompotem z gruszek,
I go teraz boli brzuszek.
Właśnie te z kompotu gruszki,
Łaskotały babcię w nóżki,
A dokładnie w pięć paluszków,
Więc kopała babcia w brzuszku.
Kiedy babcia go kopała,
Dziadek wrzeszczał: Ała! Ała!
Bo gdy ktoś Cię w brzuszek kopnie,
Może boleć to okropnie.
Dzisiaj najedzony dziadek,
Ma dla wszystkich taką radę:
Gdy już babcię zjesz, to potem,
Nie popijaj jej kompotem!
Pod Wrocławiem rzecz się stała,
Absolutnie niebywała!
Wczoraj strasznie głodny dziadek,
Pożarł babcię na obiadek,
Popił ją kompotem z gruszek,
I go teraz boli brzuszek.
Właśnie te z kompotu gruszki,
Łaskotały babcię w nóżki,
A dokładnie w pięć paluszków,
Więc kopała babcia w brzuszku.
Kiedy babcia go kopała,
Dziadek wrzeszczał: Ała! Ała!
Bo gdy ktoś Cię w brzuszek kopnie,
Może boleć to okropnie.
Dzisiaj najedzony dziadek,
Ma dla wszystkich taką radę:
Gdy już babcię zjesz, to potem,
Nie popijaj jej kompotem!
Bałwany
2021-12-18 18:46:12
Bałwany Trzy bałwany pokłóciły się nad ranem, Który z nich największym jest bałwanem. Mnie – rzekł głośno pierwszy bałwan do kolegów - Ulepiono z najczystszego śniegu, Więc mój wygląd jest po prosty doskonały, Z naszej trójki tylko ja tu jestem biały! Cały biały? – pyta drugi – To w ogóle, Jest nieważne! Mnie zlepiono z czterech kulek! Nie dosięgasz bracie nawet mi do głowy, Jesteś tylko zwykły bałwany trzykulkowy! A mnie za to - mówi głośno bałwan trzeci - Ulepiło bardzo dużo grzecznych dzieci. A że w górze się unosi Twoja głowa? Popatrz na nią! Jest zupełnie kwadratowa! Na to krzyczy pierwszy bałwan: - Ech, mój miły! I co z tego, że cię dzieci ulepiły. Były grzeczne? To zaleta niby jaka, Kiedy nos masz nie z marchewki, a z buraka!? Tak bałwany przechwalały się na zmianę, Który z nich największym jest bałwanem. I krzyczałyby bez końca tak do siebie, Gdyby słonko nie zjawiło się na niebie, Grzejąc mocno unosiło się ku górze, I zmieniło trzy bałwany w trzy kałuże. Bo gdy tylko ciepłe słonko mocno świeci, Nawet wielki bałwan zawsze się rozleci.
Bałwany
Trzy bałwany pokłóciły się nad ranem,
Który z nich największym jest bałwanem.
Mnie – rzekł głośno pierwszy bałwan do kolegów -
Ulepiono z najczystszego śniegu,
Więc mój wygląd jest po prosty doskonały,
Z naszej trójki tylko ja tu jestem biały!
Cały biały? – pyta drugi – To w ogóle,
Jest nieważne! Mnie zlepiono z czterech kulek!
Nie dosięgasz bracie nawet mi do głowy,
Jesteś tylko zwykły bałwany trzykulkowy!
A mnie za to - mówi głośno bałwan trzeci -
Ulepiło bardzo dużo grzecznych dzieci.
A że w górze się unosi Twoja głowa?
Popatrz na nią! Jest zupełnie kwadratowa!
Na to krzyczy pierwszy bałwan: - Ech, mój miły!
I co z tego, że cię dzieci ulepiły.
Były grzeczne? To zaleta niby jaka,
Kiedy nos masz nie z marchewki, a z buraka!?
Tak bałwany przechwalały się na zmianę,
Który z nich największym jest bałwanem.
I krzyczałyby bez końca tak do siebie,
Gdyby słonko nie zjawiło się na niebie,
Grzejąc mocno unosiło się ku górze,
I zmieniło trzy bałwany w trzy kałuże.
Bo gdy tylko ciepłe słonko mocno świeci,
Nawet wielki bałwan zawsze się rozleci.
Trzy bałwany pokłóciły się nad ranem,
Który z nich największym jest bałwanem.
Mnie – rzekł głośno pierwszy bałwan do kolegów -
Ulepiono z najczystszego śniegu,
Więc mój wygląd jest po prosty doskonały,
Z naszej trójki tylko ja tu jestem biały!
Cały biały? – pyta drugi – To w ogóle,
Jest nieważne! Mnie zlepiono z czterech kulek!
Nie dosięgasz bracie nawet mi do głowy,
Jesteś tylko zwykły bałwany trzykulkowy!
A mnie za to - mówi głośno bałwan trzeci -
Ulepiło bardzo dużo grzecznych dzieci.
A że w górze się unosi Twoja głowa?
Popatrz na nią! Jest zupełnie kwadratowa!
Na to krzyczy pierwszy bałwan: - Ech, mój miły!
I co z tego, że cię dzieci ulepiły.
Były grzeczne? To zaleta niby jaka,
Kiedy nos masz nie z marchewki, a z buraka!?
Tak bałwany przechwalały się na zmianę,
Który z nich największym jest bałwanem.
I krzyczałyby bez końca tak do siebie,
Gdyby słonko nie zjawiło się na niebie,
Grzejąc mocno unosiło się ku górze,
I zmieniło trzy bałwany w trzy kałuże.
Bo gdy tylko ciepłe słonko mocno świeci,
Nawet wielki bałwan zawsze się rozleci.