jarasaseasongi - muzyczne historie

W jarasaseasongach możecie usłyszeć piosenki (nie tylko szanty i pieśni morza
The Shoals of Herring
2022-08-31 13:29:00
Dziś o małej radiowej rewolucji, może nawet nie takiej małej.
Otóż pod koniec lat 50 ubiegłego wieku dwóch naszych dobrych znajomych, wielkich, zaprzyjaźnionych pieśniarzy folkowych Ewan MacColl i Pete Seeger, nawiązało współpracę z producentem radiowym Charlsem Parkerem (żeby było ciekawiej, Charles też śpiewał i był animatorem ruchu folkowego). Postanowili stworzyć dla BBC cykl audycji poświęconych różnym aspektom życia na wyspach brytyjskich. Na przestrzeni 6 lat powstało osiem audycji o brytyjskich kolejarzach, budowniczych autostrad, rybakach, górnikach, bokserach, nastolatkach, obieżyświatach, majsterkowiczach, a nawet osobach chorych na polio. Cykl nosił nazwę „Radio ballads”.
Panowie tworzyli audycje z czterech fundamentalnych elementów: muzyki instrumentlnej, efektów dźwiękowych, piosenek i nagranych wypowiedzi ludzi, których dotyczyła tematyka. Dziś nie brzmi to zaskakująco ale w latach 50 była to rewolucja. Samo połączenie różnych form nie było niczym nowym, nowością był sposób emitowania wypowiedzi bohaterów. W tamtych czasach w audycjach radiowych wypowiedzi zwyczajnych ludzi były transkrybowane a następnie czytane przez zawodowych lektorów. MacColl, Seeger i Parker do każdej audycji gromadzili setki taśm z nagranymi wypowiedziami rozmówców, spośród nich wybierali najciekawsze i, uwaga, w oryginale puszczali w eter. Szok. Powstały programy zabawne, pouczające, poetyckie i zarazem bardzo autentyczne.
62 lata temu, w sierpniu 1960 roku premierę miał trzeci odcinek cyklu „Singing the Fishing” będący hołdem dla rybackich społeczności wschodniej Anglii i północno-wschodniej Szkocji. Odcinek ważny, i to z co najmniej trzech powodów powodów.
Pierwszy to ten, że „Singing the Fishing” było pierwszym w cyklu dziełem w pełni zintegrowanym, wykorzystującym dopracowane już innowacyjne techniki wplatania muzyki w dokumentalną treść, dziełem które ustaliło ostateczny standard dla pozostałych oddcinków cyklu i wyznaczyło kierunek rozwoju tzw. „oral history” w radiu. Drugi powód to taki, że „Singing the Fishing” rozsławiło Cykl na całym świecie. Po zdobyciu Prix d'Italia dla radiowego dokumentu w październiku 1960 roku, audycja została wyemitowana w 86 krajach. No a trzecim powodem jest niezwykła piosenka.
No właśnie - niezwykła. W „Radio Ballads” śpiewane były piosenki specjalnie na tę okoliczność napisane przez Ewana MacColla. Podczas nagrań do „Singing the Fishing” Ewan MacColl poznał starego rybaka Sama Larnera. Samuel jako 13 latek pod koniec XIX wieku pływał już jako chłopiec okrętowy, po 2 latach zamustrował na rybaki i wypływał na łowiska przez kolejne 39 lat. Na emeryturze jeździł po Anglii i śpiewał poznane w rybackich portach pieśni. Życie Sama zafascynowało Ewana do tego stopnia, że napisał w hołdzie rybakowi piosenkę. Powstała moja ulubiona pieśń rybacka „The Shoals of Herring” - Ławice Śledzi. W Polsce z nieco zmienionym rytmem, pod tytułem „Ławice” śpiewają ją Cztery Refy do słów Andrzeja Mendygrała.
Ale prawdziłą perłą jest oryginał, koniecznie z prologiem i epilogiem, których brakuje w polskiej wersji. Liam Clancy, autor mojego ulubionego wykonania, pięknie o „The Shoals of Herring” opowiada, twierdząc, że MacColl przed programem nagrał na taśmach wszystkich starych rybaków ze wschodniego wybrzeża Anglii i w piosence nie użył ani jednego własnego słowa. ... zrymował fragmenty nagranych wypowiedzi rybaków, dorzucił króciutki cytat z Shakespeara, i uczynił z tego piosenkę. Dla mnie arcydzieło.
