W poszukiwaniu Molly Malone przenieśmy się do siedemnastowiecznego Dublina. Nie przypomina on dzisiejszego miasta, jest pocięty niezliczoną liczbą wąskich uliczek. Po jednej z nich spacerujemy. Nagle naszą uwagę zwraca zamieszanie na końcu uliczki. Widzimy zebrany tłum od którego dochodzą nas jakieś pohukiwania, podniesione szepty. Wiedzeni ciekawością podchodzimy bliżej. Gawiedź zebrała się wokół młodej kobiety. Ta leży bez ruchu, nie oddycha. Ubrana w koszulę z długimi rękawami, podkoszulek, długą sukienkę z zapaską, na głowie ma baskijski wełniany beret i obuta jest w hiszpańskie trzewiki. Chociaż już martwa, zachwyca urodą. Z tłumu słychać pytania kto to kto to. Odzywa się młody chłopak „To Molly Malone, handlarka rybami” i ze smutkiem dopowiada „już jej między nami nie ma” . Stojąca obok pulchna kobieta (może matka chłopaka) rzuca pogardliwie „Dopadł ją wyrok boski, ladacznica dorabiała nocami na ulicy”. Jakiś mężczyzna wtrąca „Bądź że miłosierna kobieto, nie mów źle o zmarłej”. Wygląda na to że to medyk, pochyla się nad dziewczyną bada ją wzrokiem i stwierdza „Jeśli nie zabił ją tyfus, to pewnie choroba weneryczna, lepiej się cofnijcie jej opary mogą być szkodliwe”. Tłum niechętnie rozchodzi się.
My udajemy się do tawerny gdzie się zatrzymaliśmy. Pogłoski rozchodzą się szybciej niż tłum. W tawernie już naczelnym tematem rozmów jest śmierć młodej dziewczyny. Najbardziej obeznany z tematem zdaje się być właściciel. Ze swadą opowiada, że zna rodziców Molly, również zajmują się sprzedażą ryb, mieszkają nieopodal na Fishamble Street. A Molly była jedna z najpiękniejszych dziewczyn w okolicy i wykorzystywała to handlując nie tylko owocami morza. Codziennie rano przemierzała ze swoim wózkiem pełnym ryb, krabów i małż drogę pomiędzy Liberties i Grafton Street, wykrzykując na cały głos „cookles and mussels alive alive o”. Nocami zakładała kusą sukienkę, siatkowe rajstopy i zalotne buty na obcasie i tak prowokacyjnie ubrana szukała chętnych na płatną przygodę. Klientów znajdowała przede wszystkim wśród studentów pobliskiego Trinity College.
Zaciekawieni historią Molly następnego ranka udajemy się tuż obok do kościoła św. Jana. Dołączamy do ceremonii pogrzebowej. Pastor kazanie rozpoczyna słowami, „zaledwie trzydzieści lat temu osobiście w kościele św. Andrzeja chrzciłem Molly Malone, a dziś spoczywa na mnie obowiązek pochowania nieszczęsnej” Kończy zaś prośba do zgromadzonych „Nie osądzajcie zbyt surowo tej umęczonej Magdaleny, ona już została otulona miłością bożą”. Po skończonej ceremonii ciało zostaje złożone w mogile na cmentarzu św. Jana.
Ale to nie jest koniec historii dziewczyny handlującej rybami. Tragiczną historie upodobali sobie dublińscy śpiewacy i bardowie. Powstała przepiękna ballada zaczynająca się od słów „W pięknym mieście Dublinie, gdzie dziewczyny są takie ładne, po raz pierwszy ujrzałem słodką Molly Malone” (znajome prawda?). Piosenka stała się niezwykle popularna, chyba najbardziej znana na świecie ze wszystkich irlandzkich piosenek no i oczywiście okrzyknięto ją nieoficjalnym hymnem Dublina. Nie sposób zliczyć artystów, którzy nagrali swoją wersję „ Cookles and Mussels ”.
A skąd pochodzi tekst i melodia? O tym opowiadam w podcaście.
Jest to odcinek podkastu:
jarasaseasongi - muzyczne historie
W jarasaseasongach możecie usłyszeć piosenki (nie tylko szanty i pieśni morza