Sail Ho
Audycja zawiera utwory:
Fragment audycji „Singing the Fishing” z cyklu „Radio ballads”, wyemitowanej 16 sierpnia 1960 roku w BBC Radio, autorzy: Ewan MacColl, Pete Seeger i Charls Parker
“Ławice” w wykonaniu zespołu „Cztery Refy”, słowa: Andrzej Mendygrał, muzyka: Ewan MacColl
“The Shoals of Herring” w wykonaniu Liama Clancy z zespołem, słowa i muzyka: Ewan MacColl
Fiddler's Green
2022-08-20 11:22:09
Fiddler’s Green – jedna z najpiękniejszych ballad rybackich. Mój przyjaciel z Klimarnock, badacz i rekonstruktor szant klasycznych, Jerzy „Shogun” Brzeziński ma co prawda wątpliwości czy to ballada rybacka, ale ja pozostanę przy swoim. Skoro traktuje o pożegnaniu rybaka, to niech pozostanie balladą rybacką.
Fiddler’s Green – tak nazywano miejsce na kabestanie, gdzie czasem przystawał skrzypek by akompaniować załodze przy pracy, tak podobno nazywano sailor town czy też dzielnice rozrywki w miastach portowych (na jedno podobno wychodziło), tak do dziś nazywamy krainę do której odchodzą marynarze. Miejsce, w którym zaznają szczęścia, gdzie nie szaleją sztormy, w tawernach czekają na nich piękne kobiety i darmowe piwo a „rum we flaszeczkach rośnie na każdym z drzew”. I właśnie o tej krainie napisał 1966 roku swą piękną balladę John Conolly. Dziś cały świat żeglarski ją śpiewa, gdy żegna odchodzących na ostatnią wachtę kamratów.
Fiddler’s Green to ostatni przystanek nie tylko dla żeglarzy. Na przykład według amerykańskiej tradycji wędrują tam również żołnierze, szczególnie kawalerzyści. Ciekawe jest również, że ballada jest, co prawda, współczesna ale korzenie ma niewątpliwie XIX wieczne.
Zróbmy sobie taką krótką historyczną wycieczkę. W 1936 roku dla wytwórni Regal Zonophone at EMI Studios w Sydney Nowozelandczyk Tex Morton nagrał piosenkę „Wrap Me Up With My Stockwhip and Blanket” („Owiń mnie moim batem i kocem”). Melodia, rytm - znajome, temat podobny. Hodowca (bydła lub owiec) żegna się z życiem i marzy o spokojnej krainie. Autorstwo przypisywane jest Jackowi O’Hagenowi. Ale piosenka nie jest oryginalna. Jest nieco zmienioną wersją buszmeńskiej ballady „The Dying Stockman” („Umierający hodowca”). Źródła przypisują autorstwo tekstu Horacemu Flowerowi, który pod koniec XIX wieku scalił parę angielskojęzycznych piosenek o podobnej tematyce. Jeśli chodzi o melodię, zapożyczył ją z „Wrap Me Up In My Tarpaulin Jacket” („Owiń mnie w kurtkę z tarpaulinu”). Tarpaulin to taka tkanina impregnowana smołą, rodzaj brezentu, a w piosence na drugą stronę cienia przechodzi kawalerzysta a właściwie lansjer. Tekst piosenki napisał szkocki pisarz George Whyte-Melville a muzykę Charles Coote gdzieś w połowie XIX wieku. Na wyspach Brytyjskich jest znana jako „Old Stable Jacket” i stanowi nieodzowny element repertuaru orkiestr wojskowych działających przy formacjach kawalerii. Sporo tego, prawda? Ale jakby głębiej poszperać to można znależź jeszcze co najmniej z pół tuzina różnych, zawodowych odmian tej piosenki.
Przynajmniej jedną z tych piosenek musiał znać John Conolly, i zapewne nucił ja pisząc Fiddler’s Green. Inspiracja jest bardzo wyraźna. I nie zmienia to mojej opinii, że Fiddler’s Green jest jedna z najpiękniejszych ballad rybackich. To przecież naturalna droga powstawania piosenek folkowych. No A my mamy to szczęście, że polski tekst napisał do Fiddler’s Green nieodżałowany Jerzy Rogacki, lider zespołu „Cztery Refy”. A w zasadzie mogę spokojnie napisać, że przetłumaczył oryginał wiernie oddając treść, emocje i poetycką jakość. A zatem zanurzmy się w zadumie i posłuchajmy wykonania Czterech Refów z 2013 roku.
Sail-Ho
Audycja zawiera utwory:
„Fiddler’s Green” w wykonaniu Johna Conolly’ego i Pete Sumnera, słowa i muzyka: John Conolly
„Wrap Me Up With My Stockwhip and Blanket” w wykonaniu Texa Mortona, słowa: Jack O’Hagen, muzyka: na podstawie „The Dying Stockman” (prawdopodobnie)
„The Dying Stockman” w wykonaniu Slima Duty’ego, słowa: Horacy Flower, muzyka: na podstawie „Wrap Me Up In My Tarpaulin Jacket”
„Wrap Me Up In My Tarpaulin Jacket” w wykonaniu Franka Crumita, słowa: George Whyte-Melville, muzyka: Charles Coote
„Fiddler’s Green” w wykonaniu zespołu Cztery Refy, słowa: Jerzy Rogacki, muzyka: John Conolly
The Mero
2022-06-30 17:55:10
Dzisiaj poprzyglądamy się paru osobliwym mieszkańcom Dublina połowy XX wieku.
Na przykład taki P.J. Marlow, Patrick Joseph Marlow, dla Dublinczyków po prostu Johnny Fortycoats. Ksywę miał od licznych nakryć, które zakładał na siebie jednocześnie. Po prawdzie nosił tylko trzy, cztery no może pięć płaszczy w tym samym czasie, ale przecież czterdzieści brzmi zdecydowanie lepiej. Johnny ubierał się po prostu ciepło, gdyż spał na ulicy. Włóczył się po Dublinie w latach 30 i 40 ubiegłego wieku. Żył bezwstydnie z hojności dublińczyków. Chwalił się, że jego najbardziej lukratywnym zajęciem było wystawanie pod kościołem przed niedzielną mszą. Potrafił uzbierać w ten sposób tak dużo kasy, że mógł pozwolić sobie na pójście do restauracji. A gdy już tam dotarł, rozsiadał się jak panisko, rzucał na stół zwitek uzbieranych banknotów, zakładał nogi na krzesło i spluwał bezczelnie na podłogę – (to było jego ulubione zajęcie). Z czasem, to spluwanie zamknęło przed nim drzwi większości lokali.
Kolejny personaż - Thomas Dudley. Był ulubieńcem Dublińczyków, nazywali go po prostu Bang Bang. Dudley był fanem westernów. Nosił w kieszeni wielki klucz kościelny. Wpadał z tym kluczem do tramwaju i rozpoczynał strzelaninę krzycząc właśnie Bang Bang. Nieszkodliwy, zabawny zwyczaj. Dublińczycy często dawali się ponieść zabawie i tramwaj przekształcał się w westernowy pociąg opanowany przez strzelaninę. Bang Bang grasował nie tylko w tramwajach - prezenter Radiowy i telewizyjny Paddy Crosbie w swojej książce wspomina opowieść ojca o tym że swego czasu na Marlboro’ Street Dudley rozkręcił strzelaninę, która trwała, wyobraźcie sobie, blisko pół godziny. Trudno było Thomasa nie lubić, był inspiracją dla muzyków i dramaturgów. Kiedy umarł pisały o tym dublińskie gazety. Jednak pochowany został w bezimiennym grobie. Dopiero po latach imienny nagrobek wzniesiono mu z inicjatywy lokalnej kawiarni o nazwanej, no jakże by inaczej - Bang Bang.
Kolejnym dublińskim dziwakiem kręcącym się w okolicy był Hairy Lemon (Włochata Cytryna), łapacz psów, patrolował miasto w czasie 2 wojny światowej. Uwielbiał kręcić się w okolicach kultowego pubu Big Tree w Drumcondra, dzielnicy na północy Dublina. Dublińczycy zapamiętali go dzięki osobliwemu kształtowi głowy rozczochranym włosom i niezwykle żółtej cerze. No to już wiemy skąd ksywka. On też pozostawił po sobie gastronomiczny ślad - Tradycyjny pub na Stephen Street został nazwany jego imieniem!
Inyeresujące towarzystwo. Kto nas po takim malowniczym Dublinie oprowadzi? Pete St John, który w nim dorastał. Gdy dorósł wyemigrował do Kanady. W poszukiwaniu pracy zwiedził Alaskę, Amerykę Środkową i Indie Zachodnie. Do Dublina wrócił pod koniec lat 70. Zaczął pisać piosenki, często opisując stare i nowe oblicze rodzinnego miasta. Szybko został się dublińskim bardem. Nie tylko dublińskim, wielu folkowych artystów nagrywało i nagrywa jego piosenki. Napisał ich blisko setkę. Odszedł od nas 12 marca tego roku. Nieśmiertelność zapewnił sobie pisząc Fields of Athenry, przepiękną balladę o czasach wielkiego głodu. Tak urzekła serca Irlandczyków, że dziś jest nieoficjalnym hymnem kibiców piłkarskiej reprezentacji Irlandii. Słyszeliśmy ją na naszych stadionach w wykonaniu tysięcy irlandzkich gardeł podczas mistrzostw Europy w 2012 roku.
O Dublinie Pete St. John napisał piosenek parę. Najbardziej znana to chyba tęskna The Rare Auld Times. Ale mnie najbardziej Pete urzekł pisząc pełną humoru, surrealistyczną The Mero, piosenkę która przenosi nas wprost na ulice Dublina, do połowy XX wieku. Zwiedzamy z Petem zakamarki i obserwujemy barwne postaci ulicznych włóczęgów. Taki mały muzyczny atlas ówczesnego miasta. Posłuchajcie.
Sail ho
Audycja zawiera utwory:
“The Rare Auld Times” w wykonaniu „The High Kingss”, słowa i muzyka: Pete St. John
“The Mero” w wykonaniu “The Dubliners”, słowa i muzyka: Pete St. John
The Auld Triangle
2022-06-11 12:27:48
W centrum Dublina, w dzielnicy Phibsborough, znajduje się więzienie dla mężczyzn zwane Mountjoy. Powstało w połowie XIX wieku jako więzienie przejściowe dla skazanych na transportation, tę brytyjską karę już znamy. Więźniowe po krótkim pobycie byli przewożeni na wyspę Spike, z której byli zabierani statkami do Ziemi Van Diemena, dzisiejszej Tasmanii. Więzienie Mountjoy jest nietuzinkowe z paru powodów: to tu została stracona jedyna kobieta skazana na karę śmierci przez wolne państwo Irlandzkie. To tu doszło do spektakularnej ucieczki 3 więźniów należących do IRA porwanym helikopterem. To tu wreszcie wyrok odbywał Brendan Behan, a z Irlandzka Breandan Ó Beachain, poeta pisarz i dramatopisarz, zajmujący zacne miejsce w panteonie literatury irlandzkiej.
Właśnie podczas odsiadki wyroku w Mountoy Gaol Brendan napisał swoją pierwsza sztukę. Po paru latach akcję jednej z kolejnych sztuk umiejscowił właśnie w tym więzieniu. Jej tytuł to „The Quare Fellow” – niezwykły gość. Dramat jest ponurym portretem życia więziennego w Irlandii w czasach kiedy homoseksualizm był nielegalny a kara śmierci powszechna. Opowiada o dniu oczekiwania na egzekucję głównego bohatera. Rytm dnia więźniom Mountjoy Gaol wyznacza bicie trójkątnego dzwonu znajdującego się w centrum więzienia, dzwonu zwanego starym trójkątem, czy też „The Old Triangle”. I taki tytuł nosi dzisiejsza piosenka, którą Brendan Behan umieścił we wprowadzeniu do sztuki. Dziś częściej używany jest tytuł „The Auld Triangle” – brzmi bardziej tradycyjnie
Mingulay Boat Song
2022-06-01 12:55:34
Dziś wycieczka na Hebrydy Zewnętrzne. To archipelag około 200 wysp na północnym zachodzie Szkocji. Wyspy są urokliwe, słyną z pięknych plaż, ale warunki do życia na nich panują nieprzyjazne. Powierzchnia pagórkowata i górzysta, ziemia niezbyt żyzna. Niespełna 30 tysięczna populacja utrzymuje się z hodowli bydła i owiec, wyrobu tkanin (słynny tweed) no i oczywiście z rybołówstwa. Ciekawostka - Szkocka odmiana języka gaelickiego ma tam status regionalnego języka urzędowego. Na południu Hebrydów znajduje się niewielki archipelag Wysp Biskupich, inaczej zwanych wyspami Barra od nazwy największej z nich. Wyspy są niewielkie, zamieszkała jest tylko największa z nich – Vatersay. Ale my szukamy innej. 12 mil na południe od Barry leży największa z niezamieszkanych Szkockich Wysp – Mingulay.
Mingulay słynie z jednych z najwyższych na Wyspach Brytyjskich klifów, na których gniazdują duże populacje ptaków morskich. Wyspa nie zawsze była niezamieszkana. Przed wiekami mieszały się na niej wpływy celtyckie i nordyckie. Nazwa pochodzi ze staronorweskiego Mikuła co oznacza Wielka Wyspę. Szkoccy językoznawcy są skłonni wierzyć, że nazwa oznacza wyspę ptaków. Miejscowa ludność żyła z hodowli, rybołówstwa, sprzedaży torfu i budowy łodzi. Populacja była zawsze niewielka. W szczytowym okresie, w połowie XIX wieku liczyła niespełna 200 mieszkańców. Od początku XX wieku mieszkańcy powoli opuszczali wyspę i w 1912 została całkowicie wyludniona. Ludność uciekała przed niezwykle trudnymi warunkami życia. Poza mało żyzną ziemią, wyspa wystawiona była (i jest) na ekstremalne warunki pogodowe. Brakowało bezpiecznego portu, stan morza powodował nierzadko wielomiesięczną całkowitą izolację. Dość wspomnieć, że w 1868 roku wielka fala obmyła wzgórze Geirum Mor zabierając ze sobą stado owiec… a wzgórze miało ponad 50 m wysokości. Mingulay pozostaje niezamieszkana do dzisiaj.
Niezamieszkana ale słynna. Słynna z powodu przepięknej piosenki Mingulay Boat Song. Piosenka opowiada o trudnej drodze powrotnej rybaków z Mingulay przez fale cieśniny Minch, oddzielającej Hebrydy wewnętrzne od zewnętrznych. Paradoksalnie poza tekstem piosenka z wyspą ma niewiele wspólnego. Napisał ją w 1930 roku kompozytor i dyrygent chóru Sir Hugh Stevenson Roberton zainspirowany opowieścią o rybakach. Niektórzy twierdzą że melodia jest zasłyszana od miejscowych wioślarzy, ale większość znawców tematu jako źródło melodii wspomina starą gaelicką Pieśń Sowy z poematu „Creag Ghuanach” ze wzgórz Lochaber.
Mingulay Boat Song to szkocka jak najbardziej piosenka, jednakże w języku jak najbardziej angielskim. Poszperajmy wiec dalej. Mingulay wybrało się w podróż żeby wrócić odmienione. W drugiej połowie XX wieku, Irlandzki pieśniarz, mistrz tradycyjnego stylu sean-nós, Tomás 'Jimmy' Mac Eoin zakochany w pięknej dziewczynie napisał dla niej miłosny wiersz. Wiersz ubrał w melodię Mingulay Boat Song. Piosenkę usłyszał w Belfaście Szkocki piosenkarz Arthur Cormack. Kiedy wrócił do Szkocji z pomocą piosenkarki Christine Primrose przetłumaczył irlandzki tekst na szkocki gaelicki.
I tak powstała piosenka „A Chailin Àlainn”, czyli piękna dziewczyna. Paradoksalnie jakby posłuchać tej wersji i Mingulay Boat Song – to można odnieść wrażenie że starsza, oryginalna jest „A Chailin Àlainn” – urok archaicznego szkockiego gaelickiego robi swoje. Warto posłuchać obu wersji.
Sail ho
Audycja zawiera utwory:
“Craegh Guanach” („Mingulay Boat Song”) w wykonaniu „Sudbury & District Pipes and Drums”, muzyka: tradycyjna
„Mingulay Boat Song” w wykonaniu „The Longest Johns”, słowa : Sir Hugh Stevenson Roberton, muzyka: Sir Hugh Stevenson Roberton na podstawie “Craegh Guanach”
„A Chailin Àlainn” w wykonaniu Tomása Jimmiego MacEoina i Arthura Cormacka, słowa: Arthur Cormacka i Cristine Primrose, muzyka: Sir Hugh Stevenson Roberton na podstawie “Craegh Guanach”
Larry Marr i inne szuje
2022-05-20 20:13:08
„Crimping”, „shanghaiing” albo po prostu szanghajska gra to nazwy praktyki werbowania załogi na statki, często podstępem lub pod przymusem. Shanghaiing, ponieważ Shanghai był częstym celem podróży statków z uprowadzonymi załogami.
Shanghaiing kwitł w miastach portowych Wielkiej Brytanii w Londynie, Liverpoolu czy Dublinie, ale w równym stopniu w Stanach Zjednoczonych, w San Francisco, Seattle, Savannah, Port Towsend, czy też w Portland gdzie miał największe rozmiary. Na wschodnim wybrzeżu w crimpingu przodował Nowy Jork, nie wiele ustępowały mu Boston, Filadelfia i Baltimore.
Osoby dokonujące niecnego werbunku zwane były „crimps”. Powszechność procederu wynikała z permanentnego niedoboru załóg na statkach i okrętach oraz ze sposobu wynagradzania Kapitanów. Otóż kapitanowie mieli często płacone „od łebka” (by the body), za liczebność zwerbowanej załogi, a kasa ta była określana mianem „the bloody money”. Tak więc interes kwitł a gangi crimpów rosły w siłę.
W Ameryce powszechne było prowadzenie przez crimpów tzw sailors’ boardinghouse, czyli pensjonatów dla marynarzy. Miejsca te dawały gangom możliwość zwiększenia kontroli nad, powiedzmy, „podopiecznymi”. Gangi organizowały zakwaterowanie, wyżywienie rozrywkę, ale w zamian przejmowały kontrolę nad zarobkami marynarzy. Ten swoisty przemysł był na tyle lukratywny, że crimpowie zbudowali z czasem mogli pozwolić sobie na wpływanie na wyniki wyborów aby promować kandydatów którzy blokowali próby prawnego ucywilizowania werbunku marynarzy . A takie były podejmowane w 2 połowie 19 wieku. Powszechne było wysyłanie w dniu wyborów wycieczek mieszkańców sailors’ boardinghouse od jednego do drugiego lokalu wyborczego aby głosowali na odpowiednich kandydatów. Praktyka shanghaiingu upadła dopiero na początku XX wieku. Przyczynił się do tego zmierzch ery wielkich żaglowców. Zastępujące je statki parowe nie wymagały tak wielkich załóg, popyt na usługi crimpów spadał. A w 1915 roku ustawa marynarska ostatecznie położyła kres impressmentowi.
Szefowie gangów byli znanymi postaciami, o ich bezwzględności krążyły niezliczone legendy. Najsłynniejsi z nich to Jim „Shanghai” Kelly i Johnny „Shanghai Chicken” Devine z San Francisco oraz Joseph „Bunko” Kelly z Portland. Jim „Shanghai” Kelly potrafił urządzić wielkie darmowe przyjęcie urodzinowe na parowcu Goliath. Ponad setkę spragnionych zabawy gości upoił whyskaczem wzbogaconym dodatkiem opium. Tak sprawionych biesiadników przekazał jako załogantów na trzy statki z niedoborem personelu. Ot taki przedsiębiorczy trefniś.
Właśnie upojenie wzmocnionym alkoholem było najczęstszym orężem crimpów. Używał go również nasz dzisiejszy bohater - Larry Marr. Nie jest to postać historyczna ale dzięki piosence zyskał sławę nie mniejszą od największych postaci shanghaiingu. A w zasadzie nie dzięki piosence a piosenkom, gdyż wersji opowieści o Larrym jest kilka, czasem zmienia się jego imię, czasem zmienia się imię żony, czasem miejsce – ale to cały czas ten sam stary forbitter. Wykonawcy czasem mieszają muzykę jednej wersji ze słowami innej, tak czynił choćby sam Stan Hugill. Piosenka najczęściej nosi tytuł Larry Marr lub The Five Gallon Jar. Dlaczego? Ano Larry Marr razem ze swą żoną prowadził bar we Frisco. W barze spragnionych poił tanim tajemniczym napojem czerpanym z wielkiego pięciogalonowego dzbana. Gdzie się biesiadnicy następnego dnia rankiem budzili? To już się domyślacie.
Wyobraźcie więc sobie marynarza, tzn. dziś już marynarza a jeszcze wczoraj np. farmera, który opowiada towarzyszom na foc’s’lu, inaczej mówiąc przed masztem, jak znalazł się w załodze. Tę opowieść snuje dla Was grupa Salt Sea Pirates.
Sail Ho
Audycja zawiera utwory:
„Larry Marr” w wykonaniu „Salt Sea Pirates”, słowa i muzyka: tradycyjne
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube
The Wild Mountain Thyme
2022-05-20 19:56:46
Amsterdam
2022-05-11 18:26:04
Dziś o naprawdę starej angielskiej piosence ludowej i trochę młodszej kontynentalnej. Zacznę od starszej.
Niektórzy uważają, że została skomponowana przez Henryka VIII dla jego kochanki i przyszłej królowej małżonki - Anny Boleyn, po ty jak ta, cytując autora, „odrzuciła nieuprzejmie” jego awanse. Jednak konstrukcja utworu sugeruje, że opiera się na włoskim stylu kompozycji „romanecsa” lub „passamezzo antico” a ten dotarł do Anglii dopiero po śmierci Henryka, co czyni bardziej prawdopodobnym elżbietańskie pochodzenie piosenki. Ballada pierwszy raz została zarejestrowana w 1580 roku. Tytuł jaki nosiła na pierwszych broadside (o tym już wspominałem, to takie karteczki z piosenkami sprzedawane po parę pensów na angielskich ulicach), to: "A Newe Northen Dittye of ye Ladye Greene Sleves".
Ballada w krótkim czasie stała się bardzo popularna, w ciągu paru lat pojawiła się na licznych broadsidach pod wieloma różnymi tytułami. W 1657 roku Sam William Shakespire umieścił piosenką w komedii „Wesołe Kumoszki z Windsoru”, gdzie wspomina o niej Falstaff. Dziś znamy ją pod krótkim tytułem „ Greensleeves” czyli zielone rękawy. Tytuł może sugerować, że bohaterka była kobietą rozwiązłą, ba nawet prostytutką. Zielone rękawy podobno w renesansowej Anglii były symbolem tej profesji.
A teraz wyobraźmy sobie pierwszą połowę lat 60 XX wieku. W swoim domu z widokiem na Morze Śródziemne w Roquebrune-Cap-Martin, nad nową piosenką pracuje Jaques Brell. Ma w pamięci czas spędzony w holenderskim porcie Zeerbrugge, czas spędzony na długich spacerach i posiadówach w portowych tawernach. Pisze tekst sławiący uciechy portowe i wyczyny marynarzy na przepustce. Ale do Zeerbrugge nie ma zbyt wielu zadowalających rymów. Zmienia port na Amsterdam, jest dobrze, do „dau le port Amsterdam” rymów jest w bród (od Pragi po Jork chciałoby się powiedzieć
Loch Lomond
2022-04-26 18:22:20
Loch Lomond - jedna z największych atrakcji turystycznych Szkocji, największy zbiornik wodny na wyspach brytyjskich – po polsku: jezioro Wiązów. Ponad 7 tysięcy hektarów wody, upstrzonej licznymi wyspami, pięknie położonej wśród wzgórz i pagórków uskoku Highland Boundary Fault, uskoku nie byle jakiego – oddzielającego Lowlands od Highlands. Jezioro słynie ze swych malowniczych, pięknych brzegów, jak mawiają Szkoci The Bonnie Banks O’Loch Lomond. O, i tytuł piosenki sam się objawił.
The Bonnie Banks O’Loch Lomond jest jedną z najbardziej znanych szkockich pieśni folkowych. Pieśń powstała prawdopodobnie w XVIII, pierwszy raz opublikowano ją w 1841 roku. Jej autor jest nieznany. Tekst refrenu jaki dzisiaj jest śpiewany, prawdopodobnie nie jest pierwotnym tekstem. A sama piosenka na pozór jest całkiem niewinna. Opowiada o tęsknocie kochanków. Ale właśnie – niewinna na pozór. Większość źródeł łączy powstanie „Loch Lomond” (tak w skrócie się ja tytułuje) z wydarzeniami po klęsce Jakobitów pod Culloden i upadku ich ostatniego powstania.
Najbardziej mroczna hipoteza jako podmiot liryczny pieśni opisuje ukochaną młodego Jakobity uwięzionego przez Anglików. Po bitwie pod Culloden Anglicy wzięli do niewoli wielu Szkockich buntowników i zabrali do Londynu by ich tam osądzić. W ślad za jeńcami do Londynu ze wszystkich zakątków Szkocji ruszyli ich bliscy. Procesy oczywiście były pokazowe. Wyroki można było przewidzieć, choć rodziny pewnie do końca miały nadzieję na cud. Wszystkich buntowników skazano na śmierć. Ale tego Anglikom było mało - ku przestrodze - ciała straconych bądź ich strzępy zostały wywieszone na słupach wzdłuż dróg pomiędzy Londynem a Glasgow. Rodziny wracały więc do domów w makabrycznej, podwójnej procesji. Drogą, dołem, „lowroad”jak mówi refren, wracali żywi, główna drogą, górą, „highroad” w ślad za nimi szła procesja martwych ciał wywieszonych na słupach. I o tym opowiada refren piosenki, młoda dziewczyna śpiewa:
„Ty pójdziesz górną drogą, ja pójdę dolną, dotrę do Szkocji przed tobą, ale już nigdy nie spotkam się z mym ukochanym, na pięknym brzegu Loch Lomond.”
Interpretacji niskiej i wysokiej drogi jest jeszcze parę. Niektórzy twierdzą że podmiotem lirycznym jest młody Jakobita, dla którego „lowroad” to wybór egzekucji, „highroad” to wyrzeczenie się lojalności wobec Księcia Karola i życie w niewoli. Inna teoria przywołuje z kolei jako niską drogę, podziemną trasę dla wróżek i innych magicznych stworzeń, którą dusze Szkotów zmarłych na obczyźnie wracały do ojczyzny.
Niewykluczone że piosenka nie byłaby dziś tak popularna, gdyby pozostała jedynie jej mroczna, buntownicza wymowa. Ale istnieje jeszcze jedna, odmienna wersja tekstu, w której wątek romantyczny jest zdecydowanie na pierwszym planie, choć słowa refrenu są w zasadzie takie same. Sami Szkoci postrzegają ja już zdecydowanie jako piosenkę miłosną.
No i Bonnie Banks O’Loch Lomond jest popularna nie tylko w Szkocji. Szkoci swoje piosenki często dzielą z Irlandczykami. I tak jest w tym przypadku. Nieznany irlandzki artysta napisał nowy tekst do Szkockiej melodii. Tekst był przekazywany ustnie z pokolenia na pokolenia. W 1934 roku Josephine Beirne i George Sweatman nagrali piosenkę pod tytułem „My Bonnie Irish Lass”. A pod tytułem „Red is The Rose", w latach 60, piosenkę spopularyzował Tommy Makem. Tym razem nie ma drugiego dna, „Red is The Rose” jest o miłości, z tym że nie do końca szczęśliwej. W ostatniej zwrotce młody chłopak ubolewa, że musi rozstać się z ukochaną, gdyż cała jej rodzina wyjeżdża z Irlandii. Taki los…
Sail Ho,
Audycja zawiera utwory:
„Bonnie Banks of Loch Lomond”, w wykonaniu Elli Roberts; słowa muzyka tradycyjne
„Bonnie Banks of Loch Lomond”, w wykonaniu The Corries; słowa muzyka tradycyjne
„Red is The Rose” w wykonaniu Liama Clancy’ego; słowa muzyka tradycyjne.
Szkockie rebelie
2022-04-11 18:17:18
Jakobici - szkoccy i angielscy zwolennicy legitymistycznych pretendentów do tronu z dynastii Stuartów, potomków króla Szkocji Jakuba VII (w Anglii panującego jako Jakub II). Na przestrzeni XVII i XVIII wieku zorganizowali w Szkocji szereg powstań. O ich rebeliach powstało wiele pieśni, jedna z nich napisana w 1746 roku tuż po klęsce ostatniego powstania miała ostrą antyjakobicką wymowę. W okolicach 1791 roku wielki szkocki poeta Robert Burns przepisał tekst i stworzył pieśń bardziej uniwersalną, w dalszym ciągu jednak antyjakobicką. Tekst Burnsa pozostał prawie niezmieniony do dzisiaj. Tytuł to „Ye Jacobites by Name” – prawda, że znacie? Śpiewa dla nas banjoista folkowy i jazzowy Alastair McDonald. Posłuchajcie Pierwsze powstanie zwolennicy Jakuba urządzili pod dowództwem Johna Grahama w 1689 roku. Wicehrabia Dundee zebrał w Irlandii 200 osobowy oddział, wykonał desant w Kintyre, dobrał ochotników wśród klanów góralskich i z furią ruszył na armię czerwonych kurtek. Rozbił Anglików pod Killiecrankie, ale sam też tam zginął. Cóż, postanowił walczyć z góralami w pierwszym szeregu. Bez przywódcy powstanie upadło. W 1708 Jakub Stuart, zebrał w 1708 roku we Francji 6 tys. żołnierzy i wyruszył z Dunkierki ku Anglii. I nie dopłynął, w kanale zatrzymała go Royal Navy. W 1715 hrabia Mar zwołał wodzów klanów na tzw. wielkie polowanie w Beamar, ogłosił Jakuba Stuarta suwerenem i zdobył Perth. Do powstańców dołączyli się Jakobici z północnej Anglii. Marsz w głąb Anglii skończył się klęską powstańców w bitwie pod Preston. Wkrótce stracili Perth i powstanie, zwane Pierwszym Jakobickim, czy też Pierwszą Wielką Rebelią, upadło a Jakub odpłynął do Francji. Dwie kolejne próby wzniecenia powstania w 1719 z pomocą Hiszpanów i w 1744 z pomocą Francuzów zniweczyły sztormy, które zatopiły całkiem liczne floty w Kanale. W 1745 syn Jakuba II (oraz prawnuk Jana III Sobieskiego), Karol Edward Stuart nazywany Bonnie Prince Charlie (Śliczny Książe Karolek) zorganizował kolejne powstanie, zwane Drugą wielka rebelią. Tym razem to Irlandczycy pomogli zebrać armię, z którą Karol wylądował na Hebrydach. Do powstańców dołączyły klany góralskie i nizinne a także jakobici z północnej Anglii. Powstańcy z marszu zdobyli Edynburg i pokonali Anglików pod Prestonpans. Karol był bliski zwycięstwa ale fatalne decyzje sztabu doprowadziły do sromotnej klęski pod Culloden Moor. Karol musiał opuścić Wyspy, odpłynął do Francji. Kolejne piosenki dotyczą właśnie Karola. Pierwsza z nich pochodzenie ma irlandzkie, i to niekoniecznie w całości tradycyjne. Słowa wywodzą się z XVIII wiecznego poematu Seana Maca Domhnaila napisanego po upadku drugiego powstania Jakobitów. To lament gaelickiej bogini Éire po wygnaniu Księcia Karola. Fragmenty zebrał i opatrzył muzyką Donal Liathain (Lijan). Powstała piękna pieśń Ma Ghile Mear (mój wielki bohater), słuchamy jej w wykonaniu nie byle kogo – śpiewa sam Sting z towarzyszeniem zespołu The Chieftains. A o samej ucieczce księcia Karola opowiada nasza ostatnia pieśń. Bardzo popularna w Szkocji i nie tylko. Weszła do kanonu pieślni ludowych, często śpiewana jako kołysanka. Miłośn Outlander znacie ją z czołówki. Miłośnicy serialu „Outlander”, znają ją z czołówki, to „The Sky boat song”. Powstała w XIX wieku a opowiada o tym jak Książe Karol, przebrany za służącą, uciekł w małej łodzi po klęsce powstania jakobitów w 1745 roku. Tekst został napisany przez Sir Harold Boulton, melodię dopisała Anne Campbelle MacLeod. Dziś śpiewa ją dla nas zespół The Corries.
Audycja zawiera utwory:
" Ye Jacobites by Name ", w wykonaniu Alastair McDonald, słowa: Robert Burns, muzyka: tradycyjna; "
Ma Ghile Mear w wykonaniu Stinga i The Chieftains, słowa na podstaiwe Seana Maca Domhnaila muzyka: Donal Liathain;
" The Sky boat song ", w wykonaniu The Corries, słowa: Sir Harold Boulton, i muzyka: Anne Campbelle MacLeod